Komnata Callisty
AutorWiadomość
Komnata Callisty
Sypialnia Callisty z pewnością nie przypomina większości pomieszczeń w zamku Ludlow, ale taki był też zamiar. Po powrocie z Beauxbatons młoda Lady uparła się, by komnatę urządzić na francuską modłę. Samo pomieszczenie umieszczone jest na parterze, a liczne okna mają za zadanie zapewnić dużo świeżego powietrza obarczonej genetycznie Czarownicy. Poza łożem, zaczarowaną w szafę garderobą oraz toaletką, Callista wydzieliła także jeden kąt na swoją pracownię. To właśnie tam wylądował jej kociołek oraz inne sprzęty potrzebne do warzenia eliksirów. Jeśli chodzi o kolekcję składników, Avery trzyma ją pod specjalnym kluczem w magicznym kufrze.
Nie wiedzieć czemu, od samego początku nauka warzenia eliksirów przychodziła Calliście dość naturalnie. Szokujące, biorąc pod uwagę jej wybuchowy charakter, ale to właśnie precyzja oraz skupienie wymagane w tym fachu pozwalały Blondynce odciąć się od świata zewnętrznego i codziennej gonitwy myśli. Alechemia ją wyciszała, była jej ucieczką. Pomagała też zapanować nad chorobą, dzięki inhalacjom ze specjalnych ziołowych mieszanek. Tego wieczora sprawa była nieco bardziej skomplikowana. Eliksir przeciwbólowy, który przygotowywała Lady Avery, miał być podarunkiem dla jej ukochanego. Lord Rosier chyba nadal naiwnie wierzył w to, że udało mu się ukryć przed Czarownicą fakt przynależenia do Rycerzy Walpurgii. Dobre sobie. Co gorsza, Callista zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie w związku z tym mogły mu grozić, dlatego postanowiła pomóc najlepiej jak potrafiła.
Do kociołka z gotującą się wodą najpierw trafiły płatki ciemiernika. Wybrała dość rzadką, tybetańską odmianę tej rośliny, dlatego jako kolejne w kąpieli znalazły się posiekany korzeń żeń-szenia oraz rozgniecione owoce japońskiego miłorzębu i rumianek do smaku. Zadowolona z koloru wywaru, Czarownica zamieszała starannie w kociołku pozwalając połączyć się składnikom. Czas wykorzystała na odszukanie w swoim kufrze ingrediencji: wątroby demimozaoraz pojemnika z piżmem. Pierwszy pokroiła na cienkie plastry, drugi roztopiła przed dodaniem nad parą buchającą z kociołka. Obydwa zwierzęta występowały na terenie Azji, więc mikstura jej zdaniem była wystarczająco spójna.
+ zużywam płatki ciemiernika na eliksir przeciwbólowy
Do kociołka z gotującą się wodą najpierw trafiły płatki ciemiernika. Wybrała dość rzadką, tybetańską odmianę tej rośliny, dlatego jako kolejne w kąpieli znalazły się posiekany korzeń żeń-szenia oraz rozgniecione owoce japońskiego miłorzębu i rumianek do smaku. Zadowolona z koloru wywaru, Czarownica zamieszała starannie w kociołku pozwalając połączyć się składnikom. Czas wykorzystała na odszukanie w swoim kufrze ingrediencji: wątroby demimozaoraz pojemnika z piżmem. Pierwszy pokroiła na cienkie plastry, drugi roztopiła przed dodaniem nad parą buchającą z kociołka. Obydwa zwierzęta występowały na terenie Azji, więc mikstura jej zdaniem była wystarczająco spójna.
+ zużywam płatki ciemiernika na eliksir przeciwbólowy
The most dangerous woman of all
is the one who refuses to rely on your sword to save her
because she carries her own
Ostatnio zmieniony przez Callista Avery dnia 07.05.20 21:14, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Callista Avery' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Data: 3 maj 1957
Nie wiedzieć czemu, choroba zawsze dopadała ją w najmniej odpowiednim momencie. Mogła oddychać pełną piersią tygodniami, aż pewnego ranka z trudem łapała powietrze. Medycy rozkładali ręce. Przebieg klątwy był kwestią indywidualną, a sam jej rozwój nieprzewidywalny. Lek oczywiście nie istniał, a jedyne co można było zrobić, to łagodzić objawy ziołami. Nic dziwnego, że nic tak nie irytowało Callisty jak jej własna bezsilność oraz ułomność. Humor psuł jej się za każdym razem, gdy przypadłość dawała się we znaki, a to sytuacji wcale nie polepszało. Inna sprawa, że sama wiedziała doskonale co jest przyczyną jej ataku. Czas uciekał jak przez palce, tylko przybliżając ślubną ceremonię Mathieu i Lady Selwyn. Avery postawiła przecież wszystko na tą jedną kartę, przekonała nawet rodzinę do zachowania cierpliwości. Jeśli Isabella faktycznie zostanie panią Rosier, Callista wyjdzie na naiwną idiotkę, a okazja by zerwać ich zaręczyny nadal nie nadchodziła. Związany z tym wszystkim stres, jak widać, kładł się ciężarem na płucach Czarownicy.
Zgodnie z zaleceniami, cały dzień spędziła w łóżku. Dwanaście kolejnych, zmarnowanych godzin. Energii starczało jej już tylko na nerwy, więc starała się jak najwięcej tego czasu przespać. Był późny wieczór, gdy się wreszcie ocknęła. Za oknami panował mrok, a na domowych korytarzach cisza. Kolację zjadła przy świetle świec, jedynie skubiąc tradycyjne ciastko z wieprzowym nadzieniem. Lady Avery wiedziała, że czeka ją nieprzespana noc. Zakumulowaną energię wykorzystała na krótką kąpiel, w końcu nawet w pościeli powinna prezentować się godnie. W tym celu zakryła też posiniałe usta koralowym różem, żałując, że tego samego nie mogła zrobić z paznokciami i opuszkami palców. Lodowate stopy ukryła pod pledem, wcześniej wypuszczając tylko ukochaną sowę Athenę na jej nocne łowy. Ah gdyby tylko i ona mogła być wolna jak ptak, spędziłaby całe życie podróżując po świecie na skrzydłach. Niestety w tym momencie jej jedyną odskocznią pozostawały książki. W ostatnim czasie szczególnie te poświęcone smokom oraz ich hodowli. Powiedzmy, że był ktoś, komu w tych tematach Callista chciała zaimponować.
Nie wiedzieć czemu, choroba zawsze dopadała ją w najmniej odpowiednim momencie. Mogła oddychać pełną piersią tygodniami, aż pewnego ranka z trudem łapała powietrze. Medycy rozkładali ręce. Przebieg klątwy był kwestią indywidualną, a sam jej rozwój nieprzewidywalny. Lek oczywiście nie istniał, a jedyne co można było zrobić, to łagodzić objawy ziołami. Nic dziwnego, że nic tak nie irytowało Callisty jak jej własna bezsilność oraz ułomność. Humor psuł jej się za każdym razem, gdy przypadłość dawała się we znaki, a to sytuacji wcale nie polepszało. Inna sprawa, że sama wiedziała doskonale co jest przyczyną jej ataku. Czas uciekał jak przez palce, tylko przybliżając ślubną ceremonię Mathieu i Lady Selwyn. Avery postawiła przecież wszystko na tą jedną kartę, przekonała nawet rodzinę do zachowania cierpliwości. Jeśli Isabella faktycznie zostanie panią Rosier, Callista wyjdzie na naiwną idiotkę, a okazja by zerwać ich zaręczyny nadal nie nadchodziła. Związany z tym wszystkim stres, jak widać, kładł się ciężarem na płucach Czarownicy.
Zgodnie z zaleceniami, cały dzień spędziła w łóżku. Dwanaście kolejnych, zmarnowanych godzin. Energii starczało jej już tylko na nerwy, więc starała się jak najwięcej tego czasu przespać. Był późny wieczór, gdy się wreszcie ocknęła. Za oknami panował mrok, a na domowych korytarzach cisza. Kolację zjadła przy świetle świec, jedynie skubiąc tradycyjne ciastko z wieprzowym nadzieniem. Lady Avery wiedziała, że czeka ją nieprzespana noc. Zakumulowaną energię wykorzystała na krótką kąpiel, w końcu nawet w pościeli powinna prezentować się godnie. W tym celu zakryła też posiniałe usta koralowym różem, żałując, że tego samego nie mogła zrobić z paznokciami i opuszkami palców. Lodowate stopy ukryła pod pledem, wcześniej wypuszczając tylko ukochaną sowę Athenę na jej nocne łowy. Ah gdyby tylko i ona mogła być wolna jak ptak, spędziłaby całe życie podróżując po świecie na skrzydłach. Niestety w tym momencie jej jedyną odskocznią pozostawały książki. W ostatnim czasie szczególnie te poświęcone smokom oraz ich hodowli. Powiedzmy, że był ktoś, komu w tych tematach Callista chciała zaimponować.
The most dangerous woman of all
is the one who refuses to rely on your sword to save her
because she carries her own
Ciche stukanie w szybę sprawiło, że uniósł wzrok znad księgi. Wprawne słowa dotyczące smoków morskich, pozwalały Rosierowi zgłębić wiedzę na temat nie tylko Wyspiarki, ale również Srebrnika. Musieli szukać, coraz więcej możliwości pojawiało się przed nimi, a Mathieu w ostatnim czasie miał coraz większe parcie na rozwój Rezerwatu. Niemniej jednak, podniósł się z satynowej pościeli i podszedł do okna. Uchylił je, wpuszczając świeże, rześkie, majowe powietrze do komnaty. Godzina była późna. Rozwinął kartkę i przesunął wzrokiem po koślawo napisanych literach. Służka Callisty. Od kiedy tylko zdał sobie sprawę, że zależy mu na Avery, wykorzystywał jej służkę, aby informowała go o każdej zmianie w jej stanie zdrowia. Będąc Lordem nie tak trudno manipulować innymi osobami. Poza tym, nie zdradzała Callisty, wręcz przeciwnie, dbała o nią i to wszystko miało związek z troską. Wrzucił kartkę do kominka i zaczął się ubierać, aby kilkanaście minut później teleportować się przed bramami Ludlow Castle.
Krótkie wyjaśnienie, konieczność spotkania się z młodą Lady późnym wieczorem, w obecności służki. Tłumaczenie, że to przez nią został wezwany z powodu złego samopoczucia. Wszyscy wiedzieli, że Rosier i Avery mieli się ku sobie, na drodze jednak stały zobowiązania wobec innych, czego nie mogli tak po prostu ominąć. Nie chciał narażać się Nestorowi rodu, ani tym bardziej jej rodzinie. Nagimnastykował się, zanim w towarzystwie służki trafił do jej komnat.
- Lady Avery. - zaczął oficjalnie i wyprostował się. Był zły, powinna go informować o wszelkich zmianach w swoim zdrowiu, o każdym problemie, wtedy mógłby działać. Wiedział też, że od lat starała się skrzętnie ukryć swoje problemy i nie pokazywać ich światu. Szkoda tylko, że sama siebie narażała jeszcze bardziej. Tristan też chorował, tak samo jego małżonka Evandra. Żadne z nich przez genetyczną chorobę nie było gorsze. Callista miała poważny problem, choroba mogła pozbawić ją tchu raz na zawsze, a wtedy dopiero rozzłościłaby Rosiera. Drzwi zamknęły się za nim, a służka schyliła głowę, opierając się o ścianę przy drzwiach. Dzisiaj niestety musiała być obok, było późno, a jego w ogóle nie powinno tu być.
- Zamierzałaś mnie w ogóle poinformować? - spytał marszcząc brwi. - Callisto, prosiłem... Tyle razy. - dodał, zaciskając mocniej szczękę. Martwił się, ale to nie mogło tak wyglądać. - Skąd zwiększenie objawów? Znów nie przestrzegałaś zasad? - dodał jeszcze, unosząc lekko brew ku górze. Najpierw wyjaśnienia. Był zły i raczej tego nie zmieni.
Krótkie wyjaśnienie, konieczność spotkania się z młodą Lady późnym wieczorem, w obecności służki. Tłumaczenie, że to przez nią został wezwany z powodu złego samopoczucia. Wszyscy wiedzieli, że Rosier i Avery mieli się ku sobie, na drodze jednak stały zobowiązania wobec innych, czego nie mogli tak po prostu ominąć. Nie chciał narażać się Nestorowi rodu, ani tym bardziej jej rodzinie. Nagimnastykował się, zanim w towarzystwie służki trafił do jej komnat.
- Lady Avery. - zaczął oficjalnie i wyprostował się. Był zły, powinna go informować o wszelkich zmianach w swoim zdrowiu, o każdym problemie, wtedy mógłby działać. Wiedział też, że od lat starała się skrzętnie ukryć swoje problemy i nie pokazywać ich światu. Szkoda tylko, że sama siebie narażała jeszcze bardziej. Tristan też chorował, tak samo jego małżonka Evandra. Żadne z nich przez genetyczną chorobę nie było gorsze. Callista miała poważny problem, choroba mogła pozbawić ją tchu raz na zawsze, a wtedy dopiero rozzłościłaby Rosiera. Drzwi zamknęły się za nim, a służka schyliła głowę, opierając się o ścianę przy drzwiach. Dzisiaj niestety musiała być obok, było późno, a jego w ogóle nie powinno tu być.
- Zamierzałaś mnie w ogóle poinformować? - spytał marszcząc brwi. - Callisto, prosiłem... Tyle razy. - dodał, zaciskając mocniej szczękę. Martwił się, ale to nie mogło tak wyglądać. - Skąd zwiększenie objawów? Znów nie przestrzegałaś zasad? - dodał jeszcze, unosząc lekko brew ku górze. Najpierw wyjaśnienia. Był zły i raczej tego nie zmieni.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Słodka konspiracja. Chleb powszedni czystokrwistych. Nawet mając oczy i uszy dookoła głowy człowiek nigdy nie mógł być pewien czy ktoś nie wbije mu noża w plecy dla własnej korzyści. "Cel uświęca środki", czy nie tak brzmiała w praktyce dewiza Slytherinu? Callista nigdy nie miała wątpliwości, iż świetnie odnalazłaby się w tym domu gdyby przyszło jej kończyć naukę w Hogwarcie, ale koniec końców nie zamieniłaby swojej przygody z Beauxbatons na nic. Czarownica właściwie większość życia spędziła we Francji, obdarzają głębokim umiłowaniem ten piękny kraj, ciekawych ludzi oraz ich kulturę. Tylko tam była w stanie oddychać pełną piersią, jednak nie miało to znaczenia, jeśli Mathieu nie było obok. Ostatecznie miejsce Avery było w końcu u jego boku.
Mimo wszystko Lady nie wydawała się zadowolona z odwiedzin, kiedy Lord elegancko minął próg jej komnaty w towarzystwie przyzwoitki. Dziewczynie zdołała rzucić tylko jedno mordercze spojrzenie, zanim uniosła kołdrę nad głowę, osłaniając się nią niczym tarczą - Mathieu! Nie możesz oglądać mnie w takim stanie - zatrwożyła się szlachcianka. W ich świecie słabości nie były czymś, z czym należało się afiszować. Wręcz przeciwnie, najrozsądniejsi skrywali je głęboko. Callista nie chciała stać się najsłabszym ogniwem rodu Averych, więc ukrywała chorobę jeśli tylko pozwalały na to warunki. I to wcale nie tak, że czuła się przez nią gorsza... raczej bardziej podatna na ataki. Oczywiście nie obawiała się ich ze strony ciemnookiego bruneta, jemu nie chciała po prostu przysparzać więcej trosk.
- Poinformowałabym Cię, gdyby był ku temu powód - wycedziła przez zęby, tylko zerkając znad pościeli na dostojnego lorda w jej sypialni. Był zdenerwowany, ale ona nawet bardziej. Nieposłuszeństwo służby w siedzibie rodu Avery nie było brane lekko - Nie traktuj mnie .. jak dziecka! - poleciła mężczyźnie, nieco ostrzej niż planowała, a tymczasem jej dłoń wyciągnęła się w stronę nocnej szafki, z której zgarnęła ukochaną różdżkę - a z Tobą ... policzę się ... od razu - w miarę rosnących emocji, kolejne oddechy przychodziły Czarownicy z coraz większym trudem, co jednak nie powstrzymało jej przed wycelowaniem różdżki w podpierającą ścianę służkę. Pal licho głupią kołdrę.
- Lady Avery ..- zakwiliła dziewczyna z oczami rozszerzonymi w obawie o swój los.
Mimo wszystko Lady nie wydawała się zadowolona z odwiedzin, kiedy Lord elegancko minął próg jej komnaty w towarzystwie przyzwoitki. Dziewczynie zdołała rzucić tylko jedno mordercze spojrzenie, zanim uniosła kołdrę nad głowę, osłaniając się nią niczym tarczą - Mathieu! Nie możesz oglądać mnie w takim stanie - zatrwożyła się szlachcianka. W ich świecie słabości nie były czymś, z czym należało się afiszować. Wręcz przeciwnie, najrozsądniejsi skrywali je głęboko. Callista nie chciała stać się najsłabszym ogniwem rodu Averych, więc ukrywała chorobę jeśli tylko pozwalały na to warunki. I to wcale nie tak, że czuła się przez nią gorsza... raczej bardziej podatna na ataki. Oczywiście nie obawiała się ich ze strony ciemnookiego bruneta, jemu nie chciała po prostu przysparzać więcej trosk.
- Poinformowałabym Cię, gdyby był ku temu powód - wycedziła przez zęby, tylko zerkając znad pościeli na dostojnego lorda w jej sypialni. Był zdenerwowany, ale ona nawet bardziej. Nieposłuszeństwo służby w siedzibie rodu Avery nie było brane lekko - Nie traktuj mnie .. jak dziecka! - poleciła mężczyźnie, nieco ostrzej niż planowała, a tymczasem jej dłoń wyciągnęła się w stronę nocnej szafki, z której zgarnęła ukochaną różdżkę - a z Tobą ... policzę się ... od razu - w miarę rosnących emocji, kolejne oddechy przychodziły Czarownicy z coraz większym trudem, co jednak nie powstrzymało jej przed wycelowaniem różdżki w podpierającą ścianę służkę. Pal licho głupią kołdrę.
- Lady Avery ..- zakwiliła dziewczyna z oczami rozszerzonymi w obawie o swój los.
The most dangerous woman of all
is the one who refuses to rely on your sword to save her
because she carries her own
Upartość Callisty nie znała granic. Wiedział jak twardo stąpa po ziemi i do czego może się posunąć, ale momentami powinna sobie odpuścić. Doskonale znała jego podejście, wiedziała, że jego irytacja bywała o wiele gorsza i że zawsze bierze to, czego chce... był w końcu Rosierem, należało mu się z urzędu, krótko mówiąc. Niemniej jednak, Avery nie była w stanie kontrolować wszystkiego, a już na pewno nie własnej służki, która bez oporów poddała się urokowi Mathieu i stała się jego tajną bronią w tej nierównej walce. Jego wizyty w Ludlow ograniczały się do minimum, nie chciał łamać zasad i reguł panujących w ich świecie, ani tym bardziej narażać siebie czy ją na skandale. Nie zmieniało to jednak faktu, że wiadomość o jej złym stanie zdrowotnym zadziałała na niego od razu, musiał działać, przede wszystkim musiał sie upewnić, że Avery jest całkowicie bezpieczna. Jakże trudnym było widzieć ją obok i nie mieć możliwości dotknąć jej delikatnej skóry, przytulić drobnego ciała i szepnąć do ucha kilku słów. Musiał się powstrzymać, nie tylko z uwagi na okoliczności, ale również porę jego wizyty. Wystawiała go na kolejne próby, nadwyrężając jego wolę. Przecież wiedziała, że ślub nie przychodził mu z łatwością, szczególnie nie teraz, kiedy wróciła do kraju i pragnął jej bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Nie przesadzaj. - skwitował wywróceniem oczu. Naprawdę przejmowała się tym jak wygląda? To nie miało teraz znaczenia i nie był to cel jego wizyty. Nie musiała być wyperfumowana, wyfiołkowana i nie wiadomo co jeszcze. Najważniejsze teraz było jej zdrowie, a jej porywczy charakterek wcale nie ułatwiał sprawy. Wykrzykiwanie kolejnych słów w złości spowodowało kolejną zadyszkę. Ona naprawdę zachowywała się czasem jak dziecko, powinna przyjąć do wiadomości, że jej choroba to nie przelewki, a sama swoim zachowaniem sobie szkodziła. Jeszcze jak wycelowała różdżką w kobietę... Mathieu stanął jej na drodze.
- To nie zachowuj się jak dziecko. Opuść różdżkę. - powiedział poważnie, spoglądając na nią pustym spojrzeniem. Nie mógł okazywać emocji, to było teraz niewskazane. - Weź oddech, spójrz na mnie Callisto i oddychaj. - dodał jeszcze, robiąc krok w jej stronę. Musiała się uspokoić, bo inaczej nie będzie z nią dobrze. Nie zamierzał jej traktować jak niepoważnej kobiety, ale naprawdę powinna go posłuchać, chociaż ten jeden, jedyny raz. - Są ku temu powody, chcesz mnie wpędzić do grobu? Połóż się. - polecił jej, spoglądając na nią sugestywnie. Nie mógł się zdobyć na inne gesty, obecność służki... skutecznie pozwalała mu panować nad sobą. Przecież nie chcieli plotek i skandalu. To byłoby nie na miejscu.
- Nie przesadzaj. - skwitował wywróceniem oczu. Naprawdę przejmowała się tym jak wygląda? To nie miało teraz znaczenia i nie był to cel jego wizyty. Nie musiała być wyperfumowana, wyfiołkowana i nie wiadomo co jeszcze. Najważniejsze teraz było jej zdrowie, a jej porywczy charakterek wcale nie ułatwiał sprawy. Wykrzykiwanie kolejnych słów w złości spowodowało kolejną zadyszkę. Ona naprawdę zachowywała się czasem jak dziecko, powinna przyjąć do wiadomości, że jej choroba to nie przelewki, a sama swoim zachowaniem sobie szkodziła. Jeszcze jak wycelowała różdżką w kobietę... Mathieu stanął jej na drodze.
- To nie zachowuj się jak dziecko. Opuść różdżkę. - powiedział poważnie, spoglądając na nią pustym spojrzeniem. Nie mógł okazywać emocji, to było teraz niewskazane. - Weź oddech, spójrz na mnie Callisto i oddychaj. - dodał jeszcze, robiąc krok w jej stronę. Musiała się uspokoić, bo inaczej nie będzie z nią dobrze. Nie zamierzał jej traktować jak niepoważnej kobiety, ale naprawdę powinna go posłuchać, chociaż ten jeden, jedyny raz. - Są ku temu powody, chcesz mnie wpędzić do grobu? Połóż się. - polecił jej, spoglądając na nią sugestywnie. Nie mógł się zdobyć na inne gesty, obecność służki... skutecznie pozwalała mu panować nad sobą. Przecież nie chcieli plotek i skandalu. To byłoby nie na miejscu.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Nigdy nie odpuszczała sobie samej, więc dlaczego miałaby to robić w stosunku do innych? Mathieu chyba się z nią zgodzi, że zdrajców należało eliminować, czyż nie? Przecież dokładnie tym zamierzała się zająć. To Avery zapewniali służce dach nad głową, jedzenie na talerzu i comiesięczne dochody. To im powinna być wierna, nie ważne jak przystojny był Rosier. Reasumując, sama była sobie winna. Wieczór zapowiadał się spokojnie, dopóki dziewucha nie sprowadziła do zamku Mathieu. Wyciszona Callista naprawdę zamierzała zająć się lekturą, a nazajutrz może nawet sprowadzić medyka by dał jej zielone światło na wyjście z łóżka. Nie istniał więc najmniejszy powód, dla którego musiałaby zawracać głowę ukochanemu, a sądząc po jego gwałtownej reakcji, miała rację. Znała w końcu i siebie i Czarodzieja lepiej niż głupia służka, jednak mężczyzna i tak postanowił zaufać swojej nowej podwładnej. To właśnie były konsekwencje.
Gdy brunet stanął jej na drodze, skupiła się na tonie jego głosu oraz czekoladowych oczach. Nerwy w niej wrzały, więc ich pojedynek na spojrzenia trwał dłuższą chwilę. Szczęki Lady Avery były zaciśnięte równie mocno co jej brwi i pewnie nawet dla poskramiacza smoków stanowiła wyzwanie. Ostatecznie, po upływie kilkunastu minut blondynkę fuknęła coś pod nosem, różdżkę wycelowując w pobliski mebel
- Accio fotel - wyszukana konstrukcja minęła Lorda Rosiera, zatrzymując się obok łoża z baldachimem. Cóż, skoro już pofatygował się osobiście do Ludlow i postanowił na nogi jej rodzinę, chyba nie zamierzał odejść bez upewnienia się, że z jej zdrowiem na pewno wszystko w porządku. No chyba, że znów zawierzy opinii służącej. Ciekawe czy w innych kwestiach też sięgał po rady swoich podwładnych. Niestety aktualnie o konsultację mogło być trudno, bo zwolniona z celownika dziewka czmychnęła z komnaty wykorzystując moment zamieszania. Tyle z jej lojalności Lordzie Mathieu.
Urażona Callista tymczasem, zgodnie z poleceniem ułożyła się w pościeli, dyskretnie chowając pod nią obszerny tom poświęcony smokom oraz ich hodowli. Może i Rosier miał się za pana świata, ale ona zawsze starała się trzymać przed nim jakiegoś asa w rękawie.
Gdy brunet stanął jej na drodze, skupiła się na tonie jego głosu oraz czekoladowych oczach. Nerwy w niej wrzały, więc ich pojedynek na spojrzenia trwał dłuższą chwilę. Szczęki Lady Avery były zaciśnięte równie mocno co jej brwi i pewnie nawet dla poskramiacza smoków stanowiła wyzwanie. Ostatecznie, po upływie kilkunastu minut blondynkę fuknęła coś pod nosem, różdżkę wycelowując w pobliski mebel
- Accio fotel - wyszukana konstrukcja minęła Lorda Rosiera, zatrzymując się obok łoża z baldachimem. Cóż, skoro już pofatygował się osobiście do Ludlow i postanowił na nogi jej rodzinę, chyba nie zamierzał odejść bez upewnienia się, że z jej zdrowiem na pewno wszystko w porządku. No chyba, że znów zawierzy opinii służącej. Ciekawe czy w innych kwestiach też sięgał po rady swoich podwładnych. Niestety aktualnie o konsultację mogło być trudno, bo zwolniona z celownika dziewka czmychnęła z komnaty wykorzystując moment zamieszania. Tyle z jej lojalności Lordzie Mathieu.
Urażona Callista tymczasem, zgodnie z poleceniem ułożyła się w pościeli, dyskretnie chowając pod nią obszerny tom poświęcony smokom oraz ich hodowli. Może i Rosier miał się za pana świata, ale ona zawsze starała się trzymać przed nim jakiegoś asa w rękawie.
The most dangerous woman of all
is the one who refuses to rely on your sword to save her
because she carries her own
Jej służka nie zdradzała jej, ani tym bardziej nie występowała przeciwko Averym. Rosier poprosił ją o informacje, co było zupełnie naturalne, mając na uwadze jego troskę o zdrowie i życie Callisty. Powinna docenić, że wykrzesał z siebie choć tyle i zainteresował się. Jej oburzenie było zabawne, biorąc pod uwagę fakt, że starała się umniejszać swoim problemom ze zdrowiem i nigdy nie poinformowała go, tak jak ją prosił, setki razy. Nie powinna więc się dziwić, że znalazł o wiele prostsze i szybsze rozwiązanie problemu, służka informowała go o jej stanie zdrowia, skoro sama dotknięta kłopotami nie miała zamiaru. Przywykł do tego, że za wszelką cenę starała się ukryć swoje zdrowotne problemy. Choroba nie czyniła jej słabszą, ani tym bardziej gorszą, a jednak odbierał wrażenie, że Callista traktuje to jako powód do katalogowanie jej niżej od innych kobiet szlachetnie urodzonych.
Służka wyszła, najwyraźniej nie do końca świadoma tego co robi. Zostawienie Rosiera samego z Avery w jej sypialni nie było najlepszym pomysłem i za to faktycznie mogła wylecieć. Pewnie poszła ochłonąć i zaraz wróci, a za ten czas Mathieu dojdzie do porozumienia z Callistą. Westchnął cicho, siadając w fotelu przywołanym przez Lady. Założył nogę na nogę i oparł się wygodnie, rozmasowując lekko skronie.
- Prosiłem Cię tyle razy, żebyś mnie informowała, że coś jest nie w porządku. Cokolwiek, Callisto. - zaczął spokojnie. Nie chciał się z nią kłócić, bo to mogłoby przynieść odwrotny efekt, mogłaby znów mieć problemy z oddychaniem, a tego chyba mieli chwilowo wystarczająco. Troszczył się o nią, martwił się i nie chciał, aby cokolwiek jej zagrażało. - Co się dzieje, że Twój stan uległ pogorszeniu? - spytał. Na pewno był jakiś istotny powód, takie rzeczy nie działy się tak po prostu. Westchnął cicho, ponownie i nachylił się w jej stronę zmieniając pozycję.
- Jestem zmęczony tym wszystkim. Wiesz, że chciałbym być obok... za to muszę wybierać kolory nici do serwet, które znajdą się na stole weselnym... - powiedział cicho. Znała prawdę i wiedziała, że jego serce rwało się do niej, a za to musiał jak za karę wysłuchiwać kolejnych wymysłów ślubnych. Konsultowanie tego z nim było głupim pomysłem, przecież na dobrą sprawę jemu to było całkowicie obojętne. - Od kiedy wróciłaś nie widziałem się z nią. - dodał, ale musiał zakończyć ten wywód, bo służka zjawiła się ponownie, przynosząc herbatę i układając na małym stoliku obok łóżka. - Może powinnaś przyjechać do Chateau, zawsze lepiej czułaś się spacerując po kredowych klifach. - zaproponował zmieniając temat.
Służka wyszła, najwyraźniej nie do końca świadoma tego co robi. Zostawienie Rosiera samego z Avery w jej sypialni nie było najlepszym pomysłem i za to faktycznie mogła wylecieć. Pewnie poszła ochłonąć i zaraz wróci, a za ten czas Mathieu dojdzie do porozumienia z Callistą. Westchnął cicho, siadając w fotelu przywołanym przez Lady. Założył nogę na nogę i oparł się wygodnie, rozmasowując lekko skronie.
- Prosiłem Cię tyle razy, żebyś mnie informowała, że coś jest nie w porządku. Cokolwiek, Callisto. - zaczął spokojnie. Nie chciał się z nią kłócić, bo to mogłoby przynieść odwrotny efekt, mogłaby znów mieć problemy z oddychaniem, a tego chyba mieli chwilowo wystarczająco. Troszczył się o nią, martwił się i nie chciał, aby cokolwiek jej zagrażało. - Co się dzieje, że Twój stan uległ pogorszeniu? - spytał. Na pewno był jakiś istotny powód, takie rzeczy nie działy się tak po prostu. Westchnął cicho, ponownie i nachylił się w jej stronę zmieniając pozycję.
- Jestem zmęczony tym wszystkim. Wiesz, że chciałbym być obok... za to muszę wybierać kolory nici do serwet, które znajdą się na stole weselnym... - powiedział cicho. Znała prawdę i wiedziała, że jego serce rwało się do niej, a za to musiał jak za karę wysłuchiwać kolejnych wymysłów ślubnych. Konsultowanie tego z nim było głupim pomysłem, przecież na dobrą sprawę jemu to było całkowicie obojętne. - Od kiedy wróciłaś nie widziałem się z nią. - dodał, ale musiał zakończyć ten wywód, bo służka zjawiła się ponownie, przynosząc herbatę i układając na małym stoliku obok łóżka. - Może powinnaś przyjechać do Chateau, zawsze lepiej czułaś się spacerując po kredowych klifach. - zaproponował zmieniając temat.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Skoro służąc Averym dziewczyna wypełniała polecenia Rosiera, równie dobrze mogła przenieść się do Chateau. Wyszłaby lepiej na tym, gdyby zdecydowała się jednak uszanować prywatność swojej Pani. W końcu Callista sama posłałaby po młodego Lorda, gdyby uznała, że sytuacja tego wymaga. Dlaczego Mathieu razem ze służką mieli się za mądrzejszych od niej? Jak ostatnio sprawdzała, nie ukończyli żadnych medycznych kursów. Poza tym blondynka troszczyła się o ukochanego tak samo, jak ten o nią. Skoro oboje pozostawali wobec jej choroby bezsilni, nie było powodu by fatygować do go Ludlow. Jak sam stwierdził, dość miał zajęć przy planowaniu swojego zbliżającego się ślubu. A jeśli wartością kobiety w obecnych czasach była jej zdolność do zapewnienia potomstwa, lady Avery faktycznie pozostawała na straconej pozycji. Jeśli nie wykończą jej obciążenia związane z ciążą, z pewnością zrobi to wysiłek potrzebny do udanego porodu. Lekarze już lata temu orzekli, że zdecydowanie się na dziecko w jej przypadku będzie sprawą dość ryzykowną.
- Wczoraj skaleczyłam się kartą papieru, o tym też powinnam informować? - Czarownica skwitowała słowa Lorda, nie szczędząc mu sarkazmu. Jego odwiedziny, jakkolwiek mile widziane, pozostawały zbędne. Szczególnie o tej porze, kiedy troska mężczyzny szybko przerodziła się w naganę dla nieposłusznej kochanki - Nie ma nic, co mógłbyś zrobić by mój stan poprawić. Nikt nie może. Muszę tu po prostu leżeć, a do tego nie potrzebny mi Twój nadzór, cherie - wyjaśniła z nutą goryczy w głosie, mając nadzieję, iż Mathieu zrozumie dlaczego po niego nie posłała - Poza tym obydwoje wiemy, że Twoje rozkojarzenie może Cię sporo kosztować... tak samo jak plotki.
Callista westchnęła ciężko. Jej oddechy nie przypominały tych należących do osoby wygodnie odpoczywającej na łóżku, brzmiała bardziej jak wyczynowiec wspinający się na szczyt góry.
- Kremowe serwety z burgundowym zdobieniem, to oczywiste - rodowe barwy Rosierów wydawały się jedynym słusznym wyborem, skoro już jej zapytał. Może nawet doradziłaby mu coś więcej po przyjacielsku, ale najwyraźniej jej służka nabrała wystarczająco odwagi by powrócić do sypialni. Chyba zdawała sobie sprawę z tego, że jej dni w zamku Ludlow zostały właśnie policzone?
- Oczywiście - przerwała ciszę Avery - Chętnie doradzę Ci też w kwestii pozostałych ślubnych dekoracji, jako dobra przyjaciółka.
- Wczoraj skaleczyłam się kartą papieru, o tym też powinnam informować? - Czarownica skwitowała słowa Lorda, nie szczędząc mu sarkazmu. Jego odwiedziny, jakkolwiek mile widziane, pozostawały zbędne. Szczególnie o tej porze, kiedy troska mężczyzny szybko przerodziła się w naganę dla nieposłusznej kochanki - Nie ma nic, co mógłbyś zrobić by mój stan poprawić. Nikt nie może. Muszę tu po prostu leżeć, a do tego nie potrzebny mi Twój nadzór, cherie - wyjaśniła z nutą goryczy w głosie, mając nadzieję, iż Mathieu zrozumie dlaczego po niego nie posłała - Poza tym obydwoje wiemy, że Twoje rozkojarzenie może Cię sporo kosztować... tak samo jak plotki.
Callista westchnęła ciężko. Jej oddechy nie przypominały tych należących do osoby wygodnie odpoczywającej na łóżku, brzmiała bardziej jak wyczynowiec wspinający się na szczyt góry.
- Kremowe serwety z burgundowym zdobieniem, to oczywiste - rodowe barwy Rosierów wydawały się jedynym słusznym wyborem, skoro już jej zapytał. Może nawet doradziłaby mu coś więcej po przyjacielsku, ale najwyraźniej jej służka nabrała wystarczająco odwagi by powrócić do sypialni. Chyba zdawała sobie sprawę z tego, że jej dni w zamku Ludlow zostały właśnie policzone?
- Oczywiście - przerwała ciszę Avery - Chętnie doradzę Ci też w kwestii pozostałych ślubnych dekoracji, jako dobra przyjaciółka.
The most dangerous woman of all
is the one who refuses to rely on your sword to save her
because she carries her own
Nie wypełniała jego poleceń, spełniała subtelną i sugestywną prośbę. Mathieu nie zamierzał podbierać jej służącej, ani tym bardziej sprawiać, że dziewczyna zostanie bez pracy. Frustracja Callisty była przewidywalna, znał ją doskonale, wiedział o niej więcej niż ktokolwiek inny i spodziewał się, że zareaguje w tak... intensywny sposób. Niemniej jednak, nie powinna unosić się gniewem, kiedy jej stan zdrowia na to nie pozwalał. Musiała na siebie uważać... nawet jeśli powtarzałby jej w nieskończoność, że powinna być ostrożniejsza, ona i tak zrobi swoje. Uparte dziewczę, nie ma co.
- Callisto, wiesz, że nie o to chodzi. - zwrócił się do niej nieco ostrzej, w odpowiedzi na jej sarkastyczny ton głosu. Nie wymagał od niej raportów, ale kiedy leżała przykuta do łóżka i medycy zabraniali jej wychodzić, musiało dziać się coś naprawdę poważnego. Nigdy chyba nie zrozumie jej lakonicznego podejścia do tych kwestii. Wiedziała, że się martwi i że zawsze chce wiedzieć jak się czuje, nie powinno jej dziwić, że Rosier znalazł obejście jej upartości i wybrał na sojusznika jej służkę. Ktoś musiał go informować o tym wszystkim, a skoro Callista nie chciała... poradził sobie w inny sposób. - To nie jest nadzór. Martwię się, moja droga. Tyle razy Cię prosiłem, żebyś wysłała mi sowę, jeśli poczujesz się choć trochę gorzej. Nie dziw się, że Twoja służka spełniła moją małą prośbę... Skoro Ty ich nie słuchasz, znalazłem kogoś, kto je spełni. - dodał tym samym poważnym tonem. Sama była sobie winna, skoro nie chciała z nim współpracować i zamierzała zatajać pewne fakty, nie powinno jej dziwić, że wybrał inną drogę dotarcia do prawdy, a tego właśnie potrzebował.
- Moje rozkojarzenie wywołuje niepewność i milczenie z Twojej strony. Ostatni raz Cię proszę, informuj mnie, jak tylko będzie z Tobą gorzej. I nie przejmuję się plotkami. - dodał jeszcze, patrząc jej prosto w oczy. Przez chwilę utrzymywał ten kontakt i miał nadzieję, szczerą nadzieję, że w do blondynki coś w końcu dotrze. Bo już nawet nie wiedział jak ma do niej mówić, żeby w końcu, choć raz, zrobiła to o co ją prosi.
- Z pewnością Twoje porady będą nieocenione. - odparł. Miał wrażenie, że to całe udawanie było jedynie głupotą... niemniej jednak musieli zachować pozory. - Odbiegając od tematu. Może przyniosę Ci kilka interesujących książek, wybieram się do Biblioteki głównej po nowy tom o smokach morskich, mógłbym kilka książek wziąć dla Ciebie. Od kiedy Wyspiarka zadomowiła się w Rezerwacie bardziej, muszę ciągle poszerzać widzę na jej temat. - dopowiedział. O tak, nudna rozmowa, nic podejrzanego... Zdecydowanie tego było im trzeba w towarzystwie służki.
- Callisto, wiesz, że nie o to chodzi. - zwrócił się do niej nieco ostrzej, w odpowiedzi na jej sarkastyczny ton głosu. Nie wymagał od niej raportów, ale kiedy leżała przykuta do łóżka i medycy zabraniali jej wychodzić, musiało dziać się coś naprawdę poważnego. Nigdy chyba nie zrozumie jej lakonicznego podejścia do tych kwestii. Wiedziała, że się martwi i że zawsze chce wiedzieć jak się czuje, nie powinno jej dziwić, że Rosier znalazł obejście jej upartości i wybrał na sojusznika jej służkę. Ktoś musiał go informować o tym wszystkim, a skoro Callista nie chciała... poradził sobie w inny sposób. - To nie jest nadzór. Martwię się, moja droga. Tyle razy Cię prosiłem, żebyś wysłała mi sowę, jeśli poczujesz się choć trochę gorzej. Nie dziw się, że Twoja służka spełniła moją małą prośbę... Skoro Ty ich nie słuchasz, znalazłem kogoś, kto je spełni. - dodał tym samym poważnym tonem. Sama była sobie winna, skoro nie chciała z nim współpracować i zamierzała zatajać pewne fakty, nie powinno jej dziwić, że wybrał inną drogę dotarcia do prawdy, a tego właśnie potrzebował.
- Moje rozkojarzenie wywołuje niepewność i milczenie z Twojej strony. Ostatni raz Cię proszę, informuj mnie, jak tylko będzie z Tobą gorzej. I nie przejmuję się plotkami. - dodał jeszcze, patrząc jej prosto w oczy. Przez chwilę utrzymywał ten kontakt i miał nadzieję, szczerą nadzieję, że w do blondynki coś w końcu dotrze. Bo już nawet nie wiedział jak ma do niej mówić, żeby w końcu, choć raz, zrobiła to o co ją prosi.
- Z pewnością Twoje porady będą nieocenione. - odparł. Miał wrażenie, że to całe udawanie było jedynie głupotą... niemniej jednak musieli zachować pozory. - Odbiegając od tematu. Może przyniosę Ci kilka interesujących książek, wybieram się do Biblioteki głównej po nowy tom o smokach morskich, mógłbym kilka książek wziąć dla Ciebie. Od kiedy Wyspiarka zadomowiła się w Rezerwacie bardziej, muszę ciągle poszerzać widzę na jej temat. - dopowiedział. O tak, nudna rozmowa, nic podejrzanego... Zdecydowanie tego było im trzeba w towarzystwie służki.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Śmiem wątpić, że Mathieu zareagowałby jeszcze gwałtowniej, gdyby role były odwrócone i to Callista uwiodłaby jednego z jego ludzi aby mieć na niego oko. O tak, chciałaby zobaczyć tą cierpliwość oraz wyrozumiałość jaką okazałby im Lord Rosier. I on i służka mieli szczęście, że pani domu nie czuła się aktualnie na siłach, inaczej pokazałaby im co tak naprawdę sądzi o tym małym układzie. Z przyzwoitką i tak porozmawia na osobności. Chyba powinny sobie wyjaśnić na czym dokładnie polega lojalność.
- Twoja obecność nic nie zmienia, a oglądanie mnie w tym stanie tylko przysparza Ci nerwów - obstawała przy swoim Blondynka, za nic mając rozognione nerwy ukochanego. Znali się na tyle długo i na tyle dobrze, że mogli pozwolić sobie na podobne awantury. Na koniec dnia obydwoje rozumieli w końcu, że ich irytacja wynikała jedynie z troski o tą drugą osobę. Na tym polu, jak widać, żadne nie zamierzało ustępować. Mogli się tak wzajemnie ochraniać do upadłego, ale godzina była już późna. Poza tym mimo wszystko poświęcenie Rosiera należało docenić. Przybył ty pod osłoną nocy wiele ryzykując. Niezbyt było to mądre, ale na pewno chwytało za serce i też do serca Czarownicy przemówiły w końcu wpatrzone w nią czekoladowe tęczówki - Przesadzasz - skwitowała krótko Lady Avery, poprawiając pierzaste poduchy za swoimi plecami. Mathieu więcej nie mógł po niej oczekiwać. To było najbliższe 'tak' na jakie mogła się teraz zdobyć. Nie da się ukryć, że lubiła stawiać na swoim na równi z mężczyznami.
Zmiana tematu była dobrym pomysłem, choć uwadze blondynki nie umknęło, że nastąpiła krótko po tym jak poruszyli kwestię wesela Mathieu z Lady Selwyn. Rozkoszny smoczy opiekun był gotów zrobić wiele by zaoszczędzić nieszczęśliwej kochance nerwów. Chciał rozmawiać o książkach, kiedy marzenia Callisty o ich wspólnym życiu zalegały w gruzach. Pozwoliła mu na to, by może chociaż on poczuł się lepiej - Zgoda, tylko nie przesadź z ilością. Nie planuję leżeć tu dłużej niż to będzie konieczne - ostrzegła, wiedząc z jaką pasją mężczyzna podchodził do kwestii smoków. Zapewne sam na własnych barkach wyniesie pół biblioteki. Jej być może nie będzie już wtedy w kraju. Wyjazd miał być wymówką przed uniknięciem szczęśliwego wesela Lorda Rosiera i Lady Selwyn. Pękłoby jej serce, gdyby musiała być tego świadkiem.
- Twoja obecność nic nie zmienia, a oglądanie mnie w tym stanie tylko przysparza Ci nerwów - obstawała przy swoim Blondynka, za nic mając rozognione nerwy ukochanego. Znali się na tyle długo i na tyle dobrze, że mogli pozwolić sobie na podobne awantury. Na koniec dnia obydwoje rozumieli w końcu, że ich irytacja wynikała jedynie z troski o tą drugą osobę. Na tym polu, jak widać, żadne nie zamierzało ustępować. Mogli się tak wzajemnie ochraniać do upadłego, ale godzina była już późna. Poza tym mimo wszystko poświęcenie Rosiera należało docenić. Przybył ty pod osłoną nocy wiele ryzykując. Niezbyt było to mądre, ale na pewno chwytało za serce i też do serca Czarownicy przemówiły w końcu wpatrzone w nią czekoladowe tęczówki - Przesadzasz - skwitowała krótko Lady Avery, poprawiając pierzaste poduchy za swoimi plecami. Mathieu więcej nie mógł po niej oczekiwać. To było najbliższe 'tak' na jakie mogła się teraz zdobyć. Nie da się ukryć, że lubiła stawiać na swoim na równi z mężczyznami.
Zmiana tematu była dobrym pomysłem, choć uwadze blondynki nie umknęło, że nastąpiła krótko po tym jak poruszyli kwestię wesela Mathieu z Lady Selwyn. Rozkoszny smoczy opiekun był gotów zrobić wiele by zaoszczędzić nieszczęśliwej kochance nerwów. Chciał rozmawiać o książkach, kiedy marzenia Callisty o ich wspólnym życiu zalegały w gruzach. Pozwoliła mu na to, by może chociaż on poczuł się lepiej - Zgoda, tylko nie przesadź z ilością. Nie planuję leżeć tu dłużej niż to będzie konieczne - ostrzegła, wiedząc z jaką pasją mężczyzna podchodził do kwestii smoków. Zapewne sam na własnych barkach wyniesie pół biblioteki. Jej być może nie będzie już wtedy w kraju. Wyjazd miał być wymówką przed uniknięciem szczęśliwego wesela Lorda Rosiera i Lady Selwyn. Pękłoby jej serce, gdyby musiała być tego świadkiem.
The most dangerous woman of all
is the one who refuses to rely on your sword to save her
because she carries her own
- Niewiedza o Twoim stanie zdrowia przysparza mi nerwów. - odparł cicho, sugestywnie patrząc na Callistę. Nie przeszkadzało mu to, że była ubrana w zwykłe, domowe odzienie, że jej skóra nie była rumiana, włosy nieuczesane tak idealnie jak zawsze, nieupięte w zmyślną fryzurę. Zależało mu na niej z innego powodu, uroda przemija, jest jedynie błahostką, która może się zmienić w każdym, dowolnym momencie. Nie przepadał za jej buntem, miała wiele do powiedzenia, lubiła mu dogryzać, szczególnie czując satysfakcję, kiedy denerwował się bardziej. Z drugiej strony, miał pewność, że w towarzystwie zachowa się w odpowiedni sposób, z gracją i powabem, takim, jaką mogła pozazdrościć jej niejedna dama. Callista to naprawdę wyjątkowa, młoda dama, która mogła zaskoczyć i to było najwspanialsze.
Wywrócił oczami i pokiwał lekko głową. Dlaczego była tak uparta. Wiedział, że martwiła się o swój wizerunek w jego oczach, ale to niewiele zmieniało. Nie przejmował się jej wyglądem, a stanem zdrowia i bądź co bądź, w końcu to do niej dotrze. Dlatego machnął ręką na jej upartość, nie zamierzał skupiać się na słowach po raz kolejny wypowiadanych przez nią z tą samą mocą. Zmienił też temat ślubu, nie chcąc całkowicie negatywnie wpłynąć na jej emocje i odczucia, przecież wiedział, że ten temat dotyka ją bardziej niż jakikolwiek inny. Chciałby, aby to ona była na miejscu Lady Selwyn, odziana w piękną kreację, tonąc w jego ramionach, żeby mógł zatracać się w jej oczach. Ich wspólna droga nie była im pisana, zawsze coś stawało na przeszkodzie i tym razem zdawało się być ostatecznie przesądzone. Jeszcze kilka tygodni i jego osoba nie stanie nigdy więcej o północy na Dinham Bridge, zerkając w stronę drogi na pędzącą postać, prosto do niego, prosto w jego ramiona. Przez dłuższą chwilę w milczeniu patrzył na nią... ubolewał nad tym, że nie mogą być razem, że los tak brutalnie ich doświadczał.
- Powiedz tylko co zainteresowałoby Cię najbardziej? - spytał, cały czas patrząc w jej oczy. Nie uciekał wzrokiem i miał nadzieję, że jej służka nie zauważy nic podejrzanego. To tylko kilka chwil, podczas których mógł cieszyć się jej obecnością, nie tak, jakby sobie tego wymarzył, ale to zawsze coś... Chciałby jeszcze choć jeden raz móc porwać ją w ramiona i zabrać gdzieś daleko. Związany obietnicą był jednak bezsilny.
Wywrócił oczami i pokiwał lekko głową. Dlaczego była tak uparta. Wiedział, że martwiła się o swój wizerunek w jego oczach, ale to niewiele zmieniało. Nie przejmował się jej wyglądem, a stanem zdrowia i bądź co bądź, w końcu to do niej dotrze. Dlatego machnął ręką na jej upartość, nie zamierzał skupiać się na słowach po raz kolejny wypowiadanych przez nią z tą samą mocą. Zmienił też temat ślubu, nie chcąc całkowicie negatywnie wpłynąć na jej emocje i odczucia, przecież wiedział, że ten temat dotyka ją bardziej niż jakikolwiek inny. Chciałby, aby to ona była na miejscu Lady Selwyn, odziana w piękną kreację, tonąc w jego ramionach, żeby mógł zatracać się w jej oczach. Ich wspólna droga nie była im pisana, zawsze coś stawało na przeszkodzie i tym razem zdawało się być ostatecznie przesądzone. Jeszcze kilka tygodni i jego osoba nie stanie nigdy więcej o północy na Dinham Bridge, zerkając w stronę drogi na pędzącą postać, prosto do niego, prosto w jego ramiona. Przez dłuższą chwilę w milczeniu patrzył na nią... ubolewał nad tym, że nie mogą być razem, że los tak brutalnie ich doświadczał.
- Powiedz tylko co zainteresowałoby Cię najbardziej? - spytał, cały czas patrząc w jej oczy. Nie uciekał wzrokiem i miał nadzieję, że jej służka nie zauważy nic podejrzanego. To tylko kilka chwil, podczas których mógł cieszyć się jej obecnością, nie tak, jakby sobie tego wymarzył, ale to zawsze coś... Chciałby jeszcze choć jeden raz móc porwać ją w ramiona i zabrać gdzieś daleko. Związany obietnicą był jednak bezsilny.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Ostatnie zdanie skutecznie zamknęło usta młodej Lady. W słowach Mathieu było sporo racji, ale jeśli i tak miał się z powodu jej choroby denerwować, wolała aby robił to we własnej komnacie, bez patrzenia jak się męczy. Klasyczne samcze zachowanie. Choć sam nie chciał uszanować jej woli, nalegał by Callista spełniła jego prośbę. W najnowszym słowniku pod hasłem 'hipokryzja' powinni umieścić zdjęcie Rosiera. Miał szczęście, że poza smokami posiadał talent do obłaskawiania jeszcze jednej, najgroźniejszej ze wszystkich bestii - Lady Avery. Poza tym, mężczyzna mógł sobie wmawiać, że wcale nie przepadał za krnąbrnością kochanki, ale czy nie zwrócił na nią po raz pierwszy uwagi właśnie dlatego, że śmiała mu się sprzeciwić i odmówić? Spójrzmy prawdzie w oczy, Mathieu kochał wyzwania, a młoda Czarownica właśnie takie stanowiła. Komplikujący sprawy los był dodatkowym, ciekawym utrudnieniem i faktycznie wydawało się, że zdobył nad nimi trudną do pokonania przewagę. Czy to naprawdę miał być koniec ich romansu?
Zapewne obydwoje zadawali sobie to pytanie, spoglądając smutno w swoje oczy. Atmosfera na moment zgęstniała, dopóki nie przerwało jej pytanie o książki. Lakoniczny temat, który ani dla niej, ani dla niego nie miał większego znaczenia. Po prostu pozwalał na chwilę zapomnieć o problemach lub raczej skupić się na tych mniej istotnych, jak wybór tematyki.
- Zdam się na gust Lorda, jak dotąd nigdy mnie nie zawiódł - zakładając, że to Tristan był osobą decyzyjną przy wyborze ostatnich dwóch kandydatek na żonę dla kuzyna. Cóż, Callista nie żywiła za to do niego urazy. Wiedziała jak blisko jest z Mathieu i jak wiele kuzyn dla bruneta znaczy. W innych okolicznościach może nawet mogliby liczyć na jego błogosławieństwo. Tymczasem wyczytując tęsknotę z czekoladowych tęczówek swojego gościa, Lady Avery postanowiła wykorzystać sytuację by ująć jego dłoń za zasłoną z puszystej pościeli. Powieka nawet jej nie drgnęła, gdy splotła razem ich palce - Kobiety i smoki bywają nieprzewidywalne - powróciła do tematu gadów, bo interesował ją najbardziej - Może faktycznie powinnam zajrzeć do rezerwatu by poznać piękność, która tak zawróciła Ci w głowie.
Zapewne obydwoje zadawali sobie to pytanie, spoglądając smutno w swoje oczy. Atmosfera na moment zgęstniała, dopóki nie przerwało jej pytanie o książki. Lakoniczny temat, który ani dla niej, ani dla niego nie miał większego znaczenia. Po prostu pozwalał na chwilę zapomnieć o problemach lub raczej skupić się na tych mniej istotnych, jak wybór tematyki.
- Zdam się na gust Lorda, jak dotąd nigdy mnie nie zawiódł - zakładając, że to Tristan był osobą decyzyjną przy wyborze ostatnich dwóch kandydatek na żonę dla kuzyna. Cóż, Callista nie żywiła za to do niego urazy. Wiedziała jak blisko jest z Mathieu i jak wiele kuzyn dla bruneta znaczy. W innych okolicznościach może nawet mogliby liczyć na jego błogosławieństwo. Tymczasem wyczytując tęsknotę z czekoladowych tęczówek swojego gościa, Lady Avery postanowiła wykorzystać sytuację by ująć jego dłoń za zasłoną z puszystej pościeli. Powieka nawet jej nie drgnęła, gdy splotła razem ich palce - Kobiety i smoki bywają nieprzewidywalne - powróciła do tematu gadów, bo interesował ją najbardziej - Może faktycznie powinnam zajrzeć do rezerwatu by poznać piękność, która tak zawróciła Ci w głowie.
The most dangerous woman of all
is the one who refuses to rely on your sword to save her
because she carries her own
Ktoś go wychował w przeświadczeniu, że jest Rosierem i wszystko mu się należy. Kwestia przywyknięcia, ale tak właśnie zwykli mawiać. Dostaje to co chce, robi to co chce, bez zważania na okoliczności. Zapewne dlatego odmowa Callisty była dla niego tak drażniąca, niepokoiło go to, że młoda Lady bez najmniejszych oporów odmówiła. Takie rzeczy nie zdarzały się wcześniej i szczerze mówiąc, zapewne dlatego tak bardzo zawróciła mu w głowie, bo za punkt honoru postawił sobie, że pewnego dnia mu ulegnie. Przeszła jego najśmielsze oczekiwania. Z jednej strony była zbuntowana, a z drugiej wiedział, ze zrobi dla niego dosłownie wszystko. To nie chęć całkowitego zdominowania jej charakteru, nie... po prostu całkowite przywiązanie. Przecież działało w obie strony, prawda? Nie szukałby sojusznika w Ludlow, nie przychodziłby do niej późnym wieczorem, narażając swoją reputację. W końcu nadal miał narzeczoną prawda? Nie wiedział, że w tym czasie kiedy on z utęsknieniem spoglądał na Callistę Avery, Isabella Selwyn postanowiła ostatecznie zdradzić własną krew. Nie miał świadomości swojej wolności. Nawet jeśli wiedziałby o tym wszystkim, i tak nie mógłby zrobić nic, bo nie mógł narażać Callisty.
- Zabiorę Cię do rezerwatu, obiecuję. - szepnął cicho, puszczając jej oczko. Służka Callisty stała za jego plecami, na pewno nie wiedziała tego gestu i zachowania Rosiera. W zasadzie, to może faktycznie przyniesie jej coś pożytecznego, co będzie mogło jej pomóc się zrelaksować, a przy okazji nauczyć czegoś ciekawego. Musieli się ukrywać, więc nie było mocy o gestach i czułościach. Nawet jeśli tak bardzo chciałby ją teraz trzymać w swoich ramionach. Chciałby, żeby pewnego dnia była jego i tylko jego. Nie chciał się nią dzielić... Chciał ją w Chateau Rose, u swego boku, tam gdzie od bardzo dawna było jej miejsce. Powinna być jego żoną, rodzić mu dzieci i być najcenniejszym skarbem, jaki miał kiedykolwiek. A jednak, ciągle uciekała mu, jak woda przez palce.
- Nie karz swojej służącej, Lady Avery. Muszę już iść, niebawem jednak zjawię się z przesyłką. Znajdę dla Lady naprawdę interesujące księgi. - dodał, ponosząc się z fotela. Godzina była późna, ale miał nadzieję, że Callista nie weźmie zachowanie służącej za zdradę. Była inteligentną kobietą, z pewnością dotrze do niej, że to przepustka, dla jego obecności w Ludlow. Odwiedza przyjaciółkę, schorowaną, nie tylko dlatego, że tęskni za nią każdego dnia... Gdyby nie służka, nie byłoby go tutaj dzisiaj. - Wróć do zdrowia, aby mógł jak najszybciej zabrać Cię do rezerwatu, ukochana. - powiedział jeszcze w języku francuskim. Zdecydowanie służka go nie znała, mogli porozumieć się swobodnie, bez większych przeciwwskazań. Rosier pozwolił się odprowadzić służbie i wrócił do swojego domu.
zt x 2
- Zabiorę Cię do rezerwatu, obiecuję. - szepnął cicho, puszczając jej oczko. Służka Callisty stała za jego plecami, na pewno nie wiedziała tego gestu i zachowania Rosiera. W zasadzie, to może faktycznie przyniesie jej coś pożytecznego, co będzie mogło jej pomóc się zrelaksować, a przy okazji nauczyć czegoś ciekawego. Musieli się ukrywać, więc nie było mocy o gestach i czułościach. Nawet jeśli tak bardzo chciałby ją teraz trzymać w swoich ramionach. Chciałby, żeby pewnego dnia była jego i tylko jego. Nie chciał się nią dzielić... Chciał ją w Chateau Rose, u swego boku, tam gdzie od bardzo dawna było jej miejsce. Powinna być jego żoną, rodzić mu dzieci i być najcenniejszym skarbem, jaki miał kiedykolwiek. A jednak, ciągle uciekała mu, jak woda przez palce.
- Nie karz swojej służącej, Lady Avery. Muszę już iść, niebawem jednak zjawię się z przesyłką. Znajdę dla Lady naprawdę interesujące księgi. - dodał, ponosząc się z fotela. Godzina była późna, ale miał nadzieję, że Callista nie weźmie zachowanie służącej za zdradę. Była inteligentną kobietą, z pewnością dotrze do niej, że to przepustka, dla jego obecności w Ludlow. Odwiedza przyjaciółkę, schorowaną, nie tylko dlatego, że tęskni za nią każdego dnia... Gdyby nie służka, nie byłoby go tutaj dzisiaj. - Wróć do zdrowia, aby mógł jak najszybciej zabrać Cię do rezerwatu, ukochana. - powiedział jeszcze w języku francuskim. Zdecydowanie służka go nie znała, mogli porozumieć się swobodnie, bez większych przeciwwskazań. Rosier pozwolił się odprowadzić służbie i wrócił do swojego domu.
zt x 2
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Komnata Callisty
Szybka odpowiedź