Wydarzenia


Ekipa forum
Sznurek z butami
AutorWiadomość
Sznurek z butami [odnośnik]13.02.20 20:15
First topic message reminder :

Sznurek z butami

Linia energetyczna wisząca dwa kroki od Ministerstwa Magii, nieczynna oczywiście, stanowiąca mugolską atrapę, została wykorzystana jako pomnik na część ofiar czerwcowego pożaru w roku 1956 i tych, których po dziś dzień nie udało się odnaleźć. Bliscy czarodzieje i członkowie rodzin zaginionych zarzucali na sznurze buty najbliższych z włożonymi do środka drobnymi bukietami. Na początku ten rytuał był przyjmowany z pewnym sceptycyzmem, jednak razem z coraz częstszymi atakami na londyńskich ulicach butów przybywało. Dzisiaj pierwszy sznur jest już całkiem pełny i zaczęto wykorzystywać te, które są z nim połączone.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sznurek z butami - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sznurek z butami [odnośnik]04.06.20 0:20
14 V

Niepokoju nie da się zgasić jak szluga, jednym tylko ruchem podeszwy, tłumiąc go zawzięcie brudnym butem (jeszcze nie tym, który kiedyś zawiśnie pośród wszystkich zgromadzonych tu nieprzypadkiem, jeśli Fili uzna, że nie odbiło mu całkiem, kiedy okaże się, że jego ostatnia wola sprowadza się tylko do tego - ciało spalić, buty zawiesić). Mógłby tu zawisnąć. Naprawdę. W formie obuwia łypałby na wszystkich metaforycznie. Z buta. Taki żart nieśmieszny, ostatni, pośmiertny. Ale żeby nie było, ostatnia wola obejmowałaby też to wszystko, o czym już Phils mówił.
Znaczy - z buta zrobić się powinno popielniczkę. Zabezpieczoną magią. Samooczyszczającą się. Żadnych kwiatków, nawet tulipanów z butelek nie chce.
Może zawiśnie tu szybciej niż podejrzewa. Może ten bzdurny testament pasowałoby spisać na wszelki wypadek już teraz, na kolanie; przecież i tak czeka, nic nie robi. Papierosa pali, na razie Słońce wisi tak nisko, że z jego perspektywy wygląda tak, jakby jego tarcza uzupełniała okwiat uschniętego słonecznika. Ktoś powiedziałby, ładna symbolika. Ktoś doszukałby się czegoś górnolotnego, symbolu efemeryzmu, przemijalności, po której nadejdzie nowe życie.
On widzi kwiatka. I słońce. Dym z papierosa snuje się. Przydałby się taki but. Popielniczka. To naprawdę dobry pomysł. A Moss kpiła z niego bezczelnie, suchej nitki (suchej podeszwy też nie) nie zostawiła.
Ze słońcem na twarzy wschodzi zmartwienie. A może złość. Pewnie mieszanka uczuć, których i tak nie potrafiłby nazwać. Nigdy nie był w tym najlepszy. Ale one tam są, zakorzenione głęboko, nie da rady ściąć ich jak te kwiatki, nie da rady poupychać po pustych butach, byle dalej od zlęknionego serca.
Czerwony atrament krzyczy w jego snach. Widzi go i na swoich aktach. Zakon Feniksa dopisany tak jak na tych należących do Wright. Ile akt przyozdabia ten wyrok? Wciąż o tym myśli.
Siada gdzieś na schodzie przed czyimś wejściem. Sznurki przecinają niebo. Dym z papierosa gaśnie, zduszony pod podeszwą.
Niepokój?
Tli się wciąż.

Mam ze sobą:
Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 28, moc +10); Veritaserum (1 porcja, stat. 31, uwarzone 01.03); Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 28, moc +15); Kameleon (1 porcja, stat. 40)



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Sznurek z butami [odnośnik]04.06.20 0:20
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Sznurek z butami - Page 2 TYH1vNg
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sznurek z butami - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sznurek z butami [odnośnik]04.06.20 19:53
Ryzykowali. Każdy, kto dołączał do Zakonu Feniksa, musiał brać pod uwagę ryzyko oraz komplikacje i choć nie było to wygodne psychicznie, było nierozłączne z działaniem na rzecz organizacji, pozostawało jasne, jak słońce, z wolna wyglądające nad horyzont. Sue starała się nie tracić hartu ducha, mimo licznych tragedii pielęgnowała uśmiech, znając jego ogromne znaczenie, usiłowała nie wpadać w spirale trudnych przeżyć. Było to nie tylko trudne, ale i niemożliwe - nie mogła długo oddalać się od własnych emocji, naturalnie przyzwyczajona do przyjmowania ich pod rzeczywistą postacią. Zdarzało się, że chowała się w sobie i pozwalała myślom snuć się w ponurych uliczkach, ale zawsze, gdy pojawiało się zadanie do wykonania, stawała na jego wysokości, dzielnie unosząc głowę, gotowa do działania. List od Justine zastał ją właśnie w jednym ze słabszych momentów, dlatego mogła sprawiać wrażenie przygaszonej, nieswojej. Nie tryskała energią w drodze do Londynu, choć lot na miotle ożywił ją nieco. Uliczką szła już pieszo, doskonale znając nietypowe upamiętnienie zmarłych - wyjątkowo trafiające do serca wrażliwego dziewczęcia. Zapatrzyła się na kwiaty, na moment zapominając o całym świecie, lecz wzrok na Keatona przenosiła już całkiem przytomny. Chciała przywitać się ciepłymi słowami, ale usta pozostały lekko rozchylone, a głos uwiązł w gardle, ukazując się tylko w wątłym kłębku pary - chłód momentalnie wzrastał, wraz z dławiącym niepokojem i okropnym przeczuciem. Zamiast mówić cokolwiek, wciągnęła zimne powietrze, czując, jak rozchodzi się po gardle nieprzyjemnym drżeniem - źródła nie musieli szukać ani długo, ani daleko. Z początku Sue cofnęła się o krok, dając sobie moment na przyswojenie sytuacji i zrozumienie jej, lecz zareagowała najszybciej, jak mogła, dopiero po paru sekundach zauważając, że od dobrej chwili mierzy w dementora różdżką. Strach rozlewał się po ciele z adrenaliną, a Lovegood uporczywie walczyła z tym obezwładniającym uczuciem, szukając w pamięci dobrych, ciepłych chwil i ukochanych twarzy, które były symbolem bezpieczeństwa i komfortu. Dopiero wtedy mogła z mocą wypowiedzieć inkantację, pragnąc wezwać na pomoc znajomą istotę - nie było innego wyjścia, by przepędzić dementora. - Expecto Patronum - nie mówiła głośno, głos drżał lekko pod wpływem emocji, ale determinacja nie gasła, podjudzana gryfońskim sercem.

|Ekwipunek: przedmioty z bonusami, miotła, magiczna torba i w niej: czekolada, woda w szklanej butelce, lina, eliksiry:
- Eliksir kurczący (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir lodowego płaszcza (2 porcje, stat. 30)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir ochrony (1 porcja, stat. 30)
- Eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 15)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 26)
- Pasta na odmrożenia (1 porcja, stat. 5)
- Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 5)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)

| Expecto Patronum, ST 35



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sznurek z butami - Page 2 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Sznurek z butami [odnośnik]04.06.20 19:53
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 62
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sznurek z butami - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sznurek z butami [odnośnik]15.06.20 11:19
Oddech skostniał, lodowaty obłok wydobył się z jego ust, a temperatura wokół nich gwałtownie spadła; zerwał się na równe nogi, gdy niedaleko od nich pospiesznie przemieszczająca się kobieta została zaatakowana przez dementora, który wyciągnął w stronę jej szyi paliczki, zaciskając się na skórze, pochylając się, by...
Różdżka znalazła się w jego dłoni później niż powinna - to Sue wykazała się refleksem, tkając ze świetlistych wiązek patronusa, który pomknął w stronę zaatakowanej, płaszczka płynęła w poświacie białej magii, która rozproszyła mgłę osnuwającą mroczne stworzenie; a potem przegoniła je, otaczając opieką zaatakowaną.
Dym z niedopalonego papierosa snuł się gdzieś na schodzie, zostawił go za sobą, gdy przyspieszył kroku, by najpierw podejść do Lovegood, ściskając ją delikatnie za ramię - w ramach powitania, podziękowania, zwykłego gestu, który wyrazić miał więcej niż jakiekolwiek słowa. Nie musiał mówić nic więcej - oczywistym było, że po ataku, którego byli świadkami, nie mogą po prostu stąd odejść; musieli upewnić się, jak czuje się kobieta, wciąż pozostająca w szoku - zerkała w ich stronę strwożonym wzrokiem, jakby nie do końca rozumiała jeszcze, co się wydarzyło; nie doszła jeszcze do siebie - trudno jej się dziwić.
- Niech pani usiądzie na chwilę na jednym ze schodów - darował sobie idiotyczne pytanie czy wszystko w porządku?; trudno oczekiwać, by miała paść twierdząca odpowiedź od kogoś, kto bez żadnego powodu został zaatakowany przez istoty zawłaszczające sobie Londyn i żerujące na emocjach pozostałych tu ludzi.
Pomógł jej przejść kawałek, wzrokiem zahaczając o Susie, jakby prosił ją o wsparcie - to ona ze swoją łagodnością i spokojem, wewnętrznym ciepłem, które emanowało tak silnie, jak magia z przywołanego przez nią patronusa, mogła okazać się dla kobiety wsparciem. On nie wiedział, co powinien teraz powiedzieć, do głowy przychodziły mu same banały - więc poprzestał na niewerbalnej pomocy.
Kiedy czarownica, oddychając ciężko, opadła już na schód, niedaleko miejsca, które sam przed chwilą okupował, usiadł tuż obok niej. Różdżka znajdowała się na kolanach, na widoku - miała im zapewnić bezpieczeństwo, gdyby okazało się to konieczne.
- Jego już nie ma, nie wróci tutaj, patronus Susie był tak silny, że przegnał go daleko stąd - nie mógł być tego pewien, ale w jego głosie nie było zawahania, kłamstwo białe, jak najczystsza magia, nie było niczym, co uważałby za powód do wstydu. Tłumaczył to kobiecie łagodnym głosem, jakby przemawiał do dziecka, ale chyba właśnie tego potrzebowała, żeby się uspokoić. - Możemy odprowadzić panią kawałek - rzucił jeszcze, ostrożnie; to nie były czasy, w których chciało się zaprosić nieznajomych do domu. Chyba nie będzie też takiej potrzeby - na bladej twarzy czarownicy zaczął się pojawiać rumieniec, a oddech wracał do normalnego rytmu. Szok powoli mijał.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Sznurek z butami [odnośnik]12.01.21 1:14
Większość sów przedzierała się przez noc bez odpoczynku, nie zatrzymując się ani na chwilę. Ta była jednak wyjątkiem. Niezbyt duża, brązowa sówka przysiadła na gałęzi jednego ze znajdujących się nad przedmieściach drzew, spoglądając uważnie w dół. Mimo znajdującego się w jednej łapce listu po chwili zapikowała w dół, a gdyby ktokolwiek był świadkiem zdarzenia, mógłby zauważyć, jak niewielka myszka prędko znika we wnętrzu ptaka. Nie zatrzymując się na dłużej, stworzenie ruszyło dalej, prosto ku londyńskim światłom.
Gdy dotarło co samego apogeum lamp i rozświetlonych przez elektryczność budynków nie przejmując się niczym, stworzenie wypuściło z łapek list i pognało dalej, nie poświęcając ani jednego spojrzenia na list, którego róg trafił prosto w kałużę.
Jeśli przechodzisz tu jako pierwszy pomiędzy 30 września a 4 października, możesz dostrzec na ulicy, tuż obok sznurka z butami, niewielki list. Jest zapieczętowany i zamknięty, wyraźnie w dobrym stanie. Jeśli go podniesiesz i przyjrzysz się tyłowi korespondencji, dostrzeżesz wypisane ładnym, ozdobnym pismem: Do Ciebie, przechodniu. Gdy otworzysz kopertę zalakowaną pieczęcią w kształcie gwiazdy, ujrzysz list, a w nim:

Przeczytaj Do Ciebie
Mieszkańcu Londynu! Wojna odbiera to, co najcenniejsze.
Ostatnio z powodu działań prowadzonych na terenie Anglii życie stracili:

  • Sophia Carter – aurorka, zmarła w trakcie działań wojennych.
  • Daniel Wood – pracownik Ministerstwa Magii, który w lipcu sprzeciwił się swojemu przełożonemu, gdy ten rozkazał mu fizycznie ukarać mężczyznę nieposiadającego dokumentów. Jego ciało zostało znalezione dwa dni później, nosiło na sobie ślady czarnomagicznych tortur.
  • Dylan Chambers – były przedstawiciel Magicznej Policji, zabity w trakcie publicznej egzekucji po przeciwstawieniu się aktualnej władzy.

Łączymy się w żałobie i smutku z rodzinami, nie mogąc jednak powstrzymać się od pytania:

kto będzie następny?




I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sznurek z butami - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sznurek z butami [odnośnik]20.07.23 14:40
| 10 sierpnia

Ciasno spięty kołnierzyk uwierał szyję, na nogach spoczywała prosta szmatka, a przed oczyma jaśniała misterna, porcelanowa zastawa. Z przejęciem obserwował okazały zestaw srebrnych sztućców; w smukłym kieliszku tłoczyło się jeszcze trochę czerwonego wina, ale zapowiedziany deser zwiastował już koniec kolacji. Nareszcie. Duchota gadki szmatki wydłużała niepotrzebnie całe przedsięwzięcie, a konwenans nudził umysł, który desperacko odbiegał myślą do ksiąg o starożytnych runach. Przynajmniej obiad był wytworny i satysfakcjonujący, zupełnie inny od skromniejszych posiłków jadanych w gotyckiej Warowni. Córki średnio przypadły mu do gustu ― jedna kokietowała zanadto, rzucając zalotne spojrzenia zza wachlarza długich rzęs, a przy tym nie grzeszyła inteligencją; druga, ta młodsza, zdawała się mieć więcej do powiedzenia, ale speszona sytuacją uciekała wzrokiem do bieli obrusa albo fikuśnych falban siostrzanej sukni. Wzniesiony toast skwitował kurtuazyjnym kiwnięciem głowy; zaraz już dobierał się do majestatycznie wyglądającego torciku, o którym entuzjastycznie opowiadała starsza kandydatka na żonę. Kompozycja rzekomo dotarła do Anglii z samej Australii, chociaż Nowozelandczycy też pretendują do przypisania sobie autorstwa tego przepisu. Zapewne na takiej teorii kończyło się jej pojęcie o gotowaniu, bo przyjęcie ogarnął jakiś skrzat, albo wynajęta do tego służba. Z fałszywym zainteresowaniem wysłuchiwał tych bzdet, bo tego wymagała przecież etykieta; w rzeczywistości jednak już odliczał minuty do kresu misji, co to dłużyła się nieznośnie od samego początku. Nie interesowały go te dziewuchy, tak samo jak wizja sterczenia przed ołtarzem, ale ona nalegała. Towarzyszyła mu dzisiaj jako swatka, albo przyzwoitka, nie umiał dokładnie stwierdzić; całość przypominała precyzyjny interes, ale jej mina nie zdradzała mu żadnych szczegółów. Znacznie lepiej od niego maskowała prawdziwość wniosków, więc potencjalne refleksje pozna dopiero w drodze do domu. I, jak to miał w zwyczaju, podporządkuje się im bez zająknięcia. Jeśli przyjdzie mu przysięgać wierność którejś z tej panien, zrobi to; jeśli miała dla niego w zanadrzu kolejny zestaw hipotetycznych oblubienic, posłusznie wybierze się na kolejny męczący poczęstunek, gdzie gadka nie będzie się kleić. Chciał bowiem wierzyć, że będzie jej dumą. Nie buntował się, bo nie była bestialskim dyktatorem, podobnym ojcu; nie odmawiał, bo szczerze ufał jej wyborom. Osobiście walczyła o minioną siłę panieńskiego nazwiska, a on chciał jej w tych wysiłkach pomóc. Słodkie ciastko było pyszne, a zegar z kukułką wskazywał już późną godzinę; wspólnie dopili tamten luksusowy trunek, potem dziękowali sobie w uprzejmych pokłonach i dziwacznym dyganiu. Na odchodne muskał jeszcze ustami kobiece dłonie nienaznaczone znajomością pracy i uśmiechał się fałszywym zadowoleniem. Zaraz już przemierzali wąskie uliczki Londynu skąpane złocistą łuną zachodzącego słońca. Wymienił z matką porozumiewawcze zerknięcie i już komentował zastałą okoliczność.
Spodobałaś się ich ojcu ― uznał, mówiąc o owdowiałym mężczyźnie po czterdziestce, który sugestywnie zerkał na nią podczas obiadu. Dziwnie być świadkiem tamtych niewinnych prób flirtu, ale wydały mu się ciekawsze od bajdurzenia o ostatnim bankiecie, które zafundowała mu pierworodna potomkini. Przeżywała z oburzeniem napotkane faux pas, gdy jegomość pomylił krok w walcu i niefortunnie nadepnął jej na stopę. Dobrze, że jemu nie kazali dzisiaj tańczyć, bo pewnie wygadywałaby o nim to samo, ale innemu już kawalerowi.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Sznurek z butami [odnośnik]23.07.23 20:14
Istniało co najmniej kilka powodów, dla których gościliśmy dziś na kolacji u tamtej rodziny, wychodząc z cienia oddalonej o wiele kilometrów od Londynu warowni. Choć Igor mógł sądzić, że moim priorytetem jest wciśnięcie go w korzystne małżeństwo, ja miałam nieco bardziej ambitny plan. Nie skrywałam, że ślub zarówno jednego jak i drugiego byłby dobrze widziany w towarzystwie i przyniósłby nam wiele dóbr – przede wszystkim społecznych, ale mimo to pragnęłam, by była to także dla nich dobra transakcja. Byliśmy w Londynie od nieco ponad roku, nie znano nas szerzej w środowisku, choć nazwiska same w sobie pozostawały znakomitą, wystarczającą wizytówką. Ja jednak relacje budować chciałam na jeszcze silniejszych fundamentach. Liczyły się kontakty, liczył się sprzyjający głos dla namiestnika i jego rodziny. A wreszcie i nasze inwestycje potrzebowały znaleźć się na ustach tych, którzy byli istotni. Wciąż nie byliśmy tak wielcy, jak mogłabym tego pragnąć. Sukces Drew był bezsprzeczny, ale i wiązał się z nim szereg nowych obowiązków. Nie mogłam dopuścić, by Igor stał z boku i biernie się temu przyglądał. Był częścią tego świata. Naszą krwią, naszą przyszłością. Ponownie otwierały się przed nim możliwości, ale tym razem bez ojca tyrana, choć w ferworze wojny i brutalnej walki o wpływy. Letnie zawieszenie broni zamierzałam wykorzystać po swojemu. Zawieranie odpowiednich znajomości leżało w kręgu naszych potrzeb, a młody kawaler był swoistą przepustką – gdy młodzież otrzymywała okazję do zapoznania się, ja nie szczędziłam kieliszków wina i odpowiednich pochlebstw wokół tych starszych. O naszych działaniach, o naszych ideach należało mówić z dumą i śmiałością. Jeżeli zaś przy okazji mój syn wyłowi z morza niewyróżniających się panien wreszcie prawdziwą czarną perłę, praca okaże się dodatkowo owocna. Przez te lata ja zdążyłam zostać zapomniana, a on figurował wciąż jako ten obcy. Zależało mi na tym, by ten stan rzeczy się zmienił. Działania w Suffolk a także służba Czarnemu Panu niosły dumę i szansę dla rodziny, która raz już znalazła się na skraju przepaści. Tym razem dążyliśmy do swoistej odbudowy. Na naszych oczach toczyła się codzienność wreszcie sprzyjająca Macnairom. Wkrótce Igor raz na zawsze wyzbędzie się ducha Karkaroffów. Do niczego jednak nie zamierzałam go zmuszać. Był dorosłym mężczyzną, jego miejsce w świecie wciąż się kształtowało. Sam dokonać miał właściwych wyborów. Minął dawno temu czas prowadzenia za rękę i usuwania przeszkód z drogi. Razem uciekliśmy z Bułgarii i razem zbudować mieliśmy siebie na nowo. On miał przed sobą najlepsze lata. Zadania wojenne dostarczały odpowiednich wyzwań. Mógł się wykazać i byłam pewna, że o właściwej porze nie zawróci kroku.
Ze spotkania wychodziłam więc usatysfakcjonowana, mimo jawnego braku zainteresowania mojego syna tymi pannami. Zachowywał się odpowiednio i z pewnością nie musiał tydzień później chodzić po prośbie do ich ojca. Nie o to tutaj chodziło. Wiedziałam, że pozostawimy po sobie wyróżniające się, dogodne wrażenie. Między rybą a butelką wytrawnego wina udało się nam wdrożyć w życie kilka koncepcji. Gospodarz zajmował się obróbką stolarską, miał fantastyczne drewno, powiadali, że jedno z najlepszych w kraju. Zamierzałam stworzyć podwaliny pod interesujący kontrakt. Biznes pogrzebowy się rozwijał, potrzebowałam trumien lepszej jakości, a przy okazji w Przeklętej warowni wciąż jeszcze znajdowało się kilka pomieszczeń, które należało porządnie umeblować. Spodziewaliśmy się wkrótce znakomitych gości. Rosły możliwości, ale i wraz z nimi piętrzyły się oczekiwania. Tytuł namiestnika oznaczał bezapelacyjne awans społeczny. Wspierałam bratanka, jak tylko mogłam. Tkwiliśmy w tym wspólnie i miałam nadzieję, że Igor pozostawał wierny krwi matki a nie zdradzieckiego ojca.
- Bardzo dobrze - odpowiedziałam, idąc powolnym krokiem przed siebie. Uznałam, że wieczorny spacer w kojący letni wieczór po uliczkach Londynu dobrze nam zrobi po obfitej kolacji. – Jest gotowy zawrzeć ze mną odpowiednią umowę – odparłam z satysfakcją, bo przecież triumf biznesowy zawsze stanowił powód do świętowania. Z boku jednak popatrzyłam na syna, któremu być może wcale nie chodziło o dobre trumny. – Jeżeli mogę dostarczać klientom usługi jeszcze lepszej jakości, to zrobię to – kontynuowałam, po drodze odgarniając wiszący mi nad głową pantofel na sznurku. Co to miało być? One natomiast raczej nie są warte twojej uwagi. I jej nie pozyskały – zauważyłam, zupełnie szczerze podchodząc do sprawy. Byłam pewna, że zdołam poznać, gdy mój syn naprawdę zechce bliżej poznać się z którąś z porządnie urodzonych młodych dziewcząt. Tutaj może i był potencjał, ale czułam, że to za mało. Igor wciąż pozostawał dość młody, nie musiał się spieszyć, choć gdyby już dziś zechciał, droga do ożenku pozostawała otwarta. Oczywiście wyłącznie z damą o niemniejszej pozycji. Szczególnie w naszym nowym położeniu to wydawało się istotne. – Dobrze się spisałeś.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Sznurek z butami [odnośnik]31.07.23 18:31
O ślubie szeptano już od lat, jeszcze za czasów, gdy ojciec dychał bezwstydnie w kark kochanic, a mamie przyszło dusić się w granicach bułgarskiej ziemi. Wówczas buntowniczo postanowił jednak zaszyć się w głębi skandynawskich lasów, z pełną stanowczością odcinając się od propozycji wydawanych przez bestię w tonie rozkazu. W poważaniu miał tamte dyspozycje, tak samo jego służalcze interesy kopalnianym złotem cara, który dyktował wszelkie warunki. Żarliwie poczynał wtedy decydować o tym, komu należały się ukłony; kpiącym wzrokiem rozliczał bałkańskie elity, których dyrektywy nigdy nie posiadały głosu ostateczności. A może, po prostu, widział siebie w innym miejscu, w odległym od ojczyzny świecie. Za mentora stanowił mu enigmatyczny zaklinacz, kryjący się w kniei zdziadziały przestępca, łaskawie dzielący się dziedzictwem własnych doświadczeń w zamian za kawałek upolowanego przez młodzieńca mięsa. Towarzyszyć mu miał aż do skonania, ale ojciec pokrzyżował te plany przez grzeszne zabawy z dziwkami; pycha i zezwierzęcenie zapędziło go wprost do dębowej trumny, gdzie grzązł zasłużenie od ponad roku. Łza nie kręciła się w oku na suche wspomnienie jego sylwetki, a tamta kandydatka na żonę przepadła razem z nazwiskiem Karkaroff. To widniało jeszcze w dokumentach, ale zwyczajowo przyjął już przecież dumne brzmienie angielskiego rodu. To Macnair z wolna stawał się eminentną wizytówką, która przysłużyć się miała dobru rodzinnego biznesu. Tamta dłużąca się kolacyjka nie była zatem tylko cyrkiem skrzętnych poszukiwań ostatecznej damy serca, ale drożnym tunelem dla ewentualnej współpracy. Matka dzielnie walczyła o status swojego zakładu; żądała więcej, ambitnie poszerzała horyzonty i sposobności. Konieczność nudnej gadki przy stole przyćmiła mu, być może, rzeczywisty bodziec tego spotkania; nic zresztą dziwnego, od panien tego kalibru ciekawszy okazał się kunszt wydawanych potraw i ekscentryczny wystrój jadalni. Szczęśliwie nie nalegała jednak na nic, pozostawiwszy decyzyjność duchowi młodego syna. Doceniał tę elastyczność, doceniał też wyrozumiałość. Dobrze zdawała się rozumieć jego potrzeby i aspiracje, a on przeważnie wtórował jej wyborom. Uczyniła z niego pracowitego, godnego wysłannika Śmierci, wychowała go na myślącego trzeźwo mężczyznę, wreszcie ― kibicowała mu, i najpewniej gotowa była czynić to bez względu na charakter ścieżki, którą pragnąłby podążać. Była dobrą matką.
Nie to miałem na myśli ― odparł zgoła enigmatycznie; na twarzy wykwitł przekorny uśmieszek, nic jednak nie wskazywało, by kwapił się do rozwijania podjętego tematu. Słuchał z uwagą jej triumfalnych oświadczeń o nadchodzącym sukcesie interesów, samemu oceniając sprawy z większą rezerwą. Wyraził cicho swoją wątpliwość, gdy ta odgarniała sprzed twarzy wiszącego na sznurku buta. Omalże nie dostał w nim twarz, ale sportowa zwinność pozwoliła mu na zręczny unik.
Nie cieszmy się zawczasu ― zauważył racjonalnie, a zaraz grzebał po kieszeniach w poszukiwaniu zdobnej papierośnicy. Pomiędzy rybą a winem nie wykwitła jeszcze żadna, spisana umowa, a takie jawiły się przecież większą wartością. Być może ledwie nazajutrz gospodarz miał gościć w swych murach inną, konkurencyjną delegację, której oferta zdradziecko wyparłaby tę moderowaną przed niedawną chwilą. W takich sytuacjach nawet nęcąca podstarzały umysł miałką fantazją uroda jego rodzicielki mogła niewiele zdziałać.
Rzeczywiście, tutaj nie dopatrywałbym się żadnych rewelacji ― przyznał bez zawahania, choć w głosie nie krył się ton rozczarowania. Kawalerski żywot wiązał się z lubieżną niepoprawnością, a ta nawet mu się podobała. Dobrze było móc poszczycić się krzepą wolności; jeszcze lepiej myślało się o ekstatycznej niezależności. Powolutku eksplorował zakątki różnorodnych oblicz żądzy, ale wyjątkowo atrakcyjna była euforyczna egzaltacja, pozbawiona ckliwego przejęcia. O tym nie powinni chyba jednak rozmawiać. ― Tutejsze panny bywają okrutnie nadęte ― pozwolił sobie jeszcze na dygresję, gdy przed oczyma zamajaczyły wspomnienia wytwornych pogawędek o niczym. Tak wszakże malowały się kurtuazyjne spotkania lokalnych magnatów. Przedtem niespecjalnie często dbać musiał o dobre słowo i przyciśnięte do tułowia łokcie. Konwenans przytłaczał i drażnił, ale gotów był go przestrzegać. Zwłaszcza gdy wykwitło z jej ust krótkie słowo uznania.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Sznurek z butami [odnośnik]01.08.23 12:03
- Doskonale wiem, co miałeś na myśli – odparłam gorzko, nie zaszczycając go najmniejszym mrugnięciem. Moim słowom zawtórowało wycie psiego stworzenia dobiegające zapewne z którejś z mijanych kamienic. Nie byłam na tyle durna, by nie wyłapać, co takiego próbował mi zasugerować. Sympatia, jaką zaszczycił mnie ów gospodarz, w tym jednak kontekście nie miała żadnego znaczenia. Nie pozostawałam zainteresowania ponownymi zaślubinami. Uważałam, że te natychmiast podeptałyby moje ambicji. Raz utraconego dziedzictwa nie chciałam oddawać kolejny raz. Tym bardziej, że obecnie dokonywaliśmy starań, aby odbudować angielskie pomniki przodków. Nie było więc mowy o porzucaniu rodziny na rzecz jakiejkolwiek innej, która mnie nie obchodziła. Mój syn i bratanek pozostawali priorytetem. Za plecami ustało kołysanie pantofla i miałam nadzieję, że również Igor nie zamierzał upierdliwie powracać do swojego spostrzeżenia. Nie wydawało mi się, by kwestia mojego stanu cywilnego była dla niego jakkolwiek martwiąca. Obecny stan rzeczy wydawał się dla niego wręcz bardzo korzystny. I nie musiałam znać każdej jego myśli, aby przyjąć takie wnioski z całkowitą wiarą.
Igor miał słuszność, tłumiąc zdecydowanie falę ewentualnego, pospiesznego entuzjazmu. Chociaż nie należałam do osób przesadnie optymistycznie patrzących na biznesowe kontakty, opowiadałam o tym wszystkim świadomie z pewnością i wrażeniem dobrze opracowanego planu. Pracowaliśmy na to długi wieczór i nie był to przecież pierwszy wieczór, kiedy w imię inwestycji należało okazać przyjacielskie oblicze i dobrze bawić się z tymi, z którymi było to opłacalne. Tak działał ten świat. Gotowa byłam w razie konieczności umówić się kolejny raz, jeżeli sprawa tego wymagała. Jednak nikt nie mógł liczyć na moje wieczne płaszczenie się. Nikt. Tamten mężczyzna nie był jedyny na świecie. Przed nim i po nim będą inni, którzy zdołają zaspokoić potrzeby mojej firmy. – Nie będziemy lamentować, jeżeli umowa nie zostanie podpisana – oznajmiłam bezceremonialnie. - Jego strata. Znajdę innego, jeszcze lepszego – kontynuowałam bez wzruszeń, a mój syn wiedział, że mówię szczerze. I że nie zrobi na mnie większego wrażenia to biznesowe potknięcie. Kraj był szeroki, drewno pozyskiwano z wielu stron. Znoszenie gburów i bezczelnych amantów nie było konieczne, choć zdarzało mi się wciskać obcas tam, gdzie wiele kobiet nie miałoby odwagi. Rzadko się zatrzymywałam.
Nawet teraz buty szybko posuwały się po kamieniach, z których deszcz jakiś czas temu dokładnie zmył brud mugolskiej krwi, ale ten wciąż można było gdzieś po kątach odnaleźć. Na szczęście Londyn odzyskał wolność, a tymi ulicami poruszaliśmy się jako prawowici obywatele nowej rzeczywistości.
- Tutaj nie… Gdzie zatem się ich dopatrujesz? – zapytałam zaciekawiona, czy roczny pobyt w nowym kraju zdołał przyczynić się do nawiązania przez Igora świeżych, intrygujących znajomości. Może nie tamte panny, ale nie nudził się na pewno. Rozpuszczona w nim krew moich przodków nie pozwoli mu wieść nudnego, powściągliwego życia. Był wszak jednym z nas i natura wreszcie zawoła go do siebie. Nie pytałam, po jakich burdelach się kręcił, gdy ja spędzałam noce w biurze w Londynie albo rzeźbiłam w Suffolk. Interesował mnie ten drugi aspekt. – To powszechna choroba panien, te z dobrych domów zdają się cierpieć na nią znacznie część, lecz… są pośród nich takie, które zasługują na nieco więcej uwagi – stwierdziłam, ciągnąc rozmowę, ale nie czując przy tym zbyt wielkiej potrzeby maltretowania go dalej tematem zamążpójścia. Miał czas w przeciwieństwie do swojego namiestnika. Spodziewałam się, że najpierw rozezna się, nim rzuci się przed którąś na kolana.
- To miejsce jest jak zaśmiecone cmentarzysko – odezwałam się po chwili, wznosząc głowę. Choć mijały lata, mieszkańcy wciąż wkładali bukiety w stare buty i rozpalali świece pod ścianami kamienic. Istniały lepsze formy pomników po zmarłych. Czarodzieje bez większego wysiłku mogliby zadbać o ich właściwie upamiętnienie. Wylewający żale po zmarłych bliscy utworzyli niepisaną tradycję, szpecąc okolice ministerstwa. Tej sztuki nie pojmowałam. – Ale ludzie po śmierci krewnych antidotum na smutki warzą z dziwnych składników – przyznałam gorzko, będąc zbyt wiele razy świadkiem i wykonawcą absurdalnych wręcz życzeń. – A my wychodzimy naprzeciw ich prośbom. Suffolk potrzebuje domu pogrzebowego, Igorze. To nasza marka. Nie może jej zabraknąć. Nie tam – oznajmiłam, przekręcając głowę, by zwrócić się bardziej ku niemu.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Sznurek z butami [odnośnik]20.08.23 12:36
Miłosne losy matki plotły się nićmi niedawnej hańby; stary Karkaroff niedostatecznie potrafił docenić wszakże dostępne pod ręką dyspozycje. Konsekwentnie, gdzieś między wierszami, gardził własnym, jedynym synem, spadkobiercą rodowej chwały i wypracowanej sukcesji; wreszcie odważył się wzgardzić również i nią, dostojną, a przy tym wcale niegłupią żoną, która zdołała wyprzedzić go sprytem i zdominować władczością. Za własne upokorzenie jawnie odwdzięczyła się najbardziej kosztowną karą; pozbawiona trwogi, bez zająknięcia, starła grzechy blamażu męża i tamtej byle dziwki. Świat nie poznał rzeczywistego scenariusza dramatycznego aktu rozlewu krwi, on również nie otrzymał choćby słowa prawdy; coś ciężkiego wisiało jednak w powietrzu, trącając zapachem niedomówień i mirażem niemoralnego kłamstwa. Zupełnie jakby rozgorzał słuszny domysł, że Irina Macnair, jako matrona siły i uosobienie zaciętości, a zarazem wyłączna żywa spośród ofiar i winowajców, na sumieniu miała nie tylko jedną duszę. W głębi duszy ciekaw był tej sensacji, bardziej satysfakcjonującym echem wybrzmiewał bowiem żałosny koniec ojcowskiego żywota, przypieczętowany mordem z ręki bezwzględnej pani domu, aniżeli wizją lichej intrygi uknutej przez pierwszą lepszą kurwę. Miał nadzieję usłyszeć od niej niegdyś wyraz realiów bułgarskiej rzezi, coby zaszczycić ją szczerą pochwałą i uśmiechem ferworu. Bo wyzwoliła ich oboje z sideł bestii. Jako wdowa na nowo mogła szukać swojego szczęścia, z godnym jej mężczyzną, nadążającym za szybkim krokiem krewkiej kobiety walczącej o prym. Kandydatów tej klasy nie było zapewne zbyt wielu, a i ona sama zdawała się być niezainteresowaną ponownym przysięganiem. Większą intratnością jawiły się wszakże małżeńskie aranże dwojgu jej chłopców; stracone już niegdyś, angielskie dziedzictwo nie winno być na powrót deptane przez cudzą obecność. Ambicja wyznaczała dla niej chyba ścieżkę statecznej samotności, niekiedy tylko zaburzonej pewnie przez krótką wizytę dogadzającej ciału przyjemności. Całkiem wygodne. Empirycznie pojmował to wszystko właśnie teraz ― gdy ducha i materii nie krępowały, na razie, ciasne kleszcze zobowiązań, a kawalerski żywot dorastającego młodzieńca zmienił nieco bieg okoliczności. W skandynawskiej dziczy nie myślał o kobietach, bo zewsząd otaczały go tylko zaśnieżone świerki, jasnozielony błysk zorzy polarnej, wreszcie ― konieczność walki o pożywienie i dalej, skrywane w sercu marzenia. Pasję do przelotnej lubieżności na nowo obudziła w nim Brytania, konkretnie jej wielka, cywilizowana stolica, rozwleczona rzędami możliwości, które spełniałyby wymogi jego fikuśnych fantazji. Przy tym nie musiał się nawet specjalnie starać, dziewczęta same bowiem zwykły wpadać mu w ramiona. Zawsze chętne i podekscytowane, dobrze urodzone, spragnione poznania uroków sensualnej żądzy, nieznośnie dobierającej się od lat do trzewi, lecz tłumionej namolnie konserwatywną kurtuazją. Dobrze było próbować z namysłem wszystkiego po trochu, leżało to wszakże w naturze ciekawego świata naukowca. Narzeczeństwo majaczyło przed oczami statusem uwierającego brzemienia. Byli w tym względzie spójni, ale zgody tej nie przypieczętowało choćby nieme skinienie. Rodzicowi i dziecku nie wypadało zapewne rozmawiać o podobnych sprawach; do czasu, aż nie zastanie się statury jakiejś panienki w własnej wannie, albo nie zasłyszy o bezwstydnych eskapadach ku czeluściom królestwa nierządnic. Szczęśliwie obie wersje leżały w zakresie hipotetycznego gdyby.
Myślę niekiedy o Norwegii ― przyznał wymijająco, porzuciwszy już zupełnie temat amanta od drewna i drzemiącego w jego posturze potencjale korzystnego interesu. Wśród mrozów zionącego dyskomfortem Durmstrangu hasało wiele srogich, kobiecych sylwetek skrywających w sobie całe pokłady wzniecającej wrzenie krwi werwy; te same temperamenty imponująco jaśniały często nieprzeciętną inteligencją. Nieprzyzwoitej żywiołowości i bystremu rozumowi towarzyszyła niekiedy finezyjna uroda, dobre geny, czysta krew. I nieznaczące już zbyt wiele nazwisko, niewnoszące wartości do bitwy o społeczne znaczenie. Na myśleniu się więc kończyło. Tutaj czekała na niego przyszłość.
