Kuchnia
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Kuchnia
Oddzielona od salonu szerokim łukiem kuchnia jest pomieszczeniem równie rzadko odwiedzanym przez Friedricha. Meble są proste, zastawa również pozostawia wiele do życzenia, gdyż Schmidt rzadko z niej korzysta. Szafki zajmuje w większości alkohol oraz jedzenie, nad którym nie trzeba spędzać dużo czasu. I jedynie psie miski stojące niedaleko wejścia są cały czas pełne. Kiedyś, Friedrich miał ambicje aby nauczyć się samodzielnie gotować, szybko jednak obróciły się w pył.
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
Spokój, który dziś między nimi zapanował, rzeczywiście nie należał do częstych. Wydawał się wręcz nieodpowiedni w swej egzystencji, długiej i upartej, nie zaburzyła go nawet niewyszukaną próbą zagrania na wodzach cierpliwości Friedricha omijaniem udzielenia konkretnej odpowiedzi. Szmalcownik pozostał wyrozumiały. Na tyle, na ile potrafił; nie naciskał na nią, namawiał, by rozważyła jego słowa, czym zmusił ją do podejrzliwego zmarszczenia brwi. Od teraz zawsze będzie obchodził się z nią jak z jajkiem, zamiast z rozjuszonym lwem? Nie zdążyła jednak tego pytania zadać na głos, bo mężczyzna zaraz podniósł ją siłą z krzesła, przerzucił sobie przez ramię i zabrał do innego pomieszczenia, gdzie, z cichym, jakby pobłażliwym westchnieniem wylądowała na kanapie. Otto nawet jej nie bronił, co za pies - a przecież Merlin jeden mógł wiedzieć co jego pan planował w tym spaczonym umyśle. Merlin i ona, gdy duże dłonie zakleszczyły między palcami purpurowy materiał sukienki i rozerwały go niemal na strzępy; szwy puściły zbyt łatwo pod wpływem jego dotyku a panujący w mieszkaniu chłód szybko uderzył blade, odsłonięte ciało.
- Nie możesz się powstrzymać? - z pełnym dezaprobaty cmoknięciem języka o podniebienie sięgnęła po jedną z jego dłoni i powiodła ją do swojego brzucha, a potem i niżej, choć udowodnił jej szybko, że nie musiała go prowadzić. Pamiętał. Pamiętał gdzie dotykać, jak dotykać, by ciało wygięło się w przyjemnej odpowiedzi a głowa odchyliła do tyłu, wdzięcznie odsłaniając szyję. Czy zdawał sobie sprawę, że mimo wszystko, mimo wszelkich przejawów agresji i fizycznej tortury, był jedynym mężczyzną, którego dotyku rzeczywiście się nie bała? O ironio. Najpewniej nie, nigdy przecież nie wyjawiła mu prawdy dotyczącej przeszłości zbyt zamierzchłej, by sama chciała o niej pamiętać; szczególnie teraz, gdy oferował jej doznania zupełnie innego typu. Wyczekane, ten jeden raz nawet niesamodzielnie sprowokowane - wziął ją na kanapie, potem już nie tylko na niej, aż słońce znikło za brudną linią nokturnowskiego horyzontu i dzielnica rozkwitła typowym dla siebie żywotem. Mama ostrzegała, że po zmierzchu wychodzą potwory. Wren obserwowała je - z okna jego pozbawionego światła gabinetu, naga, skryta jedynie za ciężką zasłoną. Kaskada czarnych włosów zakrywała piersi; w tym samym czasie Friedrich rzekomo odgrzewał okupiony kucharskim siniakiem obiad, lecz do pokoju nie wracał już zdecydowanie zbyt długo. Albo zasnął nad kuchenką, albo wyżłopał kolejną butelkę zagranicznego alkoholu, z którą jej kubki smakowe pragnęły wspólnego mieć niewiele.
Gdy oddaliła się od okna, zrozumiała, że niewielką pomocą będzie sięgnięcie po rozczłonowaną sukienkę zalegającą teraz gdzieś nieopodal kanapy; mogłaby materiał zszyć za pomocą igły, nitki i różdżki, ale i drewno kasztanowca zostawiła przy czerwonych kwiatach dopełniających narzeczeńskiej sielanki. Ilekroć to słowo powracało do myśli, zastanawiała się jaki diabeł podkusił ją do ich przyjęcia - przecież przyrzekała sobie, że nigdy nikomu nie pozwoli się zniewolić. A jemu pozwoliła na to szybko, niemal zbyt szybko, dostrzegając trwające między nimi pokrewieństwo myśli, charakterów, widoczne wyłącznie w krzywym zwierciadle. Czarownica westchnęła, na moment odwiedzając łazienkę by porwać zdecydowanie na nią zbyt duży, czarny szlafrok należący do Schmidta, który zarzuciła na ramiona i udała się do kuchni, gdzie - oczywiście, że sobie nie poradził - trzeba było ugaszać nowy pożar.
zt x2
- Nie możesz się powstrzymać? - z pełnym dezaprobaty cmoknięciem języka o podniebienie sięgnęła po jedną z jego dłoni i powiodła ją do swojego brzucha, a potem i niżej, choć udowodnił jej szybko, że nie musiała go prowadzić. Pamiętał. Pamiętał gdzie dotykać, jak dotykać, by ciało wygięło się w przyjemnej odpowiedzi a głowa odchyliła do tyłu, wdzięcznie odsłaniając szyję. Czy zdawał sobie sprawę, że mimo wszystko, mimo wszelkich przejawów agresji i fizycznej tortury, był jedynym mężczyzną, którego dotyku rzeczywiście się nie bała? O ironio. Najpewniej nie, nigdy przecież nie wyjawiła mu prawdy dotyczącej przeszłości zbyt zamierzchłej, by sama chciała o niej pamiętać; szczególnie teraz, gdy oferował jej doznania zupełnie innego typu. Wyczekane, ten jeden raz nawet niesamodzielnie sprowokowane - wziął ją na kanapie, potem już nie tylko na niej, aż słońce znikło za brudną linią nokturnowskiego horyzontu i dzielnica rozkwitła typowym dla siebie żywotem. Mama ostrzegała, że po zmierzchu wychodzą potwory. Wren obserwowała je - z okna jego pozbawionego światła gabinetu, naga, skryta jedynie za ciężką zasłoną. Kaskada czarnych włosów zakrywała piersi; w tym samym czasie Friedrich rzekomo odgrzewał okupiony kucharskim siniakiem obiad, lecz do pokoju nie wracał już zdecydowanie zbyt długo. Albo zasnął nad kuchenką, albo wyżłopał kolejną butelkę zagranicznego alkoholu, z którą jej kubki smakowe pragnęły wspólnego mieć niewiele.
Gdy oddaliła się od okna, zrozumiała, że niewielką pomocą będzie sięgnięcie po rozczłonowaną sukienkę zalegającą teraz gdzieś nieopodal kanapy; mogłaby materiał zszyć za pomocą igły, nitki i różdżki, ale i drewno kasztanowca zostawiła przy czerwonych kwiatach dopełniających narzeczeńskiej sielanki. Ilekroć to słowo powracało do myśli, zastanawiała się jaki diabeł podkusił ją do ich przyjęcia - przecież przyrzekała sobie, że nigdy nikomu nie pozwoli się zniewolić. A jemu pozwoliła na to szybko, niemal zbyt szybko, dostrzegając trwające między nimi pokrewieństwo myśli, charakterów, widoczne wyłącznie w krzywym zwierciadle. Czarownica westchnęła, na moment odwiedzając łazienkę by porwać zdecydowanie na nią zbyt duży, czarny szlafrok należący do Schmidta, który zarzuciła na ramiona i udała się do kuchni, gdzie - oczywiście, że sobie nie poradził - trzeba było ugaszać nowy pożar.
zt x2
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Kuchnia
Szybka odpowiedź