Trening - Keat & Fils
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Błęktiny staw
Kumbria, Carlisle, Błękitny staw 21 kwietnia 1957
Philippa i Keat trenują nad brzegiem jeziora
Szafka zniknięć
Philippa i Keat trenują nad brzegiem jeziora
Szafka zniknięć
I show not your face but your heart's desire
The member 'Philippa Moss' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79, 20
'k100' : 79, 20
241/246; erecto 4/5; casa przerwana dzięki ingerencji MG w związku z krytycznym sukcesem
- Ile może zająć rzucenie zaklęcia, żeby ją osuszyć? Dziesięć sekund? - sukienka nie była przecież ze złota; on się na żadną maskę niewinnej damy nie nabierze, nie w jej przypadku. - Wiem, że się kręcą, nie pytam o to, czy prezentują przy tobie swoje wybrakowane wdzięki i uśmiechy, tylko czy któryś nie przegina - na tyle, że wymagałoby to już interwencji.
- A dużo się tam kręci tych, którzy po pijanemu zaczynają coś paplać o tym, jak to im dobrze teraz? I że świat zmierza w jedynym słusznym kierunku? - chciał wybadać, jakie nastroje panują w porcie; teraz, gdy bywał tam rzadziej, puls tego miejsca wyczuwał nieco słabiej. A jeśli mieli zaplanować tam akcję na większą skale, musieli się dobrze przygotować. - Walczysz? - zapytał, obrzucając ją uważnym spojrzeniem - co dokładnie miała na myśli? Nie dopytał już o nic więcej, miał wrażenie, że zdążył tylko mrugnąć, gdy zerwał się silny wiatr, a potem... coś trzasnęło, coś pękło, a potem oblepiła go woda. Z każdej strony. Nad sobą miał tylko prześwit, przez który docierała smuga światła, rozpraszająca się w wodzie. Nie zdążył nawet krzyknąć, bo w międzyczasie zwymiotował kolejną serię ślimaków.
Już pod taflą zacisnął kurczowo dłoń na różdżce, bo jeszcze tego by tylko brakowało, żeby ją tu zgubił. Po chwili wypłynął na powierzchnię, krztusząc się wodą, która zdążyła się wedrzeć do krtani.
- Ja pierdolę - warknął w końcu, podpływając do brzegu. - Ani słowa - dodał jeszcze, przeczuwając serię mało wyszukanych żartów po tym popisie, który jej zaserwował. A potem zgiął się w pół i wyrzucił z siebie trzy dorodne ślimaki. Znowu. - Wiesz, że jak byłem w tym stawie, to plułem wodnymi ślimakami? - skłamał cholera wie po co, tak po prostu. Może żeby odwrócić jej uwagę od tego cudownego obrazka.
- No to chyba możesz zacząć odmierzać, przetestujemy, ile mi zajmie wysuszenie ubrań... z sukienką pewnie poszłoby ci szybciej - poprawił ślizgającą się różdżkę i przystawił końcówkę do koszuli. - Evanesco!
- Ile może zająć rzucenie zaklęcia, żeby ją osuszyć? Dziesięć sekund? - sukienka nie była przecież ze złota; on się na żadną maskę niewinnej damy nie nabierze, nie w jej przypadku. - Wiem, że się kręcą, nie pytam o to, czy prezentują przy tobie swoje wybrakowane wdzięki i uśmiechy, tylko czy któryś nie przegina - na tyle, że wymagałoby to już interwencji.
- A dużo się tam kręci tych, którzy po pijanemu zaczynają coś paplać o tym, jak to im dobrze teraz? I że świat zmierza w jedynym słusznym kierunku? - chciał wybadać, jakie nastroje panują w porcie; teraz, gdy bywał tam rzadziej, puls tego miejsca wyczuwał nieco słabiej. A jeśli mieli zaplanować tam akcję na większą skale, musieli się dobrze przygotować. - Walczysz? - zapytał, obrzucając ją uważnym spojrzeniem - co dokładnie miała na myśli? Nie dopytał już o nic więcej, miał wrażenie, że zdążył tylko mrugnąć, gdy zerwał się silny wiatr, a potem... coś trzasnęło, coś pękło, a potem oblepiła go woda. Z każdej strony. Nad sobą miał tylko prześwit, przez który docierała smuga światła, rozpraszająca się w wodzie. Nie zdążył nawet krzyknąć, bo w międzyczasie zwymiotował kolejną serię ślimaków.
Już pod taflą zacisnął kurczowo dłoń na różdżce, bo jeszcze tego by tylko brakowało, żeby ją tu zgubił. Po chwili wypłynął na powierzchnię, krztusząc się wodą, która zdążyła się wedrzeć do krtani.
- Ja pierdolę - warknął w końcu, podpływając do brzegu. - Ani słowa - dodał jeszcze, przeczuwając serię mało wyszukanych żartów po tym popisie, który jej zaserwował. A potem zgiął się w pół i wyrzucił z siebie trzy dorodne ślimaki. Znowu. - Wiesz, że jak byłem w tym stawie, to plułem wodnymi ślimakami? - skłamał cholera wie po co, tak po prostu. Może żeby odwrócić jej uwagę od tego cudownego obrazka.
- No to chyba możesz zacząć odmierzać, przetestujemy, ile mi zajmie wysuszenie ubrań... z sukienką pewnie poszłoby ci szybciej - poprawił ślizgającą się różdżkę i przystawił końcówkę do koszuli. - Evanesco!
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Odpowiedziało mu ciężkie westchnięcie. Nie łapał. Jakby w tym wszystkim chodziło już tylko o problem wysuszenia. Ten męski umysł. Nie skomentowała jednak, przeczuwając, że dalsze rozwlekanie tematu nie przyniosłoby żadnych efektów, a jedynie jej narastającą irytację.
- Przeginają, ale mam ich w garści. Żaden z nich nie jest mi potrzebny, ale najwyraźniej dopiero butelka rozbita na łbie pomaga im zrozumieć – odparła, przyznając się do części dość bolesnych metod. Łatwiej było grzebać w znanych mu gębach i historiach, pod nimi kryły się te inne, którym czasem poświęcała za dużo myśli. O tym jednak nie musiał wiedzieć. – Aż tak brakuje ci szczęk do łamania? – zapytała z przechyloną lekko głową. Część loków opadła jej na oko. – Keat, chyba za długo nie byłeś w porcie – mruknęła trochę zaskoczona, jak dziwnie poskładał to podstępne pytanie. – Albo już całkiem zapomniałeś. Do Parszywego wchodzi każdy. Gdy jedni zagryzają zęby ze złości, inni opijają kolejny mord na dokowej rodzinie, a potem leją się na środku sali… - odpowiedziała, krzywiąc lekko usta na wspomnienie rozwalonej tawerny. – O co ty właściwie pytasz, co? Wiesz, że z niejedną podłą szumowiną prowadzę interesy. Ludzie coraz częściej potrzebują… usług, których nie załatwią sobie tak po prostu. Więc idą podpytać barmankę. Ufają mi, wiedzą, że mogę załatwić coś więcej niż rum i zupę. Walczę, choć zupełnie inaczej niż ty – oznajmiła nieskrępowana. Przecież znał dodatkowe zdolności barmanek. Mogła omotać, sprowokować, uwieść, a dla smaku łupnąć jakimś perfidnym zaklęciem. – A może właśnie tak samo… - dodała już bardziej pod nosem, ale wtedy stało się to wszystko…
Po jej krzyku, nogi zapadły się w łódce i straciła równowagę, obijając sobie mocno kolana. Mimo bólu doczłapała się do brzegu łódki i wychyliła dość niebezpiecznie, by wyłapać obraz tonącego brata. Jasna cholera. Wypłynął. Poczuła ulgę. A potem parsknęła śmiechem, wymazując niedawne przerażenie. O tak, ani słowa.
- Rybka zatęskniła za morzem – rzuciła mimo ostrego zakazu. Pchnęła łódkę zaklęciem i zaraz też znalazła się na brzegu. Sucha i tylko nieznacznie potłuczona. – Ofiarowałeś im wolność. Powinny ci podziękować – odpowiedziała ze śmiertelną powagą. – Jak smakowały? – wymsknęło jej się jeszcze. Zeszła z łódki i podeszła do zmokłej kury. – Humor ci dopisuje, jesteś cały. I suchy… Ale… - Przysunęła nos do rozpiętego kołnierzyka. – Pachniesz bajorem – stwierdziła rozbawiona. Wysoko uniosła głowę, by lepiej przyjrzeć się temu krzywemu pyskowi. – Trenujemy dalej, czy masz już dość, braciszku?
- Przeginają, ale mam ich w garści. Żaden z nich nie jest mi potrzebny, ale najwyraźniej dopiero butelka rozbita na łbie pomaga im zrozumieć – odparła, przyznając się do części dość bolesnych metod. Łatwiej było grzebać w znanych mu gębach i historiach, pod nimi kryły się te inne, którym czasem poświęcała za dużo myśli. O tym jednak nie musiał wiedzieć. – Aż tak brakuje ci szczęk do łamania? – zapytała z przechyloną lekko głową. Część loków opadła jej na oko. – Keat, chyba za długo nie byłeś w porcie – mruknęła trochę zaskoczona, jak dziwnie poskładał to podstępne pytanie. – Albo już całkiem zapomniałeś. Do Parszywego wchodzi każdy. Gdy jedni zagryzają zęby ze złości, inni opijają kolejny mord na dokowej rodzinie, a potem leją się na środku sali… - odpowiedziała, krzywiąc lekko usta na wspomnienie rozwalonej tawerny. – O co ty właściwie pytasz, co? Wiesz, że z niejedną podłą szumowiną prowadzę interesy. Ludzie coraz częściej potrzebują… usług, których nie załatwią sobie tak po prostu. Więc idą podpytać barmankę. Ufają mi, wiedzą, że mogę załatwić coś więcej niż rum i zupę. Walczę, choć zupełnie inaczej niż ty – oznajmiła nieskrępowana. Przecież znał dodatkowe zdolności barmanek. Mogła omotać, sprowokować, uwieść, a dla smaku łupnąć jakimś perfidnym zaklęciem. – A może właśnie tak samo… - dodała już bardziej pod nosem, ale wtedy stało się to wszystko…
Po jej krzyku, nogi zapadły się w łódce i straciła równowagę, obijając sobie mocno kolana. Mimo bólu doczłapała się do brzegu łódki i wychyliła dość niebezpiecznie, by wyłapać obraz tonącego brata. Jasna cholera. Wypłynął. Poczuła ulgę. A potem parsknęła śmiechem, wymazując niedawne przerażenie. O tak, ani słowa.
- Rybka zatęskniła za morzem – rzuciła mimo ostrego zakazu. Pchnęła łódkę zaklęciem i zaraz też znalazła się na brzegu. Sucha i tylko nieznacznie potłuczona. – Ofiarowałeś im wolność. Powinny ci podziękować – odpowiedziała ze śmiertelną powagą. – Jak smakowały? – wymsknęło jej się jeszcze. Zeszła z łódki i podeszła do zmokłej kury. – Humor ci dopisuje, jesteś cały. I suchy… Ale… - Przysunęła nos do rozpiętego kołnierzyka. – Pachniesz bajorem – stwierdziła rozbawiona. Wysoko uniosła głowę, by lepiej przyjrzeć się temu krzywemu pyskowi. – Trenujemy dalej, czy masz już dość, braciszku?
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
241/246; erecto 5/5
A o co więcej miało chodzić? Jak nie o wysuszenie? No nie łapał. I nie załapie. - To twój sposób na robienie ich w butelkę? - uśmiechnął się bezczelnie, nie współczuł im ani trochę, nawet jeśli to nie była metafora i naprawdę nie miała oporów, żeby ich poczęstować szklanym prawym sierpowym. Pewnie zasłużyli - a jeśli nie, to działania prewencyjne też zawsze w cenie! - Nie pytam o to, czy w ogóle się tam kręcą, chodzi mi o to, jak to według ciebie się rozkłada - czy więcej jest w porcie tych, którzy mają w dupie wszystko poza nią właśnie, swoimi czterema literami, czy jednak zaczyna się coś zmieniać, czy nie słyszysz coraz więcej głosów, że w sumie to te czystki są potrzebne... że Londyn bez mugoli całkiem im się podoba - przerwał, opierając dłonie o kolana i zginając się w pół, gdy kolejna porcja ślimaków wydobyła się z jego ust w kaskadzie wymiocin. - Kurwa - warknął, mając ochotę skończyć ten cholerny pojedynek, ale o ile ślimaki mogły mu przejść przez usta, tak kapitulacja już nie. - Myślisz, że francuscy czarodzieje w trakcie klęski głodowej byliby w stanie rzucać w siebie to zaklęcie tylko po to, żeby mieć szamę za darmo? Mam nadzieję, że nie będziemy się musieli zastanawiać, czy to warta wypróbowania opcja za kilka miesięcy z ograniczonymi dostawami - trochę poleciał abstrakcją, ale jakoś go tak naszło na tę rozkminę. Jej zasługa.
- Nam wszystkim chodzi przecież o to samo, o ten nasz mały kawałek podłogi - przytaknął jej, ścierając ręką śluz z ust; on zachłannie rościł sobie prawa do nieco większej przestrzeni niż Fils, ale w gruncie rzeczy bronili tego samego. Londynu. Portu. - Trenowałaś, co? - wymruczał jeszcze, przyglądając jej się z dumą, jakby jej umiejętności były co najmniej jego zasługą.
Łypnął na nią jednak nieco mniej przychylnie, kiedy zaczęła popisywać się dokowym dowcipem. Gdy tylko wysuszył ostatni skrawek materiału, wyprostował się z godnością, i stanął naprzeciwko Moss. - Nie myśl sobie, że to już, trenujemy dalej, mniej gadania, więcej zaklęć, czas start - to była jej kolej na atak, przygotował się więc tylko do obrony i zerknął na Fils kontrolnie, jakby mógł wyczytać z jej myśli, czym go teraz potraktuje.
A o co więcej miało chodzić? Jak nie o wysuszenie? No nie łapał. I nie załapie. - To twój sposób na robienie ich w butelkę? - uśmiechnął się bezczelnie, nie współczuł im ani trochę, nawet jeśli to nie była metafora i naprawdę nie miała oporów, żeby ich poczęstować szklanym prawym sierpowym. Pewnie zasłużyli - a jeśli nie, to działania prewencyjne też zawsze w cenie! - Nie pytam o to, czy w ogóle się tam kręcą, chodzi mi o to, jak to według ciebie się rozkłada - czy więcej jest w porcie tych, którzy mają w dupie wszystko poza nią właśnie, swoimi czterema literami, czy jednak zaczyna się coś zmieniać, czy nie słyszysz coraz więcej głosów, że w sumie to te czystki są potrzebne... że Londyn bez mugoli całkiem im się podoba - przerwał, opierając dłonie o kolana i zginając się w pół, gdy kolejna porcja ślimaków wydobyła się z jego ust w kaskadzie wymiocin. - Kurwa - warknął, mając ochotę skończyć ten cholerny pojedynek, ale o ile ślimaki mogły mu przejść przez usta, tak kapitulacja już nie. - Myślisz, że francuscy czarodzieje w trakcie klęski głodowej byliby w stanie rzucać w siebie to zaklęcie tylko po to, żeby mieć szamę za darmo? Mam nadzieję, że nie będziemy się musieli zastanawiać, czy to warta wypróbowania opcja za kilka miesięcy z ograniczonymi dostawami - trochę poleciał abstrakcją, ale jakoś go tak naszło na tę rozkminę. Jej zasługa.
- Nam wszystkim chodzi przecież o to samo, o ten nasz mały kawałek podłogi - przytaknął jej, ścierając ręką śluz z ust; on zachłannie rościł sobie prawa do nieco większej przestrzeni niż Fils, ale w gruncie rzeczy bronili tego samego. Londynu. Portu. - Trenowałaś, co? - wymruczał jeszcze, przyglądając jej się z dumą, jakby jej umiejętności były co najmniej jego zasługą.
Łypnął na nią jednak nieco mniej przychylnie, kiedy zaczęła popisywać się dokowym dowcipem. Gdy tylko wysuszył ostatni skrawek materiału, wyprostował się z godnością, i stanął naprzeciwko Moss. - Nie myśl sobie, że to już, trenujemy dalej, mniej gadania, więcej zaklęć, czas start - to była jej kolej na atak, przygotował się więc tylko do obrony i zerknął na Fils kontrolnie, jakby mógł wyczytać z jej myśli, czym go teraz potraktuje.
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie przestawał dłubać w temacie, zadawał coraz więcej pytań, które przestawały być byle gadką do pojedynkowania. Uniesione wysoko brwi Moss wyłapały garść tej nienormalności. – Skup się, Burroughs, pogadamy o tym, jak tylko z tobą skończę – oznajmiła jeszcze, zanim wpadli do wody i zrobiło się mokro.
Porzucone na brzegu kupki wilgoci oczyściły się, a gdy tylko Keaton przestał pluć ślimakami, Filipa uśmiechnęła się zadowolona. Chyba ktoś tu odczuł dotkliwie jej silne uroki. – Wiesz, Keat, siostry mają we krwi pastwienie się nad braćmi – odpowiedziała, gdy zapytał o trenowanie… i tak, pora znów zaatakować. Na co miała ochotę tym razem? – Deprimo!
Zawiał wiatr?
Porzucone na brzegu kupki wilgoci oczyściły się, a gdy tylko Keaton przestał pluć ślimakami, Filipa uśmiechnęła się zadowolona. Chyba ktoś tu odczuł dotkliwie jej silne uroki. – Wiesz, Keat, siostry mają we krwi pastwienie się nad braćmi – odpowiedziała, gdy zapytał o trenowanie… i tak, pora znów zaatakować. Na co miała ochotę tym razem? – Deprimo!
Zawiał wiatr?
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
The member 'Philippa Moss' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 34
'k100' : 34
- No widzę właśnie - burknął tylko, drapieżnie zerkając na nią spod zmarszczonych brwi; koniec z gadaniem, za bardzo go to rozprasza, trzymajmy się tej wersji, jego dotychczasowe niepowodzenia to wina paplającej Moss.
Wiatr ledwie go musnął, nie miało to jednak nic wspólnego z czarem Fils.
- Relashio - czas na gorącą kąpiel?
Wiatr ledwie go musnął, nie miało to jednak nic wspólnego z czarem Fils.
- Relashio - czas na gorącą kąpiel?
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 35
'k100' : 35
Nie tym razem, ale spróbuje raz jeszcze, może w końcu się uda, tym razem zaakcentuje drugą sylabę, czasem takie drobnostki pomagają. - Relashio!
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
- Przespałeś lekcje z uroków, co? - rzuciła zaczepnie, widząc, jak charłaczy w zaklęciach. No cóż, wiedziała, że wolał walić pięściami. Tylko czy to mu wystarczy? - Lamino!
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
The member 'Philippa Moss' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 13
'k100' : 13
Znów niepowodzenie. Potrząsnęła różdżką, jakby chciała ją wybudzić z głębokie snu. No co jest? - Ignitio!
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
The member 'Philippa Moss' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
Spierdalaj.
Wredota cholerna. Złośliwiec parszywy. Szydera i...
- Lamino... LAMINO? Nożami będziesz we mnie rzucać? Może najpierw potrenuj z nieruchomym celem - warknął, kiedy wiązka zaklęcia przeleciała z daleka od niego. - Protego - niedbale poruszył różdżką, chcąc wyczarować tarczę, która ochroni go przed ogniem.
LAMINO, KURWA.
Już on sobie to zapamięta.
Wredota cholerna. Złośliwiec parszywy. Szydera i...
- Lamino... LAMINO? Nożami będziesz we mnie rzucać? Może najpierw potrenuj z nieruchomym celem - warknął, kiedy wiązka zaklęcia przeleciała z daleka od niego. - Protego - niedbale poruszył różdżką, chcąc wyczarować tarczę, która ochroni go przed ogniem.
LAMINO, KURWA.
Już on sobie to zapamięta.
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Trening - Keat & Fils
Szybka odpowiedź