Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Jaskinia alchemika
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Jaskinia alchemika
Jaskinie oplatają wyspę, tworząc wielokilometrowy łańcuch labiryntów, w którym lepiej się nie zgubić. To konkretne miejsce znajdowało się jednak na uboczu, tworząc raczej pojedyncze pomieszczenie, niż tunel. Dlatego też gdy zostało znalezione, Zakonnicy przekształcili je w labolatorium badawcze. Za pomocą magii powiększyli otwór w suficie, tworząc swoisty komin. Ściany ozdabia zaczarowany i wiecznie kwitnący mech, dzięki któremu w jaskini nie ma nieprzyjemnego pogłosu. Ten, na pierwszy rzut oka, zdaje się świecić, jednak w praktyce światło wytwarzają przepełnione białą magią ściany jaskini.
Na środku pomieszczenia znajduje się duży stół. Po lewej stoją szafki i komody, każda nie do kompletu, w których skryte są ingrediencje, fiolki, liczne książki, mapy nieba oraz inne potrzebne dla naukowej części Zakonu przedmiotu. Naprzeciwko wejścia znajdują się zaś stanowiska dla alchemików, a po prawej stoliki, przy których można w spokoju pracować.
Jaskinia odcięta jest od pozostałej części oazy dzięki wzmocnionym magicznie, drewnianym drzwiom, stworzonych przez jej mieszkańców. Do środka wstęp mają tylko Zakonnicy oraz ich Sojusznicy. Jeśli ktoś inny chce odwiedzić to miejsce, musi mieć zgodę kogoś znajdującego się w szeregach organizacji bądź po prostu mu towarzyszyć. Inaczej drzwi po prostu go nie wpuszczą.
Członkowie Zakonu starają się, aby w szafkach nie brakowało podstawowych ingrediencji, jednak serc zawsze brakuje; alchemicy muszą zapewniać je sobie samodzielnie.
Na środku pomieszczenia znajduje się duży stół. Po lewej stoją szafki i komody, każda nie do kompletu, w których skryte są ingrediencje, fiolki, liczne książki, mapy nieba oraz inne potrzebne dla naukowej części Zakonu przedmiotu. Naprzeciwko wejścia znajdują się zaś stanowiska dla alchemików, a po prawej stoliki, przy których można w spokoju pracować.
Jaskinia odcięta jest od pozostałej części oazy dzięki wzmocnionym magicznie, drewnianym drzwiom, stworzonych przez jej mieszkańców. Do środka wstęp mają tylko Zakonnicy oraz ich Sojusznicy. Jeśli ktoś inny chce odwiedzić to miejsce, musi mieć zgodę kogoś znajdującego się w szeregach organizacji bądź po prostu mu towarzyszyć. Inaczej drzwi po prostu go nie wpuszczą.
Członkowie Zakonu starają się, aby w szafkach nie brakowało podstawowych ingrediencji, jednak serc zawsze brakuje; alchemicy muszą zapewniać je sobie samodzielnie.
| 24 kwietnia, warzenie eliksirów
Miała wrażenie, że już cały dzień spędza nad kociołkiem, warząc kolejne eliksiry dla Zakonu. Zwykle proste, nieskomplikowane. Maści na oparzenia, podstawowe wywary wspomagające leczenie. Korzystając z dostępnych składników, starała się zrobić coś użytecznego dla przebywających w Oazie ludzi. Jaskinia funkcjonowała dopiero od kilku dni, ale była naprawdę bardzo przydatna. Właściwie bezustannie ktoś z niej korzystał.
Wzdychając, postanowiła zabrać się za kolejny eliksir. Kociołek właśnie wyczyściła po poprzednim warzeniu. Miała ze sobą trochę prywatnych serc: doskonale wiedziała, że w Oazie ich bezustannie brakuje, a jeśli mogła pomóc, przynosząc własne, nie wahała się tego zrobić.
Sięgnęła więc najpierw po dziób gryfa, wrzucając go do kociołka. Chciała przygotować eliksir rekognicji. Nie był szczególnie trudny, a malarka wierzyła, że może się komuś przydać. W końcu trauma nie raz i nie dwa powodowała utratę pamięci, prawda? Poza tym w trakcie wojny łatwo było o różnorakie urazy głowy.
Działając po części z pamięci, tylko kątem oka zerkając do książki, chwyciła kolejne składniki zwierzęce. Oko pawia, pokruszone pancerzyki rogatych ślimaków i ślinę węża eskulapa wrzuciła do kociołka najpierw, sprawnie mieszając zawartość. Następnie wlała do wywaru odrobinę oleju z czarnuszki, po chwili dodając także płatki mangolii oraz imbir.
Wzdychając i bardzo usilnie starając się nie śpieszyć, mieszała w kociołki, mając nadzieję, że niczego nie pomyliła. Obok niej leżała już przygotowana fiolka, do której dziewczyna miała zamiar przelać gotowy wywar.
Miała wrażenie, że już cały dzień spędza nad kociołkiem, warząc kolejne eliksiry dla Zakonu. Zwykle proste, nieskomplikowane. Maści na oparzenia, podstawowe wywary wspomagające leczenie. Korzystając z dostępnych składników, starała się zrobić coś użytecznego dla przebywających w Oazie ludzi. Jaskinia funkcjonowała dopiero od kilku dni, ale była naprawdę bardzo przydatna. Właściwie bezustannie ktoś z niej korzystał.
Wzdychając, postanowiła zabrać się za kolejny eliksir. Kociołek właśnie wyczyściła po poprzednim warzeniu. Miała ze sobą trochę prywatnych serc: doskonale wiedziała, że w Oazie ich bezustannie brakuje, a jeśli mogła pomóc, przynosząc własne, nie wahała się tego zrobić.
Sięgnęła więc najpierw po dziób gryfa, wrzucając go do kociołka. Chciała przygotować eliksir rekognicji. Nie był szczególnie trudny, a malarka wierzyła, że może się komuś przydać. W końcu trauma nie raz i nie dwa powodowała utratę pamięci, prawda? Poza tym w trakcie wojny łatwo było o różnorakie urazy głowy.
Działając po części z pamięci, tylko kątem oka zerkając do książki, chwyciła kolejne składniki zwierzęce. Oko pawia, pokruszone pancerzyki rogatych ślimaków i ślinę węża eskulapa wrzuciła do kociołka najpierw, sprawnie mieszając zawartość. Następnie wlała do wywaru odrobinę oleju z czarnuszki, po chwili dodając także płatki mangolii oraz imbir.
Wzdychając i bardzo usilnie starając się nie śpieszyć, mieszała w kociołki, mając nadzieję, że niczego nie pomyliła. Obok niej leżała już przygotowana fiolka, do której dziewczyna miała zamiar przelać gotowy wywar.
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 60
'k100' : 60
Przygotowany przez nią eliksir przybrał opisaną barwę. Pachniał też odpowiednio, dlatego dziewczyna miała szczerą nadzieję, że wszystko wyszło tak, jak należało. Jeszcze pokaże swoje starania Charlie, ale sądziła, że bez problemu można uznać ten specyfik za skutecznie uwarzony.
Przelała miksturę do fiolki, dokładnie ją zamykając i ostrożnie chowając. Następnie zabrała się ponownie za dokładne czyszczenie kociołka. Od czasów wybuchu w mieszkaniu starała się być pod tym względem naprawdę bardzo dokładna.
Teraz nadszedł czas na prosty, ale niewątpliwie przydatny dla mieszkańców Oazy eliksir. Wywar wzmacniający należał do tych nieskomplikowanych, ale dobrze działających specyfików. Miała przy tym nadzieję, że nie zniszczy cennego składnika i że przypadkiem nie wykaże się brakiem kompetencji przy tworzeniu tak prostych eliksirów.
Gdy kociołek był już czysty, wrzuciła do środka skrzeloziele, a następnie dodała do całości krew byka i ślinę niuchacza. Sięgnęła też po kolejne dwa składniki roślinne: bazylię oraz kwiat barwinka. Całość wymieszała, nie przewidując porażki.
Przelała miksturę do fiolki, dokładnie ją zamykając i ostrożnie chowając. Następnie zabrała się ponownie za dokładne czyszczenie kociołka. Od czasów wybuchu w mieszkaniu starała się być pod tym względem naprawdę bardzo dokładna.
Teraz nadszedł czas na prosty, ale niewątpliwie przydatny dla mieszkańców Oazy eliksir. Wywar wzmacniający należał do tych nieskomplikowanych, ale dobrze działających specyfików. Miała przy tym nadzieję, że nie zniszczy cennego składnika i że przypadkiem nie wykaże się brakiem kompetencji przy tworzeniu tak prostych eliksirów.
Gdy kociołek był już czysty, wrzuciła do środka skrzeloziele, a następnie dodała do całości krew byka i ślinę niuchacza. Sięgnęła też po kolejne dwa składniki roślinne: bazylię oraz kwiat barwinka. Całość wymieszała, nie przewidując porażki.
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Tym razem zapomniała o przygotowaniu fiolki, dlatego gdy eliksir okazał się sukcesem, musiała prędko ją znaleźć. Na całe szczęście, jaskinia była dobrze zorganizowana i już po chwili Gwen przelewała wywar wzmacniający do bezpiecznego miejsca. Uśmiechnęła się pod nosem. No, przynajmniej faktycznie była przydatna, a nie tylko plątała się po Oazie!
Może przydałby się jakiś kolejny, leczniczy wywar? Przygryzła wargę, zerkając do książki, w której natrafiła na Czyścioszka. Sprawdziła, jaki jest stan posiadanych przez nią ingrediencji, a gdy zorientowała się, że wszystko potrzebne jak najbardziej ma pod ręką, pokiwała sama do siebie głową i zabrała się za przygotowywanie do kolejnego warzenia.
Ponownie wyczyściła kociołek i tym razem przygotowała fiolkę. Ten eliksir był nieco trudniejszy, ale miała nadzieję, że i on się jej uda. Po chwili wrzuciła do kociołka róg byka, dodając też pancerzyk żuka, a następnie dodała do wywaru serce – korzeń ciemiernika. Następnie dorzuciła odrobinę alg oraz nieco soki z kaktusa i zaczęła powoli, stopniowo mieszać całość.
Jeśli wywar jej wyjdzie, powinna jak najprędzej przekazać go uzdrowicielom. Powinni mieć dostęp do takich specyfików. Sama magia nie zawsze przecież wystarczała. Gwen co prawa nie znała się na leczeniu za pomocą różdżki… ba, w ogóle nie znała się na leczeniu, ale gdyby było inaczej, nie istniałoby aż tyle leczniczych eliksirów, czyż nie?
Może przydałby się jakiś kolejny, leczniczy wywar? Przygryzła wargę, zerkając do książki, w której natrafiła na Czyścioszka. Sprawdziła, jaki jest stan posiadanych przez nią ingrediencji, a gdy zorientowała się, że wszystko potrzebne jak najbardziej ma pod ręką, pokiwała sama do siebie głową i zabrała się za przygotowywanie do kolejnego warzenia.
Ponownie wyczyściła kociołek i tym razem przygotowała fiolkę. Ten eliksir był nieco trudniejszy, ale miała nadzieję, że i on się jej uda. Po chwili wrzuciła do kociołka róg byka, dodając też pancerzyk żuka, a następnie dodała do wywaru serce – korzeń ciemiernika. Następnie dorzuciła odrobinę alg oraz nieco soki z kaktusa i zaczęła powoli, stopniowo mieszać całość.
Jeśli wywar jej wyjdzie, powinna jak najprędzej przekazać go uzdrowicielom. Powinni mieć dostęp do takich specyfików. Sama magia nie zawsze przecież wystarczała. Gwen co prawa nie znała się na leczeniu za pomocą różdżki… ba, w ogóle nie znała się na leczeniu, ale gdyby było inaczej, nie istniałoby aż tyle leczniczych eliksirów, czyż nie?
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Ha! I tym razem jej się udało! Na sam koniec, do głowy wpadł jej nieco szalony pomysł. Może ponownie powinna spróbować uwarzyć amortencję, korzystając z dobrej passy? Poprzednio eliksir jej się nie udał. Był dość trudny i stanowił dla malarki pewne wyzwanie. Ale jeśli by jej się udało to… to fajnie byłoby go mieć. Tak po prostu. Niekoniecznie musiała przecież go używać! Może przecież raz zrobić coś z myślą o sobie, prawda?
Wiedziona tę myślą, ponownie posprzątała po poprzednim warzeniu, udany eliksir przelewając do fiolki. Następnie zabrała się za warzenie, mimowolnie wstrzymując oddech.
Bezustannie zaglądając do książki, zaczęła wrzucać do kociołka składniki. Zaczęła od jagody jemioły i pawich piór, następnie dodając też ikrę jesiotra. Gdy składniki były już w kociołku, dodała do niego włos jednorożca i kolejne ingrediencje: bazylię i płatki hibiskusa oraz pióro z czuba dudka.
Zaczęła mieszać całość, mając nadzieję, że się z niczym nie pomyliła i już za chwilę poczuje słodką woń wywaru. Tak czy siak to był ostatni eliksir warzony tego dnia – na więcej po prostu nie miała czasu. Musiała zająć się innymi sprawami.
| zt, jeśli nie ma wybuchu.
Wiedziona tę myślą, ponownie posprzątała po poprzednim warzeniu, udany eliksir przelewając do fiolki. Następnie zabrała się za warzenie, mimowolnie wstrzymując oddech.
Bezustannie zaglądając do książki, zaczęła wrzucać do kociołka składniki. Zaczęła od jagody jemioły i pawich piór, następnie dodając też ikrę jesiotra. Gdy składniki były już w kociołku, dodała do niego włos jednorożca i kolejne ingrediencje: bazylię i płatki hibiskusa oraz pióro z czuba dudka.
Zaczęła mieszać całość, mając nadzieję, że się z niczym nie pomyliła i już za chwilę poczuje słodką woń wywaru. Tak czy siak to był ostatni eliksir warzony tego dnia – na więcej po prostu nie miała czasu. Musiała zająć się innymi sprawami.
| zt, jeśli nie ma wybuchu.
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
| 15 maja
Było duszno. Na niebie zebrały się burzowe chmury i wszystko zapowiadało, że lada moment niebo rozświetlą błyskawice. Gwen doskonale pamiętała, jak przerażające były jesienne deszcze, jednak nigdy nie bała się burzy samej w sobie. Ba, tą wiosenną, oczyszczającą powietrze, wręcz lubiła. Dlatego właściwie była w całkiem dobrym nastroju. Stała w jaskini, czując się jak poważna czarownica (bo gdzież lepiej można warzyć, niż w takim miejscu!), pochylając się nad kociołkiem, do którego lada moment miała zamiar wrzucić alchemiczne składniki.
Malarka i alchemik-amator w jednym: oto kim chwilowo przyszło jej być. Odziana w prostą, lnianą sukienkę, nuciła coś cicho pod nosem, nikogo się tu nie spodziewając. Wszyscy chyba pochowali się już do budynków w oczekiwaniu na burzę, nie sądziła więc, że ktokolwiek będzie jej przeszkadzał. Nie była tu jednak zupełnie sama. Za otwartymi drzwiami pasła się brązowa koza, co jakiś czas zaglądając do środka, a duże, czarne psisko, leżało w kącie, głęboko chrapiąc. Gwen była przekonana, że gdy zaczną się grzmoty, Greta natychmiast wbiegnie do środka, a jej pies przeciwnie: przebudzi się, obszczekując niebo. To jednak na razie nie miało większego znaczenia, bo trzeba było przecież warzyć! Eliksiry same się nie przygotują, a Zakon potrzebował ich każdą ilość.
Nie miała zbyt wielu serc, jednak zdecydowała, że spróbuje przygotować eliksir grozy. Był prosty i mógł się przydać w trakcie pobytu w Londynie, więc właściwie warto było mieć jakiś zapas tego typu specyfiku. Wrzuciła więc do kociołka włosie akromantuli, a potem zaczęła dodawać kolejne ingrediencje. Oset, jaja bahanki, kieł węża, oczy gnoma – taka mieszanka powinna chyba zadziałać, prawda? Co prawda całkiem biegle radziła sobie z podstawowymi eliksirami, ale w dalszym ciągu brakowało jej wprawy Charlie. Nie była aż tak pewna swoich ruchów.
Właśnie mieszała w kociołku, pilnując, aby mikstura uwarzyła się poprawnie, gdy do pomieszczenia weszła znajoma jej sylwetka. Gwen najpierw podskoczyła lekko, nieco zaskoczona, a potem uśmiechnęła się szeroko.
– Cześć Gabriel! Betty, leżeć, nie przeszkadzaj nam tutaj! – przywitała się, od razu upominając młodego psa, który natychmiast zaczął krążyć pomiędzy ich nogami. – Potrzebujesz czegoś? – dopytała, gotowa podać mężczyźnie cokolwiek. Mimo wszystko były auror raczej gorzej odnajdywał się w alchemicznej jaskini niż Gwen, która bywała w niej bardzo regularnie.
Było duszno. Na niebie zebrały się burzowe chmury i wszystko zapowiadało, że lada moment niebo rozświetlą błyskawice. Gwen doskonale pamiętała, jak przerażające były jesienne deszcze, jednak nigdy nie bała się burzy samej w sobie. Ba, tą wiosenną, oczyszczającą powietrze, wręcz lubiła. Dlatego właściwie była w całkiem dobrym nastroju. Stała w jaskini, czując się jak poważna czarownica (bo gdzież lepiej można warzyć, niż w takim miejscu!), pochylając się nad kociołkiem, do którego lada moment miała zamiar wrzucić alchemiczne składniki.
Malarka i alchemik-amator w jednym: oto kim chwilowo przyszło jej być. Odziana w prostą, lnianą sukienkę, nuciła coś cicho pod nosem, nikogo się tu nie spodziewając. Wszyscy chyba pochowali się już do budynków w oczekiwaniu na burzę, nie sądziła więc, że ktokolwiek będzie jej przeszkadzał. Nie była tu jednak zupełnie sama. Za otwartymi drzwiami pasła się brązowa koza, co jakiś czas zaglądając do środka, a duże, czarne psisko, leżało w kącie, głęboko chrapiąc. Gwen była przekonana, że gdy zaczną się grzmoty, Greta natychmiast wbiegnie do środka, a jej pies przeciwnie: przebudzi się, obszczekując niebo. To jednak na razie nie miało większego znaczenia, bo trzeba było przecież warzyć! Eliksiry same się nie przygotują, a Zakon potrzebował ich każdą ilość.
Nie miała zbyt wielu serc, jednak zdecydowała, że spróbuje przygotować eliksir grozy. Był prosty i mógł się przydać w trakcie pobytu w Londynie, więc właściwie warto było mieć jakiś zapas tego typu specyfiku. Wrzuciła więc do kociołka włosie akromantuli, a potem zaczęła dodawać kolejne ingrediencje. Oset, jaja bahanki, kieł węża, oczy gnoma – taka mieszanka powinna chyba zadziałać, prawda? Co prawda całkiem biegle radziła sobie z podstawowymi eliksirami, ale w dalszym ciągu brakowało jej wprawy Charlie. Nie była aż tak pewna swoich ruchów.
Właśnie mieszała w kociołku, pilnując, aby mikstura uwarzyła się poprawnie, gdy do pomieszczenia weszła znajoma jej sylwetka. Gwen najpierw podskoczyła lekko, nieco zaskoczona, a potem uśmiechnęła się szeroko.
– Cześć Gabriel! Betty, leżeć, nie przeszkadzaj nam tutaj! – przywitała się, od razu upominając młodego psa, który natychmiast zaczął krążyć pomiędzy ich nogami. – Potrzebujesz czegoś? – dopytała, gotowa podać mężczyźnie cokolwiek. Mimo wszystko były auror raczej gorzej odnajdywał się w alchemicznej jaskini niż Gwen, która bywała w niej bardzo regularnie.
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 29
'k100' : 29
15/05
Zadarł głowę ku górze, spoglądając w niebo, na którym kłębiły się burzowe chmury, będące idealnym odzwierciedleniem tego, co już od dłuższego czasu działo się w głowie Tonksa. Nie umiał zebrać myśli, nie potrafił okiełznać chaosu, który nie pozwalał mu normalnie funkcjonować. Kolejne pytanie brzmiało jak mógłby? Po tym co go spotkało? Starał się, naprawdę. Próbował wejść w formę człowieka, którym był przed starciem z Rycerzami, ale nie było to wcale takie łatwe. Kimkolwiek stał się teraz, nie był to ten sam człowiek, którego Gwen poznała w kawiarni. Starał się nim być i miał nadzieję, że kiedy wejdzie do miejsca okupowanego przez alchemików Zakonu, w którym znajdowała się Gwen, to da się nabrać.
Chciał znaleźć się w środku, zanim woda lunie z nieba prosto na jego głowę. Niezbyt często miał okazję odwiedzać to miejsce, głównie dlatego, że z alchemią miał tyle wspólnego co z baletem, a mianowicie nic. Zupełnie jakby jego wiedza z zakresu eliksirów całkowicie wyparowała z chwilą opuszczenia Hogwartu. W końcu nigdy nie była to ulubiona dziedzina nauki i Tonks przestał z niej korzystać tak szybko, jak było to możliwe. Wolał używać przygotowanych produktów przez kogoś kto miał zdecydowanie lepsze podejście do warzenia mikstur. Między innymi dlatego postanowił odnaleźć pannę Grey i poprosić ją nie o jedną, a o dwie przysługi. Jednak po kolei. Zmusił się do wygięcia ust w uśmiechu na przywitanie. To nie tak, że jego sympatia do Gwendolyn gdzieś uleciała. Po prostu było to ostatnio nieco trudniejsze. - Cześć Gwen - zwrócił się do czarownicy, po czym skierował swoje spojrzenie na psinę kręcącą się między ich nogami. - I dzień dobry Betty - powiedział, pochylając się na chwilę, żeby pogłaskać psinę. Może nigdy nie był specjalnym fanem zwierząt domowych, a raczej nigdy nie miał czasu, aby wziąć takie pod swoje skrzydła, ale Betty wydawała się całkiem urocza. - Właściwie to miałbym do ciebie prośbę. Masz może chwilę? - zapytał, niepewne wskazując na kociołek.
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
W kociołku zawrzało, a eliksir zmienił barwę na odpowiedni kolor. No, całkiem, całkiem! Nie żeby ten wywar był szczególnie trudny. Gwen nie warzyła go przecież po raz pierwszy. Ale i tak zawsze cieszyła się z udanego specyfiku. W dalszym ciągu zdarzało jej się popełniać błędy. I pewnie dalej będzie jej się to zdarzać. Ostatnio tworzyła mikstury dość machinalnie, nie wgłębiając się w księgi i skupiając się na dość prostych, często leczniczych bądź bojowych, specyfikach. Jak i tym razem.
Zaczęła przelewać eliksir do leżącej nieopodal fiolki, spoglądając na Gabriela kątem oka. Na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech, gdy dziewczyna zauważyła, że mężczyzna wita się z Betty.
– Dasz mi tylko uwarzyć coś jeszcze? Wciąż nam brakuje eliksirów… Och, podałbyś mi tylko mieszadełko z tamtej szafki? – spytała, wciąż mając ręce zajęte flakonikiem, który należało zabezpieczyć i oznaczyć. Gwen ostatnio starała się dość skrupulatnie zapisywać daty warzenia, tak na wszelki wypadek.
Gdy Gabriel podał jej przedmiot, a Gwen odłożyła eliksir grozy na miejsce, dziewczyna sięgnęła po ślaz, który przyniosła ze sobą i wrzuciła go do nowego, czystego kociołka, uprzednio odstawiając ubrudzony kawałek dalej.
– Sporo nam schodzi mieszanek antydepresyjnych – powiedziała, mając w planach stworzyć ten właśnie eliksir. – To nie jest dobry czas – dodała, wzdychając.
Poprawiła włosy i sięgnęła po kolejne ingrediencje. Dodała do kociołka gryfonię oraz smoczą wątrobę, a następnie sięgnęła po korę lipy i skrzydełko elfa. Całość zaczęła mieszać, robiąc to bardzo odruchowo. To naprawdę nie była trudna mikstura.
– Jak się masz? Słyszałam, że… że miałeś dość duże… eee… problemy – zaczęła mówić w międzyczasie, dość ostrożnie, nie chcąc w żadnym razie urazić mężczyzny. Nie znali się przecież wyjątkowo dobrze. Ba, ostatnio chyba nawet nie rozmawiali, a przynajmniej nie o czymś bardziej osobistym. Z oazowych plotek wiedziała, że Gabriel przeżył coś. Co dokładnie – nie miała pojęcia. Nie czuła, że jest osobą, która powinna w to wnikać. Nigdy nie przepadała za niepotrzebnym wtykaniem nosa w nie swoje sprawy (chyba, że sprawa była poważna i powiązana z cudzymi, niekoniecznie dobrze zachowującymi się mężami. Albo byłymi mężami.
Zaczęła przelewać eliksir do leżącej nieopodal fiolki, spoglądając na Gabriela kątem oka. Na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech, gdy dziewczyna zauważyła, że mężczyzna wita się z Betty.
– Dasz mi tylko uwarzyć coś jeszcze? Wciąż nam brakuje eliksirów… Och, podałbyś mi tylko mieszadełko z tamtej szafki? – spytała, wciąż mając ręce zajęte flakonikiem, który należało zabezpieczyć i oznaczyć. Gwen ostatnio starała się dość skrupulatnie zapisywać daty warzenia, tak na wszelki wypadek.
Gdy Gabriel podał jej przedmiot, a Gwen odłożyła eliksir grozy na miejsce, dziewczyna sięgnęła po ślaz, który przyniosła ze sobą i wrzuciła go do nowego, czystego kociołka, uprzednio odstawiając ubrudzony kawałek dalej.
– Sporo nam schodzi mieszanek antydepresyjnych – powiedziała, mając w planach stworzyć ten właśnie eliksir. – To nie jest dobry czas – dodała, wzdychając.
Poprawiła włosy i sięgnęła po kolejne ingrediencje. Dodała do kociołka gryfonię oraz smoczą wątrobę, a następnie sięgnęła po korę lipy i skrzydełko elfa. Całość zaczęła mieszać, robiąc to bardzo odruchowo. To naprawdę nie była trudna mikstura.
– Jak się masz? Słyszałam, że… że miałeś dość duże… eee… problemy – zaczęła mówić w międzyczasie, dość ostrożnie, nie chcąc w żadnym razie urazić mężczyzny. Nie znali się przecież wyjątkowo dobrze. Ba, ostatnio chyba nawet nie rozmawiali, a przynajmniej nie o czymś bardziej osobistym. Z oazowych plotek wiedziała, że Gabriel przeżył coś. Co dokładnie – nie miała pojęcia. Nie czuła, że jest osobą, która powinna w to wnikać. Nigdy nie przepadała za niepotrzebnym wtykaniem nosa w nie swoje sprawy (
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Wtem do uszu Gwen dotarło wołanie. Nastawiła uszy. Czy to jakieś dziecko? Zmarszczyła brwi. Tak, tak, chyba rozpoznawała ten głos. Czyżby to właśnie ją nawoływał?
– Gabriel… ja… wybacz… ale ta dziewczynka… straciła rodziców. Chyba… znów ma atak paniki. Zaczekasz chwilę? – spytała. – Przyjdę, jak tylko ją uspokoję, dobrze? – dodała, naprędce przelewając udany eliksir do fiolki. Westchnęła.
Schowała fiolkę w odpowiednie miejsce, po czym jeszcze raz spojrzała na Gabriela.
– Przepraszam, naprawdę zaraz porozmawiamy – dodała, wybiegając z jaskini alchemika, aby zająć się zranionym przez wojnę dzieckiem.
| zt Gwen
– Gabriel… ja… wybacz… ale ta dziewczynka… straciła rodziców. Chyba… znów ma atak paniki. Zaczekasz chwilę? – spytała. – Przyjdę, jak tylko ją uspokoję, dobrze? – dodała, naprędce przelewając udany eliksir do fiolki. Westchnęła.
Schowała fiolkę w odpowiednie miejsce, po czym jeszcze raz spojrzała na Gabriela.
– Przepraszam, naprawdę zaraz porozmawiamy – dodała, wybiegając z jaskini alchemika, aby zająć się zranionym przez wojnę dzieckiem.
| zt Gwen
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Jaskinia alchemika
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda