Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]13.09.20 18:27
First topic message reminder :

Kuchnia

Oddzielona od salonu szerokim łukiem kuchnia jest pomieszczeniem równie rzadko odwiedzanym przez Friedricha. Meble są proste, zastawa również pozostawia wiele do życzenia, gdyż Schmidt rzadko z niej korzysta. Szafki zajmuje w większości alkohol oraz jedzenie, nad którym nie trzeba spędzać dużo czasu. I jedynie psie miski stojące niedaleko wejścia są cały czas pełne. Kiedyś, Friedrich miał ambicje aby nauczyć się samodzielnie gotować, szybko jednak obróciły się w pył.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289

Re: Kuchnia [odnośnik]23.09.20 17:55
Nie zwykłem prosić. Daniel kiwnął tylko głową - może i nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy, z gróźb i rany po psich zębach na przedramieniu... ale rozumiał, musiał rozumieć. Na Śmiertelnym Nokturnie o nic się nie prosiło, wszystko się brało. Prawdę mówiąc, Friedrich całkiem nieźle to rozegrał, nie licząc niepotrzebnej agresji. Odrobina szczęścia lub pecha i któryś mógłby skończyć z poważniejszymi obrażeniami, ale to akurat ryzyko zawodowe. Tym bardziej, że wtedy Daniel nie wiedziałby, że bije do nieprzytomności swojego przyrodniego brata.
Ale teraz już wiedział, a to wiele zmieniało - nawet jeśli nie chciałby się do tego przed sobą przyznać. Było zresztą widać, że jego agresja opadła i jakoś nie mógł już wykrzesać z siebie gniewu ani żadnych innych emocji. Nawet na wspomnienie profesji Friedricha, która jeszcze godzinę temu wzbudziłaby w nim zrozumiały niepokój i przywołała wspomnienie pewnego statku z mugolskimi dziećmi. Rodzinne rewelacje podziałały na niego dobijająco i zobojętniająco, ale znieczulenie pomagało przynajmniej słuchać o działaniach szmalcowników.
-Muszą dobrze płacić. - skomentował z wilczym, szerokim, równie wymownym uśmiechem. Nie znali się - Friedrich nie wiedział jeszcze, że Daniel uśmiecha się tak na zawołanie ilekroć musi dobić jakiegoś interesu. Nie okazał, by słowa Schmidta jakkolwiek nim wstrząsnęły. Oglądał okropności i przebywał wśród szumowin przez ostatnią dekadę, a okazywanie słabości bardzo źle kończyło się na Nokturnie. Wszelkie skrupuły chował bardzo głęboko - a świadomość, że jego przyrodni brat jest mordercą mugolaków wypłynie na wierzch dopiero, gdy Daniel znajdzie się za progiem własnego mieszkania. Samotny, z butelką wódki i świadomością, że jeden jego ojciec był potworem, drugi płodzicielem synów w całej Anglii, że matka dała się uwieść żonatemu mężczyźnie i zdecydowała wydać na świat bękarta, jeden przyrodni brat się do niego nie odzywa, o drugim nic nie wiadomo, trzeci zawodowo tropi szlamy i buntowników, a jedna z niewielu osób na jakich kiedykolwiek mu zależało jest w teorii buntowniczką. O tak, dzisiaj Daniel wypije bardzo dużo. Może nawet coś stłucze.
-Za Anglię, oazę owocnych interesów? - tymczasem z wyrozumiałym uśmiechem zaproponował toaścik, wznosząc szklaneczkę schnappsa. Czy Friedrich powrócił tutaj z Wiednia, bo wywęszył dobrą okazję na wykorzystanie swoich talentów? (Pomimo ciekawości, nie wnikał. Nie przeszło mu przez myśl, że to on sam i dziennik Hugo Schmidta mogły być jednymi z głównych powodów wycieczki do Londynu).
Prawdę mówiąc, Daniel nie mógł być ani moralizatorski ani zaskoczony - jego własny biznes kwitł przecież pół roku temu, żerując na anomaliach i potrzebie używania pięści, gdy zaklęcia zawodziły. Najwyraźniej oportunizm mieli we krwi.
-Nie damy zniszczyć Londynu. - potwierdził mechanicznie, dostrzegając zapalczywy ogień w oczach przyrodniego brata. Mimowolnie się trochę zmartwił, ale tym razem nie o siebie.
O niego.
Arogancja rzadko kiedy kończyła się dobrze, a pod koniec marca Wroński przekonał się, że choćby Gwen (mała szlama!) włada urokami lepiej od niego. Nigdy by się tego po niej nie spodziewał, ale gdyby stracił czujność i gdyby ruda naprawdę chciała zrobić mu krzywdę, wszystko mogłoby się skończyć nieciekawie.
Znów zachował pokerową twarz, ale przez myśl przeszło mu, że głupio, jakby przyrodni brat wplątał się w coś... nierozsądnego. Nie znał jednak Friedricha, więc musiał liczyć na jego rozsądek - albo na to, że sam zdoła nie przejąć się jego losem.
-Na zdrowie! - alkohol, mimo że morelowy, przyjemnie zagłuszał niespokojne myśli i pozwalał się odprężyć. Kto by pomyślał, że całkiem miło będzie się piło z tym intruzem z zaułka.
Nie dało się jednak pić całkiem beztrosko - Danielowi zdawało się, że rozpoznaje błysk gniewu i żalu na twarzy Friedricha, przyznającego się do niewiedzy o wszystkich braciach.
-Moi rodzi...moja matka musiała o tobie wiedzieć. - zrozumiał nagle i aż zamrugał, uświadamiając sobie, że wypowiedział te słowa na głos. -Nigdy nie powiedziała mi nic o ojcu, a pytałem. - mruknął gorzko. Rozżalenie i alkohol rozwiązały mu nieco język, najwyraźniej dobrze kontrolował się głównie wtedy, gdy miał coś (na przykład własną reputację i bezpieczeństwo Clearwaterów oraz Frani) do stracenia. W sprawach rodzinnych już nie miał nic do stracenia, wszystko się posypało.
Aż odłożył szklaneczkę, gdy Friedrich najpierw zaczął się wahać (co stanowczo do niego nie pasowało), a potem nagle spytał... poprosił?!... go o pomoc. Właściwie samego kusiło go spytać czy mógłby pomóc w poszukiwaniach brata, ale był na to zbyt ostrożny i zbyt dumny - nie wiedział, czy Schmidt w ogóle życzył sobie jego towarzystwa. Dlatego spojrzał na Austriaka z zaskoczeniem i nagłą wdzięcznością. Najpierw uśmiechnął się blado, a potem spoważniał. Przy takich deklaracjach nie należy się uśmiechać, były zbyt... doniosłe.
-Pomogę ci. - zadeklarował konkretnie i płomiennie, omal nie wchodząc Friedrichowi w słowo gdy ten proponował mu czas do namysłu. Pewnie mądrzej byłoby się namyślić, ale Daniel nadal miał w ręku szklaneczkę schnapsa i w takich sytuacjach zazwyczaj kierowała nim słowiańska fantazja. Poddawał się uczuciom, które uważał za słuszne i czuł, że chciałby, że musieli znaleźć trzeciego brata.  I utrzymać kontakt.-Znam tutaj sporo osób, a informacje zdobywam zawodowo. - dodał pośpiesznie i szybko wziął łyk wódki, żeby nie wyjść na jakiegoś wrażliwego desperata. Dopił alkohol, a potem skupił się na akcencie Friedricha.
-Też już wiesz, gdzie mnie znaleźć. - zażartował z lekkim przekąsem, przekonany, że śledzący go Schmidt znał już jego adres. -Do zobaczenia, Friedrich. - wstał od stołu, uśmiechnął się kątem ust i powtórzył imię Austriaka tak jak należało. Znał polski i nosił trudne do wymówienia nazwisko, przy intonacji obcych słów potrafił z łatwością pozbyć się angielskiego akcentu, zwłaszcza, że Friedrich uprzejmie powtórzył wszystko powoli. Może i Daniel nie brzmiał jak Austriak, ale z pewnością lepiej, niż Anglicy.

Tylko kilka kroków dzieliło go od własnej kamienicy. Wkrótce był już u siebie i wylewał cenną wódkę na ślady po kłach na przedramieniu, by zdezynfekować ranę. Potem przytknął butelkę do ust, oszołomiony bólem, rozgoryczeniem, euforią - i narastającym zmęczeniem.

/zt x 2 Embarassed


Self-made man


Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Kuchnia [odnośnik]26.09.20 22:11
Data do ustalenia + 1

Do późnego wieczora piła wino; ciemnozielone butelki zaległy gdzieś pod łóżkiem gdy zmorzył ją zbawienny sen, głęboki i pozbawiony jakiejkolwiek wizji, z psem leżącym w nogach łóżka. Czuwającym. Miał powód, w końcu od kilku dni upartym echem niosło się żałosne wycie ghula, który za nowe lokum obrał sobie jej poddasze, odnajdując tam wystarczająco wiele szczurów, by zapewnić sobie godne przetrwanie.
Około godziny dziesiątej z upragnionego odpoczynku wybudziło ją jednak donośne pukanie do drzwi; z rozwianymi włosami, rumianymi policzkami i w pomiętej sukience doczłapała się do progu, by następnie uchylić je i z pokorą wysłuchać próśb starszego sąsiada o odrobinę spokoju. Najwyraźniej dochodzące z jej mieszkania dźwięki dały mu się we znaki - był nieprzyzwoicie wręcz poważny i mówił za głośno, jego słowa wydawały się ponurym, łomoczącym echem rozlewanym po podatnej, wczorajszej głowie. Przeprosiła staruszka, naturalnie, zapewniła, że nigdy więcej podobne ekscesy nie powtórzą się w jej czterech ścianach i wróciła do łóżka, by dospać przynajmniej kolejną godzinę. Dopiero wtedy umysł stał się odrobinę ostrzejszy. Odpowiednimi eliksirami od panny Burroughs postawiła się na nogi, naskrobała też szybki list do Schmidta, prosząc, by przyjął ją u siebie. Po ostatniej wizycie jego i Daniela miała wystarczająco dość własnych, znajomych czterech ścian, które poprzedniego wieczora pochłonęły to okropne wyznanie - odsłoniętą w pełnej okazałości prywatność jaką teraz pragnęła wymazać z pamięci. A jednak bez niego - bez niego nie szłaby teraz przez Nokturn obok szmalcownika, w ciszy, z dłońmi lekko obejmującymi jej własne ramiona. Ciemnofioletowa sukienka pasowała do wyblakłych, czarnych zakątków dzielnicy. Pasowała też do jej włosów, spiętych w luźny kok, poza dwoma puklami okalającymi jej twarz. Wolała nie powtarzać wczorajszego ciągnięcia, jakie zaserwował jej Friedrich, jeśli i dziś poniesie go złość; nie patrzyła na niego. Spojrzenie skośnych oczu uparcie tkwiło w jej butach, w brudnej ulicy, która zaraz zamieniła się w znajome schody prowadzące do jego mieszkania.
W progu zsunęła ze stóp ciemne czółenka i do kuchni przeszła już na boso, bez trudu odnajdując drogę w ciemnym mieszkaniu; nie usiadła jednak przy stole, zamiast tego zastygając w bezruchu gdzieś nieopodal niego, dłoń ułożywszy nad blatem - opuszki palców ledwie tknęły drewna, niepewne, czy miały jeszcze prawo dotykać boleśnie znajomych mebli. Musiał mieć ją za idiotkę, Merlinie, sama siebie miała za idiotkę po przedstawieniu, jakie wczoraj zaserwowała jemu i niewinnemu Danielowi, który stał się świadkiem czegoś, czego ni jego oczy, ni uszy nie powinny były zarejestrować.
- Nie zdążyłam wyleczyć ci ran na twarzy - zaczęła pozornie spokojnie, przerywając ciszę i nareszcie spoglądając na niego spod kurtyny długich rzęs. Właściwie pamiętała o kilku dodatkowych obrażeniach, nad którymi również wypadałoby się pochylić, te znaczące lico były jednak najbardziej widoczne - chciała też sprawdzić kondycję rozcięcia na boku i udzie, ale to później. - Chciałeś rozmawiać - wymruczała po chwili. Czy to był odpowiedni moment, by przywołać nad ich głowy widmo zeszłego wieczora? Cóż, Schmidt z pewnością nie zaproponuje jej herbaty, zanim przejdą do rzeczy, nie miała zatem nic do stracenia. Już nie.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Kuchnia [odnośnik]26.09.20 23:49
Poranek zwiastował w ból mięśni, suchość w ustach oraz ból głowy.
Nie chciał wstawać. Nie chciał podnosić się z twardego materaca, by wrócić do rzeczywistości. Sen był przyjemniejszy. Pozbawiony obrazów, obowiązków oraz dźwięków przypadał mu do gustu. Nie wiedział ile przyszło mu drzemać po powrocie do domu, spojrzenie za okno zwiastowało jednak, że słońce było już w zenicie. W pierwszym odruchu chciał, wrócić w senną nicość. Slajdy z wydarzeń z poprzedniego wieczoru przetoczyły się przez jego umysł, nieprzyjemnie przypominając minione wydarzenia. Kilka niemieckich przekleństw uleciało z jego ust, gdy zmusił się do siadu. Rany ciągnęły, nie irytowały jednak tak, jak dzień wcześniej.
Schmidt doprowadził się do porządku, odebrał sowę nie do końca zadowolony z treści otrzymanej wiadomości. Przystał na nią jednak, narzucił na plecy wymiętą koszulę i ruszył, by przygotować to, co chodziło mu po głowie. Pewne sprawy trzeba było załatwiać po męsku. Tak przynajmniej mawiał Hugo Schmidt, który zdążył wbić mu do głowy pewne zasady… Albo Friedrich Schmidt zwariował. Postradał zmysły tracąc kontrolę nad pewnymi poczynaniami. To nie miało sensu. Najmniejszego. Wczorajsze słowa, widok jej łez oraz rozłąka skutecznie mieszały w męskim umyśle. Wypił kieliszek, dwa, trzy gdzieś pomiędzy organizowaniem całego przedsięwzięcia, będącego przepływem impulsu. Nie nawykł do spontaniczności.
Pieprzyć zasady oraz konwenanse.
Milczał prowadząc ją przez nokturnowe ulice. Czasem zerkał na nią uważnie, oceniającym spojrzeniem, jakoby próbował ocenić, jak powinien postąpić. Czy wysiąść z tej dziwnej przejażdżki, czy odpowiadać na jej wczorajsze słowa… Pogrążony w rozmyślaniu nie zauważył nawet, w którym momencie dotarli do drzwi jego mieszkania. Zielone spojrzenie na chwilę powędrowało w kierunku okna Wrońskiego. Z nim również czekała go rozmowa, zapewne równie trudna co ta, jaka zbliżała się wielkimi krokami.
Wyjął z jednej z szafek butelkę mocnego, ziołowego alkoholu który kulturalnie rozlał do szklanek. Upił jej połowę duszkiem. Przywykł do niebezpieczeństw, do zagrożenia życia… A ta rozmowa, zdawała mu się przewyższać wszystkie te odczucia.
- Nie szkodzi, zagoją się. - Stwierdził, samemu nie zasiadając za stołem. Mężczyzna założył ręce na piersi, uważnie przyglądając się jej twarzy. - Tak. Myślałem o tym, co mówiłaś. - Zaczął, a z jego ust uleciało niewielkie westchnienie. - Nie podoba mi się to, co zrobiłaś. Nie powinnaś podejmować za mnie decyzji. Wypytałem pielęgniarki o ten rozrost. To… musi być ciężkie. Świadomość i ataki. - Nigdy nie umiał współczuć, jego słowa zdawały się być więc kanciaste, pozbawione oczywistych dla innych czarodziejów emocji. - Nie jesteś jednak swoją matką. Nie musisz iść jej śladem. A ja nie jestem Twoim ojcem. I powinnaś to zrozumieć. Nie umiem Ci dziś wybaczyć. Tego kłamstwa, niewytłumaczenia sytuacji… - Kolejne westchnienie uleciało z jego ust. Zielone spojrzenie uciekło gdzieś na bok. Rozważał. Przeliczał wszystkie za oraz przeciw, by finalnie zanurzyć jedną z dłoni w kieszeni spodni. - Odbudowanie mojego zaufania jest czasochłonne. Jestem jednak w stanie się na nie zgodzić, pod pewnymi warunkami. - Zielone spojrzenie powróciło do jej twarzy, błyszcząc dziwnym rozbawieniem. Postradał zmysły. Zapewne gdy spał, oberwał od któregoś jakimś dziwnym zaklęciem, pchającym go w te strony. - Po pierwsze koniec z kłamstwami i podejmowaniem za mnie decyzji. Nie lubię tego. I nie będę tolerować. Po drugie… - Friedrich wyjął z kieszeni niewielkie pudełeczko pokryte czarną satyną, by włożyć je w dłoń Chang i zacisnąć na nim jej palce. - Chcę, żebyś była tylko moja. - Dokończył zdanie, pozwalając jej zaznajomić się z przedmiotem. Niewielkie pudełko zawierało złotą obrączkę zwieńczoną kwadratowym szafirem oraz kilkoma, niewielkimi kamieniami. Nie był pewien czy wie, co robi. Jego słowa jak zawsze były lakoniczne, dobitnie dosadne. Nie posiadł talentu ojca do czarowania słowem.
I nie wiedział, czy jest bardziej magicznie pijany czy zwyczajnie szalony.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Kuchnia [odnośnik]27.09.20 0:41
Spodziewała się przyczajonego gdzieś za pięknymi zapewnieniami ale. Ale podjąłem decyzję, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, zbyt mocno namąciłaś, bym był w stanie ponownie ci zaufać. Ale muszę zająć się teraz kwestią świeżo odnalezionej rodziny i powrotu do zapomnianych korzeni, wybacz, sayonara. Świadomość i ataki - były ciężkie, cięższym do zgryzienia orzechem było jednak umiejętne kamuflowanie ich przed całym światem i znoszenie w samotności, wiedząc, że każdy ma własne problemy, bardziej naglące od przejmowania się rozepchanymi kośćmi i siedzenia przy jej szpitalnym łóżku tylko po to, by na moment poczuła się lepiej obecnością zaufanej osoby. Nie było takiej potrzeby. Radziła sobie sama, od dnia, w którym rozrost ujawnił się po raz pierwszy, od dnia, w którym zażądała od matki wyjaśnień, do dnia dzisiejszego. Nie jesteś swoją matką, nie musisz iść jej śladem; przez moment chciała mu przerwać, zapewnić, że to nie zależało od niej, lecz zdecydowała się nie wchodzić mu w słowo. Nie teraz, skoro mówił. Wczoraj tylko warczał i pluł jadem na oślep; dziś na nowo jęli rozmawiać, prawdopodobnie pierwszy raz od momentu gdy ta okropna ośmiornica zdecydowała się doprowadzić do ataku rozrostu. Ale nic nie było w stanie przygotować jej na to, co Friedrich rzeczywiście miał do powiedzenia.
Pokryte satyną pudełeczko zamknął w jej dłoni a oddech zamarł w piersi, gdy usłyszała ostatnie z jego słów. Gdy spojrzenie czarnych oczu zwróciło się ku jego twarzy w wyrazie podejrzliwego zdumienia, jakby oczekiwała, że zaraz wszystko obróci przeciwko niej i ostatecznie udusi - ale nie odezwał się więcej, więc Wren niepewnym gestem uchyliła wieczko puzderka. I znów zakręciło się jej w głowie. Poczuła jak mocno opiera się nagle o krawędź kuchennego stołu, jedynej podpory, jak drewno wbija się w bok i nakazuje powrócić do rzeczywistości. Rzeczywistości, w której oczekiwał jej złoty pierścień zwieńczony oczkiem z szafiru okalanego pomniejszymi kamieniami szlachetnymi; nie rozumiała. Nie rozumiała niczego, jego, jego słów, jego gestu - czarne oczy spojrzały na niego w końcu, pierś falowała w szybkim, niepewnym oddechu.
- Czy ty... - urwała prędko. Nikt nigdy się jej nie oświadczał. Mama nie tłumaczyła jak wielkim szczęściem dla kobiety mógł być dzień zamążpójścia, nie tłumaczyła jakie to uczucie, gdy ktoś oznajmia całemu światu, że chce - że decyduje się spędzić z tobą resztę życia. - Oszalałeś - wykrztusiła. Nie wiedział na co się pisał. Nie wiedział, bo skąd mógł wiedzieć? Ich znajomość, szybka i burzliwa, trwała zaledwie kilka miesięcy. Uderzył się w głowę, postradał zmysły - cokolwiek; a jednak w tym jednym, jedynym szaleństwie tkwiła jakaś metoda. Wren przełknęła głośno, odetchnęła, chcąc powrócić na ziemię, przyglądając się pierścionkowi. Był piękny. Powolnym, ostrożnym ruchem wydobyła biżuterię z czarnej kołyski i wsunęła na swój palec, ten, który ostatkiem pamięci kojarzyła jako odpowiedni i konieczny do przyjętych zaręczyn; po kolejnym uspokajającym oddechu, spojrzała do góry, na twarz Friedricha, ujmując ją w obie dłonie i zamykając jego głupie usta w pocałunku. Najpierw niepewnym. Wolnym. Dającym mu możliwość wycofania się z poronionego pomysłu i stwierdzenia, że faktycznie uderzył się w głowę zbyt mocno, by podejmować jakiekolwiek racjonalne decyzje; dopiero potem pokazała mu to, co pokazać mogła mu już wczoraj. Oddanie. Pasję. Tęsknotę. Był pierwszym mężczyzną, jedynym, któremu po latach pozwoliła tknąć się choćby palcem, a teraz takim właśnie miał pozostać. Chcę, żebyś była tylko moja. Jego słowa wciąż dźwięczały jej w uszach, takie piękne, takie szalone, dźwięczały jeszcze długo, dopóki nie odsunęła od Schmidta swojej twarzy i nie spojrzała na niego już trzeźwiej. - Będę okropna. Będę zazdrosna, upierdliwa i męcząca, wejdę ci na głowę, ale nie pozwolę na moją wejść tobie. Czy ty w ogóle wiesz co robisz? - spytała z przejęciem, szczerym, bo na kłamstwa nie miała nawet siły. Nie w obliczu tego, co wyprawiał Friedrich. Małe dłonie zatopiły się w ciemnobrązowych włosach, zmusiła go, by pochylił się w jej kierunku, by ich twarze znalazły się tak blisko siebie jak wczoraj, gdy decydował się targać ją za włosy jak niemądry, szkolny pierwszoklasista. - Nie będzie odwrotu - przypomniała mu ostrzegawczo, choć wagę słów przykrył zbłąkany, wilczy uśmiech, jaki rozkwitł na jej twarzy wbrew woli; przyciągnęła go do siebie jeszcze mocniej. - Nie będzie ucieczki - mówiła cicho, drżąc, nawet nieświadoma każdego dreszczu przeszywającego ciało. - Zabiję cię, jeśli pewnego dnia zdecydujesz, że nie chcesz być już mój. Tylko mój - bo to działało w dwie strony; mogła, chciała oddać mu się cała, ale Friedrich musiał uczynić to samo. Wcześniej pozwalała mu wycofać się z grząskiego gruntu, teraz jednak odebrała mu tę możliwość; gorącym półszeptem dodała zaraz, - Jestem - jestem twoja, jestem twoją narzeczoną, o Merlinie.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Kuchnia [odnośnik]27.09.20 2:13
Oczekiwał.
W dziwnym spokoju czekał, aż dziewczyna ciśnie w niego pierścionkiem wyzywając od najgorszych. To jednak nie nastąpiło. Uważnie zielone spojrzenie przyglądało się reakcjom jeszcze panny Chang gdy obserwowała pierścionek. Kupiony u pasera dwie kamienice dalej, ze zniżką wynikającą ze specjalnych siłowych argumentów, jakich użył w rozmowie z nim. Kiwnął jedynie głową w potwierdzającym geście, a gdy pierścionek wylądował na jej palcu pełny zadowolenia uśmiech przyozdobił męską twarz. Zapewne był szalony. Zmysły postradał już dawno wyzbywając się większości emocji oraz jakiegokolwiek sumienia. Ten krok nie wydawał się niczym nadzwyczajnym. Chciał jej tylko dla siebie, postanowił więc położyć na niej dłonie jako pierwszy, nim ktokolwiek inny mógłby zawiesić na niej oko. Była irytująca oraz upierdliwa, jednocześnie będąc jedyną kobietą, która była w stanie wykrzesać z niego jakiekolwiek emocje. Równanie było więc proste.
Mruknął z zadowoleniem, gdy ich usta złączyły się w pocałunku. Nie odsunął się. Odpowiedział żarliwe, zachłannie chwytając pasję, oddanie oraz tęsknotę, jakie wypowiadały słodkie usta przyszłej pani Schmidt. Dłonie szmalcownika owinęły się mocno wokół ciała dziewczyny, przysuwając je do siebie i niespiesznie sprawdzając, czy jej ciało nie uległo zmianie przez okres rozłąki.
Niechętnie się od niej odsunął, a słowa jakie padły z jej ust skwitował uśmiechem.
- Nie będę lepszy i doskonale o tym wiesz. - Mruknął, zaciskając mocniej ramiona wokół jej ciała. Przysunął głowę, by oprzeć czoło o czoło dziewczyny. - Wiem, Wren. - Nie dało się znaleźć wątpliwości w jego głosie. W tym momencie był pewien, że doskonale wie co robi. Innego wyjścia nie było. Musiała być jego, a on musiał zapewnić ją, że chce przy niej być.
Dłonie przesunął wzdłuż jej ciała, by zatrzymać je na szyi Azjatki. Nie zacisnął jednak palców. Nie odebrał tchu w brutalnym geście, miast tego przejeżdżając opuszkami po gładkiej skórze.
- Skręcę ci kark, jeśli pewnego dnia zdecydujesz, że nie chcesz już być tylko i wyłącznie moja. - Mruknął w odpowiedzi z uśmiechem na ustach. Podobna formułka, podobne zapewnienie - Friedrich Schmidt oddał się w jej ręce, jedynie gdzieś z tyłu głowy mając nadzieję, że nie będzie żałował tej decyzji. Uraz dotyczący ostatnich wydarzeń nadal pozostawał cholernie świeży. Chwilowo jednak dziwna radość przykrywała je różowym woalem. Pierwszy raz w swoim długim życiu odczuwał takie emocje. Podobne szczęście oraz dziwny spokój, jaki zakradł się do umysłu.
Wyznanie przypieczętował pocałunkiem. Leniwym, pełnym nienazwanych do tej pory uczuć. Jego poczynania zdawały się jednak mówić o wiele więcej, niż lakoniczne słowa. Dłonie Schmidta zacisnęły się mocniej wokół jej talii, by unieść ją nad ziemię. Odsunął w końcu wygłodniałe usta, by wzrokiem objąć buzię Wren.
- Jesteś głodna? Dałem w pysk jednemu z kierowników jednej knajpki, żeby przygotowali mi jedzenie na wynos. - Zaproponował, miękkim spojrzeniem wodząc po jej twarzy. Tęsknił, lecz mieli resztę swojego istnienia na cieszenie się towarzystwem. Nie odsunął jej od siebie. Mocno obejmując ją w talii, utrzymując nad podłogą przeszedł kilka kroków w kierunku kuchennych szafek, jedną dłonią przyciskając ją do siebie, drugą poszukując butelki szampana. Taka decyzja wymagała odpowiedniej celebracji, czyż nie?
- Te kwiaty na stole są dla Ciebie. - Dodał jeszcze, wzruszając ramieniem. Hugo Schmidt nie raz mawiał, iż nie należy oświadczać się bez pierścionka, szampana oraz bukietu czerwonych róż.



Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Kuchnia [odnośnik]27.09.20 2:49
Stało się. Dwa miesiące wystarczyły, by zgłupiała, oszalała i poddała się dziwnym wyrokom przeznaczenia, które najwyraźniej próbowało ugłaskać wcześniejsze niedopowiedzenia, kłamstwa i nieporozumienia; stało się, a pierścionek na jej palcu nabrał dziwnej, realnej mocy. Czy kiedykolwiek myślała, że zostanie czyjąś żoną? Patrząc po przykładzie swoich rodziców, nigdy. Czy kiedykolwiek myślała, że zostanie czyjąś żoną po tak niebywale krótkim czasie znajomości? Nawet i bez istotnego przykładu, nigdy. Uśmiechnęła się zatem gdy pochwycił jej wargi w przypieczętowującym wspólne szaleństwo pocałunku, pozwoliła sobie opleść jego szyję rękoma; tych dobrych momentów, miłych, dzielili zdecydowanie mniej niż burzliwych i pełnych wyrzutów ekwiwalentów. Od zawsze, najpewniej też na zawsze - dopóki jedno nie zatłucze drugiego.
- Wymyśl coś innego. Chcesz mi skręcić kark chyba co dwa dni, widziałam, jak skręcasz go innym, to mało personalne - wymruczała złośliwie, pewna, że w swym asortymencie był w stanie wykrzesać większą kreatywność i uczynić planowaną, zawieszoną w powietrzu zemstę jeszcze bardziej kolorową. - Ja ciebie, na przykład, nie zamierzam zamknąć w kamienicy jak w wieży i czekać, aż będę mogła spuścić z ciebie krew. Bo kto by taką chciał? Nawet na klątwy jesteś zbyt... - cmoknęła językiem o podniebienie, zamyśliła się, poszukując odpowiedniego słowa. - Spaczony - zdecydowała w końcu. W jego żyłach płynął ogień nieposkromionej złości, brutalności, którą zatruwał świat dookoła; ale nie jej. Przynajmniej nie tak często, jak mogło mu się to wydawać.
Podniósł ją z podłogi, a ona z pełnym zadowolenia pomrukiem przycisnęła nogi do jego ud, nie chcąc nimi dyndać - szczególnie że Friedrich za moment ruszył z miejsca i podszedł do kuchennych szafek by odszukać w nich butelkę szampana, której etykiety nawet nie była w stanie przeczytać. Zasypywało ją mnóstwo dziwnie kropkowanych liter i obco brzmiących wyrazów; by ułatwić mu zadanie Wren podsunęła się na nim lekko jak na drabinie i usiadła na blacie szafki, zakładając nogę na nogę i opierając się na ułożonych za sobą dłoniach. Wszystko było dobrze. Tak jak powinno - dlatego, że ujawniła prawdę, a on zrozumiał. Zadziało się zatem coś, czego świat nie przewidział w najśmielszych snach.
- Myślisz, że obiad, kwiaty i oświadczyny sprawią, że odpuszczę ci leczenie, że o nim zapomnę? - podjęła z niemal wojowniczą gotowością, niby Friedrich zapewniał, że reszta ran zagoi się sama, ale ona wiedziała lepiej. - Nie ma mowy. Wczoraj pofolgowałeś, dzisiaj nadrobimy zaległości - wszelkiego i każdego rodzaju, chciałoby się dodać, ciemne oczy błysnęły w znajomy sposób. - Zjemy potem - zdecydowała, teraz i tak nie przełknęłaby choćby kęsa: mógł zaproponować posiłek zanim wzbił się na wyżyny swojej narwanej nierozwagi i zaproponował jej wspólne życie. - Ale na przyszłość: nie musisz nikomu dawać w pysk. Umiem gotować - i to nawet zjadliwie, jak pokazywało doświadczenie. Sam Schmidt chyba nie miał okazji się jeszcze o tym przekonać - bo kiedy? Albo ciskali w siebie zaklęciami, albo rozmawiali o pracy, albo ciskali w siebie ostrymi słowami i godzili się w najprzyjemniejszy ze sposobów. Wren cofnęła się głębiej na szafce i bezpardonowo uderzyła go bosą stopą w ramię, w miejsce, o którym wiedziała, że nie nosiło śladów groźnych ran czy poparzeń. Jeszcze tego brakowało, by oświadczyny ktoś musiał przypłacić podbitym okiem i pracą pod czujnym, roztaczającym gromy spojrzeniem zielonych oczu. - Przez dobę nie wydarzył się cud, więc pokaż mi co jeszcze zostało. I... Opowiedz mi o Danielu - poprosiła nagle poważnie, miękko, w końcu temat ten musieli poruszyć. Nie był łatwy, wczorajszy wieczór pozostawił jednak więcej niedopowiedzeń niż by chciała, a Fried powinien wiedzieć, że to wszystko nie było jej obojętne. - Skąd wiedziałeś, że masz brata? Czemu nic mi o tym nie powiedziałeś? Ja... Nie zachowałabym się tak, jak się zachowałam, wiedząc, że jest coś takiego - przyznała, niechętnie wracając wspomnieniem do końca lipca, który okazał się również końcem pewnego rozdziału. Ale nieostatniego.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Kuchnia [odnośnik]27.09.20 3:53
Pomruk zamyślenia wyrwał się z jego ust. Nie raz sięgał do jej szyi próbując odciąć dopływ życiodajnego powietrza, nigdy jednak nie zastanawiał się, jak dokładnie by ją zamordował.
- Skręcenie karku jest proste. Jeden odpowiedni ruch. Prostota do Ciebie nie pasuje, dlatego pewnie zrobiłbym to w ten sposób. Wiesz, jednocześnie zrobiłbym Ci na złość. - Mruknął, wzruszając ramieniem. Dobra, sprawdzona metoda, jednocześnie działająca na nerwy Wren. Idealna do pozbycia się jej ze świata, w wypadku zmiany zdania.
Oburzenie pojawiło się na jego twarzy, gdy kolejne słowa uleciały z jej ust, a ramiona owinęły się mocniej, wokół jej ciała. - Jestem Austriakiem, nie znajdziesz lepszej krwi. - Odpowiedział z dumą w głosie. O angielskiej krwi płynącej w jego żyłach nie wspominał, czując przynależność jedynie do kraju ojca. - Co byś zrobiła? - Spytał z wyraźną ciekawością w głosie. Miał pełną świadomość, że kiedyś nadejdzie dzień, gdy w porywie złości panna Chang będzie chciała go zamordować.
Butelka wylądowała na blacie, wraz z nią kieliszki by chwilę później głośne pyknięcie poinformowało o otworzeniu napoju. Schmidt rozlał go do kieliszków, omiótł wzrokiem zgrabne nogi narzeczonej, po czym wręczył jej kieliszek.
- Nie myślę tak. - Odpowiedział, po czym stuknął delikatnie swoim kieliszkiem o kieliszek partnerki, by upić kilka łyków szampana. Toast zdawał się być zbędny - doskonale wiedzieli, co świętują.
- Świetnie, możesz gotować od jutra. I zrobić zakupy, mam tylko alkohol. - Łobuzerski, rzadko widywany uśmiech pojawił się na jego ustach. Droczył się. Bez użycia zazdrości, bez podnoszenia ręki, ot w żartobliwy sposób wykorzystując podane przez nią informacje. Kiwnął głową, po czym swobodnie rozpiął guziki koszuli, odsłaniając pokryty tatuażami oraz gojącymi się ranami tors. Rana na biodrze nie otworzyła się ponownie, tors znaczyło kilka zadrapań i niewielkich poparzeń. Mężczyzna obrócił się, by ukazać jej pokryte drobnymi rozcięciami plecy. - Nic więcej niż wczoraj. - Stwierdził, ponownie odwracając się do niej przodem.
Kieliszek powędrował do jego ust, które wykrzywiły się delikatnie, gdy pytanie opuściło jej usta. Zielone spojrzenie powędrowało w kierunku pierścienia zdobiącego jej dłoń. I chyba tylko jego widok, zachęcił go do mówienia. Nie mógł przecież wymagać od niej czegoś, czego sam nie robił. Męskie ramiona skrzyżowały się na piersi.
- Mama zmarła jak miałem trzy lata. Papa mówił, że rodzina matki nie żyje, a on nie chce o tym rozmawiać, bo nie umie się z tym pogodzić. - Zaczął, spojrzenie lokując w swoich ramionach. Nie lubił wspominać wydarzeń, które cały czas wywoływały złość w jego umyśle. - Zmarł w maju. Znalazłem jego dziennik. Z niego dowiedziałem się, że rodzina matki żyje… A on nie był tak zrozpaczony, jak mówił. Opisał w nim swój romans z matką Daniela, zanotował jego imię oraz nazwisko. Co zabawne, nasze matki się znały. Jak przyjechałem, rozpocząłem szukać wiadomości. Obserwowałem go. Zbierałem informacje. Chciałem mieć pewność, że mogę mu powiedzieć. Nie każdy byłby zadowolony z rodziny, takiej jak ja. W końcu dałem się zauważyć, daliśmy sobie w pysk, napiliśmy się, wyjaśniłem mu wszystko… Mieszka w kamienicy naprzeciwko, do wczoraj głównie się mijaliśmy. Musiałem… Musiałem to przetrawić. - Westchnienie wyrwało się z jego ust. Sytuacja nie była dla niego normalną. Żył, w przekonaniu, że nie posiada żadnej rodziny. Odkrycie przyrodnich braci oraz możliwej rodziny matki było przeżyciem nowym. Niezwykle silnym. - Mamy jeszcze jednego brata, jego znalezienie jednak, będzie trudniejsze. W dzienniku jest jedynie imię matki oraz miejsce gdzie się spotkali. - Dodał, nadal nie przenosząc zielonego spojrzenia na Wren. Tęczówki pałały dziwną karykaturą złości, jaką pałał do ojca. O wszystkich kłamstwach dowiedział się sam, będąc w domu w Austrii. I sam musiał poradzić sobie z emocjami, jakie się w nim pojawiły. Nie sądził, że przyjdzie mu kiedykolwiek komukolwiek o tym powiedzieć.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Kuchnia [odnośnik]27.09.20 4:20
Oczywiście, że i tym zagrałby jej na nerwach - morderstwo wynikające z rozbuchanej, niespełnionej pasji winno być ukoronowaniem każdego prowadzącego do jej ognia stopnia, tymczasem on zaserwowałby jej coś, co serwował wszystkim. W akcie ostatniego odwetu. Wren przewróciła wymownie oczyma, nawet nie komentując śmiałego zapewnienia, że w ten sposób przysporzyłby jej złości; miał rację, lecz to zadane przez mężczyznę pytanie wprawiło ją w chwilową ciszę. Utkwiła spojrzenie w suficie, zastanawiała się, ważyła w myślach cisnące się na usta słowa, gamę wymyślnych sposobów, każdy coraz bardziej obrazoburczy i podły; palec wskazujący dłoni, na której spoczywał dumnie podarowany pierścionek, przyłożyła do podbródka.
- Chyba zdarłabym z ciebie skórę - zdecydowała. - Powoli, pojąc cię wzmacniającymi eliksirami, byś był świadomy każdego płata odchodzącego od ciała. To na pewno przejmujący widok. Pozbawiający człowieczeństwa, odsłaniający to, co prawdziwie w środku. Wtedy nie musiałabym cię już o nic pytać - wszystko miałabym podane na tacy - to, co skrywał w sercu, to, co leżało na wątrobie, masę innych urzeczywistnionych powiedzeń, które rozegrać mogłaby w ten okrutny dzień. - A potem owinęłabym cię nią na nowo, tą skórą, i spaliła na popiół - przytaknęła własnym myślom, uznając to za wyjątkowo karykaturalny i niecodzienny sposób. Podobnie spalali się codziennie, ostatnio bardziej niż zwykle - w dumnej tęsknocie, ona natomiast zaoferowałaby mu możliwość ostatniego płomienia odbierającego życie. Poetyckie.
Friedrich wcale nie odsuwał od siebie tej perspektywy. Podchwycił jej złośliwość i odpowiedział tym samym; każde słowo odwodziło ją dalej od świadomości, że postąpiła dziś wbrew sobie. Wbrew nakazom i zakazom pieczołowicie pielęgnowanym przez całe życie - że nie przywiąże się, nie pójdzie śladami nierozsądnych rodziców, nie wyjdzie za mąż. Do tego tematu musieli jeszcze wrócić. Ale nie teraz.
- Nie zamierzam robić zakupów na Nokturnie - wytknęła z dezaprobatą; podczas każdej wizyty potrzebowała jego eskorty by jakkolwiek poruszać się po tej przedziwnej dzielnicy, samodzielne pląsanie po jej zakątkach nie wchodziło zatem w ogóle w grę. Mogła jeszcze liczyć na Daniela. Do dziś nie rozumiała dokładnie czemu zdecydował się zamieszkać w tak zatęchłym miejscu, skoro do wyboru świat oferował tyle innych. - Cieszę się, że od wczoraj nie wdałeś się w kolejną bójkę - wymamrotała z przekąsem i zsunęła się z szafki, gdy Friedrich odsłonił plecy. Wymagały jej interwencji, oczywiście, że tak. Bez słowa przeszła za niego i zdecydowanym ruchem - choć nie odniosłaby rezultatu bez jego kooperacji - posadziła mężczyznę na kuchennym krześle, przodem do oparcia, samej wdrapując się za to na stół. To chyba nowa maniera, zapoczątkowana dzisiaj: przesiadywanie na jego blatach. Z kieszeni sukienki wyciągnęła różdżkę, szybko przystępując do działania, półszeptem intonując inkantacje, których użyła na nim poprzedniego wieczora, a rozdrapane fałdy skóry zaczęły zlepiać się ze sobą ponownie, tworząc ledwo widoczne, jasne kreseczki. I słuchała go uważnie. Każdego wyjaśnienia, każdego odkrytego sekretu; w pewien sposób odwdzięczał się jej za jej własną szczerość, wiedziała to, doceniała. A gdy tembr głosu zaczynał ulegać rozbudzającej się złości, przykładała usta do tyłu jego barków, pozostawiając tam uspokajające muśnięcia warg. Chciała mu to ułatwić - bo wiedziała już jak okrutnym ciężarem okazywała się zatajona latami prawda.
- Jeszcze jednego? - powtórzyła po nim w zdumieniu. Hugo Schmidt rzeczywiście nie próżnował. - Gdzie jest teraz rodzina twojej matki? W Austrii? - spytała, ciekawa, czy pozostawił ją w rodzinnym państwie, czy może odnalazł ją w granicach Wielkiej Brytanii. Jakimś cudem. Nie wiedziała w końcu, że urodził się na tych ziemiach, tak jak ona. - Daniel strasznie się o ciebie martwił - przyznała po chwili, pamiętała z jaką troską spoglądał na poobijanego starszego brata i jak sumiennie nakazywał jej sięgnąć natychmiast po magię leczniczą. Po tych słowach zamilkła na dłuższą chwilę, w myślach wypowiadając spajające jego skórę inkantacje, tym razem koncentrując się na reszcie widocznych na niej oparzeń. A potem spytała, - Masz żal do matki, że odeszła? Do ojca, że zostawił cię z tym samego?



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Kuchnia [odnośnik]27.09.20 16:14
Uniósł brew, słuchając słów padających z jej ust. Nie mógł odmówić kreatywności tego pomysłu. Był jednak pewien, że nie będzie miała okazji wprowadzić go w życie. Friedrich Schmidt należał do ludzi słownych, nawet jeśli słowa nie raz dotrzymywał na opak, w swój przewrotny sposób.
- Jak będziesz mnie owijać na nowo, zadbaj, żeby tatuaże się zgadzały. - Mruknął, z dziwnym rozbawieniem czającym się w jego głosie. I jeśli posiadał jakieś wątpliwości, w tym momencie zostały one rozwiane przez chęć nie dopuszczenia do tego scenariusza, zwykłego zrobienia pannie Chang na złość.
Parsknął śmiechem, gdy wspomniała o zakupach na Nokturnie.
- Do Pokątnej niedaleko. - Stwierdził, wzruszając ramionami. I on nie kupowałby jedzenia na Nokturnie, nie będąc pewnym, jakie paskudztwa mogły się w niej znaleźć. Bezpieczniej było kupować na Pokątnej, bądź dalej w Londynie.
Usiadł na krześle, tak jak go zaprowadziła. Ramiona oparł o oparcie, by oprzeć na nich podbródek. Nie protestował. Wydarzenia sprzed ostatnich kilku minut sprawiły, że humor mu dopisywał, a nieprzyjemne ciągnięcie na plecach nie pasowało mu do dzisiejszego dnia. Siedział, pozwalając by Wren zajmowała się jego zadrapaniami. Siedział i mówił. O wiele więcej niż zwykle, o wiele głębokich spraw. Nie zwykł się zwierzać. Nie zwykł opowiadać o tym, co siedzi w jego głowie. Przemógł się jednak, serwując jej podobną dawkę prawdy, co ona zaserwowała mu wczoraj. Mięśnie mężczyzny spinały się mimowolnie, gdy jej usta dotykały jego skóry. Nie przywykł do takich gestów, tak samo jak do zainteresowania, jakim go obdarzała.
- Tak. - Odpowiedział, a z jego ust wyrwało się ciche westchnienie. Był ciekaw, kim może być trzeci brat, nie był jednak pewien, że odnalezienie go będzie cięższe, od odnalezienia Daniela. O nim posiadał jakieś szczątki informacji. O drugim już nie.
- Moja matka pochodziła z Londynu. Urodziłem się tutaj, wróciliśmy do Austrii kiedy zmarła. - Westchnienie wyrwało się z jego ust. - Ponoć jej rodzina nadal tu jest, nie miałem jednak jeszcze okazji ich poznać. - Dodał, unosząc ramiona ku górze. Wpierw odnalazł przyjaciół ze szkolnych lat, później rozpoczął śledztwo w poszukiwaniu przyrodniego brata. Coś sprawiało, że nie potrafił jeszcze zebrać się do poszukiwania rodziny matki.
Zerknął kątem oka w kierunku Wren, gdy wspomniała o Danielu.
- Znacie się od dzieciństwa, prawda? Mogłabyś… Mogłabyś powiedzieć mi coś o jego rodzinie? Matyldzie oraz mężczyźnie który go wychował? - Spytał, przekręcając się na chwilę, by zrównać zielone spojrzenie z ciemnymi tęczówkami. Ciekawiło go otoczenie, w którym przyszło dorastać Danielowi. Z tego co mówił, Wren doskonale je znała. - Zachowuje się dziwnie, jak próbuję poruszyć ten temat. - Dodał obojętnie, jakby ta wiedza wcale nie była mu potrzebna. Gdzieś w środku, chciał jednak rozwiązać zagadkę.
Kolejne pytanie jakie padło z jej ust sprawiło, że z jego ust wyrwał się pomruk zamyślenia. Milczał przez dłuższą chwilę zastanawiając się nad odopowiedzią.
- Nie. Chorowała, to nie jej wina. Byłoby jednak miło, chociaż wiedzieć jak wyglądała. - Stwierdził, aż nazbyt oschłym i wypranym z uczuć tonem. Miał wiele lat, by poukładać sobie w głowie wszystkie sprawy, związane z brakiem matki w życiu. - Nie. Przywykłem, że zostawiał mnie samego. Jestem wściekły, że mnie okłamywał. Przez te wszystkie lata sądziłem, że po za nim nie mam nikogo. A gdy zostałem zupełnie sam, okazało się, że to były kłamstwa… Że za każdym razem gdy mnie zostawiał, pukał panienki w innych krajach. - Złość wybrzmiała w jego głosie. Mięśnie mężczyzny mimowolnie spięły się, a Schmidt przymknął ślepia, chcąc ukryć zawód, jaki się w nich krył.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Kuchnia [odnośnik]27.09.20 18:35
W odpowiedzi prychnęła cicho, w dniu własnej śmierci to z pewnością nie on będzie stawiał jej warunki. A do tego niechybnie dojdzie nie raz - jedno wyprowadzi drugie z równowagi i posypią się groźby, groźby łase i podatne na krwawe spełnienie; jeśli wytrzymają ze sobą do spokojnej starości i wspólnego przesiadywania na ganku, wodzenia zmęczonym wzrokiem za zgrają szczęśliwych wnuków w świecie pozbawionym szlamu, Wren nie miała cienia wątpliwości, że nawet wtedy podpierające podczas chodzenia laski będą wbijali sobie pomiędzy żebra.
- Może i niedaleko, ale droga jest wyboista. Nie mam zamiaru skończyć podobnie poobijana - skwitowała zdecydowanie; Nokturn był problemem, ale mieli czas, by i z nim się uporać. Lub - ona miała czas. Na to, by dostatecznie wpłynąć na Friedricha, może przy okazji i na Daniela, i obu ich przeprowadzić do godnej poszanowania dzielnicy, w której z każdego kąta nie wyzierała zakazana, skrzywiona dziwnym grymasem szaleństwa facjata. Wystarczyło, że Schmidt siniaczył ją niemal na porządku dziennym, ściskając zbyt mocno, zbyt zajadle; czasem i z tego musiała się tłumaczyć, ale cuda działały maści pozyskane od ulubionej, złotowłosej alchemiczki.
Nie przywykł do takich gestów, ale przywyknąć powoli powinien. Nieobecność matki w życiu była odmienna od jej własnej, ale Wren domyślała się, że miała okrutny wręcz wpływ na ukształtowanie obojętnego, zimnego charakteru, który skrywał grubą powierzchnią ogień drzemiący gdzieś na dnie. Dlatego właśnie spytała, czy nie miał do niej żalu. Kobieca ręka w wychowaniu syna mogła okazać się... Zbawienna. Pamiętała wciąż tak wyraźnie, jak babcia z miłością witała swoją latorośl przywodzącą do nich wnuczkę, jak zawsze upewniała się o jego dobrym samopoczuciu i nienagannym zdrowiu. Euclid nigdy nie robiła tego dla niej. Ale była, pokracznie, absurdalnie, była.
- Bo najpierw ruszyłeś za Danielem - dokończyła za niego miękko, odnajdując w tej rewelacji dziwne ciepło, które dla nich obojga mogło okazać się przydatne. Sam Wroński nie miał w życiu lekko. Wren wydała z siebie cichy pomruk zamyślenia, kończąc intonować ostatnie zaklęcia mające uleczyć jego plecy, różdżka przeniosła się potem na posiniaczone i poparzone barki, ramiona, których nie zdążyła opatrzyć dnia poprzedniego. - Nie wiem czy nie powinien wyjawić ci tego sam - westchnęła, gdy poprosił o ujawnienie rąbka rodzinnej tajemnicy. - To... Trudny temat. Drażliwy. Nie chciałabym powiedzieć ci czegoś, na co Dan nie jest gotowy; rozumiem, że nie jest. Wyjawię ci tylko tyle, że temat ojców, tych, którzy was wychowywali, z pewnością będzie długi i ciężki - Friedrich nie zrozumiał dlaczego Wroński zareagował tak silnie gdy zamknął jej włosy w brutalnym uścisku i zaczął dusić, ona z kolei rozumiała to aż zbyt dobrze. Nie powinien był tego widzieć. Nie powinni byli przypominać mu o tych okropnych latach spędzonych pod pasem znęcającego się nad rodziną tyrana.
Schmidt odwrócił się do niej na krześle, mogła zatem bez trudu obserwować zmieniającą się mimikę twarzy, gdy opowiadał najpierw o matce, potem i o ojcu. Mógł chcieć to ukryć - emocje wypełzające powoli na wierzch, złość i niewypowiedziane wyrzuty, ale skośnym oczom nie umknęło dziś nic. Czarownica przechyliła lekko głowę i, korzystając z okazji, przyłożyła kraniec różdżki do rozcięcia na jego wardze, lecząc je niewerbalnym zaklęciem.
- Nie prosiłeś ojca o wspomnienia? - spytała, mógł przecież skorzystać z myślodsiewni, lecz wszelka możliwość przepadła razem z zakopanym pod ziemią ciałem. Potem zamilkła na chwilę, trawiła jego słowa, ciężkie i trudne, by finalnie wydać z siebie kolejny pomruk konsternacji, układający się później w logiczne zdania. - Czasem rodzice kłamią dla naszego dobra. Czasem kłamią po to, by ukryć własny wstyd, fakt, że są tylko ludźmi. Niedoskonałymi. Słabymi, grzesznymi. Gdyby los potoczył się inaczej, nie miałbyś dzisiaj Daniela. Ani drugiego brata - mówiła powoli, ostrożnie, niepewna, jak na podobne myśli zareaguje Friedrich. - Skoro ja nie jestem moją matką, ty nie jesteś swoim ojcem - przypomniała mu zaraz poważnie. Nie wiedziała, czy postrzegał się w kategoriach powołanych do życia przez Hugo Schmidta. Ale nie powinien.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Kuchnia [odnośnik]27.09.20 21:21
- Nie pozwoliłbym na to. - Odpowiedział z pewnością wybrzmiewającą w jego głosie. Była jego własnością. On mógł zaciskać na niej mocno palce, rzucać w nią przedmiotami czy ciągnąć za czarne pukle. I tylko on, nikt inny. Gdyby ktoś spróbowałby skrzywdzić Wren w jego obecności, wpierw musiałby pozbyć się jego. A to wcale nie było prostym zadaniem. Umiał walczyć. I był cholernie zawzięty w trzymaniu się życia.
- Daniel był prostszy do odnalezienia. Byliśmy w tym samym domu, on kilka lat niżej. Dotarcie do odpowiednich osób które były w stanie dać mi na niego namiar było dziecinnie proste. Z rodziną matki jest gorzej. -  Czysta taktyka. Tropienie oraz zdobywanie informacji było jego chlebem powszednim, już w szkolnych czasach. Nazwisko Wrońskiego zapadało w pamięć pośród wszystkich, angielskich nazwisk. Zwykł przyjaźnić się z potężnymi osobistościami, kontakty utrzymał również po szkole wyciągając pomocną dłoń gdy była potrzebna czy organizując rzeczy, których oni nie byli w stanie zorganizować.
Przeciągłe: - Mhm… - Wyrwało się z jego ust, gdy wspomniała o przeszłości Daniela. Podejrzewał, że ten temat nie będzie lekki. Nie miał jednak zamiaru naciskać na przyrodniego brata. Powie, kiedy uzna to za stosowne. Przynajmniej tak mu się wydawało. - Kiedy ojciec przyjeżdżał do domu wyjeżdżaliśmy za miasto. W góry. Zabieraliśmy psy, namiot i broń, żeby ruszyć za zwierzyną. Posiedzieć przy ognisku ze śwież opieczonym udźcem, później butelką Schnappsa. Pogadać o męskich sprawach… Chcę zabrać Daniela na takie polowanie, żeby mógł poznać kawałek naszej rodziny. Sądzisz, że to dobry pomysł? Znasz go lepiej. - Nie pytał często o zdanie. Z Wrońskim uznali jednak, że chcą utrzymać kontakt, a Schmidt czuł dziwną powinność, by wprowadzić przyrodniego brata w bramy niewielkiej rodziny, której chcąc, czy też nie był częścią. Ojciec odsunął go od nich, a Friedrich był przekonany, że Danielowi należy się poznać otoczenie biologicznego ojca. Nie był jednak pewien, czy jego myślenie jest odpowiednie.
Schmidt złapał blat stołu, by pociągnąć go odrobinę ku sobie. Dłonie oparł na zgrabnych udach narzeczonej, palcami przebiegając po materii sukienki. Chwilę później oparł łeb na swoich przedramionach, wydając z siebie pomruk zadowolenia.
- Prosiłem, zawsze mówił, że opowiadanie o niej boli, a jej rodzina nie żyje. Nic więcej. - Uniósł ramiona we wzruszeniu, jakoby nie było to nic wielkiego. Nie był w stanie wpłynąć na decyzje, podejmowane przez ojca, nie był w stanie go skonfrontować z tym wszystkim, gdyż spoczywał sześć stóp pod ziemią.
- Nie wiem, czemu to zrobił. Wren, całe życie mi tłumaczył, że dla prawdziwego Austriaka rodzina jest elementem ważnym, o którym nie powinno się zapominać. Nigdy jednak nie pozwolił mi poznać rodziny, nie interesował się synami, nic mi o nich nie powiedział… Te dwa obrazki do siebie nie pasują. - Wymruczał, ponownie poddając się rozmyślaniom dotyczącym poczynań ojca. Czy kiedykolwiek w ogóle mógł powiedzieć, że faktycznie go znał? Nie wydawało mu się.
Wyraz rozbawienia przemknął przez jego twarz.
- Nigdy taki nie byłem. Vater potrafił czarować słowem, wypowiadał się kwieciście. Ludzie uwielbiali go słuchać. Miał wielkie ambicje i szacunek do prawa oraz zasad. Ja… byłem inny. - Wyjaśnił, nie wdając się jednak w dalsze szczegóły. Nie sądził, aby bujne opowieści z jego dzieciństwa były tym, czego chciałaby słuchać. Friedrich uniósł głowę, lokując zielone spojrzenie w jej twarzy.
- A Twoi rodzice? Chyba powinienem ich poznać? - Brew mężczyzny powędrowała ku górze. Tradycje nakazywały, by poprosić ojca o rękę dziewczyny. Nie miał jednak pojęcia, jak zapatruje się na to sama Wren oraz jej familia która, z tego co wiedział, nie gniła pod ziemią.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Kuchnia [odnośnik]27.09.20 21:58
Gdy zapewnił, że broniłby jej niczym lew - w podobnych słowach -, odpowiedziała mu dłonią wsuwającą się między ciemnobrązowe kosmyki i oferującą pogłaskanie podobne temu serwowanemu Otto. Niech ma, skoro tak walecznie stanąłby dla niej w szranki.
Fakt, że kiedyś w zimnych murach Hogwartu mogła minąć się z Friedrichem bezwiednie, nie zdając sobie sprawy z tego, że pewnego dnia wyląduje w jego łóżku, w jego życiu, wydawał się dziś poniekąd absurdalny. Zrządzeniem losu wszyscy troje wylądowali w przyszłości tak blisko, Friedrich z Danielem niemal okno w okno, kamienica w kamienicę, a ona - gdzieś między nimi, z obu z braci uwijając odmienne, choć wciąż książkowo piękne relacje. Wroński jako przyjaciel przetrwał próbę czasu, przetrwał jej kłamstwa i niedopowiedzenia, prawdopodobnie, jej maskę przysłaniającą umiejętnie skrywaną prawdę, a Schmidt - cóż, Schmidt był gatunkiem osobnym samym w sobie.
- Daniel - zaczęła z nieodgadnionym, niemal czułym uśmiechem, gdy wspominki powróciły do głowy ze zdwojoną siłą; wtedy wszystko było takie proste, a dziecięce problemy wydawały się końcem świata, który finalnie nie nadchodził nigdy. - Kiedy byłam jeszcze młoda i głupia i zakochałam się w jednym chłopcu ze szkoły, a ten mnie wyśmiał - Daniel uderzył go tłuczkiem podczas meczu quidditcha. Mocno. Żeby bronić mojego honoru - przyznała, siląc się na dość beznamiętny ton głosu, jednak ten drżał, ujawniając oczywiste rozbawienie. Ach, jakże miło było jej widzieć, że Clearwater oberwał; Wroński od zawsze był jej rycerzem, ale wtedy wspiął się na wyżyny swego kodeksu - i pomógł otrzeć łzy pierwszego rozczarowania, pierwszego odrzucenia przez płeć przeciwną.
Tym bardziej miło było jej słuchać gdy Schmidt opowiadał, że zapragnął zabrać Daniela na polowanie i pokazać mu odrobinę świata, którego odmówiło mu wcześniej przeznaczenie. Kiwnęła głową, sięgając przy tym w końcu po odłożony na bok kieliszek szampana i upijając z niego kilka łyków; skrzywiła się jednak szybko i alkohol wylądował ponownie na swoim miejscu. Nie przywykła jeszcze do austriackich alkoholi.
- Bardzo dobry - podsumowała bez wahania. - Ale. Jeśli po powrocie obaj będziecie poturbowani i ledwo żywi, ja nie zamierzam nic z tym robić. I dopilnuję, by żaden uzdrowiciel nie kiwnął dla was palcem; będziecie leżeć obok siebie i dogorywać o własnych siłach - czarne oczy błysnęły poważnie, nie żartowała. Alkohol i polowania nie miały prawa iść ze sobą w parze do bezpiecznego zakończenia, a Wren wolałaby jednak, by obaj powrócili z przedsięwzięcia w jednym kawałku. Nie pookaleczani przez zwierza, który przechytrzył ich intelektualnie, bo akurat wymiotowali gdzieś pod krzakiem.
Zamiast przesunąć krzesło do przodu - Friedrich zdecydował się złapać za stół i to jego przyciągnąć z głośnym piśnięciem o deski podłogi, zmniejszając między nimi odległość. Odruchowo ułożyła swoje dłonie na tych należących do niego, ulokowanych gdzieś na boku jej ud; dotyk przeszył ją dreszczem, przyjemnym i stęsknionym, ale to, co przed nią odkrywał było o wiele ważniejsze. Zdobyła się jedynie na wyleczenie rozcięcia w jego łuku brwiowym, po czym odłożyła na bok różdżkę, obok bukietu róż.
- Hm... Wiesz, ludzie mają dwie twarze. I wiele więcej, ale te dwie są chyba najważniejsze. Tą, którą chcieliby mieć i tą, którą rzeczywiście mają. Może twój ojciec chciał, by rodzina była najważniejsza - teoretyzowała łagodnie. Chciał, ale nie potrafił do tego doprowadzić. Nie miał w sobie krewniaczego ciepła i umiejętności poświęcenia własnej wygody dla drugiego człowieka. - Rzeczywiście, szacunek do prawa nie jest twoją mocną stroną - westchnęła teatralnie po czym zamarła na chwilę - i wybuchła szczerym, rozbawionym śmiechem. Może trochę za głośnym, za histerycznym, zbyt zdumionym, ale obezwładniającym, jakby Friedrich opowiedział jej właśnie wysokiej klasy żart. Tylko że on pozostawał poważny. Śmiertelnie poważny. Uspokoiła się po dłuższej chwili i pokręciła głową, pewna własnej racji w poruszonym temacie. - Musiałabym zamknąć matkę w piwnicy, a ojcu wytłumaczyć, dlaczego nie jesteś Chińczykiem - odparła, wciąż nie do końca pozbawiona pozostałości wcześniejszej salwy śmiechu. Ten obraz rozkwitający w wyobraźni, wspólny obiad z jej matką, z ojcem... Och, Merlinie.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Kuchnia [odnośnik]28.09.20 15:49
Kąciki jego ust delikatnie uniosły się w ku górze, gdy usłyszał zabawką historyjkę z przeszłości zarówno Wren, jak i jego przyrodniego brata.
- Dziwne, jak jego pamiętam, tak Ciebie w ogóle. Mam nadzieję, że ta rycerskość nie objawia się teraz za mocno, to nie czasy na bawienie się w błędnego rycerza. - Mruknął, wzruszając ramionami. Rycerskość Wrońskiego mogłaby postawić ich po dwóch, osobnych stronach barykady bądź wpakować w problemy, z których Schmidt mógłby nie móc go wyciągnąć. Czasy nie były odpowiednie na takie działania, nie sądził jednak, aby Daniel czy nawet Wren, wiedzieli jak to jest żyć w wiecznej wojnie. Dla niego wojna była normalnością. Dziwną codziennością zapamiętaną z czasów spędzonych w Austrii. Wojna spaczała z każdą, kolejną bombą jaka spadała na piękny Wiedeń, niszcząc dziedzictwo jego przodków. - Mam wrażenie, że nie rozumie wojny. - Dodał jeszcze, ponownie wzruszając ramieniem.
Friedrich zaśmiał się pod nosem, słysząc kolejne jej słowa.
- Nie martw się, znam się na polowaniach. - Odpowiedział, błyskając zębami w lekkim uśmiechu. Polował w dzieciństwie, polował aby zarobić na swoje życie. Doświadczenie napawało go odpowiednią pewnością siebie, by być pewnym, że nie zaznają żadnych obrażeń. Nawet jeśli w międzyczasie skują się głupi. Musiał w końcu nadrobić wiedzę brata, dotyczącą austriackich alkoholi, czyż nie? Nic nie budowało męskich relacji tak, jak wspólne upicie się najróżniejszymi alkoholami pod gołym niebem, przypadkiem według Shcmidtów. - Wrócimy w jednym kawałku, co najwyżej z okrutnym kacem. - Dodał posyłając jej łobuzerski uśmiech. Co prawda rany zdobiące jego ciało odrobinę przeczyły jej teorii, nie dał jednak dojść im do głosu. Nie mieli łapać szlam lecz jelenie, może dzika czy dwa, większość czasu spędzając na wprowadzeniu alkoholu do ich krwiobiegów. Zadanie proste, jasne oraz z pewnością cholernie przyjemne.
Mruknął z zadowoleniem, gdy dłonie dziewczyny znalazły się na jego dłoniach. Dziwna bliskość oraz pierścionek zdobiący jej dłoń pomagał mężczyźnie się otworzyć. Skupić myśli oraz wypowiedzieć to, co zalegało w jego głowie, zdobywając się na rzadko zdobywaną szczerość. Powoli jednak dochodził do skraju swojej szczerości. I tak dzisiejszego dnia powiedział jej wiele, zapewne wiele więcej, niż ona wypowiedziała wczorajszego wieczoru. Większość informacji jakie zdradziła, miał okazję już wiedzieć.
- Nie chcę dłużej o tym rozmawiać. - Stwierdził, przejeżdżając palcami po udzie panny Wren. Rozkładanie na czynniki pierwsze zachowania jego ojca nie było czymś, co chciałby teraz robić. Nie interesowały go powody takiego postępowania. Złość skutecznie przysłaniała chęci zastanowienia się nad zachowaniem ojca. W tym momencie nie był w stanie spojrzeć na to z dystansu bądź innego punktu widzenia. Był za wcześnie. Rany nie zdążyły się zabliźnić.
Brew mężczyzny powędrowała ku górze, gdy Wren rozpoczęła się śmiać z jego pytania. Schmidt automatycznie odsunął się od jej ciała. Odsunął też krzesło by z niego wstać. Sięgnął po koszulę, aby zarzucić ją na plecy po czym sięgnął po kieliszek szampana, odłożony na jedną z szafek. Oparł się tyłkiem o blat. Zielone, obojętne spojrzenie wodziło między Wren, a bliżej nieokreślonym punktem gdzieś w mieszkaniu.
- Konwenanse wymagają, abym poznał Twojego ojca oraz zapytał go o zgodę. - Mruknął jedynie, krzyżując ręce na piersi. Przyjęła oświadczyny. Któregoś dnia mieli stworzyć własną, zapewne całkiem patalogiczną rodzinę. Poznanie jej rodziców, zdawało mu się więc czymś oczywistym i chyba nie rozumiał jej reakcji.



Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Kuchnia [odnośnik]28.09.20 18:26
Wzruszyła ramionami - na kwestię rycerskości przeniesionej do czasów teraźniejszych, na kwestię niezrozumienia panujących dookoła nastrojów. Czasem miała wrażenie, że nie rozumiał ich nikt - nikt prócz samych zainteresowanych, stojących na najwyższych szczeblach ponoszonych ofiar. Graczy zasiadających naprzeciwko siebie na szachownicy i przesuwających pionki. Niektóre z nich były zbędne, z biało-czarnych pól znikały szybko, inne, bardziej prominentne figury przesuwały się uważnie, rozważnie, ostrożnie. Bez pośpiechu, w oczekiwaniu na drobny błąd oponenta, jego rozkojarzenie czy niezauważenie ostrza skrywanego za plecami. Sama na temat obecnych konfliktów nie miała jeszcze w pełni wyrobionego zdania, przynajmniej nie świadomie, decydowała się zatem odpowiedzieć Friedrichowi ciszą.
- Z tym też nie zamierzam żadnemu z was pomóc - upomniała; teoretycznie mogłaby poprosić Frances o eliksiorwe wsparcie, mógł zrobić to również sam Daniel, ale wrodzona złośliwość mimo wszystko dyktowała, by, zamiast skorzystać ze wsparcia, poprosić alchemiczkę o nieingerowanie. Nawet na wyraźną, żałosną prośbę, do której Wroński niechybnie był zdolny. Na szczęście nie musieli o tym dywagować zbyt długo: Schmidt po chwili zdecydował, że tego wieczora ujawnił wystarczająco dużo, uciął temat i w pełnym niezrozumienia wyrazie rejestrował jej reakcję na rzucony pomysł poznania jej urokliwej familii. Poniekąd decydowała za niego - mając doświadczenie o wiele bogatsze w obcowaniu z bliskimi krewnymi, ale złożona wcześniej obietnica nakazywała choćby przez moment pochylić się nad propozycją. Szczególnie że wydawał się w jej obliczu zupełnie wręcz poważny. Wren uspokoiła nękającą ją salwę śmiechu i parsknęła jeszcze jeden raz, gdy mężczyzna zaparł się, na swoją stronę przeciągając konwenanse. Od kiedy tak mu na nich zależało? Gdyby tak było, najpierw zaproponowałby jej ożenek, a dopiero później zbałamucił i zaciągnął do łóżka.
- A jeśli nie, to co? - spytała, rzuciła wyzwanie, ogniem wypełniając spojrzenie czarnych oczu. Jeszcze nie wściekłym, ale z pewnością nie pojednawczym, nie ugodowym; tam gdzie on stawał się zimny jak lód, tam ona rozbłyskała zwykle czerwienią uśpionych płomieni. Podobnie było i teraz. Czarownica uniosła dłoń ku górze, tę, na której błyszczał przypieczętowujący ich chwilowe przymierze pierścionek, zakręcając na pozostałe palce kosmyk kruczych włosów. - Zabierzesz mi go? - nie musiała tłumaczyć, nie musiała nazywać rzeczy po imieniu: chodziło jej o zaręczynową błyskotkę, którą tak nierozważnie jej dziś zaproponował. Po tych słowach zsunęła się z blatu stołu, podeszła do niego, niby to spragniona utulenia, dotyku, przycisnęła się nawet do Friedricha - jednak tylko po to, by sięgnąć po ustawioną za jego plecami butelkę szampana. Gdy odnalazła ją na oślep, cofnęła się z powrotem do swojego miejsca i beztrosko usiadła na krześle, które zajmował jeszcze moment wcześniej, dolewając alkoholu do swojego kieliszka. - Wydawało mi się, że wyraziłam się jasno mówiąc, z czym będzie się to wiązać. Może powtórzyć? - wymruczała z rozbawieniem; aż tak spiesznie było mu do zrzucenia skóry? Niektóre gady robiły to dość często. Może Friedrich odnajdywał w sobie drugie ja? Szampan wzniecił bąbelki w złotej cieczy i Wren uniosła kielich do ust, upijając kilka łyków - ale tym razem nie krzywiąc się już tak widocznie jak wcześniej. Kontemplowała. Za i przeciw, to, czy przy rodzinnym stole nikt nie skoczy sobie do gardeł - a jednocześnie poddawała jego cierpliwość próbie. Jak zawsze.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Kuchnia [odnośnik]28.09.20 21:15
- Najwyżej nie wytrzeźwiejemy. - Mruknął, z wyraźnym rozbawieniem w  głosie. W końcu, to zawsze było rozwiązanie, czyż nie? Psotne ogniki błysnęły w jego oczach, odrobinę drocząc się z obecną narzeczoną. Uważnym spojrzeniem obserwował jej postawę, próbując zrozumieć zachowanie panny Chang. W jego długim życiu była jedyną, której przyszło mu się oświadczać, a ich znajomość nie należała również do na tyle długich, aby dokładnie znał wszystkie zakamarki jej duszy oraz poglądów.
Milczał, wpatrując się w sylwetkę dziewczyny. Uznał,że wszelkie odpowiedzi powinny odrobinę poczekać, nim Wren wyrzuci z siebie wszystko, co tylko chciała. Nie chciał wywoływać dziś większych kłótni bądź niedomówień… Gdzieś w środku uważając, że i tak wytrzymali całkiem długo we względnym spokoju. Palce mężczyzny przebiegły gdzieś po jej boku, gdy ta postanowiła podejść, oraz zabrać butelkę szampana ze sobą. Ciche westchnienie wyrwało się z jego ust, gdy postanowiła wrócić na krzesło.
- Nie, nie zabiorę Ci go. I doskonale pamiętam, z czym to się wiąże. - Odpowiedział, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Dopił swój kieliszek szampana odstawiając go gdzieś na bok, by podejść do Wren i oprzeć się tyłkiem o blat stołu. Zielone spojrzenie nie odrywało się od jej sylwetki. Wodził po twarzy, dekolcie oraz odkrytych nogach dziewczyny.
- Wydawało mi się, że może to być dla Ciebie istotne… I nie chciałbym być zmuszonym, skręcić Twojemu ojcu kark, jeśli któregoś dnia uznałby, że chce się ze mną rozmówić. - Stwierdził, wzruszając delikatnie ramionami. Nie znał jej rodziców, podejrzewał jednak, że nie mogli być w pełni normalni, chociażby patrząc po ich uroczej córeczce. Wolał nie ryzykować takimi zgrzytami, panna Chang jednak nie wyjawiła mu wielu aspektów, dotyczących jej rodziny. Nie wiedział, jakie żądzą nimi prawa. Nie miał pojęcia, jakie dokładnie łączą ich relacje oraz czy ich akceptacja jest dla niej ważna.
- Nie będę nalegać, ale pomyśl o tym. - Stwierdził, po czym bez większego problemu, sprawnie złapał pannę Chang w pasie, przerzucając ją sobie przez ramię tak, by jej twarz wylądowała w okolicy jego pośladków. Sam zacisnął dłonie na jej biodrach. Wren była lekka, rozmowa o jej rodzicach mogła poczekać, a alkohol z dnia wcześniejszego oraz szampan zachęcały do działania.
Kroki były szybkie, dbał jednak, aby dziewczyna nie odczuła nieprzyjemnego bujania. Z nią na ramieniu zamknął drzwi od biura, skąd dało się słyszeć chrapanie psa po czym udał się do kanapy. Ostatnim czego dzisiejszego dnia chciał to cokolwiek, co byłoby w stanie im przeszkodzić.  
Delikatnie zsunął dziewczę z ramienia, układając ją na miękkich poduszkach.Zadowolone spojrzenie przejechało po jej ciele, by już chwilę później mężczyzna łapczywie wpił się wargami w jej usta. Bliskość uderzyła do głowy, dłonie rozpoczęły wędrówkę po zgrabnym ciele chcąc upewnić się, że to na pewno jego Wren. Silne palce zacisnęły się na materiale sukienki. Ładnej, lecz wyjątkowo przeszkadzającej w obecnej sytuacji. Mieszała mu w głowie. Odbierała logiczne myślenie, a wręcz zwierzęce instynkty dochodziły do głosu.
- Ups. - Rzucił z łobuzerskim uśmiechem odrywając się od jej ust jedynie na chwilkę, gdy jednym, silnym szarpnięciem rozerwał fioletowy materiał, odsłaniając delikatną skórę. Zielone spojrzenie błysnęło znajomym płomieniem, usta zjechały w dół by scałowywać łabędzią szyję, naznaczoną śladami jego palców. Męskie dłonie z lubością powróciły do zwiedzania zakamarków jej ciała, tym razem pozbawionych paskudnej, materiałowej bariery.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach