Wydarzenia


Ekipa forum
[Sen] Ostatnie słowa
AutorWiadomość
[Sen] Ostatnie słowa [odnośnik]15.08.20 12:13
Trzynaste uderzenie serca po otrzymaniu śmiertelnego ciosu było tym ostatnim. Z zakrwawionych ust Lyanny wydostał się ostatni chrapliwy, urywany dech, a obraz przed oczami rozmył się we mgle, znikał też ból, który wcześniej ogarniał jej ciało. Całe życie przelatywało jej przed oczami. Dzieciństwo, Hogwart, wkraczanie w dorosłość, nauka na klątwołamaczkę, wyprawa z bratem i w końcu działalność dla rycerzy Walpurgii. To ona ostatecznie przyniosła jej zgubę, gdy walcząc o czysty świat zginęła z rąk szlamoluba, aurora, z którym stoczyła długi pojedynek, ale w końcu popełniła błąd, który wiele ją kosztował. Wyczarowana tarcza zmaterializowała się o ułamek sekundy za późno, by uratować ją przed lodowymi soplami wbijającymi się w plecy i przebijającymi ważne narządy. Jak w zwolnionym tempie osunęła się na bruk spowitej mgłą londyńskiej ulicy, a potem było już tylko wykrwawianie się, ostatnie uderzenia serca i coraz płytsze oddechy. Umierała samotnie, tak jak żyła. Nie było przy niej żadnej z dwóch najważniejszych w życiu osób, ani brata, ani Theo, byłego, z którym nie zdążyła się pojednać, jedynej miłości jej życia, której, co dopiero teraz sobie uświadomiła, nigdy nie przestała kochać. Choć zawsze szczyciła się tym, że potrafiła radzić sobie sama, w chwili śmierci brakowało jej ich u jej boku, brakowało jej możliwości przekazania im jakiegoś ostatniego słowa.
Kilka sekund przed ostatecznym wygaśnięciem w niej życia zauważyła jednak kobiecą sylwetkę. Drobna dziewczyna pojawiła się w polu widzenia umierających oczu, lecz było za późno na jakikolwiek ratunek, nawet gdyby nieznajoma podjęła próbę. Nawet magia miała swoje granice. Lyanna umarła na jej oczach, a kałuża krwi rozlewająca się spod spowitego w czerń ubrań ciała docierała aż do czubków jej butów.
Dla Zabini nastała ciemność, a zaraz potem jasność, gdy zmaterializowała się, już bez krwi i ran na ciele, w jakimś dziwnym, nieznanym jej miejscu, znajdującym się prawdopodobnie gdzieś pomiędzy światami. Gdyby miała określić, co przypominało jej to miejsce, powiedziałaby, że jest to polana na skraju norweskiej wioski, w której z bratem zatrzymali się na czas pobytu w tym kraju podczas swojej wyprawy. To tu po raz pierwszy przekroczyła granicę, skalała się złem i od tego miejsca rozpoczęła się jej droga ku ścieżce mroku. To miejsce kojarzyło jej się z dobrym okresem w życiu, okresem kiedy uwolniła się od nieznoszącego jej ojca, może dlatego teraz widziała je znowu, w momencie w którym miała podjąć decyzję – iść dalej, czy wrócić jako duch? Żadna z tych opcji tak naprawdę jej nie satysfakcjonowała, bo jak miała ruszyć dalej, skoro nie zamknęła swoich ostatnich ziemskich spraw, nie pożegnała się z jedynymi osobami, które miały dla niej prawdziwe znaczenie? Nie chciała też spędzić wieczności jako tułający się po świecie duch.
Otrzymała jednak trzecią opcję – przed ruszeniem w dalszą drogę mogła pojawić się na chwilę na ziemi, by przekazać swoje ostatnie słowa i tym samym zrzucić z siebie ciężar, który uniemożliwiał jej udanie się na wieczny spoczynek.
Znowu pojawiła się na ziemi, już bez ciała, jedynie jako duch wyglądający i myślący jak Lyanna Zabini. Dzień był pochmurny i deszczowy, wokół niej rozciągały się nagrobki z wyrytymi na nich nazwiskami i datami, a nieopodal było widać nielicznych żałobników skupionych wokół czegoś, czego ze swojego obecnego miejsca nie widziała. Unosząc się parę cali nad trawą poszybowała w tamtą stronę, zdając sobie sprawę, że była świadkiem pogrzebu. Dość przygnębiającego, biorąc pod uwagę, że zmarłego odprowadzało tylko kilka osób, co kazało jej sądzić, że osoba, która odeszła wiodła bardzo samotny żywot i nie znalazło się wielu, którzy towarzyszyli jej w ostatniej ziemskiej wędrówce.
Mistrz ceremonii machnął różdżką, a ciemna, drewniana trumna łagodnie uniosła się i opadła na dno wykopanego dołu. Dopiero wtedy Lyanna dostrzegła wcześniej przysłoniętą prostą nagrobną tablicę i wyryte na niej nazwisko i daty.
Lyanna Zabini, urodzona 18 maja 1931 roku, zmarła 13 lipca 1957.
