Thea Goyle z domu Wilkes
Nazwisko matki: Borgin
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: była magipsychiatra obecnie pracownica w Borign & Burke - zajmuje się palarnią opium
Wzrost: 165 cm
Waga: 67 kg
Kolor włosów: Czarne
Kolor oczu: Brązowe
Znaki szczególne: nieliczne piegi, mocno zaciśnięta szczęka gdy nad czymś myśli, obrączka i pierścionek zaręczynowy zawieszony na łańcuszku, zapach perfum wymieszany z zapachem papierosów, odruch przestawiania stawów w palcach gdy się denerwuje.
12 cali, sosna, sierść pufka, giętka
Slytherin
brak
Inferius
Jaśmin, cynamon, orzechy laskowe, powietrze po burzy
Ona w ciąży
szachy, literatura, zielarstwo, ludzki umysł, wpływ substancji psychoaktywnych na umysł człowieka, oddziaływanie czarnej magii na zdrowie psychiczne
brak
Obstawianie wyścigów konnych, opróżnianie butelek Porto
Jazz, muzyka klasyczna
Sophie Rundle
Opuszkami palców przejechała po mocno zakurzonej komodzie, pozostawiając po sobie długi ślad. Z lekkim niesmakiem spojrzała na drobinki brudzące jej bladą skórę. Miała pretensje do syna, że wyjechał i teraz to ona musiała się uporać z problemami Thei. Z drugiej strony kto mógłby się spodziewać, że dopiero po trzech miesiącach od pogrzebu młoda wdowa zacznie przeżywać żałobę. Swoją drogą była zadowolona z zachowania córki, gdy ta na wszystkich uroczystościach i wizytacjach związanych z pogrzebem zachowała stoicki spokój. Niektórzy twierdzili, że jej zięć zginął tak jak przystało na Goyla, mężczyznę pochłonęło morze. Problemy zaczęły się, gdy statek wiozący Theodora na kolejną wyprawę zniknął za horyzontem. Silne przeczucie, że kolejna bliska osoba zginie na środku błękitnego pustkowia sprawiła, że skorupa silnej i niezależnej pani uzdrowiciel zaczęła pękać. Tydzień później na biurku ordynatora znalazło się wymówienie. Kolejną kostkę domina stanowiło nagłe zniknięcie Thei poprzedzone lakoniczną informacją, że da znać po powrocie. Rodzicielka bliźniaków nie wiedziała i nie chciała wiedzieć, gdzie też podziewa się jej najstarsza córka. Z jednej strony obyczaj nie tolerował takiego zachowania, ale z drugiej strony doskonale zdawała sobie sprawę, że klątwa Wilkesów nie oszczędza kobiet. Ciekawiło ją czy Theodore był świadomy całej sytuacji. Jeśli miałaby obstawiać, to powiedziałaby, że nie. Co prawda więź pomiędzy bliźniakami była bardzo silna, ale znalazła swoją córkę na tyle, by wiedzieć, że Theo głęboko tłumiła wszystkie swoje rozterki i nie zwierzała się z nich nawet bratu. Najlepszym przykładem była kwestia poronień. O pierwszym z nich wiedzieli wszyscy, ponieważ Thea nie mogła powstrzymać własnego entuzjazmu i zbyt szybko ogłosiła, że jest w ciąży. O kolejnych oficjalnie nie wiedział nikt. Sama zakładała, że przynajmniej trzy raz mogła zostać babcią. Można było dojść do podobnych wniosków, obserwując zachowanie Thei. Nagły zryw szczęścia i radości, który po kilku tygodniach zmieniał dziewczynę w cień człowieka. Podskórnie czuła, że córka obwinia właśnie ją za taki stan rzeczy. Skoro rzucane klątwy przyniosły jednemu z bliźniaków plagę koszmarów, to drugiemu mogły zwiastować bezpłodność. Logiczny wniosek, ale nie do udowodnienia. Zresztą obecnie to i tak nie miało żadnego znaczenia. Bez dzieci, bez męża, bez pracy, bez celu w życiu. Ktoś musiał nią w końcu potrząsnąć i zmusić do dalszej egzystencji. Pani Wilkes planowała wejść z hukiem do mieszczącej się obok sypialni i ściągnąć z łóżka tą wychudzoną i wymizerowaną wersję własnej córki, która postanowiła wrócić w końcu po niemal miesięcznej eskapadzie. Chciała zabrać Thea do rodzinnego domu i tam ostatecznie postawić dziewczynę do pionu. Zakładała, że uda się ją nakłonić do ponownego zainteresowania kwestią nakładania klątw. W końcu, gdy uczyła córkę podstaw czarnej magii, ta wykazywała pewne predyspozycje do przejęcia schedy po matce.
Tyle że Thea nie miała najmniejszego zamiaru kontynuować nauki pod okiem rodzicielki. W zupełności wystarczyło jej tych kilka lekcji, których doświadczyła zaraz po rozpoczęciu kursu na uzdrowiciela. Sama o to poprosiła, chciała przynajmniej w niewielki stopniu poznać to, z czego konsekwencjami miała mierzyć się przez cały okres swojej kariery zawodowej. Postanowiła, że zostanie uzdrowicielem już podczas czwartym roku nauki w Hogwarcie. Specjalizacja wydawała się również od początku oczywista. Nie tylko ze względu na problemy brata w dzieciństwie. Thea od zawsze miała cechy sugerujące, że byłaby dobrym uzdrowicielem. Potrafiła słuchać, chętnie pomagała innym, była spostrzegawcza, inteligentna i przede wszystkim potrafiła umiejętnie manipulować ludźmi, tak by podążali właściwą (według Wilkesówny) drogą. Cierpiała jednak na stosunkowo spore braki dotyczące empatii i altruizmu. Chęć niesienia pomocy nie wynikła a dobrego serca czy tym bardziej z uczynności. Niemalże od dziecka Thea postrzegała ludzi niczym mniej lub bardziej skomplikowaną zagadkę logiczną. Udzielenie pomocy i uzyskanie pozytywnych rezultatów było dla niej jak ułożenie wszystkich elementów prawidłowo. Uczucia grały w tym procesie bardzo niewielką rolę. Stoicka postawa, połączona z ambicją i analitycznym podejściem do sytuacji pozwoliły jej na spokojne przejście przez kurs uzdrowicielski i w końcu na pracę w świętym Mungu. W miarę swoich możliwości brała zawsze najcięższe przypadki. Niektórzy chwalili młodą uzdrowicielkę za jej niezwykłą wytrzymałość psychiczną. Inni sugerując się nazwiskiem dziewczyny zarzucali jej sadyzm. Oskarżenie to było związane z faktem, że Thea miała tendencje do podejmowania szybkich i ostatecznych decyzji. Długie rozważania i dyskusje zdecydowanie nie były w jej stylu. Robiła to, co było konieczne, nie oglądając się na konsekwencje.
Robert Goyle był człowiekiem, którego teoretycznie można byłoby obwiniać za bezkompromisowy sposób działania jego żony. To on wspierał i zachęcał do badania granic swoich możliwości i dawał siłę do działania. Thea miała przy nim szansę na to, by rozkwitnąć. Robert od początku wiedział, że Wilkesówna nigdy nie była i nigdy nie będzie materiałem na spokojną i wyważoną panią domu i to właśnie w niej doceniał. Ze względu na dalekie pokrewieństwo znali się od dziecka. Nikt, również sami zainteresowani do końca nie wiedzieli, kiedy pojawiło się między nimi głębsze uczucie. Jednak gdy młody Goyle pojawił się w mieszkaniu Wileksów, prosząc o rękę dziewczyny, matka Thei nie wydawała się zaskoczona. Podobnych rzeczy nie można było powiedzieć o ojcu. Jednak pod wpływem żony zgodził się na małżeństwo. Pani Wilkes była zdecydowanie przychylna wizji posiadania zięcia w postaci młodego Goyla niż jakiegoś fircyka w lśniącym ubraniu. Zresztą zaledwie kilka tygodni wcześniej kamienicą wstrząsnęła kłótnia pomiędzy głową rodziny a jego jedynym synem. Efektem sporu była wyprowadzka młodego Wilkesa, co Thea głęboko przeżyła, ale jednocześnie rozumiała decyzję brata o wyjeździe. Pan domu był wściekły, zdradziła go kolejne dziecko. Miał swoje własne plany wobec najstarszej córki, które opierały się głównie na tym, by wydać dziewczynę za jednego z arystokratów. Pomysł ten zaistniał w jego głowie wyjątkowo wcześnie, gdyż małomówności i ugodowość Thei brał za zwiastun posłuszeństwa i skromność. Miało to z niej czynić odpowiedni obiekt do osiągnięcia własnych celów. Z tego względu nie szczędził wydatków na liczne nauki jak np.: jeździectwa, tańca czy dobrych manier, które miały pozwolić Wilkesównie na wkradnięcie się w łaski wysoko urodzonych panien.Starania te nie przyniosły oczekiwanych rezultatów jednakże znajomość języka szlachty była bardzo przydatna gdy, któryś z przedstawicieli tej grupy społecznej pojawiał się w jej gabinecie. Zresztą pod niektórymi względami Thea spełniła życzenie ojca. Po tym, jak Tiara przydzieliła ją do Slytherinu, stosunkowo szybko zyskała sobie sympatię kilku arystokratycznych koleżanek. Świat czarodziejskiej szlachty zawsze intrygował Thea. Chciała zrozumieć ich sposób myślenia wraz z wyjątkowo głębokim przywiązaniem do tradycji, chciała również możliwie jak najlepiej poznać otaczającą ich rzeczywistość. Przy tym wszystkim, choć była inteligentna, to znała swoje miejsce na drabinie społecznej, wydawała się usłużna i potrafiła dochować sekretów. Teoretycznie tyle wystarczyło, żeby wyrobić sobie pozycję w stadzie węży. Fascynacja arystokracją zniknęła wraz z nadejściem piątego roku. Thea skupiona na osiągnięciu możliwie jak najlepszych wyników na egzaminach. Nie miała czasu na, jak się jej się wówczas wydawało błahe problemy panien, które jedynie czekają na nadejście swojego księcia . Uwaga Wileksówny była skupiona na dostaniu się kurs dla uzdrowicieli. Tak głębokie ograniczenie kontaktów społecznych nie było szczególnie konieczne, ponieważ Theia nigdy nie miała problemów z nauką. Piąty rok obudził w niej jednak długo skrywane pokłady ambicji i chęci bycia najlepszą za wszelką cenę. W porównaniu do brata Thea nie miała wątpliwość, że zasłużyła na zaproszenie do Klubu Ślimaka tyle, że ona faktycznie pojawiła się tam tylko raz. Atmosfera spotkania dość szybko ją odstraszyła. Nigdy nie była zwolenniczką żadnej formy przemocy. Natomiast odwieczny konflikt toczący się w świecie czarodziejów uznawała za bezsensowne marnowanie zasobów ludzkich. Choć była świadoma swojej wyższości nad mieszańcami czy mugolakami nigdy nie miała zamiaru ich w żaden sposób tępić. Ze względu na wrodzony pragmatyzm zakładała, że wizja każdej ze stron zakrawała na nierealistyczną utopię. Na palcach jednej ręki można policzyć sytuację, w których zdradziła swoje pragnienie do zachowania status quo. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że jej opinia jest wyjątkowo mało popularna w środowisku, w którym żyła. Przestała więc dzielić się swoimi przemyśleniami, a gdy rozmówca próbował ją do tego zmusić, wybierała najprostsze rozwiązanie i przyznawała mu rację. Wyznawała zasadę, że jakakolwiek forma sprzeciwu wobec ideologii jest niczym walka z wiatrakami, a ona nie miała zamiaru trwonić energii. To samo tyczyło się konfrontacji z mężem. Pod koniec życia Robert coraz usilniej próbował nakłonić Theo do wyraźnego określenia swojego stanowiska. Z tego powodu dochodziło między nimi do coraz poważniejszych kłótni. Wielokrotnie kończyły się one rękoczynami czy nawet sięganiem po różdżki. W okresie żałoby te wspomnienia były dla Thei niczym gwóźdź do trumny. Mimo wszystko nie zmieniła zdania, a nawet jeszcze mocniej odsunęła się od spraw związanych z polityką.
Niemalże siłą wepchnęła swoją córkę do środka. Cudem przekonała swoich krewnych, żeby znaleźli dla Thei jakieś zajęcie w sklepie. Miała być to forma przysługi dla krewniaczki. Z drugiej strony stała obecność wyszkolonego uzdrowiciela mogła się przysłużyć interesom. Pani Wilkes doskonale wiedziała, że była to ostatnia deska ratunku. Thea nie chciała słyszeć o otwarciu własnej praktyki, nakładanie klątw była jej wyraźnie nie w smak a praca w ministerstwie wykończyłaby dziewczynę jeszcze szybciej niż samotne wałęsanie się po mieszkaniu. Na domiar złego magiczna kontrola nad umysłem młodej wdowy była niemożliwa. Już w trakcie szkolenia podjęła się nauki oklumencji. Nie miała zamiaru siłą penetrować umysłu swoich pacjentów. Uznawała to bowiem za niedopuszczalną drogę na skróty. Chciała jednak chronić własną podświadomość, kierując się zarówno możliwością ataku ze strony odwiedzających jej gabinet chorych jak pewnymi skłonnościami własnej rodziny.
Matka wiedziała, że Thea, gdy chce, potrafi być sprytna, a nawet przebiegła, ale przede wszystkim posiadała dar umiejętnego manipulowania ludźmi. Miała szansę odnaleźć się w sklepie na Nokturnie. Nikt jednak nie wyobrażał sobie, co dokładnie mogłaby robić, skoro przez większość czasu unikała dziedzictwa przodków niczym ognia. Przez kilka pierwszych dni wałęsała się z konta w kont, wyraźnie irytując swoich kuzynów. W końcu specyficzny zapach opium przyciągnął ją do piwnic. Już na początku swojej kariery uzdrowicielskiej wykazywała sporę zainteresowanie wpływem używek na ludzką psychikę. Obserwowanie ich działania na wczesnym procesie spożycia była czymś w niebezpieczny sposób fascynującym. Przyglądała się jak działa palarni przez kilka następnych dni. To na pozór luksusowe miejsce miało w końcu stać się jej małym królestwem. Kierując się doświadczeniem, jak i zawodową ciekawością podjęła się procesu odmierzania dawek narkotyku, a także opieką nad klientami. Dość szybko w jej dłoniach pojawił się czarny notes, który otwierała od czasu do czasu, by zapisać w nim kilka swoich uwag. Nie dzieliła się jednak nimi. Po kilku miesiącach zaczęła poruszać coraz pewniej w obszarze rodzinnych interesów, jednocześnie biorąc na siebie coraz większą odpowiedzialność, za to, co działo się w palarni. W pewnym momencie pozwoliło sobie nawet na prywatne eksperymenty. Dawki i skład palonej substancji zaczęły ulegać ciągłym modyfikacją. Mało kto zdawał sobie z tego sprawy, może zwyczajnie nikogo to nie obchodziło, póki działania Thea nie sprowadzały na rodzinę kłopotów. Sama zaczęła odczuwać w pewnym momencie wyrzuty sumienia jednak nie na tyle duże, by zaprzestać swoich działań. W ramach zadość uczynienia postanowiła udzielać charytatywnej pomocy uzdrowicielskiej w lecznicy mieszczącej się na Nokturnie. Miało to nie tylko zagłuszyć wewnętrzne głosy, ale również wzmocnić jej pozycję w dzielnicy. Wszystko po to by nikt nie stanął jej na drodze w poszerzaniu zakresu zainteresowania używkami, jaki i stopniowym zaangażowaniu w handel nimi
Zachowanie Thea sugerowało, że wróciła do dawnej formy. Już niemal roczna obecność kobiety na Nokturnie miała uczynić ją silniejszą i bardziej niezależną jednocześnie wyostrzając umiejętności dotyczące kłamstwa, spostrzegawczości czy perswazji. Mimo to, gdy zza okien swojego mieszkania obserwowała, jak świat trzęsie się w posadach od kolejnych starć frakcji czy kataklizmów nawiedzających wyspę nie potrafiła wzbudzić sobie krzty zainteresowania. Jej uwaga skupiona była tylko i wyłącznie wokół czarnego notesu i wizji, że jej brat w końcu wraca do domu.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 15 | +1 (różdżka) |
Uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 1 | brak |
Magia lecznicza: | 19 | +4 (różdżka) |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 4 | Brak |
Zwinność: | 3 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | II | 10 |
Historia magii | I | 2 |
Kłamstwo | II | 10 |
Perswazja | II | 10 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
ONMS | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Savoir-vivre | I | 5 |
Ekonomia | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | ½, |
Muzyka (wiedza) | I | ½ |
Sztuka (wiedza) | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Gra w szachy | I | ½ |
Latanie na miotle | I | ½ |
Jeździectwo | I | ½ |
Taniec współczesny | I | ½ |
Taniec balowy | I | ½ |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak) | - | 0 |
Reszta:13 |
oklumencja, sowa
Ostatnio zmieniony przez Thea Goyle dnia 19.08.20 13:31, w całości zmieniany 7 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Billy Moore