Pokój Idy
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Najmniejszy pokój
Pomieszczenie, które Alex zamierzał przekształcić na niewielki gabinet stało się sypialnią. Po tym, jak z początkiem kwietnia 1957 roku świat czarodziejów i mugoli ogarnęła wojna ilość mieszkańców Kurnika drastycznie wzrosła i każdy pokój był na wagę złota. Jest urządzony bardzo skromnie, jest w nim ledwie łóżko, krzesło, komódka i stolik pod oknem.
Zaklęcia ochronne: Cave Inimicum, Mała twierdza (okna), Tenuistis
Ostatnio zmieniony przez Alexander Farley dnia 11.03.21 1:53, w całości zmieniany 4 razy
- Nie ma mowy! Pięć minut w tą, pięć minut w tamtą i ani się obejrzysz, jak odjedzie ci pociąg sprzed ołtarza. Albo Alex - pociąg czy pan młody, właściwie co to za różnica? Śluby i tak były przereklamowane, liczyły się jedynie piękne suknie noszone przez panie młode, kreacje, których najpewniej nigdy więcej w swym życiu nie ubiorą, jednocześnie tak magiczne i bezużyteczne zarazem. Jednak czy można było winić kobiety, które Merlin prawidłowo obdarzył urodą bardziej zniewalającą niż mężczyzn, za to, że w dniu swojego zamążpójścia chciały wyglądać oszałamiająco? Trixie z pewnością nie zamierzała wypominać tego żadnej z nich, choć jej samej jako krawcowej daleko było do renomy profesjonalistów, których prace pokazywano czasem na okładkach Czarownicy, kiedy jakaś niewarta szlachcianka przyjmowała nazwisko równie niewartego męża. Nie zatrudniono jej w żadnym paryskim domu mody, nie uczyła się pod okiem ślubnych magików, ale damy z Doliny nie raz i nie dwa nosiły na sobie jej projekty, a żadna nie narzekała. Dlatego też Beckett wierzyła, że poradzi sobie i teraz... Nawet z tak porannie oporną panną młodą!
- Jestem - przytaknęła rozbawiona, jeszcze wygodniej usadzając się na Idzie, której ani się śniło otwierać jeszcze oczu, choć słońce od przynajmniej kilkunastu minut było już na niebie. Najwyższy czas wstawać! - To dlatego ty pierwsza wychodzisz za mąż, nie ja, pączusiu - dodała rezolutnie i wreszcie zsunęła się z panny Lupin, by ta mogła dojść do siebie na łóżku bez dodatkowego balastu. Pod kołdrę i tak już nie wpełznie, o tym mogła zapomnieć, bo jej prywatna, oddana krawcowa położyła na niej łapska i nie zamierzała oddawać, mimo błagań o dodatkowe pięć minut. W ramach swojej dobroci wyciągnęła dłonie w stronę Idy, oferując jej pomoc przy podniesieniu się do pozycji siedzącej albo całkowitym wstaniu z łóżka, oba wybory były póki co satysfakcjonujące.
- Motylki już przeszły? - zaśmiała się szczerze. Jeśli tak wyglądała miłość i zauroczenie kończyło się prędzej niż zapewniały piękne nowele, które często czytała przed snem, to chyba nie było warto inwestować w nią energii. Nie żeby Trixie miała przed sobą poważniejsze perspektywy, och, przecież była stanowczo zbyt zapracowana, a rodzenie dzieci wydawało się przerażające. Niebawem będzie musiała poszerzać większość garderoby Idy, czy to warto? - No już, wstawaj - ponagliła ją i kilka razy ścisnęła własne dłonie w powietrzu, by zachęcić kobietę do usłuchania, gdy ta podkreśliła zmorowaty charakter Beckett. Nie pomyliła się zbytnio... - Możesz przygotować śniadanie nam obu, nie obrażę się. Tylko szybko, bo sukienka czeka!
- Jestem - przytaknęła rozbawiona, jeszcze wygodniej usadzając się na Idzie, której ani się śniło otwierać jeszcze oczu, choć słońce od przynajmniej kilkunastu minut było już na niebie. Najwyższy czas wstawać! - To dlatego ty pierwsza wychodzisz za mąż, nie ja, pączusiu - dodała rezolutnie i wreszcie zsunęła się z panny Lupin, by ta mogła dojść do siebie na łóżku bez dodatkowego balastu. Pod kołdrę i tak już nie wpełznie, o tym mogła zapomnieć, bo jej prywatna, oddana krawcowa położyła na niej łapska i nie zamierzała oddawać, mimo błagań o dodatkowe pięć minut. W ramach swojej dobroci wyciągnęła dłonie w stronę Idy, oferując jej pomoc przy podniesieniu się do pozycji siedzącej albo całkowitym wstaniu z łóżka, oba wybory były póki co satysfakcjonujące.
- Motylki już przeszły? - zaśmiała się szczerze. Jeśli tak wyglądała miłość i zauroczenie kończyło się prędzej niż zapewniały piękne nowele, które często czytała przed snem, to chyba nie było warto inwestować w nią energii. Nie żeby Trixie miała przed sobą poważniejsze perspektywy, och, przecież była stanowczo zbyt zapracowana, a rodzenie dzieci wydawało się przerażające. Niebawem będzie musiała poszerzać większość garderoby Idy, czy to warto? - No już, wstawaj - ponagliła ją i kilka razy ścisnęła własne dłonie w powietrzu, by zachęcić kobietę do usłuchania, gdy ta podkreśliła zmorowaty charakter Beckett. Nie pomyliła się zbytnio... - Możesz przygotować śniadanie nam obu, nie obrażę się. Tylko szybko, bo sukienka czeka!
and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pokój Idy
Szybka odpowiedź