To na swój pogrzeb patrzyła. To jej ciało znajdowało się w trumnie, którą właśnie opuszczono do dołu. Rozejrzała się po twarzach żałobników, ale nie dostrzegła ani swojego brata, ani Theo. Nie było też rycerzy Walpurgii, najwyraźniej nie była dla nich dostatecznie ważna, by przyszli na jej pogrzeb, mimo że zginęła walcząc za ich słuszną sprawę. Tylko kilka sylwetek ludzi, których twarze kojarzyła ze swoich interesów związanych z klątwami oraz z Nokturnu. Tylko jedna sylwetka nie pasowała do reszty. Młoda dziewczyna, ładna i niewinna, podobna do tej, którą widziała w londyńskim zaułku tuż przed swoją śmiercią. Lyanna poszybowała właśnie ku niej.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: [Sen] Ostatnie słowa [odnośnik]15.08.20 18:38
Nie była to pierwsza śmierć, jaką widziały szaroniebieskie tęczówki. W ostatnim czasie widziała, jak sztylety wywołane lamino wbijają się w ciało mugolki; czuła jak ciepła krew tryska na jej ciało, pokrywając je cienką warstwą życiodajnego płynu… Spodziewała się tamtej śmierci, niemal pewna, że jeśli nie wykończą jej mikstury, będą musiały pozbyć się niewygodnych świadków.
Tej śmierci z pewnością się nie spodziewała. Przemierzając ulice Londynu nadal zdającego się być sercem dziwnego konfliktu, którego nadal w pełni nie rozumiała, do jej uszu dotarły odgłosy walki. Niewiele myśląc przywarła do jednej ze ścian jakiejś, nieznanej jej kamienicy, chcąc poczekać, aż wszystko ucichnie. I ucichło zadziwiająco szybko. Ostrożnie wychyliła się, a szaroniebieskie tęczówki napotkały twarz, zdobiącą jeden z porozwieszanych po mieście plakatów. Tych, skazujących poszukiwanych rebeliantów, sprzeciwiających się ruchom Ministerstwa.
Zawahała się.
Jej droga prowadziła przez miejsce, z którego mężczyzna uciekał i mimo usilnych starań nie potrafiła odnaleźć w głowie innej drogi. Dasz radę, Frances. z tą mantrą wypowiadaną w myślach eteryczna alchemiczka ruszyła uliczką.
Krew spływała po brukowanej uliczce, znajdując ujście z kobiecej sylwetki… Która wydała jej się dziwnie znajoma. Widziała ją tylko raz, gdzieś na innej ulicy, możliwe, że w innej części miasta, nim jednak zdążyła do niej podejść spojrzenie niebieskich oczu stało się puste a ciało wypełniła bezwładność.
Wezwała magipogotowie, pojawiła się również magipolicja.
Niespodziewana śmierć zawsze pozostawia na sobie piętno, nawet jeśli nie dotyczy tych, którzy byli nam bliscy. Minęło kilka dni, alchemiczka powoli zapominała obraz umierającej w plamie krwi czarownicy. Piękna pogoda sprawiła, że zapragnęła spaceru, podczas którego jakaś nienazwana siła skierowała jej kroki w kierunku jednego z niewielkich cmentarzy. Nie wiedziała, czemu obrała jakąś drogę, miała jednak przeczucie, że powinna tam się znaleźć. Właśnie dziś, przyspieszając nieco kroku, jakby miała na coś się spóźnić.
Ceremonia zdawała się być… smutna. Nie tylko przez fakt grzebania zwłok, ale i niewielką ilość żałobników, zdających się nie przywiązywać większej uwagi do obrządku. Nie pasowała tam, to było pewne. Chabrowa sukienka odznaczała się na tle żałobnej czerni, zapewne przyciągając niechcianą uwagę. Czy i jej pogrzeb wyglądałby w taki sposób? Z kilkoma, nie czującymi choć odrobiny straty “żałobnikami”? Nie wiedziała. I chyba nie chciała wiedzieć.
Szaroniebieskie tęczówki powędrowały w kierunku tablicy. Lyanna Zabini. to nazwisko nie było jej znane, lecz data śmierci zapisana na jej nagrobku zdawała się wyryć w głowie jasnowłosego dziewczęcia. Trzynasty lipca, dzień kiedy na swojej drodze napotkała znajomą, umierającą kobietę.
Poznanie imienia oraz nazwiska martwej kobiety wiązało się z dziwnym ciężarem, jaki powstał w jej piersi. Kiedyś, przypadkiem zamieniły ledwie kilka słów na jednej z ulic, gdy oddała jej swe dziewicze łzy. Nie znały się, do tej pory nie wiedziała, jakie druga czarownica nosiła imię teraz jednak, w połączeniu z zapamiętanym widokiem twarzy z której uchodziło życie, nosiło ono dziwny ciężar. Czy nadal żyłaby, gdyby Frances postanowiła nie skrywać się przed odgłosami paskudnego pojedynku? Czy była czarownicą, którą można by było określić mianem dobrej? Jak wiele marzeń odebrały jej lodowe sople jakimi przebite było jej ciało?
Jasnowłosa dziewczyna pogrążyła się w dziwnej zadumie, która po za pytaniami dotyczącymi świeżo pogrzebanej Lyanny nasuwała również pytania, dotyczące jej własnego życia oraz sytuacji jego zakończenia. Uczestnicy ceremonii rozeszli się szybko, nim jeszcze trumna w pełni przykryła się ziemią, pozostawiając pannę Burroughs samą, przed grobem praktycznie obcej kobiety. Przez chwilę pomyślała, że może również powinna odejść, jednak dziwna melancholia oraz przeczucie, że coś ma się zdarzyć sprawiło, że nie odeszła. Nie odwróciła się by ruszyć w kierunku domu, nadal tkwiąc nad grobem, ze spojrzeniem wbitym w tablicę oraz imię zmarłej.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: [Sen] Ostatnie słowa [odnośnik]16.08.20 11:58
Lyanna żyła krótko, ale intensywnie, zwłaszcza w ostatnich latach. I choć zawsze czuła, że nie dożyje starości (w końcu jej zawód do bezpiecznych nie należał), nie myślała że rozstanie się z życiem tak szybko, ledwie parę miesięcy po tym, jak odkryła prawdę o swoim pochodzeniu. Nie zdążyła długo nacieszyć się czystą krwią, zanim przelała ją w walce o to, by prawdziwi czarodzieje mogli zapanować nad światem. Niestety jej samej nie będzie już dane żyć w tym czystym świecie, brutalne zaklęcie szlamolubnego aurora przekreśliło jej szanse na świetlaną przyszłość, a na ratunek było za późno, rzucony z wielką siłą urok poczynił w organizmie zbyt duże spustoszenie.
Dziwnie było być duchem i w dodatku patrzeć na swój własny pogrzeb, skromny i pozbawiony ludzi, którzy teoretycznie powinni na nim być. Mogła przypuszczać że jej rodzina się na nim nie pojawi, sama odcięła się od krewnych którzy całe życie ją odrzucali i marginalizowali, i nie szukała pojednania nawet po poznaniu prawdy o swojej krwi. Nikt o nazwisku Zabini nie stał wokół grobu, nawet dla podtrzymania pozorów. Nie było też jej brata, jedynego Zabiniego który był jej zawsze bliski. Dlaczego nie pofatygował się, żeby ją pożegnać? Może naprawdę zatrzymało go coś ważnego? Może powrót z zagranicy nie był prostą sprawą w obecnych czasach, ale wiedziała już, że nie będzie mu mogła przekazać swoich ostatnich słów. Nie będzie też mogła przekazać ich Theo, którego również tu zabrakło. Skoro nie było ich, szukała wzrokiem kogokolwiek z grona rycerzy Walpurgii, ale i ich nie odnalazła. Może była zbyt mało ważna, albo to przez jej porażkę w pojedynku? Może nie chcieli marnować czasu na kogoś, kto okazał się zbyt słaby i dał się pokonać szlamolubowi. Mogło istnieć wiele powodów, dla których się nie pojawili.
Nie dano jej dość czasu, by mogła pałętać się po całym Londynie w poszukiwaniu Theo lub kogoś z rycerzy. Wiedziała, że jeśli chce coś przekazać, musi to zrobić właśnie tutaj, na cmentarzu. Wszyscy nieliczni żałobnicy szybko się rozeszli, pozostała tylko jedna z nich, młoda dziewczyna w chabrowej sukience, ta, której twarz mignęła jej w zaułku nim uciekło z niej życie. Lyanna ruszyła w jej stronę bezszelestnie, w końcu nie miała ciała, które mogłoby wydawać jakiekolwiek odgłosy. Zatrzymała się blisko, ale nie tuż przy niej, żeby jej nie wystraszyć i nie przepłoszyć. Ta obca, nieznajoma dziewczyna mogła być jedyną szansą na komunikację ze światem żywych, bo tylko ona pozostała przy grobie, który został już zasypany, a jej własne imię i nazwisko na tablicy mimowolnie przyciągało wzrok. Czuła też, że grób szybko popadnie w zapomnienie, że wkrótce zarośnie i nie będzie nikogo, kto kładłby na nim świeże kwiaty. Ona na grób swego ojca także nie chodziła. Była tylko na jego pogrzebie, a później już nigdy. Może teraz spotykała ją sprawiedliwość? Sama nigdy nikogo nie opłakiwała, odejście ojca nie wzbudziło żadnych emocji, więc i teraz nikt nie przeżywał jej śmierci.
- Przyszłaś na mój pogrzeb – odezwała się. Nawet będąc duchem była równie piękna jak za życia, z tą tylko różnicą, że niematerialna i przezroczysta. – Widziałam cię tam, w zaułku, a teraz tu jesteś. Dlaczego? – zapytała, wyraźnie zdziwiona. Jej własna rodzina, były oraz rycerze się nie pojawili, a zjawiła się ona, obca. Dziewczyna, która co właśnie sobie przypomniała, kiedyś ofiarowała jej łzy, a parę miesięcy później została świadkiem jej śmierci. Musiała ustalić, czy dziewczyna mogłaby przekazać jakieś jej słowa osobom, które wskaże. Postępowała więc ostrożnie, żeby jej nie wystraszyć i nie przytłoczyć.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: [Sen] Ostatnie słowa [odnośnik]20.08.20 15:37
Frances drgnęła wyrwana z zamyślenia, gdy głos niematerialnej istoty rozbrzmiał gdzieś obok. Nie spodziewała się jakiegokolwiek towarzystwa na tym, jakże zapomnianym przez Merlina cmentarzu. Głos, rozległy pośród ciszy zdawał się jej odrobinę abstrakcyjny, zwłaszcza gdy do jej umysłu dodarł sens słów. Z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, panna Burroughs zerknęła w kierunku znajdującego się w jej obecności ducha.
Istoty te były jej znane chociażby ze szkolnych korytarzy Hongwartu, dziwnie jednak się czuła patrząc na ducha kogoś, kogo śmierć widziała ledwie kilka dni temu na własne oczy.
- Fascynujące… - Wyrwało się z jej ust, gdy szaroniebieskie tęczówki uważnie powiodły po niematerialnej postaci zmarłej dziewczyny. Nadal urodziwej, teraz jednak była w stanie zauważyć świat, znajdujący się nad jej ciałem.
Chwilę później wątłe ramiona uniosły się w delikatnym wzruszeniu. Dlaczego tu przyszła? Co sprawiło, że jej nogi przywiodły ją w dokładnie to miejsce? Nie była w stanie odnaleźć odpowiedzi, mimo dłuższej chwili poświęconej na jej poszukiwanie.
- Chyba sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie. - Zaczęła odrobinę niepewnie, zerkając w kierunku znajdującego się obok niej ducha. - Wyszłam na spacer i naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć, czemu wybrałam tę drogę. Zupełnie tak, jakbym miała się tu znaleźć, a później… Zobaczyłam ceremonię, skojarzyłam datę na nagrobku… - Dziewczę po raz kolejny wzruszyło ramionami, nie umiejąc wytłumaczyć tego dziwnego poczucia powinności oraz przyciągania w kierunku tego konkretnego miejsca. Wiele jednak było możliwości w magicznym świecie, czyż nie? Frances czuła, że nie należy tego roztrząsać.
- Nie miałaś wielu przyjaciół. - Słowa, jakie wydobyły się z jej ust pozornie miały być pytaniem, wybrzmiały jednak niczym wyrokujące stwierdzenie. Widziała, jak niewiele osób pojawiło się na ceremonii oraz braku większego przejęcia w ich twarzach. - Ta ceremonia wydała mi się odrobinę przykra… I refleksyjna. - Dodała, jakby rozmawiały o zwykłej pogodzie a nie pogrzebie jednej z nich. Nie kwestionowała wydarzeń, nie próbowała rozłożyć ich na logiczne, niewielkie czynniki które pięknie złożyłyby się całość. Miała wrażenie, jakby płynęła z nurtem tych wydarzeń, pozwalając im się porwać.
Milczała przez krótką chwilę, by w końcu znów oderwać spojrzenie od nagrobka i przenieść je na towarzyszącego jej ducha. - Powiedz mi Lyanno, jak to jest umrzeć? - Do tej pory obojętna twarz panny Burroughs przybrała wyraz zwykłego, prostego zaciekawienia. W końcu, nie co dzień nadarza się okazja do melancholijnej pogawędki z duchem. Ona sama miała nadzieję, że nigdy nie przyjdzie jej umrzeć. A jeśli już, stanie się to dopiero wtedy gdy osiągnie wymarzone cele, udowodni swoją wartość oraz zapisze nazwisko w historii. Wcześniejsza śmierć zdawała się nie wchodzić w grę mimo świadomości, że nic nie mogłaby na nią poradzić.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: [Sen] Ostatnie słowa [odnośnik]23.08.20 13:58
Dziwnie było patrzeć na świat żywych z perspektywy ducha. Wolałaby nadal znajdować się w swoim ciele, ale to, podziurawione zaklęciem, spoczywało w zasypanym dole, gdzie wkrótce zgnije i pozostaną z niego same kości. Lyanna już nigdy nie doświadczy wielu doznań, nie zobaczy miejsc których zobaczyć nie zdążyła. Poczuła nagłą tęsknotę za ciałem, za nawet najbardziej błahymi doznaniami które mogła w nim przeżywać, a zaraz potem ogarnęła ją złość na szlamoluba, który jej to odebrał. Pozbawił ją życia, zniszczył jej ciało, przedwcześnie odesłał na tamten świat, kiedy ona jeszcze tak wiele miała do zrobienia.
Los nie postawił na jej drodze Theo ani nikogo z rycerzy, a tylko tę obcą, młodą dziewczynę, jedyną szansę na komunikację ze światem żywych. Może rzeczywiście trafiła tu przypadkiem. Może jej rola nie kończyła się na byciu świadkiem śmierci Lyanny, miała też wysłuchać jej ostatnich słów. Los bywał przewrotny, a jego ścieżki niezgłębione.
- Może tak miało być – wzruszyła niematerialnymi ramionami, wciąż przypatrując się ślicznej młódce, nadal żywej i mogącej doświadczać. – I masz rację, nie miałam. Samotna za życia równie samotnie odchodzę z tego świata – dodała, podsumowując jakże trafne słowa nieznajomej. Nigdy nie poznała smaku przyjaźni, bo w szkole uniemożliwiał jej to status krwi, a kiedy odkryła prawdę o pochodzeniu, było już zbyt późno, by zmienić ukształtowaną osobowość osoby niezbyt przyjacielskiej, stroniącej od bliskości. Jej znajomości były oparte głównie na transakcjach, na wzajemnych korzyściach albo na powinnościach. Nie na przyjaźniach, nie na bezinteresowności. Ona jako ona nic nie znaczyła nawet dla rycerzy, znaczenie miało tylko to, co mogła zaoferować. Martwa już nic nie mogła, dlatego nikt z organizacji nie pojawił się na pogrzebie. Miała zostać zapomniana i przez nich i przez rodzinę; Zabini zapewne czuli ulgę na wieść, że problematycznej czarnej owcy już nie ma i jedynie nazwisko wyryte na płycie miało im przypominać, że ktoś taki jak ona był w tej rodzinie. Być może trochę jej własnej winy też było w tym, że pogrzeb był praktycznie pozbawiony ludzi. Może w przeszłości za bardzo zamykała się na wszystkich przepełniona głębokim wstydem i kompleksami na tle swojej krwi, a później nie zrobiła zbyt wiele, by swoje relacje międzyludzkie naprawić, pozwalając na taki stan rzeczy, w którym w jej życiu nie było ani jednej głębokiej, szczerej relacji. Myślała że po prostu ich nie potrzebuje, że jest w stanie przetrwać sama, bez miłości i bez przyjaciół.
