Łazienka i pracownia
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Łazienka i pracownia
Dobudowana w późniejszym czasie wykonana jest w całości z drewna - nie licząc kamiennej posadzki. Widok z ogromnych okien rozchodzi się na otaczający dom las, a ogromna, głęboka wanna zawsze napełniona jest ciepłą wodą. Wilgotne, ciepłe powietrze sprzyja roślinom, które zasadził Solas. Pomieszczenie jest na tyle duże, że w jego głębi znajduje się stanowisko do pracy z kociołkiem. Schody prowadzą bezpośrednio do sypiani.
- Mhm, W Londynie - kiwam głową; czasem poza, jak pogoda dopisze, wtedy pojawiało się więcej osób, również ci, którzy niegdyś byli związani z Ogniskiem, ale aktualnie nie byli zbyt mile widziani w stolicy, nie chcę jednak o tym myśleć, a moje szalejące endorfiny sprawiają, że wszelkie nieprzyjemności spycham gdzieś na dalszy plan - Czasem, a czasem malujemy inne rzeczy, czasem poopowiadam im o różnych malarzach, albo coś, planuję wspólne wyjścia do galerii i muzeów, ale póki co musimy zadowolić się wnętrzem pracowni. Może jak sytuacja się trochę... ogarnie - odwzajemniam jej uśmiech i dodaję - Wiesz, jeśli chcesz możesz kiedyś wpaść, czy to w roli malarza, czy modela, rysujemy też ubranych ludzi - parskam śmiechem, puszczając jej oczko. Jakby, na przykład, chciała zobaczyć jak to jest być muzą, ale jednak trochę wstydziła zrzucić ciuchy przed bandą nieznajomych, którzy na domiar złego będą się w nią wgapiać przez kolejne kilka godzin; ja tam byłem bezwstydny i wiedziałem, że ludzkie ciało jawi nam się trochę inaczej niż przeciętnemu Januszowi z portu, czy skądkolwiek, ale rozumiałem też obawy innych i nie zamierzałem nikogo namawiać. Niemniej mierzę wzrokiem jej sylwetkę, przekrzywiając nieznacznie głowę - Byłabyś wdzięczną modelką - stwierdzam w końcu, posyłając jej kolejny promienny uśmiech. A potem znowu kiwam łbem, tym samym obiecując niemo, że jakoś wytrzymam jeszcze chwilkę, tylko jak się później dorwę do alkoholu to nie wiadomo czy nie osuszę całej butli jednym haustem, hehe.
W końcu jednak zamieniam się w słuch, marszcząc w skupieniu brwi - Okej - trochę się boję, że spierdolę nawet najprostszą rzecz, ale z drugiej strony buzujący w żyłach kryształ dodaje mi animuszu, więc macham różdżką, rozpalając ogień pod kotłem - nic nie jebło, iskra wesoło trzaska, więc chyba martwiłem się niepotrzebnie (przynajmniej póki co) - Glinę? Można go uformować jak się chce? - bo glina przecież była bardzo... chciałoby się powiedzieć wdzięcznym, ale raczej po prostu plastycznym materiałem. Czekam na przywołane składniki, w międzyczasie zalewając gardziel winem, tak żeby mi czasem nie zaschło w japie - Yhym - odbieram od Jade króliczą kostkę oraz kawał gliny i działam dalej, uważając, żeby przypadkiem niczego nie zjebać - Tak jest git? - dopytuję - No to nawet lepiej, będzie jedyny w swoim rodzaju - śmieję się, jak ktoś będzie miał jakieś ale, to powiem, że to sztuka awangardowa i się nie zna, o - Trochę jak gotowanie - znowu debilnie zacieszam, ostrożnie przelewając mieszankę do naszykowanej formy - No ale takiej zupy to bym nie zeżarł - dodaję, spoglądając na przetopione składniki, rozlewające się po wnętrzu naczynia; zbyt smacznie to to nie wyglądało i nic dziwnego, ostatecznie miało przecież służyć innym celom niż doznania smakowe - I co teraz? - dopytuję, na nowo maczając wargi w alkoholu, wzrok natomiast wbijając w oblicze Jade.
W końcu jednak zamieniam się w słuch, marszcząc w skupieniu brwi - Okej - trochę się boję, że spierdolę nawet najprostszą rzecz, ale z drugiej strony buzujący w żyłach kryształ dodaje mi animuszu, więc macham różdżką, rozpalając ogień pod kotłem - nic nie jebło, iskra wesoło trzaska, więc chyba martwiłem się niepotrzebnie (przynajmniej póki co) - Glinę? Można go uformować jak się chce? - bo glina przecież była bardzo... chciałoby się powiedzieć wdzięcznym, ale raczej po prostu plastycznym materiałem. Czekam na przywołane składniki, w międzyczasie zalewając gardziel winem, tak żeby mi czasem nie zaschło w japie - Yhym - odbieram od Jade króliczą kostkę oraz kawał gliny i działam dalej, uważając, żeby przypadkiem niczego nie zjebać - Tak jest git? - dopytuję - No to nawet lepiej, będzie jedyny w swoim rodzaju - śmieję się, jak ktoś będzie miał jakieś ale, to powiem, że to sztuka awangardowa i się nie zna, o - Trochę jak gotowanie - znowu debilnie zacieszam, ostrożnie przelewając mieszankę do naszykowanej formy - No ale takiej zupy to bym nie zeżarł - dodaję, spoglądając na przetopione składniki, rozlewające się po wnętrzu naczynia; zbyt smacznie to to nie wyglądało i nic dziwnego, ostatecznie miało przecież służyć innym celom niż doznania smakowe - I co teraz? - dopytuję, na nowo maczając wargi w alkoholu, wzrok natomiast wbijając w oblicze Jade.
Spoglądam na niego niepewnie, kiedy potwierdza. Londyn. Sama tam bywam, sama wiem, że przy odrobinie szczęścia można uniknąć najgorszego - ja miałam go ostatnio wyjątkowo dużo. Fałszywa różdżka uchroniła mnie przed podzieleniem przykrego losu. Mogłam - równie dobrze - dziś dzielić celę z własnym bratem. Bojczuk, przynajmniej z opowieści, nie wydaje się widzieć w miejskim życiu zagrożenia. Być może przez to, co zeżarł, a być może przez coś, co i mnie mogło zdjąć ciężar z głowy. - Jak to robisz? W sensie, poruszasz się po Londynie bez strachu. Zarejestrowałeś różdżkę? - Unoszę brwi, ale zupełnie nie nonszalancko. - Byłam tam kilka dni temu, Johnny. - Rozwijam swoja myśl, a papieros pomaga okiełznać rozezdrgane myśli. - Wiesz, co zrobiła nowa władza? Egzekucję. Co więcej, zrobili z tego pierdolone dożynki. - W jednej chwili puściłam złość, która wzbierała się we mnie do kilku dni. Potrzebowałam z kimś o tym pogadać. Nie planowałam, że panie na Bojczuka, ale w zasadzie sam się nawinął. Znałam go wystarczająco długo, by móc swobodnie wyrażać przy nim swoje poglądy. Z resztą… przy obcych też nie miałam z tym najmniejszego problemu. Urodziłam się Sykesem. Pewne zachowania miałam zakodowane w genach.
Przynajmniej poczułam, jak całe ciśnienie nagle ze mnie odpływa. Może dlatego, kiedy wysnuł obraz ze mną w roli muzy zmarszczka na moim czole się wygładziła. - Wiesz przecież, że nie boję się nagości. - Z zalotnym namaszczeniem wzruszam ramionami, odpowiadając mu jednakowo szerokim uśmiechem. Wiem doskonale jaki z niego bawidamek, a ja jak zwykle pozwalam mu ustawiać pionki tak jak chce, bo odpowiada mi atmosfera lekkości, jaką zwykle wnosi swoim towarzystwem. Już prawie zapominam o tym całym Londynie, a może to musujące wino sprawia, że nagle jest mi po prostu dobrze.
Bojczuk przetapia, ja przygotowuję w tym czasie serca i w głowie dobieram runy, które najlepiej będą do niego pasowały. - No… tak. Można zrobić to po wyryciu run, ale ja preferuję przed. Wtedy mam pewność, że żaden przepływ magii nie został zachwiany. - Tłumaczę mu, pilnując, by przetopienie poszło jak należy. - Tak, już gotowe - Daję mu znak, śmiejąc się, kiedy porównuje przyszły talizman do zupy. - Teraz serca. Srebro i kwarc. - Tłumaczę, umieszczając komponenty w gotowej bazie przy pomocy różdżki. - Teraz, odczynnik. To on sprawia, że baza, serca i runy zaczynają współdziałać. To żywica z cisu. - Wytłumaczyłam, na chwilę unosząc niewielki flakonik na wysokość oczu Bojczuka, po czym ostrożnie rozlałam gęsty płyn na przygotowaną formę. - I najważniejsze, czyli runy. To Fehu, źródło energii. - Tłumaczyłam, zaczynając kreślić zaklęcie końcem drewna w rozgrzanej jeszcze bazie. - Algiz, odpowiedzialny za pobudzenie twojego instynktu. Raido, dla ruchu i równowagi. Następnie Mannaz i jego potencjał niezawodności. Hagalaz, związana z gwałtownymi zmianami. - Pochylona nad talizmanem, dobierałam te runy, które najbardziej współgrały mi z Jonathanem, nie patrząc jednak na niego, a na powoli rosnący w moc przedmiot.
runa zajęczego skoku, st 70, +1 do rzutu za kryształ
Przynajmniej poczułam, jak całe ciśnienie nagle ze mnie odpływa. Może dlatego, kiedy wysnuł obraz ze mną w roli muzy zmarszczka na moim czole się wygładziła. - Wiesz przecież, że nie boję się nagości. - Z zalotnym namaszczeniem wzruszam ramionami, odpowiadając mu jednakowo szerokim uśmiechem. Wiem doskonale jaki z niego bawidamek, a ja jak zwykle pozwalam mu ustawiać pionki tak jak chce, bo odpowiada mi atmosfera lekkości, jaką zwykle wnosi swoim towarzystwem. Już prawie zapominam o tym całym Londynie, a może to musujące wino sprawia, że nagle jest mi po prostu dobrze.
Bojczuk przetapia, ja przygotowuję w tym czasie serca i w głowie dobieram runy, które najlepiej będą do niego pasowały. - No… tak. Można zrobić to po wyryciu run, ale ja preferuję przed. Wtedy mam pewność, że żaden przepływ magii nie został zachwiany. - Tłumaczę mu, pilnując, by przetopienie poszło jak należy. - Tak, już gotowe - Daję mu znak, śmiejąc się, kiedy porównuje przyszły talizman do zupy. - Teraz serca. Srebro i kwarc. - Tłumaczę, umieszczając komponenty w gotowej bazie przy pomocy różdżki. - Teraz, odczynnik. To on sprawia, że baza, serca i runy zaczynają współdziałać. To żywica z cisu. - Wytłumaczyłam, na chwilę unosząc niewielki flakonik na wysokość oczu Bojczuka, po czym ostrożnie rozlałam gęsty płyn na przygotowaną formę. - I najważniejsze, czyli runy. To Fehu, źródło energii. - Tłumaczyłam, zaczynając kreślić zaklęcie końcem drewna w rozgrzanej jeszcze bazie. - Algiz, odpowiedzialny za pobudzenie twojego instynktu. Raido, dla ruchu i równowagi. Następnie Mannaz i jego potencjał niezawodności. Hagalaz, związana z gwałtownymi zmianami. - Pochylona nad talizmanem, dobierałam te runy, które najbardziej współgrały mi z Jonathanem, nie patrząc jednak na niego, a na powoli rosnący w moc przedmiot.
runa zajęczego skoku, st 70, +1 do rzutu za kryształ
The member 'Jade Sykes' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 71
'k100' : 71
- Wtapiam się w otoczenie - rzucam, nie mogąc powstrzymać ust przed rozciągnięciem się w kolejnym, szerokim uśmiechu; ale to nie do końca prawda, to znaczy wiadomo - byłem jednym z szarych obywateli, którzy zostali w stolicy, bo mogli tam zostać, więc jak najbardziej należałem do tej popielatej masy przetaczającej się przez ulice Londynu; jednak bardziej niż poruszać się niepostrzeżenie, umiałem kłamać, więc dodaję szybko, machnąwszy przy tym głową - Zarejestrowałem. Oficjalnie mam czystą krew - zniżam nieznacznie ton głosu. Ona wie, że w moich żyłach płynie krew rozrzedzona jak najtańsze piwsko w Parszywym, w końcu kiedy się pojawiłem, nagle i nie wiadomo skąd, była już rozumnym dziewczęciem. Trochę poważnieję na krótką chwilę, wzdychając przy tym przeciągle i opuszczam spojrzenie na podłogę - Wiem, Jade, nie było mnie tam, ale wieści szybko się rozchodzą. I masz rację, to obrzydliwe, chyba bym się porzygał, gdyby kazano mi na to patrzeć, ale czy możemy coś zrobić? Cokolwiek?... - może byłem tchórzem, może wcale nie pasowałem do domu szlachetnego Godryka Gryffindora, a Tiara Przydziału pomyliła się pierwszy raz w swojej długowiecznej karierze? Może tak naprawdę nie pasowałem nigdzie i po prostu wrzuciła mnie do pokoju wspólnego, który jako pierwszy przyszedł jej na myśl? Nie wiem, ale nie byłem typem bohatera jak inni którzy wyrośli w tej samej wieży. Łatwiej się rozchmurzyć, kiedy w krwiobiegu buzuje magiczny kryształ, więc unoszę spojrzenie na Jade i znowu się uśmiecham, trochę bardziej blado niż jeszcze przed chwilą - Wiem - puszczam jej perliste oczko, mając nadzieję, że może kiedyś rzeczywiście przyjdzie, wyłoży się na wygodnym podeście i da innym zachwycać się swoim ciałem. Choć równie dobrze mogłaby zapozować tylko dla mnie, nie obraziłbym się.
- A to ciekawe - kiwam głową, z prawdziwym zainteresowaniem, przyglądając się kształtowi, który przybiera baza pod talizman. Na moje oko wygląda fantastycznie, perfekcyjnie w swej chaotycznej nierówności, a fakt, że i ja mogłem uczestniczyć w tworzeniu cieszy jeszcze bardziej - Każdy talizman ma aż dwa serca? - pytam, obserwując jej dalsze poczynania, w międzyczasie kończąc pierwszy kieliszek wina - A ten odczynnik, zawsze jest taki sam? - kolejne pytania. Ciekawe rzemiosło, chciałbym się kiedyś go nauczyć, chociaż nie sądzę, żeby mi się udało, to wyglądało dosyć skomplikowanie, a brzmiało jeszcze bardziej. Marszczę brwi, w milczeniu słuchając o runach, te wszystkie dziwne nazwy nie mówią mi nic, ale widzę to, jak z każdym kolejnym pociągnięciem różdżki wydaje się być... inny, subtelnie odmieniony, jak nabiera mocy. Spomiędzy moich warg wydobywa się cichy okrzyk zachwytu - udało się? - To już? Rany, Jade, dziękuję! Mogę go już dotknąć? Mogę ci się jakoś odwdzięczyć? - rzucam, wlepiając w nią ślepia - wielkie i błyszczące, jak dziecko, któremu obiecała torebkę cukierków. I tak też się teraz czułem, pełen beztroskiej radości - Powinienem nosić go w jakimś konkretnym miejscu? Na przykład na sercu? - może w skarpecie, skoro miał sprawić, że stanę się bardziej skoczny? Wolę zapytać, w końcu to ona tu była ekspertem.
- A to ciekawe - kiwam głową, z prawdziwym zainteresowaniem, przyglądając się kształtowi, który przybiera baza pod talizman. Na moje oko wygląda fantastycznie, perfekcyjnie w swej chaotycznej nierówności, a fakt, że i ja mogłem uczestniczyć w tworzeniu cieszy jeszcze bardziej - Każdy talizman ma aż dwa serca? - pytam, obserwując jej dalsze poczynania, w międzyczasie kończąc pierwszy kieliszek wina - A ten odczynnik, zawsze jest taki sam? - kolejne pytania. Ciekawe rzemiosło, chciałbym się kiedyś go nauczyć, chociaż nie sądzę, żeby mi się udało, to wyglądało dosyć skomplikowanie, a brzmiało jeszcze bardziej. Marszczę brwi, w milczeniu słuchając o runach, te wszystkie dziwne nazwy nie mówią mi nic, ale widzę to, jak z każdym kolejnym pociągnięciem różdżki wydaje się być... inny, subtelnie odmieniony, jak nabiera mocy. Spomiędzy moich warg wydobywa się cichy okrzyk zachwytu - udało się? - To już? Rany, Jade, dziękuję! Mogę go już dotknąć? Mogę ci się jakoś odwdzięczyć? - rzucam, wlepiając w nią ślepia - wielkie i błyszczące, jak dziecko, któremu obiecała torebkę cukierków. I tak też się teraz czułem, pełen beztroskiej radości - Powinienem nosić go w jakimś konkretnym miejscu? Na przykład na sercu? - może w skarpecie, skoro miał sprawić, że stanę się bardziej skoczny? Wolę zapytać, w końcu to ona tu była ekspertem.
Czyli nakłamał. Mogłam się tego domyślić. Miał albo talent, albo szczęście. Ja nawet nie próbowałam podjąć ryzyka - fałszywa różdżka, póki co, sprawdzała się lepiej niż przypuszczałam, ale każda kolejna kontrola przyprawiała mnie o drżenie całego ciała. Nie ufałam władzom, nie ufałam całej tej rejestracji, nie wierząc, że chodzi tu tylko o przejrzystość pod kątem krwi. Mimo tego miałam przeczucie, że jeszcze trochę, i nie będę miała wyboru.
- Nie wiem. Czasami tłumaczę sobie, że to jakoś działa od tylu lat, mimo, iż wydaje się, że fundamenty już dawno zostały rozgrzebane i wysadzone w powietrze. Była szalona Tuft, były anomalie, teraz wszystkich mugoli wyrzucili ze stolicy… Z jednej strony to mnie wcale nie dziwi, z drugiej - boję się, co będzie dalej. Może po prostu tak długo, jak czuję, że cały ten syf jakoś mnie omija, nie muszę z tym nic robić. - I nie chcę. Łatwiej jest odwrócić wzrok i zająć się swoimi sprawami. Liczyć na to, że wystarczy wtopić się w otoczenie. Że póki porzucam zainteresowanie sprawą to nic mi nie grozi. Mam pierdolone szczęście, że moi przodkowie posiadali przyzwoity rodowód. Jednocześnie zostałam wychowana w sposób, który nie skłaniał mnie do tego, by niestabilnemu rządowi dawać wotum zaufania. Zwłaszcza, gdy ten urządzał krwawe przedstawienia.
Ponure rozmyślania odkładam na bok, racząc Bojczuka tajemniczym uśmiechem. Musujące wino pozwala rozgonić ponure myśli i skupić się na pracy. - Tak, każdy ma dwa serca. Zwykle stanowią je minerały, kamienie półszlachetne. To one odpowiadają za przepływ mocy. Odczynniki mogą być różne. Najczęściej jady, wyciągi, żywice, kwasy. Ja lubię używać żywicy, bo kiedy zastyga, cały talizman wydaje się być w niej zatopiony. Poza tym, dużo zależy od intencji alchemika. Z Solasem mieliśmy taką teorię, że jeśli znasz materiał, czujesz się z nim dobrze, rozumiesz go, to on się ciebie posłucha i talizman będzie dobrze służył. A ja rozumiem drzewa. Tak samo baza - wybrałam dla ciebie glinę, bo sam amulet miał wzmagać plastyczność, poza tym przyznasz sam, że chyba glina lepiej pasuje do twojego charakteru niż przetopiona podkowa centaura, na przykład. Pewnie gdybym chciała stworzyć runę otwartego umysłu, która miałaby wspierać wiedzę astronoma, na bazę wybrałabym raczej twardy meteoryt i jakiś metal. - Mówiłam z żywą fascynacją, wierząc, że zrozumie. Zawsze był bystry.
Z każdą runą czułam jak moc talizmanu rośnie, jak energia delikatnie zaczyna pulsować - i że wszystko, zgodnie z moim życzeniem, łączy się tak jak zaplanowałam. Byłam pewna, że będzie działać. - Możesz, ale nie będzie jeszcze działał. - Entuzjazm Johny’ego udzielał się i mnie, łatwo było wyczuć podobną wibrację w moim głosie. - Do pełni mocy potrzebuje jeszcze spędzić noc w blasku księżyca. Ale o to możesz zadbać sam. Wystarczy, że zostawisz go na parapecie. Byle nie w kieszeni. - Ostrzegłam go. - Noś go tak, by cię nie uwierał. To jedyny wyznacznik. Mam nadzieję, że będzie ci służyć. - Odzwyczaiłam się od widoku tak radosnych osób. Może powinnam była częściej zapraszać Bojczuka do siebie. - Umówiliśmy się zapłatę i to wystarczy. - Nie chciałam, by czuł wobec mnie dług wdzięczności. Nie miał go. - A teraz… teraz dokończmy wino. Chodź do salonu. Poopowiadasz mi więcej o swoich modelkach, a ja tobie jeszcze trochę o talizmanach.
ztx2
- Nie wiem. Czasami tłumaczę sobie, że to jakoś działa od tylu lat, mimo, iż wydaje się, że fundamenty już dawno zostały rozgrzebane i wysadzone w powietrze. Była szalona Tuft, były anomalie, teraz wszystkich mugoli wyrzucili ze stolicy… Z jednej strony to mnie wcale nie dziwi, z drugiej - boję się, co będzie dalej. Może po prostu tak długo, jak czuję, że cały ten syf jakoś mnie omija, nie muszę z tym nic robić. - I nie chcę. Łatwiej jest odwrócić wzrok i zająć się swoimi sprawami. Liczyć na to, że wystarczy wtopić się w otoczenie. Że póki porzucam zainteresowanie sprawą to nic mi nie grozi. Mam pierdolone szczęście, że moi przodkowie posiadali przyzwoity rodowód. Jednocześnie zostałam wychowana w sposób, który nie skłaniał mnie do tego, by niestabilnemu rządowi dawać wotum zaufania. Zwłaszcza, gdy ten urządzał krwawe przedstawienia.
Ponure rozmyślania odkładam na bok, racząc Bojczuka tajemniczym uśmiechem. Musujące wino pozwala rozgonić ponure myśli i skupić się na pracy. - Tak, każdy ma dwa serca. Zwykle stanowią je minerały, kamienie półszlachetne. To one odpowiadają za przepływ mocy. Odczynniki mogą być różne. Najczęściej jady, wyciągi, żywice, kwasy. Ja lubię używać żywicy, bo kiedy zastyga, cały talizman wydaje się być w niej zatopiony. Poza tym, dużo zależy od intencji alchemika. Z Solasem mieliśmy taką teorię, że jeśli znasz materiał, czujesz się z nim dobrze, rozumiesz go, to on się ciebie posłucha i talizman będzie dobrze służył. A ja rozumiem drzewa. Tak samo baza - wybrałam dla ciebie glinę, bo sam amulet miał wzmagać plastyczność, poza tym przyznasz sam, że chyba glina lepiej pasuje do twojego charakteru niż przetopiona podkowa centaura, na przykład. Pewnie gdybym chciała stworzyć runę otwartego umysłu, która miałaby wspierać wiedzę astronoma, na bazę wybrałabym raczej twardy meteoryt i jakiś metal. - Mówiłam z żywą fascynacją, wierząc, że zrozumie. Zawsze był bystry.
Z każdą runą czułam jak moc talizmanu rośnie, jak energia delikatnie zaczyna pulsować - i że wszystko, zgodnie z moim życzeniem, łączy się tak jak zaplanowałam. Byłam pewna, że będzie działać. - Możesz, ale nie będzie jeszcze działał. - Entuzjazm Johny’ego udzielał się i mnie, łatwo było wyczuć podobną wibrację w moim głosie. - Do pełni mocy potrzebuje jeszcze spędzić noc w blasku księżyca. Ale o to możesz zadbać sam. Wystarczy, że zostawisz go na parapecie. Byle nie w kieszeni. - Ostrzegłam go. - Noś go tak, by cię nie uwierał. To jedyny wyznacznik. Mam nadzieję, że będzie ci służyć. - Odzwyczaiłam się od widoku tak radosnych osób. Może powinnam była częściej zapraszać Bojczuka do siebie. - Umówiliśmy się zapłatę i to wystarczy. - Nie chciałam, by czuł wobec mnie dług wdzięczności. Nie miał go. - A teraz… teraz dokończmy wino. Chodź do salonu. Poopowiadasz mi więcej o swoich modelkach, a ja tobie jeszcze trochę o talizmanach.
ztx2
Strona 2 z 2 • 1, 2
Łazienka i pracownia
Szybka odpowiedź