Schody przy wejściu
AutorWiadomość
Schody przy wejściu
Wyniszczony na przestrzeni lat tynk, smętnie odkleja się od ściany, pozostawiając po sobie jedynie ślady dawnej świetności i świeżości budynku. Smród unoszący się w powietrzu jedynie utwierdza w zażyłej bliskości z dokami, w których się znajduje.
Nieco zdradzieckie stopnie schodów niejednokrotnie zawodzą dzielnie maszerujących bywalców, uprzykrzając ich wędrówkę niefortunnymi wypadkami, których powodem są dość oślizgłe - niewidoczne na pierwszy rzut oka, stopnie. Niejednokrotnie zdarza się trafić na bezdomnego jegomościa szukającego szczęścia w odnalezieniu własnego kąta na daną noc, co, ze względu na zimno bijące ze sklepienia, rzadko kiedy faktycznie kończy się sukcesem.
Nieco zdradzieckie stopnie schodów niejednokrotnie zawodzą dzielnie maszerujących bywalców, uprzykrzając ich wędrówkę niefortunnymi wypadkami, których powodem są dość oślizgłe - niewidoczne na pierwszy rzut oka, stopnie. Niejednokrotnie zdarza się trafić na bezdomnego jegomościa szukającego szczęścia w odnalezieniu własnego kąta na daną noc, co, ze względu na zimno bijące ze sklepienia, rzadko kiedy faktycznie kończy się sukcesem.
Mieszkanie objęte zaklęciem - Cave Inimicum
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Reggie Weasley dnia 06.04.21 1:15, w całości zmieniany 1 raz
|26 września '57|
Dobrze wiedział, że należało się przygotować nieco szybciej do przemiany niż w samej framudze drzwi, ale niecierpiące czasu zwłoki sprawy zmuszały do wprawnego wcielania się w inną skórę od ręki. Weasley nie marudził na ten żywy tryb życia, był w ciągłym ruchu, a co za tym szło — odciągał swoje myśli od marzeń o powrocie na próg rodzinnego domostwa.
Szybki obrót o pięćdziesiąt stopni i trach - rude fale dynamicznie poleciały do tyłu rozhuśtane nagłym odbiciem jego głowy od rogu framugi drzwi. Ostatnim czego potrzebował, był złamany nos, który wręcz jednoznacznie oznaczał powrót do mieszkania i próbę zatamowania lecącej krwi, ale nic nie wskazywało, żeby jego nos jakkolwiek choćby w małym stopniu ucierpiał tak mocno, jak mu się zdawało. Bez zbędnych pardonów zamknął drzwi, wychodząc na korytarz ze schodami. Płynnym ruchem sprawdził kształt nosa, starając się wyłapać ewentualne krzywizny, które nieszczególnie nawet by go przejęły, jedyne, o co dbał, to nie zabrudzenie swojego wąsa.
Orientując się, że wciąż nie jest przemieniony, momentalnie zwizualizował w głowie twarz Jeremiego. Wygolonej głowie z włosami o ciemniejszym odcieniu, bujniejszej i zdecydowanie mniej schludnej brodzie z wąsem oraz zdecydowanie bardziej pasującej, barczystej budowie, która wypełniłaby znoszone, lekko wiszące na Weasleyowskim ciele ubrania. Przyzwyczajenie do uprzedniego przygotowywania odzienia pod przemianę również wpłynęło na pełen komfort, który czuł Regi. Bez choćby zająknięcia przestąpił kilka kroków w kierunku schodów na niższe piętro. Czekało go jeszcze trochę schodków, a co za tym idzie — możliwości na stracenie kilku zębów, wszystko to naturalnie bezcenne. Strach pomyśleć, jak długo rudzielec musiałby zbierać się z podłogi jako pomyślny poszukiwacz zębów w najgorszej opcji zderzenia swojej szczęki z podłożem.
Zaznajomiony ze zdradzieckimi stopniami, zatrzymał się przed pierwszym schodkiem, w pełni skupiając się na bardzo dobrze znajomej sobie sylwetce. Był ciekaw, czy kiedyś uda mu się doprowadzić do równie dobrej formy fizycznej, w jakiej był jako Remy. Jedynym problemem, jaki widział w całym tym zgiełku, było przymuszenie do zmniejszenia jedzenia w ciągu dnia, a to jedynie przyprawiło jego kiszki o kolejny piruet wokół własnej osi. Oczywiście, że mógłby znów coś zjeść! Jedynie dopiero po załatwieniu spraw priorytetowych, inaczej ponownie straciłby dzień na jedzeniu i piciu, czyli dwóch czynnościach, którym prawdziwie ciężko było odmówić, zaraz tuż po pakowaniu się w wir akcji!
| Przemiana w Jeremiego
| Genetyka +30; próg 51-60
[bylobrzydkobedzieladnie]
Serce mnie bije
Duszazapije
Dusza
Żyję
Ostatnio zmieniony przez Regi Weasley dnia 19.12.20 19:23, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Regi Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 40
'k100' : 40
Uczucie rozciągania kończyn oraz zwiększania się budulca kręgosłupa nie był w żaden sposób zaskakujący, czy też niekomfortowy. Wychowując się z naturalnym darem, dość często używanym od momentu samoświadomości świadomie, nie traktuje się go jako czegoś dziwnego i tak też odczuwał to Weasley. Normalnym było obserwowanie jednego punktu, który z każdą sekundą oddalał się, potwierdzając częściowy sukces jego przemiany. Do pełnej weryfikacji brakowało mu jedynie sprawdzenia swojej twarzy, co też momentalnie uczynił, przebiegając od żuchwy po charakterystyczną lwią zmarszczkę pomiędzy brwiami, przez nieco bardziej kształtny nos. Z każdym powrotem do facjaty, która miała złamaną prawie każdą większą kość w ciele, zastanawiał się, jakim cudem nie napotkał jeszcze właściciela tejże twarzy. Sam niewiele pamiętał ze spotkania, które pozwoliło mu zapamiętać tę zakapiorską twarz, a może zwyczajnie starał się zapomnieć?
Błogi stan wykreślania z pamięci tego, co niechciane nie było niestety zbyt proste w niektórych kwestiach, które przewijały się, w co poniektórych gazetach oraz na plakatach. Ponownie wrócił myślami do ślubu, o którym dowiedział się ze szmatławca, któremu zbytnio nie chciał wierzyć. Jego własna siostra z Anthonym Macmillanem,,,, jak? Kiedy? Dlaczego? Nasuwało się tak wiele pytań, a odpowiedzi zatrważająco brakowało. Wyobrażał sobie Riganton w bieli i wręcz momentalnie poczuł straszliwe ukłucie gdzieś w okolicach serduszka. Był nieobecny, ponownie. Przerażające uczucie bezsilności ponownie zaczęło podszeptywać nieco mniej przyjazne spostrzeżenia, jednakże starając się utrzymać w dobrej formie, próbował zamknąć umysł na wszelkie bodźce, które mogły przeszkodzić mu w odpowiednim ustosunkowaniu się do dzisiejszego zadania. Dostawa, tylko to się liczyło, na ból egzystencjalne przyjdzie czas w niedalekiej przyszłości.
Powoli zstępując na pierwszy schodek, od razu złapał się za poręcz, która pomogła mu w odnalezieniu odpowiedniego balansu na schodach. Nie szczędząc sobie na przekleństwach, rozpoczął żmudną drogę w dół po małej ślizgawce w postaci dziwacznej mazi okrywającej stopnie. Widocznie sąsiad znowu wnosił jakieś ryby na ostatnie piętro.
| zt.
Błogi stan wykreślania z pamięci tego, co niechciane nie było niestety zbyt proste w niektórych kwestiach, które przewijały się, w co poniektórych gazetach oraz na plakatach. Ponownie wrócił myślami do ślubu, o którym dowiedział się ze szmatławca, któremu zbytnio nie chciał wierzyć. Jego własna siostra z Anthonym Macmillanem,,,, jak? Kiedy? Dlaczego? Nasuwało się tak wiele pytań, a odpowiedzi zatrważająco brakowało. Wyobrażał sobie Riganton w bieli i wręcz momentalnie poczuł straszliwe ukłucie gdzieś w okolicach serduszka. Był nieobecny, ponownie. Przerażające uczucie bezsilności ponownie zaczęło podszeptywać nieco mniej przyjazne spostrzeżenia, jednakże starając się utrzymać w dobrej formie, próbował zamknąć umysł na wszelkie bodźce, które mogły przeszkodzić mu w odpowiednim ustosunkowaniu się do dzisiejszego zadania. Dostawa, tylko to się liczyło, na ból egzystencjalne przyjdzie czas w niedalekiej przyszłości.
Powoli zstępując na pierwszy schodek, od razu złapał się za poręcz, która pomogła mu w odnalezieniu odpowiedniego balansu na schodach. Nie szczędząc sobie na przekleństwach, rozpoczął żmudną drogę w dół po małej ślizgawce w postaci dziwacznej mazi okrywającej stopnie. Widocznie sąsiad znowu wnosił jakieś ryby na ostatnie piętro.
| zt.
Serce mnie bije
Duszazapije
Dusza
Żyję
Schody przy wejściu
Szybka odpowiedź