Theo kiedyś był jej bliski, dawno temu, ale i to odebrał jej status krwi. Zbyt późno odkryła prawdę o sobie, kilka lat po tym jak Theo porzucił ją, nie chcąc wiązać się z mieszańcem. Nawet dla brata widocznie istniały sprawy ważniejsze, skoro go tu nie było i nie mogła swojej ostatniej rozmowy przeprowadzić właśnie z nim.
Zaskoczyło ją pytanie kobiety, choć gdyby była żywa, pewnie i ją by to ciekawiło. Każdego ciekawiło, jak to jest umrzeć, każdy chciał wiedzieć, co jest po drugiej stronie, co spotka ich, gdy na zawsze zamkną oczy.
- Cóż… źle jest umrzeć – zaczęła, z melancholią wpatrując się w swój grób. Wyryte na nim daty były zbyt bliskie siebie, umarła o wiele wcześniej niż powinna. – Ale samo umieranie było w pewien sposób… ulgą od bólu. Przestałam go czuć i nastąpiła błogość, a potem ciemność. I finalnie znalezienie się po drugiej stronie. Ale zdecydowanie wolałabym wciąż pozostawać wśród żywych, bo pozostało wiele spraw, których nie zdążyłam skończyć. I wiele jeszcze rzeczy do przeżycia, których już nie przeżyję. Tego żałuję najbardziej.
Wylewna była jak na nią. Może śmierć zmieniła pewne aspekty jej osoby, kazała spojrzeć na pewne sprawy inaczej, a także napełniła poczuciem, że i tak nie miała nic do stracenia. Że nikt nie wykorzysta jej słów przeciw niej, bo martwej już nie można było skrzywdzić. Za życia musiała często baczyć na to, komu co mówi, musiała uważać na to, by nie odkrywać słabości, w które ktoś mógłby uderzyć. Liczyła też na to, że w tym przypadku otwartość z jej strony pozwoli na to, by zdobyć zaufanie dziewczyny i poprosić ją o ostatnią przysługę.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: [Sen] Ostatnie słowa [odnośnik]24.08.20 17:03
Eteryczna blondynka kiwnęła jedynie głową. Może faktycznie przewrotny los uznał, że powinna znaleźć się w tym miejscu? Przez chwilę jej myśli powędrowały w tym kierunku, im bardziej jednak próbowała znaleźć powód, dla którego się tutaj znalazła, tym bardziej nie była w stanie go odnaleźć. Mimo wiedzy jaką posiadała, nie była w stanie przewidzieć kolei przewrotnego losu, planującego wszystko po swojemu.
- Jeśli byś chciała, mogę czasem przynieść Ci bukiet świeżych kwiatów. - Wypaliła, samej jednak nie będąc pewną, czemu. Jako jedyna została tu odrobinę dłużej, jednocześnie pewna, że to spotkanie utkwi jej w pamięci na długo. Gdyby ona zmarła, chciałaby mieć świadomość, że ktoś odwiedzi jej grób; że nie zostanie w pełni zapomniana, jednocześnie mając nadzieję, że jej praca naukowa zapewni jej przetrwanie na kartach historii.
Uważnie słuchała opisu czegoś, czego miała nadzieję w najbliższym czasie w ogóle nie doświadczy. Zdawała się rozumieć żal ducha, samej żałując, że nie miała odwagi dokonać wielu rzeczy, które od dawna chodziły jej po głowie. Czy to oznaczało, że już za życia była martwa? Ta myśl odrobinę ją przerażała, była jednak niemal pewna, że wiele osób nie uznałoby jej żywotu za faktyczne życie, a zwykłą egzystencję. Posiała cel, do którego dążyła, jednocześnie zaniedbując wszelkie inne aspekty życia. Czuła, że dąży do czegoś wielkiego, jednocześnie mając nadzieję, że na końcu drogi nie będzie niczego żałować.
- Och, ucieczka od bólu z pewnością była przyjemna. Gdy wzywałam magipogotowie oraz policję nie wyglądałaś… najlepiej. I wolę nie pytać, jakie zaklęcia do tego doprowadziły. - Nie chciała wiedzieć. Wiedziała, jak śmiercionośne potrafiło być lamino. Wiedziała również, że w świecie czarodziejów zapewne istnieje tysiąc innych, bardziej bolesnych oraz śmiercionośnych zaklęć, o których na razie nie chciała mieć większego pojęcia.
Przez chwilę panna Burroughs trwała w dziwnej zadumie nad słowami, jakie wypowiedziała niematerialna istota. Szaroniebieskie tęczówki jeszcze raz powiodły po półprzeźroczystej twarzy, która wyglądała… Młodo. Nie sądziła, by dziewczyna miała więcej lat od niej, kto wie, może nawet były w podobnym wieku? Ten fakt sprawił, że żal za tym, czego nie udało się dokonać zdawał się jej dziwnie zrozumiany. Sama czułaby wielki zawód, gdyby nagle przestała istnieć, nim dokona wielkich odkryć, jakie mogłby zapisać jej nazwisko na kartach historii.
- Mam nadzieję, że odnajdziesz spokój w zaświatach. - Głos dziewczęcia był szczery, choć dziwnie wyprany z emocji. Spotkania ze śmiercią oraz rozważania na jej temat zawsze wydawały jej się abstrakcyjne, zwłaszcza teraz, gdy poruszyła ten temat z kimś, kto od kilku dni był martwy, a jego ciało zakopano w skromnej mogile.
Wtem pewna myśl, łącząca zasłyszane fakty z obecnością ducha nawiedziła bystry umysł alchemiczki.
- To dlatego tutaj jesteś, prawda? Z powodu tych niezałatwionych spraw? Nie wiedziałam, że istnieje taka możliwość. - Zaciekawienie błysnęło w szaroniebieskich tęczówkach. Do tej pory, panna Burroughs była niemal pewna, że po śmieci nie posiada się większego wyboru, uważała go jednak za coś, całkiem sprawiedliwego. Nie sądziła, aby niezakończone sprawy ducha mogły w jakikolwiek sposób wiązać się z jej osobą w momencie, gdy widziały się ledwie dwa razy, nie znając nawet własnych imion.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: [Sen] Ostatnie słowa [odnośnik]28.08.20 15:34
Lyanna uniosła brwi ze zdziwieniem, ale po chwili pokiwała głową.
- Pewnie będziesz jedyną, która to zrobi – odezwała się, nieprzyzwyczajona do tego, by ktoś obcy okazywał jej podobne zainteresowanie i troskę, jednakże głosik w głowie podpowiadał, że obietnice są obietnicami, ale niekoniecznie muszą znaleźć pokrycie w rzeczywistości. Niemniej jednak jako duch i tak nie miała już na nic wpływu, jej czas na ziemi dobiegał końca i wkrótce będzie jej już chyba wszystko jedno, czy ktoś będzie odwiedzać grób, czy nie. Ciekawe, czy po pójściu dalej wciąż zachowa świadomość i pamięć Lyanny Zabini? Czy będzie w jakiejś formie istniała dalej? Tego nie wiedziała. Żałowała jednak że zginęła tak wcześnie, że nie zdążyła dokonać niczego wielkiego, nie sięgnęła wymarzonej potęgi i mocy. Była tylko jedną z wielu ofiar wojny między zwolennikami czystej krwi a zwolennikami równości, i jak one zostanie zapomniana niezależnie od tego, która strona zwycięży.
- To, że nic mnie nie boli, to akurat ta jedyna dobra strona śmierci – pokiwała głową. Kto by pomyślał, że kiedyś będzie prowadzić podobną konwersację, opowiadając obcej dziewczynie o tym, jak to jest umrzeć? Ale choć ciało boleć już nie mogło, bo go nie miała, to nadal mogła cierpieć jej duma, którą zdruzgotała porażka w pojedynku ze szlamolubem. Tak nie powinno być, to ona, silna czarownica czystej krwi, powinna pokonać miłośnika mugoli.
- Żeby go znaleźć, muszę zamknąć swoje ostatnie sprawy. Przekazać ostatnie słowa, ale ludzie, którym chcę je przekazać, nie pojawili się na pogrzebie – rzekła. Nie było ich, pozostała tylko ta śliczna, młoda nieznajoma. – I cóż, ja też nie wiedziałam, że istnieje. Może nie można ruszyć dalej dopóki się ich nie zamknie? – zastanowiła się, znów wzruszając niematerialnymi ramionami. Nikt żyjący nie mógł wiedzieć wiele o stanie po śmierci. Prawdę mówiąc, ona też nie wiedziała wszystkiego, bo wciąż stała na progu, nie przeszła jeszcze na drugą stronę. Cofnęła się do świata żywych, choć już bez ciała, jako duch, ale wciąż mający możliwość udania się w zaświaty.
Postanowiła przejść do rzeczy.
- Czy mogłabym cię prosić o odnalezienie pewnych osób? Konkretnie mojego brata oraz mojego hmm… byłego ukochanego. – Choć Theo tak boleśnie ją zranił w przeszłości, żałowała że nie było jej dane zobaczyć go ten ostatni raz. Uświadomiła sobie, że wciąż go kochała i że oddałaby wiele, by móc spojrzeć na jego twarz jeszcze choć jeden raz. Niestety kolejne spotkanie będzie dopiero wtedy, kiedy i Theo umrze, o ile w zaświatach istniało takie miejsce, gdzie dusze zbierały się i oczekiwały na bliskich. Tego też nie wiedziała.
Po chwili zdecydowała się kontynuować, obserwując reakcję dziewczyny.
- Powiedz mojemu bratu, że mój dom i wszystkie moje przedmioty należą teraz do niego. Chciałabym, żeby uszanował to wszystko i zrobił z tego dobry użytek – zaczęła. Jej brat także był runistą, będzie wiedział jak obchodzić się ze skarbami które gromadziła przez lata, także tymi niekoniecznie legalnymi, jak czarnomagiczne księgi oraz składniki do baz pod klątwy. W ostatnich miesiącach bardzo się od siebie oddalili przez jego nieobecność w kraju, ale był jedynym Zabinim, który był jej bliski i któremu mogła przekazać dorobek swojego krótkiego, ale intensywnego życia. Nie chciała żeby to wszystko przepadło lub co gorsza trafiło w ręce tych Zabinich którzy ją odrzucili (ale zapewne nie pogardziliby jej dobytkiem), ani tym bardziej szlamolubów. – A byłemu powiedz, że… że przepraszam go za to, co zrobiłam przed laty. I… że nigdy nie przestałam go kochać. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwy.
Za życia nie wygłosiłaby podobnych słów, prędzej odgryzłaby sobie język niż przyznała głośno, że wciąż kochała Theo, który nią wzgardził, więc powinna go nienawidzić. I kiedyś myślała, że go nienawidzi, ale gdy spotkali się ponownie zrozumiała, że nie potrafi, że irracjonalnie wciąż gdzieś głęboko coś do niego czuła, nawet jeśli oszukiwała samą siebie, wmawiając sobie że go nie potrzebuje. Ale była martwa, więc było jej wszystko jedno. Pytanie tylko, czy obca młódka zada sobie trud znalezienia ich i przekaże im jej ostatnie słowa?
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: [Sen] Ostatnie słowa [odnośnik]30.08.20 20:40
Słowa, jakie padły z ust zjawy zdawały jej się równie smutne, co cała ceremonia… I zapewne również życie panny Zabini. Ona sama nie posiadała wielu przyjaciół, jej relacje rodzinne również pozostawiały wiele do życzenia, było jednak tych kilka osób bliskich jej sercu. Osób, z którymi mogła porozmawiać, przeprowadzić kilka eksperymentów oraz które zdawały się o niej nie zapominać. Ta świadomość była przyjemna, tym bardziej odczuwała coś w rodzaju współczucia kierowanego w stronę zmarłej kobiety, która prawdopodobnie nigdy podobnego uczucia nie zaznała.
- Tak, to brzmi całkiem logicznie… Przynajmniej jeśli chodzi o książkową logikę. Wiesz, jeśli nie możesz przejść przez metaforyczne drzwi, jest coś co trzyma Cię w przeszłości… I takie tam. Czytałam kilka książek z podobnym motywem. - Kiwnęła głową na znak, że teoria zdawała się mieć całkiem sporo sensu. Analityczny umysł młodej alchemiczki nie potrafił podejść inaczej do tematu. Co prawda do potwierdzenia teorii brakowało odpowiedniej ilości naukowych badań, pożółkłe karty ksiąg zdawały się jednak w miarę dobrym oparciem. W końcu, w każdej książce kryło się ziarenko prawdy, czyż nie?
Brew panny Burroughs powędrowała ku górze, gdy usłyszała prośbę zjawy. Czy powinna to zrobić? Czuła dziwną powinność względem osoby, której nie udało się jej pomóc. Nie raz zastanawiała się, czy gdyby nie wyszła z ukrycia odrobinę wcześniej, nie udałoby się jej zapobiec tragicznej śmierci młodej kobiety… Odpowiedź wydawała się więc jasna.
Frances wyjęła z niewielkiej torebki kawałek pergaminu oraz ołówek, by sprawnie, eleganckim pismem zapisać słowa Lyanny. Pozostawała jedynie jedna, niewielka nieścisłość, która nie pozwalała jej aby przekazać informacje, potrzebne duszy kobiety do spokojnego odpoczynku.
- Dobrze, mogę przekazać im tę wiadomość… - Zaczęła, szaroniebieskie spojrzenie lokując w przejrzystej buzi zjawy. - Jednak brat oraz były ukochany to trochę… ogólnikowe określenia. Nie wydaje mi się, abym była w stanie odnaleźć ich w tym przypadku. Możesz zdradzić mi coś więcej? Imiona? Nazwiska? Miejsca, gdzie mogłabym ich znaleść? - Spytała, cały czas dzierżąc w dłoni notes oraz ołówek, oczekując odpowiedzi. Miała nadzieję, że Lyanna będzie w stanie zdradzić jej więcej informacji dotyczących poszukiwanych osób, aby ułatwić jej zadanie. W końcu, miała załatwić jej sprawę, pannie Zabini winno więc zależeć by misja zakończyła się powodzeniem.
Nie umiała odmówić, mając nadzieję, że w ten sposób zmyje z siebie odrobinę poczucia winy, jakie zagnieździło się w dziewczęcym serduszku.
- Szkoda, że zmarłaś. Wydaje mi się, że mogłabym Cię polubić. - Dodała jeszcze, unosząc delikatnie kąciki ust ku górze.



Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: [Sen] Ostatnie słowa [odnośnik]05.09.20 13:45
Piętno półkrwi zniszczyło życie Lyanny. Choć teraz już wiedziała o tym, że jej krew była czysta, przeszłości nie dało się zmienić. Odrzucona przez rodzinę i większość Ślizgonów i traktowana przez nich jak coś gorszego nie mogła zbudować prawdziwych, głębokich i równych relacji. Całe swoje życie była samotna i nikt z pojawiających się w nim ludzi nie był prawdziwie bliską duszą, może poza bratem i Theo, ale i ich straciła, a oni nie zadali sobie nawet trudu by przyjść na jej pogrzeb. A jednak mimo to chciała przekazać im swoje ostatnie słowa, bo nie przestało jej na nich w jakiś dziwny sposób zależeć nawet kiedy oni się odwrócili.
Ciekawe, kim by była, gdyby w jej życiu była obecna miłość i przyjaźń? Może gdyby ich zaznała, gdyby je miała, to życie nie poprowadziłoby jej na drogę, która doprowadziła do jej przedwczesnej i tragicznej śmierci? Może wciąż byłaby żywa, u boku Theo – gdyby tylko od urodzenia dorastała jako czarownica czystej krwi… Wtedy mogłaby być inną osobą, podejmującą inne decyzje.
- Widocznie rzeczywiście tak to działa – pokiwała niematerialną głową. Może książki nie kłamały w pewnych aspektach i dusze rzeczywiście musiały zamknąć wszystkie sprawy nim mogły ruszyć dalej, cokolwiek tam czekało. I Lyanna trochę się tego momentu bała, bo nie chciałaby całkowicie przestać istnieć. Może lepsze byłoby pozostanie jako duch niż zupełny kres istnienia, koniec świadomości i zupełna pustka?
Wyglądało na to, że młoda kobieta miała w sobie dość uczynności, by zgodzić się spełnić prośbę ducha mimo świadomości, że nie będzie z tego miała żadnej namacalnej, materialnej korzyści. To dobrze. Lyanna mogła liczyć tylko na jej przyzwoitość, bo nie miała już żadnej siły sprawczej, żeby ją do czegoś zmusić, nie mogła też jej zapłacić ani wyświadczyć żadnej innej przysługi. Jej niematerialna dłoń nie mogła już dzierżyć różdżki, która zresztą pewnie i tak spoczęła w trumnie razem z ciałem. Przez amboinowe drewno już nigdy nie przepłynie moc i możliwość korzystania z magii była kolejną rzeczą, której miało jej brakować.
- Będę wdzięczna za przekazanie tych słów, choć wiem, że nie będę mogła w żaden sposób ci tego wynagrodzić.
Wygłosiła więc swoje prośby, słowa które miały zostać przekazane jej bratu oraz Theodore. Unosiła się w powietrzu, spoglądając na dziewczynę, która miała stać się posłańcem. Ciekawe czy jej brat i Theo zgodzą się jej posłuchać? Czy uwierzą słowom obcej nieznajomej, której przecież nigdy nie widzieli przy Lyannie, czy może uznają, że zmyślała? Zabini musiała zdradzić jej jeszcze coś, coś co uzmysłowi jej bratu i byłemu ukochanemu że to rzeczywiście były jej słowa, ale wtedy zaczęło się dziać coś dziwnego. Chciała otworzyć usta, by wyrzec kolejne słowa, wyjawić ostatnie istotne informacje mające umożliwić kontakt z jej bliskimi, ale nagle głos uwiązł jej w gardle i miała wrażenie jakby… znikała. Jakby coś wsysało ją w otchłań, odciągało od dziewczyny, grobu i krajobrazu cmentarza. Jeszcze nie teraz, chciała krzyknąć. Jeszcze nie skończyłam! Czy jej czas właśnie się kończył? Czy to tylko tyle otrzymała, żeby przekazać swoje słowa, i jeśli nie zdążyła skończyć, to już przepadło? Czy teraz zniknie ze świadomością, że Theo i jej brat nie poznają jej woli, czy może mogła liczyć na to, że dziewczyna znajdzie ich i tak?
W tym samym momencie, kiedy jakaś siła wyciągnęła ją z cmentarnej scenerii, otworzyła oczy we własnym łóżku, podskakując na nim nagle i widząc wokół wydobywające się z półmroku znajome przedmioty oraz jaśniejące od świtu niebo za oknem. Parę szybkich uderzeń serca później uświadomiła sobie też, że przecież wcale nie umarła. Była żywa i jak najbardziej prawdziwa.
To był sen, tylko sen, pomyślała więc z ulgą, ciesząc się w duchu, że jej czas na świecie jeszcze się nie skończył, a tragiczna śmierć oraz bycie duchem i rozmowa z młódką, której twarz pamiętała jako tej, która niegdyś wiosną użyczyła jej swoich łez, były tylko wytworem sennych imaginacji jej umysłu.

| zt.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: [Sen] Ostatnie słowa [odnośnik]10.09.20 0:57
- Tak, najwidoczniej tak - Przytaknęła, przyglądając się niematerialnej twarzy dziwnej zjawy. Nie zdecydowała się jednak, aby wejść w głębsze rozmyślania dotyczące tego tematu. Cała ta sytuacja wydawała jej się nader dziwna oraz abstrakcyjna. Stała nad grobem kobiety, której śmierci stała się przypadkowym świadkiem, rozmawiając na temat jej ostatniego życzenia oraz spraw, jakie pozostały jej do zakończenia.
Analityczny umysł panny Burroughs nie był w stanie tego wszystkiego dokładnie pojąć. Brakowało jej odpowiednich danych, naukowych poparć by być w stanie w pełni pojąć to całe wydarzenie. Wiedziała o istnieniu duchów, chociażby z czasów, gdy przyszło jej zamieszkiwać mury Hogwartu, cały czas jednak ich istnienie oraz specyfika wydawały jej się cholernie tajemnicze, w pewien sposób nawet niezrozumiane. Ale czy dało się w pełni zrozumieć magię? Nie wiedziała.
- Słyszałam walkę. Nie przybyłam jednak Ci na ratunek, obawiając się o własne życie... Uznajmy tę przysługę, za swego rodzaju wynagrodzenie poczucia winy. - Odpowiedziała, unosząc delikatnie kąciki ust ku górze. Nie mogła ruszyć na pomoc komuś, kto był się gdzieś na uliczkach. Nie posiadała na tyle odwagi, jednocześnie wykazując się odpowiednią dozą egoizmu, nie pozwalającego jej na zaryzykowanie utratą własnego życia. W końcu... Jeszcze tyle było przed nią. Morza wiedzy do zdobycia, wielkie odkrycia naukowe, kto wie, może nawet odrobina szczęścia w jej smutnym życiu. Nie mogła ryzykować utratą tchu, nim wypełni swoje marzenie i aspiracje.
Nie miała jednak większego zamiaru, by tłumaczyć się martwej zjawie. Jej tłumaczenia z pewnością nie przywrócą jej życia, bądź nie ulżą żalu wywołanego przejściem na drugą stronę, bez dokończenia swoich spraw. Było minęło, nie wartym było wracać do przeszłości, zwłaszcza gdy cofnięcie się w czasie zdawało się być zwyczajnie niemożliwe.
Eteryczna alchemiczka dokładnie zapisała wszystkie namiary oraz wiadomości do przekazania, nie chcąc ominąć chociaż jednego słowa. W pewien sposób była jej to winna. A gdy to było gotowe, nastał koniec abstrakcyjnego wydarzenia.

| zt.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
[Sen] Ostatnie słowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach