Wydarzenia


Ekipa forum
Żabie mokradło
AutorWiadomość
Żabie mokradło [odnośnik]26.10.20 17:48

Żabie mokradło

Po południowej stronie wyspy, niedaleko wybrzeża, porastające tamte tereny drzewa przerzedzają się, tworząc sporej wielkości polanę. Dróżka, która do niej prowadzi, nie należy do najwygodniejszych: teren jest podmokły, poprzecinany głębokimi, wypełnionymi wodą wyrwami, nad którymi póki co nikt nie zbudował jeszcze mostków ani nie przerzucił kładek. Szczeliny nie są szerokie, można je spokojnie przeskoczyć, ale krawędzie bywają śliskie; prawdopodobnie dlatego na porośniętą gęstą trawą polanę zapuszcza się niewielu mieszkańców, a sam teren został uznany za niedający się do wykorzystania pod budowę chat. Łąkę zamieszkują za to - wyjątkowo licznie - żaby, chowające się w wysokiej trawie i umykające spod stóp nieuważnych wędrowców. W ciągu dnia trudno je zauważyć, wieczorami i rankami dają jednak prawdziwe koncerty, a cała okolica wypełnia się kumkaniem. Od niedawna spotkać tu można również - o ile ma się szczęście - parę żabocików, powstałych albo w wyniku nieuważnego zaklęcia, albo na skutek niezwykłej, krążącej w skałach magii.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Żabie mokradło Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Żabie mokradło [odnośnik]05.11.20 15:59
| 6 sierpnia

Do Oazy wpuścił ją pan Anthony, któremu z resztą często się to zdarzało. Wszak mieszkał z nią pod jednym dachem, a jako człowiek raczej miły, choć czasem wprowadzający Gwen z zakłopotanie, nie miał nic przeciwko, aby ta pomagała w tym miejscu w każdej wolnej chwili. Ostatnio gdy przybywała już do Oazy spędzała w niej cały wolny dzień. Dzięki temu była w stanie zrobić więcej, a proszenie innych Zakonników o wypuszczanie po kilku godzinach nie było wcale takie przyjemne. Gwen naprawdę nie lubiła się prosić.
Z samego rana ruszyła więc, aby przygotować kilka eliksirów, a następnie aby pomoc je zażyć znajdującym się na wyspie dzieciom. Były chore i osłabione, ale uzdrowiciele nie mieli czasu, aby robić to samodzielnie. Gwen zaś znała podstawy pierwszej pomocy na tyle dobrze, że przynajmniej w ten sposób była w stanie jakoś ich odciążyć. Właśnie pochylała się nad jednym z uroczych, choć przestraszonych chłopców, gdy jakiś niemagiczny nastolatek podszedł do niej, informując, że jej pomoc przydałaby się gdzieś indziej. Chodziło o jakieś boisko do kłiticza, lub czegoś podobnego, o jakieś budowanie, kamienie? Malarka w pierwszej chwili zmarszczyła brwi, nie wiedząc, o co chodzi, ale w końcu na jej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia. Słyszała już o tym, Billy chyba wspominał. Tak jej się przynajmniej wydawało.
Ruszyła więc bez dalszego wahania. Na miejscu wskazanym przez mugola pojawiła się po krótkim spacerze. Rude włosy Gwen były spięte w kucyk, na sobie miała zaś proste, już nieco przybrudzone spodnie oraz jasną, bardzo niemagiczną koszulkę. Różdżka spoczywała w kieszeniach dziewczyny, a krótki rękawek stroju ukazywał wciąż czerwone blizny po poparzeniu na przedramionach oraz stopniowo zanikające już placki podrażnionej skory. Czarnomagiczne zaklęcie, które trafiło ją pod koniec zeszłego miesiąca było naprawdę paskudne. Na domiar złego panna Grey wciąż miała wrażenie, że coś drażni jej tęczówkę. Nie potrafiła wyzbyć się tego uczucia od… od tego całego dziwnego rzucania do wody wianków, które niemal skończyło się dla niej tragicznie.
W końcu dostrzegła tego, który wyraźnie na nią czekał. Całkiem postawny blondyn, zdecydowanie od niej starszy, w Oazie pojawiał się od dosłownie paru dni. Gwen słyszała drobne plotki na jego temat. To był jakiś Fredrich? Frederick? Pewne była w każdym razie, że Fox. Miał chwytliwe nazwisko. No i podobno wcale nie był tu nowy, część z Zakonników go znała, chociaż dokładna historia mężczyzny była jej nie znana. Nie miała czasu na zgłębianie plotek i wypytywanie innych. Poza tym wcale nie była tym aż tak zainteresowana. Inne rzeczy zajmowały jej głowę.
Emm… dzień dobry, proszę pana – powiedziała grzecznie, bo w końcu się nie znali. Nie wiedziała, czy ten człowiek w ogóle zna jej imię. Przedstawiła się więc, uśmiechając się możliwie ciepło: – Jestem Gwen. Mam panu pomoc przy tym boisku od Billy’ego, prawda? Chłopiec mówił, że chodzi o jakieś kamienie? Aby wyłożyć nimi ścieżkę na mokradła? – dopytała, gotowa, aby od razu ruszać.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Żabie mokradło [odnośnik]03.12.20 21:45
Dobrze było słyszeć wokół siebie znajomy akcent. Pół roku spędzone w Ameryce dało mi odczuć coś, o czym nie myślałem nigdy wcześniej podczas swoich wcześniejszych podróży. Brytyjski akcent brzmiał jedynie w swoim rodzaju, był wyrazisty i głęboki, za to tam, za oceanem... za oceanem angielski brzmiał bardziej gładko, a może po prostu tak bardzo brakowało mi rodzinnych stron, że teraz doceniałem nawet brzmienie języka. Nie była to ta sama Anglia, którą opuściłem, ale szybko przystosowałem się do nowych warunków. Trwająca wojna stawiała przede mną wiele wymagań, które bynajmniej nie ograniczały się wyłącznie do dzierżenia różdżki. Byłem nie tylko orężem - nie stroniłem od pracy fizycznej, ale i od poznania uchodźców, którzy ukrywali się w Oazie - bez względu na swoje pochodzenie. Starałem się rozmawiać z każdym, choć często wplątywało mnie to w niewygodne rozmowy o tragicznych historiach, o utraconych życiach, szansach, majątkach i rodzinach. To były trudne rozmowy - i dla nikogo nie znajdowałem pocieszenia. Bo wiedziałem, że nie jego szukają. Nikomu nie mogłem obiecać, że za dzień czy dwa niebo nie spadnie nam na głowę, a ja zdołam je w porę powstrzymać. Zamiast pustych słów budowałem zaufanie. Wyrażałem zrozumienie i wdzięczność - za zaufanie.
Być może kiedyś ktoś miał obarczyć mnie winą za rzeczy, których nie dokonałem. Za śmierci, które nie wydarzyłyby się, gdybym zrobił coś - lub czegoś nie zrobił. Być może kiedyś miałem zostać rozliczony za swoje czyny. Przez jedna lub drugą stronę - to bez zaczenia. Przed samym sobą wiedziałem najlepiej, kim jestem i czego dokonałem.
Chociaż byłoby lepiej gdybym siedział na dupie, zamiast wozić ją po Ameryce. Spróbowałem, bo ktoś spróbować musiał. Przywiozłem ze sobą niewiele. Jeden adres. Jedno nazwisko. Liczby mogły być dobijające, ale pamiętałem słowa przysięgi, którą złożyłem przed rokiem.
I wiedziałem, że z tej iskry będzie jeszcze wielki ogień.
Kiedy tylko dowiedziałem się o inicjatywie budowy boiska, od razu zgłosiłem się do pracy. Quidditch stanowił ważną część naszej kultury, o potrzebie miejsca do gry nie trzeba było mnie przekonywać. Cieszyłem się tym bardziej, że Oscar podzielał mój entuzjazm - choć przydzielono nam odrębne zadania. Ja miałem zająć się utwardzeniem ścieżki - trudny, podmokły teren wymagał zabezpieczenia, William wyszedł z pomysłem, że najlepiej będzie przenieść płaskie kamienie znad wybrzeża. Pracę zacząłem jednak od udania się na miejsce, chcąc sprawdzić ziemię i ocenić rzeczywistą ilość potrzebnego materiału. Oczekiwałem, że pojawi się ktoś do pomocy - nie miałem w zwyczaju oceniać, dlatego też widok młodej dziewczyny nie był dla mnie zaskoczeniem. Wydała mi się nieco speszona - lub też ta pomyliłem nieśmiałość z dobrym wychowaniem. Jej strój nie wskazywał jednak na to, aby miała mieć muchy w nosie - swobodny jak na czarownicę, skłaniał mnie raczej do założenia, że za grzeczną palisadą kryła się ułożona, choć niezbyt staroświecka dama.
- Panno Gwen. - Skinąłem lekko głową - Dzień dobry - Dodałem dziarsko, a na moim obliczu szybko pojawił się uśmiech. - Fox. Do usług. Frederick. Byle nie per pan, bo wszystkim panom władza zbyt mocno uderza do głowy. - Rzuciłem żartobliwie, chcąc zachęcić ją tym samym do wyzbycia się uprzejmości. Ostatecznie to ona miała tutaj decydujący głos - zbyt szybka poufałość zdawała się peszyć niejedną kobietę. A ja? W łamaniu konwenansów osiągnąłem już dawno tytuł mistrzowski. - Zgadza się. - Z wolna przytaknąłem jej słowom. - Już się tu trochę rozejrzałem, teren nie jest najprostszy. W zasadzie cała polana wymaga zabezpieczenia, ale myślę, że lepiej będzie wytyczyć kilka ścieżek. - Ręką wskazałem kluczowe punkty, które należało połączyć. - Trzeba będzie przenieść kamienie znad wybrzeża. Możliwie płaskie. I uważać na żaby. - Wyjaśniłem pokrótce, powoli podwijając rękawy luźnej, lnianej koszuli. Nie myślałem już o bliznach zdobiących własne ciało, za to zwróciłem uwagę na plamy, które pokrywały jej ręce. Nie pytałem jednak o ich pochodzenie - trwała wojna, wszyscy po równo nosiliśmy jej znamię. - Zaraz… Gwen? To ciebie zaatakował wąż na wiankach? - Uniosłem głowę, odnajdując jej spojrzenie. Nie byłem pewien, nie było mnie na wybrzeżu, kiedy to się wydarzyło.
No i tyle byłoby z konwenansów po mojej stronie.


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Żabie mokradło Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Żabie mokradło [odnośnik]30.12.20 21:08
Przy starszym i właściwie obcym mężczyźnie należało zachowywać się grzecznie i miło – to zawsze do głowy wtłaczała jej matka. A że bycie sympatyczną, młodą kobietą zwykle wiązało się z odrobinką zawstydzenia Gwen ta emocja towarzyszyła przynajmniej częściowo jako element wyuczonej, społecznej gry. Kto wie, może w innych czasach zachowywałaby się inaczej? Zmiana obyczajów nie wydawała się jednak zbyt przydatna, zwłaszcza że – jak nauczyła się i od rodzicielki, i przez własne doświadczenia – mężczyźni chyba lubili mieć poczucie, że to w nich towarzysząca im panna ma oparcie. To jednak zdecydowanie nie była dywagacja na ten moment ani na ten czas. Mieli przecież do wykonania zadanie, a jeśli malarkę najdzie ochota na podobną analizę w przyszłości lepiej byłoby, aby wykonała ją w towarzystwie Kerstin, Lizzie, czy Gin, niż przy panu Foxie.
Głos Frederica był jednak całkiem miły, a jego ton oraz zachowanie nieznanego Gwen zakonnika sugerowały raczej sympatyczny i stosunkowo żywy charakter, co mogło dawać nadzieję na całkiem udaną współpracę. Z resztą, panna Grey raczej nie zwykła zakładać z góry, że współpraca z kimś będzie nieprzyjemna, choć należało zauważyć, że od niektórych osób najzwyczajniej w świecie biła nieprzyjemna aura i czasem trudno było nie oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu.
Uśmiechnęła się na słowa dotyczące panowania, czując się nieco pewniej niż przed chwilą. W Oazie w końcu liczyła się wzajemna współpraca i wsparcie, a o to łatwiej było bez nadmiaru konwenansów. Gdy jednak te sprawy zostały załatwione, należało przejść do zadania, przy którym miała pomóc. Wysłuchała więc tłumaczeń Foxa i skinęła głową na znak, że dotarły do niej jego słowa.
Jest ich tu dużo – przytaknęła. – Ostatnio szłam tu po ciemku i kilka prawie rozdeptałam. Ale nie lepiej byłoby zrobić ścieżki o tam? Bo chyba i tak wszyscy będą skracać sobie drogę – zauważyła. – To może... zacznijmy od wybrzeża właśnie? Wcześniej było tam kilku nastolatków, może nam pomogą – zaproponowała, gotowa uszyć w każdym momencie.
Sama nie była zbyt silna, ale zaklęcie zmniejszające ciężar powinno wystarczyć, aby i w tym była przydatna Foxowi. Może i była dziewczyną, ale to nie oznaczało, że bała się fizycznej pracy. Nawet ostatnio ta wychodziła jej jakoś lepiej. Miała wrażenie, że w ostatnim czasie jej ciało stało się bardziej sprawne i nie potykała się o swoje nogi aż tak często.
Zaczerwieniła się jednak na wspomnienie węża i nerwowo sięgnęła dłoniom ku włosom.
Ta... tak – odpowiedziała, wzruszając ramionami, jakby to nie było nic takiego, choć barki wciąż miała nieco spięte: – Taki pech. Wczoraj posiłek dla węża, dziś postrach żab, zobaczymy, kim przyjdzie mi być jutro? – mruknęła półgłosem w nieco żartobliwym tonie.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Żabie mokradło [odnośnik]03.01.21 12:20
Gdybym wiedział, że Gwen sklasyfikowała mnie w swojej głowie w kategorii starszy mężczyzna, zapewne zacząłbym zastanawiać się, co poszło nie tak - na całe szczęście byłem wolny od tych dywagacji, dalej z beztroską wpisaną na twarzy i chęcią do pracy. Dziewczyna - czy może raczej już kobieta - również wydawała się entuzjastycznie nastawiona, co zwiastowało raczej przyjemną współpracę, choć niekoniecznie lekką.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem, kiedy wspomniała o żabach; stanowiły pewne utrudnienie i czułem, że swoją obecnością mogły skutecznie wydłużyć budowę ścieżki, ale w tej chwili nie musieliśmy jeszcze zajmować sobie nimi głowy.
- Lepiej znasz Oazę - zgodziłem się z nią co do przebiegu trasy; miałem niespełna tydzień na zapoznanie się z wyspą, i choć Oscar pokazał mi jej większą część przed festiwalem lata, potrzebowałem jeszcze trochę czasu, by poznać wszystkie jej sekrety na własnej skórze. - A co z tamtą częścią? Nie prowadzi przypadkiem na wschodnie wybrzeże? Może ją również warto utwardzić. - Zaproponowałem, wskazując na dziką ścieżkę odchodzącą w lasek, na skraju mokradeł. - Ruszajny na wybrzeże. Jeśli uda nam się namówić kogoś do pomocy, tym lepiej. - Nie chodziło tylko o oszczędność czasu - wspólna praca wzmacniała społeczne więzi, stawiała w poczuciu obowiązku i odpowiedzialności za to, co zostało wypracowane. Póki co Oaza pozostawała względnie bezpieczna - ale to nadal był obóz dla uchodźców, który wkrótce miał zderzyć się ze swoimi konfliktami. Należało więc nie tylko rozbudowywać samą Oazę, a całą społeczność - i to zadanie było znacznie trudniejsze.
Dostrzegłem zakłopotanie, które wypłynęło rumieńcem na jej twarz; może nie powinienem był pytać - bycie o skraj od utonięcia z pewnością nie było powodem do dumy, nie mogłem już jednak cofnąć swoich słów. - Posiłek dla węża? To raczej wąż został posiłkiem dla nas. - Odparłem, podtrzymując żartobliwy ton i uśmiechając się do niej półgębkiem, próbując jakoś załatać tę dziurę. - Może znajdziesz smocze jajo? - Z takim szczęściem idealnie wpisywała się do powiedzenia z deszczu pod rynnę - Doszłaś już do siebie? - Upewniłem się; nie minęły jeszcze trzy doby od tamtego zdarzenia, ale sprawiała wrażenie, jakby wszystko było w porządku.
Droga na wybrzeże nie była daleka, a na plaży rzeczywiście znajdowała się grupa młodzieży, chłopców i dziewcząt w wieku szkolnym, choć wydawali się starsi od Oscara. Troje z nich próbowało układać wieże z kamieni, dwójka puszczała kaczki, a jedna brodziła w wodzie, wyraźnie czegoś szukając.
- Cześć - rzuciłem wesoło w ich kierunku. - Jestem Fox, to Gwen, ale ją pewnie już znacie. - Założyłem, choć nie byłem do końca pewien. Cała szóstka oderwała się od swoich zajęć, przenosząc na nas uwagę. - Szukamy kamieni, żeby wyłożyć nimi ścieżki na mokradle. W planach jest budowa boiska do quidditcha. - Nie wiedziałem, czy byli czarodziejami i w ogóle wiedzieli, czym jest quidditch. Mimo tego warto było spróbować. - Wydajecie się ekspertami do takich zadań. Pomożecie nam? - Zaproponowałem, patrząc to na Gwen, to na każdego nastolatka z osobna.


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Żabie mokradło Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Żabie mokradło [odnośnik]03.01.21 13:11
Nie mieszkała w Oazie, jednak więcej czasu spędzając na dworze Macmillanów, gdzie miała przecież liczne obowiązki związane z pomocą przy Heathu. Poza tym nie zawsze inni mieli czas, aby wpuścić ją do środka, dlatego Gwen najpierw musiała się z kimś umówić. Była więc przekonana, że nie jest wcale najlepszym ze znawców tego miejsca i mieszkający w tym miejscu na pewno znają je lepiej. Mimo wszystko, w ciągu ostatnich kilku miesięcy dość dobrze poznała okolicę i te główne punkty oraz typowe dla mieszkańców schronienia ścieżki nie były jej obce. Uśmiechnęła się więc tylko grzecznie na pierwsze słowa Fredericka, a następnie zamyśliła się na chwilę:
Prowadzi – przyznała. – Możemy, jeśli tylko zdążymy – zgodziła się, zauważając jednak, że czekała ich naprawdę masa pracy. Utwardzenie ścieżek na pewno nie zajmie im kilku minut i nim zrobi się ciemno mogą sobie nie dać rady ze wszystkim.
Fox jak na razie wydawał się z nią zgodny. W głosie Gwen pojawiło się jednak pytanie o to, czy ci wszyscy mężczyźni w Oazie zachowują się względem niej tak, bo jest młodszą od nich dzewczyną i robią to z grzeczności czy faktycznie są tak grzeczni? Na przykład, taki pan Anthony Skamander chyba nie miał najlepszej opinii, a przecież jej wydawał się całkiem miły, gdy miała okazję z nim przez chwilę porozmawiać. Surowy, owszem, no i mówił do niej po nazwisku (brr, jak można to komuś zrobić?!), ale miły. Cóż, jeszcze długo pozostanie to tajemnicą, bo przecież nie mogła się o takie rzeczy pytać wprost.
Ironia losu – powiedziała z uśmiechem, wzruszając swobodnie ramionami. – Och, tak, a potem oswoję smoka i zrobię sobie z niego mojego wierzchowca. Tak właściwie, to nie jest taki zły pomysł.
Dzień po podtopieniu wciąż mocno bolały ją płuca i wciąż czuła nieco nienaturalną słabość w mięśniach, ale to przecież nie miało znaczenia. Była na tyle sprawna, aby pracować, a jeśli powiedziałaby o tym Foxowi ten na pewno nie pozwoliłby jej na podnoszenie kamieni, więc nie miała zamiaru się do tego przyznawać. Mogła jednak wyznać coś innego:
Właściwie trochę mnie oko szczypie... od piasku. To trochę nieprzyjemne, ale uzdrowiciele już to widzieli i.... muszę przeczekać. Poza tym wszystko jest w porządku. Ale jak przypadkiem cię podepczę to wiesz dlaczego. Pan... ty wróciłeś do Oazy niedawno, prawda? – spytała, bo częściowo tak nakazywała grzeczność. Imię za imię, informacja za informację: jeszcze trochę i okaże się, że właściwie całkiem nadawałaby się na te szlacheckie salony! Gdyby tylko te wyglądały inaczej...
Gdy dotarli na wybrzeże, Fox zaczął przemawiać do nastolatków, a Gwen rozglądała się uważnie – na tyle, na ile pozwalało jej nieco kujące oko – szukając odpowiednich kształtów. Kamienie musiały być płaskie, najlepiej duże, ale nie za duże, bo przecież musieli je unieść. Przygryzła wargę, myśląc intensywnie.
Frederick? Może te się nadadzą? – spytała, wskazując kilka leżących na ziemi odłamków


| spostrzegawczość II, -5


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Żabie mokradło [odnośnik]03.01.21 13:11
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 69
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Żabie mokradło Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Żabie mokradło [odnośnik]03.01.21 21:13
Wyczułem sceptycyzm w głosie Gwen, choć samemu nie widziałem przeszkód w tym, by wrócić kolejnego dnia i dokończyć pracę. Teren należało zabezpieczyć porządnie - na chwile obecną jedna ścieżka mogła wystarczyć, z czasem - nie wiadomo, a ja nie miałem w zwyczaju wykonywania swojej pracy tylko po to, by odhaczyć kolejne zadanie z listy.  
- Tylko nie sprowadzaj go do Oazy. - Zażartowałem. - Ponoć ciężko ugasić pożar po smoczym ogniu - osobiście nigdy nie miałem okazji, ale Pecival i Ben często opowiadali o swoich perypetiach z magicznymi gadami. Zdecydowanie wolałem bić czarnoksiężników - ci przynajmniej wydawali się bardziej przewidywalni, niż dzikie bestie. - Rumianek powinien pomóc - zauważyłem, gdy wspomniała o szczypiącym oku, choć w zasadzie mogłem być pewien, że jeśli nie uzdrowiciele, to sama dawno wpadła już na ten pomysł. Niemniej - pomaganie nic nie kosztowało. - Nie mieszkam tutaj - wyjaśniłem, uśmiechając się krótko, kiedy poprawiła swoje przejęzyczenie. Zdecydowanie preferowałem nieformalną atmosferę - i Gwen najwyraźniej też - ale tak, wróciłem niedawno. - Odpowiedziałem wymijająco, nie precyzując, dlaczego zniknąłem. Była sojuszniczką Zakonu Feniksa - pewnych kwestii nie mogłem z nią poruszać.
Nastolatkowie, początkowo najwyraźniej zmrożeni moją prośbą, spojrzeli po sobie, ale bez zająknięcia wyrazili chęć do pomocy. Gwen w tym czasie nie próżnowała, szybko znajdując pierwsze budulce.  
- Będą w sam raz. - Zgodziłem się z nią, po czym ponownie zwróciłem do młodzieży. - Pomóżcie nam uzbierać więcej podobnych. Przydałoby się tylko coś, w czym je przetransportujemy… - Powiedziałem, choć bardziej do siebie, niż do pozostałych. Wbrew temu, co sugerowało moje pochodzenie, miałem duże doświadczenie w budowlance. Pracowałem na budowie w dalekiej podróży po Tybecie, pomagałem odbudować starą chatę. Kolejne wyzwanie nie miało prawa mnie niczym zaskoczyć - dlatego bez dłuższego odwlekania, wskazałem końcem różdżki na leżącą gałąź, transmitując ją w drewnianą taczkę. - Butio - Zaklęcie było czasochłonne - równie czasochłonne jak odnalezienie odpowiednich kamieni. - Butio - Powtórzyłem z drugą gałęzią, odtwarzając w pamięci mechanizm taczki, który był mi dobrze znany. - Ładujcie kamienie na taczkę. Będę kursować na przemian. - Zaproponowałem, samemu również pomagając w wypełnieniu pierwszego ładunku - kosz szybko udało się załadować, a zanim wróciłem z pustym wózkiem, drugi czekał już zapakowany po brzegi kamieniami. Idealna oszczędność czasu. Po kilkunastu kursach - częściowo zrobionych przeze mnie, a częściowo przez młodych chłopaków - wydawało się, że mieliśmy już wystarczająca ilość budulca zgromadzoną na mokradłach. - Teraz trudniejsza część. Żaby. Teren trzeba będzie trochę przekopać, żeby kamienie leżały stabilnie. Ja mogę złapać za łopatę. Wy też, chłopaki - zwróciłem się do dzieciaków. - Weźmiesz dziewczyny i przeczeszecie ścieżkę, którą będziemy wytyczać? - Zapytałem Gwen; taki podział obowiązków wydawał mi się najbardziej odpowiedni. - Nie chcę, żebyśmy urządzili im tutaj rzeź, albo pozgniatali je kamieniami.
Fox, kierownik budowy, kłaniam się nisko.


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Żabie mokradło Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Żabie mokradło [odnośnik]03.01.21 22:25
Czasem trudno było planować pracę w Oazie na kolejny dzień, gdy nie miało się pojęcia, czy ktokolwiek będzie miałczas, aby wpuścić cię do środka – to niestety był dość duży problem. Gwen z jednej strony rozumiała środki ostrożności, ale z drugiej... Na Merlina, była ostrożna i raczej nie poruszała się po terenach należących do antymugolskiej szlachty, a jako mugolaczka nawet nie miała powodu, by ich zdradzić. Dowolny wstęp do Oazy byłby po prostu pomocny. Musiała jednak zacisnąć zęby i wyjaśnić sobie, że jednak bezpieczeństwo było najważniejsze. Jej duma i wygoda mogły trochę pocierpieć, życie innych: nie.
Machnęła ręką.
Nie pomaga. To musiał być jakiś magiczny piasek. – Westchnęła. – Nie obawiałeś się wrócić? No wiesz... Wojna... Gdybym na nie wróciła przed nią, pewnie w ogóle nie przyjechałabym do Anglii. Chociaż mnie tu właściwe nic nie trzymało. – Wzruszyła ramionami.
Nie znała swojej rodziny poza rodzicami, bo rodzice skutecznie ograniczali kontakt z innymi niemagicznymi członkami rodziny. Ba, nawet o tym, że ma krewnych czarodziejów miała się dopiero dowiedzieć. I mimo wszystko, czasem żałowała, że nie jest teraz z matką. Może wciąż była na nią obrażona, ale na miejscu przynajmniej mogłaby ją chronić. Problem polegał na tym, że gdyby nie wróciła do kraju nie dowiedziałaby się, że magia faktycznie się w życiu przydaje i że może dojść do całkiem zadowalającego poziomu przy odrobinie ćwiczeń. A teraz nie mogła opuścić kraju. Potrzebowała ją Kerry, potrzebował jej Heath; w Oazie cały czas brakowało rąk do pracy i ratowania innych. Josephine była zaś stosunkowo bezpieczna w Paryżu. Przynajmniej na razie.
Gwen zaczekała, aż mężczyzna stworzy za pomocą czarów taczkę, a następnie bez wahania zaczęła pomagać chłopcom dźwigać kamienie i choć wybierała mniejsze, pracując wolniej niż oni to musiała dołożyć do tego wszystkiego swoje pięć groszy. W końcu, gdy Fox zaproponował podział ról, zgodziła się natychmiast, zerkając na dziewczęta:
Weźcie po mniejszym kamieniu, zaniesiemy im od razu, pójdzie szybciej – powiedziała. Nie było co marnować siły roboczej.
Sama wyciągnęła różdżkę i wycelowała ją w większe odłamki skał:
Libramuto! – powiedziała i niezależnie od tego, czy zaklęcie było udane czy nie, wzięła więcej kamieni, niż powinna, ruszając w stronę żabiego mokradła.
Tam, korzystając po części z magii, a po części z użytkowych czarów, zabrała się wraz z nastolatkami za przeczesywanie terenu. Dziewczęta były w znakomitym nastroju, ciesząc się pogodą i tym, że mogą być w czymś przydatne, toteż marnowały trochę czasu na wspólne żarty i ganianie żab, a co odważniejsza chwytała stworzonka w ręce i przyglądała się im uważnie. Gwen dołączyła się do nich: w końcu najstarsza z nich była od niej może trzy lata młodsza. Były prawie rówieśniczkami.
Gdy teren został mniej więcej przekopany (choć dwie z dziewcząt wciąż wyłapywały żaby), podeszła do Foxa z zaczerwienionymi od pracy policzkami.
Ten fragment powinien być w miarę czysty – powiedziała, po czym podrapała się w głowę: – Właściwie to... wiem, że to pomysł Billy’ego, ale myślisz, że ten stadion naprawdę jest nam potrzebny? Moglibyśmy tu zbudować jakąś porządną jadalnie albo szpital. Nie wiem nawet, czy mamy miotły, aby dzieci mogły grać i... i to jest niebezpieczne. Piłka nożna by wystarczyła – podzieliła się myślą, chwytając leżącą gdzieś na ziemi łopatę, ale ta coś nie leżała jej w dłoni. Nawet nie wiedziała, ja powinna poprawnie nią zamachać, aby zacząć kopać. Nigdy tego nie robiła, toteż stała trochę głupio przyglądając się drążkowi.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Żabie mokradło [odnośnik]03.01.21 22:25
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Żabie mokradło Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Żabie mokradło [odnośnik]17.01.21 21:29
Niemo przytaknąłem na jej słowa, domyślając się, że moje rady nie mogły równać się z wiedzą uzdrowicieli - miałem jednak w zwyczaju nieznośne niesienie pomocy wszędzie tam, gdzie tylko się dało.
- Wręcz przeciwnie. Nie mogłem doczekać się powrotu - przyznałem zgodnie z prawdą, chłodnym i poważnym tonem. - A teraz? Coś cię trzyma? Dlaczego zmieniłaś zdanie? - Z jej słów wywnioskowałem - nie wiem, czy właściwie - że na jakiś czas musiała opuścić kraj. Nie do końca rozumiałem, co miała na myśli, mówiąc o braku powodu do przywiązania. Nie miała tutaj rodziny? Przyjaciół? Historii? Zwiedziłem pół świata, a mimo tego powróciłem do Anglii. Do Anglii, w której mój własny ojciec nie chciał mnie oglądać w swoim domu. Do ojczyzny, w której wyrosłem - pośród ludzi, którym z łatwością przyszło zapomnieć moje imię, gdy tylko ośmieliłem się myśleć inaczej, niż kazano. Nie czułem się tu mile widziany, ale gubiąc się w świecie odkryłem, że gdziekolwiek indziej także nie byłem. Ani na dalekim wschodzie, ani za zachodnią granicą oceanu.
Siłą rzeczy, pochłonięci przez pracę musieliśmy na jakiś czas przerwać rozmowy. Podczas gdy panie oczyszczały teren, z chłopcami złapaliśmy za łopaty, które stworzyłem przy użyciu tych samych zaklęć, co wcześniej posłużyły mi do transmutacji taczek. Praca nie była lekka - dzień był ciepły, upał sprawiał, że zmęczenie przychodziło szybciej, a krople potu spływały po ciele strugami. Mimo tego prace szły sprawnie, istniała szansa, że byliśmy w stanie ułożyć co najmniej jedną ścieżkę przed zajściem słońca.
Gwen również pracowała bez wytchnienia; zaskoczyło mnie jednak pytanie, z którym się do mnie zwróciła, choć wydawało mi się, że szybko zrozumiałem jej tok myślowy. - Jestem tu dopiero od kilku dni i ciężko mi odnaleźć się w priorytetach, ale… popatrz na nich. - Wskazałem na nastolatków. - Oni cieszą się z tego, że mogą pomóc. Potrzebują odskoczni od ponurych myśli. Tak samo młodsze dzieciaki. Wydaje mi się, że właśnie o to chodzi. Pozwolić być im dalej dziećmi, mimo wszystkiego, co przeżyły. Sport jest najlepszym wyzwalaczem pozytywnych bodźców. A piłka nożna… chyba zdajesz sobie sprawę, że niewielu czarodziejów ma świadomość czym jest? - Ja wiedziałem - ale tylko dlatego, że obracałem się w świecie niemagicznych. - Pochodzisz z mugolskiej rodziny, prawda? - Spojrzałem na nią - bez wyrzutu, raczej z ciekawością. - Bez ryzyka nie ma zabawy. - Wzruszyłem ramionami, posyłając jej lekki uśmiech. Taka już była dziecięca natura - rwała się tam, gdzie dało się naginać granice.
Kiedy złapała za łopatę, przerwałem jej na chwilę, pokazując, jak należy właściwie o robić. Nie chciałem powstrzymywać jej od pracy, kiedy najwyraźniej się do niej rwała - w takim tempie i przy takiej ilości osób mogliśmy zrobić więcej, niż założyliśmy. Zająłem się więc układaniem kamieni, razem z chłopakami, częściowo wspomagając się magią - choć, ostatecznie, była to praca, którą dało się wykonać przede wszystkim dzięki ciężkiej pracy fizycznej.

sprawność


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Żabie mokradło Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Żabie mokradło [odnośnik]17.01.21 21:29
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 48
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Żabie mokradło Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Żabie mokradło [odnośnik]26.01.21 7:36
Harlan naprawdę cieszył się, że ich niedawna zabawa na wybrzeżu przerodziła się w coś, co mogło przynieść korzyść – nie tylko dla nich samych, ale i dla pozostałych. Odkąd trafił do Oazy, nie miał wielu okazji, by pomagać. Tereny były stosunkowo rozległe, skrywały kilka tajemnic, i tylko niektóre z nich były równie nieprzyjemne, co pojawienie się tego ogromnego węża w trakcie łapania wianków, nie chciał jednak spędzać każdego dnia na włóczeniu się od brzegu do brzegu, puszczeniu kaczek i śledzeniu panienek wzrokiem. Nawet jeśli była wśród nich Tessie, śliczna Tessie o sarnich oczach i piegowatym nosie. Na propozycję nieznajomego, jakiegoś Foxa, przystał od razu. Wyglądał w porządku. Poza tym, wspomniał o boisku do quidditcha. Ile dałby za to, by móc rozegrać prawdziwy mecz…! Skupić się na czymś innym niż głód, strach i poczucie izolacji. Wiedział, że to dla ich dobra, mimo to tęsknił za normalnością – znajomymi ulicami, lasami, rzekami.
Nie wiedział, ile czasu zajęło im odnajdowanie odpowiednich kamieni, a później zwożenie ich na mokradła. To jednak nie było ważne, nic ich nie goniło, jedynym utrudnieniem było prażące w najlepsze słońce. Zmachał się, koszula kleiła się do pleców, a burczenie w brzuchu przypominało o tym, że zjadł dzisiaj tylko jabłko, mimo to nie zamierzał rezygnować, wprost przeciwnie. Kiedy tylko skończył z przekopywaniem wskazanego kawałka ziemi, żwawo ruszył w kierunku dyskutujących Gwen i Foxa, z zamiarem dopytania, co teraz, do czego jeszcze mógł się przydać. Czy to już pora na układanie ścieżki? Czy może powinni o coś jeszcze zadbać? Wierzył w osąd nieznajomego; sprawiał wrażenie, jak gdyby wiedział, co robi.
- Wie pan coś więcej o tym stadionie? Gdzie będzie? I czy ułożymy dzisiaj jeszcze jakiś fragment? Gdyby tak rozświetlić drogę na wybrzeże kilkoma pochodniami… – Próbował pociągnąć mężczyznę za język, nie tylko dlatego, że odczuwał entuzjazm na samą myśl o quidditchu, ale i bo wierzył, że mogą coś jeszcze tego dnia zdziałać. Im szybciej, tym lepiej. Kamieni im nie brakowało, rąk do pracy również.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Żabie mokradło 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Żabie mokradło [odnośnik]26.01.21 19:36
Praca szła gładko, nawet mimo upału, i znacznie lepiej, niż szacowałem. Może to właśnie obecność młodych czarodziejów - choć nie miałem pewności, czy wszyscy nimi byli - korzystnie wpłynęła na czas, w jakim udało nam się przygotować ścieżkę. Wywołany do odpowiedzi przez chłopaka, podarowałem mu swoją uwagę. Wyglądał mizernie - trudno było stwierdzić, czy to ze względu na młody wiek, czy warunki panujące w Oazie. Może w słowach Gwen było nieco prawdy. Może boisko nie było jedynym przedsięwzięciem, które należało wziąć pod uwagę.
- Nie zapędzałbym się z tym stadionem… - Entuzjazm młodego czarodzieja przywołał uśmiech na moją twarz, bynajmniej ironiczny. - Boisko ma stanąć właśnie tutaj, na mokradle. Myślę, że dziś zakończymy na ścieżce, do końca przedsięwzięcia niestety jeszcze daleka droga. Ale być może po zabezpieczeniu terenu i ustawieniu słupków dałoby się już rozgrywać testowe mecze... - Zacząłem zastanawiać się na głos, sięgając po potężny kamień, by umieścić go w wykopanym zagłębieniu. Ścieżka była już prawie gotowa i wyglądało na to, że dzięki pomocy nastolatków byliśmy w stanie wykonać nadprogramową część. - Najlepiej będzie zapytać Billy’ego Moore’a, na pewno go znasz. - Wszyscy go znali. Był gwiazdą quidditcha - nawet jeśli rozgrywki zostały pogrzebane przez mojego ojca, trudno było pogrzebać ducha sportu. Pewne rzeczy wydawały się jednak poza zasięgiem jego nieskazitelnego umysłu Może to nawet lepiej. - To jego inicjatywa, koordynuje wszystkie prace. Z tego, co mi wiadomo, w planach, poza przygotowaniem boiska, jest jeszcze budowa trybun i szatni… na pewno ucieszyłby się z pomocy. Im więcej z nas weźmie się do pracy, tym szybciej rozegramy pierwszy mecz. - Samemu chętnie wskoczyłbym na miotłę i złapał za pałkę. - Na jakiej grasz pozycji? Pewnie szukający? - Zwróciłem się do chłopaka, chcąc nakłonić go do dalszej rozmowy. Praca upływała przyjemniej, gdy nie trzeba było skupiać się na wysiłku fizycznym. - Pochodnie będą świetnym dodatkiem. - Przystałem na jego pomysł. - Od teraz to twoje zadanie specjalne, Harlan. - Byłem pewien, że jako nastolatek posiadał wystarczające umiejętności, by zaczarować je w odpowiedni sposób. Facere nie należało do skomplikowanych zaklęć.
Wraz z nadejściem wieczoru wszystkie prace zostały zakończone z sukcesem - populacja żab pozostała bez uszczerbku, a za wywiązanie się ze swojego zadania Harlan zasłużył na wybitny.

zt dla lisa


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Żabie mokradło Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Żabie mokradło [odnośnik]19.03.21 11:13
| Ustalimy datę

Kiedy wyszedł z domu, było jeszcze ciemno. Z sypialni wyszedł dosłownie na palcach, żeby tylko nie obudzić małżonki. Oczywiście, zachowując niedawno wymyślony rytuał, ucałował ją na pożegnanie w czoło. Robił to już od pewnego czasu, w obawie, że każdy dzień mógł być tym ostatnim, choć oczywiście tego nie chciał.
W Oazie zjawił się wczesnym rankiem, kiedy słońce wstawało. Podróż nie była tak męcząca, jak myślał, że mogła być. Niebo było jeszcze pomarańczowo-różowo-niebieskie. Pierwsze co zrobił, to oddał w odpowiednie ręce dostawę potrzebnych rzeczy w postaci koców. Nie było tego wiele, bo podróżował sam i zwyczajnie nie mógł wiele z sobą ponieść. Robiło się coraz zimniej. Miał wrażenie, że płaszcz nie pomagał mu wystarczająco w ogrzaniu się. Strach było pomyśleć, co niektórzy mieszkańcy odczuwali w tym miejscu.
Wykonał swoje obowiązki dość szybko. Słońce zaczęło łagodnie grzać, ale i tak poprawił swój puchoński szal, który ostatnimi tygodniami służył mu bardziej niż którykolwiek inny. O odpowiedniej godzinie ruszył w stronę żabiego mokradła, które do pewnego stopnia przypominało mu rodzinne bagno przy dworku. Miał ustalone spotkanie, a właściwie trening i nie mógł się spóźnić.
Choć starał się uśmiechać i wyglądać na zadowolonego, w głębi siebie był zły. Wściekły niedawnymi nowinami, które otrzymał. Od wielu dni chodził struty i zwyczajnie chciał się wyżyć. Potrzebował tego, żeby normalnie funkcjonować. Ciągle miał te same pesymistyczne myśli, które nieudolnie próbował od siebie odsunąć. Stare wspomnienia wracały, a on nie miał z kim się z nimi podzielić i nie chciał się nimi dzielić. Chciał się bić, ale jednocześnie nie chciał wszczynać niepotrzebnej bójki. Głupio by było napadać, tak po prostu, kogokolwiek. Być może dlatego napisał list do Samuela z prośbą o trening. Skamander wydawał mu się dobrym partnerem na trening. Na tyle dobrym, że mogliby poćwiczyć kilka silniejszych uderzeń. A i nieświadomie chciał, żeby ktoś dał mu w twarz, co pomogłoby mu w otrząśnięciu się z emocji, które go napadały.
Rozejrzał się po okolicy. Nie dostrzegł nikogo. Nie chcąc marnować czasu, ściągnął płaszcz i powiesił go na silniejszej gałęzi jednego z drzew. Zaczął się rozgrzewać, mając nadzieję, że w tym czasie w pobliżu pojawi się Samuel. Skłony, rozciąganie, przysiady, pompki, cokolwiek, co byłoby w stanie poprawić jego kondycję i rozgrzałoby jego mięśnie. Po kilkunastu minutach było mu nawet cieplej.
Dostrzegł sylwetkę Skamandera, kiedy wykonywał jeden z wielu skłonów. Natychmiast się wyprostował i podparł się o swoje biodra. Wyszczerzył się, trochę sztucznie, bo wciąż był zły na siebie, na listy, na wszystko, co przypominało mu o dawnych latach. No i lubił Zakonnika, więc nie chciał zdradzać swojego złego humoru. Nie chciał słyszeć pytań, które mogłyby okazać się dla niego kłopotliwe lub zbyt osobiste.
Spóźniłeś się – rzucił w jego stronę. Mogło to zabrzmieć trochę nieprzyjemnie, ale Macmillan wcale nie miał za złe, że jego kompan się spóźnił. – Dobrze cię widzieć – dodał zaraz, jak gdyby chciał powiedzieć „nic nie szkodzi” albo „tylko żartowałem”. – Jak się masz? – wyciągnął w jego stronę dłoń na powitanie.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Żabie mokradło 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Żabie mokradło
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach