Wydarzenia


Ekipa forum
arcus nimium tensus rumpitur
AutorWiadomość
arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]30.10.20 21:05
Sierpień 1955 roku, Thorness Manor
Pięknem Wyspy Wight można było się zachwycać o każdej porze roku. Latem, gdy temperatura sięgała nawet dwudziestu stopni, spacerowanie wzdłuż silnie zaznaczonego brzegu klifowego było czystą przyjemnością. Wysunięty na sam skraj wyspy punkt zapewniał prywatność i beztroski spokój. Wysoki wał kredowy porośnięty dziką łąką wzywał do spędzania nań całego wolnego czasu, by móc ukoić zszargane po trudnym dniu nerwy.  Nieopodal piaszczysta plaża, na której zwykli wypoczywać mieszkańcy tutejszego dworu w akompaniamencie przyjemnego szumu fal oraz w towarzystwie bywających tu syren i trytonów.
Niestety w ostatnich dniach mieszkańcom Thorness Manor nie udzielała się ciepła, sierpniowa atmosfera. Wieść o przyjętych za jej plecami zaręczynach nie została dobrze odebrana przez młodą lady Lestrange. Początkowo mogło się odnieść wrażenie, że spór będzie szybkim zrywem, krótką kłótnią, która zostanie ucięta przez zdecydowany ton głosu pana ojca, jednak z każdą chwilą konflikt tylko przybierał na sile. Rzucane w gniewie słowa nie przynosiły ukojenia. Cały dwór drżał w posadach, podniesione głosy niosły się kamiennymi korytarzami, a sylwetki członków rodu przemykały kolejno między zawieszonymi na ścianach obrazami, uciekając przed płomieniami. ”Rodzinna klątwa!”, “To się nie godzi!”, “Istne szaleństwo!” Liczne podszepty wspominały o zamknięciu w wieży czy spisywaniu na straty. Z czasem przedłużająca się na kolejne dni awantura nieco osłabła, ale domowej atmosferze daleko było do normalności. Wszyscy schodzili sobie z drogi, nie wdając się w żadne, choćby błahe dyskusje w obawie przed ponownym rozpętaniem wojny. Panowała cisza.
Lekko usmolony przy brzegach zwitek pergaminu zapisany był kilkoma dobitnie dobranymi słowami, które z ust szlachetnie urodzonej damy nigdy nie powinny paść, o zapisywaniu ich nie wspominając. Skrajny dramatyzm wylewał się z każdej pospiesznie zapisanej czarnym atramentem litery. Drżące dłonie z trudem przewiązały list ozdobną wstążką, a i przywołanie nieufnie zerkającego puchacza nie należało do najłatwiejszych zadań.
Dlaczego zdecydowała się napisać właśnie do niej? Do kobiety, z którą tak naprawdę niewiele ją dotychczas łączyło. Miała przecież tylu bliskich przyjaciół, tak wiele osób, o których twierdziła, że może im ufać, a jednak wiadomość została zaadresowana inaczej. Tatiana Dolohov.
Komnata na piętrze z widokiem wychodzącym na przylądek The Needles w niczym nie przypominała sypialni młodej damy. Pokój przywodził na myśl efekt potężnego, destruktywnego zaklęcia, jakie mógł rzucić tylko ktoś ogarnięty wielkim szałem. Jasna tapeta straciła dawny urok, otrzymawszy liczne czarne plamy, a na zawieszonych na ścianach obrazach nie sposób już było dostrzec twórczości autorów. Błękitne płachty materiału, będące niegdyś pięknymi kotarami, zwisały nędznie ze srebrnych karniszy, błagając o litość. O ile bogato zdobione łóżko z baldachimem i toaletka z owalnym lustrem nie wyglądały na zniszczone, to stojąca tuż przy drzwiach wejściowych etażerka nie miała tyle szczęścia. Niegdyś zastawiona książkami i porcelanowymi bibelotami o wartości sentymentalnej, teraz była w opłakanym stanie - potłuczone szklane półki rozsypały się na miliony kawałeczków, a odłamki można było znaleźć w każdym kącie pokoju. W powietrzu unosił się specyficzny zapach, będący kwintesencją żalu. Swąd spalenizny mieszał się z olejkiem jaśminowym. Niewielki flakon z barwionego szkła zostawił na przeciwległej od okna ścianie plamę. Alkohol z perfum zdążył już wywietrzeć, ale kwiatowy zapach uwolniony w takich ilościach mógł przyprawić o zawrót głowy.
Na miękkim materacu szerokiego łóżka siedziała przygarbiona postać z podciągniętymi pod brodę kolanami. Cienki materiał jedwabnego peniuaru zsuwał się ze szczupłych ramion, a zmięta koronka, jaką obszyto mankiety rękawów i dolny brzeg nosiła drobne, szkarłatne plamy. Na długich, chudych palcach, jakimi obejmowała swoje ramiona widniały pojedyncze, zaschnięte rany. Potargane blond włosy straciły dawny blask. Związane niedbale w luźny kok wyglądały tak, jakby od kilku dni nie miały żadnej styczności z grzebieniem, częściowo zakrywały przepełnioną smutkiem bladą twarz. Wysuszone, popękane usta, zaczerwieniony nos i pusty wzrok zapuchniętych od płaczu oczu dawały obraz godny pożałowania. Czarownica tkwiłaby w zupełnym bezruchu, gdyby nie przechodzący ją stale dreszcz.
Nawet nie drgnęła kiedy rozległo się ciche kliknięcie naciskanej klamki.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]31.10.20 17:53
Sięgające dołu pleców i koniuszków palców przeświadczenie; drobny impuls, który był jedynym pozwalającym na zachowanie zdrowych zmysłów; musiała tutaj zostać. Mimo niechęci, obcości, niepewności znaczącej każdy z nowych poranków i każdy z dni; musiała odrzucić na bok żałosną nostalgię i iście dziecięce odczucia związane z ułudną tęsknotą.
Muskające odkrytą gdzieniegdzie skórę ciepło, budziło zdumienie; gdy w brzydocie widywanych na obczyźnie miejsc można było spotkać te, którym daleko było do jakiejkolwiek szpetności, być może wypowiedziałaby słowa uznania faktycznie szczere, gdyby ciało nie nawykło do zdecydowanie niższych temperatur; Tatianie Dolohov przeszkadzała nawet wyborna pogoda, która promieniami słońca raczyła sierpniowy dzień na pięknej wyspie. Sceptycyzm skrywała nieustannie, powstrzymując samą siebie przed grymasem wpływającym na pełne wargi zabarwione karminowym malowidłem, i przed krytycznym spojrzeniem wobec uciechy na twarzach tych, którzy faktycznie potrafili docenić łaskawość natury w tak kapryśnym miejscu, jakim była Anglia.
List od lady Lestrange zadziwiał, nie jednak na tyle, by młoda Rosjanka pokusiła się o odpowiedź z prośbą o wyjaśnienie ów tajemnicy, która mogła szczycić myśli arystokratki – coś wszakże musiało się stać, skoro nakreślone na skrawku pergaminu słowa wskazywały na pośpiech i niemalże desperację.
Organizm, mimo upływu miesięcy, nie nawykł do kominkowych podróży; przy otrzepywaniu kruchych ramion z namiastki sadzy czuła, jak żołądek wyraża swą dezaprobatę tymże środkiem magicznego transportu. Jakiż jednak byłby lepszy, gdy młoda panienka ewidentnie wymagała od Tatiany pośpiechu, w czym posępne spojrzenie i mamrotanie służby jedynie ją utwierdziły.
Jasne spojrzenie wędrowało; od podłóg po sklepienia; od mebli po luksusowe ozdoby; od bogatych zdobień po kunsztowne malowidła – spojrzenie udające jedynie znużenie i wyraźną nader obojętność – w rzeczywistości panna Dolohov ze skupieniem obserwowała majętność wyrażoną w gustownych pomieszczeniach posiadłości Lestrangów; nuta podziwu tańczyła z uniesionym ku górze kąciku warg – brat nie kazał jej się zaprzyjaźnić z byle kim.
Choć postawa – chłodna i wyrafinowana – nie odbiegała od wizji, którą na co dzień prezentowały wysoko urodzone panny, w kroku Tatiany widać było ciekawość, być może ekscytację; czymże chciała uraczyć ją panna Lestrange? Jakim sekretem się podzielić, uwalniając barki spod zbyt dużego nacisku? Jaką słodziutką plotkę przekazać serdecznej koleżance?
Przekroczywszy próg pokoju musiała jednak zsunąć rozważania o pobłażliwym zabarwieniu, na bok. Przez gęste brwi wpierw przebiegło skonfundowanie, kiedy spojrzenie lustrowało komnatę młodej szlachcianki; zupełnie niepodobną wyglądem do pomieszczenia, które faktycznie mogłaby zajmować panienka jej statusu. Ciemne plamy, roztrzaskane bibeloty i maleńka, skulona sylwetka; swoisty obraz nędzy i rozpaczy spowodował, że ciemnowłosa z cichym łoskotem zamknęła za sobą drzwi, zsuwając z ramienia niedużą torebkę, z której zaraz potem wyjęła srebrną papierośnicę – element jakże kluczowy w miejscu takim jak te, które nie mogło zwiastować urokliwej pogawędki nad brytyjską herbatą.
– Czyżby ominęła mnie uroczystość stulecia? – ironiczne słowa zabrzmiały nieco niezrozumiale; w międzyczasie panna Dolohov wsunęła między zęby ciasno zwiniętego papierosa, nim bezpardonowo nie podpaliła jegoż końcówki za pomocą ciemnej różdżki i naruszyła jakże niewinną rzeczywistość, która aktualnie takową w ogóle nie była.
Powątpiewanie znów zmarszczyło brwi, kiedy do nozdrzy dotarł zapach; bynajmniej nie ciężkiego dymu, a duszących nader, kobiecych perfum.
– Słodki Ozyrysie... – westchnienie wyrwało się z ust Rosjanki, kiedy ta przechadzała się po pomieszczeniu, oceniając istne dzieło zniszczenia; po kilku obłokach wypuszczonych spomiędzy warg zwróciła w końcu spojrzenie ku maleńkiej, skulonej Evandrze.
– Panienko? – szept nie brzmiał niepewnie; wątpliwość pojawiła się dopiero wtedy, gdy jasne spojrzenie napotkało ślady zakrzepłej krwi – Cóż się wydarzyło?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]02.11.20 22:53
Obecność panny Dolohov zarejestrowała dopiero w momencie zamknięcia przez nią drzwi. Nie poruszyła się, nie podniosła głowy, zdając się w zupełności na jej ocenę sytuacji, co do ewentualnego wycofania. Nie sądziła, że Tatiana zdecyduje się zareagować na otrzymaną wiadomość, choć w głębi duszy pragnęła, by u jej boku znalazł się wreszcie ktoś, kto ją zrozumie. Już wcześniej udało jej się nawiązać z nią nić porozumienia, gdy odkrywały różnice pomiędzy społecznościami, w jakich dorastały. Pomimo licznych podobieństw, wciąż istniały kwestie problematyczne, wywołujące zgrzyty. Czy przehandlowanie własnej córki było w Rosji czymś naturalnym? Lady Lestrange szczerze wątpiła - miała nadzieję! - że nie na całym świecie panują tak okrutne zasady, że nowa mądrość przekona pana ojca do zmiany zdania.
W głowie Evandry wciąż kłębiły się przepełnione emocjami myśli, których nijak nie dało się ułożyć. Nieoswojone i obce, siały spustoszenie, nie chcąc nawet na moment dać za wygraną. Grzebały nadzieję na sprawiedliwość i przyzwoite traktowanie, a to wszystko w imię czego? Układów i zasad? Polityki czy zwykłej zachcianki? Tego ostatniej możliwości nie chciała do siebie dopuścić, wszak nie było na świecie tak podłych istot wśród szlachetnie urodzonych, by skazywać innych na straszny los. Skrajnie egoistyczne zachowania, jakże gruboskórne i oschłe decyzje podejmowane były przecież wyłącznie przez ludzi bez wyobraźni - mugoli!
Chrzęst szkła wcieranego podeszwą buta w drewnianą posadzkę. W innych okolicznościach przywołana ”uroczystość stulecia” mogłaby być zabawnym skojarzeniem, Evandra uśmiechnęłaby się kącikiem ust, obdarowując milczącym uznaniem dla czarnego humoru. Co panna Dolohov wywnioskowała z zaprezentowanego jej wystroju wnętrz? Czy już skreśliła lady Lestrange, uznając ją za szaloną? Czy zdecydowała się nad nią pastwić, brutalnie ściągając na ziemię, do świata, którego zasady Evandrze zdarzało się traktować dość wybiórczo? Pozwoliła jej podjąć dezycję, cierpliwie czekając na jakikolwiek znak, który wskazałby wrażenia Tatiany. Głos kobiety zabrzmiał nagle w pustce, przynosząc nadzieję na spokój, próbę zrozumienia.
- Moja własna rodzina… - odezwała się zduszonym, zachrypniętym głosem - nienawidzi mnie. - Pieczęć złamana, tajemnica zdradzona. W ustach młodej kobiety wyznanie mogło brzmieć bardzo niedojrzale. Kto z prawdziwie szanujących się czarodziejów wysuwa tak daleko idące wnioski? Wanda nie godziła się z myślą, że mogłaby być szalona. Przecież pragnienie wolności było czymś naturalnym, tak jak szczerość i uczciwość. Spod przymkniętych powiek uniosła zmęczony wzrok na ciemnowłosą pannę Dolohov. Szczupłe palce przesunęły się niespokojnie po wychudzonych ramionach, pod starannie wypielęgnowanymi paznokciami zgromadził się kurz i zakrzepła krew. Taki obraz nędzy i rozpaczy nie powinien wyglądać na światło dzienne, o prezentowaniu się czystokrwistym pannom nie wspominając. Wstyd nie był jednak emocją, która grałaby w dzisiejszej duszy Evandry pierwsze skrzypce. Nie było to też poczucie winy ani niechęć do samej siebie, a głęboki żal, jaki zdołał w ciągu ostatnich dni wyrosnąć na powstałych po wściekłości zgliszczach. To nie tak, że wszyscy domownicy Thorness Manor byli przeciwko niej, ale nie mieli żadnej siły przebicia. A może nawet nie próbowali jej pomóc, sprzeciwiać się podjętej decyzji, stawić czoła okrutnemu traktowaniu?
Na ulatujący z papierosa dym na sekundę zmarszczyła brwi, by zaraz po tym westchnąć cicho. Nie mogła narzekać na ignorancję czy brak kultury ze strony Tatiany. W tych komnatach brakowało już tylko Bombardy. Na powrót opuściła głowę i oparła brodę na kolanach. - Czy twoi bliscy kiedyś odwrócili się od ciebie, zdradzili? - Rodzina od zawsze wywoływała w niej wyłącznie pozytywne emocje, nawet jeśli w przeszłości zdarzało się, że w bardziej surowy sposób wyciągano konsekwencje z jej niesubordynacji, to jednak nigdy nie tak jej nie zawiedli.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]03.11.20 15:05
Szlachcianki kierowały się swymi własnymi zasadami.
Pannie Dolohov wciąż z trudem przychodziło rozumienie konkretnych zachowań, odruchów, reakcji i odczuć, jakże często widywanych na twarzach najwyżej urodzonych kobiet. Już sam fakt, jak bardzo Angielki różniły się od niej samej potrafił przytłoczyć; wciąż jednak próbowała we wszelkich przejawach różnic widzieć zagadkę, nie kolejny mur nie do przejścia.
Nie miała wyboru; musiała znaleźć swoje miejsce w obcym świecie, wśród obcych ludzi, którzy – choć pozornie tacy sami – byli diametralnie inni od rosyjskiej arystokracji, wśród której ojciec pragnął ją wychowywać. Nie mogła ich zawieść. Nie mogła go zawieść.
Tatiana Dolohov była najgorszą, i zaraz najlepszą osobą na wyznaczonym miejscu; czy o rodzinnych tragediach, katastrofach natury duchowej i trudach, tak często zamykanych w czterech ścianach własnego umysłu; nie najłatwiej rozmawiało się z kimś niemalże obcym?
Krytycyzm; jakże chłodny i bynajmniej nie na miejscu, gościł w spojrzeniu ciemnowłosej kobiety, która nie kryła swojego zdumienia; jasne tęczówki wędrowały po spustoszonej nieładem sypialni, oceniając ciemne plamy i zniszczone przedmioty, próbując wyobrazić sobie, jak rzeczywiście mogła wyglądać komnata panienki Lestrange, pod destrukcyjnym zaklęciem czy śladami wyładowania emocji na przedmiotach codziennego użytku.
Surowość nie zaznała jednak miejsca w myślach kobiety; Tatiana nie sklasyfikowała Evandry jako szalonej; blondwłosej istotce bliżej było do skrzywdzonej, nastoletniej dziewczynki, której porywy serca nakazały zdemolowanie własnej sypialni. Ileż takich chodziło po ziemskim, okrutnym padole?
Krocząc po zaścielonej odłamkami szkła podłodze, z papierosem między zębami i oceniającym spojrzeniem próbowała odciąć się od emocjonalnych podrygów, których zapewne lady Lestrange zdążyła doświadczyć ze strony własnej rodziny.
Ciemna brew drgnęła ku górze; Rosjanka przysiadła na skraju rozłożystego łoża, zakładając nogę na nogę i tym razem spojrzeniem lustrując sylwetkę młodej arystokratki; ślady zakrzepłej krwi, stargane zbytnią emocjonalnością (a być może nie tylko) kosmyki złocistych włosów i zmęczone spojrzenie – cóż mogło zaburzyć idealny porządek takiej dziewczynki?
Wspomnienie o rodzinie przypominało delikatne uszczypnięcie; Tatiana wpierw zamrugała, nader zbita z tropu, by równie prędko wpuścić w kącik ust cień uśmiechu.
– Co masz na myśli, moja droga? – tlący się między palcami papieros ogrzewał bladą skórę; pozwalał zebrać myśli i spowolnić wirujący świat napędzany osobistą tragedią młodej Lestrange – Pragniesz powiedzieć, że własna rodzina odwróciła się od ciebie? – w głosie wybrzmiewała nuta zdumienia; autentyczna, niemalże zakrawająca o niedowierzanie – czy rozedrgane spojrzenia służby, które mijała w drodze do pokoju szlachcianki nie była dowodem na to, że Evandra była oczkiem w głowie?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]04.11.20 11:09
W komnatach lady Lestrange panowały zwykle ład i porządek, z biegiem lat dostosowując się do zainteresowań i potrzeb młodej panny. Niektóre elementy pozostawały jednak na swoich miejscach pomimo upływu czasu. Niezmiennie można było tu znaleźć opasłe tomiszcza, zawierające morskie opowieści i związane z jej rodem legendy, w rzeźbionych pudełkach spoczywały zebrane niegdyś muszle i plecione ozdobnymi nićmi bransoletki, w pozytywkach wciąż wybrzmiewały te same melodie. To znaczy, do dziś. Teraz leżały pod grubą warstwą tłuczonego szkła.
Materac łóżka ugiął się nieco pod ciężarem zasiadającej na nim postaci, Evandra poczuła zawieszony na niej wzrok, lecz  na skrępowanie, jakie powinno jej towarzyszyć, nie było już miejsca. Nie wstydziła się swojego wyglądu, zmęczonej twarzy i nie wyjściowych ubrań, czym zapewne pomogła Tatianie z wysuwaniem krytycznych wniosków.
Pytanie o rodzinę nie miało być żadnym przytykiem, wszak nigdy wcześniej nie miały okazji, by wdać się w głębszą dyskusję na temat swoich krewnych, w związku z czym otwartość lady Lestrange musiała wywołać u panny Dolohov zdziwienie. Należało także zwrócić uwagę na to jak na nas wszystkich oddziałują przyzwyczajenia. Czarodziej nienawykły do spotkań ze zdecydowanym sprzeciwem, nie będzie rozumiał jego źródła. Panika i strach przed utratą kontroli, niechęć do oddania tego, co miało być tylko jego - wolności.
Odpowiedź nie przyszła od razu. Ciche westchnienie i próba rozplątania rąk, która skutkuje pojawieniem się na Evandrowym czole zmarszczki. Najpierw zaciśnięte, a następnie zatrzymane w bezruchu mięśnie z trudem przyzwyczajały się do zmiany pozycji, jak po długotrwałych, wykańczających ćwiczeniach.
- Wychodzę za mąż. - Padły pierwsze konkretne słowa wyjaśnienia, które niejednego wprawiłyby w konsternację. No bo jak naturalna kolej rzeczy mogła aż tak wzburzyć sercem lady Lestrange? - Nie zrozum mnie źle, wiedziałam, że ten dzień nadejdzie, lecz… - Evandra zawiesiła głos w obawie przed emocjami, które znów zaczęły się w niej zbierać. Schowane do pudełka, wyściubiały łebki, unosząc pokrywę, dostrzegając szansę na kolejne szaleństwa. Lato zwykle obfitowało w burzową pogodę, ale można było odczytać z twarzy młodej kobiety, że ta jest już nimi zmęczona. - Ojciec zrobił to wbrew mojej woli, nie dał możliwości wyboru, ani zwykłej zgody. - Tak bardzo nie rozumiała jak ten, który miał ją chronić, zdecydował się na taki krok. Głucha na wyjaśnienia, nie chciała dopuścić do siebie myśli, że nie dało się inaczej.
- Z całym szacunkiem dla lorda Rosiera,  mimo sympatii, jaką darzę Tristana, nie rozumiem jak ojciec mógł uznać, że będę przy nim bezpieczna, o szczęściu nie wspominając... - Wkradła się gorzka nuta, która zdawała się zdominować wszystkie myśli Evandry, skutecznie przesłaniając jasne strony zaistniałej sytuacji. Oparła dłonie na miękkiej pościeli i zwróciła się w stronę siedzącej obok Tatiany. Zachowywanie spokoju przychodziło jej z coraz większą łatwością, rozpoznając sygnały własnego umysłu. - Jak zażegnać niechęć i przemówić do rozsądku? Jak nie uschnąć z rozpaczy, nie stracić po drodze kawałka duszy? - Spojrzenie utkwione w jasnych oczach czarownicy nie nagliło, spodziewając się, że zadane pytania pozostaną bez odpowiedzi.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]04.11.20 14:14
Gdyby Tatianie dane było ujrzeć prawdziwe oblicze komnat panny Lestrange, zapewne nie potrafiłaby oprzeć się słodkiemu, naiwnemu wspomnieniu własnego lokum z lat młodzieńczych; choć te było przez młodą kobietę wyraźnie koloryzowane i zmieniane przez fałszywe wspomnienia. Była także ostatnią osobą do jakichkolwiek osądów; zarówno pod względem psychicznego stanu arystokratki, czy też wyglądu, który bynajmniej nie przypominał widoku, który Dolohov było dane widywać na wspólnie uczęszczanych bankietach. Jedynie wyraźne ślady – cóż, słabości – znaki krwi, potargane włosy i zadrapana skóra, były znakiem osobistej tragedii młodej lady; jakże odmienną reakcją od tej, którą przejawiała Tatiana po usłyszeniu wyroku rychłego zamążpójścia.
– Och – westchnienie krótkie, nieco smętne, nieco pobłażające i z nutą – na Merlina – zawodu? Być może panna Dolohov liczyła na tragedię natury nieco wyższej, wciąż jednak ów rozczarowania nie dała po sobie poznać, marszcząc ciemne brwi i po raz kolejny wpuszczając w płuca gęsty dym, który kojąco sączył się z podpalonej końcówki papierosa.
– Skarbie – słowa brzmiały kojąco; a przynajmniej tak brzmieć próbowały; Tatiana założyła nogę na nogę, zaraz potem odgarniając jasne kosmyki włosów z poznaczonego łzami policzka panienki Lestrange, zakładając złociste pasma za ucho dziewczęcia – Ojcowie i ich decyzje bywają kłopotliwe, wciąż jednak są tymi, którzy czuwają nad naszym bezpieczeństwem, czyż nie? – och, gdyby jeszcze panna Dolohov w to wierzyła. W ułudne i słodkie, czyste zamiary ojców, jak gdyby świat faktycznie był tak prosty, jak starano się wmówić wysoce urodzonym pannom.
– Słodka Evandro, twój głos nie liczył się nigdy, nie dostrzegłaś tego na przestrzeni lat? – słowa, choć brutalne i kłujące, być może kruszące słodki, idealnie niegdyś poukładany świat arystokratki, bynajmniej nie miały zamiaru roztrzaskiwać cukrowej kotary wysoko urodzonych panien w sposób nader okrutny – Tatiana ofiarowywała roztrzęsionej dziewczynie jedynie szczerość.
– Spójrz na to z innej strony; ileż wstydu i kompromitujących reakcji, ileż nieporozumień i niepewności oszczędził ci pan ojciec, pieczętując ów fakt bez twojej wiedzy? Wyobraź sobie, jak niefortunnie byś się czuła, gdyby to w twoim towarzystwie uzgadniano plany mariażu? Potrafiłabyś przyjąć wolę ojca, gdybyś wiedziała, już wtedy? Potrafiłabyś spoglądać na lorda Rosier, tak jak winnaś spoglądać? – polityczne plany, polityczne ustalenia, polityczne małżeństwa i polityczne rozwody – wszystko było śliczną, zaplanowaną wydmuszką. Wszystko stłumionym krzykiem dziewczynek, w których tliły się pokłady własnego głosu.
W rodzimych stronach panny Dolohov niezgoda, na którą, o dziwo, pozwalano młodym Brytyjkom, była nie do pomyślenia – a mimo to, Tatiana rozumiała rozgoryczenie płynące z ust i oczu Evandry jak nikt inny.
– Dlaczegóż wątpisz w swoje bezpieczeństwo, moja droga? – jedna z brwi pomknęła ku górze, w wyraźnym zaciekawieniu – Szczęście...skarbie, czym ono jest? Czy nie uczą was, że twoim szczęściem, jest szczęście małżonka? Czyżby lord Rosier był niepocieszony z ów decyzji?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]07.11.20 9:23
Gest panny Dolohov zdziwił Evandrę, bo o ile nie miała problemu z przekraczaniem granic w rozmowie, o tyle dotyk mógł wywołać dyskomfort niepewności. Przyjęła go z ostrożnością, przeczuwając że kobieta zamierza zastosować dobrze znane im obu manipulacje, ale w ostatnich dniach jej serce zdążyło już wielokrotnie zostać rozerwane. Potrzebowała kogoś, na kim mogłaby się wesprzeć i komu zaufać, nie wzmacniać sypiące się obronne mury. Czy to dziwne, że poszukiwała tego u obcej niemalże osoby? Jak wpłynie to na przyszłość ich znajomości? Nie zastanawiała się nad konsekwencjami, wierząc że zachowa dla siebie wszystko, o czym rozmawiają, ale przecież nie mogła mieć pewności. Tu znów - zaufanie. Czy można oddać swoją wolność na rzecz zaufania? Jaką wolność, głuptasku?
Słowa Tatiany nie spotkały się z aprobatą Evandry. Ostentacyjnie wywróciła tylko oczami na powtarzane przez nią frazesy. Lady Lestrange słyszała je już wcześniej, jednak nigdy w tak bezpośredni sposób. ”Twój głos nie liczył się nigdy”, nagła fala mdłości wywróciła jej żołądek na drugą stronę, blada skóra zdawała się szarzeć jeszcze bardziej, a w kącikach oczu pojawiła się iskra sprzeciwu. Obrzydliwe… Niechęć wzbierała się w niej znów ze wzmożoną siłą, pragnienie zniszczenia wszystkich tych, którzy śmiali stanąć na jej drodze do upragnionego spokoju. Bose stopy zsunęły się na podłogę, po omacku wygrzebując spod łóżka pantofle. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu, gdy usypane w jej wnętrzu tamy z trudem powstrzymywały kłębiące się emocje. Kręciła przecząco głową, jakby miało to jakikolwiek wpływ na opinię Tatiany. Czy zanim znalazła się w jej komnatach, widziała się z lordem Lestrange, który poinstruował ją co ma mówić i jak przekonać? Niegdyś byłoby to nie do pomyślenia, ale dziś wydawało się przerażająco prawdopodobne.
Spękane wargi ściągnęły się w wąską linijkę, podczas gdy brwi zdradzały zwątpienie.
- Niepocieszony? - powtórzyła zaraz za nią, gwałtownie wciągając powietrze nosem. Od razu przybrała dumnie wyprostowaną postawę, która nakazywała zignorować jej niecodzienny wygląd. Zaskakująco szybko wycofana, przygarbiona dziewczyna wyciągnęła na wierzch potężne pokłady pewności siebie. - Na pewno triumfuje, szykując się do zbierania gratulacji i wcale mu się nie dziwię. Nic lepszego nie mogło go spotkać. - Czy  trudno było uwierzyć, że ta wiecznie uśmiechnięta jasnowłosa półwila ma jakiekolwiek wątpliwości dotyczące własnej wartości? Zdawała sobie sprawę z tego, że nie wie jeszcze wszystkiego, pokorne przyznanie się do błędów wciąż sprawiało jej trudność, ale poddawanie się nie leżało w kręgach jej zainteresowań.
- Jaki jest cel w karmieniu nas kłamstwami? Po co oszukiwać, powtarzając opowieści o szczęściu i miłości? - Przybrała pogardliwy ton, krążąc po pokoju bez żadnego celu. - A może to czysta złośliwość, albo starannie przemyślany plan? - Zaraz w jej głowie pojawiły się teorie, mające wytłumaczyć tradycyjne działania. - Czy z doświadczenia wiedzą, że złamane serca hartują najbardziej? Co to za walka, na którą nas przygotowują, cóż to za test? - Kręciła wciąż głową z niedowierzaniem, na bieżąco próbując analizować własne słowa. - A co, jeśli... - Przystanęła nagle w bezruchu, a zimny dreszcz przebiegł wzdłuż jej pleców. Nie, nie, nie, to nie może być prawda! - Czy ja… zawiodłam? Te wszystkie lata przygotowań i nauki były po to, by sprawdzić moją lojalność, a ja zwyczajnie... - Ścisk w gardle blokował głos, nie pozwalając na przyznanie się do winy. Kolejne zawroty głowy, duszności, znów to obrzydzenie, którym przed momentem wzgardziła. Teraz sama była sobie winna, tylko jak się przyznać bez znienawidzenia samej siebie? Nagła potrzeba innej taktyki, głęboki oddech, odsunięcie od siebie tego, co złe. Zmienność.
- Chcę ci wierzyć, Tatiano i zrobię to, jeśli przysięgniesz mi w tym momencie, że sama jesteś przekonana co do słuszności swoich słów. - Obrzuciła ją wyzywającym spojrzeniem, będącym jednocześnie błaganiem o ułaskawienie i zrozumienie, szansą na powrót. I ani mi się waż mnie okłamywać!



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]08.11.20 17:59
Zaskakująco - przez pannę Dolohov nie przemawiała ni najmniejsza chęć zysku.
Nie myślała o korzyściach, jakie mogłaby jej zapewnić iście dramatyczna nowina, wywracająca świat młodej lady do góry nogami; nie myślała o manipulacjach, których faktycznie mogłaby się podjąć, zważywszy na nader rozedrgany stan dziewczęcia; pocieszające odgarnięcie złocistych pasm włosów miało w sobie jedynie prostą, szczerą, dla Tatiany również mechaniczną czynność; być może bezpośredniość, być może rola, którą zdecydowała się przyjąć w towarzystwie Evandry już dawno temu, skłaniała do tegoż jakże troskliwego, niemal matczynego gestu; wciąż jednak Dolohov nie upatrywała się ugrania czegoś, kosztem zranionego dziewczęcia.
Jeszcze.
Na wargach Rosjanki zagościł uśmiech; utrzymujący się tylko przez pół uderzenia serca zdradzał rozbawienie i zdumienie; był widocznym dowodem na niezrozumienie osobistego dramatu, który w danej chwili mogła przeżywać każda wysoko urodzona panna, związana decyzją ojca z najprawdopodobniej obcym mężczyzną. Aranżowane małżeństwa nie były na ojczystej ziemi czy w świecie, w którym Tatianie przyszło się wychować, niczym zaskakującym. Jawny bunt ze strony kobiety już tak.
Panna Dolohov doskonale znała los, jaki na nią czekał; tak samo jak dobrze znała go Evandra; z tą jednak różnicą, że ów policzek wymierzony przez najbliższych, w najmniej spodziewanym momencie, Tatiana potraktowała brutalną obojętnością; znużeniem, znudzeniem, być może w oczach wielu pokornym przyjęciem decyzji; w swojej własnej głowie polem do działania.
Jasne spojrzenie świdrowało rozedrganą sylwetkę blondwłosej arystokratki; dym sunący przy ostrych rysach Dolohov i zmarszczone brwi, rozluźniona postawa i oceniający wzrok – wszystko to przywodziło na myśl kobietę dużo starszą od panny Lestrange; naznaczoną wiedzą, doświadczeniem, zupełnie jak gdyby Tatiana miała za sobą minimum cztery, nieudane małżeństwa.
Buta w głosie dziewczęcia, zabarwiona wyraźnym oburzeniem wywołała kolejny uśmiech; tym razem naznaczony niemym uznaniem.
– Och, przestań, skarbie – wyraźny jęk prędko zburzył iście zadowoloną postawę i mimikę na twarzy Dolohov – Już chciałam cię pochwalić za spostrzegawczość.
Czyż nie wypadało teraz, w iście teatralnym geście przyklasnąć młodej arystokratce? Pogratulować, że wreszcie, po latach zwodzenia, życia w różowej bańce, wśród pięknych pomieszczeń, pięknych strojów, pięknych ludzi i pięknych słów – wreszcie dostrzegła dojrzałe, cuchnące kłamstwo?
Ciemnowłosa zacmokała cicho, zaraz potem kręcąc głową niemalże w karcącym geście; przypominała prawie nauczycielkę, a kiedy panna Lestrange wysnuła swe żądania, podniosła się z miękkiego materaca, by podejść w stronę dziewczyny.
– Usiądź – skierowała spojrzenie i gest własnej dłoni w stronę łóżka, które jako tako nie było jeszcze na tyle zdemolowane, by wciąż móc pełnić swoją rolę – Słusznie zauważyłaś, moja droga. Plan. Bardzo dobrze przemyślany, dopracowywany latami, dopieszczany i wymuskany plan. Idę o zakład, że twój ojciec ułożył go nim na dobre wyszłaś z łona matki – brutalne, harde, niegodne uszu szlachcianki słowa; panna Dolohov odsunęła na bok zbyteczne maniery; szeleszczące pod obcasami szkło zwiastowało bolesne spotkanie z rzeczywistością – Ja nie miała tyle, och... o zgrozo, szczęścia? Memu ojcu nie spieszyło się z poszukiwaniem dla mnie rycerza na białym koniu. Mniemam, że lord Rosier na takiego stara się kreować? – bliska prychnięcia zwalczyła niecną pokusę, pozwalając jedynie kącikowi ust poszybować w górę w ironicznym tonie.
– Po pierwsze; nie szukaj problemu w sobie samej – zaczęła, decydując się na krótkie westchnienie, niemalże jak gdyby wzdychała z zawodem nad samą myślą, która szybowała w myślach dziewczyny – Po drugie; nie szukaj dziury w całym. Wszystkie kończyc...kończymy tak samo – poprawiła się szybciusieńko, blada atrapa uśmiechu równie prędko pojawiła się na pełnych wargach i równie prędko z nich zeszła.
– Po trzecie; nie szukaj powodu do strachu tam, gdzie go nie ma. Mężczyźni to obrzydliwie proste w obsłudze stworzenia.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]13.11.20 10:06
Sprzeciw ogólnie przyjętym zasadom też nie był popularny w kręgach, w jakich przyszło dorastać Evandrze. Problem polegał na tym, że nie uważała siebie za “taką, jak każda wysoko urodzona panna”. Była wyjątkowa i tak też chciała, by ją traktowano. Jako że nie miała wątpliwej przyjemności zakosztowania innego życia, czasem pojawiała się w jej głowie myśl, że nie wszystko jest dostatecznie idealne. Chciała więcej, mocniej i bardziej - pod (niemal) każdym względem.
Kłamstwo to takie brzydkie słowo, Evandra nie lubiła go używać. Naciąganie faktów, zatajanie niektórych szczegółów, wymijające odpowiedzi - tak, ale kłamstwo? To przecież takie niegodne… Spojrzenie pełne pobłażliwości było tym, które miało w następnych latach zacząć się pojawiać i na jej twarzy, ale tego dnia wciąż jeszcze nie chciała opuszczać swojej małej, różowej bańki, nawet jeśli słowa zgłaszały gotowość. Oblizała spierzchnięte usta, ostatecznie godząc się na to, by na powrót zająć miejsce na skraju łóżka i już wtedy sama odgarniała jasne włosy, chcąc choć trochę przywrócić swój wygląd do stanu reprezentacyjnego. Kolejne słowa wylewały się z ust panny Dolohov, trafiając do Evandry tylko dlatego, że komuś musiała wierzyć. Już rozchyliła wargi, chcąc sprzeciwić się opinii, że Tristan starał się kreować na rycerza na białym koniu. W oczach lady Lestrange naprawdę nim był. Spojrzenie młodej kobiety powędrowało ku toaletce, w której szufladach chowała dowody jego sympatii. Poetycko pisane wiersze, płatek róży z bukietu, wpis na bileciku z pierwszego sabatu, zbierała najmilsze wspomnienia nie po to, by chwalić się przed koleżankami, jak te miały w zwyczaju, a dla wywołania uśmiechu w momencie samotności. Dlaczego nie mogą wrócić do tamtych chwil, dlaczego muszą gnać przed siebie, dostosowując się do żądań reszty świata? Czy nie byłoby pięknie stworzyć własną bańkę, w której mogliby schować się tylko we dwoje i trwać w tańcu bezkresnej miłości już przez wieczność? Niewygodna prawda, której za nic nie mogła do siebie dopuścić, była taka, że to nie Tristan i nie szanowny pan ojciec sprawili jej przykrość. Zawiodła się własnymi oczekiwaniami.
”Wszystkie kończymy tak samo” - Tatiana miała prawdziwy dar do przekazywania beznadziejnych wiadomości. Wystarczyło ledwie kilka zabiegów retorycznych, nacisk na empatię, współczucie, poczucie jedności, czyli dokładnie to, czym można było szybko zmanipulować Evandrę. Nie było przecież osoby nie do przekonania, jeśli znało się jej ukryte pragnienia oraz cele, a na załączonym obrazku można było szybko dostrzec, że Tatiana mogłaby być idealną manipulantką powierniczką sekretów.
- Kiedy ja nie chcę, by było to obrzydliwie proste w obsłudze! - westchnęła ciężko parafrazą, po raz kolejny tego dnia wywracając oczami. Gdyby tylko matka ją widziała, zaraz poszłaby reprymenda o zachowaniu, jakie nie przystoi szlachetnie urodzonym damom (którą to Evandra pewnie skwitowałaby wzruszeniem ramion…). - Nie chcę, by odtąd moje życie stało się płaskie czy pozbawione polotu. Boję się zatracenia części siebie na rzecz nijakości dnia codziennego. - Zawiesiła na pannie Dolohov błagalne spojrzenie błękitnych oczu, chcąc wykorzystać okazane jej w dość specyficzny sposób wsparcie i ostatkiem sił przeciągnąć na swoją stronę. - Jest jeszcze tyle do zrobienia! Osobistości do poznania, miejsc do zwiedzenia, niewykorzystanych okazji! Obawiam się, że po przekazaniu z jednych rąk do drugich moja droga zamknie się na haftowaniu czy zabawie z dziećmi, do których też wcale mi nie spieszno. - W słodko-gorzkim tonie głosu dziewczyny wybrzmiewały kolejne wątpliwości, jakie okazały się zdążyć nawarstwić w jej podświadomości. Dopiero teraz była w stanie opowiedzieć o nich wszystkich, choć wciąż nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jak nazwać źródło swoich obaw. O ileż łatwiej było zrzucić całą winę na lorda Lestrange, na drugim miejscu obwiniając także i Tristana za przewinienia, których nigdy nie popełnili, niż przyznać się do własnych słabości? - Najdroższa Tatiano, powiedz proszę, jak się nie poddawać?



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]15.11.20 18:50
Świat najważniejszych utkany był z kłamstw. Domy, twarze, słowa i działania tych najwyższych, najbogatszych, najmożniejszych tworzyła śliczna sieć, zdobiona kryształami i brylantami; zdobiona fałszem, obłudą i galeonami; zamknięta w ozdobnej szkatułce nazywanej tradycją i wartościami. Ile niewygodnych prawd skrywali ci, którzy pragnęli być poważani za najbardziej sprawiedliwych i honorowych? Ile brudów oblepiało idealnie wypielęgnowane twarze i dłonie, ile kłamstw tworzyło potęgę arystokracji?
Czy faktycznie stali tak daleko od siebie; bogaci i biedni, czyści i brudni, szlachetni i przybłędy bez rodowodu? Gdyby panna Dolohov choć na krótką chwilę porzuciła własne przekonania; iście carskie wychowanie w ozdobnej wydmuszce kłamstwa, być może dostrzegłaby ów fakt, że rodzaj ludzki wcale nie dzielił się na skrajne grupki swych przedstawicieli?
Jasne spojrzenie wychwyciło drobne zmiany; w oczach, w płynności gestów, w oddechu zalegającym w piersi panienki Lestrange, po tym jak Tatiana wspomniała o czekającym nań lordzie Rosier. Może faktycznie tragedia, którą tak dramatycznie przeżywała szlachcianka nie była wszakże tak ogromną katastrofą?
Dolohov rozumiała gorycz; rozumiała także rozgardiasz, który objął panowaniem komnatę i dziki płomień, tlący się buntowniczo w urokliwych ślepiach młodej panienki, przyszłej lady różanego rodu; wciąż jednak dystans, dyktowany wzorcami kulturowymi, czy być może zwyczajną naturą Rosjanki; bezpośrednią i pozbawioną nadmiernej ckliwości, sprawiał, że ciemnowłosa spoglądała na swoją małą przyjaciółeczkę pobłażliwie; nie do końca rozumiejąc dramat wygrywający złowieszcze nuty w dziewczęcym sercu; ale także z odrobiną faktycznej troski, jak gdyby zastanawiała się, które zderzenie z parszywą rzeczywistością wyrządzi dziewczynie jak najmniej szkód. Może faktycznie miała w sobie jakieś pokłady empatii?
– Skarbie – zaczęła po raz kolejny, hamując cień rozbawienia zalegający gdzieś na dnie świadomości, gdy zdała sobie sprawę, że w istocie wygląda niczym ciotka dobra rada, lub wyjątkowo niedelikatna wersja dobrotliwej wróżki chrzestnej, o których czytano zlęknionym dzieciom przed snem – Uważasz, że wszystko to zostanie ci odebrane po ślubie? Muszą być z tegóż faktu jakieś, jakiekolwiek, profity, nie uważasz? – brew uniosła się ku górze, żądania panienki Lestrange po raz kolejny spotkały się z dobrotliwym dystansem Tatiany, która mogła – nie chciała – ulec dramatyzmowi arystokratki. Czy Evandra poczułaby się lepiej, gdyby zapłakała wraz z nią? Czy nie miałaby jej za złe, gdyby poparła nader emocjonalne stanowisko, tylko po to, by udowodnić wkrótce, że wszelaki bunt w takim właśnie stylu jest bezcelowy?
– Zapytam cię wprost – zaczęła, z uśmiechem, odrobinę chytrym, lisim, wilczym, który przybłąkał się na pełne wargi – Znasz mnie, wiesz o tym, że i mnie przeznaczono mężczyźnie, wbrew mojej woli czy bez dyskusji ze mną na tenże temat. Czy wyglądam na taką, która faktycznie się poddała? – nie mogąc pohamować rozbawienia, ocierającego się o niemalże zwycięską, nieco lubieżną nutę, zaciągnęła się papierosem po raz ostatni, nim nie rozejrzała się, nieco od niechcenia, za przedmiotem mogącym pełnić rolę popielnicy – To, co masz tutaj – stwierdziła, wskazując dwoma palcami na własną skroń – Głowa, Evandro. To co masz w głowie i to, co między nogami.
Bezpardonowe, zakrawające o skandal słowa wypełzły spomiędzy warg, niedopałek spoczął na podłodze, wśród szkła i zniszczonych przedmiotów; przecież już nic nie mogło zaszkodzić pogrążonej w nieładzie sypialni.
– Jesteś zbyt bystra, by dać się stłamsić. Nie trzeba jednak tego wykrzykiwać, kotku.
Mężczyźni lubią myśleć, że są mądrzejsi. Że mają władzę. Że czekasz na ich ratunek. Po cóż wyprowadzać ich z błędu?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: arcus nimium tensus rumpitur [odnośnik]20.11.20 23:35
Panna Dolohov brutalnie ściągała ją na ziemię, nie chcąc brać udziału w festiwalu żalu i rozpaczy. Nic dziwnego, każda trzeźwo myśląca osoba uznałaby przecież, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem są chłodna analiza i pogodzenie się z sytuacją. Problemem Evandry były emocje, jakim się poddawała, przeskakując z jednej skrajności w drugą. Czy to potrzeba ciągłych nowych doświadczeń pchała ją do podejmowania niekoniecznie rozważnych decyzji pod pretekstem własnych zasad? Dostając rozwiązanie na jeden z problemów, zaraz znajdowała drugi, byleby nie przestawać czuć. Niedostrzegając ograniczeń i ram, jakie sama na siebie nakładała, szukała przyczyn niezrozumienia w innych.
Ze wzrokiem wbitym w rozsypane po podłodze szkło zaciskała palce na przybrudzonym materiale miękkiej pościeli. Kiełkująca w niej niechęć do życia w tym, co zwali prawdziwym światem, ostatnia tląca się iskra buntu gasnąca niczym niedopałek. Karminowe smugi na pożółkłej bibułce nadały blasku kompozycji z tłuczonego szkła. Czy wyglądam na taką, która faktycznie się poddała? Ukradkowe spojrzenie na czerwień zdobiącą wargi panny Dolohov. Klasyczny kolor, dodający szyku i upragnionej dorosłości - miejsca, w którym musisz się wybić, by naprawdę coś znaczyć. Wniknąć między sieć powiązań, dać świadectwo podtrzymania tradycji, przynieść rodzinie dumę. Nie zwariować.
Zdawała sobie sprawę z tego, czego się od niej oczekuje, ton głosu Tatiany wytłuszczał tylko kolejne spisane przed laty zasady, których należało się trzymać. Czy mogła grać tym, co ma między nogami? Na samą myśl zrobiło jej się mdło - kolejne kłamstwa, z którymi nie chciała być kojarzona. Dwuznaczne gesty, przydługie spojrzenia i starannie dobrane pochlebstwa, to na tym przecież skupiała się w ostatnich latach Hogwartu, gdy odkrywała możliwości, jakie szły w parze z ładną buzią. Tyle że szkolne miłostki, jakie przemykały po zamkowych korytarzach nijak miały się do tego, co miała przed sobą. Małżeństwo w opowieściach matki było zawsze związkiem pełnym uczucia i oddania. Zataiła tylko, że i jej serce zostało złamane na pół. Czy był to jeden z powodów, przez które Evandra tak bardzo idealizowała ten najważniejszy w życiu moment? Znów pojawiły się wątpliwości podpowiadające, że uczucie, którym rzekomo darzył ją przyszły małżonek, może nie być szczere. Czy to możliwe, że rzuciła na niego tak silny czar, by stwierdził, że ją kocha? Chciała, by wiedział jaki jest jej ulubiony kolor i gdzie zwykła przesiadywać całe dnie. Aby potrafił wymienić smaki jej ulubionych lodów i znał tytuły koncertów harfowych, jakie zamierzała opanować. Gdyby naprawdę ją znał, wiedziałby także, że nie odrzuciłaby jego oświadczyn.
Po cóż wyprowadzać ich z błędu? No tak, manipulacje, jakże mogła o nich zapomnieć! Mocne fundamenty, na jakich postawiono cały świat. Ze starymi zasadami nie było po co walczyć, a utarte ścieżki były wygodniejsze od szukania własnych. Gdy zatracała się w marzeniach o swojej przyszłości, widziała w nich twarze ukochanych osób. Wielka rodzina żyjącą w idyllicznych warunkach - pięknym pałacu przepełnionym śpiewem, pasją i miłością. Gdzie w tym wszystkim miejsce na kłamstwa? Jak być nieszczerym wobec tego, z kim miało się spędzić resztę życia? Jak oszukiwać tego, kogo powinno się wspierać; jak wierzyć w szczerość jego intencji, podczas gdy samemu nie jest się uczciwym?
Słowa Tatiany, tak boleśnie prawdziwe, wbijały w Evandrowe serce kolejne lodowe sople, skutecznie studząc nagromadzone emocje. Wynik chłodnej analizy nie przypadł jej do gustu, lecz musiała przyznać, że miała rację.
- Nie chcę, by mnie ratowano… ani mną władano. - Nie miało to żadnego znaczenia, ale przecież nie mogła sobie odmówić dorzucenia czegoś od siebie. - Jednak skoro tak stawiają sprawę, to jakże mogłabym się sprzeciwiać. Czyż nie spędziłam ostatnich dwudziestu lat na przygotowaniach do tej roli? - W głosie zawsze szczerze uśmiechniętej lady Lestrange wybrzmiała ironiczna nuta. Ponownie podniosła się z miejsca, przecierając twarz dłońmi, chcąc pospiesznie pozbyć się wszelkich śladów zbierających się łez. Nie płacz, nikogo to nie obchodzi. Szybkie fouetté z obrotem i prezentacja. Evandra z gracją odrzuciła złote włosy i posłała Tatianie zdecydowane spojrzenie. Drobna sylwetka przewiązana luźno w pasie peniuarem wyglądała dość dramatycznie w zestawieniu z tragedią, jaka przydarzyła się wystrojowi tych komnat. - Niech więc tak będzie - Zwróciła się do kobiety. - Tatiano, czy uraczyłabyś mnie swoim towarzystwem podczas popołudniowej herbaty? Chętnie posłucham rad o tym, jak nie poddawać się problemom dnia codziennego. - Czy to moc wyjątkowo niedelikatnej wersji dobrotliwej wróżki chrzestnej czy też bijąca od Rosjanki pewność siebie zmotywowała Evandrę do zmiany zdania? Skandaliczne zachowanie, śmiałe opinie i intrygująca postawa wzbudzały w niej ciekawość, ale i chęć lepszego poznania swojej nowej, dobrej znajomej.

| zt x2!



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
arcus nimium tensus rumpitur
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach