Historia Slughorn
Nazwisko matki: Blishwick
Miejsce zamieszkania: W posiadłości Slughornów w Westmorland
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Zawód: Dziennikarka z Proroku Codziennym, stażystka w Mungu
Wzrost: 171 centymetrów
Waga: 58 kilogramów
Kolor włosów: Blond
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne: Znamię na lewym nadgarstku, blizna po poparzeniu eliksirem na lewej stopie
Dwanaście cali, sztywna, akacja, sierść szczuroszczeta
Ravleclaw
Wilk
Kostucha
Dym papierosowy, stare pergaminy, czekolada
Wiecznie młoda i piękna, kiedy inni będą już starzy
Eliksiry, plotki, nauka nowych rzeczy
Zjednoczeni z Puddlemere
Nie uprawia żadnych sportów
Wszystkiego, co wpadnie jej w ucho
Marilyn Monroe
Niektórzy po prostu rodzą się nieco inni. Wyżsi, grubsi, bardziej kolorowi, ambitniejsi. Po prostu inni. Panna Slughorn aż za często wmawiała sobie, że należy do tej grupy - nie była w końcu tak perfekcyjna, jak wymagało od niej środowisko, mimo, że niewiele osób zdawało sobie z tego sprawę. Jej ojciec bardzo lubił ukrywać niewygodne fakty, więc tylko najbliżsi wiedzieli, że dziewczynka jest owocem zdrady, którą pani Slughorn przyjęła z otwartymi ramionami. Była jednak bardzo niewygodnym dzieckiem. Szybko odkryła swoje umiejętności magiczne - zaczęło się od podrzucania misiów do góry, skończyło na próbie wyrzucenia skrzata domowego przez okno (który, zresztą, po tym wydarzeniu odciął sobie trzy palce, będąc pewnym, że była to w stu procentach jego wina). Slughornowie, jako dobrzy alchemicy, uznali to tylko za idealną okazje - na kim lepiej szukać lekarstw, niż na małym, rodzinnym bękarcie?
W Hogwarcie nie było źle - jasne, pewniej trudniej byłoby się jej odnaleźć w pełnych odważnych ludzi Gryffindorze, czy niezwykle dobrodusznym Hufflepuffie, ale jednak wylądowała w Ravleclawie. Była głodna wiedzy przez całe swoje życie - kiedyś nawet, w czasie jednej z przerw pomiędzy trzecią, a czwartą klasą dorwała się do ksiąg z czarną magią, które przeczytała od deski do deski. Nie skończyło się to dobrze, biorąc pod uwagę to, że jej rodzina niekoniecznie lubiła się chwalić znajomością tej dziedziny - mieli być pomocnymi alchemikami, nie uzdolnionymi czarnoksiężnikami. Chcąc, nie chcąc, zapamiętała parę zasad i zaklęć, ba, nawet ukryła niewielki tomik w szafce z bielizną w swoim dormitorium - nawet jeżeli skrzaty to znalazły, chyba zostawili to w tajemnicy. W końcu, nie robiła nikomu krzywdy; zaspokajała ciekawość, która męczyła ją zawsze. Jej fascynacja Czarną Magią nie miała końca. Była Krukonką, która zawsze bardzo szybko przyswajała informacje, dlatego parę młodzieńczych, buntowniczych (względem ojca i tradycji jej rodziny) lat odcisnęło się na niej w dorosłym życiu. Stała się bardziej... Melancholijna, nieco gburowata względem ludzi, których nie znała zbyt dobrze. Przeglądając księgi z głębi rodzinnej biblioteki, widząc wiele potwornych obrazów, paskudnych eliksirów i zaklęć, stała się nieco obojętna na krzywdę innych, co nigdy nie podobało się kobiecie, która ją wychowała; uczyła Historie, by była zawsze wrażliwa, radosna i pełna miłości, a za razem taktowna, niczym dama. Irytowało to ją tak bardzo, że zaczęła poszukiwać biologicznej matki; a kiedy ją znalazła, stała się jeszcze bardziej zamknięta w sobie. Ta kobieta, tak po prostu... Żyła sobie, razem z trójką dzieci w Londynie. Ba, nawet się z nią nie spotkała - nie chciała mieszać w jej życiu. Po tym wydarzeniu nieco oklapł jej entuzjazm względem złej strony magii, a pobudziła się miłość do magii leczniczej; nawet jeżeli nie mogła pomóc innym, zawsze mogła szukać lekarstwa na swoją chorobę.
Przez całe życie bała się śmierci, dlatego tak bardzo się pilnowała; choroba, którą wykryto u niej we wczesnym dzieciństwie, nie mogła wyjść spod jej kontroli. Serpentyna dawała jej popalić od najmłodszych lat; wykryto ją u niej przed siódmym rokiem życia i od tamtej pory czuła się, jakby stąpała po kruchym lodzie. Raz czujesz się dobrze, a dwadzieścia minut później... Plujesz krwią dalej niż widzisz. Może dlatego stara się unikać wszelkich konfliktów? Ta cała choroba była też jednym z głównych powodów, dlaczego tak bardzo interesowała się eliksirami. Jej ojciec był z tego zadowolony; w końcu, była z Slughornów. Ale, mimo wszystko, nie był szczęśliwy z faktu, że chce być starą panną - może dlatego, od dłuższego czasu starał się jej znaleźć jakiegoś szlachetnego człowieka. Mimo wszystko, w końcu uległa jego namowom, jeżeli chodzi o pracę. Mimo, że jest już na ostatnim roku stażu w Mungu, nadal nie porzuciła posady Dziennikarki w Proroku Codziennym - kochała plotki. Właśnie, one. Wokół nich kręciło się całe życie Historii - od tego, z kim przespała się córka sąsiadów, przez drobne dramaty uczniów Hogwartu, aż po politykę, którą zaczęła się w sumie interesować od niedawna. Jest ciekawska, mimo że nie przystoi - nawet wychowywana przez rodzinę na niezwykle wysokim poziomie, która cieszyła się uznaniem wśród innych czytsokrwistych rodzin, nie umiała się wyzbyć tej cechy. Ojciec czasami, w przypływach złości, mówił, że jest taka jak matka. Pod urodą skrywająca charakter, którego nie da się okiełznać. Może i tak; bywała gwałtowna i w sytuacjach kryzysowych ponosił ją honor, ochota, by za wszelką cenę bronić swojego nazwiska. Mimo tego, zwykle jest cierpliwą, nie przepadającą za obcymi, a za razem niezwykle czarującą panną pijącą kremowe piwo (rzadziej coś mocniejszego) codziennie, po skończeniu pracy i stażu na Pokątnej. Ciężko z nią złapać kontakt, a jeżeli już... no cóż. Mimo wszystko, nie jest zbyt kochliwa, ani nie lubi przelotnych romansów. Już od szkolnych lat, wolała o nich pisać, niż być ich częścią. W końcu, oprócz bycia wzorową uczennicą, była naczelną plotkarą swojego roku - chciała wiedzieć wszystko, o każdym. Czasami sprawiało to, że pakowała się w nieprzyjemne sytuacje; dwa czy trzy razy nawet dostała odrobinę mocniej, niż się spodziewała. Mimo to, przetrwała z perfekcyjnymi ocenami z tych przedmiotów, na których zależało jej ojcu. Nie spełniła jednak jego oczekiwać, jeżeli chodzi o dobrowolne zamążpójście czy znalezienie sobie od razu po skończeniu szkoły odpowiedniej, jeżeli chodzi o jej pochodzenie, pracy. Nie była ani szczególnie zainteresowana płcią przeciwną, ani nie miała ochoty spędzać na samym początku życia wśród eliksirów, mimo, że naprawdę to kochała. Wolałaby być prostą dziennikarką w Proroku Codziennym, chociaż w każdej chwili była gotowa pomóc innym, którzy na gwałt potrzebowali jakiegoś legalnego (lub mniej) specyfiku. Mając jednak dwadzieścia lat, poszła na staż do Munga.
Jej imię było specyficzne. Nadane jeszcze przez biologiczną matkę - była podróżnikiem. Ba, jej babka mieszkała w Polsce - w czasie wojny często ją odwiedzała, pomagając dobrodusznej staruszce przeżyć tamte ciężkie chwile. Język Polski nie znała zbyt dobrze; parę podstawowych zdań i słów. Uznając całą romans z jej ojcem za zwykłą "historię" i oddając ją w dłonie jego żony, powiedziała, że właśnie tak nazwała to dziecko. Wymowa, pisownia; Anglicy mieli czasami z nią problemy, co irytowało pannę Slughorn przez całe życie. Ale imię nadawało jej oryginalności, a ona to lubiła.
Kiedy uczyła się zaklęcia Patronusa, przez bardzo długi czas miała problem ze wspomnieniem; przewijało się ich mnóstwo, jednak żadne nie było aż tak szczęśliwe, by przywołać cielesną wersje. Dopiero kiedy skończyła Hogwart poczuła się bezgranicznie szczęśliwa i przede wszystkim w o l n a, trąciło ją przeczucie. Widząc przed oczami zakończenie szkoły, swoje perfekcyjne oceny... Wilk po prostu wyskoczył z jej różdżki.
Nigdy nie zmierzyła się z dementorami, więc nadal nie jest pewna, czy takie coś starczy w walce z nimi.
4 | |
3 | |
4 | |
7 | |
5 | |
4 | |
0 |
różdżka, teleportacja
Ostatnio zmieniony przez Kotełkę dnia 02.08.15 0:11, w całości zmieniany 1 raz