Taras od frontu
AutorWiadomość
Taras od frontu
Le Revenant znajduje się na obrzeżach Londynu i jest ulokowane na jednej z zadrzewionych, spokojnych, lecz ponurych ulic. Sąsiaduje z mugolskimi domkami jednorodzinnymi, w większości wyremotnowanymi i kolorowymi, które mimo wszystko wydają się niepokojąco ciche i tajemnicze. Niedaleko bowiem znajduje się skromny i stary cmentarz, krążą o nim niezliczone legendy, jakimi straszy się mugolskie dzieci. Restauracja nie została w tej kwestii oszczędzona, zarówno dla mugoli jak i czarodziejów wygląda co najmniej niezachęcająco: jak stary, podniszczony gotycki dom z roztrzaskanymi szybami okien oraz popękanymi ścianami, nic dziwnego więc, że nazywa się go nawiedzonym, choć czarodzieje doskonale wiedzą, jakie kosztowności kryją w sobie jego mury.
UWAGA Aby przemieścić się po pomieszczeniach wewnątrz restauracji, należy rzucić kością opisaną jej nazwą.
1 - postać przechodzi do stolika nr 1
2 - stolik nr 2
3 - stolik nr 3
4 - wejście
5 - bar
6 - fontanna
7 - taras
8 - korytarz
Wartość zdublowana (np. wyrzucenie czwórki, podczas gdy postać znajduje się przy wejściu) upoważnia do dowolnego przemieszczenia się po wyżej wymienionych pomieszczeniach. Pierwszy post powinien zostać umieszczony przy wejściu.
W przypadku, gdy postać zgodnie z wyrzuconym rzutem powinna przenieść się do wątku, w którym znajduje się inna postać należąca do tej samej osoby (multikonto) do rzutu należy dodać jedno oczko, a następnie podążyć za powyższymi wskazówkami.
UWAGA Aby przemieścić się po pomieszczeniach wewnątrz restauracji, należy rzucić kością opisaną jej nazwą.
1 - postać przechodzi do stolika nr 1
2 - stolik nr 2
3 - stolik nr 3
4 - wejście
5 - bar
6 - fontanna
7 - taras
8 - korytarz
Wartość zdublowana (np. wyrzucenie czwórki, podczas gdy postać znajduje się przy wejściu) upoważnia do dowolnego przemieszczenia się po wyżej wymienionych pomieszczeniach. Pierwszy post powinien zostać umieszczony przy wejściu.
W przypadku, gdy postać zgodnie z wyrzuconym rzutem powinna przenieść się do wątku, w którym znajduje się inna postać należąca do tej samej osoby (multikonto) do rzutu należy dodać jedno oczko, a następnie podążyć za powyższymi wskazówkami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:59, w całości zmieniany 1 raz
Spodziewał znaleźć się w którejś z sal tymczasem przejście doprowadziło go na taras. Dobre i to. Przyda się parę minut samotności. Żadnego lawirowania między gośćmi. Żadnych ploteczek o zbiorze unikalnych książek jakie podobno pozostały po zmarłym. Żadnych ludzi, z którymi siedzenie przy jednym stole byłoby katorgą nawet w czasie stypy.
Tylko on i rozpościerająca się przed nim pusta przestrzeń. Okazja w sam raz do wyciszenia się oraz powspominania szkolnych lat, kiedy Slughorn jeszcze żył. O, przypomniał sobie lekcję na której uczył się ważyć eliksir zmieniający kolor włosów. Podobnie jak koledzy miał przy tym kupę zabawy; zwłaszcza w trakcie testowania wyrobów. Tamtego dnia w klasie wybuchło nie lada zamieszanie. Chłopaki ryknęli śmiechem na widok czerwonych, niebieskich czy różowych czupryn. Część dziewczyn piszczała, bo wydawało im się, że efekt eliksiru był nieodwracalny. Staruszek Slughorn nie przywidział takiego obrotu spraw i resztę zajęć spędził na bieganiu od kociołka do kociołka i próbach zapanowania nad rozbrykaną młodzieżą. Tak. To były miłe wspomnienia. Utrzymywanie ich w pamięci było najlepszy hołdem, jaki uczeń mógł złożyć profesorowi.
Wieczór powoli ustępował nocy. Słońce chowało się za horyzontem, a cienie rzucane przez drzewa stawały się coraz dłuższe. W konarach zaświergotał drozd, zaraz odpowiedział mu kos. Nieco niżej, w trawie odzywały się świerszcze. Powietrze, za dnia parne i ciężkie, nareszcie zelżało i stało się chłodniejsze. Ziemia oddawała nagromadzone ciepło, więc nie było aż tak zimno. Intensywny zapach listowia i kwiatów docierał pod okna restauracji. Wieczorna pora zachęcała do dłuższej przechadzki po okolicy. Jeśli zapomnieć o opowieściach krążących wśród mugoli (i poniektórych czarodziejów), to odkrywało się pewien urok tej zacisznej, a zarazem posępnej części Londynu. Le Revenant ze swoim przygnębiającym wyglądem nie było w stanie wytrącić go z sentymentalnego nastroju. Możliwe, że pogrzeb nauczyciela zrobił na nim większe wrażenie niż początkowo przypuszczał. Zazwyczaj nie bywał ckliwy.
Tak od niechcenia przesunął stopą po spękanej płytce posadzki. Zastanawiał się czy nie wrócić do środka. Przy odrobinie szczęścia napotka znośne towarzystwo. Takie z którym da się pogadać o czymś innym niż kto z rodziny będzie dziedziczył po Slughornie.
Powinien wrócić na stypę albo powinien zwyczajnie, bez przejmowania się opinią pozostałych gości, wrócić do domu. Zobaczymy; jak na razie nigdzie nie śpieszyło się mu wracać.
Tylko on i rozpościerająca się przed nim pusta przestrzeń. Okazja w sam raz do wyciszenia się oraz powspominania szkolnych lat, kiedy Slughorn jeszcze żył. O, przypomniał sobie lekcję na której uczył się ważyć eliksir zmieniający kolor włosów. Podobnie jak koledzy miał przy tym kupę zabawy; zwłaszcza w trakcie testowania wyrobów. Tamtego dnia w klasie wybuchło nie lada zamieszanie. Chłopaki ryknęli śmiechem na widok czerwonych, niebieskich czy różowych czupryn. Część dziewczyn piszczała, bo wydawało im się, że efekt eliksiru był nieodwracalny. Staruszek Slughorn nie przywidział takiego obrotu spraw i resztę zajęć spędził na bieganiu od kociołka do kociołka i próbach zapanowania nad rozbrykaną młodzieżą. Tak. To były miłe wspomnienia. Utrzymywanie ich w pamięci było najlepszy hołdem, jaki uczeń mógł złożyć profesorowi.
Wieczór powoli ustępował nocy. Słońce chowało się za horyzontem, a cienie rzucane przez drzewa stawały się coraz dłuższe. W konarach zaświergotał drozd, zaraz odpowiedział mu kos. Nieco niżej, w trawie odzywały się świerszcze. Powietrze, za dnia parne i ciężkie, nareszcie zelżało i stało się chłodniejsze. Ziemia oddawała nagromadzone ciepło, więc nie było aż tak zimno. Intensywny zapach listowia i kwiatów docierał pod okna restauracji. Wieczorna pora zachęcała do dłuższej przechadzki po okolicy. Jeśli zapomnieć o opowieściach krążących wśród mugoli (i poniektórych czarodziejów), to odkrywało się pewien urok tej zacisznej, a zarazem posępnej części Londynu. Le Revenant ze swoim przygnębiającym wyglądem nie było w stanie wytrącić go z sentymentalnego nastroju. Możliwe, że pogrzeb nauczyciela zrobił na nim większe wrażenie niż początkowo przypuszczał. Zazwyczaj nie bywał ckliwy.
Tak od niechcenia przesunął stopą po spękanej płytce posadzki. Zastanawiał się czy nie wrócić do środka. Przy odrobinie szczęścia napotka znośne towarzystwo. Takie z którym da się pogadać o czymś innym niż kto z rodziny będzie dziedziczył po Slughornie.
Powinien wrócić na stypę albo powinien zwyczajnie, bez przejmowania się opinią pozostałych gości, wrócić do domu. Zobaczymy; jak na razie nigdzie nie śpieszyło się mu wracać.
Gość
Gość
Nie ulega wątpliwości, że restauracja Le Revenant pełna jest osobliwych przejść, równie osobliwych istot oraz stworzeń zamieszkujących najróżniejsze zakamarki. Większość czarodziejów, którzy mieli przyjemność spędzić choć jeden wieczór w tym miejscu, zgodnie twierdzi, że restauracja pełna jest wszelakich dziwactw… Nawet tych dotyczących pogody. Nierzadko zamiast zwykłego tarasu widuje się tutaj plażę w środku zimy lub widok rodem z Antarktydy, oczywiście, w samym środku lata.
I tym razem zawirowania nie oszczędziły jedynej osoby, która znalazła się przed budynkiem. Po kilku chwilach dało się słyszeć uderzanie o popękane płytki ni to deszczu ni to drobnych kamyków. Gałęzie drzew, w promieniu dziesięciu metrów od tarasu, zaczynają istny taniec z silnym wiatrem. Pierwsze drobiny, wcześniej uderzające tylko o płytki koło drzwi, spadają teraz także na reprezentanta rodziny Longbottomów, nieprzyjemnie wbijając się w odsłoniętą skórę oraz materiał wyjściowej szaty. Naprawdę, co ci Slughornowie myśleli zapraszając w takie miejsce, gdzie goście ranieni są przez niezwykle drobny grad, lecz ostrością dorównujący małym igłom.
Gawain, chyba nie masz innego wyjścia jak przejście do środka. Jeśli zdecydujesz się na powrót, po otwarciu drzwi prowadzących do budynku z tarasu, znajdziesz się w pustej sali.
I tym razem zawirowania nie oszczędziły jedynej osoby, która znalazła się przed budynkiem. Po kilku chwilach dało się słyszeć uderzanie o popękane płytki ni to deszczu ni to drobnych kamyków. Gałęzie drzew, w promieniu dziesięciu metrów od tarasu, zaczynają istny taniec z silnym wiatrem. Pierwsze drobiny, wcześniej uderzające tylko o płytki koło drzwi, spadają teraz także na reprezentanta rodziny Longbottomów, nieprzyjemnie wbijając się w odsłoniętą skórę oraz materiał wyjściowej szaty. Naprawdę, co ci Slughornowie myśleli zapraszając w takie miejsce, gdzie goście ranieni są przez niezwykle drobny grad, lecz ostrością dorównujący małym igłom.
Gawain, chyba nie masz innego wyjścia jak przejście do środka. Jeśli zdecydujesz się na powrót, po otwarciu drzwi prowadzących do budynku z tarasu, znajdziesz się w pustej sali.
Nie oszukujmy się - nie tego się spodziewała, gdy przechodziła pod kotarą. Miała nadzieję na jakieś miłe towarzystwo, ciepłe światło świec i muzykę w tle. A co dostała? Chłodny podmuch wiatru, który rozwiał jej misternie ułożone loki, ostre ukłucia na jasne skórze i ogłuszający huk jaki wydawał żywioł. Zamarła w progu, wciąż czując za plecami materiał kotary i bijące z wnętrza lokalu ciepło, choć miała wrażenie, że poczuła też dziwną zmianę ciśnienia - najwyraźniej magiczne przejście prowadziło już gdzie indziej. Na jej obliczu malowało się zdziwienie, które płynnie przeszło w oburzenie zaistniałą sytuacją.
- Chyba zupełnie powariowali, urządzając stypę w takim miejscu. - fuknęła pod nosem, mrużąc oczy dla ochrony przed gradem, który zaciekle atakował jej fryzurę i piękną czarną szatę o koronkowych rękawach. Trzeba było zatrzymać ten płaszcz! Wydawało jej się, że dostrzegła ruch gdzieś z boku... Ale to równie dobrze mogło być przywidzenie. Nie zastanawiając się długo, obróciła się na pięcie i znów zniknęła za kotarą.
/szukamy dalej - zt/
- Chyba zupełnie powariowali, urządzając stypę w takim miejscu. - fuknęła pod nosem, mrużąc oczy dla ochrony przed gradem, który zaciekle atakował jej fryzurę i piękną czarną szatę o koronkowych rękawach. Trzeba było zatrzymać ten płaszcz! Wydawało jej się, że dostrzegła ruch gdzieś z boku... Ale to równie dobrze mogło być przywidzenie. Nie zastanawiając się długo, obróciła się na pięcie i znów zniknęła za kotarą.
/szukamy dalej - zt/
Then I’d trade all my tomorrows for just one yesterday.
Beatrice Nott
Zawód : opiekunka jednorożców
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Beatrice Nott' has done the following action : Rzut kością
'Le Revenant' : 5
'Le Revenant' : 5
– Żartujesz? – zapytała z rozbawieniem, patrząc na Gray’a ze zdziwieniem w oczach, ale nie zadała więcej żadnego pytania. W sumie kto tam te arystokratki wie. Chociaż to już musiał być jakiś całkowity szczyt głupoty i chyba próżności – Marie nawet nie wiedziała jak to określić. Podsumować zresztą też nie, więc postanowiła po prostu pominąć to milczeniem.
Taras, na który trafili po przejściu z sali ze stolikiem, również nie okazał się być zbyt szczęśliwym miejscem. Pogoda uległa znacznemu pogorszeniu, właściwie Marie nie wyobrażała sobie gorszej – zerwał się silny wiatr oraz spadł grad. Dość niezwykły, bo kiedy tylko Burroughs przekroczyła próg tarasu, poczuła, jak coś ostrego przecina jej policzek i nieprzyjemnie wbija się w ciało przez ubranie. – Tu też nie – stwierdziła od razu, natychmiast przechodząc z Dianą i Gray’em z powrotem do środka.
Gość
Gość
The member 'Marianne Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'Le Revenant' : 8
'Le Revenant' : 8
Wskutek anomalii londyńska pogoda oszalała - aby uchronić gości przed niespodziewanym gradobiciem tudzież pustynną suszą, obsługa restauracji nałożyła na taras wiele zaklęć chroniących przed zmiennymi warunkami atmosferycznymi.
Przemieszczanie się między tematami w trakcie stypy Obsługa Le Revenant obiecała, że - pomimo charakteru lokalu - umożliwi gościom swobodne przemieszczanie się pomiędzy pomieszczeniami. Zazwyczaj goście restauracji nie mają kontroli nad tym, dokąd trafią, przechodząc przez drzwi. Teraz miało ulec to zmianie - coś jednak poszło nie tak.
W trakcie stypy nie obowiązuje losowanie lokacji, do której się trafi, opisane w pierwszym poście tego tematu; w związku z tym, że do dyspozycji gości zostały oddane tylko trzy pomieszczenia, losowanie odbędzie się wyłącznie w ich obrębie.
Opuszczając temat należy wykonać rzut kością k3 na to, do którego tematu się trafi. Jeżeli wypadnie liczba wskazująca na temat, w którym postać znajduje się już teraz, do wyniku należy dodać 1.
1 - stolik nr 3
2 - taras od frontu
3 - bar
Opuszczając temat należy wykonać rzut kością k3 na to, do którego tematu się trafi. Jeżeli wypadnie liczba wskazująca na temat, w którym postać znajduje się już teraz, do wyniku należy dodać 1.
1 - stolik nr 3
2 - taras od frontu
3 - bar
I show not your face but your heart's desire
Taras od frontu
Szybka odpowiedź