Eurydice Arista Nott
Nazwisko matki: Lestrange
Miejsce zamieszkania: Ashfield Manor
Czystość krwi: czysta szlachetna
Status majątkowy: bogata
Zawód: córka swego papy, młodziutka lwica stawiająca pierwsze kroki na salonach, dama, artystka, początkująca twórczyni magicznych perfum, działaczka charytatywna niewybranej dotąd sprawy
Wzrost: sto pięćdziesiąt siedem centymetrów
Waga: czterdzieści sześć kilogramów
Kolor włosów: srebrne pasma, przetykane złotem
Kolor oczu: bladoniebieskie, spętane czarną obwódką
Znaki szczególne: niewielki pieprzyk na lewej kości policzkowej; nieskazitelna, acz niebywale blada cera; subtelne nuty jeżynowych perfum otulające eteryczną sylwetkę; przyjemna dla ucha melodia głosu; niezaprzeczalny wili czar niepozwalający dąsać się zbyt długo na kapryśną lady
Mierząca jedenaście cali, dosyć sztywna, wykonana z bezylki i zawierająca w sobie włos z głowy syreny
Hogwart, Slytherin
Srebrna mgła
Kwiaty w pełnym rozkwicie, od których nie czuć żadnej woni, niechybnie wskazujące na utratę węchu
morską bryzą, dojrzałymi brzoskwiniami napęczniałymi od soku, świeżo upieczonymi ciasteczkami cytrynowymi, pięciornikiem gęsim
Siebie, będącą wzorem dla młodych, szlachetnych panienek, otoczona sławą i podziwem, na jaki zasługuję
Sztuką, literaturą, muzyką, komponowaniem aromatów, życiem towarzyskim innych
Nie kibicuje
czaruję słowem i gestem, doglądam kwiatów, słucham muzyki wpatrując się tęsknie w okno, spaceruję pośród pięknych scenerii, szukam swojego puszka pigmejskiego
Muzyki klasycznej i opery
anastasia luneva
ma decydujący wpływ na charakter
całej kompozycji zapachowej,
jest tłem aromatu, decyduje
o jego osobowości
W opowieściach snutych przez guwernantki, wszystkie nadobne panny pozostawały śliczne i mądre, a przynajmniej mądre na tyle by nie przynosiły ujmy rodzinie, a zarazem wystarczająco naiwne, aby nie przyćmiewały czasem swego wybranka przez los wyznaczonego. Naturę miały mieć dobrą i szlachetną, a obowiązek niczym łagodny płomień powinien ogrzewać ich serca, sprawiając, że wszystkie przeciwności oraz każde poświęcenie było im po stokroć wynagradzane. I dlatego też, jak lubowały podkreślać poszczególne piastunki, każda dorastająca dama winna pielęgnować owe cechy, tak by w przyszłości móc być podobnie szczęśliwą i spełnioną. Euri natomiast, niewinnie machając nóżkami obutymi w kosztowne pantofelki, rezolutnie wychodziła z założenia, że gdyby wszystkie te nadobne panny rzeczywiście były takie śliczne i mądre, to wcale nie musiałyby się tak męczyć i poświęcać. Bo przecież jakby uśmiechnęły się wystarczająco ładnie, albo pozwoliły oczom zaszklić się okrutnie w odpowiednim momencie, tak otrzymałyby wszystko, co tylko zapragną. Począwszy od drogocennych prezentów, po ulubione ciasteczka. A jak wiadomo, ciasteczka są szczęściem większym niż jakiekolwiek obowiązki.
Od obowiązków zresztą przyszło jej uciekać niezwykle sumiennie i z zaangażowaniem. Chwytając za rąbek urokliwych sukienek, rosząc korytarze Ashfield Manor perlistym śmiechem, wymykała się z przestronnych sal, szukając coraz to nowszych kryjówek, sekretnych przejść, którym wyobraźnia przypisywała tajemne historie pełne westchnień, trzepotów serca i zwrotów akcji tak wstrząsających, iż lekcje etykiety wydawały się zwyczajną stratą czasu. Jak mogłaby siedzieć grzecznie przy matczynym fortepianie, wygrywając przykre, wydumane i rzekomo głębokie melodie, kiedy obłoki same prosiły by je zliczyć, ciężkie zasłony rodowej biblioteki zachęcały do skrycia się za nimi z kolejną książką w drobnych rączkach, a driady tylko czekały, żeby mogła poznać ich imiona? Pojedynki szermiercze starszych braci nie mogły przecież rozstrzygać się same! Bystre niebieskie oczy musiały przyglądać się im z przejęciem, z kurczowym przyciskaniem niezgrabnie haftowanej chusteczki do piersi, aby wreszcie mogła z dumą podarować swe dzieło zwycięzcy wraz z kwietną koroną i pocałunkiem w czoło. Sztab kryzysowy w postaci zastępu drogocennych, porcelanowych lalek nie mógłby obyć się bez ich przewodniczki, z poruszeniem przedstawiającej kolejny plan odnalezienia tajemniczego artefaktu, innego dnia opisującej wyprawę po rzekomo wymarłe magiczne stworzenie, o którym wyczytała w pobieżnie przeglądanych zbiorach mitów i legend, żeby następnego popołudnia mogła nakreślić sposób niezauważonego przedostania się do kuchni i pozyskania świeżo upieczonych cytrynowych ciasteczek, dziwnym trafem zawsze znajdujących się na tym samym stoliczku opatrzonym filiżanką z ciepłym mlekiem i miodem. Oczywistym więc było, że jako wyraźnie zajęta panienka nie mogła ot tak poddawać się powinnościom dorastających lady, miała tak wiele innych zobowiązań! Ku całkowitej zgryzocie Eurydice, pani matka nie była wcale a wcale wzruszona podobną argumentacją, co więcej lady Nott mając większe doświadczenie i duszę bardziej skłonną do teatralnych lamentów, zręcznie przekonywała swą pociechę do poprawniejszego zachowania, zaklinając się na własne pękające i krwawiące serce. Nader ciężko było się oprzeć urokowi wili, nie mógł uczynić tego sam lord Nott, ujęty słodyczą charakteru panny Lestrange, wynoszący ją na pozycję drugiej żony po latach jakże smutnego wdowieństwa, nie mogła uczynić też tego sama Euri pomimo dzielenia podobnych ujmujących genów, nazbyt wpatrzona w swą rodzicielkę. Wyrastała więc na odpowiednią damę, pilną, acz nieco nazbyt rozmarzoną, bystrą, ale wiecznie rwącą się do innych zajęć i nawet przykrość, jaką było nadejście choroby - śmiertelnej bladości, nie ostudziło entuzjazmu panienki wobec świata. Musiała tylko trochę bardziej uważać, mniej tańczyć w salach balowych u boku roześmianych kuzynek, częściej spacerować z zadumaną miną, nieco mniej psocić, szybciej dorosnąć. I czyniła to z wdziękiem, odrobiną kaprysów oraz ognistych iskier wywoływanych przez nieco chwiejny temperament.
to pierwsza nuta, którą czujemy zaraz
po otwarciu flakonika z perfumami.
Na samym początku jest niezwykle
intensywna lecz jej zapach
bardzo szybko się ulatnia
Oczywistym było, że pojawi się w Hogwarcie. Zapewniały to siatki błękitnych żył pod cienkim pergaminem skóry, zawierające najczystszą krew z możliwych. Potwierdzało to piękno wilich genów uwydatniające się z każdym mijającym rokiem. Aż wreszcie obiecywał to drobny incydent, potwierdzający przynależność Eurydice do magicznego społeczeństwa, kiedy licząc niespełna cztery lata, zmusiła do rozkwitnięcia zimową porą ulubiony krzew cioteczki Nott, chcąc podświadomie poprawić jej humor na wspólnym spacerze. Zapewniano ją łagodnym głosem, kojącym wszelkie narastające we wrażliwym sercu obawy, iż przyjdzie jej jeszcze rozświetlać szkolne korytarze swą osobą, że westchnienia zachwytu echem będą wobec każdego wypowiedzianego przez panienkę słowa, oczy radością zalśnią jeśli tylko pojawi się w czyimś pobliżu. Nie dla niej były opowieści o magicznych i niemagicznych wojnach, o sekretnych komnatach niosących sobą grozę oraz śmierć, nawet jeśli śmierć ta w szlachetnych umysłach wiele warta nie była. Szczędzono jej okrucieństw rzeczywistości, ścielono drogę, którą stąpała miękkim kwieciem złudzeń i kruchego piękna, byleby tylko nie zbudzić drzemiącej w delikatnym ciele choroby, nie przysporzyć ni jednej zmarszczki znaczonej smutkiem na ślicznej twarzy. Chroniono ją tak, jak chroni się najdelikatniejszy pośród kwiatów, lecz nawet najtroskliwsza opieka musi ustąpić przed nieuchronnością czasu. Skrzydła sowy niosącej list z Hogwartu przecięły powietrze w samo południe, kiedy umysł postawiony był przed arcytrudnym wyborem urodzinowej sukienki. I chociaż koperta posiadała w sobie coś staroświeckiego, niemającego w sobie nic z uroczej papeterii pani matki, tak dla Eurydice była ona prezentem równie wspaniałym co złota tiara wysadzana diamentami. Oferowała świat dotąd znany ze snutych historii, który wreszcie będzie mogła poznać samodzielnie, bez rąk gotowych pochwycić ją w momencie potencjalnego upadku.
Chciałaby rzec z pewnością całą, iż nie przyszło jej popełnić ni jednego błędu, jednak pierwsze lata w szkole magii i czarodziejstwa, przypominały serię potknięć, prób lawirowania między społeczeństwem o nakreślonych granicach, a jednak wciąż przenikającym się wzajemnie. Początkowe starania trzymania się znanych ram, szlacheckich kręgów towarzyskich wydawały się nad wyraz proste, wszak tiara przydziału, osiadając na srebrnych skroniach, dostrzegła niezaprzeczalną ambicję drzemiącą w płochym sercu, zaradność, z jaką zdobywała sympatię innych oraz spryt, jaki łączył się z niecnym nader wykorzystywaniem ofiarowanej dobroci. Ale drzemała w niej również niezaprzeczalna lojalność, wiara w prawdy przekazywane przez rodziców, tradycje, w jakich została wychowana. Slytherin był więc dla niej jedynym słusznym wyborem, choć przez chwilę, siedząc na niewygodnym stołeczku, zadrżała cała, sądząc, iż głos pośród pochwalnych cech wspomniał mimochodem o Gryffindorze, jednak musiało być to ledwie wyobrażenie, skoro zaraz to oklaski rozniosły się od strony domu węża. I to w nim winna znaleźć najznamienitsze towarzystwo, przetykane słusznymi znajomościami zasiedlającymi Ravenclaw, to ich należało się trzymać, cenić, poznawać. Jednak wila krew, kiełkująca słodycz charakteru oraz naiwna powłoka przyciągała zbyt wiele istnień o mieszanych rodowodach, osób, o których unikaniu wpierw uczyła się od krewnych życzliwie ją upominających, potem sama dostrzegała niedoskonałości szlamowatego pochodzenia, pozwalające na świadome ignorowanie danych jednostek. I kiedy sądziła, że złapała w końcu rytm, wiedziała jak przemykać między jednym a drugim istnieniem, perlistym śmiechem wypierając potencjalną urazę w nią kierowaną, urząd dyrektora Hogwartu objął Grindenwald. Rygor, jaki ze sobą przywiódł, lęk oraz surowość, pozbawiły szkołę tej niepowtarzalnej atmosfery, przetykane czarami opowieści rodziny nigdy nie miały się powtórzyć z udziałem lady Nott. Znienawidziła więc czarną magię, nie mogąc pojąć okropności, jaką sobą niosła, nawet historia magii wydawała się przy niej czymś o wiele przyjemniejszym, nawet nielubiane runy bywały czymś znośniejszym. Transmutacja nie cieszyła już tak bardzo, nawet jeśli odnajdywała w niej jakiś dryg, podobnie jak w urokach. Pasje do eliksirów zdobyła przypadkiem, dotąd mdlejąc przy co bardziej dymiących kociołkach, gdy ktoś ze starszych roczników wspomniał o tworzeniu na zajęciach amortencji. Czy uczucie wmówione pachniało dla nas czymś znanym, tylko dlatego, że ciału łatwiej było się przyzwyczaić do wymuszonej emocji, podstępnie przemyconej przez wspomnienia? Czy naprawdę tak łatwo można zwieść serce? Myśli nabrały szaleńczego tempa, kiedy umysł tknięty fascynacją zastanawiał się, jak pachnie miłość. Ta słodka, zaczerpnięta z romantycznych książek, z listów słanych do starszej kuzynki, ze słów powoli kierowanych w stronę Euri. Po raz pierwszy Eurydice pragnęła wiedzieć. Nie przemykać z roku na rok dzięki notatkom starszych przyjaciół, uśmiechów kierowanych w stronę co ambitniejszych studentów. Samodzielnie, wypielęgnowanymi dłońmi pragnęła wniknąć w istotę zagadnienia, poznać specyfikę eliksirów, najlepszy sposób na zbieranie niezbędnych do nich ziół. Astronomia nie była już tylko ładnymi opowieściami o gwiazdach, teraz wyznaczała porę do tworzenia mikstur, do najlepszego doboru składników. Numerologia zaś wydawała się przydatna, a wiedza jej dotycząca mogła okazać się niezbędna na każdej ścieżce, którą zdecyduje się stąpać, nawet jeśli nie miała pojęcia, co kryje się na jej końcu. Czas mijał szybciej, niż mogłaby się spodziewać, odejście Grindenwalda pozwoliło odetchnąć, zdrada kuzyna niebezpiecznie przypomniała o istnieniu choroby drzemiącej w eterycznym ciele, a mimo to udało się jej ukończyć szkołę z zadowalającymi stopniami. I tylko pełne niepokoju co dalej krążyło po jasnej główce, kiedy spojrzeniem sięgała ku niepewnej przyszłości.
jest ona połączeniem dwóch
pozostałych nut, stanowi również
konieczne ich uzupełnienie.
Tworzy bukiet i decyduje
o charakterze zapachu.
Nie była pewna, jaki los czeka ją na usłanej różami ścieżce życia. Bo chociaż cel wydawał się znany - odnaleźć spokój oraz stateczność obok szanowanego lorda, przekazać szlachetną krew płynącą pod jasnym pergaminem skóry kolejnym pokoleniom, tak wszystko, co prowadzić będzie ku podobnemu rozwiązaniu było zbyt niewyraźne, nazbyt nieokreślone. Spoczywanie w miejscu, bez możliwości rozwoju było równie przerażające, co przesadny wysiłek oraz energia jaką miałaby włożyć w swoje działania, chociaż gdzieś w środku miała świadomość, że bez odrobiny trudu nie osiągnie w zasadzie nic, nawet jeśli w rzeczywistości osiągać niczego nie musiała. Mogłaby podjąć się oficjalnych kursów na alchemika, jednak od kolejnych lat pilnych nauk, siedzenia w duszącym dymie kociołkowych oparów, naruszaniu delikatnych dłoni nieustannym przygotowaniem składników, cierpła jej aż skóra, nie wspominając, iż podobna decyzja nie wydawała się czymś, co dobrze urodzona panienka powinna czynić. Być może, jeśli niebieskie oczęta zaszkliłyby się wystarczająco, a spomiędzy ust wypadłoby drżące proszę, to przy wsparciu szacownego papy, dostałaby się na staż w Ministerstwie Magii, gdzie sam lord Nott pełnił zaszczytną pozycję w Międzynarodowej Komisji Handlu Magicznego. Chociaż srebro języka również i u niej ukazywało się wyraźnie, tak też od samej myśli o wszelkich traktatach międzynarodowych dostawała silnego bólu głowy. Nic nie wydawało się więc właściwe, nic nie poruszało strun wrażliwego serca. Przyszłość była niewiadomą, nie licząc paru stałych na przestrzeni całego istnienia. Po głębokim przemyśleniu, walce z myślami, która rozpoczęła się z chwilą oficjalnego ukończenia szkoły magii i czarodziejstwa, nadobna lady Eurydice Nott wspaniałomyślnie postanowiła, iż nie będzie robić nic. Czas spędzony na pilnej nauce, w towarzystwie czarnej magii dreszczem przenikającej duszę panienki był nazbyt wyczerpujący, by jeszcze od razu miała się podjąć trudu zadebiutowania w szlachetnym kręgu. Było to wielce samolubne, ta potrzeba przerwy, jednak sądziła, iż pośród tych burz przenikających Wielką Brytanię, niszczących wpierw zaufanie w magię, a następnie we własną rodzinę, należała się jej chwila oddechu. Przerwa dla oczyszczenia myśli, zastanowienia się nad sobą samą. Och, jakże płakała rzewnie w ramionach zatroskanej pani matki, nienaturalny róż przywołując na dotąd blade policzki, z łamiącym wnętrze smutkiem pociągała kształtnym noskiem, prosząc pana ojca, o przyzwolenie na podróż z wujostwem po malowniczej Prowansji. Lord Nott z ciężarem westchnienia przeciągłego przystał na prośbę jedynej córki, chmurnym spojrzeniem omiatając wpierw stosik zaproszeń piętrzący się na stoliczku. Wyruszyła, by odzyskać zdrowie oraz pogodę ducha w tak trudnych czasach, tłumaczono uprzejmie, podczas gdy Euri chłonęła całą sobą atmosferę Francji, niezmiennie zachwycając się urokiem Lazurowego Wybrzeża. Poznała smak najwspanialszych z tamtejszych win, analizowała obrazy w zapierających dech piersiach galeriach, obserwowała magiczną francuską socjetę, wilim dziedzictwem zaskarbiając sympatię. Przybycie do Grasse rozpaliło iskrę pasji, dotąd skrytą pod kapryśnością charakteru osiadłego w przeżywanej chwili, królestwo pachnideł oraz aromatów wszelakich na powrót przywołało gonitwę myśli, kreatywne sposoby na połączenie magicznych właściwości i ślicznych zapachów. Zapragnęła tworzyć własne kompozycje, impulsywnie, bez żadnych poważniejszych prognoz na przyszłość, nic ponad chęć posiadania cenniejszych perfum, niż którakolwiek z nadobnych dam mogłaby mieć. Bo byłyby jej własne, tylko jej. Tam, gdzie bogactwo nie zdołało pokonać nieufności rzemieślników, tam urok wydawał się działać cuda. Wyjazd, mający przypadać na okres letni wydłużył się dodatkowo o cały wrzesień, podczas którego w zaaferowaniu poznawała proces kreowania olejków eterycznych, używania utrwalaczy, ryzyko umieszczania magicznych właściwości w niemal gotowy produkt, łączenia ze sobą poszczególnych nut zapachowych. I chociaż nie zdobyła w żadnym wypadku umiejętności godnych mistrza w tejże dziedzinie, tak wdrożone podstawy były wystarczające na samodzielne kształcenie się, przy wsparciu osób zaznajomionych z tematem. Sielskie chwile zmierzały jednak ku końcowi, a żaden znak na niebie, układ planet oraz gwiazd nie wskazał pannie czym winna się zająć po powrocie. Przejęta tymże zagadnieniem, poddała się wreszcie, uznając, iż działalność charytatywna oraz łączące się z tym organizowanie przyjęć wszelakich, z których zresztą ród jej słynął, wydawało się nie tylko całkiem przyjemne, ale też pozbawione większych wysiłków. Musiała tylko wybrać sprawę, odnaleźć cel dla tychże misji ratunkowych i to już wbrew pozorom nie było takie łatwe. Jednorożce były śliczne, jednak wciąż swąd posiadały koński, a i po potencjalnym ślubie zbyt wiele z nimi do czynienia nie będzie miała. Z syrenami mogłaby się porozumiewać nawet swobodnie, lecz wodny lud był dumny, a i szanowani Lestrange roztaczali nad nimi pieczę. Smoki były ogromne, może nawet i ładne, ale jakieś takie łuskowate i mogłyby osmalić drogocenne sukienki, nie wspominając o samej równie drogocennej lady Nott. Nie, nie, nie. Musiała poznać dogłębnie, czy jakiekolwiek stworzenie warte byłoby jej uwagi i podobne zapewnienie wystarczyło, by ukoić wnętrze. Do kraju wracała więc względnie optymistyczna, pełna wielkich nadziei, lecz kiedy przyszło jej ponownie osiąść w Ashfield Manor, powitało ją nie tylko oczyszczenie kraju ze szlamu oraz niszczących wszystko mugoli, dotąd widzianych jako przestroga w maminych opowieściach, ale też ograniczenia w żywności, materiałach, aż wreszcie pogrzeb, który przekreślał sielskość nadchodzących sabatów. I teraz, patrząc na nowy świat, ten idealny, kreowany przez obcego lorda, którego nigdy nie przyszło jej ujrzeć, Eurydice zastanawiała się z drżeniem, czy nie lepiej było pozostać we Francji, cieszyć się ostatnimi chwilami dzieciństwa nim obowiązek obciąży wąskie ramiona, a rzeczywistość obedrze z niewinności.
Statystyki i biegłości | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 1 | +1 (różdżka) |
Uroki: | 5 | +2 (różdżka) |
Czarna magia: | 0 | Brak |
Magia lecznicza: | 0 | Brak |
Transmutacja: | 7 | Brak |
Eliksiry: | 10 | +2 (różdżka) |
Sprawność: | 3 | Brak |
Zwinność: | 7 | Brak |
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
francuski | II | 2 |
trytoński | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Numerologia | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Kokieteria | II | 10 |
Perswazja | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zielarstwo | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Savoir-vivre | II | 0 |
Ekonomia | I | 2 |
Rozpoznawalność | I | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Śpiew | II | 7 |
Kaligrafia | I | ½ |
Tworzenie perfum | I | ½ |
Gra na fortepianie | I | ½ |
Muzyka (wiedza) | I | ½ |
Literatura (wiedza) | I | ½ |
Malarstwo (wiedza) | I | ½ |
Literatura (tworzenie prozy) | I | ½ |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Taniec balowy | II | 7 |
Taniec klasyczny | I | ½ |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Półwila | - | 10 (+40) |
Reszta: 10 PS 6PB |
[bylobrzydkobedzieladnie]
sighed in unison
Ostatnio zmieniony przez Eurydice Nott dnia 01.02.21 22:51, w całości zmieniany 9 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Tristan Rosier
[08.02.21] Komponenty (październik/grudzień)
[15.08.21] Styczeń/marzec
[23.07.21] Spokojnie jak na wojnie: +7 PD
[08.08.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień): +60 PD
[24.09.21] Aktualizacja postaci -200 PD
[04.10.21] Zakup: Paw; -20 PM
[17.03.22] Pomoc w organizacji wydarzenia: Noworoczna Maskarada +30PD