Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania
Come little mudbloods
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Friedrich Schmidt
▲ Pół-Austryjak, mówiący z silnym, niemieckim akcentem.
▲ Jego matka zmarła gdy miał zaledwie 3latka. Wtedy też wrócili do Austrii. Ojciec wmówił mu, że rodzina matki nie żyje, przez co nie posiadał żadnej wiedzy na ich temat ani nie miał z nimi kontaktu.
▲ Uczeń Hogwartu w latach 1938-1945. Przydzielony do Slytherinu, przyjaciel Toma Riddle ze szkolnych lat, był jednym z jego pierwszych popleczników.
▲ Od czasów szkolnych małomówny, zawsze wolał słuchać i obserwować zamiast mówić. Zwykł trzymać się na uboczu, później spędzając czas głównie z poplecznikami Czarnego Pana.
▲ Po szkole wrócił do Austrii, dla przykrywki parał się różnymi zajęciami. Jego prawdziwą pracą było zbieranie oraz sprzedaż odpowiednich informacji, odpowiednim czarodziejom. Nadal utrzymywał kontakt z Rycerzami Walpurgii, czasem odwiedzając Londyn by udzielić im pomocy, bądź organizując rzeczy, których im nie udało się zorganizować.
▲ W maju 1957 roku zmarł jego ojciec, a wszystkie jego kłamstwa wyszły na jaw. Dotarły również do niego wieści o powrocie Lorda Voldemorta. Friedrich postanowił więc wrócić do Anglii by odnaleźć dawnych znajomych oraz rodzinę swojej matki.
▲ W Londynie od czerwca 1957 roku. Mieszkaniec Śmiertelnego Nokturnu. Ostatniego dnia czerwca wrócił w szeregi Rycerzy Walpurgii.
▲ Szmalcownik z zawodu, zamiłowania oraz powołania.
Znajdę coś dla każdego
▲ Pół-Austryjak, mówiący z silnym, niemieckim akcentem.
▲ Jego matka zmarła gdy miał zaledwie 3latka. Wtedy też wrócili do Austrii. Ojciec wmówił mu, że rodzina matki nie żyje, przez co nie posiadał żadnej wiedzy na ich temat ani nie miał z nimi kontaktu.
▲ Uczeń Hogwartu w latach 1938-1945. Przydzielony do Slytherinu, przyjaciel Toma Riddle ze szkolnych lat, był jednym z jego pierwszych popleczników.
▲ Od czasów szkolnych małomówny, zawsze wolał słuchać i obserwować zamiast mówić. Zwykł trzymać się na uboczu, później spędzając czas głównie z poplecznikami Czarnego Pana.
▲ Po szkole wrócił do Austrii, dla przykrywki parał się różnymi zajęciami. Jego prawdziwą pracą było zbieranie oraz sprzedaż odpowiednich informacji, odpowiednim czarodziejom. Nadal utrzymywał kontakt z Rycerzami Walpurgii, czasem odwiedzając Londyn by udzielić im pomocy, bądź organizując rzeczy, których im nie udało się zorganizować.
▲ W maju 1957 roku zmarł jego ojciec, a wszystkie jego kłamstwa wyszły na jaw. Dotarły również do niego wieści o powrocie Lorda Voldemorta. Friedrich postanowił więc wrócić do Anglii by odnaleźć dawnych znajomych oraz rodzinę swojej matki.
▲ W Londynie od czerwca 1957 roku. Mieszkaniec Śmiertelnego Nokturnu. Ostatniego dnia czerwca wrócił w szeregi Rycerzy Walpurgii.
▲ Szmalcownik z zawodu, zamiłowania oraz powołania.
Znajdę coś dla każdego
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
Chwilę mi zeszło zawinięcie z powrotem do tego portu, ale kupuję od Ciebie wszystko, spróbuję dorzucić jeszcze jakiś konkret
Wygląda na to, że byłeś mi prawie bratem - pewnie wierzyłem, że razem dokonamy czegoś wielkiego, bo jeśli tylko połączymy siły, nic nie stanie nam na przeszkodzie. Pisałem ci o wszystkim: wiedziałeś o moich wycieczkach do portu, o tym, że zamiast przygotowywać się do przejęcia ciepłej posadki u ojca, szkolę się na wiedźmiego strażnika, i o tym, kim jest Marcus; nie zastanawiałem się zbyt długo przed odwróceniem spojrzenia w drugą stronę, jeśli mnie o to poprosiłeś, moja lojalność wobec ciebie wszak zawsze była większa niż ta, którą żywiłem wobec swoich szefów w ministerstwie. W końcu razem się w coś zaangażowaliśmy - sprawa była śliska, wymagała sporo ryzyka, ale miała przynieść też korzyści nam obu; obaj zostaliśmy też zdradzeni - przez kogoś, komu również ufałem, na tyle, by uwierzyć, kiedy mnie przekonywał, że to przez ciebie wszystko się posypało. Wywinęliśmy się cudem, mało brakowało, a skończyłoby się tragedią - a ja nie zastanawiałem się zbyt długo przed próbą posłania w ciebie jakiegoś paskudnego zaklęcia, łamiąc tym samym jedną z niewielu niepisanych zasad, które między nami obowiązywały: że nie podniesiemy na siebie nawzajem różdżki. Pewnie mogliśmy sobie wtedy to wyjaśnić, ale tak, jak piszesz - odcięliśmy się od siebie, unieśliśmy dumą. Pewnie w głębi ducha wiem, że nie byłem w tym wszystkim święty, może ty też - ale tkwimy w tym zawieszeniu już tak długo, że chyba trudno nam z niego wyjść.
Co dalej, to już zobaczymy w praniu, na pewno będzie mi bardzo niewygodnie ze świadomością tego, ile o mnie wiesz. A z całą resztą to przyjdę już na pw
Wygląda na to, że byłeś mi prawie bratem - pewnie wierzyłem, że razem dokonamy czegoś wielkiego, bo jeśli tylko połączymy siły, nic nie stanie nam na przeszkodzie. Pisałem ci o wszystkim: wiedziałeś o moich wycieczkach do portu, o tym, że zamiast przygotowywać się do przejęcia ciepłej posadki u ojca, szkolę się na wiedźmiego strażnika, i o tym, kim jest Marcus; nie zastanawiałem się zbyt długo przed odwróceniem spojrzenia w drugą stronę, jeśli mnie o to poprosiłeś, moja lojalność wobec ciebie wszak zawsze była większa niż ta, którą żywiłem wobec swoich szefów w ministerstwie. W końcu razem się w coś zaangażowaliśmy - sprawa była śliska, wymagała sporo ryzyka, ale miała przynieść też korzyści nam obu; obaj zostaliśmy też zdradzeni - przez kogoś, komu również ufałem, na tyle, by uwierzyć, kiedy mnie przekonywał, że to przez ciebie wszystko się posypało. Wywinęliśmy się cudem, mało brakowało, a skończyłoby się tragedią - a ja nie zastanawiałem się zbyt długo przed próbą posłania w ciebie jakiegoś paskudnego zaklęcia, łamiąc tym samym jedną z niewielu niepisanych zasad, które między nami obowiązywały: że nie podniesiemy na siebie nawzajem różdżki. Pewnie mogliśmy sobie wtedy to wyjaśnić, ale tak, jak piszesz - odcięliśmy się od siebie, unieśliśmy dumą. Pewnie w głębi ducha wiem, że nie byłem w tym wszystkim święty, może ty też - ale tkwimy w tym zawieszeniu już tak długo, że chyba trudno nam z niego wyjść.
Co dalej, to już zobaczymy w praniu, na pewno będzie mi bardzo niewygodnie ze świadomością tego, ile o mnie wiesz. A z całą resztą to przyjdę już na pw
it's a small crime
and i've got no excuse
and i've got no excuse
Theodore Wilkes
Zawód : wiedźmi strażnik; podróżnik; przemytnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
count my cards
watch them fall
blood on a marble wall
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Deirdre - Mogły to być całe wakacje, im więcej czasu, tym więcej Friedrich pokazać bądź nauczyć języka, a w oczach ojców oznaczało to więcej czasu abyśmy się do siebie zbliżyli. Powinniśmy wiedzieć, oboje jesteśmy bystrzy z pewnością więc zauważyliśmy, że tatusiowe zachowują się dziwnie. Pewnie sadzali nas koło siebie, posuwali pomysły wspólnych aktywności, czy wychwalali drugą stronę do swoich pociech. Friedrich zapewne byłby na to obojętny. Deirdre jest piękną i mądrą kobietą, nie czułby się więc urażony wyborem ojca. Zwłaszcza, jeśli znleźliby wspólny język. Nie chciałby jednak, aby się przy nim męczyła - zapewne któregoś razu podczas jakiejś wycieczki gdy mogli być sami zapytałby ją co o tym sądzi, by wspólnie obrać jeden front. Zapewne cały ten czas, dopóki Dei nie urwała kontaktu wymieniali się listami - czasem częściej, czasem rzadziej. Pewnie słyszał plotki, zapisały się gdzieś w jego głowie, jednak jak zareaguje okaże się, gdy się spotkają. Wołaj, jak będziesz chciała coś zagrać
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
no to pięknie <3 musimy porozmawiać już na zupełnie innym, rycerskim gruncie ;> wolna pewnie nie będę przed najbliższy czas, ale...to nie stoi na przeszkodzie, żeby zagrać, jeśli nie będzie ci przeszkadzało trochę wolniejsze tempo jestem otwarta zarówno na jakieś retro, jak i teraźniejszość. wal na pw
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Podrzucam Lyannę! Widzę że masz jakieś relacje z jej byłym, czyli Theo, jesteś też sojusznikiem rycerzy, wyznajesz słuszne, konserwatywne wartości. To chyba za mało na jakąś głębszą relację z przeszłości (czy to pozytywną, czy negatywną), zwłaszcza że Friedricha jakiś czas nie było w kraju, ale może dałoby się ukręcić coś w teraźniejszości. Możemy na przykład oboje trafić przypadkiem w to samo miejsce, do domu jakiejś zeszlamionej rodziny, gdzie Fred przyszedł w nadziei na schwytanie jakiejś szlamki, a Lyanna gdzieś przypadkiem usłyszała, że głowa owej rodziny posiada jakiś ciekawy przedmiot, który warto byłoby przygarnąć, w końcu aż szkoda by marnował się w niegodnych rękach? Chyba że masz inną wizję spotkania naszych postaci ^^.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Come little mudbloods
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania