Delilah Carrington
Nazwisko matki: Carrington
Nazwisko ojca: Macnair
Miejsce zamieszkania: Szkocja
Czystość krwi: czysta
Status majątkowy: uboga
Zawód: akrobatka, złodziejka
Wzrost: 161
Waga: 52
Kolor włosów: ciemny blond
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: szeroka blizna ciągnąca się po wewnętrznej stronie lewego uda; ciemne znamię na prawej łopatce; często zmieniający się kolor włosów.
7 cali, giętka, heban, łuska widłowęża
Slytherin
-
połamaną marionetkę o mojej twarzy
gorzkim potem maskowanym różaną wonią
stosy galeonów, diamentów i masę bukietów róż
mową ciała
nie kibicuje
falowanie i spadanie
jazz, blues
Gigi Hadid
her home deep imag'd in her soul
Miejsce pełne kolorów, dźwięków i zapachów, gdzie dziwactwa są wyjątkowo pożądane, a skrajności pozostają z sobą w silnej harmonii. Rzekoma brzydota staje się innym rodzajem piękna, bzdurnie umowna nienormalność przychodzi naturalnie, słabość zaś przekuwana jest w siłę. Znakomita większość przybywa do cyrku w poszukiwaniu wrażeń, ale dla niektórych jest to dom, jedyny i niepowtarzalny, bo tworzony przez wyjątkowych ludzi. Trupa jest sobie bliższa bardziej niż niejedna rodzina, a więzy krwi nie mają znaczenia, gdy wszystkich łączy ta sama pasja splatająca się z chęcią przetrwania.
Wychowywana w cyrku Delilah miała wspaniały dom i ogromną rodzinę, a dzięki objawionej zaraz po narodzinach metamorfomagii z jeszcze większą łatwością wpasowała się w barwny krajobraz, zaskarbiając sobie przychylność wszystkich. Na każdym kroku czekał na nią jeden z posępnych lub zabawnych wujków, jedna z troskliwych czy też szalonych cioć, bądź psotne kuzynostwo niekoniecznie godzące się na niańczenie jej, za to chętne wciągać ją w swoje psikusy. Poprzez kontakt z tak różnymi osobowościami przyjęła wiele cennych lekcji. Za garść łakoci wkraczała do namiotu dziwów, gdzie prezentowała swój dar z pomocą bardziej obytych z tym samym talentem czarodziejów. Uczyła się jak łączyć usta i nos w kształt kaczego dzioba, doprawiała sobie niewielkie rogi, pokrywała swoją skórę cętkami. Pierwsze próby nie były łatwe, częściej kończyły się małymi katastrofami i płaczem niż sukcesami, ale porażki inni osładzali jej kojącymi słowami oraz pokazami magicznych sztuczek. Czasem lubiła biegać pomiędzy namiotami z niewielkimi rogami na czole czy błonami pomiędzy palcami, aby wywoływać tym gromkie śmiechy. Kiedy wujkowie zapewniali jej najczęściej rozrywkę, ciocie z dużą cierpliwością próbowały przyswoić jej podstawy gotowania i krawiectwa. Dość szybko zaczęto od niej wymagać, aby sama próbowała smarować grube pajdy chleba masłem, ale na tym poprzestano, tak jak zdołano u niej wyrobić nawyk odpowiedniego trzymania igły, aby się przynajmniej nie pokaleczyła.
Rodzice wydawali jej się coraz bardziej rozmytym obrazem. Matkę zawsze widziała zabieganą i roześmianą, ale przez to pozostawała kobietą chaotyczną, nieskłonną do przebywania w jednym miejscu zbyt długo. Skupiała się na córce do chwili, póki ta nie podrosła na tyle, aby dopraszać się śmiało o uwagę cyrkowej braci. Przynajmniej mała Deli miała pewność, że zakręcona akrobatka zawsze do niej wróci. Ojca widywała znacznie rzadziej – przybywał kiedy chciał, zajmował się karcianymi grami i spożywaniem alkoholu, a w dobrym humorze przychodził do niej i zachęcał do pokazania mu kilku sztuczek, to do zmiany kształtu nosa na orli, to do zmiany karnacji. Choć bywał rzadko, to jednak te chwile były wspaniałe. Darzyła go rozradowanymi uśmiechami, matce ofiarowywała ciepłe uściski, szukając okazji by plątać się pod jej długimi nogami.
agility within and of itself is a strategy
Ćwiczyła ciało od zawsze, gdy nieporadnie powtarzała ruchy matki przy czynionej przez nią rozgrzewce i kiedy całymi godzinami skakała z innymi dziećmi po trampolinach. To było nieobowiązujące, polegało na zabawie, ale musiało wreszcie stać się wymogiem. Do swoich siódmych urodzin żyła w bańce szczęścia, póki nie uzmysłowiono jej, że z racji nazwiska oczekuje się od niej więcej niż dołączenia do namiotu dziwów. Do cyrkowej krainy zawitały srogie twarze o sztywnych ciałach schowanych pod dokładnie skrojonymi ubraniami. Nagle na wierzch wypłynęły kwestie czystości krwi oraz nigdy nie zalegalizowanego związku jej rodziców. Wciąż była dzieckiem, nie tłumaczono jej wszystkiego, za to stawiano przed nią oczekiwania. Nie męczyły jej wczesne pobudki i poranne treningi, lecz surowe spojrzenie eleganckiego wujka, kiedy co jakiś czas przychodził z pretensjami do jej matki i wypytywał o czynione przez małą postępy.
Z całego serca pokochała momenty wznoszenia się w powietrze. W górze, tuż pod czubkiem namiotu, czuła się wolna, pozbawiona trosk. Planowano, aby po odpowiednim treningu dołączyła do występów podniebnego cwału, jednak pomimo czynionych prób pomiędzy nią a aetonanami nie wytworzyła się wystarczająco silna więź. Dalej szkoliła swoje akrobatyczne umiejętności na trampolinach, trapezach, linach i harfach, starając dzielić się swoim entuzjazmem jak najczęściej z matką. Chciała dzielić się tym szczęściem z ojcem, lecz ten z każdym kolejnym rokiem pojawiał się w cyrku coraz rzadziej, ale kiedy już odnajdywał drogę do córki, zostawał na dłużej. Szkoda tylko, że zainteresowany był bardziej hazardem, alkoholem i możliwością korzystania z pozostających w dyspozycji cyrku świstoklików niż dokonaniami swojego dziecka. W ciągu dwóch lat naprawdę się rozwinęła – być może jeszcze nie olśniewała publiki jak matka, to jednak za jej plecami mówiono, że w przyszłości zarobi dla cyrku pokaźne sumy.
Rozpoczęcie nauki w Hogwarcie uznała za przeszkodę do wróżonej jej fortuny, choć jedynym pozytywnym akcentem tego nowego etapu życia było otrzymanie różdżki. W ogromnym zamku wszystko jednak wydało jej się ponure, nudne i nadęte. Jako jedna z nielicznych nie dołączyła do wszechobecnych odgłosów zachwytu, bo czuła się siłą wyrwana ze swojego pięknego świata. Tiara umieściła ją w Slytherinie, być może z powodu jej okropnego osamotnienia, które sama pogłębiała świadomym izolowaniem się od reszty – nie była w stanie pojąć decyzji magicznego atrybutu. Czuła na sobie nieprzychylne spojrzenia i słyszała okropne komentarze, zwłaszcza dziewczęta z dormitorium upodobały sobie szczegółowe analizowanie stanu jej szat. Choć jej matka była wspaniałą akrobatką, mistrzynią w swym fachu, to jednak nie była w stanie kupić jej nowych kompletów, musiała zadowolić się tymi darowanymi od dalszych kuzynek, których nawet na oczy nie widziała, bo zwyczajnie ani razu nie przekroczyły progu cyrku. Te lepsze panny Carrington z tej lepszej części rodziny wyspecjalizowanej w robieniu interesów. Szkolne mury stały się więzieniem, w którym paradoksalnie zaczęło docierać do niej znaczniej więcej plotek o jej rodzinie niż kiedykolwiek wcześniej. Jej mama, ta wiecznie uśmiechnięta kobieta żyjąca w ciągłym pędzie, zhańbiła rodzinę wydaniem na świat dziecka z pozamałżeńskiego łoża, a Delilah pozostawała żywym dowodem tej hańby. Nikt o tym w cyrku nie mówił, nikogo to nie obchodziło, ale świat nie zapominał o tym grzechu. Dusiła się w uczniowskiej przestrzeni, pod przykryciem nocy uciekała na wysokie mury, aby z gracją balansować na krawędzi. To było jedyną przyjemnością, która zapewniała jej względną równowagę. W niesprzyjających do doskonalenia powietrznych akrobacji warunkach skupiała się na wykonywaniu dzień w dzień porannych ćwiczeń rozciągających. Niezależnie od wszystkiego chciała w każde wakacje powracać do cyrku i przez kilka tygodni skupiać się na intensywnych treningach i dać chociaż kilka występów. Przed swoim piątym rokiem nauki otrzymała po jednym z wystąpień swój pierwszy bukiet róż. Jakaż była z niego dumna!
powerful display of acrobatics and tumbling
Nie chciała dłużej się męczyć i kontynuować nauki po SUMAch, lecz matka wybiła jej podobny pomysł z głowy, wręcz nakazując pozostać w szkole na kolejne dwa lata. Po raz pierwszy w życiu Delilah widziała ją tak bardzo stanowczą i roztrzęsioną zarazem. Dość długo myślała, że rodzicielka kierowała się jakąś głęboką troską o jej przyszłość, dlatego poddała się jej woli. Te dwa ostatnie lata były zresztą odmienne od jej wcześniejszej szkolnej kariery. Gibkość jej ciała stała się obiektem zainteresowania chłopców, jak również obiektem zazdrości wielu dziewcząt. Pomimo doświadczanej adoracji nie uległa niczyim gładkim słówkom, zawsze mając w pamięci wszystkie nieprzyjemności, jakich zaznała jej matka z powodu głupiego uczucia. Przetrwała kolejne egzaminy, znów ledwo je zdając, ale osiągnięte z nich rezultaty nie miały dla niej znaczenia, bo kiedy inni szykowali się na staże w Ministerstwie Magii, czy Szpitalu Świętego Munga, ona marzyła jedynie o powrocie do domu, gdzie zamierzała wreszcie błyszczeć z pełną mocą.
Najgorsze tajemnice wyszły na światło dzienne, gdy opuściła Hogwart. Zdawało jej się, że czeka ją świetlana kariera akrobatki, lecz elegancki zarządca miał wobec niej inne plany. Ćwiczone przez ponad dekadę ciało miało ukazywać swą zwinność nie tylko w powietrzu, ale także w ramionach mężczyzn gotowych sowicie zapłacić za taką dodatkową rozrywkę. Wszystkie otrzymane bukiety nie były dowodem uznania dla jej umiejętności artystycznych. Delilah próbowała straszny wymóg odwlekać w czasie jak najdłużej. Łudziła się, że jest dla niej jeszcze szansa, jeśli tylko bardziej się wykaże, udowodni swoją wartość. Jak szalona prowadziła treningi, zarówno swoje własne, jak i cudze, wymagając od wszystkich coraz więcej. Nie chciała skończyć jak matka, która nie potrafiła się przez te wszystkie lata postawić, a nawet wstawić za własną córką. Dawała się wykorzystywać tej rzekomo wspaniałej rodzinie i zawsze bez słowa skargi przyjmowała w swe progi mężczyznę, który ją zbałamucił, tym samym skazując na potępienie. Ten wciąż jednak był dla Deli ojcem, niegdyś nawet kochającym, skoro zachowała po nim przynajmniej kilka miłych wspomnień. W końcu się odważyła, napisała do niego list z błaganiem o pomoc, ale nigdy nie otrzymała żadnej odpowiedzi, znana męska sylwetka nie pojawiła się na horyzoncie z odsieczą. Postanowiła sama o siebie zawalczyć, dlatego w sekrecie pożegnała zaledwie kilka osób i uciekła. Nie mogła dostać się do świstoklików mogących posłać ją za granicę, znajdowały się one pod pułapkami założonymi przez zarządcę, dlatego uciekła tym najbardziej dostępnym do portu, a tam po przybraniu innej twarzy wkradła się na statek.
Morska podróż była wyzwaniem, którego musiała się podjąć. Szorowanie pokładu nie było szczytem jej marzeń, ale większy wysiłek podejmowała podczas nieustannego korzystania ze swojego wrodzonego talentu. Jako najniższa rangą na statku nie jadła wiele i mało spała, za wszelką cenę nie mogła pozwolić, aby ktoś odkrył jej płeć. O jej tajemnicy dowiedział się jednak sam kapitan, z którym poszła na układ, w zamian za niewyrzucenie jej za burtę oddając mu ważną przysługę w jednym z francuskich portów. W nim zresztą pozostała, rozpoczynając wędrówkę po Francji. W magicznej dzielnicy Paryża znalazła niszę dla siebie, zaczęła okradać tych mniej uważnych, korzystając nie tylko ze zręczności dłoni, ale również z kobiecych wdzięków. Z początku czuła do siebie odrazę, ale odcięta od jedynego domu musiała jakoś sobie radzić. Kiedy jednak tęsknota zbyt mocno ściskała ją za serce, słała listy do najbliższych osób, co do których miała pewność, że nie zdradzą jej położenia. W listach lubiła kłamać jak to rewelacyjnie jej się powodzi.
Kłamstwa ucięła wówczas, gdy dotarła do niej wieść, że jej matka znacząco podupadła na zdrowiu po dramatycznym upadku ze sporej wysokości. Choć niegdyś wierzyła w nieograniczoną moc magii, w głębi duszy przeraziła się na myśl, iż może chodzić o zbyt poważną kontuzję. Zdecydowała się stawić czoła konsekwencjom swojej ucieczki i powróciła do kraju pomimo wojennej zawieruchy, która we Francji była jedynie medialnymi doniesieniami. Tylko ukochany cyrk zdawał się być taki sam jak niegdyś.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 3 | Brak |
Uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 11 | +5 (za różdżkę) |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 11 | +4 (za aktywność) |
Zwinność: | 25 | +6 (za aktywność) |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
francuski | I | 1 |
rosyjski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Ukrywanie się | I | 2 |
Zręczne ręce | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Wytrzymałość fizyczna | II | 5 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rozpoznawalność | I | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Gotowanie | I | 0,5 |
Krawiectwo | I | 0,5 |
Muzyka (śpiew) | I | 0,5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Akrobatyka | III | 25 |
Pływanie | I | 0,5 |
Taniec klasyczny | I | 0,5 |
Taniec współczesny | I | 0,5 |
Walka wręcz | I | 0,5 |
Żeglarstwo | I | 0,5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Metamorfomagia | - | 10 (+20) |
Reszta: 0 |
Różdżka
Ostatnio zmieniony przez Delilah Carrington dnia 18.10.20 12:38, w całości zmieniany 1 raz
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: William Moore