Amelia Rose Moore
Nazwisko matki: Bell
Miejsce zamieszkania: Irlandia, Góry Derryveagh/razem z tatą, Williamem Moorem
Czystość krwi: mugolska
Wzrost: 115 cm
Waga: 20 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: słodkie rumieńce na twarzy
-
-
-
pana Królikowskiego (pluszaka w postaci królika) bez ręki
porzeczkowym ciastem babci i przebiśniegami!
mamę i tatę, i pana Królikowskiego przytulających mnie bardzo mocno!
wszystkim, co mi się akurat podoba!
drużynie, której kibicuje tata!
pomagam tacie, ciociom i wszystkim!
kołysanek i piosenek o pszczółkach!
fotografie Magdaleny Berny
Przyszła na świat zupełnie niespodziewanie, w całkiem zwykły i zimny dzień, w grudniu. Tak, jak tajemniczo się pojawiła, tak i pozostała tajemnicą na długo dla wielu.
Zamiast z mamą, mieszkała na wsi pod Londynem z dziadkami. Przyzwyczajona do takiego stanu od samego początku, nie pytała dlaczego. Mama jednak zawsze była dla niej najważniejsza. Być może dlatego, że była piękną kobietą, a być może dlatego, że buchała z niej energia, której nie dało się przeciwstawić i która sprawiała, że wszystko było zabawniejsze i lepsze. Tylko mamie mogła się zwierzyć ze wszystkiego – i z tego, że nie lubiła groszku, i z tego, że ścięła różę babci, bo jej się spodobała, ale potem się wystraszyła i zakopała ją w ogródku. Nikt nie czytał bajek lepiej od mamy i nikt (nawet babcia) nie śpiewał tak ładnie kołysanek! Nikt też nie wymyślał lepszych zabaw i nikt lepiej nie potrafił bawić się z nią w chowanego! Tym bardziej nikt dla Amelii nie był większym bohaterem od mamy, która dzielnie pomagała ludziom, gdy ci byli chorzy lub przypadkiem zrobili sobie krzywdę!
Były jednak i te smutne momenty rozstania, których nikt nie mogła powstrzymać – ani prośbą, ani płaczem. Poza mamą nie miała z kim się bawić. Właśnie dlatego, babcia wymyśliła dla niej postać przyjaciela, pana Królikowskiego – ręcznie wykonanego z wełny królika, którego elementem towarzyszącym była apteczka pierwszej pomocy, symbol pracy mamy. Pan Królikowski okazał się być idealnym kompanem, o ogromnej (choć zmyślonej przez dziewczynkę, mamę i dziadków) wiedzy. Razem z nim odnajdywała kolejne przejścia w żywopłocie i razem z nim wykonywała kolejne wyznaczone przez dziadków zadania, które na moment pozwalały zapomnieć jej o tęsknocie za mamą. Robiła dosłownie wszystko, od sprzątania do pomocy przy gotowaniu, a nawet asystowaniu przy wbijaniu gwoździ przez dziadka! Najchętniej jednak dbała o kwiaty w ogródku i ganiała za motylami! W ten sposób chciała udowodnić mamie, że radziła sobie sama i że była równie pracowita, co ona! Choć wiązanie butów zawsze sprawiało jej trudność…
Z całą pewnością nie była przygotowana na życie w magicznym świecie. Nie wiedziała o nim nic, pomijając wróżki, złych czarodziei i zaczarowaną fasolę z bajek opowiadanych przez mamę. Nikt też nie chciał zdradzić jej sekretu istnienia drugiego świata. Dziadkowie byli przekonani, że ich wnuczka będzie zwykłym dzieckiem; że nie spotka na swojej drodze przerażającej (jak dla nich) magii. Z całą pewnością nie chcieli, żeby poszła w ślad swojej matki. Martwili się i obawiali się tego, co było dla nich do pewnego stopnia nieznane – po raz drugi w swoim życiu. Mama z kolei przystała na to, żeby nie mówić dziewczynce o „drugim” świecie, chyba że sama pokazałaby, że ma w sobie magię.
To nie jedyna rzecz, którą skrywała przed nią rodzina. Mała Bell nie wiedziała nic o swoim tacie. Nic poza tym, że był znanym sportowcem (ale nikt nie potrafił wyjaśnić jej co dokładnie robił) i że z tego powodu nie mógł się z nią widywać. Było to tłumaczenie, którego Amelia nie potrafiła zrozumieć i zwyczajnie zaakceptować. Widziała jednak, że pytanie o ojca sprawiało nieprzyjemności mamie, dlatego też przestała o niego pytać. W tajemnicy jednak wyczekiwała momentu, w którym mogłaby poznać swojego tajemniczego tatę i w którym mogłaby zamieszkać ze swoimi rodzicami w jednym domu.
Przełom kwietnia i maja 1956 roku okazał się być tym najstraszniejszym. Dziwne piski i pękające szyby sprawiły, że Amelia obudziła się wtedy w środku nocy. Była przerażona, z całą pewnością nie mniej niż jej dziadkowie i zapewne większość Anglii (o czym jednak nie miała pojęcia). Pan Królikowski tego dnia milczał i nie chciał się z nią bawić. Kolejnych kilka dni później też nie, dopóki dziadkowe nie wrócili do domu ze złymi wieściami.
Mała Bell nie rozumiała dotychczas czym jest śmierć, nie wiedziała więc jak sobie poradzić ze śmiercią kogoś, kogo kochała i uwielbiała najbardziej. Śmierć mamy była dla czymś, czego nie potrafiła zwyczajnie zaakceptować i zrozumieć. Choć babcia długo opowiadała jej o chmurach, aniołkach i wróżkach, i o mamie obserwującej ją z daleka, dziewczynka wyczekiwała jej każdego dnia przy bramie wejściowej do domu, dopóki dziadkowie nie wzięli sprawy w swoje ręce przy pomocy króliczo-wełnianego kompana. W zamian przysięgła więc panu Królikowskiemu, na mały paluszek, że w przyszłości, tak jak mama, będzie pomagać innym.
Jej magia ujawniła się zupełnie niespodziewanie. Podczas gotowania z babcią, drewniana łyżka sama zaczęła mieszać zupę. Fakt ten najpierw przeraził dziadków (bowiem tak samo ujawniły się zdolności ich córki), a potem skłonił ich do trudnej (dla nich) decyzji o odnalezieniu ojca dziewczynki i oddaniu jej we „właściwe ręce”. Dziewczynka natomiast zamknęła się w sobie, przekonana że dziadkowie albo się jej boją, albo zwyczajnie mają jej dosyć, nawet jeżeli pan Królikowski mówił inaczej. Z pogodnego, ruchliwego i ciekawskiego świata dziecka stała się cichym. Nie chciała rozmawiać z nikim, a jedynym wyjątkiem był ulubiony królik.
Pytanie taty ponownie się pojawiło. W jej wyobrażeniach był wysokim, silnym, ale wyjątkowo zapracowanym mężczyzną. Kimś, kto zapewne nie miał dla niej czasu, jeżeli dotychczas w ogóle jej nie odwiedził. Czasem nawet pytała pana Królikowskiego czy tata w ogóle o niej wiedział i czy się nią interesował. A może jej nie lubił i dlatego nie przychodził? Wełniany przyjaciel jednak nie odpowiadał. W jej głowie pojawiały się kolejne pytania. Czy tata w ogóle potrafił czytać bajki? Jaką zupę lubił najbardziej? I czy będzie miły dla pana Królikowskiego, i czy przyszyje mu oko, jeżeli mu odpadnie? Dlaczego nie mogła zostać z babcią? Czy tata lubił bardziej ciasto jabłkowe, czy może jednak porzeczkowe, tak jak ona? No i czy miał brodę i był tak stary jak mama, czy może przypominał tego pana z gazet z okularami? Czy zamierzał jej pomagać przy wiązaniu bucików? Czy miała mieć swój pokój? Czy tata miał ogród, a w nim kaczki i kury jak babcia? I czy zjadłby za nią groszek, którego tak bardzo nie lubiła?
Podczas pierwszego spotkania długo wpatrywała się w wysokiego mężczyznę i nie potrafiła nic powiedzieć. Wyobrażała sobie ten moment zupełnie inaczej. Wszystko poszło nie tak! Zamiast się przywitać, zawstydziła się, wybuchła płaczem, którego nikt się nie spodziewał, ani którego tym bardziej nikt nie potrafił powstrzymać i schowała się za dziadkiem. Przekonanie jej trwało długo, a rozstanie było bolesne. Przyzwyczajenie się do nowej sytuacji i nowego nazwiska zajęło jej kilka miesięcy. Musiała nauczyć się wszystkiego od początku! Szybko jednak przyzwyczaiła się do zaistniałej sytuacji, a jeszcze szybciej zrozumiała, że nie wolno korzystać z miotły tata w celu posprzątania domu. Przy tym też starała się jak najwięcej pomagać przy domowych obowiązkach, a i nawet przy majsterkowaniu i polerowaniu miotły (choć nie potrafiła dość długo zrozumieć dlaczego w ogóle się ją polerowało). Chciała wykazać się przed tatą, którego nie widziała większość swojego życia! Zdarzały się jednak dni, kiedy powtarzała panu Królikowskiemu, że chętnie wróciłaby się do dziadków i do mamy, i koniec kropka. Tata był miły i troszczył się o nią równie dobrze, co babcia i dziadek, ale nie był ani babcią, ani dziadkiem, ani mamą! No i nie potrafił upiec ciasta porzeczkowego!
Otwierała się i przyzwyczajała do niego powoli. Zupełnie zmieniła swoje zdanie o powrocie do dziadków, kiedy okazało się, że tata także potrafi robić magiczne rzeczy! Choć nigdy nie mówiła nie odwiedzinom, szczególnie że zawsze czekało na nią ciasto porzeczkowe! Najbardziej jednak podobało jej się to, że nie krzyczał na nią, kiedy przypadkiem pojawiała się jej magia. Obietnice zobaczenia magicznych zwierzątek i nauki latania sprawiły, że zamiast bać się magii, polubiła ją. Amelia ponownie stawała się radosną dziewczynką, pełną życia, zupełnie jak wtedy kiedy w pobliżu była mama.
Los okazał się być przekorny. Czym się otworzyła, wszystko znowu wywróciło się do góry nogami i to zaledwie jakiś rok po zamieszkaniu z tatą.
Nie rozumiała czym jest wojna, ani co takiego im zagrażało. Znów musiała się przenieść i znów nie chciała tego robić. Nie potrafiła zrozumieć ani dlaczego, ani gdzie dokładnie się przenosili. Bała się o babcię i dziadka, i o wszystkie ich kaczuszki i kury. Nie chciała się przenosić, ale pan Królikowski powiedział jej (głosem taty), że powinna, więc niechętnie się zgodziła. Znowu zamknęła się w sobie i znowu zwierzała się tylko swojemu oddanemu i jedynemu wełnianemu przyjacielowi. No i tacie… ale tylko wtedy, kiedy dał jej w prezencie magicznego bączka w formie „przeprosin” (przynamniej tak to ona odbierała).
W jej życiu jednak szybko pojawiły się kolejne osoby, przed którymi dopiero zaczęła się otwierać.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 0 | Brak |
Zaklęcia i uroki: | 0 | Brak |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 0 | Brak |
Eliksiry: | 0 | Brak |
Sprawność: | 2 | Brak |
Zwinność: | 8 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Ukrywanie się | I | 2 |
Kokieteria | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Mugoloznawstwo | II | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rozpoznawalność | I | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Gotowanie | I | ½ |
Majsterkowanie | I | ½ |
Literatura (wiedza) | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Badminton | I | ½ |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Reszta: 4 |
Emocja | k10 | Efekt | |
Ambicja | |||
A M B I C J A | |||
1-3 | Magia się nie przebudziła. | ||
4 | Przedmiot, na którym skupi się dziecko, spokojnie przenosi się do jego rąk; jeśli dziecko tego zechce, przedmiot ten zacznie zachowywać się tak, jakby rzucono na niego facere - zaczyna jednak wykonywać czynności w sposób niezwykle dokładny i pedantyczny (np. pianino gra najtrudniejsze melodie, szczotka wykonuje piękną i skomplikowaną fryzurę, a miotła poleruje na błysk). | ||
5 | Uroczy uśmiech dziecka przekona do jego słów każdego; dziecko kłamie jak z nut, zupełnie tak, jakby znalazło się pod wpływem łez nimfy. | ||
6 | Dziecko za cokolwiek się bierze, wykonuje swoją pracę perfekcyjnie nawet, jeśli podchodzi do danego zadania po raz pierwszy. Dotyczy zajęć, które nie wymagają wiedzy a praktyki. | ||
7 | Wygląd dziecka niezależnie od jego pozycji wyjściowej staje się nagle niezwykle schludny; włosy stają się dobrze ułożone, ubranie czyste i wyprasowane. Dziecko nabiera również daru przekonywania i sprawia wrażenie niezwykle grzecznego. | ||
8 | Pozwala wymusić bezwzględne posłuszeństwo na niewielkim dzikim zwierzęciu lub domowym pupilu, jeśli takie znajduje się w pobliżu. | ||
9 | Zmienia właściwości obiektu, na którym dziecko się skoncentruje: może zmienić jego wielkość i kolor. | ||
10 | W przestrzeni wokół dziecka nastaje natychmiastowy porządek; znikają kurze, brudy, przesuwają się meble, obrazy, by znaleźć się w pedantycznej symetrii, przedmioty układają się w idealnej harmonii. |
fałszoskop
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Deirdre Mericourt
[28.01.21] Aktualizacja postaci
[23.07.21] Spokojnie jak na wojnie: +7 PD