Wandelina Abigail Selwyn
Nazwisko matki: Nott
Miejsce zamieszkania: rodzinna rezydencja w Boreham
Czystość krwi: czysta szlachetna
Status majątkowy: bogaty
Zawód: dama, alchemiczka, znawczyni gwiazd
Wzrost: 165cm
Waga: 48kg
Kolor włosów: miedziane
Kolor oczu: szare
Znaki szczególne: piegi zdobiące twarz, która często przybiera chorobliwie jasną barwę
12 cali Grab Kolec jadowy mantykory
Beauxbatons, smoki
cień mgły
mugola, krzyczącego, że jestem jego żoną
kwiatem nagietka, wonią eliksirów i piżma
siebie jako lady doyenne, stojącą na czele rodu Selwyn, z dumną matką oraz ciotką u boku
niebem i alchemią
temu, komu kibicuje wybranek mojego nestora
temu, komu akurat wypada
muzyki klasycznej
Ginger Woods
Będziesz Wendeliną, zadecydowała matka. Jej nowym wcieleniem. Złotem, perłą w rodowej koronie, dzięki której szlachetne i piękne ideały będą mogły ponownie rozkwitnąć. Ognistą salamandrą, której nie trawi płomień. Będziesz tą, która przewyższy nas wszystkich, rozpoczynając nowy rozdział w istnieniu naszej rodziny.
A ja po prostu się zgodziłam, choć wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to robię. Chcę wierzyć, że miałam wybór, choć w gruncie rzeczy wcale go nie potrzebowałam. Byłam w końcu lady Wendeliną Slewyn. Kto, jeśli nie ja, miałby przynieść zaszczyty mojemu rodowi?
Dzień moich narodzin był szczęśliwym dniem dla wszystkich moich bliskich. 21 stycznia 1933 roku w Boreham rozległ się płacz silnego, dużego noworodka, który ujął wszystkich obecnych swoimi srebrnymi niczym stal tęczówkami. Nie przestawałam jednak zachwycać, zawsze zachwycałam. Taka była przecież moja rola. Musiałam mieć najpiękniejszy uśmiech, najdelikatniejszy chód, najbardziej kobiece dłonie, najbardziej szlachetne lico. I taka byłam, a przynajmniej mówili mi, że taka jestem.
Lubiłam też sowy. Zafascynowały mnie już w dzieciństwie i choć dziś są raczej tylko zwierzętami, z którymi czuję drobną więź oraz nostalgię, w młodszych latach regularnie uciekałam do sowiarni, w której zazwyczaj znajdował mnie ojciec. Doskonale wiedział, że się tam wymykam i chociaż nie był z tego powodu szczególnie zadowolony, nie potrafił się na mnie długo gniewać. Przecież byłam idealnym dzieckiem z idealnym uśmiechem. Gniewanie się na mnie musiało wydawać się dla rodziny czymś zupełnie abstrakcyjnym. Nawet matka, o wiele surowsza od ojca, po prostu śmiała się ze mnie i nazywała sowią wiedźma, gdy po raz kolejny męczyłam ją o sowę. Odpowiedź zawsze była jednak taka sama: zaczekajmy, aż dorośniesz. Dostaniesz sowę, gdy zaczniesz chodzić do szkoły. Teraz nie jest ci potrzebna.
Gdy skończyłam osiem lat okazało się jednak, że nie jestem tak idealna i doskonała, jak chcieliby tego moi bliscy. Moja matka wierzyła, że skoro moja siostra jest chora, ja będę tym zdrowym dzieckiem, ale… pomyliła się. Pierwszy atak śmiertelnej bladości niemal odebrał mi życie. Wybitni uzdrowiciele przywrócili mnie jednak do życia, choć nigdy nie odzyskałam pełni sił sprzed choroby.
Jako dziesięciolatka trafiłam do Beauxbatons, zostając smokiem. Robiłam wszystko, aby zadośćuczynić mojej rodzinie. Byłam chora, nigdy nie mogłam już zostać tą idealną lady Selwyn, ale… mogłam się przynajmniej starać, prawda? Sztuka jednak nigdy nie znalazła szczególnego miejsca w moim sercu. Choć, jak na dobrze wykształconą damę przystało, poznałam podstawy licznych dziedzin artystycznych, to nigdy nie potrafiłam się w niej rozkochać. Za to moje serce skradło niebo i sztuka alchemiczna. Studiowanie tych dziedzin nie wymagało niezwykłego wysiłku fizycznego, nie urągało mojemu stanowisku, a jednocześnie sprawiało mi wielką satysfakcję i radość. To był mój świat, mój talent.
Gdy wracałam na wakacje do domu, nie porzucałam moich pasji. Poświęcałam się im ze wszystkich sił, wspierając rodzinną produkcję fajerwerków. Wprawdzie nie mogłam ich tworzyć – to nie było zadanie dla damy – ale podsuwałam pomysły, które często okazywały się trafione. Wspomagałam tworzenie nowych barw i wzorów, dbając, aby nasza rodowa duma pozostała nią jeszcze na wiele, wiele lat.
Im byłam starsza, tym lepiej rozumiałam politykę. Dama, jeśli ma przetrwać w tym męskim świecie, musi przecież dobrze wiedzieć, co ją czeka, prawda? Wychowywana przez dawną lady Nott oraz ciotkę Morganę, z którą zawsze miałam dobry kontakt, zbudowałam sobie wizję świata doskonałego. Takiego, w którym szlachetnie urodzeni zawsze byli doskonale traktowani i takiego, w którym nikt nie mógł odebrać nam naszych przywilejów. Dlatego też nie potrafiłam zrozumieć, czemu nasz nestor wspiera sprawę mugolską, dlaczego nikt – poza moją ciotką – zdaje sobie nie zdawać w pełni sprawy z tego, że tylko wiara w czystość krwi uchroni nas przed zagładą. Nasza rodzina musiała przetrwać, nawet jeśli nasz sukces miał zostać zbudowany na stosie martwych niemagicznych i szlam. Bo to bliscy byli najważniejsi, nie obcy nieznajomi, którzy nawet nie potrafili się obronić, prawda? Tak od zawsze działały prawa przyrody. Słabszy musiał odejść, a brak magii czynił mugoli słabszymi.
Moje stanowcze poglądy prędko zaczęły rozdzielać mnie i siostrę. Lucinda nie rozumiała, że taka jest jedyna prawdziwa droga. Że inaczej po prostu nie można. Że urodziłyśmy się damami, że zostałyśmy stworzone po to, by cieszyć oko i być wsparciem dla przyszłego męża. Że miałyśmy przynieść zaszczyt rodzinie, najpierw błyszcząc na salonach, ciesząc bliskich swoimi talentami, a potem stanąć na ślubnym kobiercu, zgodnie z wolą nestora. Lucinda nie rozumiała. Dlatego nasze kłótnie, rok po roku, przybierały na sile. Na całe szczęście, zostałam wychowana na damę. Potrafiłam ukrywać nasze wspólne niesnaski, a jeśli już mi się to nie udawało, to zawsze Lynn była winną. Wiedziałam, jak owinąć sobie rodziców wokół palca.
Szkołę skończyłam z bardzo nierównymi wynikami. Zachwyciłam egzaminatorów w dziedzinie astronomii i eliksirów, czego spodziewali się wszyscy, włącznie ze mną. Pobyt w smokach może nie uczynił ze mnie wybitnej literaturoznawczyni, ale pozwolił mi nauczyć się ładnego wysławiania i całkiem zgrabnego kłamstwa, które z resztą chyba miałam we krwi. Z innymi dziedzinami miałam znacznie większe problemy. Skupiona na studiowaniu swoich pasji, nie interesowałam się do niczego nie potrzebnymi damie urokami, a na transmutacje po prostu brakowało mi czasu. Mój ojciec początkowo kręcił na to głową, jednak w końcu doszedł do wniosku, że inne dziedziny i tak nie będą mi do niczego potrzebne. Grunt, bym rozwijała się w tym, co kocham.
Prędko zadebiutowałam na salonach, zachwycając swoimi miedzianymi włosami, zgranym językiem i inteligentnym spojrzeniem, choć zawsze unikałam tańca. Choroba, mówiłam. Zresztą, zgodnie z prawdą. Nie powinnam się przemęczać. Dlatego nigdy nie opanowałam sztuki brylowania na parkiecie. To była chyba jedna z niewielu rzeczy, którą matka miała mi za złe.
Moja pasja do alchemii nie ustawała. Rodzina nie szczędziła na mnie finansów, pozwalając mi na rozwój zarówno w dziedzinie astronomii, jak i przy warzeniu eliksirów. Moja rola w tworzeniu rodzinnych fajerwerków powiększyła się. Tworzyłam alchemiczne bazy, pozwalając im błyszczeć na niebie dłużej i piękniej. Nasz rodzinny biznes kwitł, a ja mogłam dobrze spełniać się w mojej pasji. Wspomagałam również znajomych rodziny, jeśli była taka potrzeba.
Nie przestawałam też ani na chwilę się kształcić. Nie chcąc być prowodyrką kłótni z Lucindą, wole dni spędzałam w bibliotece. Nocami, za zgodą rodziny, odwiedzałam wieżę astronomów, gdzie – zwykle z wyznaczonym przez moich bliskich naukowcem – studiowałam gwiazdy. Moja fascynacja niebem i alchemią zdawała się rosnąć z każdym kolejnym dniem, a rodzina pozwalała mi się tym cieszyć. Szczególnie, że przecież nie przestawałam być damą. W przeciwieństwie do mojej siostry, na spotkaniach arystokracji zawsze zachowywałam nienaganne maniery.
Liczyłam na szybkie zamążpójście, pragnąc, aby nestor wybrał mi jak najlepszą partię. Niestety, to wcale nie było tak proste, jak mogło się wcześniej wydawać. Głowa naszego rodu pragnęła, abym wyszła za któregoś z popierających sprawę mugolską lordów, a to wcale mi się nie uśmiechało. Jakby tego było mało, moja choroba okazała się prawdziwą przeszkodą. Nie każdy chciał żonę, która mogła przekazać dzieciom kolejną chorobę.
Po dłuższym czasie oczekiwania, moja ręka została oddana przystojnemu młodzieńcowi. Razem z lady Morganą ubolewałyśmy nad rodem, z którego pochodził, ale przecież nie mogłam nic więcej powiedzieć. Musiałam jak najszybciej wyjść za mąż, to nie był już czas na kręcenie nosem.
Dwa lata narzeczeństwa, a potem ślub. Taka była umowa. Nigdy go nie pokochałam, nie rozumiał mnie. Był… zbyt skupiony na mugolskim świecie, zbyt otwarty na zarazę, która nas trawiła. Ale chyba mnie szanował. A może nawet pokochał? Nie wiem. Nie ważne, już nie. Bo do ślubu nigdy nie doszło. Na szczycie w Stonehenge lady Morgana Selwyn przejęła władzę, otwarcie stając po stronie lorda Voldemorta, tym samym zrywając moje zaręczyny.
Nie odezwałam się do niego od tamtego dnia. Nie był godny mojego spojrzenia. Chociaż pisał. Wielokrotnie.
Paliłam te wszystkie listy w bibliotecznym kominku, nie zaprzestając studiowania map i bezustannie warząc kolejne eliksiry. To był nerwowy okres. Selwyni mieli się narodzić na nowo niczym feniks i nikt nie wiedział, czy eksperyment lady Morgany przyniesie pozytywne efekty. Bardzo chciałam, by tak było, starałam się być jak najlepszej myśli.
To był nowy rozdział dla naszej rodziny. Musieliśmy odbudować opinię o naszym rodzie. Znów stać się tymi dumnymi, potężnymi Selwynami, którzy walczą o honor magicznej społeczności. A to nie było wcale takie proste.
Za sprawą ciotki, po jej długich i usilnych staraniach, stałam się sojusznikiem Rycerzy Walpurgii. Chyba pomogło w tym narzeczeństwo mojej krewnej z lordem Rosierem, ale nie jestem pewna. Byłam cennym nabytkiem dla organizacji. Warzyłam eliksiry tak sprawnie, jak wielu alchemików, a dobrej jakości wywarów zawsze brakowało. Na początku nie wszyscy mi ufali, dalej chyba niektórzy łypią na mnie spode łba… ale im dłużej ich wspieram, tym pewniej czuje się w roli ich popleczniczki.
Niewiadomą zostało moje zamążpójście. Lady Selwyn szuka dla mnie odpowiedniego kandydata, ale na razie nikt adekwatny nie pojawił się na horyzoncie. Liczę jednak, że to stanie się jak najprędzej. Lat mi nie ubywa, a jako dama, powinnam mieć już na dłoni przynajmniej zaręczynowy pierścionek. Mam nadzieję, że najpóźniej tego lata ponownie będę mogła mówić o kimś mój narzeczony. I wierzę, że tym razem będzie to ktoś naprawdę tego godny.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 5 | 0 |
Zaklęcia i uroki: | 0 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Eliksiry: | 30 | +5 (rożdżka) |
Sprawność: | 2 | Brak |
Zwinność: | 8 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
język angielski | II | 0 |
język francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | III | 25 |
Geomancja | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | II | 10 |
ONMS | I | 2 |
Perswazja | II | 10 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Savoir-vivre | II | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | - | 1 |
Rozpoznawalność (arystokratka) | II | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Literatura (tworzenie poezji) | I | 0.5 |
Malarstwo (wiedza) | I | 0.5 |
Rzeźba (wiedza) | I | 0.5 |
Teatr (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | - |
Pozostałe | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | - |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 19,5 |
[bylobrzydkobedzieladnie]
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Ostatnio zmieniony przez Wendelina Selwyn dnia 18.03.20 21:02, w całości zmieniany 6 razy
Witamy wśród Morsów
twoja karta została zaakceptowana- znajdź towarzystwo •
- wylosuj komponenty •
- załóż domek
- mapa forum •
- pogotowie graficzne i kody •
- ekipa forum
Kartę sprawdzał: Tristan Rosier
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 21:41, w całości zmieniany 1 raz
srebrny gwiezdny pył x5;
skorupka jaja smoka, włos jednorożca, włosie akromantuli, ekstrakt z posoki wili, sierść gryfa;
[20.03.20] Ingrediencje (kwiecień-czerwiec)
[30.07.20] Ingrediencje (lipiec-wrzesień)
[10.12.23] Sierpień-listopad
[25.06.20] Rozwój biegłości spostrzegawczość (0->I) 2pb z reszty
[12.01.21] Wsiąkiewka (lipiec/wrzesień): + 3 PB
[15.01.21] Rozwój biegłości(Ekonomia 0 -> I): -2 PB z reszty
[09.12.23] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +3 PB
[04.04.20] Zdobycie osiągnięcia (Mały pędzibimber): +30 PD
[12.05.20] Wykonywanie zawodu (kwiecień-czerwiec): +50 PD
[12.06.20] Wsiąkiewka (kwiecień/czerwiec): +90 PD
[04.11.20] Wykonywanie zawodu (lipiec-wrzesień): +20 PD
[12.11.20] Rozwój postaci: zakup Kociołek złoty; -300PD
[15.11.20] Osiągnięcia (Specjalista w eliksirach): +60 PD
[12.01.21] Wsiąkiewka (lipiec/wrzesień): + 120 PD
[12.01.21] Osiągnięcie (Obieżyświat): +30 PD
[15.01.21] Aktualizacja postaci
[15.01.21] Rozwój postaci: +3 eliksir; -240 PD
[14.01.21] Wykonywanie zawodu (październik/grudzień): +20PD
[13.08.23] Aktualizacja postaci; +300 PD za kociołek
[21.09.23] Wykonywanie zawodu I (lipiec-sierpień); +15 PD
[7.10.23] Zdobycie osiągnięcia: Dojrzały Mors I, +30 PD
[15.10.23] Zdobycie osiągnięcia: Syn martnorawny; +5 PD
[15.10.23] Zdobycie osiągnięcia: Witam i o zdrowie pytam; +30 PD
[19.11.23] Rozwój postaci: +2 A; -160 PD
[04.12.23] Wydarzenie: Końca świata dziś nie będzie +50PD
[09.12.23] Wsiąkiewka (lipiec-sierpień); +120 PD
[18.12.23] Zdobycie Osiągnięcia: Dusza towarzystwa; +100 PD