Wydarzenia


Ekipa forum
Wyjście do lasu
AutorWiadomość
Wyjście do lasu [odnośnik]18.12.20 19:02

Wyjście do lasu

Po przejściu przez ogród warzywny schodziło się na wąską ścieżkę, która prowadziła do wysłużonej furtki prowadzącej prosto do lasu. Niczym w obrazku wyciętym z bajek dla dzieci zielona ściana drzew zachęcała do spaceru, odkrycia jej sekretów czy też spędzenia mile czasu. Zdawać by się mogło, że w Greengrove Farm mają prywatny las, tylko do ich potrzeb. Zieleń pyszniła się wokół okresem letnim, jesienią przybierając fantastyczne kolory, a zimą zasypiając pod śnieżną pierzyną, by na wiosnę rozkwitnąć feerią barw i kakofonią dźwięków.
Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]03.05.21 22:47
|22.11.1957

Wyszedł z domu w stronę starej furtki, która od jakiegoś czasu prosiła się o naprawę, ale żaden z braci Grey nie miał do tego głowy. Nie ostatnimi czasy. Czuł siniaki na plecach, a rozcięta brew pulsowała jak szalona nie dając mu zapomnieć o wydarzeniach ostatniego dnia. Jak mógł się wpaść tak łatwo i prosto? Przecież był uważny, sprawdzał swoje kroki, był pewien, że nikt go nie śledzi, a jednak. Stało się.
Przystanął przy furtce aby spojrzeć w stronę lasu, który tracił już swoje jesienne barwy szykując się na przyjęcie zimowej pierzyny. Jeszcze cześć lasu nosiła szatę żółto - czerwoną, która była tak charakterystyczna dla tej pory roku, a jednak chłód popołudnia wdzierał się pod ubranie, a wiatr targający włosami i chłodzący rozgrzane czoło niósł ze sobą zapach zimy.
Grey przeszedł parę kroków aby zebrać drewno. Plecy nie pozwalały mu na zbytnie schylanie się, Halbert marudził pod nosem składając brata, ale sam nie wyglądał lepiej. Mieli się nie mieszać, mieli się nie wtrącać i czym się to skończyło? Obydwaj, ukrywając jeden przed drugim, działali na własną rękę mając nadzieję, że ten drugi Grey będzie żył w spokoju przez cały okres konfliktu. Pokręcił z rozbawieniem głową, przecież byli braćmi Grey, tymi, którzy zawsze pakowali się w kłopoty, to było oczywiste, że będą chronić siebie nawzajem i zapomną porozmawiać. W końcu sytuacja ich do tego zmusiła. Pochylił się po kolejne patyki i gałęzie, które ustawiał w stosik na miejscu ogniskowym, aż w końcu zebrał wystarczającą ilość i rozpalił ogień. Usiadł na pieńku patrząc na języki ognia, które lizały drewno, a to pod wpływem ciepła trzaskało miło. Nie odczuwał już takiego chłodu, a dźwięk palonego drewna koił jego rozbierany umył. Dotknął rozciętej brwi i syknął cicho, na szczęce wciąż dumnie prezentował się solidny siniak, trofeum kolejnej potyczki. Od kiedy zarejestrował różdżkę starał się używać magii jak najmniej, ale nie zawsze się udawało. Gdy mógł nie korzystał z niej, nie chciał naprowadzić wrogiego reżimu na swoją osobę nieodpowiednimi zaklęciami lub ich nadużywaniem. W takich sytuacjach najlepiej wychodziła pięść. Opierając nogi na drugim, leżącym na ziemi pieńku, z dłońmi wciśniętymi w kieszenie kurtki siedział w pełnym skupieniu zastanawiając się nad kolejnym ruchem jakim powinien się zająć. Tak bardzo zatopił się w swoich myślach, że nie zarejestrował od razu kroków na tyłach domu.
Odwrócił się w stronę nadchodzącego dźwięku i jego wzrok napotkał spojrzenie Florki. Złapał gwałtownie powietrze. Miała się dzisiaj pojawić, pamiętał o tym, ale rozmowa z bratem i wydarzenia dnia poprzedniego całkowicie wybiły go z rytmu.
-Florka - powiedział do niej zbyt radosnym i pogodnym tonem na jej widok, uśmiechnął się szeroko jak zwykle kiedy zjawiała się obok niego. - Ostatnie ogniska tej jesieni.
Wskazał na stos po środku kamiennego kręgu.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]04.05.21 16:10
Bywała tutaj coraz częściej. Właściwie to mogłaby się nawet przyzwyczaić do tego miejsca. Było bardzo spokojne, sielankowe wręcz. Prawie niczym domek i ogród z bajki, do którego uciekasz, kiedy szara rzeczywistość zaczyna cię za bardzo przygniatać. Tym bardziej że wiązało się z nim tak wiele pozytywnych wspomnień. Tych mnie pozytywnych oczywiście również - ale one były w zdecydowanej mniejszości. Nadal odczuwała palący wstyd na samą myśl, że pozwoliła sobie na taką wpadkę. Zasnąć pod wpływem alkoholu w gościach! Samym tym czynem spowodowała zamieszanie, w które na dodatek zostały wciągnięte dwie z bliskich jej osób. Florence miała nadzieję, że niewielki łakoć, który chowała w torbie, a który zamierzała wręczyć Herbertowi, jakoś pozwoli jej samej pozbyć się tego okropnego poczucia wstydu.
Końcówka listopada to mimo wszystko dość późny czas na organizowanie ogniska, ale Florence nie mogłaby odmówić. Pogoda była jeszcze dość łaskawa, ale najprawdopodobniej za jakiś tydzień miało zacząć się robić naprawdę zimno. Chwilowo mogli jednak jeszcze korzystać z dobroci natury. Gdły Florence okrążała budynek, aby znaleźć się na tyłach, próbowała przypomnieć sobie kiedy po raz ostatni uczestniczyła w ognisku. Takim dla zabawy. Chyba było to ponad rok temu, w roku gdy odbył się ostatni Festiwal Lata. Później nigdy nie było już okazji, niestety. Ani czasu.
Gdy wyszła zza rogu domu, jej wzrok od razu odnalazł postać siedzącą nieopodal już rozpalonego ogniska. Na razie było bardzo skromne, ale przecież nie musieli się nigdzie spieszyć. Starając się zachować choć odrobinę godności i sprawiać wrażenie kogoś, kto zdecydowanie nie jest speszony po ich ostatnim spotkaniu, kobieta podeszła bliżej.
- Dzień dobry! - przywitała się. - Muszę przyznać, że twój pomysł był naprawdę trafiony - dodała jeszcze wesoło. Przystanęła na krótki moment, żeby pogrzebać w niesionej przez siebie torbie. Nie przyszła z pustymi rękami, o nie. Wiedząc, że będą siedzieli przy ognisku, nie mogła sobie odmówić przyniesienia kilku kartofelków. Z odrobiną soli będą wyśmienite po upieczeniu! Florence nawet wyciągnęła jednego, aby pokazać Herbertowi jakie dary przynosi - jednakże w momencie, kiedy ponownie spojrzała na mężczyznę i dostrzegła jego pokiereszowaną twarz, ziemniak zwyczajnie wypadł jej z ręki. Niemal zniknął w trawie, ale Florence nie zwróciła na to uwagi, wpatrując się wciąż w twarz Greya. - Słodki Godryku, Herbert, co się stało?! - wykrzyknęła, momentalnie znajdując się tuż obok niego i z uwagą studiując każdą ranę i siniak na jego twarzy. Była w tym momencie autentycznie przerażona.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Wyjście do lasu Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]06.05.21 21:17
Herbert potrafił rozpalać ognisko i w środku zimy. Lubił ciszę jaka wtedy towarzyszyła tej czynności. Siadał przy palącym się drewnie i wsłuchiwał się w otoczenie. Pozwalał myślom płynąć niespiesznie, nie łapał ich nawet wtedy, nie starał się uporządkować, po prostu były, dryfowały, a on się wyciszał. Teraz też tak było, aż nie ujrzał Florki, która z uśmiechem na twarzy podeszła do niego. Miała w sobie coś z ciepłego słońca, kiedy zjawiała się obok odczuwał stan błogości. Była też w swoim zachowaniu naturalna, prawdziwa i ciekawa świata. To go w niej ujęło i choć dziś czuł się fatalnie to jej widok sprawił, że siniaki nie bolały aż tak bardzo.
-Był trafiony? - Uśmiechnął się nieznacznie zadowolony z jej entuzjazmu, a potem spojrzał na ziemniaka, którego wyciągnęła. -Chyba też mamy coś co idealnie nada się na ognisko. - Nie przewidział wielkiej uczty, ale wiedział, że Hattie miała tendencję do chomikowania rzeczy, na pewno było coś co będzie pasować do pieczonych ziemniaków. W tym momencie powietrze przeszył jej głos, zatroskany i zaniepokojony. Nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji, a może właśnie jej oczekiwał. - To? - wskazał na rozcięty łuk brwiowy i siniaka na żuchwie. - Dowód moich heroicznych zapędów, których powinienem się wystrzegać. - Odpowiedział z lekkim przekąsem w głosie i posłał Force krzywy, trochę beztroski i bezczelny uśmiech. - Lepiej miej się na baczności, bo może strzelę sobie fryzurę bohatera zabierając pomysł mojego brata.
Ewidentnie pił do jakieś dyskusji z Halem, o której nie wiedziała, ale w jego głosie, maskowanym uśmiechem i luzackim podejściem do całej sytuacji, dało się wyczuć zmęczenie i zatroskanie jakąś sprawą. Zapewne tą, która spowodowała u niego takie a nie inne rany. -Nic mi nie będzie. Wyliżę się - Zapewnił Florkę i odsunął się od pieńka, na którym siedział. -Pójdę po co do picia. - Chciał na chwilę uciec od tego spojrzenia, gdyż nie było mu łatwo kiedy tak na niego patrzyła.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]08.05.21 1:19
Jej wesoły nastrój wyparował w jednej chwili, kiedy zobaczyła jak bardzo był poharatany. Taka już była Florence, martwiła się. Czasem nadmiernie. Ale jak właściwie miałaby się cieszyć chwilą, widząc w jakim stanie był Herbert? Z początku tego nie zarejestrowała, ale im dłużej mu się przyglądała, tym więcej obrażeń dostrzegała. Tak, nawet tych skrytych pod ubraniami. Nie bezpośrednio, rzecz jasna. Niemniej sposób w jaki siedział zdradzał jej, że jego ciału w paru miejscach z pewnością coś dolegało. Błagała, żeby były to tylko siniaki, ale równie dobrze mogły to być jakieś rany. Złamane żebro? Nie, aż tak źle chyba nie było. I dlaczego właściwie Halbert nie wyleczył brata? Czy może jeszcze nie widział tych obrażeń? Z drugiej strony... chyba nawet dobrze, że Herbert nie otrzymał w pełni należytej pomocy uzdrowicielskiej. Bo przecież ani starszy, ani młodszy Grey nie zająknęliby się o tym zdarzeniu w jej obecności. A tak widziała wszystko jak na dłoni. I poczuła złość. Przecież kazała mu na siebie uważać!
- To nie jest zabawne, Herbert - ciepły ton na moment zniknął, zastąpił go zdecydowanie bardziej poważny i jednocześnie zmartwiony. Cały czas zastanawiała się, co mu się właściwie stało. Pobił się z kimś? Rozcięty łuk by na to wskazywał. Ten paskudny siniak na szczęce tak samo. Miała tylko nadzieję, że nie dorwali go szmalcownicy. Czy jakkolwiek tam nazywali się ci parszywcy wyłapujący czarodziejów mugolskiego pochodzenia. Ale on to lekceważył. Oczywiście że tak. Świadczył o tym ten krzywy uśmieszek, te słowa o heroiczności i bohaterstwie połączone ze skwaszoną miną wywołaną bólem. Tak, widziała, że go boli. Pewnie sobie teraz pluł w brodę, że nie odwołał tego spotkania z nią.
- O, z pewnością się wyliżesz. A zaraz potem znów dasz się pobić - nie dała mu odejść za daleko. Odłożyła swoją torbę na wolny pieniek, podchodząc do niego bliżej. Kiedy Florence chciała, potrafiła zachowywać się jak prawdziwa profesjonalistka. Momentalnie zapomniała o poczuciu wstydu, które towarzyszyło jej w drodze do Greengrove Farm. - Herbert, przecież masz więcej oleju w głowie - zmarszczyła brwi patrząc na niego karcąco. Przy okazji wyciągnęła różdżkę. Nie czekając na jego reakcję, przyłożyła jej koniec do czoła Greya - Curatio Vulnera - rozkazała.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Wyjście do lasu Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]17.05.21 22:50
Stanowczość i upór Florence sprawił, że zamarł w miejscu nie spodziewając się z jej strony takiego zachowania. Uniósł do góry brwi patrząc na nią, stojąca z marsowa miną świadczącą o tym, że mu nie odpuści. Nie tym razem.
-Być może. - Skomentował krótko, bo co miał powiedzieć? Nie leżało w jego naturze żalić się czy jęczeć nad swoim stanem. Zresztą to cud, że wyszedł z tego starcia cało i w jednym kawałku. -Dam się pobić?
Zapytał nagle urażony do żywego. Odstąpił krok do tyłu aby dokładniej przyjrzeć się jej twarzy. - Myślisz, że biegam po lesie krzycząc niczym żywa tarcza, do której można strzelać? - Zapytał po chwili. Rozumiał troskę, obawy i lęki, ale świadomość, że Florence uważała go za durnia, który naraża się dla zwykłej podniety mocno go ubodła.-Dobra, mogło się tak zdarzyć parę razy… - Dodał po chwili w zamyśleniu, bo gdy tylko cofnął się pamięcią do lat kiedy był jeszcze podrostkiem to  potrafili tak głupie rzeczy z Halem robić. Wyrośli z tego jednak i zaczęli bawić się w bohaterów, ale inaczej się nie dało. Nie mógł już stać z boku i tylko obserwować. Musiał się zaangażować i to zrobił. -Oleju w głowie? - Kolejne mocne słowa padające z ust czarownicy sprawiły, że wyprostował się gwałtownie czując jak każda kość w ciele domaga się odpoczynku i wyciszenia. Hal powiedział, że musi go leczyć stopniowo, a parę ran mu zostawi, aby następnym razem Herbert lepiej myślał kiedy wplątuje się w jakąś kabałę. Następne słowa strofowania i karcenia, niczym uczniaka, który pociągnął koleżankę za warkocze oraz zabrał jej parę zeszytów w ramach głupiego, szczeniackiego żartu. Już chciał coś odpowiedzieć, ale różdżka Florence poszybowała do jego twarzy, a on poczuł działanie zaklęcia leczniczego, które jednocześnie łagodziło ból oraz je zadawało. Mieszanka, której nie dało się oddać słowami, a ten kto ją poczuł wiedział dokładnie jakie to było uczucie.
-Florence - zaczął poważnie, a jego uśmieszek zszedł z twarzy na chwilę, niebieskie spojrzenie utkwił w kobiecie. -Masz mnie za ryzykanta? Człowieka, który rzuca wszystko dla zwykłej podniety?- Musiał zapytał, bo być może właśnie za kogoś takiego go miała. Może myślała, że po powrocie z Amazonii się nudzi. - Nic mi nie będzie. - Mruknął odsuwając się od jej różdżki, nie chciał jej litości i potrzeby leczenia skoro uważała, że Grey pcha się w niebezpieczeństwo bo brakuje mu rozrywek w życiu. Zdawał sobie sprawę, że jest zbyt oschły dla niej, że właśnie zbywa kobietę, która okazała mu troskę, która realnie chciała mu pomóc. Westchnął cicho przymykając powieki aby zebrać myśli. - Wybacz, nie chciałem. - Dodał po chwili.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]25.05.21 15:59
Wcale nie zdziwił jej ten oschły ton, nie czuła się też nim jakoś urażona. Męska duma zawsze prędzej czy później wychodziła na wierzch, miała z tym już do czynienia. A przecież naturalną reakcją na takie strofowanie mogła być albo skrucha, albo właśnie oschłe warczenie i próba obrony. Florence bardzo by się zdziwiła, gdyby Herbert podkulił ogon niczym zbity pies. To nie było zwyczajnie w jego stylu.
- Herbert, trwa wojna - odpowiedziała twardo. Tak, oboje zdawali sobie z tego sprawę, chociaż wychodziło na to, że ona jednak trochę bardziej. Dlaczego to ona zawsze musiała być tą rozsądniejszą? Jakim sposobem w ogóle wylądowała w Gryffindorze, skoro w przeciwieństwie do całego grona swoich średnio rozgarniętych przyjaciół, to ona zawsze była głosem rozsądku - tą, która hamowała ich wszystkich i próbowała powstrzymać przed zrobieniem jakiegoś okropnego głupstwa - Nie musisz być nawet specjalnie ryzykować, żeby dostać w pysk. A ty bawisz się w bohatera? - westchnęła. To nie tak, że uważała go za chłopca, który nie potrafił dorosnąć i odrzucał na bok własne bezpieczeństwo bo mu się nudziło. Doskonale wiedziała, że miał serce po właściwej stronie i zwyczajnie chciał pomóc. Problem pojawiał się w momencie, kiedy za bardzo wierzyło się we własne siły, nie zważając na nic innego. Czasem klapki spadały ci na oczy, co powodowało że skok w sam środek walki wydawał się dobrym pomysłem. - Tu nie chodzi o podnietę! Tylko o głupie podejmowanie akcji, bez pomyślunku i przygotowania! - uniosła już lekko głos, dając jednocześnie upust swoim emocjom poprzez kilkukrotne, lekkie uderzenie go pięścią w pierś. Nie mógł jej winić, za dużo już straciła przez tę wojnę. I nie chciała... nie chciała stracić też jego. Zamilkła po swoich ostatnich słowach, jako że zdała sobie sprawę, jak wiele było prawdy w tym, z czego zdała sobie teraz sprawę. Nie chciała tracić już nikogo, ale jego szczególnie.
Szybko odwróciła wzrok, jej złość na kilka chwil zgasła. Tym razem poczuła jednocześnie zawstydzenie oraz bezradność. Widziała przecież co wojna potrafiła zrobić z ludźmi. Anglia była sparaliżowana, ludzie się bali, tracili domy i umierali, rodziny rozpadały się. Widziała też skutki walk z bliska, głębokie rany, poparzenia, oczy w głębi których czaiła się już tylko pustka. Dziś Herbert płonął jasno, niczym latarnia, ale jak długo miało to potrwać, jeśli będzie tak głupio ryzykować? Przeraziła ja ta myśl. Potrząsnęła głową, żeby jednocześnie odpędzić od ciebie te myśli, ale także żeby zbyć jego przeprosiny. Najwidoczniej musieli odbyć taką rozmowę. Bo Herbert musiał zrozumieć, że ona wcale nie mówiła tego wszystkiego po złości. Wręcz przeciwnie, zależało jej na tym, żeby na siebie uważał. Naprawdę uważał - bo chociaż zapewne przy najbliższej okazji Grey po raz kolejny zapewni ją, że wszystko będzie w porządku, byłyby to niestety tylko puste frazesy. - Martwię się. Jaką masz pewność, że za każdym razem "nic ci nie będzie"? - dodała już, z wyraźnym smutkiem w głosie, chowając różdżkę do kieszeni.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Wyjście do lasu Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]26.05.21 21:37
Stał z wciśniętymi dłońmi w kieszenie spodni i zmarszczonymi brwiami słuchając słów kobiety, która stała przed nim. Wiedział, że miała rację. W każdym wypowiedzianym zdaniu, ale nie mógł, nie chciał się z nią zgodzić. Trwała wojna, na której ginęli niewinni ludzie oraz ci, którzy nie chcieli stać z boku. Cisi bohaterowie dnia powszedniego, którzy odmówili gnębienia innych tylko dlatego, że nowy ład tak nakazywał. On miał zamiar stać z boku, miał zamiar być tylko obserwatorem i żyć w ciszy i spokoju w Greengrove Farm. Jednak widząc na listach gończych twarze kolegów ze szkoły, nie mógł bezczynnie stać. Póki mu starczy sił będzie ich wspierał na tyle na ile potrafił. Chociażby pomagając uciekać mugolom i gnębionym mugolakom. Dostarczać żywność, załatwiać transport czy wyciągać takich jak Stary Szczur z kłopotów.
-Ewoluuje i powoli zmieniam się w mężczyznę zdolnego do wielkich czynów. - Spróbował jeszcze obrócić to wszystko w żart, ale był to kiepski żart. Widząc spojrzenie Florki, słysząc twardą nutę w jej głosie wiedział, że nie może przeciągać struny i dalej się z nią drażnić. Nie zasługiwała na to, a on okazał się strasznym dupkiem gdyby to dalej robił. -Czasami nie mam możliwości przeanalizowania planu. - Odezwał się już bez zaczepki w głosie, a wzrok miał śmiertelnie poważny. -Bywają sytuację, kiedy zwyczajnie muszę działać, a każdy moment wahania jest przeciwko mnie.
Przyjmował spokojnie każde kolejne uderzenie w pierś, wiedząc, że czarownica nie chce mu zadać bólu, ale tym gestem wyraża swoje przerażenie, strach i troskę. Choć czuł każde uderzenie na obolałym ciele nie cofnął się, nie zająknął się nawet, a jedynie czekał. Uświadomił sobie, że przecież ona też wiele przeszła, widziała zapewne śmierć na własnych oczach i każdego dnia drżała o życie brata. Człowieka, którego pragnął zobaczyć od wielu miesięcy, ale był poszukiwany więc nie mógł narażać własnego życia by spełnić zachciankę Greya. Miał jednak mu wiele do powiedzenia, pozostała mu jedynie sowa oraz Florka jako posłaniec. Wyciągnął dłonie, gotów objąć kobietę w spontanicznym odruchu, ale wtedy się odsunęła chowając swoją różdżkę.
-Nie mam. - Odpowiedział z rozbrajającą szczerością wbijając w nią spojrzenie niebieskich oczu. -A ja nie zrezygnuję z walki o lepsze jutro. Więc co z tym zrobimy?


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]30.05.21 14:13
Niestety, kolejna jego próba obrócenia wszystko w żart także spełzła na niczym. Były rzeczy, z których Florence nie potrafiła i zamierzała żartować. Bezpieczeństwo było jednym z nich. Nadal nie wyleczyła się całkiem ze swojej traumy, podróżowanie było dla niej zawsze ogromnie stresogenne. Odwiedzała tylko kilka zaufanych miejsc, niemal cały czas spędzając w bezpiecznej Oazie. Kto jednak mógł przewidzieć jak długo pozostanie ona bezpieczna? Florence miała takie wątpliwości, oczywiście że tak. Chowała je jednak na dnie serca, chcąc po prostu wierzyć w to, że nie będzie musiała po raz kolejny uciekać, by ratować życie. Potrzebowała tej wiary po to, żeby móc zwyczajnie funkcjonować.
Herbert spotkał się więc z odrobinę ganiącym wzrokiem. Może nawet odrobinkę rozczarowanym. Zdecydowanie było to zachowanie, którego nie pochwalała.
- Ale ja nie chcę, żebyś rezygnował... - nie była to w stu procentach prawda - może trochę chciała, ale wiedziała też, że próby przekonania go nie miały zwyczajnie sensu. Poza tym, ktoś musiał działać. Bezczynność była przyzwoleniem na więcej zła. Wiedziała to, ale jednak... - Ja... ja po prostu się martwię... - zawahała się, powtarzając te słowa. Były jednak prawdziwe i szczere. Była rozdarta. Prawdziwie rozdarta. Przerażało ją to, jak bezradna się czuła w takich chwilach. Z jednej strony chciała skryć się przed całym światem - Greengrove Farm idealnie się do tego nadawało, było ciche, spokojne, ciepłe, piękne... mogłaby wymieniać godzinami. Ale jego główną zaletą było to, że mieszkali tu wspaniali ludzie. Herbert był wyjątkowy, Halbert również. Ich matkę Florence znała co prawda zdecydowanie słabiej, ale to z pewnością też była złota kobieta. Taki raj jednak mógł w każdej chwili przestać istnieć. Więcej, takie miejsca naprawdę znikały. I to było naprawdę przerażające. - Ja... nie wiem - uciekła wzrokiem, wyraźnie pokonana. Oczywiście że nie miała odpowiedzi. Wiedziała, że są czasem momenty, gdy nie ma czasu na opracowanie planu, na dokładne przemyślenie wszystkich opcji. Bywały chwile, kiedy na podjęcie akcji były dosłownie sekundy. Co w takich sytuacjach można było zrobić? Po prostu działać. W tym przypadku Herb miał rację.
- Możesz... możesz... spróbować lepiej się przygotować zawczasu... albo... eh, nie wiem... - tak, dobrze wiedziała, że to też nie było zawsze możliwe. Ona po prostu tak bardzo się o nich wszystkich bała. O Floreana, o Herberta... nic nie mogła na to poradzić, stąd kiedy ponownie podniosła wzrok na Greya, jej oczy przepełnione były wręcz desperacją.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Wyjście do lasu Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]30.05.21 18:34
Przekroczył cienką granicę i wiedział o tym. Nie chciał się do nikogo przywiązywać, bo to generowało problemy, takie jak troska i lęk o najbliższych. Wystarczyło, że martwił się o brata i matkę, a jednak los z niego zadrwił i postawił mu na drodze Florkę, Starego Szczura oraz innych bywalców Parszywego, o których realnie się martwił. Sprawił, że odnowił kontakt z Macmillanem i wystarczyło aby ten napisał jeden list, a Herbert zaraz by stał u jego drzwi oferując swoją pomoc. Nie mógł już udawać, że nic go inni nie obchodzą. Jednocześnie słowa kobiety sprawiły, że poczuł się zaatakowany, zganiony za to, że walczył o to aby przyszłość była lepsza. Ich przyszłość. Z drugiej strony rozumiał je troskie, takie same miała Hattie, widział to jej spojrzeniu za każdym razem kiedy synowie opuszczali dom i wracali do niego poobijani. Nie mogła i nie chciała wymuszać na nich innej postawy. Rozumiała potrzebę młodych mężczyzn do walki. Jedyne co mogła zrobić to ich wspierać.
Widział jak Florka stojąc przed nim się kurczy. Jak jej ramiona opadają, jak odwraca wzrok. Postawił ją w niekomfortowej sytuacji. Sam ją trochę zaatakował, pytał co ma zrobić z tym, że nie przestanie walczyć, nie przestanie się narażać. Stali tak przez chwilę zdając sobie sprawę, że ta rozmowa do niczego nie doprowadzi. Nie dzisiaj.
Kiedy podniosła na niego wzrok, a on dostrzegł w jej oczach desperację pomieszaną ze strachem nie mógł się dłużej opierać. Nim zdążyła zaprzeczyć czy się odsunąć otoczył ją ramionami przyciągając do siebie. Pogładził po włosach i przez dłuższą chwilę nie wypuszczał Florence z objęć. Nagle poczuł ogarniający go spokój kiedy tak trwali, kiedy mógł ją w ten sposób trzymać.
-Przepraszam - powiedział cicho. -Mogę jedynie obiecać, że będę robić wszystko aby przeżyć. - Zapewnił ją po chwili ciszy, którą przerywał jedynie dźwięk palonego ogniska. W końcu, dość niechętnie, odsunął się od niej i uśmiechnął kącikami warg, trochę smutno a trochę pocieszająco. - To co z tymi ziemniakami?
Nie chciał aby stała smutna i zmartwiona tuż za Greengrove Farm. Mógł jeszcze sprawić, że reszta jej pobytu dzisiejszego dnia  w Dorset będzie przyjemna i da kobiecie kolejne miłe wspomnienia w momentach zwątpienia czy też smutku.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]18.06.21 16:10
To zwyczajnie było silniejsze od niej. Zawsze się o wszystkich martwiła. Momentami wręcz chorobliwie. Pogorszyło jej się szczególnie od chwili gdy wyszło na jaw, że brat tak długo ją okłamywał. Dziś czasem ciężko było jej wierzyć we wszystko co mówił, szczególnie kiedy dotyczyło to jego "akcji" i misji dla zakonu. Nie nabrała jeszcze tej odporności, tej "pancernej skóry", którą mogłaby sięi okryć i dzielnie, z podniesionym czołem znosić wszystkie okropieństwa wojny. Nie była pewna czy kiedykolwiek jej się to uda - a także czy w ogóle tego chciała. Pewnym było jednak to, że istotnie, dzisiejsza rozmowa nie prowadziła donikąd. Florence nie miała właściwych odpowiedzi, Herbert z resztą także. Dalsza konwersacja na ten temat byłaby całkowicie bezcelowa. Florence grzecznie więc postanowiła pozwolić, by temat ten odpłynął, rozpłynął w mroku. Nie zniknął całkiem, na pewno będzie czaić się gdzieś na uboczu, męcząc ją, podsycając to uczucie niepewności i obawy w sercu, domagając się by ponownie poruszyć go w rozmowie. Ale nie dziś. Kiedy Herbert zamknął ją w swoich objęciach, Florence pociągnęła nosem jeden raz. Nie zamierzała się tu zalewać łzami, szybko się opanowała - w czym zdecydowanie pomogło jej ciepło oraz uścisk silnych ramion, w których się znalazła. Nie przyznawała się do tego sama przed sobą, ale brakowało jej takich momentów i takich objęć. Pomagały zebrać się w sobie, poczuć bezpieczniej i znaleźć te pokłady siły, o których nawet nie wiedziała, że je posiada. Pozwoliła sobie na czerpane z tego ciepła znacznie dłużej, niz by to jej wypadało - gdyby zobaczył ją teraz ktoś postronny, z pewnością uznałby, że zachowuje się niestosownie. Przez ułamek sekundy zmartwiła się nawet, czy może matka Greyów nie podgląda Herberta i jej, stojąc w jednym z okien domu.
Nie odezwała się już na temat ich sprzeczki - ani przeprosin czy teź obietnicy złożonej przez mężczyznę. Zamierzała jednak dopilnować, żeby faktycznie dotrzymał słowa. Naprawdę nie chciałby w tej kwestii zawieźć Florki. Z wielu powodów. Rozluźniła się za to zdecydowanie słysząc o ziemniakach. Nie mogła całkiem ignorować zła, które działo się na świecie - ale zamierzała czerpać szczęście z każdej dobrej chwili. Tak, żeby później niczego nie żałować. Ogarnęła się więc w krótką chwilę - szybko przecierając jeszcze powieki i poprawiając włosy, które opadły jej na twarz. Cień obawy zawsze miał się już kryć w jej oczach, choć gdy spojrzała na Herberta, w jej wzroku krył się także zalążek nadziei. Bez ceregieli wręczyła mężczyźnie przyniesioną przez siebie torbę. - Do roboty - pogoniła go. Skoro był taki dzielny, mógł wszystko ogarnąć - a jeśli się spisze, ona pomyśli potem, czy powinna użyć jeszcze kilku zaklęć , żeby pomóc mu i ulżyć jego dolegliwościom. Najpierw jednak ziemniaki musiały się porządnie upiec, a Herbert Grey - porządnie nagimnastykować.

zt x2


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Wyjście do lasu Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]14.02.24 17:08
-> stąd

Podróże świstoklikiem nigdy nie były komfortowe dla jej delikatnego, mugolskiego ciała, ale strach wywołany przez sypiące im się na głowę niebo zupełnie odciął ją od tych uciążliwych doświadczeń. Ścisk i uczucie bycia odessaną w niebyt budziły mdłości i zawroty głowy, ale nie potrafiłaby ich dziś odróżnić od szoku. Bo wciąż była przecież w szoku, zarówno kiedy jak przez mgłę wyciągała rękę do zaczarowanego przedmiotu, licząc na to, że skostniałe i drętwe po upadku palce jej nie zawiodą i nie oderwie się od niego zawczas, jak i wtedy, gdy swoim zwyczajem nie utrzymała się na nogach po dotarciu do Greengrove i rozbiła się bokiem i ręką o trawiastą glebę.
Najpierw musiała złapać oddech, najpierw musiała syknąć przez zęby z bólu i zrozumieć, że rzeczywistość wokół nie kołysała się już kalejdoskopem barw i dźwięków, dopiero potem zdołała podnieść się na kolana i rozejrzeć, czy wszyscy dotarli bezpiecznie. Spodziewałaby się po Just, że tylko uda, że zamierza teleportować się z nimi, a potem ucieknie w ostatniej chwili pomagać innym ludziom. Nie mogłaby jej nawet za taką waleczność winić, choć sama myśl o gigantycznej fali i płomieniach w koronach drzew sprawiała, że miała chęć zwymiotować. Jakże nieopisaną ulgę poczuła, gdy to właśnie Justine była pierwszą osobą, którą zobaczyła po uniesieniu wzroku.
Justine i roziskrzone tysiącem gwiazd niebo za jej plecami, płomienne smugi komet i meteorów.
- Just... Gwen... Herbert - powtórzyła sobie dla uspokojenia samej siebie, a potem wyciągnęła rękę, bo miała problem z wstaniem na nogi; jej własne zdawały się wciąż po części obce. - Wszyscy jesteśmy... cali? Co...? Co to wszystko oznacza? Czy świat się kończy, Just? - spytała cienko, instynktownie kierując się przede wszystkim do starszej siostry, do swojej ostoi, choć jej spojrzenie błądziło też prędko po Herbercie i przyjaciółce. Odwróciła się, by zobaczyć, czy dom rodziny Grey stoi dalej tak jak stał, ale wyglądało na to, że, przynajmniej na razie, nigdzie w pobliżu nie wybuchł pożar. - Och, tyle ludzi umrze - wydusiła, mrugając znowu, żeby pozbyć się pieczenia pod powiekami. Może to pozostałości dymu i piachu. Pewnie nie. - Widziałam jak spadali. I to wszystko później... Myślicie, że wystarczyło świrstoklików? - palnęła, chociaż podświadomie czuła przecież, że z pewnością nie.
Jeszcze nie docierało do niej, że życie - zarówno ona jak i Gwen - zawdzięczały właściwie tylko Herbertowi i temu, że przypadkiem odnaleźli się początkiem wyścigu. Jeszcze do niej docierało, że same we dwie zapewne szybko by spanikowały. Jeszcze do niej nie docierało, że nie ma najmniejszego pojęcia co dzieje się z Michaelem.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]21.02.24 9:43
Zacisnął palce mocno na świstokliku, czuł jak jest zasysany, jak magiczny przedmiot sprawia, że unosi się w powietrze i następnie gwałtownie spada w dół, by z gracją słonia spaść na ziemię. Wydawało się, że cała ziemia aż jęknęła od tego upadku. Otwierając oczy dojrzał jak długie ogony komet rozjaśniły niebo, jak nie było na nim miliona migotliwych gwiazd tylko smugi końca świata.
-Zaraza. - mruknął pod nosem powoli wstając z ziemi. usłyszał głos Kerstin i inne, te świadczące o tym, że wszystkim się udało. Uderzenie z oddali informowało, że meteoryty jeszcze spadają. Greengrove Farm jednak stało. Żadna ściana nie była naruszona, dach nie świecił dziurami, a wokół nic nie płonęło. odetchnął z ulga, gdyż strach i niepokój zaicskłay się na gardle ciężkim imadłem na gardle przez cały czas podróży. -Wszyscy cali? - Zapytał, a chodzi głównie o połamane kończyny, ponieważ wiedział, że każdy z nich nosił na sobie ślady tej nocy. I będzie nimi ozdobiony jeszcze przez jakiś czas. Pomógł każdemu wstać, a potem skierował się do tylnego wejścia. Miejsce ogniskowe wydawało się całkiem dobrą opcją tak samo jak kominek. Widok trzaskającego ognia zawsze uspokajał, tak samo jak ciepły napój - niezależnie czy napar z liści lipy czy herbata. Chodziło o pewne dźwięki i doświadczenie. Indianie w Amazonii wiedzieli to jeszcze lepiej niż biały człowiek, który odwykł od słuchania samego siebie i otaczającej jej natury. -Zapraszam. - Zachęcił kobiety do środka, gdzie zaraz sam się udał do kuchni, aby nastawić herbatę oraz w spiżarce znaleźć słoik z herbatnikami. -Tam jest łazienka. - Wskazał jeszcze odpowiednie pomieszczenie, którego mogły potrzebować. Słowa Kerstin sprawiły, że na chwilę się zatrzymał w tej całej krzątaninie. -Mam taką nadzieję oraz, że znaleźli bezpieczne schronienie. - świst nad ich głowami przypomniał, że chociaż są bezpieczni to w każdej chwili może się to zmienić. Wyciągnął kubki starając zająć czymś umysł. Chciał wiedzieć co u matki i Florki, ale nie pośle teraz sowy ryzykując, że ona sama zostanie narażona na śmierć. Musiał uzbroić się w cierpliwość oraz liczyć, że Dolina Godryka jest bezpieczna.




Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]12.03.24 18:58
Wydawać by się mogło, że w ciągu ostatnich lat w życiu Gwen stało się tyle strasznych, nieoczekiwanych i często złych rzeczy, niemal zawsze związanych z magią, że nic nie jest w stanie jej zaskoczyć. Jednak choć widziała już wiele jak na swoje dwadzieścia dwa lata nigdy wcześniej nie była świadkiem czegoś takiego – walącego się nieba i masowej śmierci, o którą w tym momencie nie była w stanie nikogo obwiniać. Może i to był wynik jakiejś czarnomagicznej sztuczki, ale w tym momencie panna Grey miała po prostu wrażenie, że matka natura próbuje spłatać im bardzo niemiłego figla, ukarać za chaos i zniszczenie, który spowodowali jako magiczne społeczeństwo.
Była obolała i roztrzęsiona, oczywiście, że była. Doświadczenie minionych lat jednak pomagało jej zachować pewną dawkę spokoju, zebrać się w sobie i działać nieco bardziej metodycznie, niż zrobiłaby to wcześniej. Nie wpadła w zupełną panikę, pilnując zarówno siebie, przyjaciółkę i kuzyna. Na Justine też zerkała, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że aurorka wcale nie oczekuje z jej strony jakiejkolwiek pomocy. W końcu była na nią za dobra, prawda? Miała przy sobie najważniejsze dla siebie osoby, które mieć mogła, wiedziała, że przenosząc się świstoklikiem do domu prawdopodobnie będą w przynajmniej nieco bezpieczniejszym miejscu, a to przynosiło jej pewien spokój. Martwiła się o innych, oczywiście, że tak, ale ponownie, doświadczenie, nauczyło ją już, że w takich sytuacjach nie da się pomóc wszystkim. Czasem koniecznym było zabezpieczenie tych najcenniejszych dla siebie i liczenie na dobre wieści.
Świstoklik pojawił się niedaleko farmy. Gwen wstała na nogi niemal od razu, przyzwyczajona do magicznych środków transportu. Jednak nie wszyscy, którzy przybyli z nimi do Dorset mieli tę umiejętność, co ona.
Kerstin, nic ci nie jest? – spytała, wiedząc, że najmłodsza z Tonksów może czuć się trochę zagubiona. – Mi nic nie jest – odpowiedziała, zerkając zarówno na Kerry, jak i kuzyna.
Gdy Kerstin ruszyła u boku siostry, Gwen mimowolnie poczuła ukłucie zazdrości. Stłumiła ją szybko, ganiąc samą siebie. Justine była przecież jej siostrą, a jej nie było tu przez miesiące. To nie była zresztą chwila na tak małostkowe uczucia. Emocje jednak pozostawały emocjami, a poczucie, że Justine wszystkich uznaje za słabszych od siebie wcale malarce nie pomagało.
Na pytanie pielęgnarki, panna Grey zmarszczyła brwi.
Oby wystarczyło – mruknęła pod nosem, nie potrafiąc zdobyć się na głośniejszy ton głosu. Herbet, na szczęście, mówił głośniej od niej, zagłuszając częściowo jej słowa.
Weszła do domu, który mimo szalejącego na zewnątrz szaleństwa okazał się bezpieczną ostoją. W nienaruszonym stanie, ocalały cudem, mocą boską lub zaklęciami, zapraszał Grey’ów i panny Tonks do środka. Weszła, przepuszczając przed sobą siostry.
Herbert wskazał gościom łazienki, sama Gwen jednak stanęła z boku, trochę oszołomiona całą sytuacją, próbując zebrać myśli. Po chwili milczenia zerknęła na kuzyna:
Możemy jeszcze jakoś się zabezpieczyć? – spytała. Był starszy, bardziej doświadczony, poza tym znał Greengrove lepiej od niej. Jeśli ktoś miał mieć pomysł, jak sprawić, by to miejsce faktycznie było bezpieczne, to właśnie on.
Ach, i pewnie Justine. Ale mimo wszystko tlące się, być może trochę irracjonalne emocje w stosunku do aurorki nie pozwalały Gwen nawet pomyśleć, że to ona miałaby rzucać zaklęcia na farmę. To nie był jej dom, a Herbert czy ona też przecież byli czarodziejami. Całkiem zdolnymi zresztą, no, przynajmniej Herbert był. Justine nie była jedyną osobą z różdżką pod tym dachem.
Ponownie ofuknęła sama siebie. Czemu jej myśli wciąż uciekały do Justine? Może tak było po prostu łatwiej. Skupianie się na nielubieniu jej pozwalało nie myśleć o tych, którzy właśnie umierali na plaży, bo nie zdążyli dobiec i zabrakło im świstoklików. A na pewno zabrakło, tego była pewna.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]17.03.24 16:02
Nikt się tego nie spodziewał. A jednak - Justine zastanawiała się czy istniała szansa, żeby to przewidzieć, czy może ta powtarzająca się przepowiednia była właśnie tym. Czy to nie ona mogła ich ostrzec, ale zajęli się nią zbyt późno. Odetchnęła lekko, tylko dlatego, że przed zniknięciem pojawił się patronus Michaela. Wiedziała, że musi skorzystać ze świstoklika, nadchodząca fala była zbyt wielka by mogła z nią cokolwiek zrobić, jakkolwiek powstrzymać, deszcze meteorytów musiała przeczekać, potem, ruszy dalej.
- Dla wielu tak. - odpowiedziała stając przy oknie, zaplatając dłonie na piersi, w jednej nadal trzymając różdżkę. To jedno było pewne, niektórzy nie otworzą już jutro oczu - nie doczekają kolejnego dnia. Nie potrafiła nie myśleć nad tym, czy była w stanie to jakoś zatrzymać, jakoś temu przeciwdziałać, ale pomimo całej wiedzy, którą posiadała nie wiedziała jak. Milczała, kiedy odezwał się Herbert odpowiadając Kerstin na zadane pytanie. Wiedziała, że odpowiedź była inna, ale nie powiedziała nic więcej, przynajmniej na razie. - Nie wystarczy. - mruknęła pod nosem, ale na tyle cicho, by nie było to doskonale słyszalne. Nie mogło starczyć, nie mieli takich środków by zapewnić świstokliki dla wszystkich - tego była pewna. Nikt nie zakładał przymusu natychmiastowej ewakuacji wszystkich, którzy znajdowali się na miejscu, niektórzy przecież na Festiwal przybyli z bliska. Nie odwróciła się jednak od okna, obserwując jak ciemne kłęby dymu widać nawet tutaj. Jak daleko sięgały zniszczenia? Ile terenów objęły? Czy dało się jeszcze jakoś zabezpieczyć? Wątpiła, trzeba było przeczekać ten ognisty deszcz, nie znała magii, która mogłaby go zatrzymać, albo coś ochronić przed uderzeniem. Jeśli kometa składała się z czarnej magii i meteoryty też możliwe, że światło zadziałałaby ochronnie - ale, właśnie - ale światło nakładało się dniami, godzinami niekończących się splotów. Wzięła wdech w płuca, musiała skontaktować się z Michaelem, upewnić, że Billy do nich dotarł, że była z nimi Hannah, że jemu i Adzie też nic się nie stało. Skupiła się więc na znajomej melodii rozprostowując ręce. Biorąc wdech w płuca, na znajomym kształcie, na hymnie który ją prowadził. - Expecto Patronum. - wypowiedziała pewnie, zakręcając różdżką w znajomym geście.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Wyjście do lasu 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Wyjście do lasu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach