Wydarzenia


Ekipa forum
Lenore Scarborough ~ budowa
AutorWiadomość
Lenore Scarborough ~ budowa [odnośnik]19.11.20 14:59

Eleanor "Lenore" Scarborough

Data urodzenia:
Nazwisko ojca: Baudelaire
Miejsce zamieszkania:
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: zhańbiona pani detektyw
Wzrost: 163 cm
Waga: 54 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: blizny po oparzeniach na dłoniach; nosi rękawiczki, by uniknąć ciekawskich spojrzeń i zbędnych pytań


Uczucia bywają złudne.
Przekonała się o tym Penelope, gdy po jej księżycowym kochanku pozostały tylko przyprószone mgłą, słodko-gorzkie wspomnienia, kołatające leniwie po umyśle melodie, wygrywane niegdyś po obskurnych barach oraz, co najważniejsze, powiększający się w zastraszającym tempie brzuch. Ciężko powiedzieć, co uważała za większą tragedię, złamane serce, nigdy już nie mające zostać posklejane, konieczność zrezygnowania z ambitnych planów na rzecz wychowania potomka czy fakt, że nie miała u boku mężczyzny, który mógłby robić za głowę rodziny zarówno pod względem honorowym, jak i ekonomicznym. Znalazła się w iście tragicznym położeniu, ledwo przekroczywszy drugą dekadę życia, lecz nie zamierzała pokornie zwieszać głowy i usłużnie kłaść się do trumny. Na przekór wszystkim znajomym czarnowidzom postanowiła zadbać o przyszły, najlepiej - komfortowy byt zarówno swój, jak i noszonego pod sercem dziecka w sposób mocno dyskusyjny, ale zaskakująco efektywny. W ciągu kilku miesięcy owinęła sobie wokół palca znanego, zamożnego czarodzieja półkrwi, Thomasa, nie tylko skutecznie wrabiając go w ojcostwo, ale również zyskując piękny, diamentowy pierścionek, z którym prawie nigdy się nie rozstawała. Stając się oficjalnie panią Scarborough, sprowadziła na siebie nieuniknione w tym wypadku krzywe spojrzenia oraz nieprzychylne komentarze okolicznej ludności, zarzucające jej dwulicowość oraz brak kręgosłupa moralnego. Cóż, z pewnością jednak nie dało odmówić się jej siły perswazji i wpływu, jaki miała na męża, adorującego ją nawet bardziej, niż swoją lukratywną posadę w Ministerstwie Magii. Jedno spojrzenie wystarczyło, by ten przestał zwracać uwagę na rozsiewane po kątach paskudne plotki, oczerniające najwspanialszą kobietę na świecie. Zdecydowanie łatwiej było dawać wiarę podsuwanym codziennie dawkom pięknych kłamstw, niż dokopywać się do prawdy, która mogła przemienić jego spokojne życie w ponury żart losu.


Lenore z miejsca stała się oczkiem w głowie ojca. Chociaż pracował od świtu do nocy, zawsze starał się znaleźć choć chwilę czasu na zabawę z córką, w odróżnieniu od swojej drogiej małżonki. Gdy tylko przekonała się, ile kłopotu sprawia zajmowanie się maleństwem, coraz chętniej wyręczała się w tej kwestii opiekunkami, samej znajdując ukojenie w ramionach sztuki, starej miłości, niewiele ustępującej sile uczucia, które wciąż żywiła do mężczyzny z rodu Baudelaire'ów. W którymś momencie zupełnie zatraciła się w życiu francuskiej bohemy, bywając w domu raczej od święta, ignorując prośby męża o większą rozwagę i przykładanie się do matczynych obowiązków. W ten oto sposób najczęściej widywanymi przez Lenore osobami były opiekunki, zmieniające się systematycznie wraz z zachciankami rodzicielki oraz parka uroczych zwierzaków, XX i YY. Nie została zupełnie pozbawiona kontaktu z rodzicami, choć był on mocno ograniczony; zawsze jednak znalazł się czas na wysłuchiwanie wypełniających drobne serduszko ekscytacją przygód z młodości matki oraz wspólne zgłębianie ciągów cyfr z ojcem czy podziwianie skrojonych specjalnie pod nią pokazów magii. Z konsekwencją spełniano wszystkie dziecięce potrzeby materialne czy intelektualne, dbając również o rozwój artystyczno-duchowy, uwrażliwiając na piękno sztuki, poezji, przyrody, wyuczając zewnętrznej ogłady i wewnętrznej dobroci oraz podążania za porywami serca wtedy, gdy logika nie doszukiwała się czyhających nieopodal niebezpieczeństw.
Większość jej dni mijało w szaroburej, acz przyjemnej rutynie, na zajęciach indywidualnych, zabawach z psami, pochłanianiu coraz to grubszych tomów oraz zabaw, w których towarzyszyły jej dzieciaki z sąsiedztwa. Choć ze względu na cichą naturę nie miałaby nic przeciwko spędzaniu dni w czterech ścianach własnej komnaty, matka zachęcała ją do wyrabiania kontaktów towarzyskich możliwie jak od najmłodszych lat, uświadamiając, jak istotnym w tych czasach było wyrobienie sobie odpowiedniej siatki znajomych. I może tego Lenore ostatecznie nie zyskała, ale odkryła coś innego, mianowicie, jak wielką przyjemność sprawia jej odkrywanie tego, co skryte przed wzrokiem.


Nauka w Beauxbatons w pewnym stopniu przypominała to, co znała z zacisza domowego, nie miała więc większych problemów z wpasowaniem się w towarzystwo młodych adeptów magii. Z absurdalną wręcz namiętnością zdobywała  wiedzę z zakresu podstawowych kategorii magii, najwięcej czasu poświęcając rozwijaniu umiejętności rzucania uroków, transmutacji oraz zajmowania się magicznymi zwierzętami. Niestety, kulała mocno we wszelakich aktywnościach fizycznych, mogąc poszczycić się kondycją leniwca oraz wrodzoną, słabą odpornością; nie świeciła również trumfów w specjalności domu - pisarstwie. Choć ciągnęło ją do zapełniania pergaminów harmonijnym zestawem wysublimowanych wyrażeń już od maleńkości, jej twory zostały jednogłośnie uznane za zbyt pompatyczne i nader egzaltowane, doprowadzające niekiedy do huśtawek nastrojów bądź rozstrojów żołądka co wrażliwszych czytelników. Działo się tak z racji traktowania przez nią słowa pisanego jako sposobu na danie upustu kłębiącym się wewnątrz burzliwym emocjom, nie potrafiąc ich wyrażać w inny sposób ze względu na skrytą naturę, wzmocnioną nieco chłodnym wychowaniem. Od czasu zawyrokowania przez uczone głowy, że szanowaną pisarką zostanie raczej jedynie w snach, zaczęła pisywać do szuflady, skrycie wierząc, że kiedyś, pomimo wszelkich przeciwności losu, będzie się mogła szczycić wydaniem choć jednego bestsellera. Na trzecim roku zapałała również gorącym uczuciem do gry na lutni, z którą się praktycznie nie rozstawała, nawet, gdy tworzona muzyka daleka była od słodkich, bardowskich melodii.


Miałka pisanina i nieobyczajne pobrzdąkiwanie zatarły się w umysłach uczniów w momencie, gdy całkiem przypadkiem rozwiązała sprawę zaginionego kota popularnego, starszego o dwa lata ucznia. W oka mgnieniu stała się osobą, do której zwracano się w momentach desperacji, zwątpień w wierność drugiej połówki czy przy okazji problemów większego kalibru. Domorosłe dochodzenie po nitce do kłębka pozwalało nie tylko na zdobywanie uznania w oczach kolegów, poprawę samopoczucia czy rozpracowywanie mechanizmów kierujących ludzkimi poczynaniami, ale również na zachwycenie się możliwościami, jakie dawało kłamstwo; jak na tysiące sposobów pozwalało podkolorowywać szarą rzeczywistość i jednocześnie chronić przed prawdą, która pozostawała żelaznie niezmienna wobec biednych, zbłąkanych dusz i prawie zawsze raniła okrutnie.
Sama wiedziała o tym najlepiej.
Była wręcz boleśnie świadoma faktu, że uczucia żywione do koleżanki z roku, Vivienne, wykraczały poza akceptowalne ramy przyjaźni. Im więcej czasu razem spędzały na wspólnej nauce do egzaminów, próbach chóru czy słodkim nic nie robieniu i upajaniu się pięknem natury w cieniu starego, potężnego dębu, tym trudniej było Lenore pozbyć się z głowy jej przyprawiającego o szybsze bicie serca wizerunku: burzy swobodnie opadających na ramiona jasnych loków, miodowych oczu w kształcie migdałów i uśmiechu rozjaśniającego nawet najbardziej pochmurny dzień. W krótkim czasie stały się sobie bardzo bliskie, lecz wciąż niewystarczająco. Lenore wiedziała, że jej uczucia były niewłaściwie i próbowała się ich wyzbyć, lecz bezskutecznie. Nie mogąc działać w zgodzie z ognistymi porywami serca, bardziej ze strachu, niż przyzwoitości przelewała wyniszczające odczucia na papier, skrzętnie skrywając rosnące w zastraszającym tempie góry poezji i prozy w zamkniętej na cztery spusty szafce.


Jej mały, brudny sekret był tylko początkiem ciągu niefortunnych zdarzeń, które miały miejsce w kolejnych latach.
Drugim był pożar w 1947 roku.
Bezwzględne jęzory ognia pochłonęły trzy dusze, choć gazety donosiły o tylko jednej ofierze śmiertelnej: pani domu, Penelope Scarborough. Mówiono, że Lenore miała wielkie szczęście, ona jednak sądziła inaczej; wierzyła, że mogła uratować matkę, gdyby nie została uprzednio odciągnięta z paszczy płomieni przez ojca. Blizny na rękach już na zawsze miały jej przypominać o największej porażce, jaką odniosła, oraz o celu, do którego od tamtej chwili dążyła: znalezienia sprawcy nieszczęścia. Początkowo uważała, że pożar nastąpił z jej winy, poprzez nieugaszenie jednej z licznych świec, jednak osoby odpowiedzialne za oględziny zgliszcz z niemal stuprocentową pewnością stwierdziły, że nie był to byle wypadek, a umyślne podpalenie.



Drugi akapit, etc.




Patronus: Dokładniejszy opis patronusa: dlaczego przyjmuje postać akurat takiego zwierzęcia i jakie przywołuje wówczas wspomnienie


II
Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 12 3
Uroki: 13 2
Czarna magia: 3 Brak
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 7 Brak
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 0 Brak
Zwinność: 15 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
język francuski II2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
KłamstwoII10
SpostrzegawczośćIII25
Ukrywanie sięII10
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
MugoloznastwoI5
Savoir-vivre-5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Brak -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (wiedza)I½, 1, 3, 7, 10 lub 25
Literatura (tworzenie prozy)I, II lub III½, 1, 3, 7, 10 lub 25
Literatura (tworzenie poezji)I½, 1, 3, 7, 10 lub 25
Muzyka (gra na lutni)I½, 1, 3, 7, 10 lub 25
Muzyka (wiedza)I½, 1, 3, 7, 10 lub 25
AktywnośćWartośćWydane punkty
Nazwa  biegłościI, II lub III1, 7, 25
Nazwa  biegłościI, II lub III1, 7, 25
GenetykaWartośćWydane punkty
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak)-0
Reszta: 0
Gość
Anonymous
Gość
Lenore Scarborough ~ budowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach