Luna Cynthia Lupin
Nazwisko matki: Potter
Miejsce zamieszkania: North Yorkshire
Czystość krwi: Półkrwi
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: dawniej grała i śpiewała dla szerszej publiczności, ale po śmierci siostry przejęła opiekę nad farmą rodziców
Wzrost: 170
Waga: 56
Kolor włosów: brązowy
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: pieprzyk pod prawym okiem, blizna na lewym obojczyku z dzieciństwa
10 cali cali Winorośl Kieł chropianka
Gryffindor, Hogwart
Ryś
pożar trawiący jej bliskich
ziemią po deszczu, kardamonem i miętą
siebie na scenie, pełną salę ludzi, a wśród nich swoją zmarłą siostrę
śpiewem, grą na fortepianie, tańcem
Jastrzębie z Falmouth
pływam, śpiewam w mało znanych pubach i knajpach, kibicuje Jastrzębiom
klasyka, jazz oraz blues
Renata Gubaeva
Dom to zapach chleba, dźwięk starego zegara, to kłótnie z rodzeństwem o ostatni kawałek sernika i chłód poranka nad pastwiskami. To też ciężka praca, pomoc rodzicom od rana do wieczora i pragnienie odkrywania tak obcego świata. Dom, w którym wychowała się Luna był ciepły, bezpieczny i pełen dobra, które odczuwali wszyscy, nawet obcy. Kyla i James Lupin spisali się na medal wychowując czwórkę swoich dzieci. Każde inne, choć wychowane w poszanowaniu do tych samych wartości. Luna jako najmłodsza z rodzeństwa miała już przetarte szlaki. Nie czuła na plecach zmartwionego spojrzenia matki, a w jej uszach nie rozbrzmiewał karzący głos ojca. Jej dzieciństwo było swobodne, lekkie, ale nie wolne od pracy. Już od najmłodszych lat rodzice oswajali ją z prowadzoną przez nich farmą. Wpajali jej szacunek do zwierząt, a nawet miłość. To drugie przysporzyło rodzicom wielu problemów. Można było sobie tylko wyobrazić krzyk przerażonej dziewczynki, która zrozumiała, że krówki, które codziennie widywała na pastwiskach nie są zwierzakami domowymi, a stanowią źródło utrzymania całej rodziny. Najmłodsza z Lupinów zawsze była niepokorna i wrażliwa.
Magia pojawiła się w jej, kiedy skończyła cztery lata. Niepohamowane wybuchy zdarzały jej się nad wyraz często, a ona reagowała na nie przeraźliwym krzykiem. Nie rozumiała dlaczego nie potrafi ich kontrolować.
Luna żyła w cieniu swojego rodzeństwa, a przez to wiele uchodziło jej płazem. Wszystko robiła szybko, nieprzemyślanie, lubiła krzyczeć i mieć swoje zdanie. Mama niejednokrotnie powtarzała jej, że urodziła się już będąc dorosła. Dopiero po wielu latach zrozumiała ile w tym było prawdy.
Miłość do muzyki odkryła jeszcze zanim trafiła do Hogwartu. Zaczęło się od zabawki, którą dostała od siostry ojca, a która przez wiele lat służyła jej za atrapę mikrofonu. W ich małym domu panował gwar za każdym razem, gdy zaczynała śpiewać. O ból głowy przyprawiała całe swoje rodzeństwo, a w szczególności braci. Rodzice jednak nie reagowali – widzieli w niej potencjał czy cieszyli się w duchu, że w końcu było coś czym się zainteresowała? Prawdopodobnie i jedno i drugie. Państwo Lupin nie należeli do biednych ludzi. Prowadzona farma przynosiła spore zyski, a rodzice Luny od zawsze znali wartość pieniądza i potrafili oszczędzać. Widząc zacięcie córki i rodzący się talent postanowili to wykorzystać zapisując ją na lekcje gry na fortepianie. Miała wtedy zaledwie siedem lat i zero wiedzy o muzyce. Szybko wsiąkła w nową pasję, w ogóle nie interesując się przy tym magią. Bracia opowiadali jej o szkole, o pięknym świecie znajdującym się poza ich małą ojczyzną. Wtedy nie widziała nic poza farmą. Nie chciała widzieć.
Kiedy przyszedł list z Hogwartu zaadresowany na jej nazwisko wszyscy skakali z radości. Najmłodsza z Lupinów miała odlecieć z gniazda by rozpocząć naukę w najwspanialszej szkole magii i czarodziejstwa. Ona jednak nie podzielała owego entuzjazmu. Przerażona tym, że będzie musiała porzucić tak dobrze znane jej miejsce. Czuła, że świat jest wrogi, okrutny i zabierze jej wszystko co tak bardzo pielęgnowała w sobie. Bała się, że straci swoje zacięcie do muzyki, że wsiąknie w magię, której nie rozumiała, a przede wszystkim, że zapomni o tym jak wygląda dom. Wiedziała jednak, że nie może z tym walczyć. Poczucie obowiązku było tym co wyssała razem z mlekiem matki. Nie chciała przecież nikogo zawieść.
Tiara Przydziału bez zastanowienia wykrzyknęła „Gryffindor!”. Luna zajęła miejsce w domu lwa tak jak jej bracia. Wiele tygodni zajęło przyzwyczajenie się do murów szkoły. Wszystkie uczucia ukrywała w sobie, ale tęskniła za domem. Łóżko w dormitorium było niewygodne, koleżanki nieprzyjemne, zbyt duże tłumy, a od szaty dostawała wysypki. Wszystko zmieniło się, gdy zajęła należyte jej miejsce w szeregach chóru. Śpiew oddawał jej namiastkę normalności, której tak rozpaczliwie poszukiwała w zimnych murach szkoły. Z rodzeństwem widywała się rzadko i na początku miała im to za złe. Oni mieli swoje życie, swoich przyjaciół i choć wiedziała, że pod ich pieczą włos jej z głowy nie spadnie to jednak wewnętrznie była wściekła. Kiedyś przecież mieli siebie na wyłączność.
Z czasem jej stosunek do szkoły się poprawił. Chętniej chodziła na lekcje, smykałkę odnalazła w nauce transmutacji, która była dla niej najciekawszą z dziedzin i której naukę kontynuowała nawet po zakończeniu kształcenia. Uczyła się, odrabiała lekcje, pilnie przygotowywała się do zajęć przez co znajdowała jeszcze czas na dalszą naukę gry na fortepianie. W jej życiu zaczęli pojawiać się ludzie, których swobodnie mogła nazywać przyjaciółmi. Wspólnie jadali posiłki, spędzali czas w dormitorium, a nawet chodzili na mecze Quidditcha, który naprawdę pokochała.
Choć nadal chętnie wracała do domu podczas przerw świątecznych i wakacji to rodzice widzieli w niej zmianę. Nagle zaczęła się interesować otaczającym ją światem. Nie zamykała się tak w sobie, podtrzymywała prowadzone konwersacje, opowiadała o swoich uczuciach i sama prosiła ojca o to by zabierał ją ze sobą na targ. Nie wiedziała jeszcze, że wśród krowiego mleka nie znajdzie kontaktów jakich poszukuje, ale dużo się przy tym nauczyła. Odciążała swojego staruszka poznając przy tym tajniki prowadzenia rodzinnego biznesu. Uczyła się rozmawiać z klientami, wyceniać towary, poznała wartość galeona, potrafiła wycenić towar pochodzący z ich farmy i choć były to malutkie kroki w tak wielkim świecie handlu to teraz sobie za to w duchu dziękowała.
Pobyty w domu wraz z biegiem lat stawały się rzadsze. Ciągnęło ją do świata, do ludzi i muzyki. Wiązała z nią przecież przyszłość. Za każdym razem, gdy jednak pojawiała się w domu czerpała z niego jak najwięcej. Pomagała jak tylko mogła chcąc odpłacić się rodzicom za dobro, które od nich otrzymała. Razem z mamą spędzały godziny w kuchni przygotowując przetwory i piekąc ciasta na sprzedaż. Powrót do domu kojarzył jej się zawsze z bezkresem morza. Tylko w wodzie potrafiła oczyścić swoje myśli i podejmować racjonalne decyzje. To zostało jej do dziś.
Egzaminy zdała bez większego problemu. Zawsze była sumienna i choć nie widziała siebie w żadnej konkretnej dziedzinie magii to jednak miała świadomość, że szkołę należy skończyć. I wyczekiwała tego momentu z niecierpliwością. Kiedy ten w końcu nastąpił, Luna zderzyła się ze ścianą. Pełna marzeń i planów myślała, że świat staje przed nią otworem. Wróciła do rodzinnego domu chcąc zaplanować swoją świetlaną przyszłość. Szybko okazało się, że drzwi świata są jedynie uchylone. Czarownica postawiła sobie wysoką poprzeczkę chcąc bez jakichkolwiek znajomości znaleźć się na największych scenach Londynu. Chodziła na przesłuchania wierząc w swoje umiejętności. Zawsze jednak odsyłano ją z kwitkiem. Luna doskonale kryła się z porażką nie chcąc zwracać na siebie uwagi rodziców. Była młoda, a pocięte skrzydła bolały nad wyraz mocno. Widziała w sobie wiejską dziewczynę, której chęć podbicia świata okazała się być naiwnym marzeniem. Wtedy też odpuściła sobie wielkie sceny i postanowiła zadowolić się tymi malutkimi. Tam o aranż nie było już trudno. Śpiewała w pubach, portach, grywała w mało znanych restauracjach. Ludzie zachwycali się jej śpiewem, a ona udawała, że jej to wystarcza. Wtedy też zobaczyła jak Wielka Brytania potrafi się bawić. Weszło jej w krew przesiadywanie w pubach po koncertach. Poznawała nowych ludzi, zdzierała gardło do samego rana i nabyła kilka niezbyt zdrowych nawyków. W tym czasie też jej relacje z rodzeństwem mocno się osłabiły. Lyall był brygadzistą, jej siostra wyszła za mąż, a drugi z braci skupił się na swoim życiu. Ona także się od nich oddaliła. Zawsze była wśród nich cieniem choć nigdy nie dali jej tego odczuć, ale ona od zawsze czuła się lepiej we własnej samotności. Co jednak nie znaczyło, że nie tęskniła.
Przez dwa lata żyła od występu do występu. Jeśli rodzice się o nią martwili to nigdy tego nie pokazali. Dzięki zarabianym groszom było ją stać na wynajęcie małego mieszkania. Nie było warte swojej ceny, ale było jej. Nadal pomagała swoim rodzicom jak tylko mogła. Czasem zastępowała ojca na targu czy w porcie, a czasem po prostu pomagała przy hodowli. Farma była całym ich życiem, a ona wiedziała jak to jest pielęgnować swoje marzenia. Prawdopodobnie tkwiłaby w tym rytmie jeszcze przez długi czas, gdyby nie pomoc, którą ofiarowała jej dawna nauczycielka gry na fortepianie. Drogi kobiet rozeszły się kilka lat wcześniej, ale traf chciał, że ta usłyszała Lunę na jednym z jej występów. Ku uciesze szatynki zaproponowała jej małą współpracę i właśnie w taki sposób czarownica trafiła na salony. Mniejsze i większe. Grała i śpiewała do kotleta szlacheckim rodom. Czy to było spełnienie jej marzeń? Pewnie nie, ale na pewno była już ich coraz bliżej.
Życie w Londynie toczyło się nieprzerwanym rytmem. Lunie udało się odbudować relacje z rodzeństwem, o wiele częściej spotykała się Betty, częściej też widywała swoich braci. Zmiana sposobu życia wpłynęła jednak na jej kontakty z przyjaciółmi. Znowu goniła za marzeniami, czuła, że to jej szansa, ale wiele osób z jej otoczenia po prostu tego nie rozumiało. Podobało jej się to, że więcej zarabiała, że ludzie przychodzili po to by jej posłuchać, a nie po to by się napić. Czuła, że to jest jej czas. Czas, który musi wykorzystać jak najlepiej. Po latach zmagania się opłaciły. Jeden z jej słuchaczy zaproponował jej występ w swojej restauracji w Paryżu. Nie zastanawiała się długo. Marzyła o tym od dziecka, marzyła by poznać świat, otworzyć drzwi i czerpać ile się da. Wyjechała. Los miał dla niej jednak inne plany.
Krótko po wyjeździe dotarła do niej wiadomość, że narzeczona Lyalla nie żyje. To był dla niej cios. Jej brat zasługiwał na szczęście i myślała, że jest na ostatniej prostej by je osiągnąć. Tak się jednak nie stało i choć śmierć była nieodłącznym elementem życia to jednak w Lyallu zmieniło się coś na zawsze.
Mieszkając w Paryżu, Luna przeżyła najlepszy czas swojego życia, nawet jeśli nie wspięła się na wyżyny sławy, o której przecież marzyła. Jej praca nie różniła się zbytnio od tej w Londynie, ale sam wyjazd otworzył przed nią wielkie perspektywy. Francja jednak nie była jej domem, a czarownica tęskniła za najbliższymi. Wyczekiwała listów, które przypominały jej o zielonych pastwiskach North Yorkshire. Betty zachwycała się nowym mieszkaniem, brat kazał jej na siebie uważać, ojciec narzekał na Ministerstwo, które co chwile zmienia ustanowione prawa. Jedyną osobą, z którą nie miała kontaktu mieszkając w Paryżu był Lyall. Nie mogła się jednak mu dziwić. Wiedziała jak to jest zapaść się we własnej samotni.
Wszystko zmieniło się pod koniec ’55 roku. Morderstwo Betty wstrząsnęło całą ich rodziną, całym Yorkshire, a nawet Londynem. W Lunie coś pękło. Nagle nie liczył się poklask, nie liczyła się scena, nie obchodziło ją to kim mogła zostać na obczyźnie i co jeszcze może osiągnąć. Szatynka zaczęła sobie pluć w brodę za gonienie za marzeniami. Czuła, że opuściła siostrę w potrzebie. Nie miała siły na żałobę, nie miała siły na łzy. Wróciła do domu niemal od razu porzucając wszystko co posiadała.
Powrót do domu był ciężki. Ten nie wydawał się być już tak kojący jak wcześniej. Niemal od razu przejęła obowiązki rodziców na farmie. Starała się zastępować ich niemal w każdej czynności, choć niejednokrotnie musiała się z rodzicami o to kłócić. Śmierć starszej córki zostawiła w nich ranę, która nigdy się nie zagoi. Nagle postarzeli się o kilka lat. Mama budziła się w nocy z krzykiem, ojciec zapominał o najdrobniejszych rzeczach. Czuła, że jej potrzebują i robiła wszystko by im to ułatwić. Życie na Wyspach przestało być jednak łatwe. Na początku tego nie zauważała mając wrażenie, że to jej smutek wpływa tak na innych. Dopiero z czasem zaczęło do niej docierać, że ich świat upada. Potem przyszła wojna.
Luna nie angażowała się w toczący się bój. Widziała jednak jak wojna wpływa na nią i na jej bliskich. Farma zaczęła przynosić straty, ludzie porzucali swoje domy, a stali klienci odwracali się nie mając galeona w portfelu. Luna robiła co mogła, aby utrzymać interes na poziomie, ale strat nie dało się odbudować. Woziła towary do portu, rozmawiała ze sprzedawcami, a nocami śpiewała chcąc odkładać na czarną godzinę. Martwiła się tym co będzie później, martwiła się o tych wszystkich zaginionych ludzi i martwiła się co będzie jeśli pewnego dnia i ona zaginie. W duchu jednak wiedziała, że musi zrobić wszystko by ułatwić to swoim rodzicom. Czy nie wystarczająco już wycierpieli?
Patronusem Luny jest ryś. W wierzeniach zwierzę to jest symbolem walki z ograniczeniami, poszukiwania przestrzeni, ulegania marzeniom i planom. Posiada także ciemną stronę, którą przepełnia niepokój, poczucie winy i samotność. Choć sama czarownica nie jest zwolennikiem zabobonów i symboli to kreacja jej patronusa zdaje się idealnie wpasowywać w charakter kobiety.
Od śmierci siostry nie jest w stanie wyczarować pełnego patronusa.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 11 | 1 (rożdżka) |
Uroki: | 10 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 14 | 4 (rożdżka) |
Eliksiry: | 0 | 0 |
Sprawność: | 4 | Brak |
Zwinność: | 2 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
język angielski | II | 0 |
język francuski | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Astronomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
ONMS | II | 10 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Ekonomia | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rozpoznawalność | I | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (śpiew) | III | 25 |
Muzyka (wiedza) | II | 7 |
Gra na fortepianie | II | 7 |
Gotowanie | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Quidditch | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec klasyczny | I | 0.5 |
Taniec współczesny | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 4.5 |
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Luna Lupin dnia 16.11.20 13:30, w całości zmieniany 3 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
[23.08.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień): +1PB
[23.01.21] Wsiąkiewka (lipiec/wrzesień): +60 PD
[23.08.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień): +60 PD, +1PB