Nie wykluczam też tych nadętych. Choć wolałbym się z taką nie żenić ― skwitował stanowczo, wepchnąwszy do ust wygrzebanego z papierośnicy fajka. Niezaradna panna niewiele potrafiła zdziałać w chwili kryzysu. Jeszcze mniej sobą oferowała, gdyby zupełnie przypadkiem obrazić wymowną sugestią jej wątłe uczucia. Fuks pochodzenia był jedynym wykładnikiem jakości. Za reputacją i dokonaniami krewnych nic zazwyczaj nie tkwiło.
Prężnie się rozwijamy ― zauważył w tonie pozbawionej patosu pochwały, przelotnym wspomnieniem nawiedzając obraz niewielkiej klitki na Nokturnie, gdzie przyszło im zamieszkiwać z chwilą nagłej przeprowadzki. Mowa o antidotum na smutki poruszyła do chęci intymnego pytania o tęsknotę za nim, porzuconym głęboko w bałkańskiej ziemi; machinalnie jednak z niego zrezygnował, prowadząc konwersację pozbawionym sentymentów torem. Wszakże aż za dobrze znał jej odpowiedź. ― Wiesz zresztą, że jestem do twojej dyspozycji ― przypomniał zaraz, bo rola ziemskiego wysłannika Śmierci zdawała się przylgnąć doń już dostatecznie mocno. Gotów był pomagać w spełnianiu szumnej wizji matki. Bo wierzył w nią jak w mało kogo.
Masz jakieś konkretne plany?
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Sznurek z butami [odnośnik]27.08.23 17:13
Mocy rodziny nie budowała jednostka, lecz całość. Przewina jednego dręczyła całą resztę. Chwała jednego jaśniała ponad wszystkimi. Wszystko, co mogło jej zagrodzić, należało odciąć – bez trwogi, bez namolnie nawracających myśli o przeszłości. Do powrotu podchodziłam świadoma wyzwań czekających u progu brytyjskich wysp i jednocześnie gotowa na to, że przyjdzie mi tam zastać prędzej beznadzieję i stojące nad przepaścią dziedzictwo niż nieskończenie dumne spojrzenie krewnych. Prawda leżała gdzieś pośrodku. Wkraczaliśmy z Igorem w dynamikę wojny, w mord budujący siłę, konieczny, nadchodzący falą wyższą, niż mogłoby się przyśnić mieszkańcom Londynu – ledwie kilka dni po rozpoczęciu nowego rozdziału w historii tego kraju. Nie myślałam wtedy o Anglii jak o bezpiecznym kącie, ostatnim płaczliwym azylu dla zrozpaczonej wdowy i jej syna. Gotowa byłam przyjąć dokładnie to, co zastanę. Wieści o niespokojnych nastrojach docierały przecież do Sofii – stłumione, pokrzywione, przejaskrawione, ale jednak w każdym gorączkowym szepcie czaiła się prawdziwa wzmianka. Coś więc wiedziałam, ale w tamtej chwili kształt wydarzeń mających miejsce w stolicy nie mógł mnie ani natchnąć ani zniechęcić. Dopiero na miejscu, gdy do płuc przedostało się brutalnie wojenne powietrze, gdy rodzina znalazła się przed szansą i krwawym wyzwaniem – wtedy nadeszło nowe. Pozbawiona możliwości realizowania się, wzmacniania, wznoszenia w dumie, gniłam, a przecież właśnie tak wyglądały ostatnie miesiące przed śmiercią Yavora. Z soczystych obietnic pozostały szorstkie powarkiwania, za którymi była tylko pustka naszpikowana iluzją. Zbyt długo byłam druga, piąta lub jeszcze dalsza, zbyt długo tłumiono mój głos i mój potencjał. Aż nastał koniec. Nigdy nie poczuliśmy na karkach oddechu wściekłych Bułgarów, nikt nie spróbował dociekać, nikt nie spróbował zawrócić nas na drodze. Zdawało się, że pogodzili się prędko, być może niespecjalnie darząc uczuciem Igora i mnie. Nie brakowało nam ich. Rozdarta wstęga jednego dziedzictwa opadła cicho. Zastąpiła ją zupełnie inna. Czuwały nad nami sępie oczy. Przez chwilę nie było niczego. Niczego prócz Anglii.
- Norwegii? – Na wargi niemal natychmiast wkradł się cień podejrzenia. – Pewnego dnia będziesz mógł tam wrócić, lecz teraz nasze miejsce jest tutaj. Tu budujemy nowe i łatamy stare. Tu zapuszczamy korzenie i zaczynamy znaczyć. Jesteś częścią tego procesu – przypomniałam mu na wypadek, gdyby niewidzialne nicie sentymentów pociągnęły go w swą stronę za mocno. Nie mógł się mi teraz wyrwać, nie, kiedy społeczeństwo spoglądało na nas z większą uwagą niż przez ostatnie stulecia. Wyzwaniu najpierw trzeba było sprostać, a dopiero później wyciskać z niego profity. Za wcześnie. Czułam jednak, że Igorowi znany był ten stan rzeczy i nawet owego upomnienia nie potrzebował. A jednak pewne rzeczy mogły zostać jeszcze raz jasno podkreślone. Choć był dorosły i nie mogłam go zatrzymać, istniały zobowiązania, które winien wypełniać. Szczególnie gdy zależało mu na zmyciu śladów bułgarskiego pochodzenia.
- Nie pozwolę ci poślubić nadętej – pokręciłam głową, pozwalając sobie na dość gorzki ton. – Zjadłabym ją żywcem, jeszcze zanim przywdziałaby ceremonialną biel. Kobieta powinna wzmocnić męża, a nie być mu kulą u nogi – wygłosiłam jasno, powstrzymując głośne wypowiedzenie dygresji na temat Yavora, który najwyraźniej z mojej siły robił utrapienie. Przez kilka lat byłam towarzyszem równym mu i zaufanym. Dopiero potem zdziczał. – Pewnego dnia będziesz wiedział – dodałam, rwąc ponuro osadzającą się na naszych ramionach ciszę. Opustoszały Londyn echem zaprowadzał nasze głosy wzdłuż tunelu z milczących kamienic aż do zakrętu. I ja będę wiedziała.
- Najpierw dokończymy sprawy Przeklętej warowni. Wciąż jest wiele do zrobienia. Rozeznamy się w problemach i dumach hrabstwa. Wszyscy powinniśmy przedrzeć się przez sekrety tych ziem. Potem zaś przyjdzie pora zająć się funeraliami. Gdy poczujemy pod stopami stabilny grunt. Letnią przerwę wojenną można dobrze wykorzystać – rozprawiałam, podążając krokiem, który raczej nie sprzyjał spokojnej przechadzce. Obcas ścierał się z kamieniami, spojrzenie notowało krajobraz wyczyszczonej dzielnicy. – Cieszę się, że jesteś u mego boku. Jednak chciałabym wiedzieć, jak widzisz swą przyszłość – przyznałam, obracając głowę w stronę przystojnego młodzieńca. Rysy szorstkich Karkraroffów umiałam w nim wypatrzeć bez trudu. Najważniejsze jednak, by dzielił ducha ze mną – nie z tamtymi. Dziś zaś okazji do wykazania się i dróg do wybrania miał co najmniej kilka.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Sznurek z butami [odnośnik]05.09.23 20:51
Anglia, choć szumiąca nieprzyjemnym echem wojny, okazała się schronieniem ― azylem dla niesionej grzechem statury jego matki, zarazem nowo przybraną ojczyzną dla jego młodzieńczej figury, szukającej jeszcze swojego miejsca we wszechświecie. Chciałby stanowczo przyznać jej rację, że Norwegię winien już dawno zostawić w meandrach wspomnień, tak po prostu zapomnieć o zdziczałym żywocie w tamtejszej gęstwinie; jednoznacznie jednak łączył go z tamtym miejscem jakiś nienormalny sentyment, coś na wzór przejrzałej miłości, która odzywała się przejęciem w każdej chwili kryzysu. Tam wszystko zdawało się lepsze i spokojniejsze, tam wszystko wyglądało ładniej i prościej, nawet jeśli w istocie bynajmniej takim nie było. Wiedziony z dala od cywilizacji żywot narastał wówczas do skali nowych, bardziej prozaicznych problemów, i to chyba było w nim najbardziej urokliwe. Rozczarowująco wracał zaraz jednak myślami do szarych, wilgotnych wysp, bo to właśnie tutaj presją niosły się spoczywające na barkach oczekiwania. Względem prywatnych dylematów, politycznego zaangażowania, formuły wiodącej ku przyszłości ścieżki. Miał być jej dumą, miał być jej kontynuacją, miał być jej świadectwem; uważnie i służalczo chylił zatem przed nią czoła, niesiony siłą własnej wiary i przysięgi zniewolenia. Obiecał jej lojalność, ufał jej wizji i sam chyba nie znałby zresztą kierunku osobistych powinności. Bunt niczemu nie służył, miał wszakże stanowić zaledwie namiastkę upragnionej wolności, ale i tej mógł zasmakować na tym lądzie. Nikt nie trzymał go pod kluczem w charakterze więźnia, nikt nie rozkazywał mu w tonie miałkiej groźby, nikt też nie próbował wyznaczać mu przeznaczenia; ciążący w podświadomości dyktat był zaledwie fikcyjną abstrakcją, powstałą jako niechlubny skutek natłoku emocji. Sam krępował się sidłami oczekiwań.
Wiem ― przyznał głucho, zerkając w jej stronę porozumiewawczym spojrzeniem. Nad wyraz dobrze rozumiał swoją wartość; nad wyraz dobrze pojmował, że być może robić tu miał za niegdyś ważny pionek na planszy nieustannych intryg. Te sprzedawały się najlepiej w towarzystwie salonowego wydumania, a po takowych zwykli się ostatnio włóczyć. Niekiedy tylko po to, by w udawanej kurtuazji składać suche kondolencje; niekiedy tylko po to, by przy stoliczku obfitości zajadać się szeptanymi tu i ówdzie plotkami; niekiedy tylko po to, by nieszczerym uśmiechem zaskarbić sobie sympatię kogoś znaczącego. Służba ta bywała w nadmiarze frustrująco dojmująca, ale poniekąd też rozsmakował się już w powszechnym fałszu dyskretnie zawieranych układów. Zupełnie jak ten brytyjski błazen, całkiem niepodobny do dawnego Igora, który za priorytet obrał sobie uczciwą ambicję. Teraz wiele zależało od tego, jak sprawnie potrafił wspinać się po plecach ważniejszych od siebie.
A co jeśli już wiem?Kogo mógłbym poślubić. Kto mógłby towarzyszyć u mego boku przez resztę lat. Niesione enigmą pytanie musiało zabrzmieć frapująco, więc niedługo później postanowił pozbawić jej niesprawiedliwości niewiedzy. Może też właśnie z jej powodu tak niechętnie spoglądał już na tamte panny? ― Zawsze wydawało mi się, że będę szukał czegoś innego ― zaczął, naprędce spalając dzierżonego między palcami papierosa. W myślach krążyła wizja kobiety podobnej matce, albo dawnej kochance Tatianie, która siłą własnego temperamentu bez większych trudności zgniotłaby go jak żałosnego robaka. Coś satysfakcjonującego było w tych ostrych, niesionych bladym wyobrażeniem seksualności czynach; coś ujmująco było w podległym zgadzaniu się na wszystko. Ale bodaj parę dni temu obudził się w nim ckliwy scenariusz spostrzeżeń, wiążący go ciasno skandynawskimi nićmi losu, dawną miłostką, niedojrzałą naiwnością uczucia. ― Ale powoli chyba zaczynam zmieniać zdanie ― kontynuował zagadkowo, reminiscencją błądząc gdzieś pomiędzy nordyckimi fiordami a namiętnym szmaragdem pocałunków składanych w zaciszu Brón Trogain. Jakże nienormalnym było widzieć w niej, rozkwitającej wrogością i niechęcią, potencjalną narzeczoną; jakże nienormalnym byłoby wybrać sobie za żonę cnotliwą idealistkę, bezsensownie zaślepioną niemrawym honorem czystości. A jednak majaczyła mu w myśli od paru dni, kąsając niemą fantazją i nienazwanym uczuciem nostalgii.
Tutaj, w Anglii. Jako Macnair, służący Czarnemu Panu, walczący o dostatek i spokój własnej rodziny. Czegokolwiek bym nie robił, jakoś się w tym wreszcie odnajdę ― zapowiedział, zgodnie z cichym przekonaniem drzemiącym przy sercu. Czy tego rzeczywiście chciał, czy raczej szczerze pragnął wypełniać jej domniemaną wolę, to pozbawiony dla niego znaczenia niuans. Od boskiego wyroku i tak nie sposób było uciec.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Sznurek z butami [odnośnik]06.09.23 18:15
Stateczny ton zakradł się w skąpe odpowiedzi mojego syna. Stateczny, wyzbyty z popłochu czy naturalnego młodzieńczego buntu. Miał prawo do własnego zdania, do własnej wizji na ulokowanie się w nowym świecie – również takiej, która wiązałaby się z rozczarowaniem krajobrazów matczynych. Oczywiście nie przeczuwałam, by dziś lub jutro Igor skłonny był do wnoszenia protestów i odcinania się ostro od obranej przeze mnie ścieżki. Ufałam, że faktycznie akceptował moje wybory i sprzyjał im, angażując się w sprawy rodziny na jeszcze do niedawna obojętnej mu ziemi. Te lata były istotne, to teraz budował w sposób prawdziwy i poważny swoją pozycję, budował fundamenty na przyszłość – musiały być mocne, pewne i oparte o słuszne przekonania. Oczekiwałam zgody, lecz gotowa byłam także poznać jego zdanie. Miał spojrzenie świeże, zderzał się z nowym, choć wiele powinności w ramach domowego życia albo działania dla Czarnego Pana zdawało się zazębiać z tym, co obserwować mógł za życia swojego ojca – wiernego sojusznika Grindewalda. Tam jednak Karkaroffowie obracali interesami carskimi, budując potężną, dominującą familię, a tutaj nasza poszarpana genealogia próbowała pozszywać stare dziury, by odbudować zszargane dziedzictwo. Był bystry, był moim synem, a zatem nie miałam wątpliwości, że dobrze pojmuje powagę sprawy. Nadejdzie czas, gdy jego bułgarskie urodzenie przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Już teraz porządnie nasiąkał brytyjską markotnością, już teraz więcej miał sprzyjających spojrzeń tutaj, niż kiedykolwiek było ich tam. Wiedziałam, że mnie nie zatrzyma, że wzajemnie damy sobie moc, albowiem bez tego rodzina nie będzie mogła istnieć. Postrzępione korzenie na nowo musiały przyjąć się w ziemi.
Lecz mimo całej tej pewności oddać mogłabym wiele, by przekonać się, co naprawdę siedziało w jego głowie, kiedy ofiarowywał mi potulne przytaknięcia, kiedy nie pytał, a wciąż potwierdzał, upatrując najwyraźniej rację w obrazie świata, do którego go zaborczo wciągałam. Wyrósł ze skorupy pisklęcia, prezentował wizerunek dorosłego mężczyzny – stworzony do wielkich zadań wreszcie mógł się ich podjąć. Wraz z ustąpieniem przedłużających się nieznośnie miłosnych widowisk zdjęte różdżki wzniosą się na raz jeszcze, rozpocznie się godzina sprawdzenia i urzeczywistni się keacja mojej dumy.
- Jeśli już wiesz? – powtórzyłam za nim, nie kryjąc zdziwienia. Dostarczył ledwie namiastkę, lecz zbyt wątłą, bym mogła się nasycić. Natychmiast skierowałam ku niemu zachłanne spojrzenie. Skoro rozpoczął, należało dokończyć i zaprzestać skazywania matki na przeklęte domysły. Spomiędzy spirali zabielonego dymu wydostały się kolejne słowa, jednak o wiele bardziej niepokojące od poprzednich. Moje zakleszczające się wargi z trudem powstrzymały ostrzegawcze morały. Postrzępione wyznanie pozwalało sądzić, iż ulokował sympatię po niewłaściwej stronie lub przynajmniej w dość nieoczywistym wizerunku. Pozwoliłam sobie natychmiast zamordować w myśli naturalnie nasuwające się skojarzenie. Oczekiwałam, że będzie kontynuował i wreszcie dowiem się, w czym tkwi owa inność. Nie dał mi jednak konkretów, zmuszając mnie, bym w tym niejasnym mule topiła się ze wszystkimi napastliwymi domysłami. Zaserwowana tajemnica to za mało, choć wystarczająco, by podsycić żar w spojrzeniu matki.  – Mam nadzieję, że na tym nie poprzestaniesz i usłyszę więcej. Mów dalej, Igorze – zasugerowałam najpierw przezornie, nie upatrując metody w wyciąganiu z niego na siłę nazwiska i urodzenia. O co powinna zapytać matka, kiedy syn między wierszami zdradzał pojawienie się… potencjalnej kandydatki na żonę? – Opowiedz mi o niej. Na czym polega ta inność? – zaproponowałam, dalej starając się postępować w sposób wyważony. Choć ostatecznie pewne wątki będą musiały wybrzmieć dobitnie. – Czy ten wybór mnie nie rozczaruje?– wymówiłam wreszcie, łaskocząc jego oczy mimowolnym uśmiechem, bo być może tylko tak mogłabym skłonić go do wyjawienia interesujących mnie szczegółów. W tych okolicznościach nie musiałam bowiem pytać, czy ona podoba się jemu – to było aż nazbyt oczywiste. Zresztą gdy mężczyzna przychodził do swojej matki z taką informacją, za kulisami wydarzyło się już znacznie więcej, niż te kilka przypadkowych pogawędek. Kobieta, o której mówił, zapewniła sobie w jego myślach wyjątkową przestrzeń. Czy byłam w błędzie?
- Wiem, że nie zawiedziesz – nie zawiedziesz Czarnego Pana, nie zawiedziesz mnie, nie zawiedziesz sobie. Bo chociaż płynna formuła wydawała się idealnie złożona dla moich uszu, dopasowana do oczekiwań, podyktowana pod snute nieskrępowanie wizje, to jednak nie posądzałam go o kłamstwo w tym względzie. Nie wydawało się wszak, by dziś miał inną na tyle nęcącą możliwość przed sobą. Obydwoje czerpaliśmy mocno z laurów Drew. I obydwoje zobowiązani byliśmy do wspólnego budowania historii. Nasze drzewo już wkrótce wydać miało chwalebne. owoce.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Sznurek z butami [odnośnik]17.09.23 20:09
Czasami żałował. Że tu przyjechał i tym samym wyzbył się młodzieńczej wolności; że pozwolił gorejącej ambicją krwi tak po prostu zastygnąć niepewnością, na dalszy plan odkładając sprawy klątw i targające ciałem pasje. Hipotetyczne gdyby nad wyraz często majaczyło w umyśle splamionym dylematem, ckliwie tęskniącym do norweskich fiordów i skromności jestestwa, porzuconych na rzecz dżdżystej Anglii. Cywilizacja wsiąknęła weń aż do samych kości, pozostawiając po sobie niewidoczne blizny degradacji; przyodziana w premedytacji ruchów maska nie znikała w odmętach intymnego pokoju, jakby na stałe już należała do jego statury. Nowy ląd, nowy język, nowe obowiązki, nowe oczekiwania i nowe ja ― wszystko wciąż bardziej obce, wciąż niedostatecznie poznane, wciąż pozbawione tego czegoś do kochania. Czasami żałował, naiwnie wierząc, że tam, gdziekolwiek byłoby jego własne miejsce, czułby się lepiej; w istocie i tego nie gwarantowało przeznaczenie, irytująco splatając nici jego losów z iluzją czyhających nań nieszczęść. Matka nie mogła mieć pojęcia, że w dziczy lasów Północy podająca się za łączniczkę z bogami starucha przepowiedziała mu okrutne fatum; biedna Irina nie mogła wiedzieć, że jedyny syn, duma jej genów i sława jej przyszłości, okazać się miał paskudnym zdrajcą, niechlubnie bezczeszcząc wielość jej dotychczasowych starań. Skrzywdzona miała być przyszła żona, może sprzymierzeńcy walczący w imię tej samej idei, nienarodzone jeszcze dziecko, albo sama matka; wieszczba ziścić się mogła w każdym nieprzemyślanym ruchu, zrzucając na niego ujmę niemożliwą do zlekceważenia, szargając wstydem przybrane tu nazwisko Macnair. Nieme oczekiwanie na przejaw tej nielojalności parszywie dobierało się do odmętów jego duszy, pozbawiając rozumu, przynosząc senne koszmary i odbierając resztek rozsądku. Niesprawiedliwym było nie wyznać jej tego nigdy, osobniczo znosząc masę sekretu, którego brzemię dotknąć mogło ich wszystkich; niesprawiedliwym było podążyć za nią, szczerze wierząc w triumf, który zapaść się mógł konsekwencją jednej jego decyzji.
Być może. Tak sobie tylko gdybam ― zaznaczył od razu, nie chcąc karmić jej zatrważającą ilością domysłów, ani tym bardziej nie pragnąc rozwijania tego tematu. Sprawa była, w gruncie rzeczy, dość świeża, naznaczona leciwą namiętnością i namiastką ochoty rozbudzoną przez rzewne wspomnienia dawnej egzystencji. Była tu dlań chyba jedynym świadectwem tego, co zdążyło już dawno minąć, stąd tak odważny pomysł o konwencjonalnym złączeniu siłą małżeństwa. Ona w ogóle by tego chciała? Ona w ogóle jego by chciała? To tak absurdalny miraż, jeszcze niedawno nie mogła wszakże na niego patrzeć, wiedziona tamtą niefortunną reminiscencją obrazy; to tak absurdalny pomysł, że jego zilustrowanie skwitowałaby zapewne gromkim śmiechem ironii. A może nie? Może po ostatniej wylewności gotowa była na powrót wpaść mu w ramiona, milcząco oczekując tylko podobnego zobowiązania? Uparcie stała ostatnio przy swoim, nie godząc się na więcej, niźli lapidarne rozmowy bez słów; zawzięcie nie pozwoliła sobie ulec jego żądaniom, naiwnie winszując przy tym kuriozalnemu mitowi czystości. Paradoksalnie go to nie zniechęciło; paradoksalnie dodało mu to tylko motywującej werwy, jakby faktycznie chciał się o nią postarać. Otaczające go zewsząd dziewuszyska skutecznie jednak rozszczepiały jego myśli, zapewne słusznie dystansując je od sylwetki dziecięcej miłostki, która prawdopodobnie sczeznąć miała na linii dzierżonej przezeń wrogości. Bo przecież ona nigdy mu już nie zaufa, nigdy już nie pozwoli na więcej.
Nasza relacja jest inna, ona jest inna. Ot, tyle, nie dopatruj się w tym niczego niepokojącego ― odparł pospiesznie, widząc jak w oku matki pojawia się błysk, a dotychczasowa konwersacja doraźnie nabiera tempa. Nie zdradził wiele, a ona, całkiem zrozumiale, pragnęła usłyszeć coś ponadto ― coś, co ukoiłoby narastającą ciekawość, a przy tym zniosło wszelkie nieadekwatne domniemania, które machinalnie wykwitły w umyśle. ― Nazywanie tego wyborem to za dużo. Nie podjąłem jeszcze żadnych kroków ― skonstatował cicho, wewnętrznie znacząco rozczarowany tym pytaniem. Tylko to się liczyło, jej zadowolenie i intratność całej takiej spółki; tylko to się liczyło, to irytujące zapewnienie, że nie przynosił jej takim postępowaniem zawodu. Czego innego oczekiwał chyba, wychodząc naprzeciw z analogicznym wyznaniem; co innego wolałby chyba usłyszeć, odkrywając przed nią wreszcie fragmenty połaci własnych deliberacji. Dostał to, co zawsze ― to samo uczucie chłodu, którym traktowała go już w dzieciństwie; to samo wyrachowanie, którym stanowczo cięła jakiekolwiek porywy emocjonalności. Jeszcze jakiś czas temu gotów był wierzyć, że to zaledwie pozostałość po narzuconej w młodym wieku roli matki, której niegdyś nie potrafiła, być może, odpowiednio sprostać; zastała dojrzałość nie przyniosła jednak zmiany, a niedomagającemu dotąd kontaktowi wciąż brakowało pierwiastka człowieczeństwa. Jakiejś normalnej czułości, którą nigdy nie zechciała go obdarzyć. Zawiłość obopólnej miłości trwać miała nadal, niesiona jego bezgłosymi życzeniami, nigdy już chyba niespełnionymi. Bo ona, po prostu, taka już była. ― Ale jeśli już miałbym podjąć... Nie powinien ― dodał po dłuższym zwlekaniu, w końcu zaspokajając ją tym prostym zapewnieniem. Była z dobrego rodu, była czystej krwi, czegóż więcej potrzebowała do szczęścia?
Słońce zaszło już za horyzont, pozostawiwszy po sobie ledwie łunę otulającego ciała ciepła; spacer rozgrywał się teraz w czeluściach postępującego z wolna mroku, rozświetlanego tu i ówdzie miernym blaskiem pobliskich latarni. Kwitujący te rozważania wyraz wiary bynajmniej nie dodawał mu otuchy, jakby drażniąco przypominając o obciążających ramiona roszczeniach, którym winien tutaj, w Brytanii, służalczo się podporządkować. Tak też obdarzył ją tylko twierdzącym kiwnięciem głowy, potem wykrzesał z siebie jeszcze dyskretny uśmiech, bo pomimo wszystkiego, dobrze wiedzieć było, że jakkolwiek ― a może nawet bezrefleksyjnie ― na nim polegała.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Sznurek z butami
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach