Wydarzenia


Ekipa forum
Wyjście do lasu
AutorWiadomość
Wyjście do lasu [odnośnik]18.12.20 19:02
First topic message reminder :

Wyjście do lasu

Po przejściu przez ogród warzywny schodziło się na wąską ścieżkę, która prowadziła do wysłużonej furtki prowadzącej prosto do lasu. Niczym w obrazku wyciętym z bajek dla dzieci zielona ściana drzew zachęcała do spaceru, odkrycia jej sekretów czy też spędzenia mile czasu. Zdawać by się mogło, że w Greengrove Farm mają prywatny las, tylko do ich potrzeb. Zieleń pyszniła się wokół okresem letnim, jesienią przybierając fantastyczne kolory, a zimą zasypiając pod śnieżną pierzyną, by na wiosnę rozkwitnąć feerią barw i kakofonią dźwięków.
Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578

Re: Wyjście do lasu [odnośnik]17.03.24 16:02
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 87
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyjście do lasu - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]20.03.24 21:35
Poczucie, że jest tutaj najbardziej roztrzęsiona ze wszystkich niczego jej nie ułatwiało, ale chyba powinna się go spodziewać; nie pierwszy raz przeraziło ją śmiertelnie coś co czarodziejom wydawało się oczywiste. Tylko czy apokalipsa mogła być oczywista? Czy ktoś ją przewidział, spodziewał się jej? Na plaży w Weymouth wszyscy wpadli w panikę, ponieśli się wrzaskiem, biegiem i szarpaniną, w której trudno było już ocenić kto miał szansę przeżyć a kto nie. Tylu tam było jej znajomych, tylu bliskich... ale to niemożliwe, by taka katastrofa objęła zaledwie jedne miasto, jedno hrabstwo. Być może cała Ziemia kończyła się właśnie w chaosie ognia i eksplozji, i powodzi, i śmierci. Może kiedy pyły opadną i cały świat jaki znali zniknie to w końcu się zjednoczą i zaczną działać wspólnie? Pewnie będzie za późno.
Jej myśli błądziły wokół najczarniejszych, najbardziej dramatycznych scenariuszy, lecz w obliczu wciąż silnych łun spadających gwiazd i głuchego dudnienia fal uderzeniowych, które docierało do nich nawet z setek mil dalej ciężko było zachować optymizm.
Chciała w pierwszym momencie uwiesić się na ramionach Just i wyszlochać resztki łez w jej ucho, ale powstrzymała ją ponura powaga na twarzy siostry, ta wieczna kamienna mina, której nie dało się przejrzeć. Ona już coś planowała, już zastanawiała się co dalej i co może zrobić, podczas gdy Kerstin stała tutaj na łamiących się kolanach i nie potrafiła zmusić się nawet do równego oddychania.
To nie mogło tak wyglądać.
Żeby jakoś się pozbierać otarła policzki kostkami wciąż czerwonych po zaklęciu palców i skinęła głową Herbertowi i Gwen, gdy spytali czy wszystko z nimi w porządku. Potem w lęku znalazła dłoń Gwen i ścisnęła, bo wydawało się, że Gwen, mimo zwodniczego spokoju, może być tak samo zalękniona jak Kerstin i Kerstin aż tak się przy niej tego lęku nie wstydziła. Ich splecione ręce drżały, gdy szły w stronę domu, ale nie miała pojęcia czy to wyłącznie jej własna wina czy nie.
- Na pewno powinnyśmy wchodzić do środka? A co jeśli dom się zawali? - spytała cicho, niepewnie, ale nie sprzeciwiała się; nie wiedziała w jaki sposób mieliby się ocalić przed deszczem gwiazd niezależnie od tego czy chroniliby się pod dachem czy nie. Ale jeśli któraś jego część zajmie się ogniem... Na samą myśl musiała zdusić jęknięcie. - Myślicie, że jak długo to będzie trwało? I jak daleko sięga? Czy to już to? Czy nasz świat zniknie? - pytała może trochę naiwnie, a może nie w pełni.
Kiedy Herbert zaoferował herbatę sama rzuciła się instynktownie, żeby pomóc mu wyłożyć kubki; musiała mieć coś w rękach, bo wtedy mniej się trzęsły. Zaraz też wyjęła Herbertowi czajnik z rąk, poklepując go przy tym przepraszająco po nadgarstku. Chciała dostać choć jedno zadanie do zrobienia, a niewiele więcej umiała. Obejrzała się, gdy Just sięgnęła po różdżkę i syknęła:
- Nie powinniśmy się rozdzielać! - a potem westchnęła z ulgą, gdy okazało się, że to tylko zaklęcie, znane jej i tak teraz potrzebne. Jak szybko mogła dotrzeć do nich informacja zwrotna? Czy Michael i Adda nie mogliby też przybyć do Greengrove Farm? Czy ich dom...?
Postawiła czajnik na piecu i oparła się ciężko dłonią o blat, bo nagle zrobiło jej się słabo i poczuła się zupełnie nierzeczywista, jak we śnie. W uszach nadal słyszała śmiechy i przesycony ekscytacją ryk tłumu na wyścigach. Czy to wszystko naprawdę wydarzyło się pół godziny temu? Jak w ogóle się tutaj znalazła?
Z trudem odepchnęła się od stolika i podeszła znów do Just, po drodze gładząc Gwen po plecach. Tym razem to Justine złapała za rękę.
- Wiesz, że nigdy nie przestałam cię kochać, co? - spytała bardzo cicho.
Za ich plecami zagwizdał czajnik.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]26.03.24 21:22
Wciąż słyszał w głowie okrzyki ludzi, ryk fali, która zbliżała się z niebezpieczną prędkością do lądu gotowa pochłonąć wszystko co żywe. Musieli mówić o wielkim szczęściu, że jeszcze oddychali i mogli rozmawiać. Objął kuzynkę ramieniem przyciągając do swojego boku, tym samym starając się dodać jej otuchy.
-Jesteśmy bezpieczni. - Zapewnił ją. Jakiś czas temu postarali się, aby Greengrove Farm było chronione. Parokrotnie doświadczyli tego jak bardzo było to przydatne. Wielu nie mogło powiedzieć tego samego. I nigdy nie powie, a ich stratę będą opłakiwać członkowie rodziny, albo nikt. Całe pokolenia mogły zniknąć w mgnieniu oka. Puścił Gwen po czym skierował się do kuchni, gdzie już zajmował się kubkami. Kerstin zaraz do niego dołączyła w niemym geście prosząc, aby jej pozwolił działać. Odsunął się dając jej tym samym więcej miejsca do działania. Dostrzegając potrzebę zajęcia się czymś nie oponował. Rozumiał.
Kątem oka dostrzegł minę Justin, która teraz stała przy oknie i nie chciała wyrzucać z siebie gorzkich słów. Nikomu niczego by to nie przyniosło, a ona sama pewnego dnia mogłaby pożałować tych słów. Ogień pod czajnikiem buchnął, a do tego dźwięku dołączył ten otwieranej puszki od herbaty. Choć ciężko napary jakie robił nazwać herbatą w rozumieniu anglików. Mieszanina różnych ziół i liści, których nikt w czasach pokoju nie kojarzył z herbatą była czymś oczywistym w Greengrove. Byli w domu Greyów, zielarzy i botaników, którzy żyli z roślin i razem z nimi. Natura nie była im obca, ani jej owoce, tak więc mógł się pochwalić więcej niż trzema mieszankami do picia.
-Świat, który do tej pory znałaś, na pewno ulegnie pewnym zmianom. - Nie chciał mówić o apokalipsie, o końcu świata, o tym, że wielu zginęło w trakcie wojny i jeszcze więcej umrze tej nocy. To co było dla nich oczywiste właśnie przestaje istnieć. Nie wątpił, że ludzkość się z tego podniesie. Zawsze tak robiła. Krąg życia nie został przerwany, jedynie nadano mu inny bieg. Tak mówili szamani w Amazonii. Wspominali, że na wszystko jest czas. I nawet jeżeli nie wiemy kiedy, to ten czas nadejdzie i jedyne co możemy zrobić to żyć dalej, ponieważ kręgu nie da się zatrzymać. Patrzył jak Kerstin odchodzi i kieruje się w stronę siostry. Rodzina w takich momentach była potrzebna, to sprawiało, że mogli żyć dalej. Samotna wędrówka nigdy nie była prosta, choć zdawała się być romantyczną w wielu powieściach.
Błękit zaklęcia rozświetlił dom, kiedy posłała wiadomość.
Zdjął czajnik z ognia, po czym rozlał wodę do kubków. Biorąc wszystkie cztery w dłonie podszedł do każdej z kobiet podając jej jeden z nich. Proste, ludzkie gesty, z których można było się śmiać, kpić i naigrywać, ale doskonale wiedział, że działały na psychikę. Każdego. Niezależnie jak bardzo twardy lub roztrzęsiony był w danej chwili.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]01.04.24 19:01
Justine nie mogła nawet przez chwilę udawać, że wszystko jest w porządku. Nie próbowała zachować optymizmu, nie próbowała pocieszyć młodszej siostry, a ta i tak lgnęła do niej niczym ćma do światła. Gwen miała ochotę odburknąć coś w stronę starszej panny Tonks, jakby chciała udowodnić Kerry, że Justine wcale nie zasługuje na jej dobre słowa, ale wszystko, co przychodziło jej na myśl tylko i wyłącznie ją samą stawiało w złym świetle, dlatego ugryzła się w język.
Herbert chyba zachował zimną krew i chyba lepiej radził sobie z sytuacją, niż ona sama, bo gdy Gwen skupiała się na nielubieniu Justine, robiąc wszystko, by nie myśleć o tym, co działo się na plaży, kuzyn zdążył zrobić herbatę i wcisnąć im kubki w ręce. Malarka spojrzała na niego z wdzięcznością.
Dziękuję – mruknęła cicho, słabo. Dopiero teraz stopniowo zaczynało do niej docierać zmęczenie z całego dnia. Najpierw była przecież w lecznicy, wymiotując przy Kerstin, później wpadła na pomysł, aby mimo kiepskiego poranka jednak wsiąść na latającego konia, aby następnie z niego spać i uciekać z płonącej plaży. Na szczęście skutecznie. W swoim życiu naprawdę miała dużo więcej szczęścia, niż rozumu…
Nikt nie odpowiedział na jej wcześniejsze pytanie, dlatego siadając na kanapie, spróbowała znów złapać spojrzenie Herberta.
Możemy coś jeszcze zrobić? – spytała słabym tonem, teraz nie pytając jednak tylko o farmę, tylko bardziej… bardziej ogólnie. Choć była zmęczona, wolałaby jednak coś zrobić. Coś, cokolwiek. Wolałaby wstać, ruszyć do ogrodu, zwoływać ludzi do wnętrza domu, przygotowywać eliksiry lecznicze, przynajmniej te podstawowe, robić cokolwiek, byleby tylko nie siedzieć bezczynnie, gapiąc się w ścianę, czekając, aż ten cholerny koniec świata minie. Tylko jednocześnie wszystko, co przychodziło jej na myśl, zdawało się nie mieć w tej sytuacji sensu. Przy takiej skali katastrofy każda pomoc wydawała się zbyteczna, zbyt mała i zmęczony umysł Gwen odmawiał wpadnięcia na pomysł, który wydałby się jej w tej sytuacji dobry.
Nie spoglądała w stronę Kerry. Skoro chciała mieć chwilę ze swoją siostrą, niech ją ma, kimże ona była, by wchodzić pomiędzy nie? Gdyby tylko Justine była w stanie docenią ją, Gwen, lub kogokolwiek innego, widząc coś poza czubkiem własnego nosa.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]03.04.24 1:36
Zaplatała dłonie na piersi spoglądając za okno, zaciskając usta w cienką linię. Niewiele byli w stanie zrobić - a to bezsilność najmocniej uderzyła w Justine. Pomimo całego poświęcenia i całej tej mocy którą miała nie była w stanie stanąć naprzeciw niszczycielskiej sile fali, która zabrała sobą więcej, niż kilka drzew.
- Trzymajmy się blisko siebie w razie potrzeby rzucimy Protego Totalum. - orzekła, odpowiadając siostrze. Nie odejmując spojrzenia od widoku za oknem. Kolejne sprawiło, że zmarszczyła trochę brwi.
- Nie powinniśmy. - zgodziła się z nią. Jeszcze chwilę przed tym, jak uniosła różdżkę żeby rzucić zaklęcie. Oczywiście że nie powinni. Zwłaszcza ona z Kerstin - głównie dlatego, że była najmocniej narażona z nich wszystkich. Herbert i Gwendolyn jak sądziła byli w stanie zadbać sami o siebie. Mogli rzucić zaklęcia obronne w razie potrzeby - Kerstin nie mogła. Uniosła różdżkę, rzucając zaklęcie patronusa, licząc, na odpowiedź od Mike’a. Widziała tego, należącego do niego mknącego ku Moore’owi musiał nieść informację, których sam szukał, ale wolała się upewnić. Świetlisty feniks pojawił się w salonie Greya i zawisł przed Justine w oczekiwaniu na wiadomość. - Znajdź Mike'a, przekaż mu: Mike, jestem z Kerstin - zostanę z nią do czasu, aż wszystko się nie uspokoi. Spotkamy się w domu - o ile jeszcze stoi. Mam nadzieję, że wszystko z wami w porządku i Moore'owi udało się do was dołączyć. Brak odpowiedzi, uznam za odpowiedź twierdzącą - gdybyście potrzebowali pomocy wiesz jak mnie wezwać. - nie potrzebowała odpowiedzi, jeśli patronus ruszył, znaczyło to, że Mike żył w innym wypadku nie miałby dokąd pomknąć. Był aurorem, wierzyła, że dał radę wszystkim się zająć. Teraz też i mężem. Ada zresztą zdawała się wiedzieć jak spadać na cztery łapy. Wierzyła, że byli bezpieczni. Choć bezpieczeństwo w tej chwili było abstrakcyjne. Nawet tutaj na półwyspie kornwalijskim z okna Herberta widziała piętrzące się kłęby ciemnego dymu które znaczyły o tym, że Deszcz Meteorytów sięgał daleko. Potknęła krótko głową, kiedy Herbert się odezwał, opuszczając rękę z różdżką. - Konsekwencje będą wielkie. - ostatni raz zerknęła za okno, odbierając herbatę. - Usiądź Kerrie. - powiedziała do niej, samej zajmując miejsce. Odchyliła głowę i okręciła nią kilka razy. Upiła trochę herbaty, by odstawić ją i podnieść się. - Jesteście ranni? - zapytała przesuwając tęczówkami po zebranych w pomieszczeniu jednostkach. Wcześniej nie było na to czasu. Musieli zadbać o to, żeby ewakuować się z miejsca w którym mogli tylko zginąć. Teraz kiedy złapali pozorną chwilę oddechu powinni zająć się swoimi zranieniami na wszelki wypadek. Pobolewał ją bok, ale najpierw chciała zająć się resztą, sama nawykła do bólu - w jakiś sposób potrafiła go ignorować zwłaszcza ten mały. Przyniosły jej to miesiące treningów i walki, kiedy musiała funkcjonować pod presją i czasem ze zranieniami. - Trzeba poczekać. - orzekła chwilę później. - Potem ocenić straty i ruszyć do miejsc które najmocniej ucierpiały. - tak, planowała już dalej, bo poddawanie się rozpaczy nie było już w jej naturze. To co właśnie przeżyli było straszne, ale trudne czasy dopiero były przed nimi.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Wyjście do lasu - Page 2 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]09.04.24 14:59
Nie wszystkie zioła znajdujące się w blaszanych i szklanych słoiczkach na regałach w domu Greyów były Kerstin znane; lecz każde przytykała do nosa, by z przymrużeniem powiek rozkoszować się ich wonią. Zioła kojarzyły jej się z lasem, z ziemią. Z domem i bezpieczeństwem. Koiły poszarpane, rozprute nerwy, pozostawiając Kerry choć z cieniem nadziei na to, że to nie jest wcale ostatni raz jak je czuje, ostatnia herbata, którą przyjdzie jej wypić. Była Herbertowi wdzięczna, że pozwolił wyręczyć się choć na chwilę, ale jej uwaga raz po raz kierowała się to w stronę Justine, to w stronę Gwen. Jedną pragnęła ukoić, drugą zapewnić, że nie jest zupełnie sama.
Bolesne i dobrze znane poczucie beznadziei szybko wspinało się po tchawicy, aż do krtani - bo tak na dobrą sprawę co mógł zrobić ktoś taki jak Kerstin? Nie miała ani męskiej siły ani czarodziejskiej różdżki ani nawet mądrości i sprytu Addy. Tylko swoje małe, troskliwe dłonie i pragnienie niesienia pomocy. Na ile jej się to zda, gdy opadną popioły?
Skinęła sztywno głową, gdy Just wspomniała coś o Protego. Znała to zaklęcie, a przynajmniej jego podstawową formę. Lecz kolejne słowa ją zdziwiły.
- Brak odpowiedzi uznasz za odpowiedź twierdzącą? A co jeśli... - urwała. Nie wiedziała jak działały patronusy.
Herbert przejął za nią rozlewanie wrzątku do kubków, sama więc przysiadła na skraju najbliższego krzesła tak jak chciała Just. Słowa zarówno pana Greya jak i siostry utwierdziły ją w przekonaniu, że to była apokalipsa. Przynajmniej w takim znaczeniu, że wszystko musiało się od dzisiaj zmienić. Zadrżała i uśmiechnęła się niepewnie w odpowiedzi na pytanie Gwen. Nie miała pojęcia. Nie miała pojęcia co mogą zrobić, w ogóle nie wiedziała co mówić ani jak się zachować, więc milczała, nie płacząc już i nie smarkając, tylko nieobecnym wzrokiem wpatrując się w swój kubek herbaty. Początkiem ogrzewała na nim ręce, ale gorąco szybko zaczęło jej przeszkadzać; odstawiła go na blat i zamiast tego uniosła wzrok na siostrę.
Pokręciła głową, gdy spytała o rany, a potem zasępiła się. Justine nie odpowiedziała jej na słowa o siostrzanej miłości i choć moment nie był dobry, jej milczenie ją zabolało. Zdusiła żal i wzięła się w garść.
- Ciekawe co z Doliną Godryka... jeżeli tam też... spadły gwiazdy? - Co właściwie się stało? - To znaczy, że będą potrzebować mnie w lecznicy. Powinnam już tam być - dodała smętniej, ale poważnie. Łzy wyschły na jej policzkach, paznokcie nerwowo postukiwały o drewnianą krawędź stołu.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]12.04.24 9:14
Za oknem świat się kończył. Rzeczywistość, którą znali ulegała przemiania całkowitej choć na ten moment nie mogli ocenić strat; jedynie świadomość podpowiadała, że będą trudne do objęcia rozumem. Wojna była wynikiem ludzkich działań więc dało się ją wpisać w ramy, dało się ocenić co przyczyniło się do jej wybuchu: chore ambicje, przekręcona moralność, udawana troska. Katastrofa z jaką mierzyli się teraz była czymś zupełnie innym. Nie dało się jej wpisać w czynnik ludzki. Niebo przecinane złowrogimi wstęgami świeciło niczym w dzień, chociaż przecież już dawno zapadł zmrok. Niebieska poświata patronusa rozświetlająca pomieszczenie przypomniała mu jak wiele osób straciło dzisiaj życie, jak wiele istnień zgasło w przeciągu sekundy. Lepsza szybka śmierć niż godzinne konanie, ale jednak była to śmierć.
Rozdając kubki przyglądał się twarzy każdej z kobiet. Znajdował w jednych determinację, w innych smutek i przerażenie mieszające się chęcią działania. Bezczynność była ich wrogiem, ale teraz pozostało im czekać, co nie znaczy, że nic nie mogli robić.
-Jak będzie spokojniej, rozeznamy się w terenie. Zobaczymy kto potrzebuje pomocy i jej udzielimy. - Odpowiedział Gwen, a kiedy Tonks wspomniała o tym, że ruszą ku tym najbardziej potrzebującym kiwnął głową na znak, że się zgadza z jej słowami. -Wielu będzie jej potrzebować. - Ukrywanie się również nie leżało w jego naturze, jednak w tym momencie, teraz, w tej minucie, w której siedzieli w Greengrove Farm nie mogli nic innego zrobić jak czekać; to zaś zawsze się dłuży. Jednak poruszanie się teraz gdzieś indziej zakrawało o czyste szaleństwo.
Dolina Godryka była miejscem, gdzie przebywała jego matka i ciężarna Florka.
-Mieszkają tam czarodzieje, więc wiedzą co robić. - Posiadanie medyka na miejscu na pewno stanie się niezbędne, jak w wielu innych miejscach. -Jak tylko się uspokoi.- Zapewnił Kerstin, licząc w duchu na to, że ani Hattie ani Florce nic nie grozi. Mimowolnie zacisnął dłonie na gorącym kubku nie czując teraz tego jak parzy. Wyruszanie teraz do Doliny naraziłoby nie tylko jego życie, wykazałby się skrajną głupotą i nieodpowiedzialnością. Musiał czekać…
Podchodząc ponownie do okna spoglądał w niebo, jak wielu innych mieszkańców wysp.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Wyjście do lasu [odnośnik]21.08.24 12:22
|18 września 1958 rok

Kolejne koce wylądowały na stosie rzeczy do przekazania potrzebującym. Przewiązując je sznurkiem odłożył wszystko do kartonu na werandzie, obok kurtek, płaszczy, swetrów oraz puszek i słoików z przetworami. Każdy starał się pomagać jak mógł. Niezależnie z czym przychodzili, co przekazywali za pomocą sowy - przyjmował każde wsparcie. Największa ilość już została podarowana tym, którzy stracili najwięcej w wyniku katastrofy. Czuł, że zbliżają się do końca, a Greengrove Farm ugościła tylu ilu mogła. Nie mógł pozwolić sobie na to, że zostaną wyjedzone wszystkie zapasy. Musiał nie raz odmawiać wsparcia mając na uwadze własną rodzinę. Nie mógł dopuścić do tego, że teraz oni zaczną głodować. Mimo wszystko, kiedy nie mógł zapewnić miejsca na rozbicie namiotu, przekazywał paczkę wcześniej przygotowaną z datków. Chociaż w taki sposób mógł pomóc.
Myśli zajęte pakunkami nie kręciły się tylko wokół tego tematu. Ostatni list od Vincenta mocno go zaniepokoił. Zauważył, że Lucinda nie odpisała na jego ostatnią wiadomość, ale też nie zaniepokoił się tym zbytnio. Każdy z nich miał wiele na głowie, meteoryty nie oszczędziły nikogo. Liczył się z tym, że na odpowiedź będzie musiał poczekać dłużej, jednak sprawa wcale nie była taka oczywista.
Vincent nie chciał za wiele zdradzać w krótkiej notatce, ale jej treść wzbudziła jego zaniepokojenie, tym bardziej rzeczone oskarżenia o jakich wspominał. Znał kobietę, nie mógł nazwać się jej przyjacielem, ale działali razem, przelewali razem krew w działaniach na rzecz Zakonu. Sama kobieta zaś była gotowa umrzeć za organizację i jej ideały.
Odkładając ostatnią paczkę na miejsce sięgnął po drewno, które dołożył do ogniska. O tej porze roku jeszcze było ciepło, choć czuło się już posmak jesieni. Powoli liście zaczęły nabierać innych odcieni, a w powietrzu unosił się zapach mokrej ziemi. Postawił nad ogniskiem czajnik na herbatę, a do dwóch metalowych kubków wsypał po suszu herbaty. Na drewnianym stoliczku stała taca z kruchymi ciastkami oraz słoikiem powideł śliwkowych, które przygotowała Florka. Ona sama odpoczywała w pokoju, więc jego wzrok mimowolnie poszybował w stronę okna, z którego mogła spoglądać na wyjście do lasu. Słysząc kroki odwrócił się w stronę Vincenta.
-Dobrze cię widzieć. - Zwrócił się do czarodzieja wskazując miejsce przy ognisku, gdzie znajdowały się ławki i pieńki. Czajnik zaczął puszczać kłęby pary z dziubka informując, że woda zaczęła się właśnie gotować. -Co się wydarzyło? - Zapytał od razu, gdyż nie mógł się doczekać, aż usłyszy więcej szczegółów i zrozumie co się stało trzy dni temu.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Wyjście do lasu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach