Wydarzenia


Ekipa forum
Emerald Parkinson
AutorWiadomość
Emerald Parkinson [odnośnik]01.08.15 21:54

Emerald Kylie Parkinson

Data urodzenia: 12 czerwca 1935
Nazwisko matki: Greengrass
Miejsce zamieszkania: Gloucester
Czystość krwi: czysta szlachetna
Zawód: ozdoba czarodziejskich salonów i przyjęć towarzyskich
Wzrost: 175 cm
Waga: 57 kg
Kolor włosów: w zależności od światła jest to głęboka czerń lub ciemny, czekoladowy brąz
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: czarujący, obezwładniający uśmiech, klasa i elegancja


Wiem tato, że zawsze chciałeś mieć syna. On by przekazał dalej twoje nazwisko, obdarzając nim swoją żonę i dzieci, odziedziczyłby po tobie majątek oraz objąłby pieczę nad rodzinnymi interesami. Byłby twoją dumą, ukochanym dziedzicem, którego za młodu mógłbyś uczyć szermierki oraz etykiety. Wpajałbyś mu zasady perswazji i delikatnej manipulacji, aby móc później patrzeć z zachwytem na efekt swych starań. Niestety ojcze, dwunastego czerwca na świecie pojawiłam się ja i już wtedy byłam powodem twojego rozczarowania. W niczym nie przypominałam potomka, którego sobie wymarzyłeś. Zamiast tego otwierałam raz po raz moje szmaragdowe oczy  i wyciągałam malutkie rączki w twoją stronę. Ty jednak nie odpowiedziałeś na to nieme wezwanie i wyszedłeś z pokoju. Potrzebowałeś czasu, by pokochać kogoś, kto zniszczył twoje marzenia.
Z biegiem czasu coraz bardziej klarowały się różnice między mną, a moją starszą siostrą. Od czasu narodzin mówiliście niemal tylko o tym, porównując nas ze sobą. Gdybym rozumiała, o czym mówicie nad moją kołyską, nie czułabym się z tym dobrze. W waszych słowach byłam jedynie kontrastem Venus, nie zaś indywidualną osobą. Czasem patrzyłeś na mnie tato, gdy nikt cię nie widział i szukałeś podobieństw. Nie miałam jasnych włosów, ani błękitnych oczu jak ty, ale zamiast tego przypominałam ci kogoś innego. Nie rozumiałeś tego. Dopiero pewnego wieczora, gdy na mnie spojrzałeś, zobaczyłeś we mnie moją matkę, którą tak kochasz. Wtedy coś się w tobie zmieniło, a może dopiero zaczęło się zmieniać.


Dzieciństwo pamiętam jako jedno długie szczęście - czas, kiedy słońce świeciło jaśniej niż kiedykolwiek, a każdy dzień był ozdobiony naszym perlistym śmiechem. Pamiętasz to, Venus? Zawsze byłaś dla mnie wzorem do naśladowania, piękna do bólu i słodka jak ciasto dyniowe babci. Razem się bawiłyśmy cudownymi zabawkami i uczyłyśmy zasad savoir-vivre, a chociaż bywały między nami kłótnie, jedne mniej, drugie bardziej poważne - kochałam cię najbardziej na świecie. Kiedy wyjechałaś na jeden dzień do wujostwa, siedziałam w kącie i nie chciałam ani jeść, ani się bawić, ani uczyć czegokolwiek. Gdy zaś zobaczyłam cię znów, udawałam, że wszystko było tak jak zawsze, nie chcąc się przyznać do swojej słabości. Świat wydawał się oazą spokoju i radości, a ja nigdy nie sądziłam, że ten stan może ulec zmianie. Pobierałyśmy lekcje pisania i czytania, a lekcje były tym bardziej przyjemne, że wspólne. Chociaż ty byłaś starsza i umiałaś już więcej niż ja, razem siedziałyśmy w bibliotece nad książkami. Nie zawsze jednak byłyśmy ambitne i zmotywowane, czasem wolałyśmy się bawić, zamiast ćwiczyć kaligrafię. Jeśli się buntowałyśmy, robiłyśmy to obie. Z biegiem czasu miałyśmy jednak coraz więcej zajęć dodatkowych. Pamiętam ten dzień, gdy rodzice zapisali nas na pierwszą lekcję muzyki. Jeśli zamknę oczy, mogę zobaczyć pod powiekami wyraz twojej twarzy, przepełniony szczęściem i zachwytem, gdy poznawałaś bogactwo dźwięków. Ja nie byłam tak entuzjastyczna. Muzyka była piękna, ale nuty były dla mnie jedynie kropeczkami na liniach, szukałam wśród nich wzorków i kształtów, zamiast łączyć z dźwiękami. Starałam się być równie muzykalna co ty, jednak każde moje próby kończyły się fiaskiem. Pewnego dnia, guwernantka zamiast do sali z instrumentami, zaprowadziła mnie gdzieś indziej - było tam wiele luster a na środku stała kobieta z włosami zawiązanymi w kok i w dziwnych butach, które zmuszały do stania na palcach. Pierwsze chwile rozłąki z  tobą były trudne do zniesienia, chwilami nawet zastanawiałam się, czy jeśli będę źle powtarzać wszystkie te ćwiczenia, to czy będziemy znów się razem uczyć muzyki. Było to jednak trudne do zrealizowania, ponieważ balet był zbyt pięknym i przyjemnym zajęciem, by się buntować. Pokochałam go tak bardzo, jak ciebie zafascynowały instrumenty. Coraz mniej czasu spędzałyśmy razem, skupione na różnych zajęciach i pasjach. Powoli uczyłyśmy się istnieć samodzielnie, bez tej drugiej przy boku.


Metamorfomagia ujawniła się u mnie dosyć późno. Nauczycielka baletu pokazywała mi właśnie swoje zdjęcia z baletu, kiedy była młodą dziewczyną o rudych włosach i milionie piegów, rozsianych po policzkach. Pomimo tego, wyglądała tak zgrabnie w białej sukience do baletu, że aż pozazdrościłam jej tej łabędziej gracji. Oglądając z zachwytem i zazdrością album z fotografiami, nie zauważyłam momentu, w którym moje włosy zaczęły zmieniać kolor. Już po chwili na mojej głowie był wściekły pomarańcz, a na policzkach małe złociste kropeczki - jakbym dostała piegów od słońca. Nauczycielka pisnęła przerażona i odsunęła się odruchowo. Spojrzałam wtedy na nią w przestrachu, z niezrozumieniem w oczach. Wystarczyło jednak bym zerknęła w bok, na ścianę pełną luster i zrozumiała. Sama byłam nie mniej przestraszona tym widokiem niż pani Tracy i odetchnęłam z ulgą, gdy zaprowadziła mnie do rodziców. Nie wiedziałam skąd ten kolor wziął się na moich ciemnych włosach i całe szczęście, że kiedy szłyśmy po schodach nie widziałam, jak zmienia się on w czerwień, później róż, fiolet i blond, taki jak u Venus, bo moja panika jeszcze bardziej by się wzmogła. Wtuliłam się w zszokowanego tatę, za nic nie chcąc go puścić. Wtedy cała sytuacja wydawała się złym koszmarem. On mnie jednak zaczął uspokajać i wyjaśniać, że to po prostu moje magiczne zdolności, nic wielkiego. Teraz nie potrafię nad nimi kontrolować, ale przed pójściem do Hogwartu kupimy różdżkę u Ollivandera i będę mogła już nad tym panować i czarować. Powiedział mi też, że mogą się zdarzać inne sytuacje - mogę lewitować albo przypadkowo zamieniać pająki w kłębki nitki.
Jego słowa wcale się jednak nie sprawdziły. Zdarzało się, że rósł mi nos, gdy próbowałam kłamać, albo gdy byłam bardzo przestraszona, to się kurczyłam. Nigdy mi się to jednak nie przydarzało w towarzystwie Venus, gdy jeździłyśmy konno po zielonych wzgórzach wokół rodzinnej posiadłości lub siedziałyśmy w bawialni nad książkami i bajecznymi zabawkami. Może dlatego, że w jej towarzystwie nie chciałam się niczym wyróżniać, tylko być taką jak ona? Kilka dni później rodzice oznajmili mi, że muszę na jakiś czas wyjechać do ciebie, ciociu. Wyjaśnili mi spokojnie, z poważnymi minami, że mam specjalne zdolności i mogę zmieniać swój wygląd bez specjalnego wysiłku. Powiedzieli, że to dar, nad którym muszę nauczyć się panować. Dlatego właśnie 12 lipca 1940 roku stanęłam przed twoimi drzwiami wraz z guwernantką, kilkoma walizkami i całym plecakiem wątpliwości.
Przyjęłaś mnie ciociu pod swój dach i starałaś się mi przekazać całą swoją wiedzę. Uczyłaś mnie panowania nad gwałtownymi emocjami, aby pod ich wpływem nie barwić włosów na rudo, a później również koncentracji i siły woli, abym samą myślą mogła zmienić kształt nosa. Chociaż spędzałyśmy na wspólnych zajęciach tylko dwie godziny dziennie, byłam po nich skrajnie wyczerpana. Wspaniale się sprawdziłaś jako nauczycielka, kreatywnie wymyślając mi coraz trudniejsze zadania, trenujące moje wrodzone umiejętności. Ja byłam jednak tylko dzieckiem, które nie zawsze sobie z nimi radziło, a zazwyczaj nie potrafiłam im sprostać. Nieustępliwa, nie ułatwiałaś mi jednak ćwiczeń, wymagając ode mnie zbyt wiele. Motywowałaś mnie do podejmowania prób, nawet gdy kończyły się fiaskiem. Gdyby się zastanowić, nauczyłaś mnie o wiele więcej, niż tylko metamorfomagii. Spędziłam w twoim domu kilka długich lat, ćwicząc, bawiąc się ze swoimi rówieśnikami i tęskniąc za siostrą. Twój dom stał się po części moim domem, w którym czułam się niemal równie swobodnie, co w rodzinnej rezydencji, jeśli nie bardziej. Tam mieszkałam będąc małym dzieckiem, nie do końca świadomym swojego otoczenia. Tutaj przeżyłam lwią część swojego dzieciństwa, które wspominam dziś z uśmiechem na ustach i rozrzewnieniem. Dziękuję ci za gościnność i naukę, dzięki której mogłam później sprostać otaczającej rzeczywistości.


Nie mogłam się doczekać Hogwartu, o którym tyle słyszałam. Czas mi się dłużył, i gdy wreszcie 1 września 1946 roku stanęłam razem z rodzicami i siostrą (do których wróciłam miesiąc wcześniej) na peronie 9 i 3/4, byłam podekscytowana, jak chyba nigdy dotąd. Sprawdzałam kilka razy czy na pewno kupiliśmy wszystko co potrzebne i przesuwałam palcami z zachwytem po nowiutkiej różdżce od Ollivandera. Podczas podróży pociągiem siedziałam razem z Venus w przedziale i paplałyśmy radośnie na milion różnych tematów. Tak bardzo się cieszyłam, że znów jesteśmy razem i jedyne, co zakłócało mój błogi spokój to przeprowadzona wcześniej rozmowa z rodzicami, gdy prosili, abym nie mówiła siostrze o swoich zdolnościach, ani ich nie pokazywała. To było z ich strony bardzo naiwne myślenie, wszak kiedyś musiała się dowiedzieć, jednak chciałam być im posłuszna i nie pisnęłam ani słówka. Zaciekawiona wypytywałam ją, jak jest w Hogwarcie, a ona, dumna ze swojej roli starszej siostry, opowiadała mi o nauczycielach, o domach, założycielach, rozgrywkach Quidditcha i innych rzeczach. W pewnym momencie zaczęła się wyżalać, jakie to okropne wile i metamorfomagów można spotkać, którzy oczarowują urodą lub mogą zmieniać wygląd i to takie nie w porządku wobec nas. Słuchałam i przytakiwałam, z rosnącą gulą w gardle. Z ulgą odetchnęłam, gdy pociąg się w końcu zatrzymał i wysypało się z niego mnóstwo uczniów. Rozstałam się z siostrą i podążyłam za nauczycielką, która głośno wykrzykiwała "Pierwszoroczni za mną!". Niecierpliwie a jednocześnie z przestrachem oczekiwałam, aż usłyszę swoje nazwisko, czekając w kolejce do ciebie, Tiaro Przydziału. Gdy wreszcie rozbrzmiało, odbijając się echem od ścian zamku, wystąpiłam na środek i usiadłam na krześle, czując jak moje serce bije niczym opętane.Miałam wrażenie, że ta chwila ciągnie się w nieskończoność, gdy rozmawiałaś ze mną i zastanawiałaś się nad wyborem. "Byłabyś wspaniałą Gryfonką, wiesz? Widzę jednak, że bardzo chciałabyś trafić do Slytherinu. Zobaczymy co z tego będzie, ale pamiętaj, że nigdy nie będziesz taka sama jak twoja siostra." Przez chwilę poczułam lekki dreszczyk, towarzyszący zazwyczaj moim zmianom wyglądu, jednak winę zrzuciłam na przestrach, wywołany twoimi słowami. Nie zdążyłam się otrząsnąć ze zdziwienia, gdy wykrzyknęłaś "Slytherin!", a Ślizgoni wiwatowali, radośnie przyjmując mnie do swojego stołu. Usiadłam obok Venus, która wyglądała na obrażoną. Zapytałam ją, co się stało, a w odpowiedzi usłyszałam "Ty żmijo, jesteś metamorfomagiem". Cała radość i ekscytacja nagle prysła, zatruwając mi resztę wieczoru. Ktoś przy kolacji poprosił, abym zmieniła kolor włosów na fioletowy, ale ja tylko odburknęłam kilka niemiłych słów, pochylona nad talerzem czarodziejskich smakołyków. Wtedy mnie olśniło - zrozumiałam, jak Venus się dowiedziała i czemu przeszły mnie dreszcze. Znienawidziłam cię, Tiaro, bo chociaż kierowałaś się w wyborze moimi pragnieniami, zniszczyłaś mi cały świat jednym drobnym ruchem. To ty wyzwoliłaś tę chwilową przemianę, nie ja.


Musiałam się nauczyć żyć z faktem, że moja rodzona siostra mnie nienawidzi. Z początku nie było to proste i wieczorami łkałam z tego powodu, wtulona w poduszkę, jednak czas leczył rany. Nie chciałam być słabsza od niej i moje dziecięce serduszko stopniowo zmieniało się w zimny głaz, którego nie sposób zranić. Na nienawiść odpowiedziałam nienawiścią i możliwe, że w pewien sposób ziściłam jej koszmary. Przestałam się nią przejmować i znalazłam sobie własny krąg przyjaciół, stworzyłam swoje życie od nowa. Z małej dziewczynki stawałam się dorosłą damą, zaczęłam więc odkrywać słodycz kokieterii i otrzymywania komplementów. Nauczyłam się misternej sztuki manipulacji, która w połączeniu z metamorfomagią, stała się niemalże śmiercionośną bronią, choć jednocześnie tak wspaniałą zabawą. Nie byłam najpiękniejsza, jednak w każdej chwili mogłam to zmienić. Z wrodzonym wdziękiem poruszałam się po parkiecie oraz szkolnych korytarzach i słałam śliczne uśmiechy do przystojnych zawodników Quidditcha. Wodzenie chłopców za nos stało się moim ulubionym zajęciem. Próżność i wrodzona duma rosły w siłę, a ja nawet się nie spostrzegłam, kiedy straciłam większość swoich przyjaciółek. Były zazdrosne, to oczywiste. Nie dorównywały mi do pięt.
Od czasu pierwszego Sabatu na lekcjach marzyłam o przyjęciach, a na przyjęciach marzyłam, aby się nigdy nie kończyły. Kiedy nauczyciele przygotowywali nas do wyboru przyszłego zawodu, nie miałam pojęcia, czym chciałabym się zajmować. Wystarczyłoby mi, gdybym mogła tylko i wyłącznie zjawiać się na przyjęciach, tańczyć i bawić się. Nauczyciele doradzali mi karierę aurora - nie każdy wszak posiada taki dar, jak metamorfomagia. Ja jednak kręciłam nosem i chociaż ukończyłam szkołę z całkiem przyzwoitymi wynikami - nadal nie znalazłam sobie zajęcia. Ale nie chcę o tym teraz myśleć. Pomyślę o tym jutro.



Patronus: Cudowronek błękitny to jeden z rajskich ptaków, uważanych za najpiękniejsze na świecie. Chociaż w jego mglistej formie nie można podziwiać kolorowego ubarwienia, jest on bardzo oryginalnym stworzeniem. Na gałęzi siedzi głową w dół i porusza ciałem, prawie jakby tańczył. Odzwierciedla on dumę i próżność Emerald, jednocześnie podkreślając jej indywidualność. Kiedy rzuca zaklęcie, dziewczyna myśli o radosnych chwilach zabawy z siostrą, kiedy jeszcze nie było między nimi konfliktów. Rzadko udaje się jej wyczarować patronusa, ponieważ myśli przypadkowo umykają jej do ich aktualnych relacji. Może powinna znaleźć lepsze wspomnienia?










 
5
3
4
3
0
0
5


Wyposażenie

różdżka, sowa, teleportacja, 5 pkt statystyk, kociołek miedziany, kryształowa kula



Gość
Anonymous
Gość
Re: Emerald Parkinson [odnośnik]08.08.15 13:35

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

   
Choć Emerald wychowywała się w bogactwie godnym królowej, trudno powiedzieć, by jej dzieciństwo było idealne - gdy tylko objawiły się jej niecodzienne zdolności, rodzice odesłali ją do ciotki, u której spędziła kilka kolejnych długich lat, a ponadto zabronili wspominać o nichstarszej siostrze dziewczynki. W końcu jednak prawda wyszła na jaw, a relacje między siostrami znacząco się popsuły - i dobrze, wszak dzięki temu Emerald mogła wyrwać się spod jej wpływów i stać się sobą. Teraz panna Parkinson jest piękną, młodą damą, stałą bywalczynią salonów, kokietką i zdolną manipulantką - w jaki sposób wykorzysta swój niecodzienny dar? Jaki zrobi z niego użytek? Leć na fabułę i pokaż pazur!
   

   
OSIĄGNIĘCIA
Piękny obibok
STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:5
Transmutacja:3
Obrona przed czarną magią:4
Eliksiry:3
Magia lecznicza:0
Czarna magia:0
Sprawność fizyczna:5
Inne
metamorfomagia, teleportacja
WYPOSAŻENIE
różdżka, sowa, kociołek miedziany, kryształowa kula
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[08.08] [klik]

   
Evandra C. Rosier
Evandra C. Rosier
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Smile, because it confuses people. Smile, because it's easier than explaining what is killing you inside.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Emerald Parkinson  E0d6237c9360c8dc902b8a7987648526
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t578-evandra-lestrange https://www.morsmordre.net/t621-florentin#1749 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t1074-sypialnia-evandry#6552 https://www.morsmordre.net/t4210-skrytka-bankowa-nr-5#85655 https://www.morsmordre.net/t982-evandra-lestrange#5408
Emerald Parkinson
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach