Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Shropshire
Most bez celu
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Most bez celu
Nikt nie wie, dokąd tak naprawdę prowadzi, albo prowadzić miał most. Faktem pozostaje jedno - sam w sobie od wielu lat nie posiada żadnego celu. Woda jest w tym miejscu zbyt płytka, by latem można było skoczyć z niego bez obaw o złamanie karku. Mawia się jednak, że jeśli zna się odpowiednie słowa, można odnaleźć łódkę prowadzącą do skrytej pod wodą krainy. Te jednak zostały zapomniane na przestrzeni czasu i nikt dotąd nie był w stanie ich odnaleźć. Wielu śmiałków próbowało dotrzeć do podwodnej krainy w inny sposób, lecz bezskutecznie - magicznie ukryta, pozostaje niewidoczna dla tych, którzy spróbują dostać się do niej bez znajomości właściwego hasła.
Wojna budziła w nich wszystkich instynkty, których się nie spodziewali. Cornelius ruszył na wojnę, czynnie, choć był człowiekiem intelektu i pióra. Odtrącił ostatnie moralne opory, zaczął nazywać mugoli szlamami i sięgać po każdy chwyt, by wspiąć się na polityczny szczyt. Septimus... Septimus wciąż miał wrażliwe serce, ale najwyraźniej odnalazł w sobie nowe pokłady siły i zdecydowania - o które Sallow go nie podejrzewał. Teraz, gdy Corneliusowi kręciło się w głowie od dławiącej spalenizny, a dym szczypał go w oczy, Septimus przejął kontrolę. Sallow z rosnącym niedowierzaniem słuchał, jak Vanity krzyczy na Morgana - to taki się stawał, gdy dyrygował orkiestrą, to dlatego się go słuchali? Czy to emocje - pasja do muzyki, przywiązanie do przyjaciela - pozwalały mu stać się... kimś innym, opanowanym, nieco cholerycznym ale charyzmatycznym w tym płomiennym wybuchu?
Morgan zdawał się kurczyć, słuchając słów Septimusa. Cornelius podniósł głowę, samemu wsłuchując się w melodyjny krzyk - w przedziwny sposób, złość Vanity'ego poprawiała mu humor. Przełknął ślinę, zacisnął dłoń na różdżce (dotyk drewna zawsze koił, przypominając mu, że gdyby tylko chciał mógłby wyczuć emocje wszystkich tutaj zgromadzonych - ale nie chciał, to było męczące, ogień męczył), opanował falę mdłości.
-Tak, Morgan. Chodzi o bezpieczeństwo naszego hrabstwa i kraju. - potwierdził cichym, chłodnym głosem. Nic więcej nie mógł chwilowo z siebie wykrzesać, choć gdy skrzyżował z Morganem spojrzenia, w zielonych oczach zalśniły typowe dla Corneliusa przebiegłe iskry. -I o pieniądze i karierę, rzecz jasna. Proszę kontynuować, panie Morgan - szepnę dobre słowo lordowi Avery, a gdy zniknie jeszcze więcej szlam, w samym Ministerstwie. I proszę pamiętać, że ta kariera wymaga więcej finezji niż palenie domów - następne adresy niech zdobędzie pan sam i dokładnie je sprawdzi. - przypomniał początkującemu szmalcownikowi i ku własnemu zdziwieniu, dojrzał w jego oczach coś w rodzaju powagi i zrozumienia. Morgan był trochę psychopatą, ale jednak miał łeb na karku.
Owocne spotkanie. Dobrze, że tu przyszli, mimo, że Cornelius pewnie odchoruje ten widok.
-Tak, chodźmy już. - powiedział Sallow słabo do Septimusa, gdy Morgan odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę domu, kiwając dłonią na swoich kolegów. Czy on chciał się bliżej przyjrzeć pozostałościom wybuchu? Dobić mugoli? Nieważne, Sallow nie chciał o tym myśleć. Wreszcie zostali sami.
-Dziękuję, Septimusie. - wychrypiał, podnosząc na niego nieco zaszklone spojrzenie. -Dla Shropshire. To wszystko - to dla Shropshire. - szepnął słabo, przyciskając palce do skroni. Bolała go głowa. -Napijmy się, w twoim domu. - zaproponował, pierwszy, co było dla niego nietypowe.
/zt
Morgan zdawał się kurczyć, słuchając słów Septimusa. Cornelius podniósł głowę, samemu wsłuchując się w melodyjny krzyk - w przedziwny sposób, złość Vanity'ego poprawiała mu humor. Przełknął ślinę, zacisnął dłoń na różdżce (dotyk drewna zawsze koił, przypominając mu, że gdyby tylko chciał mógłby wyczuć emocje wszystkich tutaj zgromadzonych - ale nie chciał, to było męczące, ogień męczył), opanował falę mdłości.
-Tak, Morgan. Chodzi o bezpieczeństwo naszego hrabstwa i kraju. - potwierdził cichym, chłodnym głosem. Nic więcej nie mógł chwilowo z siebie wykrzesać, choć gdy skrzyżował z Morganem spojrzenia, w zielonych oczach zalśniły typowe dla Corneliusa przebiegłe iskry. -I o pieniądze i karierę, rzecz jasna. Proszę kontynuować, panie Morgan - szepnę dobre słowo lordowi Avery, a gdy zniknie jeszcze więcej szlam, w samym Ministerstwie. I proszę pamiętać, że ta kariera wymaga więcej finezji niż palenie domów - następne adresy niech zdobędzie pan sam i dokładnie je sprawdzi. - przypomniał początkującemu szmalcownikowi i ku własnemu zdziwieniu, dojrzał w jego oczach coś w rodzaju powagi i zrozumienia. Morgan był trochę psychopatą, ale jednak miał łeb na karku.
Owocne spotkanie. Dobrze, że tu przyszli, mimo, że Cornelius pewnie odchoruje ten widok.
-Tak, chodźmy już. - powiedział Sallow słabo do Septimusa, gdy Morgan odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę domu, kiwając dłonią na swoich kolegów. Czy on chciał się bliżej przyjrzeć pozostałościom wybuchu? Dobić mugoli? Nieważne, Sallow nie chciał o tym myśleć. Wreszcie zostali sami.
-Dziękuję, Septimusie. - wychrypiał, podnosząc na niego nieco zaszklone spojrzenie. -Dla Shropshire. To wszystko - to dla Shropshire. - szepnął słabo, przyciskając palce do skroni. Bolała go głowa. -Napijmy się, w twoim domu. - zaproponował, pierwszy, co było dla niego nietypowe.
/zt
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Most bez celu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Shropshire