Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]17.01.21 19:31
First topic message reminder :

Kuchnia

Kuchnie Theach Fáel od samego początku były najbardziej zadbanym i najczęściej używanym miejscem. Pomona już w pierwszych dniach swojego urzędowania zadbała o to, by doprowadzić zakurzone pomieszczenie do ładu. Zagospodarowała je z typowym dla siebie ciepłem oraz dbałością o domową atmosferę. Kuchenne wyposażenie nie zmieniło się od kilkudziesięciu lat, podobnie jak wysłużony stary stół, przy którym kręciło się wiele pokoleń małych Vane'ów.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP


Ostatnio zmieniony przez Jayden Vane dnia 18.09.21 20:16, w całości zmieniany 3 razy
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane

Re: Kuchnia [odnośnik]23.06.21 10:15
Nie umiałaby obwinić Jaydena o cokolwiek, może dlatego, że nawet w szkole nie patrzyła tak dalekowzrocznie, by rozważać konsekwencje tego, co się działo i obwiniać za to kogoś jeszcze. W przeciwieństwie do samego Vane’a, nie sądziła, aby to jego akurat trzeba było obwiniać o cokolwiek. W końcu był jednym człowiekiem przeciwko całemu mechanizmowi, więc ciężko by było, aby sam nagle mógł zmienić cały nacisk, całą musztrę, całe to…zniechęcenie do szkoły. Bo w końcu jeżeli jakaś instytucja powinna być apolityczna, to właśnie Hogwart. Sheila chciała po prostu się uczyć, zajmować się poznawaniem treści kolejnych książek i spróbować jakoś przetrwać te lata, w których jej bracia upierali się, aby w szkole sprawiać tylko kłopoty. Przyzwyczaiła się jednak do tego, że zawsze było w jej życiu coś, co zabraniało jej zagrzać sobie miejsca gdziekolwiek. Może w takim razie nie musiała? Może musiała po prostu przyzwyczaić się do ludzi.
Nie analizowała więc tego tak, jak Jayden. Może inną kwestią też było to, że Hogwart już nie był częścią jej życia? Zrozumiałaby pewnie, skąd wzięły się u niego takie rozmyślania, czemu na nim to ciążyło, ale sama nie umiałaby teraz wczuć się w tę sytuację. Może głównie przez to, że wszyscy, którzy byli dla niej ważni, nie byli dotknięci wydarzeniami z Hogwartu poza Jayem. A ten pewnie obciążał się zmartwieniem o uczniów jak wcześniej. Na to Sheila chciałaby jakoś pomóc, ale nie potrafiła.
Nie?
Jej oczy rozszerzyły się, kiedy spojrzenie niemal biegało od Jaydena do Marsa i tak w około. Ale…że dla niej? Tak zupełnie dla niej? Nie dość, że piesek, najcudowniejsza istota pod słońcem, najpiękniejszy, nie ważne, jakiej rasy i jakiej wielkości, ale że dla niej? Dostała coś nowego? Coś, co nie było po kimś? Tak zdecydowanie dla niej? Przez dłuższą chwilę nawet nie wiedziała, co ma na to odpowiedzieć, stojąc po prostu z rozłożonymi rękoma, nie wydając z siebie absolutnie żadnego dźwięku, słuchając jego wytłumaczeń. Dopiero po chwili kiedy skończył, bez dalszego wahania rzuciła się Jaydenowi na szyję, przytulając się do niego, mocno zaciskając swoje ramiona dookoła jego własny, pisząc z radości, co prawda cicho, tak aby nikogo nie straszyć, ale wciąż z zachwytu. Zamachała nogami, tak jakby chciała skakać i jednocześnie uwiesić się na postaci Vane’a, chociaż tak naprawdę nie wiedziała, co ten gest miał znaczyć.
- Dziękuję, dziękuję, bardzo dziękuję, jest cudowny, dziękuję! – Nie zamierzała go puszczać przez dłuższą chwilę, ale kiedy pies trącił jej dłoń z zainteresowaniem, rozluźniła swój uścisk, tym razem zwracając się w stronę zwierzaka, delikatnie drapiąc go za uchem i spoglądając na niego na nowo, z miłością i czułością. – Zadbam o ciebie, obiecuję!
Poświęcona Marsowi, w pierwszej chwili nie zauważyła jak Jayden opada na fotel. Dopiero kiedy powiedział o Jamesie, obejrzała się na niego. Cóż…wiedziała, że przez tyle lat nie otrzymywał od Jamesa żadnej wiadomości, a znając upór jej brata…na pewno takie spotkanie nie przechodziło łatwo. Sheila wolała, aby Doe sam odezwał się do dawnego opiekuna. Wydawało się jednak, że to odezwanie się wcale nie doszło do skutku. Podeszła więc ostrożnie do mężczyzny, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Nie przepraszaj. Mój brat…cóż. Jest dość specyficzny. Kocham go, ale niczym kot, uwielbia biegać własnymi ścieżkami.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Kuchnia [odnośnik]25.06.21 10:11
Młodemu pokoleniu łatwo było iść naprzód i zapominać, podczas gdy starsi nosili w sobie pamięć o wiele dłużej. Do tego myśli szybko zostawały wypchnięte z ludzkiego umysłu, jeśli nie wiązały się one z utrzymaniem teraźniejszości. Jayden żył Hogwartem, żył dla uczniów i zamierzał dokładać wszelkich starań, by edukacja stała nie tylko teoretycznie na wysokim poziomie, ale także, aby sprostała mentalnym wymaganiom, jakie w tym momencie zdawały się zanikać. Potrzebowali wychowywać kolejne pokolenia nie w formie bezdusznych klonów - musieli nauczyć ich myśleć i praktykować ową myśl. W końcu tego właśnie brakowało, prawda? Patrząc po sytuacji w kraju, wypowiedziach polityków oraz reakcji ślepego tłumu. Brakowało rozwagi, własnej analizy, osobistych wniosków. Gdyby logika stała na pierwszym miejscu, nie byłoby tak wielu ślepo idących za jedną ideą ludzi krzywdzących się nawzajem. I resztę świata wokół siebie. Nawet jego ukochana żona zamartwiała się tym, co inni o niej możliwe powiedzą, pomyślą, całkowicie odrzucając własne pragnienia oraz fakt, że swoim zachowaniem odbierała jakąkolwiek decyzyjność Jaydenowi. A przecież nikt nie mógł wiedzieć, co myślała druga osoba. Nikt nie miał nad tymi myślami kontroli - nawet sam zainteresowany. Dlaczego więc ktokolwiek miałby się tym przejmować, skoro w żaden sposób nie odciskało to piętna? Jeszcze zanim zaczęli być razem, Vane zawsze stawał między zielarką a resztą świata, chcąc jej pokazać, że nie to było ważne. Że liczyli się tylko oni sami i ich decyzje. Udawało mu się ją uspokoić za każdym razem, ale najwidoczniej dosłownie przespał ten ostatni raz, co sprowadziło zagładę dla ich rodziny i dla samej Pomony.
Zaraz jednak uwaga mężczyzny została brutalnie zwrócona ku czemuś, komuś innemu, gdy ręce oplotły jego szyję, a siła wydobywająca się z niewielkiego ciała zaskoczyła i samego profesora. - Spokojnie! - rzucił, robiąc krok w tył i starając się utrzymać równowagę. Mało by brakowało, a pewnie by się przewrócił, ale szybko otrzepał się z szoku. Delikatnie oddał uścisk, którym obdarzyła go Sheila i chcąc niewerbalną drogą przekazać jej wszystko to, co zostało niewypowiedziane. Cieszył się, że zareagowała w ten sposób, chociaż skłamałby, mówiąc, że nie wiedział o jej - czasami przesadnej - wylewności. Gdy się odsunęła, poprawił kamizelkę i lekko wygnieciony teraz krawat, ale nie przejmował się tym w żadnym wypadku. Przez moment przypatrywał się radosnej dziewczynce, by co jakiś czas zerkać na swoich zainteresowanych poruszeniem synów. Właśnie wtedy też wyjawił niewygodną prawdę Doe, ale nie spotkał się z odrzuceniem. Zamiast tego delikatna dłoń osiadła mu na ramieniu, a ciepłe spojrzenie dodało otuchy. Słysząc słowa Sheili, Jayden uśmiechnął się blado w porozumieniu i podziękowaniu za wyrozumiałość, jaką mu okazała. A przy okazji wiedział też, że nie tylko on milczał - Sheila nie wydawała się w żaden sposób zaszokowana wiadomością o odnalezieniu swojego brata, co nakierowało myśli profesora na odbyte już spotkanie rodzeństwa. Nie miał pojęcia kiedy ani gdzie, ale czy miało to większe znaczenie? Musieli porozmawiać, ale nie na głodnego. Wpierw jednak wziął swoich synów, posiłkując się również magią, by zerknąć jeszcze na swoją małą towarzyszkę. - Chodź. Musimy dokończyć obiad.

|zt x2


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Kuchnia [odnośnik]04.08.21 16:55
| 24 XII

Nie była pewna, jak skończy się jej wizyta w kuchni - wiedziała tylko, że musi zająć czymś ręce, myśli, by nie oszaleć do reszty. Nie wybiło jeszcze południe, gdy opuszczała swoją bezpieczną, przytłaczająco przestronną sypialnię z Rolandem w ramionach; kuguchar dopiero poznawał wszelkie zakamarki Upper Cottage, nie mogła zamykać go na cztery spusty, jeśli nie chciała dorobić się nowego zadrapania. W milczeniu zeszła na dół, do zadbanej przestrzeni, w której przesiadywała miesiące temu z Pomoną, chłonąc od pani Vane podstawy gotowania. Przez chwilę bała się, że natknie się w kuchni na Jaydena, wciąż nie wyjaśniła mu, dlaczego bez choćby najlakoniczniejszej zapowiedzi pojawiła się na progu jego domu, czy jakiegokolwiek innego mieszkańca posiadłości. Wyglądało jednak na to, że zdążyła, nim ktokolwiek zdołałby zająć przestrzeń. Wspaniale. Nie miała siły, by tłumaczyć się ze swego nagłego przybycia, nie dziś. Z kieszeni kraciastej spódnicy wyjęła pomniejszoną książkę kucharską, w której zaznaczyła kilka interesujących ją przepisów; wiedziała, że przyjaciel, jako szanowany profesor Hogwartu, nie boryka się z tak poważnymi problemami zaopatrzeniowymi jak inni. Na półkach odnajdywała wszystkie składniki, o których do niedawna mogłaby tylko pomarzyć. - Bądź grzeczny - mruknęła do kociego podopiecznego, gdy stawiała go na stole, krótką pieszczotą kończąc ich wspólny spacer po domu. Wśród rozmieszczonych metodycznie zapasów odnalazła odzyskane z Lancaster mięso, kilka cebul, jabłek i zdobytych nie bez trudu ryb. Powoli przypominała sobie, gdzie powinny znajdować się noże, a gdzie garnki. Może powinna zapytać o pozwolenie, skonsultować spontaniczne plany kulinarne z gospodarzem, nie chciała mu jednak przeszkadzać - cokolwiek teraz robił.
Wpierw zajęła się przygotowaniem ciasta. Zadanie to wydawało się względnie proste, nic nie stało również na przeszkodzie, by upiekła je na kilka godzin przed podaniem. Skrupulatnie obierała zakupione na targu jabłka, kątem oka obserwując ciekawskiego, krążącego po pomieszczeniu kuguchara; byle tylko nie zaczął włazić w jedzenie. Kilka jajek, mąka, masło, garść bakalii - nie mieli cukru, na szczęście jednak owoce były naturalnie słodkie, to musiało wystarczyć.
Kiedy blacha wylądowała w nagrzanym piecu, sprawdziła godzinę, po czym skupiła swoją uwagę na podszykowaniu składników do kolejnych dań. Cielęcinę zamierzała udusić z cebulą, doprawić podebranymi od Jaydena przyprawami i zdobytą jeszcze w październiku solą. Flądrę - doprawić w ten sam sposób, podać ze skwarkami. Wędzona makrela mogła przydać się na wieczór, na kolację, tak samo jak sałata.
Czuła się dziwnie, trochę głupio, gdy tak panoszyła się po kuchni, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej nie aż tak zaawansowane umiejętności kulinarne, to jednak było bez znaczenia. Chciała zrobić coś dla siebie. I dla innych.

| zt


my body is a cage
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/f434-szkocja-easter-balmoral-gajowka https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Kuchnia [odnośnik]08.08.21 22:43
Zaopatrzenie - październik

Kuchnia stanowczo nie była miejscem, w którym dominowała. Pamiętała nudne godziny spędzone u boku matki, gdy ta przygotowywała posiłki dla całej rodziny. Całkiem dobrze pamiętała to, że ona również nie była dobrą kucharką. Zbyt często zdarzało jej się przypalać owsiankę, rozgotowywała ziemniaki, przesalała potrawy. Chociaż w pracowni alchemicznej tworzyła skomplikowane mikstury magiczne, to dania serwowane przez Elodie Wright nie zawsze były zjadliwe. Z pewną dozą lenistwa właśnie temu przypisywała własne porażki. Jako dziecko w kuchni nudziła się niezmiernie, jako dziewczyna posłusznie przyjmowała na siebie prace domowe zlecone przez matkę - zawsze jednak z odrobiną niezadowolenia. Ziemniaki kroiła topornie, aby jak najszybciej skończyć pracę, przygotowywana do nacierania pieczeni przyprawka było bezmyślnym połączeniem składników w losowej ilości. Zlecone przegotowanie powideł śliwkowych skończyło się zaś przypalonym garnkiem i zmarnowanymi owocami. Pod tym względem nie zaznała w domu surowości. Od spędzania godzin w kuchni, znacznie chętniej wyręczała matkę w sprzątaniu, zaprowadzaniu porządku w domostwie. Tą sferę wypełniała swoją pracowitością.
Później zabrakło matki. Później ruszyła w świat i chociaż nie była na to tak dobrze przygotowana - to po prostu radziła sobie. Nawet wtedy gdy pojawiła się Melanie. Wszakże dzieci nie doceniały wysublimowanego smaku kurczaka duszonego w warzywach z dodatkiem wina czy miodu. Obie żywiły się prosto i pożywnie, nawet jeśli pani domu nie potrafiła upiec wspaniałego niedzielnego ciasta.
Z czasem jednak zabrakło obiadów w Mungu, zakupów przy straganach rozstawionych na rynku. Zabrakło dawnej codzienności. Dziwacznie czuła się z myślą, że Jayden nie raz wyręczał ją w kuchni. Nie dało się tego ukryć - gotował znacznie lepiej od niej.
Mimo wszystko nie przeszkadzało jej to próbować. Dzięki zapożyczonej od pani Giddery książce kucharskiej udało jej się uzyskać przepis na suszenie mięsa. Cały proces zdawał się jej odrobinę dziwaczny, ale postanowiła wypełniać każde polecenie krok po kroku. Przygotowała mięso, wkładając w to najwyższą staranność. Być może dlatego ostatecznie chyba pokroiła je zbyt cienko. Natarła je przyprawami i zgodnie z zaleceniami pozostawiła na kilka następnych dni.
Był to proces wymagający. Wszakże należało pilnować czasu i kontrolować stan mięsa. Ostatecznie udało jej się zakonserwować dość spory kawał cielęciny, a resztę przeznaczyła na pieczeń.
Musiała przyznać, że ze wsparciem książki gotowanie wychodziło jej znacznie lepiej. Pieczeń co prawda była odrobinę za sucha, ale przynajmniej nie przypalona tak jak zawsze.
Udało jej się odnaleźć również przepis na jajka w occie. Jej ojciec je uwielbiał, chociaż nie były za bardzo w smak dla Roselyn. Jedzenia jednak nie należało wyrzucać, a szczególnie gdy mieli go niewiele. Korzystając z receptury przygotowała zalewę, chociaż nie była pewna czy ta będzie dobrze smakować bez cukru. Zalała jajka gorącą miksturą i zamknęła w słoiku - licząc, że za kilka miesięcy będą nadal zjadalne.

|zt



what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend


Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: Kuchnia [odnośnik]20.12.21 11:11
16 marca 1958

« Osiągnięcie celu jest punktem startowym do osiągnięcia kolejnego. »
Mak zalać wrzątkiem do przykrycia, przykryć talerzykiem i pozostawić na co najmniej trzydzieści minut. Jayden czytał już któryś raz przepis, jednak tym razem robił wszystko także w praktyce. Z tym że zamiast dwóch wolnych rąk, tylko lewą mógł operować z uwagi na Samuela leżącego mu na prawym ramieniu. Ból brzuszka sprawił, że maluch wiercił się w łóżeczku i nie pozwalał braciom spokojnie spać, chociaż Shelta twierdziła coś zupełnie innego. Robi to specjalnie, żeby być blisko ciebie. Profesor niezbyt brał słowa kuzynki na poważnie, gdy wziął chłopca ze sobą do kuchni, ale było w tym trochę prawdy, bo Sammy uspokoił się, będąc przy rodzicu. Tetrowa pieluszka wciąż tkwiła pod chłopcem na ojcowskim ramieniu na wypadek, gdyby coś mu się cofnęło. I chociaż dzień wcześniej minęło osiem miesięcy od jego narodzin, Vane wolał być zachowawczy. Trojaczki wciąż były malutkie, a ostatnie czego chciał astronom to prania kolejny raz swetra, który zrobiła mu Rose. Wymowne spojrzenie kobiety, gdy tylko widziała zabrudzony prezent świąteczny, mówiło astronomowi wystarczająco wiele i nie chciał sprawiać jej więcej przykrości. Przepasany kuchennym fartuchem chronił się przed każdym możliwym brudem pochodzącym z pracy na blacie. Dlatego też w pełnej gotowości zajął się przyrządzaniem makowca.
Zgodnie z dalszymi krokami pozwolił ostygnąć zalanemu wcześniej makowi, odcedził go i następnie zmielił co najmniej trzy razy. W przepisie widniała informacja o dwukrotnym mieleniu, ale Jayden wolał być całkowicie pewnym, że wszystko się udawało poprawnie. Przy sprawach gotowania wciąż potrafił być nieco nadgorliwy... Gotową masę przeniósł do miski i zaczął dodawać resztę składników mających stworzyć masę. Odmierzył więc cukier, plaster miodu, pokruszone orzechy włoskie, wcześniej kandyzowaną skórkę mandarynki oraz wyciśnięty z nich sok, masło oraz cynamon, który musiał podkraść z hogwarckich kuchni. Na szczęście skrzaty nie odmawiały mu przyprawy, ale nie chciał ich silniej wykorzystywać. Przebywając z nimi przez tyle lat, nauczył się także sporo o pracy w kuchni oraz ważnym planowaniu. Dlatego też parę godzin przed zajęciem się makiem przygotował ciasto i chociaż do tego momentu wszystko robił sam, tak zawijanie makowca musiało odbyć się za pomocą magii. Oczywiście gdyby nie pewna ograniczoność ruchów, spróbowałby zrobić to sam, lecz aktualnie preferował nie ryzykować. Samuel wciąż sobie urządzał konwersację z rodzicem, a Jayden mu odpowiadał. Szło im całkiem dobrze, ale obaj przestali, dopiero gdy razem obserwowali rosnące w piecu ciasto. Jitterbug Waltz grał im w tle ze starego gramofonu, pozwalając, by cieszyli się tym męskim wieczorem spędzonym razem w kuchni. A Theach Fáel powoli wypełniał się zapachem słodkości świeżego ciasta.

zt


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach