Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania
Come little mudbloods
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
▲ Pół-Austryjak, mówiący z silnym, niemieckim akcentem.
▲ Jego matka zmarła gdy miał zaledwie 3latka. Wtedy też wrócili do Austrii. Ojciec wmówił mu, że rodzina matki nie żyje, przez co nie posiadał żadnej wiedzy na ich temat ani nie miał z nimi kontaktu.
▲ Uczeń Hogwartu w latach 1938-1945. Przydzielony do Slytherinu, przyjaciel Toma Riddle ze szkolnych lat, był jednym z jego pierwszych popleczników.
▲ Od czasów szkolnych małomówny, zawsze wolał słuchać i obserwować zamiast mówić. Zwykł trzymać się na uboczu, później spędzając czas głównie z poplecznikami Czarnego Pana.
▲ Po szkole wrócił do Austrii, dla przykrywki parał się różnymi zajęciami. Jego prawdziwą pracą było zbieranie oraz sprzedaż odpowiednich informacji, odpowiednim czarodziejom. Nadal utrzymywał kontakt z Rycerzami Walpurgii, czasem odwiedzając Londyn by udzielić im pomocy, bądź organizując rzeczy, których im nie udało się zorganizować.
▲ W maju 1957 roku zmarł jego ojciec, a wszystkie jego kłamstwa wyszły na jaw. Dotarły również do niego wieści o powrocie Lorda Voldemorta. Friedrich postanowił więc wrócić do Anglii by odnaleźć dawnych znajomych oraz rodzinę swojej matki.
▲ W Londynie od czerwca 1957 roku. Mieszkaniec Śmiertelnego Nokturnu. Ostatniego dnia czerwca wrócił w szeregi Rycerzy Walpurgii.
▲ Szmalcownik z zawodu, zamiłowania oraz powołania.
Znajdę coś dla każdego
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
Przychodzę, bo z całą pewnością się znamy.
Byliśmy w Hogwarcie na jednym roku, w jednym domu; obaj należeliśmy do pierwszych Rycerzy Walpurgii, snuliśmy wspólnie wizje wolnego od mugoli świata; wreszcie - obaj stosunkowo niedawno wróciliśmy do kraju, a także do szeregów Czarnego Pana. Zajmujemy się względnie tym samym, choć nie w ten sam sposób: tropimy przeciwników obecnej władzy, mugoli, mugolaków. Propozycje w związku z tym mam dwie:
Pierwsza - jesteśmy przyjaciółmi, jeszcze z czasów szkolnych; połączyły nas poglądy, dom, spanie pod dachem jednego dormitorium, Rycerze Walpurgii. Szanowałem Twoją małomówność i skłonność do trzymania się na uboczu, Ty nie komentowałeś koszmarów wyrywających mnie w nocy ze snu; choć po ukończeniu Hogwartu niemal ze wszystkimi straciłem kontakt, do Ciebie od czasu do czasu pisałem listy, widząc w Tobie druha, a swój łącznik z przesyconą ideałami przeszłością. Wiedziałeś o tym, kim jestem, że poruszam się ulicami jako wiedźmi strażnik; niejednokrotnie wymieniałem się z Tobą informacjami, wiedząc, że mogę Ci ufać - i robię to do tej pory, gdy tylko w ucho wpadnie mi wieść o ukrywających się w okolicy mugolakach. Z Goylami jestem spowinowacony przez siostrę ojca, jeśli więc będziesz chciał wybrać się na wycieczkę do własnej przeszłości, mogę służyć pomocą.
Druga - pomimo tego, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni, pomimo wspólnej sprawy i podobnych poglądów, coś nam po drodze nie zagrało - i wypowiedzieliśmy sobie prywatną wojnę. Mogło zacząć się od błahostki, może spojrzałeś krzywo na którąś z moich sióstr, albo weszliśmy sobie w drogę goniąc za tą samą informacją, przez co jeden z nas omal nie stracił wszystkiego, w każdym razie - nie możemy się znieść. Zgrzytam zębami na Twój widok, Ty masz ochotę cisnąć we mnie czymś paskudnym; może znasz jakiś mój sekret, a ja znam jakiś Twój, i tkwimy w impasie, uniemożliwiającym nam obojgu wykończenie siebie wzajemnie - a teraz jeszcze dodatkowo musimy odłożyć to wszystko na bok, bo toczymy wojnę, i jakoś tak się złożyło, że walczymy po tej samej stronie.
A może trochę jednego i drugiego, może byliśmy przyjaciółmi i przeszliśmy do wrogów? Pokombinujmy
Byliśmy w Hogwarcie na jednym roku, w jednym domu; obaj należeliśmy do pierwszych Rycerzy Walpurgii, snuliśmy wspólnie wizje wolnego od mugoli świata; wreszcie - obaj stosunkowo niedawno wróciliśmy do kraju, a także do szeregów Czarnego Pana. Zajmujemy się względnie tym samym, choć nie w ten sam sposób: tropimy przeciwników obecnej władzy, mugoli, mugolaków. Propozycje w związku z tym mam dwie:
Pierwsza - jesteśmy przyjaciółmi, jeszcze z czasów szkolnych; połączyły nas poglądy, dom, spanie pod dachem jednego dormitorium, Rycerze Walpurgii. Szanowałem Twoją małomówność i skłonność do trzymania się na uboczu, Ty nie komentowałeś koszmarów wyrywających mnie w nocy ze snu; choć po ukończeniu Hogwartu niemal ze wszystkimi straciłem kontakt, do Ciebie od czasu do czasu pisałem listy, widząc w Tobie druha, a swój łącznik z przesyconą ideałami przeszłością. Wiedziałeś o tym, kim jestem, że poruszam się ulicami jako wiedźmi strażnik; niejednokrotnie wymieniałem się z Tobą informacjami, wiedząc, że mogę Ci ufać - i robię to do tej pory, gdy tylko w ucho wpadnie mi wieść o ukrywających się w okolicy mugolakach. Z Goylami jestem spowinowacony przez siostrę ojca, jeśli więc będziesz chciał wybrać się na wycieczkę do własnej przeszłości, mogę służyć pomocą.
Druga - pomimo tego, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni, pomimo wspólnej sprawy i podobnych poglądów, coś nam po drodze nie zagrało - i wypowiedzieliśmy sobie prywatną wojnę. Mogło zacząć się od błahostki, może spojrzałeś krzywo na którąś z moich sióstr, albo weszliśmy sobie w drogę goniąc za tą samą informacją, przez co jeden z nas omal nie stracił wszystkiego, w każdym razie - nie możemy się znieść. Zgrzytam zębami na Twój widok, Ty masz ochotę cisnąć we mnie czymś paskudnym; może znasz jakiś mój sekret, a ja znam jakiś Twój, i tkwimy w impasie, uniemożliwiającym nam obojgu wykończenie siebie wzajemnie - a teraz jeszcze dodatkowo musimy odłożyć to wszystko na bok, bo toczymy wojnę, i jakoś tak się złożyło, że walczymy po tej samej stronie.
A może trochę jednego i drugiego, może byliśmy przyjaciółmi i przeszliśmy do wrogów? Pokombinujmy
it's a small crime
and i've got no excuse
and i've got no excuse
Theodore Wilkes
Zawód : wiedźmi strażnik; podróżnik; przemytnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
count my cards
watch them fall
blood on a marble wall
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Między nami jest dość spora różnica wieku, ale to wcale nie znaczy, że nie możemy się znać!
Rok czy dwa lata temu zabiłam człowieka, mężczyznę, który gwałtem odebrał mi moje wiano - miesiącami przygotowywałam się do zemsty, której finalnie dokonałam. Jako numerolog, pedantka, czarownica o analitycznym umyśle, uciekłam, starając się nie zostawiać za sobą śladów, ale cóż - martwy czarodziej nie używa swojego języka, słuch po nim zaginął. Znałeś go? Przyjaźniłeś się czy może tylko kolegowałeś? Może powiedział mi, że ma na swoich usługach młodą, piękną dziewczynę wobec której ma pewne plany i gdy zginął, przykułam twoją uwagę, podejrzewałeś, że mogę być w to zamieszana. Zbudujmy tę znajomość od momentu, w który czuję na swoje twój podejrzliwy wzrok, ale czuję się bezpieczna, bo oboje służymy Czarnemu Panu. Może ten cichy konflikt przerodzi się jeszcze w coś ciekawego?
Rok czy dwa lata temu zabiłam człowieka, mężczyznę, który gwałtem odebrał mi moje wiano - miesiącami przygotowywałam się do zemsty, której finalnie dokonałam. Jako numerolog, pedantka, czarownica o analitycznym umyśle, uciekłam, starając się nie zostawiać za sobą śladów, ale cóż - martwy czarodziej nie używa swojego języka, słuch po nim zaginął. Znałeś go? Przyjaźniłeś się czy może tylko kolegowałeś? Może powiedział mi, że ma na swoich usługach młodą, piękną dziewczynę wobec której ma pewne plany i gdy zginął, przykułam twoją uwagę, podejrzewałeś, że mogę być w to zamieszana. Zbudujmy tę znajomość od momentu, w który czuję na swoje twój podejrzliwy wzrok, ale czuję się bezpieczna, bo oboje służymy Czarnemu Panu. Może ten cichy konflikt przerodzi się jeszcze w coś ciekawego?
we're all killers
we've all killed parts of ourselves
to survive
we've all killed parts of ourselves
to survive
Theodore, zamieszajmy w tym kociołku.
W szkole byliśmy przyjaciółmi. Ty szanowałeś moją małomówność, ja nie komentowałem Twoich koszmarów, kto wie, może kiedyś nawet zawinąłem ze skrzydła szpitalnego coś, co pomogłoby Ci przespać choć jedną noc? Różnie mogło być. Wymienialiśmy się wzniosłymi ideałami, z czasem zaczęliśmy wymieniać się tajemnicami... I chyba to było naszym błędem. Skończyliśmy szkołę, ruszyliśmy w swoje strony. Od czasu do czasu pisywaliśmy listy, wymienialiśmy się informacjami w pełnym zaufaniu.
Ktoś jednak postanowił to zepsuć. Ktoś jeszcze dowiedział się tego, co miało pozostać między nami. Kto wie, może to był nasz błąd? W końcu byliśmy młodzi, a nasze doświadczenie pozostawiało wiele do życzenia. Ów ktoś wydał informacje - zarówno o Tobie, jak i o mnie. Oboje wpadliśmy w kłopoty. Oboje prawie straciliśmy wszystko i ledwo z nich wyszliśmy. W tym wszystkim ja obwiniam Ciebie, a Ty obwiniasz mnie. Tkwimy w przekonaniu, że w tamtym czasie nasza ostrożność była wystarczająca. Odcięliśmy się od siebie, w swej dziwnej męskiej dumie nigdy nie wpadając na pomysł zwykłej rozmowy oraz dochodzenia, mimo iż to nasz kawałek chleba.
A teraz cóż, wróciłem do Anglii. Odnalazłem dawnych znajomych, unikając Cię niczym ognia piekielnego. W końcu jednak przyjdzie nam współpracować, zapewne o wiele szybciej, niż sądzimy. Reminescencje naszej dawnej przyjaźni nadal są nam bliskie. Pamiętam o Twoich koszmarach, Ty doskonale wiesz, co czai się w moich oczach... I ten fakt jest nam cholernie nie na rękę. Przebywanie w tym samym pomieszczeniu oraz współpraca są niezręczne, ciężkie od niewypowiedzianych żali oraz nieprzyjemnych, podszytym żalem spojrzeń. Bo jednak gdzieś w środku brakuje nam tego zaufania, jakim przyszło nam się darzyć. Robimy dobrą minę do złej gry, czując, że to co niewypowiedziane winno w końcu wybrzmieć. Może w końcu odłożymy dumę na bok, aby porozmawiać? Rozpoczniemy własne śledztwa, które doprowadzą do prawdy? A może będziemy ciągnęli tę grę do momentu, gdy pięści pójdą w ruch? Nasz konflikt wciągnie w siebie również innych? Zobaczmy, co się stanie.
Yano, rozwińmy to. Znałem Aspena. Jego rodzice jawili się w oczach mego ojca jako dalsi przyjaciele rodziny. Znaliśmy się dłużej, niż Tobie przyszło chodzić po tym padole łez. Wiedziałem nad czym pracuje. Ojciec pożyczył mu okrągłą sumkę wierząc w jego umiejętności... I to interesuje mnie najbardziej, gdyż nie przywykłem do sentymentów.
Teraz, w połowie czerwca wróciłem do Anglii, w sercu tęskniąc za rodzinnym Wiedniem. Wpierw rozpocząłem od poszukiwań dawnych znajomych. Tych, z którymi staliśmy u boku pewnego chłopca, zwanego teraz Czarnym Panem. Wróciłem w szeregi Rycerzy z ostatnim dniem czerwca i rozpocząłem dalsze poszukiwania - rodziny matki oraz wspomnianego Aspena. Nie wiem, że zmarł. Ostatnie lata spędziłem w Austrii a wieści docierały do mnie z opóźnieniem.
Zacząłem więc węszyć a trop powoli zaczyna prowadzić mnie w Twoją stronę. Czujesz mój podejrzliwy wzrok na swoich plecach, czasem w okowach cieni zdajesz się widzieć zarys mojego ciała. Jak sądzisz, to zmęczenie czy faktycznie kroczę Twoimi śladami? Pewnie nie domyślasz się, czemu spojrzenie moich oczu często kieruje w Twoją stronę. Nie wiesz, czemu nie protestuję, gdy potrzebujesz mojej pomocy. Może nawet w jakiś sposób sobie to tłumaczysz? Zauroczenie? Zainteresowanie? Wybierz wersję, która najlepiej Ci odpowiada.
Nadejdzie jednak dzień, gdy połączę wszystkie poszlaki w jedno. I będę żądał spłaty zaciągniętego przez Aspena długu. Jak to się skończy? Zależy wyłącznie od Ciebie, moja droga
W szkole byliśmy przyjaciółmi. Ty szanowałeś moją małomówność, ja nie komentowałem Twoich koszmarów, kto wie, może kiedyś nawet zawinąłem ze skrzydła szpitalnego coś, co pomogłoby Ci przespać choć jedną noc? Różnie mogło być. Wymienialiśmy się wzniosłymi ideałami, z czasem zaczęliśmy wymieniać się tajemnicami... I chyba to było naszym błędem. Skończyliśmy szkołę, ruszyliśmy w swoje strony. Od czasu do czasu pisywaliśmy listy, wymienialiśmy się informacjami w pełnym zaufaniu.
Ktoś jednak postanowił to zepsuć. Ktoś jeszcze dowiedział się tego, co miało pozostać między nami. Kto wie, może to był nasz błąd? W końcu byliśmy młodzi, a nasze doświadczenie pozostawiało wiele do życzenia. Ów ktoś wydał informacje - zarówno o Tobie, jak i o mnie. Oboje wpadliśmy w kłopoty. Oboje prawie straciliśmy wszystko i ledwo z nich wyszliśmy. W tym wszystkim ja obwiniam Ciebie, a Ty obwiniasz mnie. Tkwimy w przekonaniu, że w tamtym czasie nasza ostrożność była wystarczająca. Odcięliśmy się od siebie, w swej dziwnej męskiej dumie nigdy nie wpadając na pomysł zwykłej rozmowy oraz dochodzenia, mimo iż to nasz kawałek chleba.
A teraz cóż, wróciłem do Anglii. Odnalazłem dawnych znajomych, unikając Cię niczym ognia piekielnego. W końcu jednak przyjdzie nam współpracować, zapewne o wiele szybciej, niż sądzimy. Reminescencje naszej dawnej przyjaźni nadal są nam bliskie. Pamiętam o Twoich koszmarach, Ty doskonale wiesz, co czai się w moich oczach... I ten fakt jest nam cholernie nie na rękę. Przebywanie w tym samym pomieszczeniu oraz współpraca są niezręczne, ciężkie od niewypowiedzianych żali oraz nieprzyjemnych, podszytym żalem spojrzeń. Bo jednak gdzieś w środku brakuje nam tego zaufania, jakim przyszło nam się darzyć. Robimy dobrą minę do złej gry, czując, że to co niewypowiedziane winno w końcu wybrzmieć. Może w końcu odłożymy dumę na bok, aby porozmawiać? Rozpoczniemy własne śledztwa, które doprowadzą do prawdy? A może będziemy ciągnęli tę grę do momentu, gdy pięści pójdą w ruch? Nasz konflikt wciągnie w siebie również innych? Zobaczmy, co się stanie.
Yano, rozwińmy to. Znałem Aspena. Jego rodzice jawili się w oczach mego ojca jako dalsi przyjaciele rodziny. Znaliśmy się dłużej, niż Tobie przyszło chodzić po tym padole łez. Wiedziałem nad czym pracuje. Ojciec pożyczył mu okrągłą sumkę wierząc w jego umiejętności... I to interesuje mnie najbardziej, gdyż nie przywykłem do sentymentów.
Teraz, w połowie czerwca wróciłem do Anglii, w sercu tęskniąc za rodzinnym Wiedniem. Wpierw rozpocząłem od poszukiwań dawnych znajomych. Tych, z którymi staliśmy u boku pewnego chłopca, zwanego teraz Czarnym Panem. Wróciłem w szeregi Rycerzy z ostatnim dniem czerwca i rozpocząłem dalsze poszukiwania - rodziny matki oraz wspomnianego Aspena. Nie wiem, że zmarł. Ostatnie lata spędziłem w Austrii a wieści docierały do mnie z opóźnieniem.
Zacząłem więc węszyć a trop powoli zaczyna prowadzić mnie w Twoją stronę. Czujesz mój podejrzliwy wzrok na swoich plecach, czasem w okowach cieni zdajesz się widzieć zarys mojego ciała. Jak sądzisz, to zmęczenie czy faktycznie kroczę Twoimi śladami? Pewnie nie domyślasz się, czemu spojrzenie moich oczu często kieruje w Twoją stronę. Nie wiesz, czemu nie protestuję, gdy potrzebujesz mojej pomocy. Może nawet w jakiś sposób sobie to tłumaczysz? Zauroczenie? Zainteresowanie? Wybierz wersję, która najlepiej Ci odpowiada.
Nadejdzie jednak dzień, gdy połączę wszystkie poszlaki w jedno. I będę żądał spłaty zaciągniętego przez Aspena długu. Jak to się skończy? Zależy wyłącznie od Ciebie, moja droga
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
No hej
Znać się musimy, tu nie ma żadnych wątpliwości, bo w szkole trzymałeś się z Tomem i ja tak samo, byłam tylko rok (albo dwa) niżej. Ty byłeś cichym obserwatorem, a ja rozwrzeszczaną ścigającą domowej drużyny, która lubiła znęcać się nad szlamami i była zachwycona otwarciem Komnaty Tajemnic. Nie wiem, czy już wtedy się lubiliśmy, czy może właśnie nie? Później myślę, że mogliśmy się chociaż tolerować, bo tyle nas łączy, ach! Polujesz z psami, a tak się składa, że moja rodzina takie polowania organizuje, więc mogłeś być ich gościem. Wtedy mogliśmy złapać wspólny język.
Moze w drodze do Rumunii trzy lata temu spotkałam Cię w Austrii i razem zapolowaliśmy na mugola? Jak wróciłam do kraju, to przez ostatni rok mogliśmy mieć kontakt listowny, kiedy czegoś potrzebowałam. Jak to teraz wygląda?
No i Cedrica tez znać musisz, bo byliście razem na roku, tyle, że on w Ravenclawie. Obaj to typy cichych obserwatorów, ale myślę że Ced zawsze patrzył na Friedricha podejrzliwe. Coś mu w nim nie pasowało i po latach niech okaże się, że miał rację. Zagrajmy, gdy Cedric przybywa komuś pomóc, ale się spóźnił, bo na miejscu był już Schmidt.
Znać się musimy, tu nie ma żadnych wątpliwości, bo w szkole trzymałeś się z Tomem i ja tak samo, byłam tylko rok (albo dwa) niżej. Ty byłeś cichym obserwatorem, a ja rozwrzeszczaną ścigającą domowej drużyny, która lubiła znęcać się nad szlamami i była zachwycona otwarciem Komnaty Tajemnic. Nie wiem, czy już wtedy się lubiliśmy, czy może właśnie nie? Później myślę, że mogliśmy się chociaż tolerować, bo tyle nas łączy, ach! Polujesz z psami, a tak się składa, że moja rodzina takie polowania organizuje, więc mogłeś być ich gościem. Wtedy mogliśmy złapać wspólny język.
Moze w drodze do Rumunii trzy lata temu spotkałam Cię w Austrii i razem zapolowaliśmy na mugola? Jak wróciłam do kraju, to przez ostatni rok mogliśmy mieć kontakt listowny, kiedy czegoś potrzebowałam. Jak to teraz wygląda?
No i Cedrica tez znać musisz, bo byliście razem na roku, tyle, że on w Ravenclawie. Obaj to typy cichych obserwatorów, ale myślę że Ced zawsze patrzył na Friedricha podejrzliwe. Coś mu w nim nie pasowało i po latach niech okaże się, że miał rację. Zagrajmy, gdy Cedric przybywa komuś pomóc, ale się spóźnił, bo na miejscu był już Schmidt.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sigrun, zapewne krzywiłem się niezmiernie za każdym razem, gdy podnosiłaś głos. Nie lubię zbytniego hałasu, nie jestem również typem osoby pełnej entuzjazmu. Z początku zniesienie Twojego towarzystwa było dla mnie uciążliwe. Interesowały mnie jednak Twoje przemiany. Nie wyśmiewałem, jedynie obserwowałem, co się z Tobą dzieje, jednocześnie pozwalając Ci przebywać w swoim towarzystwie. Nie raz, nie dwa podszepnąłem Ci jak rozprawić się z męczącymi Cię uczniami, zawsze wiedząc coś, czego Ty z pewnością nie wiedziałaś. Powoli oswajałem się z Tobą, próbując przewidywać Twoje posunięcia, za każdym jednak razem udawało Ci się mnie zaskoczyć. Z czasem zapewne wskazywałem Ci miejsca, w których możesz bezpiecznie wyżywać się na innych uczniach, bądź stawałem na czatach aby oszczędzić Ci szlabanów.
Nie wiem, w którym momencie polubiłem Cię na tyle, aby przyjąć zaproszenie na polowania. Oboje polujemy, oboje posiadamy w biegłościach wspinaczkę, wspólny język więc odnaleźliśmy na pewno. Lecz jak mocno?
Jeśli przejeżdżałaś przez Austrię - mój dom był dla Ciebie otwarty. Przyjąłem Cię niczym własną siostrę, której nigdy nie miałem. Zapewniłem czystą pościel, gorącą kąpiel i tyle jedzenia, ile tylko byłaś w stanie zmieścić. Zapolowaliśmy. Na mugoli i dziką zwierzynę wyżej w górach, zapewne wspominając któreś z pamiętnych, wspólnych polowań.
Wymienialiśmy listy. I pewnie byłaś jedną z pierwszych, która dowiedziała się o moim powrocie. Liczę, że nasza sympatia przetrwała długie lata i nie okażesz mi wrogości. Stawałem po Twojej stronie, dzielimy sporo wspomnień. I mam nadzieję, że o tym nie zapomniałaś.
Chętnie Cię odwiedzę. Bądź porwę na polowanie, jak za starych dobrych czasów. Zaszyjemy się w lesie z psami. A o czym będziemy rozmawiać, będziesz musiała przekonać się sama.
Cedric tu nie widzę sensu się rozpisywać. Oboje obserwowaliśmy, oboje mieliśmy jakieś coś do drugiej osoby... Powiedz kiedy, a zacznę nam wątek Może następnym razem się nie spóźnisz.
Nie wiem, w którym momencie polubiłem Cię na tyle, aby przyjąć zaproszenie na polowania. Oboje polujemy, oboje posiadamy w biegłościach wspinaczkę, wspólny język więc odnaleźliśmy na pewno. Lecz jak mocno?
Jeśli przejeżdżałaś przez Austrię - mój dom był dla Ciebie otwarty. Przyjąłem Cię niczym własną siostrę, której nigdy nie miałem. Zapewniłem czystą pościel, gorącą kąpiel i tyle jedzenia, ile tylko byłaś w stanie zmieścić. Zapolowaliśmy. Na mugoli i dziką zwierzynę wyżej w górach, zapewne wspominając któreś z pamiętnych, wspólnych polowań.
Wymienialiśmy listy. I pewnie byłaś jedną z pierwszych, która dowiedziała się o moim powrocie. Liczę, że nasza sympatia przetrwała długie lata i nie okażesz mi wrogości. Stawałem po Twojej stronie, dzielimy sporo wspomnień. I mam nadzieję, że o tym nie zapomniałaś.
Chętnie Cię odwiedzę. Bądź porwę na polowanie, jak za starych dobrych czasów. Zaszyjemy się w lesie z psami. A o czym będziemy rozmawiać, będziesz musiała przekonać się sama.
Cedric tu nie widzę sensu się rozpisywać. Oboje obserwowaliśmy, oboje mieliśmy jakieś coś do drugiej osoby... Powiedz kiedy, a zacznę nam wątek Może następnym razem się nie spóźnisz.
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
Cudowna historia - wtłoczmy ją w nasze życia i zaplećmy tak, żeby powstało coś pięknego .
we're all killers
we've all killed parts of ourselves
to survive
we've all killed parts of ourselves
to survive
W szkole byliśmy na jednym roku, ale raczej nie wchodziliśmy sobie w paradę - Ty byłeś zbyt cichy, ja zbyt niezainteresowana takim nudziarzem, który nie interesował się quidditchem. Myślę jednak, że mogłam pamiętać cię z klubu pojedynków - może dałeś mi mocno w kość, może to właśnie mnie potraktowałeś bardzo brzydko, miotając we mnie zaklęciami, kiedy już przegrałam. Jeśli tak - licz się z tym, że podczas jednego z meczów, na który wcale nie miałeś iść, ale jednak poszedłeś, siedząc na trybunach przypadkiem oberwałeś tłuczkiem posłanym przeze mnie. Ja otrzymałam reprymendę od opiekuna domu, ale przecież nikt nie był w stanie stwierdzić, że rzeczywiście tak dobrze obrałam sobie cel, czy miotnęłam tym tłuczkiem w trybuny przez przypadek. Co było dalej w szkole? Das weiss ich nicht.
Ale mamy 1957, szkołę zostawmy za sobą, bo nasze ścieżki mogły skrzyżować się ponownie. Szukam rynku zbytu na Nokturnie, może Ci to nie odpowiada, a może podebrałam Ci zlecenie, a może wręcz przeciwnie - może współpracowałeś kiedyś z moim bratem, który obecnie odsiaduje wyrok, może kiedy jeszcze był na wolności pomagałam Ci przy jakimś zleceniu. Zaczęło się od zdjęcia klątwy, skończyło na tym, że wykorzystałeś mnie, aby zdobyty przez Ciebie cenny przedmiot znalazł się we właściwych rękach, gdzieś tutaj w Anglii. Spisałam się - albo nie. Może byłeś pierwszym klientem, który zaczął wdrażać mnie w mniej legalne zlecenia, szkolny zatarg puszczając w niepamięć. Co Ci w dusz gra, dla mnie obie te ścieżki mają jakiś sens i coś można z tego utkać!
Ale mamy 1957, szkołę zostawmy za sobą, bo nasze ścieżki mogły skrzyżować się ponownie. Szukam rynku zbytu na Nokturnie, może Ci to nie odpowiada, a może podebrałam Ci zlecenie, a może wręcz przeciwnie - może współpracowałeś kiedyś z moim bratem, który obecnie odsiaduje wyrok, może kiedy jeszcze był na wolności pomagałam Ci przy jakimś zleceniu. Zaczęło się od zdjęcia klątwy, skończyło na tym, że wykorzystałeś mnie, aby zdobyty przez Ciebie cenny przedmiot znalazł się we właściwych rękach, gdzieś tutaj w Anglii. Spisałam się - albo nie. Może byłeś pierwszym klientem, który zaczął wdrażać mnie w mniej legalne zlecenia, szkolny zatarg puszczając w niepamięć. Co Ci w dusz gra, dla mnie obie te ścieżki mają jakiś sens i coś można z tego utkać!
Myślę, że my to się chyba nie lubiliśmy albo przynajmniej ja nie lubiłam ciebie
Mogliśmy nawiązać jakąś nić porozumienie w pierwszych latach nauki a twoja odmienność mogła mnie ciekawić. Jednak gdy twoja brutalność przybierała coraz poważniejsze formy szybko zostałeś wykreślony z grona znajomych. Dodatkowo nie podobały mi się twoje kontakty z Theo (brat bliźniak) i Sigrun (kuzynka) bo uznałam, że masz na nich zły wpływ. Tak się zastanawiam czy nie mogłabym być przy okazji tym kimś który przyczynił się do rozpadu twojej przyjaźni z Theo. W sumie to nie zrobiłabym nic co mogłoby zaszkodzić bratu ale wygadanie twoich tajemnic wiedząc jaki może dać to efekt nie byłoby dla mnie większym problemem. Teraz jesteśmy dorośli, oboje się zmieniliśmy a dodatkowo jestem w pewnym stopniu z tobą powiązana przez rodzinę zmarłego męża, no ale o tym na razie nie wiem. Fabuła pokazałby jakie mamy teraz relacje
Mogliśmy nawiązać jakąś nić porozumienie w pierwszych latach nauki a twoja odmienność mogła mnie ciekawić. Jednak gdy twoja brutalność przybierała coraz poważniejsze formy szybko zostałeś wykreślony z grona znajomych. Dodatkowo nie podobały mi się twoje kontakty z Theo (brat bliźniak) i Sigrun (kuzynka) bo uznałam, że masz na nich zły wpływ. Tak się zastanawiam czy nie mogłabym być przy okazji tym kimś który przyczynił się do rozpadu twojej przyjaźni z Theo. W sumie to nie zrobiłabym nic co mogłoby zaszkodzić bratu ale wygadanie twoich tajemnic wiedząc jaki może dać to efekt nie byłoby dla mnie większym problemem. Teraz jesteśmy dorośli, oboje się zmieniliśmy a dodatkowo jestem w pewnym stopniu z tobą powiązana przez rodzinę zmarłego męża, no ale o tym na razie nie wiem. Fabuła pokazałby jakie mamy teraz relacje
Widzę zbyt wiele podobieństw byśmy się nie (po)znali, od szermierki i upodobaniu do zarostu poczynając, a na ścieżce zawodowej (ścigam co prawda głównie czarodziejów, ale dostarczam informacje i zbieram pieniądze z równym upodobaniem, co Ty) i ain eingarp kończąc. W Slytherinie kręciłem się koło starszych kolegów, ale byłeś jakiś małomówny, a potem siedziałeś w Austrii. W wersji najbardziej minimalisthycznej musimy wpaść na siebie na Nokturnie, ostatnio
Self-made man
Jade - Możesz być pewna, że porządnie oberwałaś. Zapewne pierwsze zaklęcie rzuciłem, nim wyprostowałaś się z ukłonu. Cisnąłem również zaklęciem po tym, jak się poddałaś. Śmiałem Ci się przy tym w twarz, to na pewno. Tłuczek, jaki we mnie posłałaś zapewne rozpoczął dziwną karuzelę zemsty. Bo nie potrafiłem tego odpuścić. Martwy szczur w kufrze? To na pewno ja. Podpalenie zasłony Twojego łóżka pewnie również było moją sprawką. Czy o tym wiesz? W zasadzie mnie to nie interesuje.
Mogłem współpracować z Twoim bratem. Pewnie kilka razy wspominał o wyjeździe do Austrii, z dwa razy ja odwiedziłem jego, nie wiem jednak, czy chwalił Ci się tą znajomością. Do Anglii przyjechałem dopiero w połowie czerwca tego roku. Z początku zajmowałem się odnalezieniem dawnych znajomych. Rycerzy Walpurgii, wspólników z różnych interesów... Zapewne poszukiwałem Twojego brata nie wiedząc, że go przymknęli. Byłem tysiące kilometrów dalej, pewne wiadomości docierały do mnie z opóźnieniem. Byłem rozczarowany. Uważałem Twojego brata za kogoś, kto nie da się głupio złapać... Mam jednak pewne znajomości. Zapewne odwiedziłem go w Tower. I chyba tylko dlatego zdecydowałem się zaproponować Ci współpracę. Pamiętam o tłuczku i pewnie innych numerach, staram się jednak nie okazywać niechęci. Popracuj dla mnie, spróbujmy zacząć od nowa. A jeśli się sprawdzisz, wyciągnę w Twoim kierunku pomocną dłoń. Znam wiele, interesujących osób. I zapewne się tego domyślasz.
Thea - Mogliśmy nawiązać niewielką nić porozumienia w pierwszych latach szkoły. Zapewne nie byłem zbyt ufny. Rozmowny też nie. Nie wiem, czy miałaś okazję zobaczyć formy mojej brutalności, zwykłem trzymać się z boku, moje towarzystwo jednak należało do dość podejrzanych. Raczej nie interesowało mnie, co o mnie myślisz, zapewne szybko uznając Cię za nie wartą większej uwagi. Co do rozpadu mojej znajomości z Theo - poczekam na jego odpowiedź, nie wydaje mi się jednak, abyśmy w szkole byli na tyle blisko, bym chciał wyjawić Ci jakąkolwiek tajemnicę.
Ale! Pamiętasz mnie jako zły wpływ na rodzinę. A teraz wróciłem do Anglii i na obecną chwilę nie mam najmniejszego zamiaru się z niej ruszać. Kto wie, może wyczuwasz kolejne problemy? Może podejrzewasz, że znów wplączę w coś Theo i Sigrun? Mnie na pewno zainteresuje, co też robisz na Nokturnie.
Na razie nie odnalazłem jeszcze rodziny matki, pozostawmy więc to połączenie nietknięte, przynajmniej do pewnego czasu. Chętnie jednak się z Tobą spotkam, zapewne przypadkiem gdzieś na Nokturnie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Daniel Masz pw.
Mogłem współpracować z Twoim bratem. Pewnie kilka razy wspominał o wyjeździe do Austrii, z dwa razy ja odwiedziłem jego, nie wiem jednak, czy chwalił Ci się tą znajomością. Do Anglii przyjechałem dopiero w połowie czerwca tego roku. Z początku zajmowałem się odnalezieniem dawnych znajomych. Rycerzy Walpurgii, wspólników z różnych interesów... Zapewne poszukiwałem Twojego brata nie wiedząc, że go przymknęli. Byłem tysiące kilometrów dalej, pewne wiadomości docierały do mnie z opóźnieniem. Byłem rozczarowany. Uważałem Twojego brata za kogoś, kto nie da się głupio złapać... Mam jednak pewne znajomości. Zapewne odwiedziłem go w Tower. I chyba tylko dlatego zdecydowałem się zaproponować Ci współpracę. Pamiętam o tłuczku i pewnie innych numerach, staram się jednak nie okazywać niechęci. Popracuj dla mnie, spróbujmy zacząć od nowa. A jeśli się sprawdzisz, wyciągnę w Twoim kierunku pomocną dłoń. Znam wiele, interesujących osób. I zapewne się tego domyślasz.
Thea - Mogliśmy nawiązać niewielką nić porozumienia w pierwszych latach szkoły. Zapewne nie byłem zbyt ufny. Rozmowny też nie. Nie wiem, czy miałaś okazję zobaczyć formy mojej brutalności, zwykłem trzymać się z boku, moje towarzystwo jednak należało do dość podejrzanych. Raczej nie interesowało mnie, co o mnie myślisz, zapewne szybko uznając Cię za nie wartą większej uwagi. Co do rozpadu mojej znajomości z Theo - poczekam na jego odpowiedź, nie wydaje mi się jednak, abyśmy w szkole byli na tyle blisko, bym chciał wyjawić Ci jakąkolwiek tajemnicę.
Ale! Pamiętasz mnie jako zły wpływ na rodzinę. A teraz wróciłem do Anglii i na obecną chwilę nie mam najmniejszego zamiaru się z niej ruszać. Kto wie, może wyczuwasz kolejne problemy? Może podejrzewasz, że znów wplączę w coś Theo i Sigrun? Mnie na pewno zainteresuje, co też robisz na Nokturnie.
Na razie nie odnalazłem jeszcze rodziny matki, pozostawmy więc to połączenie nietknięte, przynajmniej do pewnego czasu. Chętnie jednak się z Tobą spotkam, zapewne przypadkiem gdzieś na Nokturnie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Daniel Masz pw.
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
skoro dla każdego masz coś miłego - to przybywam! nie wiem, czy mamy szansę kojarzyć się z Hogwartu, raczej nie, spora przestrzeń czasowa w szkole bywa nie do przeskoczenia. obydwoje służymy jednak czarnemu panu, deirdre jest śmierciożerczynią, stoi dość wysoko w hierarchii rycerzy, więc na pewno się poznamy ;> pytanie, czy myślimy coś z przeszłości? dei pracowała w MM w dyplomacji i sprawach zagranicznych, potem zesłano ją do wenus. trochę mamy podobne charaktery, na pewno zaś tożsame poglądy na świat. jestem otwarta na wszelkie propozycje!
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Mru, ja też chcę coś przyjemnego.
Z Hogwartu możemy się co najwyżej kojarzyć - też byłam ze Slytherinu, ale dwa lata niżej, to dla nastolatków sporo. Nie byłam zresztą wtedy osobą przesadnie towarzyską, nie miałam w Hogwarcie znajomości, nie lubiłam mężczyzn; raczej się nie przyjaźniliśmy, ale mamy tę wspólną cechę, że byliśmy nastolatkami małomównymi, tajemniczymi i trzymającymi się w cieniu, więc raczej też nie działaliśmy sobie na nerwy, może kojarzymy się przelotnie z biblioteki, z Pokoju Wspólnego? Jeżeli miałeś dość hałasu, to w moim towarzystwie na pewno mogłeś liczyć na brak zaangażowania i milczenie.
Nie sądzę, by relacja tego typu mogła się odbić na dorosłym życiu, ale halo! - w czerwcu powróciłeś do Anglii, do Rycerzy Walpurgii, a ja akurat w czerwcu przechodziłam sojuszniczą inicjację. Dla mnie jest to nowe towarzystwo, nowe możliwości, chwytam się każdego, kto może mi pomóc zaznajomić się z tym lepiej. Rozpocznijmy relację na czysto z mglistymi wspomnieniami - chętnie dowiem się więcej o pracy szmalcownika i posłucham jak to jest polować na szlamy
Z Hogwartu możemy się co najwyżej kojarzyć - też byłam ze Slytherinu, ale dwa lata niżej, to dla nastolatków sporo. Nie byłam zresztą wtedy osobą przesadnie towarzyską, nie miałam w Hogwarcie znajomości, nie lubiłam mężczyzn; raczej się nie przyjaźniliśmy, ale mamy tę wspólną cechę, że byliśmy nastolatkami małomównymi, tajemniczymi i trzymającymi się w cieniu, więc raczej też nie działaliśmy sobie na nerwy, może kojarzymy się przelotnie z biblioteki, z Pokoju Wspólnego? Jeżeli miałeś dość hałasu, to w moim towarzystwie na pewno mogłeś liczyć na brak zaangażowania i milczenie.
Nie sądzę, by relacja tego typu mogła się odbić na dorosłym życiu, ale halo! - w czerwcu powróciłeś do Anglii, do Rycerzy Walpurgii, a ja akurat w czerwcu przechodziłam sojuszniczą inicjację. Dla mnie jest to nowe towarzystwo, nowe możliwości, chwytam się każdego, kto może mi pomóc zaznajomić się z tym lepiej. Rozpocznijmy relację na czysto z mglistymi wspomnieniami - chętnie dowiem się więcej o pracy szmalcownika i posłucham jak to jest polować na szlamy
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Deirdre - Nasi ojcowie zajmowali się dyplomacją. Korci, aby ten wątek jakoś wykorzystać. Nasi ojcowie mogli się znać. I pewnie mieli ku temu kiedyś okazję. Hugo Schmidt dużo podróżował, na pewno mieli okazję się poznać. Może nawet znali się odrobinę lepiej, niż przyjdzie nam sądzić? Wróciliśmy do Austrii gdy miałem ledwie 3 latka, Ciebie nie było wtedy na świecie. Willhelm i Hugo mogli się jednak znać, zapewne lepiej, niż przyszło nam sądzić. Zapewne odwiedziliście nas w Austrii gdy oboje jeszcze byliśmy w Hogwarcie. Nie chciałem się z Tobą bawić, pięć lat w dziecięcym wieku jest wielką przepaścią. Pewnie jednak byłem zmuszony pokazać ci dom, znaleźć zabawki czy książki bądź przypilnować, gdy pokazywaliśmy ci małe szczeniaki. Może wtedy, gdy mój ojciec usłyszał o Twoim zacięciu do nauki, a twój ojciec zobaczył, że Hugo należy do zamożnych, usnuli plan, aby kiedyś połączyć nasze rodziny małżeństwem? Zapewne o tym nie wiedzieliśmy. Lata mijały. Może odwiedziłem Was raz, po namowach ojca gdy odwiedzałem Anglię? Krótka wizyta, o której nawet mogłaś nie wiedzieć, pozwoliła jednak twojemu ojcu odrobinę mnie poznać. Może po Hogwarcie dostałaś zaproszenie, tym razem sama, do naszej posiadłości pod Wiedniem? Byliśmy starsi, a pewnie mój staruszek kombinował tak, abyśmy przez te kilka dni spędzili ze sobą trochę czasu. Pewnie pokazałem ci najważniejsze miejsca oraz okoliczne krajobrazy, nie jestem jednak bardzo rozmowny. Więcej ciepłych słów usłyszałaś pewnie od mojego ojca, zachwyconego wybranym przez Ciebie kierunkiem. Znaleźliśmy wspólny język? A może nadal masz mnie za dziwnego mruka? To już zależy od Ciebie.
Jeśli znaleźliśmy wspólny język pewnie wysyłałem ci kartki na urodziny oraz najszczersze gratulacje, gdy na złość memu ojcu się zaręczyłaś. Jeśli nie, pewnie nie mieliśmy kontaktu.
A teraz... Cóż, pojawiłem się w Anglii. Tępię szlam z londyńskich ulic, pewnie jako jedyna wiesz, że mojego ojca brakło na tym świecie, Willhelm zapewne Cię poinformował. Jak to się rozwinie? Wydaje mi się, że to zależy, czy udało nam się kiedyś dogadać.
Elvira - Mgliste wspomnienia wspólnego milczenia są możliwe, chociaż pewnie takie sytuacje zdarzały się sporadycznie. Pewnie obserwowałem Cię wtedy, próbując rozczytać Twoje myśli. Bądź ignorowałem Twoje istnienie. Pewnie nie pamiętam nawet, jak się nazywasz.
Nie jestem najlepszym towarzystwem. Nie zwykłem prowadzić długich opowieści, ciężko wyciągnąć ode mnie opinie. Działamy jednak w jednej sprawie, a ja nader często potrzebuję uzdrowiciela - wysokie ryzyko zawodowe. Może ktoś szepnął mi o Tobie słówko bądź dwa? Może parę razy moja sylwetka zamajaczyła Ci w cieniu, gdy sprawdzałem, czy jesteś warta mojego czasu? Zapewne nawet nie zauważyłaś. Zagrajmy. Poznajmy się. Jeśli zapytasz, w zwięzłych słowach opowiem ci o mojej pracy. Może wyciągniesz ze mnie więcej słów? Zabiorę cię w teren. Pokażę, jak praca wygląda z pierwszej ręki i sprawdzę, czy nie cofniesz dłoni przed wyrokiem. Kto wie, może z czasem nawet się polubimy?
Jeśli znaleźliśmy wspólny język pewnie wysyłałem ci kartki na urodziny oraz najszczersze gratulacje, gdy na złość memu ojcu się zaręczyłaś. Jeśli nie, pewnie nie mieliśmy kontaktu.
A teraz... Cóż, pojawiłem się w Anglii. Tępię szlam z londyńskich ulic, pewnie jako jedyna wiesz, że mojego ojca brakło na tym świecie, Willhelm zapewne Cię poinformował. Jak to się rozwinie? Wydaje mi się, że to zależy, czy udało nam się kiedyś dogadać.
Elvira - Mgliste wspomnienia wspólnego milczenia są możliwe, chociaż pewnie takie sytuacje zdarzały się sporadycznie. Pewnie obserwowałem Cię wtedy, próbując rozczytać Twoje myśli. Bądź ignorowałem Twoje istnienie. Pewnie nie pamiętam nawet, jak się nazywasz.
Nie jestem najlepszym towarzystwem. Nie zwykłem prowadzić długich opowieści, ciężko wyciągnąć ode mnie opinie. Działamy jednak w jednej sprawie, a ja nader często potrzebuję uzdrowiciela - wysokie ryzyko zawodowe. Może ktoś szepnął mi o Tobie słówko bądź dwa? Może parę razy moja sylwetka zamajaczyła Ci w cieniu, gdy sprawdzałem, czy jesteś warta mojego czasu? Zapewne nawet nie zauważyłaś. Zagrajmy. Poznajmy się. Jeśli zapytasz, w zwięzłych słowach opowiem ci o mojej pracy. Może wyciągniesz ze mnie więcej słów? Zabiorę cię w teren. Pokażę, jak praca wygląda z pierwszej ręki i sprawdzę, czy nie cofniesz dłoni przed wyrokiem. Kto wie, może z czasem nawet się polubimy?
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
omg, tak, bardzo mi się podoba! brakuje mi czegoś takiego z przeszłości! jako dzieciaki pewnie się na siebie boczyliśmy, Friedrich miał dość plątającego się między nogami dzieciaka, bo sam miał te 10 lat i był już #dorosły, Dei zaś...myślę, że nawet, gdy była brzdącem, imponowało jej, że może bawić się z kimś tak starszym i poważnym. starała się więc być jak najbardziej grzeczna, a czy jej to wychodziło...cóż, pewnie tak, lecz dla Frieda taka towarzyszka była tylko ciężarem. później z biegiem lat i ojcowskich ustaleń naprawdę możemy coś ciekawego utkać. różnice wiekowe nieco się zacierały, Dei już nie była upierdliwą dziewuszką w warkoczykach i o chudych kolankach, zaczęła być młodą dziewczyną, dojrzała dość szybko, była mądra, znała języki. a Fried na pewno imponował Wilhelmowi, doskonale zapowiadający się syn dyplomaty, poważny i odpowiedzialny, oczytany. charakterem nawet pasujący do dość sztywnej i milczącej Dei. planowanie wspólnej przyszłości tych dzieciaków pewnie było dla obydwu tatusiów czymś oczywistym i intratnym dla obydwu stron; wiadomo, nie na arystokratyczną skalę, ale obydwaj lubili dbać o interesy swojej rodziny oraz potencjalne zyski takiego rozwiązania. wizyta w Wiedniu - cudowna, mogłam spędzić tam nawet jedne wakacje, trochę pod pretekstem nauki języka (?) i poznania kontynentalnych zwyczajów. zastanawiam się, czy wiedzieliśmy o narzeczeńskich planach: może tak? i jakby Fried się odnosił do Dei? byłby skrzywiony czy nawet akceptowałby jej towarzystwo? wydaje mi się, że już w tym nastoletnim okresie nasza dwójka mogłaby się nieźle dogadywać. albo raczej razem milczeć . na pewno Dei nie miała go za przygłupiego mruka, ona także nie terkotała jak większość panienek, a jeśli już, to z pasją opowiadała o planach na przyszłość. myślę więc, że mogliby zawiązać coś w stylu przyjaźni? utrzymywanej potem listownie - oczywiście w zależności od reakcji Friedricha na Dei.
no a potem - Dei podążyła za głosem serca, narzeczeńskie plany zostały zerwane, pewnie nasze rodziny się od siebie znacząco odsunęły, ale Dei i Fried mogli utrzymywać sporadyczny kontakt. urwany przed 3 laty, gdy świat Dei się zawalił; do Frieda mogły dotrzeć plotki (pewnie urażony ojciec mężczyzny chętnie je podsycał), że Deirdre wyrzucono z ministerstwa, że jest skończona, że okazała się tak głupia i zepsuta, jak podejrzewał (niby). no a teraz na pewno odnowimy kontakt
no a potem - Dei podążyła za głosem serca, narzeczeńskie plany zostały zerwane, pewnie nasze rodziny się od siebie znacząco odsunęły, ale Dei i Fried mogli utrzymywać sporadyczny kontakt. urwany przed 3 laty, gdy świat Dei się zawalił; do Frieda mogły dotrzeć plotki (pewnie urażony ojciec mężczyzny chętnie je podsycał), że Deirdre wyrzucono z ministerstwa, że jest skończona, że okazała się tak głupia i zepsuta, jak podejrzewał (niby). no a teraz na pewno odnowimy kontakt
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Strona 1 z 2 • 1, 2
Come little mudbloods
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania