Wydarzenia


Ekipa forum
przed wejściem
AutorWiadomość
przed wejściem [odnośnik]12.03.20 17:39

przed wejściem do chaty

ścieżka meandruje na ubocze Oazy, za kurtynę drzew, pomiędzy którymi migoczą białe ogniki, pulsujące białą magią. niewielka chatka zawsze pełna jest ludzi, część z nich przysiada na stopniu przed wejściem, niektórzy kłębią się gdzieś w pobliżu na którychś z licznych krzeseł zgromadzonych wokół budynku. w nocy tuż przy drzwiach palą się ogniki w słoikach, oświetlając drogę do chatki. na wiosnę na dachu pokrytym magicznym trawnikiem zakwitnąć mają te same kwiaty, które przebijać się będą przez ściółkę.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: przed wejściem [odnośnik]10.05.20 23:35
|23 kwietnia

Lorraine już dawno obiecała sobie, że  poświęci więcej czasu Zakonowi. W teorii było to łatwe. Przystępując do organizacji mieli z Archiem jeden cel. Ich działania miały wspomóc społeczeństwo w tych trudnych czasach. Gdzieś po drodze jednak plany na realizację założeń zwyczajnie się rozjechały. Nie dlatego, że zmieniła zdanie co do pomagania innym czy walki z wrogiem. Wszystko co na nich spadło w ostatnim czasie zajęło ją wystarczająco, że finalnie musiała z czegoś na chwile zrezygnować. Możliwe, że dla innych jej słowa wypadałyby na nieszczere, ale kiedy nagle ich dom runął, Miriam dostała pierwszego napadu choroby genetycznej, a Archibald został nestorem to jej role się pomieszały. Chciała jednocześnie być matką, szlachcianką, żoną i zakonniczką. Merlin jeden jej świadkiem, że bardzo chciała to wszystko ze sobą połączyć. Finalnie została matką, żoną i szlachcianką na moment zrzucając z siebie obowiązki zakonnika. I choć nikt jawnie nie miał jej tego za złe to ona jednak nie do końca czuła, że robi sprawiedliwie. Mieli wojnę, świat płoną żywym ogniem, a ludzie tracili to wszystko na co pracowali całe życie. Ludzie umierali przez tę wojnę, a przecież jedyne czego chcieli to lepszego życia. Ona też go chciała. Już nie dla siebie, bo w jej przeświadczeniu dostała od losu tyle dobra, że o więcej prosić nie mogła. Chciała lepszego życia dla swoich dzieci i wnuków. Właśnie dlatego postanowiła, że nie może ignorować podjęte przez siebie decyzję. Walka była równie ważna nawet jeśli inni nazwaliby to szaleństwem. Dla niej chociażby pomoc w Oazie była dobrym początkiem.
Blondynkę cieszył fakt, że udało im się zbudować tak niesamowite schronienie. Szczególnie teraz, gdy wielu czarodziei straciło dach nad głową. Przygotowanie spisu ludności może nie należało do najpilniejszych spraw, ale wiele by im ułatwiło. O tym też rozmawiali na spotkaniu. Szczerze była ciekawa jak innym Zakonnikom szło przeciąganie olbrzymów na jedyną słuszną stronę. To nie było łatwe zadanie, a w niektórych kręgach to istne rzucanie się z motyką na słońce.
Szlachcianka zjawiła się w Oazie punktualnie. Tak jak zapowiadała już w liście nie przyszła sama. Grusia nie chciała wypuścić jej z domu dopóki nie skończy piec jabłecznika dla przemiłego Pana  Burroughsa. Lorraine od razu przekazała prezent dając mężczyźnie do zrozumienia, że jeśli zacznie komplementować też inne potrawy to niedługo nie będzie musiał wcale gotować. Od razu przeszli do pracy i maszerując od chaty do chaty tworzyli spis. Nie każdemu z łatwością przychodziło dzielenie się własnymi personaliami. Akurat to potrafiła zrozumieć. Żyli w czasach, w których im mniej o tobie wiedzą tym lepiej. Gdy już skończyli przechadzkę po Oazie ciągle pozostało im wiele pracy. Musieli teraz wszystko ułożyć w jedną całość.
Blondynka przekładała kartki układając je chronologicznie – od pierwszej chaty, w której byli to ostatniej. – Miałam wrażenie, że ludzie bardzo ciężko znoszą taką izolację. Wiedzą, że to miejsce będzie ich bezpieczną przystanią, ale chyba nie jest to to czego oczekiwali. Nie dziwię im się oczywiście. Nagle stracili tak wiele – zaczęła kręcąc głową z niedowierzaniem. Takie rzeczy zawsze ją dotykały. Wiedziała jak to jest stracić dom. - Dbają o to miejsce? – zapytała przenosząc spojrzenie na siedzącego obok niej Keata. On wiedział najlepiej jak mają się sprawy w Oazie, a ludzie byli różni. Nie każdy dbał o to co w jego przeświadczeniu nie należy do niego.
- Od czego zaczniemy? – zapytała jeszcze spoglądając na rozłożone przed nimi kartki. Taka praca przypominała jej pracę jako znawcy prawa. Mnóstwo papierów, prowadzenie spisów, kategoryzowanie ich. Ile jest dzieci, ile mężczyzn, ile kobiet. To wszystko finalnie miało spore znaczenie.


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: przed wejściem [odnośnik]25.06.20 23:53
25.05

Nie mogła ukrywać - Oaza była naprawdę pięknym miejscem. Chociaż Florence kilka ostatnich lat była raczej mieszczuchem, rzadko wypuszczającym się poza Londyn, potrafiła docenić uroki bardziej dzikich okolic. Już w Dolinie Godryka zachwycała się otaczającą wioskę przyrodą - lasami i łąkami. Rudera była z resztą takim budynkiem, który zdawał się współistnieć z otaczającą go naturą. Panna Fortescue kochała zgiełk i ciche odgłosy budzącego się do życia miasta, które witały ją każdego poranka na ulicy Pokątnej - jednak świergot ptaków i szum drzew również posiadały w sobie nieodparty urok.
Domek, który należał do Keata, a w którym obecnie Florence pomieszkiwała z bratem, był jeszcze bardziej niezwykły niż Rudera. Oba miejsca miały wiele cech wspólnych - zawsze były pełne ludzi, otoczone gęstą roślinnością, trochę na uboczu innych zabudowań. Ale jednak Jama miała w sobie coś zdecydowanie bardziej magicznego. Może to te świetliki, które oświetlały ścieżkę i teren przed chatką. Może sam fakt, że ta chatka była jeszcze bardziej surowa niż Rudera. A może sama Oaza i świadomość, że wszyscy ludzie, których mogła tu napotkać, byli w pewnym stopniu związani z walką przeciwko terrorowi, jaki spadł na Anglię? Im więcej czasu mijało, im więcej ludzi poznawała Florence, tym bardziej doceniała to, co robił Zakon Feniksa. Przestała się już gniewać na Floreana - choć utrata domu i świadomość tego, że tak długo ją okłamywał nadal bolały, już mu wybaczyła. Robiła też, co mogła, aby jakoś odwdzięczyć się Keatowi za oferowaną im gościnę. Spędzała godziny przy garnkach, przygotowując jedzenie, zajmowała się praniem ubrań, sprzątaniem... a także uzdrawianiem. Nie dało się ukryć, że po tylu latach przerwy od nauki, Florence mocno wyszła z wprawy. Drobne zaklęcia, które miały wyleczyć niewielkie rozcięcia, na początku potrafiły jej zająć dłuższą chwilę. Dziś już jednak czuła się znacznie pewniej. Wiedziała jednak, że jeśli chce być naprawdę pomocna, będzie musiała swoją wiedzę odświeżyć, a następnie ją poszerzyć. Niestety, lata przerwy zrobiły swoje. Póki co jednak Florence odwdzięczała się gospodarzowi jak mogła. To nieprawdopodobne, jak wiele prania potrafiło zebrać się w tak niewielkim domu. Lekka, leśna bryza powiewała mokrymi prześcieradłami, stąd kobieta nie od razu zobaczyła, że ścieżką prowadzącą ku chatce zbliża się pewna postać - mężczyzna, którego zdążyła już poznać. Choć poza jego imieniem, nie wiedziała o nim właściwie niczego.
- Dzień dobry, panie Tonks! - zawołała, odstawiając kosz i wymijając suszący się materiał. Od ich ostatniego spotkania w Kłębku minęło kilka dni. Zapamiętała, że wyglądał wtedy dość kiepsko - Jak pańskie samopoczucie?


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
przed wejściem Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: przed wejściem [odnośnik]30.06.20 20:12
25.05

Dobrze być w Oazie. Po tym, jak Michael spędził ostatnie lato, jesień i zimę w ponurym Londynie, wiosna na łonie natury była dość pokrzepiająca. Utrata stolicy bolała, ale po jakimś czasie Michael zorientował się, że - jeśli akurat nie przebija się do Londynu na patrole, zlecenia i zabezpieczanie kluczowych lokacji - spędza na łonie natury jeszcze więcej czasu niż w Norwegii. Pogoda dopisywała, z nowego domu w Kornwalii można było wyjść na spacer po klifach, a praca w Oazie niejednokrotnie zdawała się odpoczynkiem. Zwłaszcza w porównaniu z tym, jak ryzykowne i pełne adrenaliny były wyprawy do Londynu.
Najpierw Cora, a potem siostry stanowczo nakazały mu odpoczywać. Spędził u Howellów kilka dni, pod czujnym okiem gospodyni, a potem - gdy wreszcie wrócił do domu - usłyszał, że nadal ma siedzieć i dochodzić do siebie. Nie rozumiał, rozszczepienie po pełni to przecież nie pierwsza jego rana.
Ale pierwsza od dawna, która mogła okazać się śmiertelną.
Skóra w miejscu rozszczepienia już się goiła, dzięki uzdrawiającym zaklęciom Cory, choć lewy bok nadal sprawiał ból przy dotyku i gwałtowniejszych ruchach. Po wbitym w ramię grocie kuszy nie pozostanie chyba ślad.
Najgorsze były koszmary. Tonks myślał, że zostawił je już za sobą - były w końcu wywołane czarnomagicznym zaklęciem, po odbyciu kuracji miały ustąpić. Pod koniec kwietnia faktycznie zniknęły, a Michael łudził się, że na dobre.
Po czym powróciły, po tej pełni. Nie wiedział, czy to nadal pozostałości po marcowej misji, czy też tym razem złe sny śnią mu się naprawdę, w reakcji na ostatnie wydarzenia. Na jawie w końcu starał się nie myśleć o tym, że mógł umrzeć, że każda pełnia łamiącego warunki rejestracji wilkołaka była coraz większym ryzykiem. Nie mógł tego roztrząsać, bo by zwariował. Czy jego świadomość przypominała mu więc o lęku w snach?
W końcu doszedł do wniosku, że to bezczynność go dobija. Doszedł już do siebie na tyle, na ile mógł, nie miał zamiaru przedłużać rekonwalescencji w domu. Dlatego, gdy tylko został sam w domu, wymknął się do Oazy. Na pewno jest tu coś do zrobienia, jak zawsze. Zaczął od spaceru do dzielnicy mieszkalnej, wiedząc, że wysiedleńcy często potrzebują pomocy przy małym remoncie. Nie miał zamiaru się nadwyrężać, ale przybicie paru półek chyba mu nie zaszkodzi.
-O, dzień dobry! - przystanął, słysząc powitanie od znanej mu z widzenia Florence Fortescue. Kojarzył ją jeszcze z lepszych czasów, gdy wstępował do lodziarni na lody. Potem rodzeństwo Fortescue kojarzyło mu się z płonącymi zgliszczami, ze smakiem porażki, nazwanej przez Proroka Codziennego bohaterstwem. Florean twierdził, że Mike i Percival pomogli jemu i Florence uciec, ale Tonks nadal zastanawiał się, czy mogli zapobiec zniszczeniu ich domu.
-Ja... w porządku. - skłamał odruchowo, nie mając zamiaru rozczulać się nad sobą. Wyglądał co prawda blado, tak jak zwykle tuż po pełni (choć teraz skutki uboczne trzymały dłużej, minęło już w końcu więcej niż kilka dni), ale bardziej przejął go los samej Florence. Słyszał od Cory, że musieli uciekać z nowego domu, ale nie znał szczegółów. Poza tym, że panna Fortescue była teraz najwyraźniej w Oazie, jak wszyscy uchodźcy. W przeciwieństwie do Floreana, nie widział jej nigdy na spotkaniach Zakonu - jak bardzo musiało ją zaskoczyć bycie na celowniku nowej władzy?
-Jak się pani miewa? Mieszka teraz pani... tutaj? - upewnił się, zerkając na chatkę.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
przed wejściem 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: przed wejściem [odnośnik]30.06.20 22:41
Nie była może wybitna, jeśli chodzi o spostrzegawczość - ale mogła właściwie z miejsca rozpoznać, że jej rozmówca kłamie. Kiedyś przecież uczono ją jak rozpoznawać organizm, któremu coś dolega. Nawet jeśli usta mówiły "nie", sztywne mięśnie, bladość i kilka innych symptomów potrafiły bardzo głośno - choć niemo - krzyczeć "tak". Podobnie było w tym przypadku. Nietrudno się było zorientować, że Tonks nadal cierpi od - jak się wydawało Florence - jakiejś rany. Nie znała szczegółów, i podejrzewała, że nawet gdyby spytała, raczej nie dostałaby bezpośredniej odpowiedzi. Z resztą, czy w Oazie był ktokolwiek, kto nie miałby jakichś problemów? Natury fizycznej lub chociażby mnóstwa zmartwień na głowie? Mało kto wyglądał na okaz zdrowia. Florence podejrzewała, że sama nie prezentowała się najlepiej. Próbowała o siebie dbać, jak zawsze. Coraz częściej przyłapywała się jednak na tym, że rano nie miała ochoty nawet sięgnąć po szczotkę, by doprowadzić do jako-takiego ładu gniazdo na swojej głowie. Więc chociaż Tonks skłamał, a Florence była tego świadoma, kiwnęła głową ze zrozumieniem - i oboje mogli udawać, że faktycznie jest w porządku.
- Tak, dzięki uprzejmości Keat'a. Zna go pan pewnie? - nie miało to w sumie żadnego znaczenia, ale uznała, że zapyta. Społeczność mieszkająca w Oazie cały czas się powiększała. Mimo to wciąż nie była wybitnie liczna. Niemal wszyscy znali się tutaj chociażby z widzenia. - Nie wiem, gdzie byśmy się z bratem podziali po tym nalocie na Ruderę. - przy tych słowach w jej głosie dało się wyczuć pewną gorycz. Nadal nie przebolała utraty domu. A przeżycie takiej ucieczki dwa razy było czymś, czego nie życzyłaby największemu wrogowi. Nie byłaby w stanie chyba znieść tego po raz trzeci. Chyba sama stanęłaby w końcu do walki, mimo, że jej zdolności bojowe zdecydowanie nie należały do zbyt rozwiniętych.
- Jakoś sobie radzę. Próbuję się... przyzwyczaić. - odpowiedziała dość lakonicznie. Bo miała na myśli wiele rzeczy: nowe miejsce, nowych znajomych, potrzebę odświeżenia sobie magii leczniczej... ale przede wszystkim - oswojenie się ze świadomością tego, że jej brat należy do Zakonu Feniksa. Nigdy nie spodziewała się, że organizacja, o której tyle pisało się w gazetach i która tak zażarcie próbowała wyzwolić Anglię spod wpływu Voldemorta, znajduje się praktycznie tuż obok. Nie było to łatwe - ale przecież była Gryfonem, a takich niełatwo było wygryźć - Jadł pan śniadanie? Właśnie miałam się za nie zabierać. Zapraszam - chociaż w ten sposób mogła się odwdzięczyć i jakoś spróbować o niego zadbać - bo ta blada cera naprawdę jej się nie podobała. A przecież jednak próbował bronić lodziarni i jej mieszkania przed napastnikami. Dlatego też nie zamierzała przyjąć odmowy!


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
przed wejściem Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: przed wejściem [odnośnik]03.07.20 19:17
Uśmiechnął się lekko, gdy bez słowa komentarza przyjęła jego w porządku. Potrafił kłamać lepiej, zdawał sobie z tego sprawę, ale niekoniecznie przy nowych-starych znajomych z Oazy, którym co do zasady mógł ufać. Był jednocześnie zbyt dumny, by przyznawać przed dalszymi znajomymi, że nadal dochodzi do siebie. A szkoda, bo nie wiedział o talentach Florence, a pewnie przydałaby mu się szczera rozmowa z serdeczną i obiektywną uzdrowicielką. Przy Corze był zbyt osłabiony, by wnikać w szczegóły ewentualnej terapii, a przy siostrach wolał zgrywać twardziela. Wszystkie zresztą zanadto się martwiły, każda w inny sposób, co nieco wybijało Michaela z równowagi. Właśnie dlatego wymknął się dziś rano z domu do Oazy - musiał w końcu wrócić do normalności, w której nikt nie pilnował, czy wypoczywa. Pff.
-Tak, kojarzę Keatona... - odparł jak najuprzejmiej, bo kojarzył ze spotkania Zakonu i wesela Macmillanów tego krzywonosego chłystka, który dość dużo pił i jakoś dziwnie wodził wzrokiem za Hanią. No, ale chyba wydawał się porządnym gościem, jak każdy z Zakonu.
Posmutniał, słysząc słowa o Ruderze.
-Bardzo mi przykro, z powodu waszego domu... domów. - w połowie zdania poprawił się, przypominając sobie również lodziarnię. -Naloty w środku nocy, szczyt tchórzostwa. - prychnął z goryczą, w duchu myśląc, że Ministerstwo i Rycerze naprawdę atakują najsłabszych. On też stracił dom (na szczęście, przewidziawszy możliwość podobnych komplikacji), ale do siedziby aurora-wilkołaka wysłali zwykłego brygadzistę, w środku dnia. Tak, jakby na prawdziwą śmiałość pozwalali sobie dopiero przy... dwójce lodziarzy? Nie wątpił w umiejętności defensywne i ofensywne Floreana Fortescue, ale trzeba przyznać, że nie był on zbyt oczywistym typem na "niebezpiecznego buntownika." Spoglądał na Florence ze współczuciem, próbując sobie (nieco nieudolnie, brakowało mu wszak pewnej intuicji, której czasem zazdrościł kobietom) wyobrazić, jak musi się czuć rzucona w wir tego wszystkiego dziewczyna.
-Długo nie wiedziałem o Zakonie, nawet wtedy, gdy moi bliscy już się narażali. - wyrwało mu się nagle, bo być może posiadał strzępy intuicji - albo przynajmniej potrafił sobie przypomnieć skołowanie, jakie sam czuł gdy nabierał podejrzeń co do dziwnych obrażeń przynoszonych do domu przez Justine. Czarę goryczy przelała chyba odcięta noga, ale nawet wtedy tkwił jakiś czas w nieświadomości.
Pewnie ewakuowałby się z tej nieco smutnej rozmowy, nie chcąc przygnębiać panny Fortescue na dzień dobry - ale ta, ku jego zaskoczeniu, zaproponowała śniadanie.
A zawsze miał problem z podobnymi zaproszeniami. Z jednej strony, nie chciał nikomu się narzucać, a z drugiej... zwykle chodził głodny jak wilk. Przyzwyczaił się do tego, że apetyt cały czas mu dopisuje, a dzisiaj jeszcze wyszedł z domu bez śniadania.
-Ja... cóż, prawdę mówiąc nie. Nie ma potrzeby, w sensie przekąsiłbym coś. po drodze, ale... dziękuję. - uśmiechnął się weselej, wdzięczny za zaproszenie. Otworzył przed Florence drzwi, żeby mogli wejść do chaty. Odruchowo omiótł wzrokiem wnętrze, ciekaw, czy więcej jest tu osobowości rodzeństwa Fortescue, czy też tego całego... Keatona.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
przed wejściem 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: przed wejściem [odnośnik]06.07.20 1:02
Właściwie kiedy porozmyślała o tym dłużej, wcale nie dziwiła się poczynaniom tych, którzy zrujnowali jej dom. Bo tu przecież wcale nie chodziło o to, by kogoś faktycznie osłabić, czy nawet o to, by podjąć prawdziwą walkę. Spalenie lodziarni i cukierni na Pokątnej miały być tylko ostrzeżeniem. Do dziś pamiętała przecież ten paskudny napis, który jeden z napastników wypisał ognistymi literami. A łatwiej było przecież napaść na twórcę lodów niż na wyszkolonego aurora. Ci kryminaliści nie mieli za grosz honoru. Słysząc współczujące słowa, które wypowiedział Tonks, Florence tylko uśmiechnęła się smutno. Była mu naprawdę wdzięczna, ale nie chciała już roztrząsać tego tematu. Nadal był zbyt bolesny. Dobijała ją świadomość, że być może już nigdy nie będzie mogła wrócić na Pokątną. Oczywiście z całych sił kibicowała Zakonowi, ale jednak w chwilach zwątpienia i ogarniającego ją smutku, ciężko było się pozbyć takich ponurych myśli.
- No to mamy coś wspólnego - odpowiedziała, nadal odrobinę gorzkim tonem - choć to nie Michael był winowajcą. Przecież ona też przez ponad rok nie była świadoma tego, co tak naprawdę wyprawia Florean. Niby to ona zawsze była tą mądrzejszą z dwójki rodzeństwa - zanim podejmowała jakieś akcje, często analizowała, rozmyślała, próbowała łączyć ze sobą fakty. Ale pomimo tego, i pomimo dziwnych zachowań brata, a także okazjonalnych ran, które pojawiały się na jego ciele, jakoś nie była w stanie dostrzec, że Florean coś przed nią ukrywał. Może po prostu zbyt ślepo wierzyła, że to co robił jej bliźniak wcale nie było niebezpieczne. Że to po prostu jednorazowe wybryki - przecież on zawsze kierował się sercem, emocjami. Impulsami. Sama wyrzucała sobie to, jak długo wierzyła w jego kłamstwa. I to, jak długo on ją okłamywał.
Słysząc nieco zakłopotaną odpowiedź na propozycję śniadania, Florence posłała Michaelowi lekki, pokrzepiający uśmiech. Tak, przynajmniej w ten sposób mogła mu się odwdzięczyć za próbę ratowania lodziarni. Rozważała nawet przez krótką chwilę czy nie spróbować zorganizować w oazie malutkiej produkcji lodów - miałaby to być namiastka tego, co zostało im odebrane, ale także sposób na podniesienie wszystkich na duchu. Może brzmiało to bardzo głupio, ale Florence już się w przeszłości nauczyła, że gałka słodkich lodów potrafi sprawić cuda. Póki co jednak nie zaczęła nawet wprowadzać swojego planu w życie. Może wkrótce.
- Przepraszam za bałagan, próbuję tu trochę ogarnąć, ale zapanowanie nad tym domem jest chyba niemożliwe - przy ilości ludzi, którzy przewijali się przez Jamę, zachowanie nawet jako-takiego porządku było ciężkie. Każdy coś przynosił, każdy coś zabierał. Każdego trzeba było nakarmić, czasem opatrzyć, zapewnić miejsce do spania. Stół kuchenny jak zwykle był zawalony szpargałami - choć tym razem to ją trzeba było za to winić. Poprzedniego wieczora znów zaoferowała się, że kogoś opatrzy i na wierzchu została cała masa bandaży, opatrunków i fiolek z maściami leczniczymi. Kobieta szybko wrzuciła je wszystkie do szmacianej torby, którą przewiesiła przez jedno z oparć krzesła. - Kawy? Herbaty? - zapytała, grzebiąc w odpowiednich szafkach i na półkach. Nie mieszkała tu długo, a już całkiem dobrze orientowała się co gdzie znajdzie. Nie minęła dłuższa chwila, a na blacie stanęły dwa zupełnie różne talerze z jednakową zawartością - fasolką, boczkiem, tostami, kiełbaskami i jajkiem sadzonym. Porcja przeznaczona dla Michaela była oczywiście znacząco większa niż ta, którą Florence nałożyła sobie samej. Więcej nie potrzebowała - Smacznego - pożyczyła mu, podając sztućce.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
przed wejściem Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: przed wejściem [odnośnik]11.07.20 22:26
Uśmiechnął się nieco gorzko w odpowiedzi na jej słowa, mając na tyle rozsądku, by nie kontynuować tematu. Nie każdy był gotów rozmawiać o Zakonie, nie każdy był wojownikiem, a ich działania dotykały wszystkich. To, w jaki sposób działalność Floreana dotknęła Florence, kojarzyło się nieco Michaelowi z powrotem Kerstin do jego domu. Najmłodsza siostra twardo uparła się, by mieszkać teraz z nimi. Miała wojowniczą duszę, twierdziła, że rozumie ryzyko. Ale nigdy nie widziała przecież naocznie destrukcyjnej potęgi magii, nie potrafiła się nawet posługiwać magią. Czy miał prawo narażać ją na ryzyko, czyż nie byłoby dla niej bezpiecznej być w Oazie?
Zdawał sobie też sprawę, że był w bardziej uprzywilejowanej sytuacji niż rodzeństwo Fortescue. Też stracił dawny dom, ale zdążył już kupić nowy, miał odłożone oszczędności, od dawna spodziewał się niebezpieczeństwa. Nie potrafił sobie wyobrazić, co czuła Florence, gdy dom i środki utrzymania odebrano jej z dnia na dzień, bez ostrzeżenia. Wolał więc nie dzielić się własną historią o kupnie nowej posiadłości, jeszcze nie. Zbyt krótko znał Florence, by poruszać tematy, które mogłyby popsuć jej humor. A humor mogła psuć choćby sama Oaza - ciągle napływali tu w końcu uchodźcy, uciekinierzy, potrzebujący i ranni. Trudno zrelaksować się w takim miejscu, trudno zapomnieć o wojnie. To miejsce było bezpieczną przystanią, ale nie było wyspą odizolowaną od okrucieństwa, nie było też do końca domem, jeszcze nie.
Może mała lodziarnia naprawdę by się tutaj przydała.
-Nie, no, co pani... - zaprotestował od razu z nerwowym uśmiechem. Dlaczego miałaby sprzątać na niespodziewanych gości? Nie rozumiał sposobu, w jaki kobiety zawsze ogarniają dom na błysk. Jak na starego kawalera przystało, sam sprzątał w swoim... okazjonalnie. Dopiero odkąd wprowadziły się do niego siostry, zaczęło być magicznie czyściej.
W oko od razu rzuciły mu się bandaże, a dziwnych fiolek było tu jeszcze więcej niż u Cory.
-Zajmuje się pani uzdrawianiem? - spytał z pewnym zaskoczeniem. Nie wiedział o Florence niczego poza tym, że prowadziła lodziarnię z najpyszniejszymi lodami w Londynie, ale jakoś nie potrafił wyobrazić sobie ani Floreana ani Keatona z bandażami w ręku. Uśmiechnął się pod nosem, myśląc sobie, że wylądował z deszczu pod rynną. Uciekł w końcu od domowej rekonwalescencji, a znalazł się w domu uzdrowicielki. Tutaj czuł się jednak lepiej i mniej marudnie niż we własnym łóżku.
Szczególnie, gdy stanęło przed nim obfite śniadanie. Aż rozszerzył oczy z wrażenia, a potem uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Dziękuję! - postarał się nie rzucać się na jedzenie, był w końcu w towarzystwie dobrze wychowanej kobiety, ale... był też wilczo głodny. Zaczął więc pochłaniać bekon powoli jak na swoje standardy, ale dużo szybciej od samej Florence. -Pyszne. - wtrącił, krojąc kiełbaskę.
-Niczego wam nie brakuje? - uświadomił sobie nagle, że przecież mógłby pomóc. -W sensie, widzę, że jedzenia... nie brakuje. - zażartował. -Ale wybieram się do Londynu za jakieś dwa-trzy tygodnie, czasem przy okazji takich wypraw mam okazję dostać w ręce coś poręcznego. Książki, mikstury... - ingrediencji nie, raczej sam je tam przemycał.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
przed wejściem 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: przed wejściem [odnośnik]11.07.20 23:30
To fakt, Oaza miała dwa oblicza - stale napływający uchodźcy, ranni, pozbawieni domów uciekinierzy, którzy musieli ratować własne życia ucieczką przed poplecznikami tego całego lorda Voldemorta. Patrzenie na nich napawało przerażeniem i przygnębieniem. Świadomość, że aż tylu ludzi musiało się tu skryć, sprawiało, że do głowy przychodziły jednak dużo gorsze pytania - ilu z nich nie udało się uciec? Ilu straciło życie, próbując ratować swoich bliskich lub strzegąc jakiejś tajemnicy, której pożądali oprawcy?
Z drugiej jednak strony, Oaza dawała nadzieję. Każda wyleczona rana, każdy pomocny gest sprawiały, że ludzie zawiązywali pomiędzy sobą coraz bliższe, zażyłe relacje. Informacja o tym, że Florean należy do Zakonu, który przecież stworzył to miejsce, sprawił także, że Florence odczuła prawdziwą ulgę. Bo teraz brat już niczego przed nią nie ukrywał. Mogła mu także pomóc - a przecież z tego zawsze była najbardziej dumna. Z tego, że byli rodziną i zawsze mogli na sobie polegać.
- Och, nie, ja tylko... - westchnęła cicho i jeszcze raz zerknęła na torbę, w której zniknęły bandaże oraz maści - Właściwie teraz już chyba tak. Kiedyś, zaraz po skończeniu szkoły, uczyłam się na uzdrowicielkę. Ale nie trwało to długo. Musiałam zrezygnować. - nie wchodziła w szczegóły dlaczego musiała porzucić staż w Mungu, to również był dość bolesny temat. - Wielu rzeczy zapomniałam. Ale uzdrawianie przyda się w Oazie bardziej niż lody, więc się doszkalam. - wyjaśniła, jednocześnie uśmiechając się odrobinę przepraszająco. Poza oporządzaniem domu miała jednak mnóstwo czasu - i czas ten przeznaczała na studiowanie książek, a także ćwiczenie zaklęć leczniczych. Chciała być gotowa, w razie gdyby zaszła potrzeba opatrzenia któregoś z domowników... lub kogokolwiek, kto potrzebowałby pomocy. Nie musiała chyba także mówić głośno tego, że gdyby sam Michael znalazł się w potrzebie, także mógł zajrzeć do Jamy - Florence nie zostawi go w potrzebie.
Fakt, że jedzenie znikało z talerza w takim tempie, zawsze było dla kucharki komplementem. Choć kobieta i tak była lekko zaskoczona szybkością, z jaką jej gość pochłonął swoją całkiem pokaźną porcję. - Cieszę się, że smakuje - odpowiedziała, biorąc łyk aromatycznej kawy. Słysząc jednak kolejne słowa, które padły z ust mężczyzny, Florence lekko się zasępiła. W pierwszej chwili chciała wyskoczyć z oburzonym "Do Londynu? Ale to przecież niebezpieczne!". Nic nie mogła poradzić na to, że się zwyczajnie martwiła. I to nawet pomimo faktu, że tak słabo znała Tonksa. Czy jednak jej zmartwienia w czymkolwiek miałyby pomóc? Dobrze wiedziała, że nie. Poza tym, kim ona była, żeby próbować mówić Michaelowi, co było bezpieczne, a co nie? Jeśli wyruszał do Londynu, znaczyło to tyle, że miał tam jakieś ważne sprawunki. Być może związane z Zakonem - ale o to wolała chyba nie pytać.
- Dziękuję, ale niech pan raczej spyta innych uzdrowicieli. Ja niczego nie potrzebuję. Chyba że... - tu nagle zaświtała jej myśl. - Chyba, że jakimś cudownym sposobem wpadłaby panu w ręce książka o anatomii... - dokończyła dość cicho, tak, że nawet nie była pewna, czy Tonks zrozumiał jej mamrotanie. Nie liczyła na to, że Michael faktycznie zdobyłby dla niej taki tom. Nie chciała też, żeby się dla niej z takiego powodu narażał.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
przed wejściem Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: przed wejściem [odnośnik]21.07.20 20:08
Słuchając nieco płochliwych wyjaśnień Florence, uśmiechnął się z łagodnym rozbawieniem. Jej zaplątanie w nazywaniu siebie uzdrowicielką (bądź nie) było bardzo urocze, a przy okazji dziwnie znajome.
-Wiesz... jeszcze przez kilka lat po ukończeniu kursu, trudno było mi nazywać siebie aurorem. - podsumował łagodnie, przypominając sobie jak dziwnie było przestawić się z mentalności kursanta na aurora. Długi i trudny kurs miał na celu zachwiać pewnością siebie rekrutów już od pierwszego dnia - uświadomić im, jak trudne powołanie wybrali, odsiać nieodpowiednich kandydatów, uwrażliwić kursantów na niebezpieczeństwo. Stopniowo odbudowywali w sobie pewność siebie, zmagając się z coraz trudniejszymi zadaniami i sytuacjami, ale i tak stanie się prawdziwym aurorem było niczym skok na głęboką wodę. Młodszy Michael wcale nie czuł się w pracy pewnie i łapał się na tym, że mówił ludziom "dopiero co skończyłem kurs..." jeszcze bardzo długo po ukończeniu kursu. Minęły chyba ponad dwa lata, zanim zaczął nazywać siebie aurorem bez śladu wahania.
-Skoro uzdrawiasz, to jesteś uzdrowicielką. - wzruszył ramionami, przypominając Florence to, co sam chciałby usłyszeć na początku swojej kariery. Kursy, certyfikacje i staż nie były w końcu aż tak ważne. Sam nie miał teraz nawet oficjalnej pracy, działał w końcu dla Harolda bez wynagrodzenia, ale i tak był aurorem. Teraz i na zawsze.
-Ale... lody też by się przydały, szczególnie w lecie. - zażartował. -Wie pani, że wasza lodziarnia była chyba moim ulubionym miejscem w Londynie? - zagaił szczerze. Przychodził tam często, gdy wrócił do pracy w Ministerstwie w lecie zeszłego roku. W sumie lubił to miejsce dlatego, że dawało trochę szczęścia bez konieczności interakcji z ludźmi (jak w restauracjach czy kawiarniach). Po powrocie do Ministerstwa ze stygmatem wilkołaka czuł się bardzo niepewnie, więc spędzanie przerw obiadowych w kolejce do lodziarni było dobrą metodą na ucieczkę od ciekawskich spojrzeń innych pracowników. Ale o tym Florence nie musiała wiedzieć.
Z radością zajadał się śniadaniem, choć dostrzegł zaniepokojoną minę gospodyni na wieść o swojej wyprawie do Londynu. Był spostrzegawczy i przywykł do tego, że uzdrowicielki i kobiety (a przynajmniej Just) uwielbiały martwić się bez słów.
-Miesiąc temu nakładałem pułapki na pewną księgarnię… - odparł z mieszaniną żalu i rozbawienia. Szkoda, że wtedy nie znali się jeszcze z Florence. -Ale to nie problem tam wrócić, jest po drodze do wyjścia z miasta. - dodał szybko. Może i musiał uważać, ale zdążył już nabrać pewnej wprawy w przedostawaniu się do Londynu i nie miał zamiaru porzucić swoich wypraw. Był tam potrzebny, szczególnie po przymusowej bezczynności, na którą był skazany od ostatniej pełni. -Moja siostra też może mieć coś do pożyczenia… - uświadomił sobie nagle, takie rozwiązanie byłoby pewnie prostsze i szybsze. -Potrzebuje pewnie pani czegoś… zaawansowanego? - spytał, nie będąc nawet pewnym, jak nazywają się takie dzieła. Kilka miesięcy temu próbował przeglądać jakiś podstawowy podręcznik anatomii, ale niewiele z niego rozumiał. Nauka nowych rzeczy szła mu opornie, z numerologią - znaną już przecież z Hogwartu - zmagał się cały kwiecień i to tylko dlatego, że po latach poczuł się dostatecznie zmuszony zmotywowany.
-Jeśli miałaby kiedyś pani wolną chwilę… - wtrącił nieśmiało, tym razem samemu zaczynając trochę mamrotać. Sto razy mógł przecież poprosić o to Just, ale duma zwyczajnie mu nie pozwalała… A ostatnio coraz bardziej uciążliwe było czekanie, aż siostra wymierzy mu dawki eliksirów uzdrawiających. -…chętnie posłucham jak dawkuje się te wszystkie… znaczy podstawowe… znaczy lecznicze eliksiry, żeby nie zrobić sobie krzywdy… anatomicznie, czy coś. - wybąkał typowym tonem człowieka, który całe życie ufnie pił eliksiry od medyków i nie wnikał, jak się nimi uleczyć, a nie zatruć.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
przed wejściem 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: przed wejściem [odnośnik]02.08.20 21:17
Po prostu ciężko było odnaleźć w sobie pewność siebie na nowym polu - nawet jeśli Florence kiedyś rozpoczynała naukę w kierunku uzdrawiania, nie miałaby śmiałości, aby powiedzieć, że jest w tej sztuce biegła. Przecież nawet w kwestii gotowania i przygotowywania wyrobów cukierniczych musiało minąć trochę czasu, nim zdobyła się na to, aby otworzyć lodziarnię. Czy miała pewność, że im to wyjdzie? Absolutnie żadnej. Przez długi czas po otwarciu swojego lokalu, Florence wmawiała sobie, że ich wyroby sprzedają się tak dobrze, bo mieli dobrą lokalizację - przecież Pokątna była centrum całego magicznego Londynu. W ciągu letnich miesięcy przed powrotem do szkoły, lodziarnia była wręcz oblegana i to zarówno przez starszych i młodszych. Dopiero później kobieta zrozumiała, że jakość ich lodów również odegrała tu znaczącą rolę.
- Chyba... chyba masz rację - przyznała, sama odruchowo przechodząc na "ty" i zapominając o "panu". Czasem trzeba było usłyszeć tak proste stwierdzenie od kogoś obcego. A Michael miał rację - uzdrawiała. Nadal były to niewielkie urazy, ale jednak potrafiła to robić. Oferowała swoją pomoc innym. Była więc uzdrowicielką. Uzdrowicielką robiącą lody - Przemyślę tę kwestię z lodami. - uśmiechnęła się. Jeśli uda jej się znaleźć czas, może faktycznie powróci do produkcji. Na pewno będzie to na znacznie mniejszą skalę i w okrojonej formie, ale hej, odrobina słodkości sprawi, że ludzie odzyskają chociaż tę niewielką cząstkę normalności, prawda?
- Bardzo miło mi to słyszeć - rozpromieniła się. Przynajmniej na początku, bo po chwili przez jej uśmiech przemknęła iskierka bólu. Nie była to wina Tonksa, Florence po prostu nadal nie mogła się z tym wszystkim pogodzić. Nie chciała jednak po raz kolejny roztrząsać tych wydarzeń, ani tym bardziej, martwić mężczyzny, stąd zaraz kontynuowała: - Darujmy sobie te formalności. Florence - przedstawiła się, mimo iż oboje znali już doskonale swoje imiona. Przywołała na twarz lekki uśmiech. W Oazie łatwo było nawiązywać znajomości, teraz również Michael dołączył oficjalnie do tego grona. Szkoda tylko, że dopiero teraz. Dla ulubionych klientów lodziarni Florka czasami przygotowywała jakieś gratisy do zamówień - dodatkowy sos, wafelek, posypkę albo nawet całą gałkę. Zupełnie za darmo!
Przemilczała, gdy wspominał o misji, której podjął się w Londynie. Nadal nie potrafiła wyjść z podziwu, ogarnąć odwagi tych, którzy rzucali się w sam wir walki. Ona również była w stanie się poświęcać - ale w nieco inny sposób. Nie wyobrażała sobie, by była w stanie wykazać się takim męstwem jak to było w przypadku takiego Michaela. Czasami zastanawiała się, czy Tiara przydziału jednak się nie pomyliła - może to ona powinna wylądować w Hufflepuffie, a Florean w Gryffindorze.
- Cokolwiek, co tylko udałoby się znaleźć - nie była wybredna. Każdy strzępek wiedzy byłby jej użyteczny. Nawet te z tomów, które posiadały wiedzę dla początkujących. Nie zaszkodziłoby jeszcze raz powtórzyć podstawy. - Jest jednak kilka pozycji, które faktycznie przydałyby mi się... najbardziej - zauważyła. Nadal czuła się głupio prosząc, jeśli jednak siostra Tonksa posiadała te tytuły, warto było spróbować. Dlatego też Florka wstała na chwilę od stołu - a kiedy wróciła, podała mężczyźnie niewielką karteczkę. Bo przecież nie oczekiwała od niego, że zapamięta to wszystko, nie zamierzała go obciążać takimi pierdołami. Miał ważniejsze rzeczy, których nie mógł zapomnieć. - Byłoby cudownie, gdyby udało się znaleźć choć jedną z tych książek - dodała nieśmiało, zbierając puste, brudne talerze po śniadaniu i wkładając je do zlewu. Magiczna myjka po chwili sama zaczęła je zmywać, a panna Fortescue usiadła ponownie przy stole. Wysłuchała prośby Michaela powoli dopijając swoją kawę.
- Nie ma problemu, to dość łatwe - odpowiedziała. Rozumiała podobną potrzebę, wyobrażała sobie, że podczas misji eliksiry są szczególnie przydatne. Dobrze też wiedziała, że nieodpowiednie ich dawkowanie mogło przynieść katastrofalne skutki. Jeśli więc mogła pomóc - pomoże. Przynajmniej tyle mogła zrobić. - Po prostu przyjdź, kiedy tylko będziesz mieć czas. Wszystko ci wytłumaczę.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
przed wejściem Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: przed wejściem [odnośnik]11.08.20 0:41
Miała bardzo ładny uśmiech, który pamiętał zresztą z lodziarni. Był wtedy tylko anonimowym klientem, ale Florence zawsze promiennie uśmiechała się do wszystkich klientów. Mogła nie być tego świadoma, ale nie tylko lody i lokacja sprawiały, że lodziarnię Fortescue chciało się odwiedzać. Florence i jej brat stwarzali tam prawdziwie rodzinną atmosferę, której właściwie nie umiało się opisać - nie starali się przecież specjalnie dla każdego indywidualnego klienta (szczęśliwie Michael nie zauważył, że niektórzy - choć nie on - dostawali gratisowe specjalne wafelki), ale kolektywnie traktowali wszystkich ciepło i życzliwie.
Dopiero teraz, gdy uśmiechnęła się znowu, Michael uświadomił sobie, że od początku rozmowy w Oazie nie widział u znajomej-już-Florence tej promiennej radości, na którą niegdyś zwrócił uwagę o nieznajomej. Chociaż uśmiechnął się w odpowiedzi, to zrobiło mu się jakoś smutno, gdy uświadomił sobie jak cała ta wojna odbiła się na biednej pannie Fortescue.
Ach, już nie pannie. Uśmiechnął się szerzej, gdy zaproponowała przejście na "ty" - tak faktycznie będzie dużo wygodniej. Po imieniu mówił sobie w końcu z większością Zakonników, a Florence była siostrą Floreana i wyglądało na to, że zamieszkała w Oazie na stałe.
-Michael. - potwierdził, w duchu ciesząc się z nowej znajomości. Nie przyznawał się do tego nawet przed samym sobą, ale nadal czuł się czasem w Oazie obcy bądź samotny - zupełnie irracjonalnie, bo był tutaj przecież niemal od samego początku, Kieran powiedział mu przecież o Zakonie jeszcze zanim powstało to miejsce. Stare nawyki robiły jednak swoje - tuż po ugryzieniu, Michael zabarykadował się w swojej chatce i nie był w stanie spoglądać w oczy ludziom. Choć od roku zaczął na powrót otwierać się na świat, pracować, odnawiać kontakty i przyjaźnie, to uczucie wyobcowania nadal się odzywało. Nigdy nie był w końcu zupełnie pewny kto wie o jego "przypadłości", kto co o nim sądzi, czy nikt się go nie boi - uczucie to odzywało się szczególnie mocno na ministerialnych korytarzach, ponieważ wielu współpracowników wiedziało o jego bytności w rejestrze wilkołaków. Teraz już tam nie pracował, teraz znajdował się w miejscu, gdzie nikogo nie obchodziła przeszłość innych - ale stare nawyki ciężko pogrzebać.
Przeczytał i schował do kieszeni karteczkę z listą książek.
-Sprawdzę, co się znajdzie. - obiecał, chcąc sprawdzić zarówno dom jak i znajomą księgarnię, w której nakładał pułapki. Wiedział, że część książek Justine zostało bezpowrotnie utraconych pierwszego kwietnia, nikt z nich nie zamierzał w końcu ryzykować i wracać się do londyńskiego mieszkania siostry/Rineheartów. Nie zamierzał jednak straszyć Florence takimi opowieściami. Zdobędzie dla niej część książek, był zadaniowy, jak każdy mężczyzna.
-Dziękuję. Zapowiem się, gdy tylko znów będę miał chwilę czasu w Oazie. - obiecał, bo niegrzecznie wpadać na kogoś na lekcje bez zapowiedzi. Był co prawda zabiegany, ale znajdzie czas na sowę (lub prędzej, na patronusa). Ucieszony perspektywą korepetycji z anatomii, serdecznie pożegnał się z Florence, a potem ruszył dalej - Oazowe obowiązki czekały.

/zt x 2 :pwease:



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
przed wejściem 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: przed wejściem [odnośnik]12.06.21 19:40
27 XII

Zimno. Senność miała temperaturę chłodu, niosła się rozmytymi barwami po otaczających chatkę drzewach, oprószonych śniegiem, który niepokojąco przypominał o zdarzeniach z początku grudnia; dziś też nie potrafił zasnąć, zamiast ciemności pod powiekami płonął ogień, gwałtowny, niemożliwy do zgaszenia - a jednak znikał, gdy tylko Keat zbudzony zrywem szukał w swoim oddechu spokoju.
A obudził go niepokój; ognisty niepokój i silna potrzeba wydostania się z zamkniętych czterech ścian. Zaspanym wzrokiem spróbował przebić się przez cienie, lecz skończyło się na tym, że po omacku rozgrzebał przestrzeń wokół siebie; gdzieś tam, z lewa, zalegały zmechacone materiały koców. Chwycił pierwszy z brzegu, lecz przy okazji natrafił dłonią na coś jeszcze.
Była tam. Torba, którą miał przy sobie - wtedy; wszystko wciąż zdawało mu się przypominać o tamtym dniu, chociaż przecież minęło już tyle czasu. Siostrzany prezent, pożyczony drobiazg, rzucony gdzieś w kąt i przykryty miękką stertą, całkiem zapomniany. Nawet go jeszcze nie rozpakował.
Powinien był to oddać już dawno temu.
Gruby koc okrył jego ciało, kiedy starając się zachowywać jak najciszej, ustawił pod ścianą eliksiry od Asbjorna. Wnętrze torby opustoszało; upewnił się, oświetlając je różdżką. Zaraz potem sięgnął jeszcze po pergamin, przyrządy do pisania, drobiazg dla Phillie; następnie otworzył klatkę swojej sowy, smakołykiem nęcąc ją, by przysiadła mu na ramieniu.
Miał chyba wszystko.
Mógł już oddać się tylko zabijaniu czasu.
Przysiadł na zewnątrz, na jednym z krzeseł, przez chwilę nieufnie przypatrując się ognikom oświetlającym ganek; zreflektował się jednak, nurzając pióro w atramencie i pospiesznie bazgrząc kilka słów wyjaśnienia do Phillie. Liścik, wraz ze zdobytym już wieki temu materiałem, schował do torby, którą zabezpieczył papierowym opakowaniem, ściskając go mocno sznurkami, by w takiej formie zawiniątko przebyło nie najkrótsza drogę.
- Leć ostrożnie, Philippa będzie coś dla ciebie miała - powiedział, doczepiając to do nóżki sowy; dziób kłapnął, gdy ostatni przysmak został jej ofiarowany, nim wzbiła się ku nocy.
Okrył się szczelniej kocem, z na wpół przymkniętymi powiekami obserwował tę jedyną porę, kiedy wyspa naprawdę stawała się Oazą spokoju.
Jeszcze chwila - i wszystko obudzi się tu do życia.
W żołądku zaburczało nieznacznie; nie miał pojęcia, co jeszcze zostało im do jedzenia. Po listopadowym objadaniu się ziemniakami ze zsiadłym mlekiem, na przemian z ryżem z pstrągiem czy też szprotkami, nie mógł już się patrzeć na te produkty. Mleko i suchary szybko się skończyły, ostatnie trzy dni przed dostawą jadł właściwie tylko stary bochen. Ale początkiem grudnia mogli trochę sobie to odbić, kasza jęczmienna z ziołami i rzodkiewką nigdy nie smakowała mu tak dobrze. Chleb ziarnisty smarował słoniną i chrzanem. Dopiero gdy to się skończyło, wrócił do mleka i ziemniaków.
Jeszcze chwila - i nastawi na nie wodę. A przyszłym miesiącu, gdy tylko poczuje się lepiej, wróci do szabrowania.

zt; sowa niesie pył elfów oraz zaczarowaną torbę

[bylobrzydkobedzieladnie]



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
przed wejściem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach