Marcelius Sallow
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
więcej w karcie postaci
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
no hej
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
oooooooo ja na pewno oglądałem te wybryki z zapartym tchem, kolego Gryfonie!!! i zanim poznałem Bellę to nonstop chodziłem na potańcówki, ale mnie też dziewczyny nie rozumiały mimo że Hogwart skończyłem
i moja mama też jest mugolką ale z nią gadam bo pilnie się uczyłem zamiast olać szkołę dla cyrku i teraz mogę ją odwiedzać jako szczur, #polecam o nie, brzmię jak Krukon
także, chcę cię znać, kolego!!!
a Wrońskiemu mogłeś kiedyś wejść w paradę przy jakimś włamaniu, może to Cię oduczyło interesów w półświatku
i moja mama też jest mugolką ale z nią gadam bo pilnie się uczyłem zamiast olać szkołę dla cyrku i teraz mogę ją odwiedzać jako szczur, #polecam o nie, brzmię jak Krukon
także, chcę cię znać, kolego!!!
a Wrońskiemu mogłeś kiedyś wejść w paradę przy jakimś włamaniu, może to Cię oduczyło interesów w półświatku
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
oraju, pragnę cię znać
jesteś wolny
a jeśli nie uwierzysz, będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas - przeklęty
przez czas, przez czas - przeklęty
M-ma-marcelu, znajmy się
Obaj jesteśmy Gryfonami - a chociaż w szkole nie mieliśmy szansy się spotkać, bo kiedy tam trafiłeś, ja już zdążyłem opuścić mury zamku, to jestem niezbicie przekonany, że czerwono-złote barwy (zwłaszcza noszone też na szatach drużyny Quidditcha), czynią nas przynajmniej odrobinę braćmi. Nasze ścieżki mogły skrzyżować się kilka lat temu w cyrku - już po tym jak zrezygnowałeś z dalszej nauki, a mnie udało się dostać do drużyny, choć wciąż wiele przede mną było ćwiczeń i treningów; zobaczyłem cię w trakcie któregoś z występów, jak szybowałeś wysoko pod sufitem, obracając się i wirując tak lekko, jakby nie wymagało to od ciebie kompletnie żadnego wysiłku. Ja sam męczyłem się wtedy z miotlarskimi manewrami, może nie wykonywałem ich odpowiednio szybko, nie potrafiłem zapanować nad własnym ciałem w powietrzu; pewnie długo się wahałem - ale w końcu zaczepiłem cię gdzieś po występie, jąkając się bardziej niż zwykle i pytając, czy nie udzieliłbyś mi paru wskazówek. Później mogło pójść już z górki - mimo różnicy wieku, trochę jesteśmy do siebie podobni, obaj wychowywaliśmy się na pograniczu niemagicznego świata, przez rodzica, który o magii wiedział niewiele - obaj też ukochaliśmy sobie przestworza. Te doświadczenia mogły nas połączyć, może udało nam się zaprzyjaźnić; jeśli tak - pewnie traktowałem cię trochę jak młodszego brata, próbowałem pomagać, kiedy potrzebowałeś pieniędzy (coś na ten temat mam nawet w karcie), mogłem też zaglądać do twojej mamy, kiedy ty nie mogłeś, wciągać tylnymi drzwiami na trybuny na meczach Quidditcha i zapraszać na niedzielne obiady do rodzinnego domu na wsi. Później na jakiś czas zniknąłem - zgubiłem się w wojennej rzeczywistości, wyjechałem, żeby ukryć ojca; wróciłem, kiedy usłyszałem o bezksiężycowej nocy - i pewnie od tamtego czasu próbuję się z tobą skontaktować (i to nie tylko dlatego, że chętnie pościgałbym się z tobą na miotle).
Zmieniaj, wyrzucaj, dokładaj do woli (a tamta pani wyżej to moja siostra, więc jeśli znasz mnie, to ją na pewno też)!
Obaj jesteśmy Gryfonami - a chociaż w szkole nie mieliśmy szansy się spotkać, bo kiedy tam trafiłeś, ja już zdążyłem opuścić mury zamku, to jestem niezbicie przekonany, że czerwono-złote barwy (zwłaszcza noszone też na szatach drużyny Quidditcha), czynią nas przynajmniej odrobinę braćmi. Nasze ścieżki mogły skrzyżować się kilka lat temu w cyrku - już po tym jak zrezygnowałeś z dalszej nauki, a mnie udało się dostać do drużyny, choć wciąż wiele przede mną było ćwiczeń i treningów; zobaczyłem cię w trakcie któregoś z występów, jak szybowałeś wysoko pod sufitem, obracając się i wirując tak lekko, jakby nie wymagało to od ciebie kompletnie żadnego wysiłku. Ja sam męczyłem się wtedy z miotlarskimi manewrami, może nie wykonywałem ich odpowiednio szybko, nie potrafiłem zapanować nad własnym ciałem w powietrzu; pewnie długo się wahałem - ale w końcu zaczepiłem cię gdzieś po występie, jąkając się bardziej niż zwykle i pytając, czy nie udzieliłbyś mi paru wskazówek. Później mogło pójść już z górki - mimo różnicy wieku, trochę jesteśmy do siebie podobni, obaj wychowywaliśmy się na pograniczu niemagicznego świata, przez rodzica, który o magii wiedział niewiele - obaj też ukochaliśmy sobie przestworza. Te doświadczenia mogły nas połączyć, może udało nam się zaprzyjaźnić; jeśli tak - pewnie traktowałem cię trochę jak młodszego brata, próbowałem pomagać, kiedy potrzebowałeś pieniędzy (coś na ten temat mam nawet w karcie), mogłem też zaglądać do twojej mamy, kiedy ty nie mogłeś, wciągać tylnymi drzwiami na trybuny na meczach Quidditcha i zapraszać na niedzielne obiady do rodzinnego domu na wsi. Później na jakiś czas zniknąłem - zgubiłem się w wojennej rzeczywistości, wyjechałem, żeby ukryć ojca; wróciłem, kiedy usłyszałem o bezksiężycowej nocy - i pewnie od tamtego czasu próbuję się z tobą skontaktować (i to nie tylko dlatego, że chętnie pościgałbym się z tobą na miotle).
Zmieniaj, wyrzucaj, dokładaj do woli (a tamta pani wyżej to moja siostra, więc jeśli znasz mnie, to ją na pewno też)!
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Marceliusie mój drogi, ja myślę, że my się powinniśmy znać, może nie z Hogwartu, bo różnica jest dosyć spora i nawet jak się mijaliśmy w Pokoju Wspólnym, to raczej bez wchodzenia w jakieś bliższe relacje, ale za to chyba mniej więcej w tym samym czasie bujaliśmy się w portowym półświatku i można powiedzieć, że zajmowaliśmy się podobnymi sprawami, obydwoje jesteśmy raczej z tych zwinnych o zręcznych dłoniach, więc teraz rodzi się pytanie czy wolisz iść we współpracę czy w rywalizację :>
Tangie mamy już
Stefku brzmisz trochę jak nerd, do tego rozsądny, totalnie krukon, ale to nic, pewnie zabalowaliśmy na londyńskich potańcówkach (spotykając się tam pewnie przypadkiem już po szkole) raz albo dwa do rana (bez dziewczyn, bo nas nie chciały, ale i tak było super), bo fajnie tak spotkać znajomą twarz, w końcu skończyliśmy Hogwart chyba w tym samym roku albo jak rok później, ale w każdym razie mniejsza tam była różnica niż być powinna. pewnie przewracam oczami trochę jak się wymądrzasz i bardzo się staram się okazać, że też chciałbym umieć takie super rzeczy, zastanawiając się, jak daleko bym skakał jako szczur. zostańmy kumplami, widzę tu potencjał i przyda mi się mądrzejszy kolega, który mnie od czasu do czasu trochę ogarnie.
Co do Daniela, może wlazłem kiedyś w nie to okno co trzeba i trafiłem tam na pana Wrońskiego ... ? może zwinąłem mu sprzed nosa jakieś świecidełko, którego wartości nawet nie byłem świadomy i udało mi się przed nim uciec (po gzymsach mnie raczej nie dogonił, a i unikam nieźle), a jak się znowu spotkamy to powyrywasz mi nogi z ... ? pewnie to wspominam jako pewną traumę i pewnie sprawiło, że przez jakiś czas, a może do dzisiaj, boję się trochę bardziej, ale tak się składa że ja w sumie lubię się bać i czasem tego potrzebuję i to jakby silniejsze ode mnie jest, może się jeszcze kiedyś spotkamy...
Billy Gryffindor w sercu na zawsze, oczywiście, że nas to w jakiś sposób wiąże! Nawet, jeśli nie byliśmy w szkole w tym samym czasie. Marcel to dobry chłopak i myślę, podjarało go, że ktoś się nim zainteresował, że komuś zamponował tym co robił i chętnie przystał na rozmowę z Billym, a może wziąłby go wtedy na przejażdżkę? marcel pewnie nie kierował miotłą lepiej od Billego, ale prócz wysportowanego ciała był zawsze zwyczajnie lekkomyślny - a przez to się nie bał, przekraczać swoich możliwości, próbować rzeczy, co do których nie był pewien, czy sobie poradzi i może próbowałby na Billy'ego przelać trochę tego luzu. Kiedy Marcel dowiedział się, że Billy pochodził z podobnej rodziny, kiedy zrozumieli się na niebiańskiej przestworzy, zdecydowanie mógł chcieć zobaczyć w Billym kogoś na kształt starszego brata i z wdzięcznością przyjmował pomoc, obiecując, że wszystko odda (pewnie do dziś nie oddał, ale wciąż chce to zrobić, serio, billy, obiecuje, co do gorsza) i o raju, mogłem oglądać mecze jastrzębi z trybun nigdy nie odmawiałem, świetnie się bawiłem i zawsze Ci kibicowałem - jak i Twojej drużynie, której zawsze byłem fanem i jestem nim tym bardziej po tym, co się wydarzyło. wierzę, że kiedyś znowu wyjdzie słońce, że całe to szaleństwo się skończy, a Ty wrócisz do drużyny. Na rodzinny obiad pewnie wpadłem raz, może dwa, czułem się chyba trochę nieswojo, jakbym zawadzał innym, nie znając ich tak dobrze jak Ciebie. pewnie odnajdę dobry język z amelką, bo mentalnie jestem od niej jeszcze mniej starszy niż fizycznie.
Pewnie się martwiłem. Możliwe, że Cię pogrzebałem - zwłaszcza po tej akcji w Jastrzębiach. A na nasze spotkanie po latach chyba nawet mam pomysł, spadłeś mi z nieba, ale to Cię już zaczepię na boczku
Lydziu może właśnie poznaliśmy się na jakimś rodzinnym obiedzie, na który zaprosił mnie billy? może zauważyłaś, że się wymknąłem do toalety i trochę długo nie wracałem, może znalazłaś mnie gdzieś przed domem i zapoznałaś ze swoją kelpią. znam się na koniach mniej niż ty, nie jestem wprawionym jeźdźcem, ale za to potrafię stać na rękach na grzebiecie pędzącego konia i mogłem cię wystraszyć pokazując swoje umiejętności
Johnny ze strony Marcela nie widzę tu pola do rywalizacji, półświatek nie jest światem, w którym obracam się pewnie , jestem tam raczej gościem, pojawiam się i znikam, ale dobrze jest mieć kontakty, które w razie potrzeby pozwolą mi tam przetrwać. może przypominam ci siebie sprzed lat, bo ja wciąż myślę, że życie na morzu to wspaniała i beztroska przygoda, pewnie żywo interesuję się opowieściami o tym, co przeżyłeś i o tym, co widziałeś. Może wspomniałeś mi czasem o jakiejś sprawie, na której można było zarobić - może współpracowaliśmy we dwoje, dzieliliśmy się zyskiem, a gdyby Cię kusiło, to w sumie łatwo mnie było wykorzystać - byłem (jestem) młody i naiwny, brałem taka działkę, jaką mi dano.
Stefku brzmisz trochę jak nerd, do tego rozsądny, totalnie krukon, ale to nic, pewnie zabalowaliśmy na londyńskich potańcówkach (spotykając się tam pewnie przypadkiem już po szkole) raz albo dwa do rana (bez dziewczyn, bo nas nie chciały, ale i tak było super), bo fajnie tak spotkać znajomą twarz, w końcu skończyliśmy Hogwart chyba w tym samym roku albo jak rok później, ale w każdym razie mniejsza tam była różnica niż być powinna. pewnie przewracam oczami trochę jak się wymądrzasz i bardzo się staram się okazać, że też chciałbym umieć takie super rzeczy, zastanawiając się, jak daleko bym skakał jako szczur. zostańmy kumplami, widzę tu potencjał i przyda mi się mądrzejszy kolega, który mnie od czasu do czasu trochę ogarnie.
Co do Daniela, może wlazłem kiedyś w nie to okno co trzeba i trafiłem tam na pana Wrońskiego ... ? może zwinąłem mu sprzed nosa jakieś świecidełko, którego wartości nawet nie byłem świadomy i udało mi się przed nim uciec (po gzymsach mnie raczej nie dogonił, a i unikam nieźle), a jak się znowu spotkamy to powyrywasz mi nogi z ... ? pewnie to wspominam jako pewną traumę i pewnie sprawiło, że przez jakiś czas, a może do dzisiaj, boję się trochę bardziej, ale tak się składa że ja w sumie lubię się bać i czasem tego potrzebuję i to jakby silniejsze ode mnie jest, może się jeszcze kiedyś spotkamy...
Billy Gryffindor w sercu na zawsze, oczywiście, że nas to w jakiś sposób wiąże! Nawet, jeśli nie byliśmy w szkole w tym samym czasie. Marcel to dobry chłopak i myślę, podjarało go, że ktoś się nim zainteresował, że komuś zamponował tym co robił i chętnie przystał na rozmowę z Billym, a może wziąłby go wtedy na przejażdżkę? marcel pewnie nie kierował miotłą lepiej od Billego, ale prócz wysportowanego ciała był zawsze zwyczajnie lekkomyślny - a przez to się nie bał, przekraczać swoich możliwości, próbować rzeczy, co do których nie był pewien, czy sobie poradzi i może próbowałby na Billy'ego przelać trochę tego luzu. Kiedy Marcel dowiedział się, że Billy pochodził z podobnej rodziny, kiedy zrozumieli się na niebiańskiej przestworzy, zdecydowanie mógł chcieć zobaczyć w Billym kogoś na kształt starszego brata i z wdzięcznością przyjmował pomoc, obiecując, że wszystko odda (pewnie do dziś nie oddał, ale wciąż chce to zrobić, serio, billy, obiecuje, co do gorsza) i o raju, mogłem oglądać mecze jastrzębi z trybun nigdy nie odmawiałem, świetnie się bawiłem i zawsze Ci kibicowałem - jak i Twojej drużynie, której zawsze byłem fanem i jestem nim tym bardziej po tym, co się wydarzyło. wierzę, że kiedyś znowu wyjdzie słońce, że całe to szaleństwo się skończy, a Ty wrócisz do drużyny. Na rodzinny obiad pewnie wpadłem raz, może dwa, czułem się chyba trochę nieswojo, jakbym zawadzał innym, nie znając ich tak dobrze jak Ciebie. pewnie odnajdę dobry język z amelką, bo mentalnie jestem od niej jeszcze mniej starszy niż fizycznie.
Pewnie się martwiłem. Możliwe, że Cię pogrzebałem - zwłaszcza po tej akcji w Jastrzębiach. A na nasze spotkanie po latach chyba nawet mam pomysł, spadłeś mi z nieba, ale to Cię już zaczepię na boczku
Lydziu może właśnie poznaliśmy się na jakimś rodzinnym obiedzie, na który zaprosił mnie billy? może zauważyłaś, że się wymknąłem do toalety i trochę długo nie wracałem, może znalazłaś mnie gdzieś przed domem i zapoznałaś ze swoją kelpią. znam się na koniach mniej niż ty, nie jestem wprawionym jeźdźcem, ale za to potrafię stać na rękach na grzebiecie pędzącego konia i mogłem cię wystraszyć pokazując swoje umiejętności
Johnny ze strony Marcela nie widzę tu pola do rywalizacji, półświatek nie jest światem, w którym obracam się pewnie , jestem tam raczej gościem, pojawiam się i znikam, ale dobrze jest mieć kontakty, które w razie potrzeby pozwolą mi tam przetrwać. może przypominam ci siebie sprzed lat, bo ja wciąż myślę, że życie na morzu to wspaniała i beztroska przygoda, pewnie żywo interesuję się opowieściami o tym, co przeżyłeś i o tym, co widziałeś. Może wspomniałeś mi czasem o jakiejś sprawie, na której można było zarobić - może współpracowaliśmy we dwoje, dzieliliśmy się zyskiem, a gdyby Cię kusiło, to w sumie łatwo mnie było wykorzystać - byłem (jestem) młody i naiwny, brałem taka działkę, jaką mi dano.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Nie wiem czy ktokolwiek poza Tobą uważa mnie za mądrego (życiowo!), ale to w sumie miłe i z takimi kolegami to jasne że wolałem Gryffindor niż Dom Kruka
Szczurze sekrety ukrywam, ale mogłeś mnie przyłapać podczas naszego ostatniego roku w Hogwarcie i od tej pory siedzę Ci czasem w kieszeni jak robisz szalone akrobacje, bo czemu nie!
Ostatnio coś nie chodzę ani na imprezy ani nic, na piwie może to wyjaśnię
Daniel na pewno nie lubi takich zbiegów okoliczności, może kiedyś się spotkamy i może przypomni sobie o tym długu, a może już zapomniał ale i tak Cię nastraszy
W sumie w czerwcu okradał cyrk...
Szczurze sekrety ukrywam, ale mogłeś mnie przyłapać podczas naszego ostatniego roku w Hogwarcie i od tej pory siedzę Ci czasem w kieszeni jak robisz szalone akrobacje, bo czemu nie!
Ostatnio coś nie chodzę ani na imprezy ani nic, na piwie może to wyjaśnię
Daniel na pewno nie lubi takich zbiegów okoliczności, może kiedyś się spotkamy i może przypomni sobie o tym długu, a może już zapomniał ale i tak Cię nastraszy
W sumie w czerwcu okradał cyrk...
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
O rety taborety, to w takim razie tykaj mnie śmiało, spadanie z nieba idzie mi całkiem nieźle, a trochę lekkomyślności chyba by mi się nawet ostatnio przydało
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Czuję od nas niesamowite podobieństwo (imion głównie). W sumie możemy spróbować się znać, tak myślę.
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Wszyscy przyjaciele Billy'ego są moimi przyjaciółmi, a jak jeszcze wpadają na niedzielne obiady, to och, tylko kochać! wydaje mi się, że na twoje cyrkowe wybryki faktycznie mogłam patrzeć z mieszaniną przerażenia, ale też i fascynacji - nie każdy potrafi tak zgrabnie utrzymać równowagę w tej nierównowadze, a co dopiero jeszcze wyczyniać na nich takie cuda. To dziwne, że Kelpie zaufała ci z marszu, masz chyba rękę do zwierząt .
jesteś wolny
a jeśli nie uwierzysz, będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas - przeklęty
przez czas, przez czas - przeklęty
Stefku, nie wiem, czy to mocniej świadczy o mnie, czy o Tobie, że zostałeś właśnie moim mądrzejszym kolegą, ale to nic, będziemy super duetem. Źle zrozumiałam Twój wcześniejszy wpis, ale jeśli Marcel mógł Cię nakryć, to na pewno to zrobił i szczelnie zamyka Cię teraz w kieszeni Ostatnio w mieście jakiś mało imprezowy klimat, nawet ja to zauważyłem
Daniel może akurat skakałem gdzieś po sufitach i Cię widziałem i jak się kiedyś dowiem, to naskarżę na Ciebie szefostwu!!!!
Billy Lydka mamy to już.
Marcelko, masz takie piękne imię, złapałaś mnie kiedyś za rękę jak sięgałem po cudzą portmonetkę i puściłaś wolno, bo jestem za młody, żeby umierać a obiecałem Ci szczerze i od serca, że nigdy więcej i grzecznie oddałem pieniądze?
Daniel może akurat skakałem gdzieś po sufitach i Cię widziałem i jak się kiedyś dowiem, to naskarżę na Ciebie szefostwu!!!!
Billy Lydka mamy to już.
Marcelko, masz takie piękne imię, złapałaś mnie kiedyś za rękę jak sięgałem po cudzą portmonetkę i puściłaś wolno, bo jestem za młody, żeby umierać a obiecałem Ci szczerze i od serca, że nigdy więcej i grzecznie oddałem pieniądze?
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
fantastycznie! w takim razie myślę, że w przeszłości mogliśmy kilka razy współpracować, może nawet, gdzieś kiedyś, jak jeszcze byłeś gówniakiem, a ja już prawie poważnym człowiekiem, pokazałem ci kilka sztuczek? jak tasować karty, żeby wyszło na twoje, jak otwierać niektóre zamki, w którym cieniu skryć się najlepiej? może traktowałem cię trochę jak młodszego brata z innej matki i z innego ojca, ale z jednego świata, raczej nie robiłem wałów na podziałach, bo ja mam naprawdę miękkie serduszko i jeśli naprawdę się lubiliśmy to nie chciałem działać na twoją niekorzyść ;d potem wypłynąłem w morze i słałem ci czasem pocztówki z co ciekawszych miejsc, albo długie listy opisujące moje morskie wędrówki w zeszłym roku wróciłem na stałe i znowu trochę broiłem w przestępczym półświatku, aż ostatecznie zająłem się na poważnie malarstwem i tak se żyję, tęskniąc za podróżami (ja też wciąż uważam, że życie na morzu to wspaniała i beztroska przygoda i tego brakuje mi najbardziej); lubmy się, spotykajmy, może nauczysz mnie chodzić po linie, a może posiłujemy się kiedyś na rękę i poskładasz mnie w trzy sekundy, żebym mógł sobie pomyśleć "aha, fajnie, że taki smark mnie rozłożył i nawet się nie zmęczył, chyba trzeba coś przypakować, bo siara "
Mogłeś mnie nauczyć takich rzeczy Może załatwiłeś pierwszą robotę, może zabrałeś na włam pierwszy raz i nauczyłeś podstaw, jak obchodzić się z zabezpieczeniami. Myślę, że wszystkie pocztówki i listy zachowałem, trzymam je i czasem oglądam tak obrazki, jak czytam opisy, marząc o tym, że pewnego dnia i ja zobaczę taki kawał świata - na pewno Ci odpisywałem, opisywałem życie w cyrku, gości, jacy się u nas pojawiali, dziwadła, artystów i utalentowanych czarodziejów, a Twoje listy są dla mnie bardzo ważne. Wpadaj na moje treningi, pokażę Ci, jak to się robi i obśmieję, że stojąc nad sztalugą całymi dniami nie wyćwiczysz tej ręki na tyle, żeby mnie załatwić. Napijmy się razem wieczorem w portowej spelunie, posłuchaj, jak ci opowiadam, że to świetny pomysł, żeby zorganizować nielegalną zabawę dla mugolaków, upijmy się i wskoczmy latem do Tamizy pomimo patroli na ulicach miasta. Kiedy wróciłeś zapewniałem Cię, że ja z tymi całymi włamaniami skończyłem i już, tak nie wolno robić, ale pewnie nie trwałem w tym postanowieniu zbyt długo.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
No i gitara gra, mamy to :d jakbyś chciała coś grać to uderzaj na pw <3
Strona 1 z 2 • 1, 2
Marcelius Sallow
Szybka odpowiedź