Wydarzenia


Ekipa forum
Isaac Mara
AutorWiadomość
Isaac Mara [odnośnik]16.03.20 20:17

Isaac Oliver Mara

Data urodzenia: 29 kwiecień 1932
Nazwisko matki: Mara
Miejsce zamieszkania: Essex, Anglia
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Magiopsychiatra
Wzrost: 177 cm
Waga: 71 kg
Kolor włosów:brąz
Kolor oczu: bladoniebieski
Znaki szczególne: duży nos, dołeczki w policzkach, cienie pod oczami, wieczny uśmiech na twarzy



Mawiają, że przypadki chodzą po ludziach. Rok 1932 był na pewno ciekawy, ale nic nie odbiło się w pamięci Delilah Mara jak nieplanowana ciąża. Była młoda i jak na kobietę miała obiecujące perspektywy na przyszłość. Jej pasją od zawsze było uzdrowicielstwo, więc zaraz po skończeniu szkoły ze wspaniałymi wynikami udała się na studia. Uparcie dążyła do celu i nic nie wydawało się móc jej przeszkodzić. Prawie nic. Nie wiedziała co było gorsze, dziecko czy świadomość kim jest ojciec tego dziecka. Na jej ostatnim roku w Hogwarcie pojawił się Skorowidz Czystości Krwi, który jeszcze mocniej postawił mury nienawiści pomiędzy szlachetnymi rodami, a zwykłymi czarodziejami mającymi w swoich żyłach „zanieczyszczoną” krew. Niektórzy członkowie rodzin znajdujących się w spisie napuszyli się silniej niż przedtem i zmienili nastawienie do swoich kolegów na bardziej wrogie. Tak się stało z Delilah, czarownicą półkrwi i szlachcicem o nazwisku Nott. Kiedyś, dawno temu, kiedy polityka nie mieszkała jeszcze w jego głowie, a czystość krwi nie była aż tak ważna jak teraz, byli przyjaciółmi. Upojenie alkoholowe może sprawić, że działasz tak jak ci mówi serce oraz pożądanie, a nie zasady wpajane latami przez rodziców. Delilah nie pamięta czy był to bar, czy restauracja, czy może jakaś uroczystość, na której oboje się znaleźli. Na pewno były tam najróżniejsze trunki alkoholowe, bo trudno inaczej wytłumaczyć to co się stało potem między nimi. Kobieta nie powiedziała nikomu kim jest ojciec chłopca, który rósł jej w brzuchu, a ojciec długo nie dowiedział się o chłopcu. Tak właśnie, pod koniec kwietnia przyszedł na świat Isaac Oliver Mara, zdrowy i duży. Delilah musiała opuścić studia i zrezygnować ze swojej kariery. Zamieszkała razem z synem u swojego starszego brata, gdyż nie miała pieniędzy, by wychowywać Isaaca samotnie. Mimo swojego początkowego sceptycyzmu pokochała go całym sercem i po kilku latach, nie umiała sobie życia bez niego wyobrazić. Mimo wszystko nie było to dziecko łatwe. Już od małego wykazywał się wielką energicznością i ruchliwością. Delilah razem z bratem nie umieli nad nim nadążyć, zanim jeszcze nauczył się chodzić, a co dopiero było potem. Był wszędzie, dotykał wszystkiego i wszystko chciał włożyć do buzi. Matka nie raz z przerażeniem wyrywała mu z małych, ale silnych piąstek swoją różdżkę, którą zostawiła na widoku. Informował o swoim niezadowoleniu dość głośno, budząc nie raz mieszkańców małego domku w Essex krzykiem. Pewnego dnia, gdy to po raz kolejny Delilah odmówiła swojemu czteroletniemu synkowi kolorowych cukierków z najwyższej półki, Isaac zamiast wybuchnąć płaczem jak to miał w zwyczaju, spróbował się wspiąć po meblach, by niespostrzeżenie dostać się do słodyczy. Nie zaszedł za daleko, jak magiczna siła uniosła go w powietrzę i zaniosła na samą górę. Chłopiec zaśmiał się zadowolony i pół godziny później znalazł go Darius Mara wracający z pracy.

 

Imię biologicznego taty Isaaca coraz częściej było wspominane w prasie, gdyż młody szlachcic wspinał się szybko po szczeblach kariery w Ministerstwie Magii. Dellilah za każdym razem ściskała gazetę mocniej i posyłała Isaac’owi zmartwione spojrzenia. Bała się, że geny sprawią, że jej syn odziedziczy zimne usposobienie i arogancję. Darius przestał pytać o ojca swojego siostrzeńca, ponieważ zawsze otrzymywał chłodną odpowiedź pod tytułem „To nie jest ważne”. Gdy Issac miał siedem lat rozpoczęła się II Wojna Światowa, która nieszczęśliwie zbiegła się z Wielką Wojną Czarodziejów. Jednakże wspomnienia narastającej paniki wśród ludzi i zatroskanej matki były przysłonięte mgłą. Najważniejszym wydarzeniem w jego życiu było pojawienie się kobiety w życiu wujka, a niedługo potem pierwszego dziecka. W ich wspólnym małym domku nie było już miejsca i Delilah była zmuszona zabrać Isaaca i się wyprowadzić. Była praktycznie spłukana, a nie miała sumienia prosić brata o więcej pieniędzy. Wszystkie możliwości były zamknięte, więc zadecydowała się zrobić jedną rzecz, której przyrzekła sobie nie robić. Skontaktowała się z tatą Isaaca, by poinformować go o dziecku i wybłagać pieniądze. Nott w tym czasie poślubił inną kobietę z szlacheckiego rodu i doczekał się z nią kilkoro dzieci. Z początku nie dowierzał w swoje ojcostwo nad synkiem Delilah, ale nie mógł takiej sprawy zostawić bez odpowiedzi, bo gdyby była to prawda i społeczeństwo by się o tym dowiedziało, cały jego ciężko zapracowany sukces i dobre imię ległoby w gruzach. Już nie mówiąc o wydziedziczeniu, o którym wolał nawet nie myśleć. Pojawił się wieczorem na progu małego, ubogiego mieszkania. Ubrany był w ciemny płaszcz, a wcześniej nałożył na siebie zaklęcia. Nikt nie mógł go tu zobaczyć. Drzwi otworzył mu Isaac, gdyż Delilah spała. Chłopiec popatrzył w bladoniebieskie oczy, które były identyczne jak jego i uśmiechnął się ujawniając kilka brakujących zębów. Nott nie wiedział jak, ale wystarczyło jedno spojrzenie, by we wszystko uwierzyć. Siedmiolatek stojący przed nim był jego synem. Isaac zaczął coś paplać do mężczyzny, gdyż miał w zwyczaju być wielką gadułą i ostatnimi czasami zauważył, że obcy ludzie o wiele chętniej słuchają jego słowotoku niż mama. Opowiadał wysokiemu nieznajomemu o nowych przyjaciołach, o kolorowych obrazkach w książkach, o tym, że mama nie chciała mu kupić nowej zabawki, o tym jak zdarł kolano wspinając się na drzewo, ale mama je wyleczyła magią, o tym, że nie ma tatusia jak inne dzieci i zastanawia się czemu. Nott słuchał wszystkiego z poważną, zastygłą miną. Dopiero, gdy Delilah się obudziła i zobaczyła abstrakcyjną scenkę jak jej syn siedzi z własnym ojcem w salonie, odciągnęła Isaaca do zamkniętego pokoju, by sama porozmawiać z szlachcicem. Warunki były proste, Nott ma wysyłać miesięcznie pewną kwotę galeonów, a w zamian kobieta nie piśnie słówkiem o całej sprawie.

 

Isaac rósł jak na drożdżach, a wraz z nim jego potencjał magiczny i zapas energii. Ciągle gdzieś biegał i coś gadał. Był małym rozrabiaką, a Delilah nigdy nie potrafiła gniewać się na niego długo. Wystarczył jeden uśmiech, przepraszające spojrzenie niebieskich oczu i serce jej miękło. Już za młodu wykazywał się dużym zainteresowaniem co do sztuki. Uwielbiał oglądać rzeźby i obrazy oraz słuchać muzyki. W późniejszym czasie otworzył się także na literaturę, której wcześniej nie doceniał. To właśnie podczas malowania swoimi, jeszcze nie wprawionymi dłoniami obrazku dla mamy dostał wyczekiwany list z Hogwartu. Jedenastolatek niesamowicie się ucieszył i podskakując jak żaba wszędzie rozchlapał czerwoną farbę, jednakże matka nie była tak samo uradowana jak on. Rok temu na stronach wszystkich gazet była wiadomość o tym, że na terenie szkoły zginęła uczennica pochodzenia mugolskiego, a wiele innych dzieci zostało sparaliżowanych. Nawet jeśli jej synowi było daleko do mugolaka, to nie potrafiła się nie martwić. Mimo jej wątpliwości poszli wspólnie na zakupy potrzebnych rzeczy. Dzięki comiesięcznych pieniędzy jakie Delilah dostawała, mogła sobie pozwolić na podarowanie Isaac’owi średnich rozmiarów, brązowej sowy. Wszelako, najbardziej ekscytującym zakupem była różdżka. Isaac siedział w sklepie dość długo testując różnego rodzaju różdżki jakie dawano mu do rąk. Po dopiero pewnym czasie w jego dłonie trafiła ta, wykonana z mango i sierści pufka. Delilah nie chciała po sobie poznać, ale wypuszczenie z ramion Isaac’a i posłanie go na całe dziesięć miesięcy do Hogwartu było udręką, z którą ciężko było jej się pogodzić. Wiedziała, że jej chłopiec da radę, ale się bała. Nie bez powodu. Wielka Wojna Czarodziejów zabierała w Europie coraz większe żniwo życia, a czystość krwi dzieliła społeczeństwo jak nigdy wcześniej. Isaac miał skażoną czystą krew, ale nikt tego nie wiedział. Niektórzy nawet zakładali, że tata chłopca jest mugolem. Nieznane pochodzenie dorobiło mu kłopotów zanim jeszcze został przydzielony do konkretnego domu. W pociągu przyczepił się do niego jakiś dzieciak z szlachetnej rodziny, a Isaac nie był typem osoby, która nastawia drugi policzek. Niestety w tamtym czasie nie potrafił użyć żadnego zaklęcia, które skutecznie zamknęłoby buzie rówieśnika, więc to co zrobił to oddał mocny cios prosto w nos. Krew zaczęła kapać i poszkodowany otworzył szeroko buzie w szoku i napływającego bólu. Isaac szybko uciekł z miejsca zbrodni nie chcąc dostać kary na dzień dobry. Podczas ceremonii przydziału poznał nazwisko czarodzieja, któremu przyłożył. Brzmiało ono Lestrange. On sam tiarę na głowie miał długo. Magiczny przedmiot wymówił zdanie, którego chyba nigdy nie zapomni. „Szlachetne są twoje korzenie i w Slytherinie swoją rodzinę spotkasz”. Isaac zacisną powieki zdezorientowany i przerażony faktem, że miałby być w domu węża. Nie miał pojęcia co tiara miała na myśli, gdyż jedyni szlachetni przodkowie, o jakich wiedział mieszkali w Danii i na Słowacji. Rodzina Mara słynęła na świecie z podróżowania i rozsianych członkach rodziny po całym globie. Na całe szczęście tiara odrzuciła Slytherin i zaczęła debatować nad Gryffindorem i Ravenclawem. Nie wiedział jak długo siedział na stołku, ale gdy w końcu po Wielkiej Sali rozbrzmiał donośny głos krzyczący „Ravenclaw”, odetchnął z ulgą .

   

Dom kruka przyjął Isaaca z otwartymi ramionami, a on szybko znalazł przyjaciół tam i w innych domach. Mimo to nie brakowało mu też rywali. Był gadatliwy, energiczny, zawsze mówił co myśli i słynął z tego, że jego wypowiedzi nie zawsze miały sens. Każdą emocję przeżywał w środku bardzo intensywnie, ale rzadko było to po nim widać, często zdarzało się tak, że uczucia zżerały go od wewnątrz, gdy na zewnątrz pokazywał tylko swój uśmiech. Ludzie mieli zwyczaj nie brać za poważnie tego co wychodziło z jego ust, bo nie raz okazywało się, że żartuje lub papla kompletne głupoty. Łatwo tracił zainteresowanie jedną rzeczą i brakowało mu skupienia. Najpierw robił, potem myślał, a jeszcze później się z tego śmiał. Chodził po korytarzach udekorowany siniakami, bo pięści stały się jego stałym sposobem rozwiązywania konfliktów. Bardzo dbał o swoich przyjaciół i mógłby się za nimi rzucić w ogień, ale niewielu z nich dostrzegało jak inteligentny był. Był chyba niepokonany w Szachach Czarodziei, prawie nigdy nie uczył się do sprawdzianów, ale mimo to dostawał dobre oceny. Nikt, nawet on sam nie wiedział jak to robi. Najbardziej jednak interesował się sztuką i zielarstwem. Były to jego pasje, które w przeciwieństwie do większości rzeczy nie przestawały być dla niego ważne. Kochał rośliny i zamierzał powiązać swój przyszły zawód właśnie z nimi. Fascynowało go w nich to, co inni uważali za rzeczy oczywiste. Nieruchome i ciche (poza wyjątkami) potrafiły wyleczyć choroby, zatruć, wydzielić zapachy przyjemne i nieprzyjemne oraz umiały się ze sobą komunikować. Zamiast zamętu w jakim żyły zwierzęta, one egzystowały powoli, spokojnie, ale nie pokojowo. Były kompletnym przeciwieństwem jego. Im starszy się stawał, tym bardziej męczyło go jedno pytanie. Kim był jego tata? Delilah nie wspominała o nim i nie chciała odpowiedzieć na jego pytania. Coraz mocniej zaczynało go to irytować, uważał, że ma prawo wiedzieć skąd się wziął, gdyż była to jakaś część jego samego. W pewne wakacje nie wytrzymał tego sekretu i zwrócił się okrutnie do matki, której oczy wypełniły się łzami. Od razu tego pożałował, ale zanim zdążył przeprosić, Delilah wyjawiła kto go spłodził. Jednocześnie zmieniło się wszystko, a zarazem nic. Zachowywał się podobnie, miał tych samych przyjaciół, tych samych wrogów, te same poglądy i ten sam uśmiech. Aczkolwiek teraz wiedział jaki ma status krwi, z kim jest spokrewniony, po kim ma bladoniebieskie oczy, kim jest dla niego ten człowiek, który co jakiś czas przewijał się w gazetach i zauważał podobieństwa pomiędzy nimi co go niepokoiło. Nie chciał być jak snobistyczny szlachcic z klapakami na oczach. Isaac był słodkim chłopcem, który powoli wyrastał na przystojnego mężczyznę. Był wysoki, a ciągłe walki między rówieśnikami i ucieczki przed konsekwencjami wyrobiły jego lekko zarysowane mięśnie. Rysy twarzy były wyraźne i nawet jego duży nos odziedziczony po matce ładnie się wkomponował w całość. Brwi były ciemne, tak samo jak długie rzęsy, które osłaniały wachlarzem jasne tęczówki. Uśmiech prawie nigdy nie opuszczał jego ust i powodował małe dołeczki w policzkach. Włosy były wiecznie potarganą brązową masą sterczącą mu na głowie. Jego ubrania często pachniały świeżą ziemią bądź farbami, bo w wolnym czasie realizował swoje pasje. Oprócz zielarstwa uwielbiał malować. Jego szkice i obrazy stawały się coraz żywsze i ciekawsze, a on miał zwyczaj podchodzić do różnych osób w szkole i prosić ich o pozwolenie w uwiecznieniu ich na płótnie. Był chaotyczną duszą, która nie intencjonalnie była ciągle na ustach uczniów Hogwartu. Były wakacje przed szóstą klasą Isaac’a. Przyszły wyniki jego SUMów i poszło mu zadziwiająco dobrze. Jednakże najbardziej zadowalającą oceną był Wybitny z Zielarstwa. Chciał się pochwalić tym matce, ale zanim zdążył to zrobić usłyszał zamrażający krew żyłach wrzask, który sprawił, że wszystkie włosy na jego ciele stanęły dęba. Zapomniał kompletnie o SUMach i biegiem udał się do pokoju Delilah bojąc się, że ktoś ją atakuje. Nie to było przyczyną. Delilah krzyczała i krzyczała aż do zdarcia głosu. Łzy zlatywały jej po policzkach, a oczy miała puste, wpatrujące się w coś czego nie było. Isaac próbował uspokoić kobietę, ale ona nie słyszała go.

 

Mara Nocna, czyli psychiczna choroba dziedziczna, która krąży po rodzinie Mara i co jakiś czas ujawnia się w najmniej spodziewanym momencie. Niektórzy chorują na nią zanim jeszcze nauczą się mówić, niektórzy są nastolatkami, niektórzy wpadają w jej sidła tuż przed swoją śmiercią, a jeszcze niektórzy nigdy jej nie doświadczają. Nie ma żadnych znaków ostrzegawczych, po prostu atakuje znienacka. Chory potrafi odczuwać tylko strach w najpotężniejszej swojej postaci. Uczucie oszałamia i wyłącza jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym. Cierpiący słyszy i czuje co się wokół niego dzieje, ale jego mózg nie jest w stanie świadomie zinterpretować bodźców. Bardzo możliwe, że chory widzi coś czego nie ma i to jest przyczyną przerażenia, ale tego nigdy nie udowodniono, a nie ma żadnego przypadku dojścia do zdrowia takiej osoby. Delilah była pewna, że ją to ominie. Mara Nocna od pokoleń już nie pojawiała się. Isaac całą noc przesiedział w Szpitalu Świętego Munga, gdy uzdrowiciele próbowali magią wyciszyć jego mamę. Choroba nieuleczalna- tak mu powiedzieli, ale on nie chciał w to uwierzyć. Nie chciał uwierzyć, że Delilah już nigdy nie zapali papierosa, nie krzyknie na niego i nie zrobi mu najlepszej lemoniady na świecie. Podjął decyzję szybko. Porzucił swoje marzenie związane z karierą zielarza i postanowił zostać magiopsychiatrą, który odnajdzie sposób na wyleczenie Delilah z Mary Nocnej. Podczas szóstej i siódmej klasy o wiele bardziej skupił się na nauce, co było niemałym szokiem dla jego rówieśników, którzy zamiast widzieć go pomiędzy farbami lub w centrum bójek, zaczęli go dostrzegać w bibliotece wśród książek od przedmiotów, które wcześniej go nie interesowały. Jego oceny były lepsze niż kiedykolwiek, a jego samopoczucie gorsze niż kiedykolwiek. Nadal paplał głupoty, żartował z idiotycznych rzeczy, był ruchliwy i głośny, ale uśmiech wydawał się plastikowy na jego młodej twarzy. Zaczął miewać koszmary o wrzaskach matki, aż w końcu jego organizm był tak przestraszony zapadnięciem w sen, że nie zasypiał w ogóle. Pod jego niebieskimi oczami pojawiły się ciemne wory bezsenności. Szkołę zakończył z wynikami, które z łatwością załatwiły mu miejsce na studiach. Magia lecznicza, jak się okazało była sztuką wymagającą dużego skupienia, którego Isaac nie posiadał. Pomimo tego jego zawzięcie w sobie i ćwiczenia pod osłoną nocy przynosiło zadowalające rezultaty. W nielicznych wolnych chwilach, gdy nie przebywał u boku mamy lub się nie uczył, malował. Jego sztuka zaczęła być mroczniejsza, ale też bardziej dojrzała. Farby i pędzel były jego ucieczką od świata rzeczywistego. W tle zawsze szalały mu nuty bluesa, a w umyśle miał abstrakcyjną, dziwną wizję jaką próbował przenieść na płótno. Gdy jego ojciec dowiedział się o chorobie Delilah to przestawał wysyłać pieniądze będąc pewnym, że Isaac nic nie wie o swoim pochodzeniu. Chłopak nie zamierzał go wyprowadzić z tego błędu, chciał kompletnie oddzielić się od rodu Nott. Zaczął sprzedawać swoje obrazy próbując tak jakoś zarobić na siebie, na leczenie mamy i na studia. Nie był pewny jak, ale udawało mu się. Zanim się obejrzał, a skończył dwadzieścia dwa lata i został uzdrowicielem. Sytuacja finansowa od razu się poprawiła.
Delilah Mara porzuciła swoje marzenia, by wychować syna, a Isaac Mara porzucił swoje marzenia, by pomóc matce.



Patronus: Od kiedy matka oszalała nie jest w stanie wyczarować patronusa, bo jego najlepsze wspomnienie było związane z nią, a teraz każda myśl o niej jest przeszyta smutkiem i tęsknotą za czymś czego nie doceniał.






Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 21 (rożdżka)
Zaklęcia i uroki:00
Czarna magia:00
Magia lecznicza:254 (rożdżka)
Transmutacja:40
Eliksiry:40
Sprawność:8Brak
Zwinność:0Brak
JęzykWartośćWydane punkty
angielskiII0
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AnatomiaII10
ZielarstwoII10
Opieka Nad Magicznymi StworzeniamiI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Neutralni00
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (wiedza)I0.5
Malarstwo (tworzenie)II7
Malarstwo (wiedza)III25
Muzyka (wiedza)II7
Rzeźba (wiedza)I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Walka wręczII7
Latanie na miotleI0.5
QuidditchI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 0


Ostatnio zmieniony przez Isaac Mara dnia 16.03.20 22:07, w całości zmieniany 2 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Isaac Mara [odnośnik]16.03.20 20:18
gotowe serce
Gość
Anonymous
Gość
Isaac Mara
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach