Arnou Conan Rowle
Nazwisko matki: Malfoy
Miejsce zamieszkania: zamek Beeston, Cheshire
Czystość krwi: czysta szlachetna
Status majątkowy: bogaty
Zawód: ambasador MKCz
Wzrost: 189 cm
Waga: 88 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: niebieski
Znaki szczególne: wysoka, wyprostowana i postawna sylwetka; srogi wyraz twarzy, na której nigdy nie gości uśmiech; rodowy pierścień z podobizną wilka szczerzącego kły ku stronie wschodniej - drugi, bliźniaczy z wilkiem zwróconym ku zachodowi posiada jego brat; blizna na prawym oku - pamiątka po dziecięcych zabawach szablami z bratem
14-sto calowa, sztywna winorośl pokryta matową czernią z łuską widłowęża oraz rodowym mottem wokół rękojeści
Slytherin
-
topielca
stalą, owocami morwy, drewnem z morza, margaretką
siebie w roli najważniejszego polityka w kraju
polityką zarówno państwową jak i międzynarodową, retoryką, historią magii oraz ideą uaktualnienia skorowidza czystości krwi
-
trenuję szermierkę, okazjonalnie jeżdżę konno, a jeszcze rzadziej poluję
klasycznej, operowej, organowej
Charlie Hunnam
I will believe when it is apparent.
I have been a tear in the air,
I have been the dullest of stars.
Zawsze było ich dwóch. On i jego brat. Różni w każdym calu, a jednak tworzący jedność. Od zawsze i na zawsze. Gdy przychodzili na świat, przynieśli ze sobą cierpienie jak wielu Rowle'ów wcześniej. Dawniej nienaruszone chorobą ciało stało się świętą częścią elementu narodzin. Narodzin w pocie, krwi i łzach. W bólu i rozpaczy. W walce o każdy dech. Gwałtowny atak Serpentyny zbierał swoje żniwo, zaciskając się niczym wąż na szyi przyszłej matki. Bijące mocno serce targanej bólem kobiety nie miało wytrzymać wysiłku związanego z połogiem. Wyginało się w konwulsjach, zupełnie jakby łaknęło wolności, swobody i ulgi. Przynieść ją miała tylko śmierć, która nastąpiła zaraz po wydaniu na świat dziecka. Drugie wyszarpnięto już z martwego, kobiecego ciała. Synowie. Dziedzice. Dzicy wojownicy. Przezwyciężający nawet śmierć. Młodsza od męża kobieta pozostawiła Conanowi Rowle silnych chłopców, których płacz poniósł się przez komnaty, będąc irracjonalnym hymnem życia ku czci zmarłej. Pierwszym z nich był Arnou. Nadano mu imię na cześć Arnaude Malfoy — matki, która oddała swoje istnienie dla dziedziców rodzinnych wartości. I tak też ochrzczono go imieniem znaczącym orlego wilka. Imieniem kogoś, kto był mądrym opiekunem ziem, na których przyszło mu żyć. Zgodnie z tradycją uroczystość przyjmowania imion miała być równocześnie wróżbą oraz zaklęciem pomyślności w ciele dziecka. Tak właśnie Rowle'owie chcieli tworzyć wojowników, którzy nie uginaliby już karku, lecz pozostali oddani i dzicy. Niezależni. Nowe, młode pokolenia miały tworzyć wspaniałą przyszłość. Przyszłość, w której nie było miejsca dla słabości. Mieli ku temu szanse, mieli ku temu tradycje, mieli synów, którzy mogli wynieść ich nazwisko na piedestał. Bo silna krew nigdy nie zamierała, a przedłużony ród wilków trwał. Tak właśnie patrzono na Arnou oraz jego brata - patrzono z wielkimi oczekiwaniami, a ich rozwoju dopatrywał zastęp najlepszych nauczycieli oraz mentorów, którzy nie mieli pozwolić na to, by chłopcy popadli w zaniedbanie. Ojciec nie musiał odbierać ich matce zgodnie z rodzinnym zwyczajem - oni odebrali ją sobie sami, będąc całkowicie uzależnieni od rodzicielskiej woli. Idealne szczenięta przyuczane do tresury. Wpierw w formie podstawowej opieki, później już pełnego toku wpajania im edukacyjnych praw. Rowle'owie od zawsze zapatrzeni w swoją brutalną historię, musieli być świadomi korzeni. Dlatego języka przodków używano przy chłopcach od małego na przemian z angielskim - pomyłki boleśnie karano, a strach przed potknięciem był skuteczniejszy od cierpliwości. Więcej bólu teraz, mniej bólu w przyszłości, tak mawiał ojciec, największy autorytet, chociaż Arnou dostrzegał już we wczesnym okresie dorastania, że rodzicowi nie podobało się jego opanowanie. Jego spokój, jego obserwacja, jego milczenie. Conan Rowle znany był ze swojej agresji i nieustępliwości - w cichym synu nie dostrzegał siły, której pragnął. Według niego właśnie to stanowiło o prawdziwości Rowle'ów. Dlatego właśnie wymagał więcej, chcąc przełamać opanowanego ducha i wykrzesać z dziecka wilka mogącego szarpać kłami wrogów. Arnou starał się łączyć w sobie zarówno wymogi ojca, jak i własne przekonania, lecz przynosiło to jeszcze więcej wewnętrznych konfliktów, niż mógł sądzić. I chociaż nie ustępował w staraniach, nigdy nie miał być taki, jak jego brat - dziki i okrutny. Dnia ujawnienia się magii w ciele małego lorda wypatrywano od samych narodzin, aż nastąpił on przed trzecimi urodzinami, gdy sprawił, że podobizna jego matki wyszła z ram obrazu, w który chłopiec usilnie się wpatrywał. Po kobiecie zostało wiele pamiątek w postaci jej własnych malunków, lecz istniał tylko jeden portret i właśnie on pozostawał niemym towarzyszem Arnou. Właśnie wtedy jeden z krewnych wspomniał o predyspozycjach do transmutacji, lecz temat szybko rozwiał się w odmętach czasu. Gdy tylko chłopiec był w stanie przyswajać poważniejsze nauki, oderwano go od dziecięcych zabaw, posadzono przed biurkiem i zaczęto nauczać historii, sztuki bardzo szeroko pojętej, teorii zaklęć i odpowiedniej prezencji. Nie zapominano również o czysto fizycznych aktywnościach, w których dopiero rozwijające się, chłopięce ciało miało się wzmocnić oraz uodpornić. Były one nawet istotniejsze od etykiety oraz pięknych słów polityki. Hartowano go podczas długich godzin konnej jazdy, walki wręcz, nauki tańca oraz szermierki, która miała dać mu takie samo zaplecze jak przodkom, którzy dzierżyli miecze w dłoniach. Poprzez ambicje ojca, by obaj męscy potomkowie byli doskonali, nauczyciele wymagali dwa razy więcej od chłopców niż od reszty swoich uczniów, lecz ci nigdy się nie skarżyli. Ramię w ramię znosili zmęczenie oraz mordercze nauki, wiedząc, że im silniej się przykładali, tym silniejsza miała być ich rodzina. Tym silniejsi mieli być oni razem. Arnou, wbrew oczekiwaniom ojca, w fizycznym zapleczu nie zawodził. Był rok 1931.
I have been a shield in battle.
I have been a string in a harp.
Arnou od zawsze był tą spokojniejszą częścią ich dwójki, jego brat wręcz przeciwnie. Zupełnie jakby sam dzień narodzin naznaczył ich byt - jeden narodzony z życia, drugi ze śmierci. Jeden miał w sobie za wiele z matki, drugi za wiele z ojca. Nawet zainteresowania posiadali odmienne - jeden zagłębiał się w tajniki dyplomacji, historii magii, przekładając słowo nad miecz, drugi wolał walkę orężem. A jednak nikt nie potrafił porozumieć się jak dwójka dzieci Conana. Nikt też nie był w stanie poskromić gniewu młodszego z bliźniaków tak, jak potrafił to Arnou. Swoim spokojem panował nad wściekłością, a zmysłem obserwacji wyprzedzał niebezpieczne ruchy. Razem trenowali, razem też na siebie uważali. Wspierali, gdy nauki ojca stawały się coraz mocniejsze, a faworyzacja wyraźniejsza. Razem wyruszyli ku Hogwartowi, otrzymując na sam koniec roku listy ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Jako jedni z pierwszych zostali przyłączeni do swoich domów. I jak przy bracie Tiara Przydziału nie wahała się ze Slytherinem, Arnou czuł na plecach dreszcze niewiadomej. Czy mógł to być wynik lat, podczas których ojciec często wypominał mu, że nie jest prawdziwym Rowlem? Co jeśli i teraz okaże się inny? Wiedział, że ze swoim umiłowaniem do wiedzy bliżej mu było do Krukonów niż do Ślizgonów, a jednak nie chciał zawieść rodziny. I wiedząc, że w Ravenclawie zapewne poszerzyłby swoje zainteresowania, to jednak radość z towarzyszenia bratu była większa od wszelkiej wiedzy. Przez kolejne lata nosząc zieloną tarczę domu Salazara, Rowle zastanawiał się, czy to przypadkiem jego ciche prośby nie zadecydowały o końcowym werdykcie, ale nigdy nie doszedł do prawdy. W Hogwarcie po raz pierwszy spotkał się z przedstawicielami mugolskiej krwi, nie rozumiejąc do końca, dlaczego magia zdecydowała przebudzić się w tych, którzy do tego świata nie należeli. Czyżby znajdowali się na tym samym poziomie, co dziedzice szlacheckich i czystokrwistych tradycji? Rozumiał nawet półkrwi czarodziejów, lecz nie mugoli. Niemających wielowiekowych umotywowań. Jednak, w przeciwieństwie do brata, nie gnębił mugolaków - stawiał na zdystansowanie, woląc skupić się na istotniejszych aspektach nauki. I chociaż w szkole panował surowy reżim narzucany przez nauczycieli, był on niczym wakacje od srogich nauk w murach Beeston. Arnou nie zapominał jednak o tym, co wyniósł z domu i ani na moment nie odłożył ćwiczenia fechtunku - regulamin szkoły nie zakazywał ćwiczeń walki na patyki, dlatego niemal każdego wieczora można było dostrzec na błoniach trenujących braci. Szybko wśród innych dzieci z arystokratycznych rodzin zdobył miano milczącego ambasadora - zazwyczaj cichy i spokojny potrafił dobrze obserwować; dlatego ci, którzy przychodzili do niego po poradę, mogli otrzymać krótką, acz treściwą pomoc. Zażegnywanie sporów było nie tylko wewnętrzną umiejętnością chłopca, lecz również efektem godzin pracy nad dyplomacją, historią oraz ćwiczeniem odpowiedniego dobierania słów. Nigdy specjalnie nie zabiegał o niczyją sympatię, wszak nie była to domena Rowle'ów - był jednak zdecydowanie bardziej lubianym od swojego bliźniaka. Rozważny nie powodował kłopotów, lecz zawsze stawał w obronie brata. Oczywiście nie zaniedbywał edukacji. Przykładał się do tego, co interesowało go najbardziej, dlatego z obroną przed czarną magią oraz historią magii nie miał większych problemów. To do zielarstwa, astronomii oraz eliksirów nie przywiązywał szczególnej wagi, jednak nie z niedbalstwa, lecz z powodu wiary młodego lorda w przewagę siły słowa oraz umysłu nad warzeniem mikstur czy czytaniem gwiazd. Zaskoczeniem i odkryciem dla młodego arystokraty okazała się jednak transmutacja - niedoceniana przez wielu, a kryjąca w sobie wiele niesamowitych aspektów. Była wszak najbardziej złożonym i niebezpiecznym rodzajem magii stanowiącym wyzwanie. To właśnie wówczas od jednego ze stryjów na dwunaste urodziny Arnou dostał dziennik z osobistymi notatkami krewnego - jak się okazało pasjonata transmutacji. Zaczytując się w przemyśleniach, uwagach oraz zaklęciach, Ślizgon praktycznie nie rozstawał się z zeszytem i dokładając do niego własnoręcznie zapisane karty pergaminu. Zanim w klasie wspomniano dany temat, Rowle już o nim wiedział - wyprzedzał teorię, lecz nie praktykę. Dlatego gdy na zajęciach został w końcu poruszony temat animagii, musiał podejść do profesora i zacząć dyskusję. Sztuka zmiany ciała w stworzenie fascynowała go nie tylko z uwagi na odkrycie zupełnie nowego świata - czy jeśli obudziłby w sobie drzemiącą w nim bestię, udowodniłby tym samym swoją wartość jako Rowle? Czy odkryłby w drugim obliczu, agresję i bezwzględność, którą tak bardzo chciał wpoić mu ojciec? Czy młody szlachcic mógł przez to stać się kimś więcej niż jedynie obserwatorem? Pochłaniał książki, które sugerował mu nauczyciel i zgłębiał tajniki transmutacji, stając się prymusem w tej dziedzinie. Podczas gdy rówieśnicy mówili o swoich wymarzonych zawodach, jakimi byli łowcy czarnoksiężników, policjanci, wiedźmi strażnicy, on wolał obserwować aktualną, wyjątkowo rozchwianą scenę polityczną. Chciał stanowić sam o swoim losie. Zaliczał więc opiekę nad magicznymi stworzeniami oraz starożytne runy przeciętnie, skupiając się na tym, co miało być mu naprawdę potrzebne. Na sam koniec jego nauki stopnie i tak nie były głównym tematem rozmów wśród czarodziejów — w Europie wybuchła Wielka Wojna, absorbując praktycznie całe magiczne społeczeństwo. Ofiarą mógł stać się każdy i wszyscy drżeli o swoje życie. Być może dlatego też ojciec Arnou przymknął oko na ambicje syna, by dostać się na staż do Ministerstwa Magii i stać się politykiem. Wyniki z końcowych egzaminów świadczyły, że miało się do czynienia z dobrze rokującym czarodziejem o zdolnościach transmutacyjnych. Co prawda Rowle'a interesowało bardziej zaplecze dotyczące sztuki uprawiania dyplomacji, a nie altruistyczne pobudki, jednak nie odpuszczał. Wiedział, że będąc wyjątkowo dobrym, będzie w stanie osiągnąć wiele. I przysłuży się rodzinie w czasach nadciągającej Wielkiej Wojny Czarodziejów. Już wtedy skrywał sekret nauki animagii, w której wspierał go stryj. Był rok 1939.
I have been wood in the covert.
I am not he who will not sing of
The conflict in the battle of Godeu of sprigs.
To właśnie wtedy napisał do kuzyna matki, licząc na to, że w rodzinnym gronie znajdzie poparcie dla swoich ambicji. I nie tylko. Staż w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów wymagał czegoś więcej niż jedynie manewrowania jednym obcym językiem - to umiał co drugi pracownik. Młody Rowle nie chciał być jedynie kolejną twarzą w tłumie, taką samą jak inni. Znudzoną i bez wyrazu. Chciał tchnąć nowego ducha w system - wszak to właśnie pracownicy Ministerstwa Magii trzymali społeczeństwo w ryzach. Rowle nie miał być więc jedynie trybikiem, chciał mieć wpływ na poruszanie się całej machiny. Doświadczenie kuzyna matki było więc więcej niż przydatne - było nie do zastąpienia. Wiedza Armanda Malfoya nie uciekała jednak młodemu stażyście przez palce; czerpał z niej garściami, ucząc się nie tylko cennych wskazówek, lecz również i języka francuskiego. Koligacje rodzinne z pracownikiem Biura Brytyjskiego Przedstawiciela Międzynarodowej Konferencji Czarodziejów nie były wykorzystywaniem znajomości, bo Rowle wymagał podwójnie więcej od siebie samego. Pierwsze trzy lata Arnou spędził praktycznie z samymi książkami, nie prowadząc życia towarzyskiego ani nie interesując się faktem, że nestor poszukiwał dla niego żony. Żył z egzaminu do egzaminu, nabawiając się bezsenności, ale był zdeterminowany do osiągnięcia celu — poznawał zwyczaje panujące we Francji, ich prawo, tak samo dokształcając się z tradycji państw Północy. Po zapoznaniu się ze stanowiskiem funkcjonariusza Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów, przydziałem obowiązków, możliwości oraz idących za tym szans, wiedział, że to miało być jego miejsce. Żeby tam dotrzeć, musiał wpierw poradzić sobie z całym potokiem innych, mniej pasjonujących tematów. Nie oznaczało to jednak, że zamierzał rezygnować. Wręcz przeciwnie - nawet w roli początkującego pracownika, mając dwadzieścia cztery lata, wywiązywał się ze swoich zadań wzorowo. Nikt nie mógł spodziewać się po przedstawicielu rodu Rowle podobnej skrupulatności, lecz chłopak odziedziczył większość swoich cech po spokojnej, trzymającej się na dystans matce. Nie oznaczało to jednak, że iskra dzikości dziedziczonego szaleństwa w nim wygasła - rozwijana latami chęć poznania tajników transmutacyjnych prowadziła go bez przerwy ku wyznaczonym celom. Od zakończenia nauki w Hogwarcie Arnou nie przestawał w zmaganiach osiągnięcia animagicznej zdolności. Wymagało to od niego podwójnego skupienia oraz poświęcenia, a nie było to takie proste, gdy walczył w ciągu dnia z biurokracją, która pochłaniała sporą część jego życia. Nie poddawał się jednak pchany wewnętrzną ambicją, która wciąż mówiła mu o obudzeniu w sobie tej brutalniejszej wersji siebie. Tej ojcowskiej. Dlatego ćwiczył w lasach Cheshire nawet całymi nocami, zarzynając się w pragnieniu, które nie przychodziło. Ten proces nie trwał kilka miesięcy - odkąd zaczął uczyć się animagii w wieku czternastu lat, minęło ponad dziesięć lat, zanim osiągnął upragniony skutek. Wcześniej czytał o bolesnych przemianach, lecz ta była gorsza, niż mógł przypuszczać. Początkowo sądził, że zrobił coś źle; że ból, który odczuwał, był błędem transmutacyjnym, lecz się mylił. Tamtej nocy osiągnął to, czego tak silnie pragnął, a forma, którą przyjął, niemal wyszarpywała się na zewnątrz swoim rowle'owskim akcentem. Początkowo sądził, że mógł mieć w sobie wiele z orła, jednak wilcza natura przebiła się przez ludzką skórę, równocześnie utwierdzając Arnou, że pomimo tych wszystkich wątpliwości, był dziedzicem lordów Cheshire. Że był godzien nazwiska. Od tamtego momentu wszystko zaczęło dziać się drastycznie szybko. Zanim całkowicie zniknął w polityce oraz sztuce dyplomacji, przedstawiono mu lady Ethyll Yaxley, która ledwo zakończyła naukę w Hogwarcie. Cel tego zapoznania się był jeden. Podobnie też uczyniono z jego bratem, przed którym postawiono odpowiednią kandydatkę na żonę. Mariaż miał swoje oczywiste zalety, lecz poza tymi profitami w postaci sojuszy rodzinnych, obraz żonatego pracownika Ministerstwa Magii dążącego ku stanowisku ambasadora zdecydowanie przewyższał samotnych czarodziejów. Posiadając zresztą towarzyszkę tak piękną jak Ethyll, nie można było pozostawać niezauważonym. Wkrótce para pobrała się, zostając młodym małżeństwem. Rodzina dziewczyny martwiła się, że Arnou, zbyt pochłonięty pracą, zapomni o żonie, lecz było to mylne wrażenie. Pomimo powierzchowności znajomości dwójka młodych czarodziejów stała się praktycznie nierozłączna i chociaż nie można było mówić o miłości, zrozumienie oraz szacunek, które wywiązały się między państwem Rowle, były aż nadto zauważalne. Zjednoczenie myśli były rzadko widywane między aranżowanymi związkami, a jednak oboje mieli tyle szczęścia, że byli w stanie otrzymać ów dar. W rok po ślubie pojawiła się okazja, której aspirujący, młody polityk nie był w stanie odrzucić - potrzebowano zaufanego pracownika w brytyjskiej ambasadzie na terenie Francji. Lata żmudnego wypełniania drobnostek opłaciły się, bo nikt nie miał równie wysokich not co Arnou. Rozmowa kwalifikacyjna odbyła się w języku francuskim, a po jej przejściu czekała go już tylko podróż ku wyznaczonym ziemiom. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie tęsknił. Że opuszczał ojczyznę bez śladu wątpliwości, lecz wiedział, że płynął w kierunku swojej kariery i spełnieniu ambicji. Gdyby został, być może na zawsze pozostałby przykutym do biurka urzędnikiem bez przyszłości. Bez możliwości rozwoju i odciśnięta piętna w systemie. Dlatego wyjechał. Z Ethyll u boku. Był rok 1947.
I slept in purple;
I was truly in the enchantment.
Lata spędzone na obczyźnie nie różniły się znacząco od tych na ojcowiźnie. I chociaż młody lord znał teoretyczne aspekty francuskiego życia, musiał nauczyć się wszystkiego na nowo. Nazwiska, relacje, słabości ważnych politycznych figur - to wszystko musiało znajdować się w jego umyśle, automatycznie podsuwając czarodziejowi właściwą odpowiedź. Wszak jeden błąd mógł kosztować go coś więcej niż jedynie popełnienie faux-pas - nie, gdy Wielka Wojna Czarodziejów pożerała już nie tylko Europę, lecz i Wielką Brytanię. Za dnia Arnou nie odstępował ambasadora na krok, ucząc się nie tylko swoich obowiązków, lecz również i obowiązków przedstawiciela swojego kraju. Nocą zaś pozwalał sobie na oddech w okolicznych lasach, odreagowując godziny dyplomacji - musiał jednak ograniczać te wypady, zamierzając chronić swój dar przed niewłaściwymi oczami. Najczęściej siedział nad dokumentami, rozprawami, ekonomicznymi debatami. Ethyll starała się, jak mogła wpierać go w trudniejszych momentach. Wszak nawet ktoś tak oddany pracy czasami czuł frustrację, gdy materiał go przerastał lub nie mógł zapamiętać nazwisk wszystkich przedstawicieli handlowych. Niewątpliwie jednak czarodziej nie widział się w żadnej innej dziedzinie, wiedząc, że polityka było mu pisana. U boku żony czuł się zdecydowanie mniej samotny, niż gdyby przybył do Francji w pojedynkę. Lawirowanie w tłumie lordów podczas regularnych uroczystości było zdecydowanie prostsze, gdy miało się na wyciągnięcie ręki kogoś znanego. Wszak motto rodziny Rowle nigdy nie opuściło myśli Arnou. Każdy obcy to wróg. A francuska ziemia była przesiąknięta nie tylko przeciwnikami, lecz również słabeuszami. Lordowskie oko nauczyło się odnajdywać różnice w angielskim podejściu do życia, a tym uprawianym na modłę francuską. Ta druga propagowała wygodę nad walkę, piękno nad cierpienie. Pięć lat spędzonych wśród tych wszystkich ludzi nauczyło blondyna kłamstwa, omijania prawdy, aktorstwa. To właśnie ów umiejętności sprawiły, iż wszystkim zebranym wydawało się, że na cmentarzu lord Rowle wyglądał na wyjątkowo poruszonego. Śmierć brytyjskiego ambasadora została przyjęta z wielkim żalem, lecz szybko trzeba było wyznaczyć następcę. A kto nadawał się na to miejsce lepiej niż jego zaufany sekretarz oraz pomocnik? Arnou znał wszystkie sekrety, posiadał odpowiednie znajomości, był wszak cieniem poprzedniego przedstawiciela Wielkiej Brytanii we Francji. Nikt nie wiedział, że gdy tylko był w stanie, uciekał w brutalny świat wilczych instynktów. W wieku trzydziestu jeden lat został więc mianowany tym, do którego roli dążył od zakończenia nauki w Hogwarcie. Od tamtej pory nie musiał kryć się już za wiankiem niedomówień czy pozorów - nowy ambasador zaczął poruszać machiną systemu dokładnie tak, jak kiedyś sobie obiecywał. Zamierzał walczyć o jak najlepsze dla swojego kraju umowy, nie idąc na ustępstwa ani nie poddając się presji. Wszak znał już doskonale działanie tamtejszych polityków i świetnie to wykorzystywał. Francuzi musieli zrozumieć, że natrafili na ciężkiego przeciwnika, jednak aby coś wskórać w relacjach z Wielką Brytanią, musieli mierzyć się z Arnou. Dlatego uginali się, a Rowle wyżłobił swoje nazwisko wyraźnie na arenie międzynarodowej, przez sześć długich lat godnie reprezentując swoje państwo. Nie był może równie dziki w obyciu co inni przedstawiciele swojej rodziny, lecz nie należało z nim igrać. Bezwzględny w negocjacjach, nie pozwalał sobie na, tak charakterystyczną dla Francuzów, poufałość i drwinę. Nieokazanie szacunku równało się z brakiem zgody. Wielka Brytania pomimo wewnętrznej chwiejności, nie mogła okazywać swych słabości światu zewnętrznemu, a Arnou robił, co w jego mocy, by taki stan rzeczy zachować. W końcu sam ukrywał się z wieloma własnymi umiejętnościami, dlatego o zachowywaniu tajemnic wiedział więcej niż znaczna grupa delegatów. Dekada na obczyźnie nie opływała jednak jedynie w złoto oraz sukcesy. Ponaglające listy od ojca, nestora, a nawet i brata wyraźnie zarysowywały niepokój wyrażający obawę o niezdolność utrzymania dziecka przez lady Rowle. Relacja małżeńska również drżała w posadach. Trzy ciąże zostały poronione we wczesnym etapie, jeden syn urodził się martwy. Presja społeczna nie pomagała młodej małżonce, podobnie jak pogarszający się stan psychiczny. Arnou starał się zapewnić jej odpowiednią opiekę, odciągał myśl o unieważnieniu małżeństwa, która pojawiała się coraz częściej w korespondencji rodowej. Kierowany odpowiedzialnością tłumaczył potrzebę utrzymania współmałżonki przy sobie z uwagi na sojusz z jej rodziną, wizerunek polityczny oraz wiarę we własne siły. Nienauczony uczuć, ponaglany przez magomedyków, odsunął się od żony, uciekając w coraz częstsze polowania i znajdując w animagicznej formie zapomnienie. Małżonkowie nie widywali się nawet długie tygodnie, gdy lady Rowle pozostawała zamknięta w swoich komnatach. W niecałe cztery lata po objęciu funkcji funkcjonariusza Międzynarodowej Konferencji Czarodziejów do Wielkiej Brytanii dotarła wieść, że gorączka zabrała Ethyll, pozostawiając Arnou bezdzietnym wdowcem. Zachowano jednak w sekrecie fakt, że wyłowiono ją z kanału tuż przy Château de Sceaux, który przeznaczono na dom ambasadorski. Dokładnie tej samej nocy, w której Rowle zabił po raz pierwszy czaplę pod postacią wilka. Był rok 1955.
I have been a viper in the Llyn.
I have been a bill-hook crooked that cuts,
I have been a ferocious spear.
Przywdziewając czerń, szlachcic znów zanurzył się w tonach papierów, by przez kolejne dwa lata poświęcać się jedynie pracy nad relacjami brytyjsko-francuskimi i odtrącać od siebie rozgoryczenie po śmierci żony. Nie cierpiał z miłości - opanował go gniew na siebie samego. Nie potrafił pogodzić się z tym, co się wydarzyło, bo czy nie oznaczało to, że zawiódł? Jako mąż, opiekun, głowa rodziny. Wiedział, że poza drzwiami jego gabinetu, ludzie plotkowali o losie pięknej Ethyll Rowle - niczym nowym nie były insynuacje, że sam ambasador doprowadził do jej śmierci wściekły i zawiedziony jej ciążowymi problemami. Chcąc być na świeczniku, należało umieć sobie radzić ze wszystkim i tak jak bliźniaczy brat zapewne porwałby za oręż, Arnou grał. Grał profesjonalnego dyplomatę, który znajduje balans między żałobą a obowiązkami. Dlatego też w zaciszu własnych komnat całymi godzinami przeglądał stare księgi, przyjmował reprezentantów przeróżnych spółek, wchodził w układy lub odrzucał umowy. Chciał zapełnić czymś świadomość własnej porażki, po raz pierwszy od lat, myśląc o tym, że tęsknił za rodzinnym stronami. Brakowało mu braterskiego szaleństwa, ich potyczek, ojcowskiego, grzmiącego nad nimi krzyku, który pouczał synów, nawet gdy ci byli już dorosłymi mężczyznami. Brakowało mu ojczystego języka, surowych, angielskich zasad i ziem - tych, które od wieków należały do Rowle'ów i w których po raz pierwszy użył animagii. Mimo że życie prywatne Arnou drżało w posadach, jego wrodzona spostrzegawczość oraz trafność w diagnozie przynosiły mu sukcesy na drodze politycznej. Widziano w nim dobrego reprezentanta i negocjatora, który oddzielał własne emocje od pracy, chociaż nikt nie wiedział, że wewnątrz czarodzieja wciąż panowała walka. Pomimo kolejnych przebąkiwań o kandydatkach na nową lady Rowle nie podjęto kroków w tym kierunku, pozostawiając dyplomatę na jakiś czas samemu sobie. Rok 1956 był przełomowy pod wieloma względami - miał miejsce kryzys sueski, walka o władzę oraz referendum. Nikt nie spodziewał się zawieszenia w obowiązkach w momencie, gdy w Anglii zorganizowano głosowanie tyczące się wystąpienia z Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Przebąkiwało się o szaleństwie sprawującej ówcześnie władzę Wilhelminie Tuft, o usunięciu stanowisk ambasadorskich, lecz tygodnie niepewności i cierpliwości opłaciły się - odwołano decyzję o wystąpieniu Wielkiej Brytanii z organizacji zapewniającej relacje z innymi krajami, a Arnou mógł kontynuować swoje obowiązki. Podczas zawieszenia Rowle nie przestawał śledzić politycznej sceny, odnajdując więcej czasu dla powrotu do transmutacyjnych nauk. Nie chodziło już o animagię, a o posiadanie wiedzy wykraczającej o wiele dalej poza ludzką przemianę. Siadając nad podręcznikami, czarodziej czuł się jak uczeń Hogwartu, który z nosem w cudzych notatkach wertował księgi w poszukiwaniu spełnienia. Po anulowaniu wyników referendum okres, który nastąpił później, był najprawdopodobniej najgorętszym w całej jego kadencji. Wszak Ministrowie Magii zmieniali się jak rękawiczki, podobnie jak polityka brytyjska. Raz ukierunkowana promugolsko, później konserwatywnie. Potrzeba było wielu umiejętności, by wylawirować w odpowiedni sposób między ów chaosem, lecz gdy Cronos Malfoy doszedł do władzy, niewiadoma zaczęła się stabilizować. Mogło się wydawać, że Rowle nie wróci tak prędko do kraju, umacniając sojusze poza granicami, a jednak znów się pomylił. Wszystko skończyło się wraz z listem z Beeston, w którym widniały dwie istotne informacje - śmierć ojca zbiegła się z wyraźnym rozkazem nestora, by wrócił do domu. Potrzebowali swojego polityka na miejscu nie tylko z uwagi na jego zdolności, lecz również brak żony. Tradycjonalistyczna część szlachty musiała się jednoczyć silniej niż kiedykolwiek, a jak inaczej mogli okazać swoje wsparcie jeśli nie przez małżeństwo? Powrót do Wielkiej Brytanii otworzył oczy czarodziejowi na ogień zmian, który trawił wszelkie przejawy modernistycznego myślenia. Kraj stał nad przepaścią i przyszłe walki miały tak naprawdę pokazać, która strona była silniejsza. Arnou widząc krewnego swojej matki na najwyższym stołku Ministerstwa Magii, nie mógł przejść obok tej szansy obojętnie - trwał czas zmian, a jeśli konserwatywna szlachta była u władzy, winna ów władzę wykorzystać. Mieli wpływy, pieniądze, umotywowanie. Skorowidz Czystości Krwi winien był więc zostać zmieniony, oczyszczony z rodzin niegodnych nazywania się arystokracją, zdrajców i kalających długowieczną tradycję. Przybywając do ojczyzny, Rowle nie zamierzał być na powrót jedynie trybikiem. Zamierzał poruszyć machiną i po raz kolejny przysłużyć się krajowi. Tym razem ponownie u boku brata. Jest rok 1957.
Statystyki i biegłości | |||
Statystyka | Wartość | Bonus | |
OPCM: | 10 | 0 | |
Uroki: | 0 | 0 | |
Czarna magia: | 0 | 0 | |
Magia lecznicza: | 0 | 0 | |
Transmutacja: | 25 | +5 (różdżka) | |
Eliksiry: | 0 | 0 | |
Sprawność: | 13 | + 8 (waga) | |
Zwinność: | 0 | 0 | |
Język | Wartość | Wydane punkty | |
angielski | II | 0 | |
norweski | II | 2 | |
francuski | II | 2 | |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty | |
Historia Magii | III | 25 | |
Kłamstwo | I | 2 | |
ONMS | I | 2 | |
Perswazja | III | 25 | |
Spostrzegawczość | I | 2 | |
Zastraszanie | I | 2 | |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty | |
Ekonomia | I | 2 | |
Wytrzymałość Fizyczna | I | 2 | |
Szlachecka Etykieta | I | 0 | |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty | |
Neutralny | Neutralny | ||
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty | |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 | |
Malarstwo (wiedza) | I | 0.5 | |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 | |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty | |
Latanie na miotle | I | 0.5 | |
Taniec balowy | I | 0.5 | |
Szermierka | I | 0.5 | |
Jeżdziectwo | I | 0.5 | |
Walka wręcz | I | 0.5 | |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty | |
Brak | - | (+0) | |
Reszta: 0 |
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Arnou Rowle dnia 08.07.20 11:53, w całości zmieniany 2 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Percival Blake
[08.07.20] Ingrediencje (kwiecień-czerwiec)
[10.07.20] Wykonywanie zawodu (kwiecień-maj-czerwiec): +50 PD