Pusta Sala
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Pusta Sala
Restauracja wydaje się kuszącym miejscem do spacerowania - jej niezliczone magiczne przejścia oraz korytarzyki budzą ciekawość. Zapewne wytrwali w pewnym momencie natrafią na pustą nieumeblowaną salę pełną luster, obrazów, ze skrzypiącym zakurzonym parkietem, na którym często odbijają się urywane w połowie wędrówki odciski eleganckich butów. Panuje w niej grobowa niepokojąca cisza, zza drzwi nie wydobywają się żadne dźwięki dochodzące z zatłoczonych restauracyjnych pomieszczeń, pokój wygląda na zaklęty. Ale nie ma się czego obawiać - gdy naciśniesz klamkę, kiedy będziesz chciał wrócić z powrotem, najprawdopodobniej nie spotkasz żadnego oporu.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:58, w całości zmieniany 1 raz
Ściągnęła brew, ze złością, jeszcze nie wiedział, że bynajmniej nie będzie mu wejść do środka tak łatwo - zamierzała zastawić tak drzwi, jak okna, postawić na straży trolla i nie odstępować go na krok- zaczęła zresztą przenosić swoją sypialnię na parter, gdzie troll mógł objąć nad nimi pieczę: bezczelnie i arogancko wykorzystywali fakt, że po schodach wejść nie mógł - był zbyt ciężki. Nie miała go po to, by ci dwaj kpili sobie z jego obecności - był silnym przeciwnikiem i oddanym obrońcą. Nawet wobec czarodziejów tak silnych jak oni - nie mający zresztą o magicznych stworzeniach większej wiedzy. Ich ostatnie działania udowodniły jej, że nie była bezpieczna. Nie mogła zaufać im, nie mogła zaufać nikomu i choć winna wyciągnąć tę lekcję od życia dawno temu, wciąż wkładała ręce do ognia dziwiąc się, ten parzył. Przyszła tu, bo zamierzała pożegnać Alisę, ich towarzystwo było zbędną koniecznością.
- Nie chcę cię widzieć - powtórzyła wyraźnie, lodowato, patrząc prosto w jego oczy: nie brał jej słów na poważnie, nie wierzył, że byłaby w stanie to zrobić, odseparować się - ale byłaby. Nie zamierzała też komentować jego instrukcji - podawanie ich nie było roztropne, ale Mulciber nigdy nie należał do czarodziejów faktycznie roztropnych. Żaden szanowany szachista nigdy wszak nie zapowie swojego kolejnego ruchu. Wiedziała już, że na noc wyrwie się do przyjaciółki i tam przeczeka do rana, a może dłużej. Być może kiedy Ramsey przebije się przez pozastawiane drzwi lub okna i znajdzie puste zimno łóżko, coś do niego dotrze - że nie zawsze dostanie od życia to, czego chce. Że wszystkiego - a już na pewno nie jej - wziąć się siłą nie da.
Brak odpowiedzi na jej słowa tak naprawdę mówił więcej, niż sama odpowiedź. Ale nie spojrzała na niego więcej, odwróciła wzrok w bok i odeszła bez pożegnania, pozostawiając ich obojga samych - samych wciśniętych w przestronne pałace własnego ego, pośród których nie było już miejsca na trzecią twierdzę. Zdawali się być zapatrzeni mocniej w siebie, niż w otaczającą ich rzeczywistość - mocniej we własną wspaniałość, niż w otaczający ich świat, a ona nie mogła dłużej znieść tego widoku, trochę zawiedziona, a trochę rozdrażniona. Zaplotła palce na lekkim materiale płaszcza i lekkim krokiem minęła próg restauracji, kilka kroków dalej przeobrażając się w czarną wronę, która wnet zniknęła gdzieś pośród koron drzew - trudnym do pochwycenia lotem kierując się w sobie tylko znanym kierunku, uciekając myślami do Alisy, Cornelii i Mii. Czy one trzy - też były przez nich zastraszane? Czy one trzy - też się wahały, czy im zaufać? Czy ich trzy - też próbowali spętać, kontrolować, ułożyć jak klacze podług własnej woli? Być może śmierć była dla nich ucieczką - wolnością - lepszą drogą. Być może nie mówili jej nawet połowy tego, o czym wiedzieli, być może powinna zapytać o to kogoś, komu ufała - i kto cenił sobie ją, Deirdre.
Cichym, choć niespokojnym, chwiejnym. Złość znajdowała ujście porwana z wiatrem, na skrzydłach których leciała. Jak wicher, coraz szybciej.
Nigdy jej nie doceniał - i wiele razy jeszcze się zaskoczy.
zt wszyscy
- Nie chcę cię widzieć - powtórzyła wyraźnie, lodowato, patrząc prosto w jego oczy: nie brał jej słów na poważnie, nie wierzył, że byłaby w stanie to zrobić, odseparować się - ale byłaby. Nie zamierzała też komentować jego instrukcji - podawanie ich nie było roztropne, ale Mulciber nigdy nie należał do czarodziejów faktycznie roztropnych. Żaden szanowany szachista nigdy wszak nie zapowie swojego kolejnego ruchu. Wiedziała już, że na noc wyrwie się do przyjaciółki i tam przeczeka do rana, a może dłużej. Być może kiedy Ramsey przebije się przez pozastawiane drzwi lub okna i znajdzie puste zimno łóżko, coś do niego dotrze - że nie zawsze dostanie od życia to, czego chce. Że wszystkiego - a już na pewno nie jej - wziąć się siłą nie da.
Brak odpowiedzi na jej słowa tak naprawdę mówił więcej, niż sama odpowiedź. Ale nie spojrzała na niego więcej, odwróciła wzrok w bok i odeszła bez pożegnania, pozostawiając ich obojga samych - samych wciśniętych w przestronne pałace własnego ego, pośród których nie było już miejsca na trzecią twierdzę. Zdawali się być zapatrzeni mocniej w siebie, niż w otaczającą ich rzeczywistość - mocniej we własną wspaniałość, niż w otaczający ich świat, a ona nie mogła dłużej znieść tego widoku, trochę zawiedziona, a trochę rozdrażniona. Zaplotła palce na lekkim materiale płaszcza i lekkim krokiem minęła próg restauracji, kilka kroków dalej przeobrażając się w czarną wronę, która wnet zniknęła gdzieś pośród koron drzew - trudnym do pochwycenia lotem kierując się w sobie tylko znanym kierunku, uciekając myślami do Alisy, Cornelii i Mii. Czy one trzy - też były przez nich zastraszane? Czy one trzy - też się wahały, czy im zaufać? Czy ich trzy - też próbowali spętać, kontrolować, ułożyć jak klacze podług własnej woli? Być może śmierć była dla nich ucieczką - wolnością - lepszą drogą. Być może nie mówili jej nawet połowy tego, o czym wiedzieli, być może powinna zapytać o to kogoś, komu ufała - i kto cenił sobie ją, Deirdre.
Cichym, choć niespokojnym, chwiejnym. Złość znajdowała ujście porwana z wiatrem, na skrzydłach których leciała. Jak wicher, coraz szybciej.
Nigdy jej nie doceniał - i wiele razy jeszcze się zaskoczy.
zt wszyscy
bo ty jesteś
prządką
prządką
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pusta Sala
Szybka odpowiedź