Bellatrix Black
Nazwisko matki: Rosier
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Szlachetna
Wzrost: 99 cm
Waga: 15 kg
Kolor włosów: Brązowe – z roku na rok stają się ciemniejsze.
Kolor oczu: Granatowe
Znaki szczególne: Ujmujący uśmiech. Czarny perski kociak, który nie odstępuje jej na krok.
Nie posiadam. Jeszcze!
Zapewne kiedyś będzie nim Slytherin
Kto wie?
Ja sama w ciemnościach
Perfumami matki, kakao, cytrynowymi ciastkami, sierścią kota
Mnie samą znajdującą się w centrum zainteresowania rodziny
Czytaniem, teatrem, magicznymi stworzeniami
Harpiom z Holyhead, tak jak mama
Uczę się latać na dziecięcej miotle, jeżdżę na kucyku
Wszystkiego co wpadnie mi w ucho!
Milan Kournikova
Ciemnowłosa dziewczynka staje na palcach, marszczy przy tym ciemną brew, starając się zajrzeć do ładnej drewnianej kołyski. Kształtne usteczka wyginają się w grymasie niezadowolenia. Pomimo starań wciąż nie może zajrzeć do wnętrza łóżeczka, w którym śpi jej młodsza siostrzyczka. Stópka obuta w jasny pantofelek uderza w posadzkę z cichym trzaskiem, po którym to Bellatrix zamiera w bezruchu. Nie chciałaby, aby Andromeda się przez nią obudziła. Powinna bardziej panować nad swoją złością, tak mówiła guwernantka. Czasami ta stara jaszczurka ma rację, ale niezbyt często. Bella za nią nie przepada, nie lubi jej słuchać. Wolałaby aby to mama pełniła jej rolę – Druella Black bez wątpienia jest najbliższa małemu sercu dziewczynki. To ona wzbudza w niej najwięcej miłości, szacunku i podziwu. Gdyby mogła nie odstępowałaby kobiety nawet na krok. Nie spuszczałaby z jej zachwycającej osoby spojrzenia ogromnych granatowych oczu. Wie jednak, że to niemożliwe. W tych momentach, w których nie może znajdować się w pobliżu matki, szuka pocieszenia w osobie swojej młodszej siostry. Jest bardzo zawiedziona tym, że Andromeda tyle czasu spędza na spaniu, zamiast na zabawie z nią. Na szczęście za towarzysza ma czarnego perskiego kociaka, prezent od wujka Tristana. Zarówno zwierzę, jak i mężczyzna podbili serce dziewczynki – zapytana kogo bardziej kocha zapewne zawiesiłaby usteczka w podkówkę i odrzekła, że nie ma najmniejszego pojęcia. Teraz odrywa rozczarowane spojrzenie od kołyski i odwraca się na pięcie, widać że czegoś szuka. Jest. Bella uśmiecha się promiennie, nie widać już śladu gniewu na jej buzi. Chce klasnąć w dłonie, lecz powstrzymuje się w ostatniej chwili – wie, że nie może hałasować. Kociak siedzi na stołku, granatowe spojrzenie panienki krzyżuje się z żółtymi latarniami jego oczu. W głowie dziecka naradza się myśl, iż zwierzak lepiej wie czego potrzebują! Podchodzi do stołka i delikatnie ściąga z niego czarne futrzaste stworzenie, po czym przenosi mebel w pobliże łóżeczka siostry. Dwa kroki i już znajduje się na odpowiedniej wysokości, aby móc doglądać śpiącą Andromedę...
Panienka Bellatrix? Jest specyficznym dzieckiem. Trudnym? Nie. Przy odpowiednim podejściu nie sprawia większych problemów. Pierwszą rzeczą przy kontakcie z nią jest pamiętanie o tym, iż dziewczynka jest dużo dojrzalsza od swoich rówieśników. Infantylne zachowanie w stosunku do niej nie jest pożądane, chyba że chce się zostać obdarzonym pogardliwym lekceważeniem. Ewentualnie wywołać gorący wybuch złości. Nie wiem od czego zależy wybór powyższych, naprawdę. Chyba nie ma co do tego schematu. Swoją sympatią obdarza niewielu, dopóki nie poczuje zainteresowania czyjąś osobą zazwyczaj pozostaje obojętna. Ale jak najbardziej lubi towarzystwo, wydaje mi się, że samotność jej dokucza. Preferuje starsze towarzystwo, nie przepada za swoimi równolatkami oraz dziećmi młodszymi, wyjątkiem jest Andromeda – Bellatrix zakochała się w niej od pierwszego spojrzenia, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.
- Nie dosięgam, Rudolfie! – zagniewany głosik niesie się po opustoszałym korytarzu, a jasne czoło jego właścicielki marszczy się z pewną dozą irytacji. Denerwuje ją, że jest mniejsza od towarzyszy zabaw. Niższa, drobniejsza i często mniej zwinna – bije ich jednak na głowę intelektem, co dla spragnionej zabawy czterolatki jest marnym pocieszeniem. Śmiertelna bladość, na którą choruje również nie ułatwia jej życia. Na szczęście ma swojego rycerza gotowego na każde zawołanie przyjść z odsieczą. Rudolf Lestrange jest wiernym kompanem, starszy o dwa lata kuzyn dzielnie towarzyszy jej, gdy tylko może. Różnią się od siebie temperamentem okrutnie, Bella przy chłopcu wydaje się potulną owieczką tylko czekającą, aż ktoś podrapie ją za aksamitnym uchem. Nie jest to jednakże przeszkodą w ich wzajemnym oddaniu sobie.
Uczy się szybko, jest mądrym dzieckiem. W wieku czterech lat płynnie czyta i rachuje. Lubi muzykę, wydaje mi się, że z wiekiem będzie coraz lepszą pianistką. Za to nie ma za grosz talentu w rysunku, ale przecież nie we wszystkim musi być idealna, prawda? Talent magiczny objawiła już w wieku dwóch lat, szczęśliwie nie powodując przy tym żadnych większych zniszczeń…
Bellatrix siedzi przy długim stole, nie jest jej najwygodniej. Twarde krzesło nieprzyjemnie uwiera, a krótkie nóżki dyndają w powietrzu niecierpliwie. Wzdycha cicho, nie przejmując się tym specjalnie. Zajęta jest malowaniem portretu mężczyzny siedzącego nieopodal niej. Ojciec czyta gazetę, często to robi w obecności córki. Siedzi w fotelu prawie nieruchomo, dzięki czemu jest idealnym celem dla jej niezbyt udanych malarskich prób. Bella co rusz unosi głowę znad kartki papieru i obdarza Cygnusa długimi badawczymi spojrzeniami, jakby chciała zapamiętać każdy szczegół jego osoby. Kruczoczarne włosy, granatowe oczy (takie same jak jej!), stonowane ubrania. Złości ją fakt, że nie potrafi przelać na papier tego co widzi. Ojciec na jej obrazku jest jedną wielką różnobarwną plamą, a nie tym imponującym mężczyzną, który w jej sercu wzbudza respekt, podziw, a także miłość. Cygnus nie okazuje jej tyle uczucia co matka, jednak dziewczynka zdaje sobie sprawę z tego, iż jest dla niego ważna. Spragniona każdej chwili uwagi ojca potrafi naprawdę cierpliwie czekać, aż ten poświęci jej choćby pięć minut swojego cennego czasu. Mimo tego, iż czasami mężczyzna wzbudza w niej lęk wpatrzona weń jest niczym obrazek. Oczywiście nie ten wychodzący spod jej delikatnej dłoni, gdyż swoje arcydzieło w końcu w złości drze na drobne kawałki. Drażni ją, iż nie jest w tym dobra. Jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że to uczucie będzie nieodłącznym elementem jej życia.
Powiedziałabym, że jest grzecznym dzieckiem. Oczywiście bywa kapryśna. Miewa swoje humorki. Z reguły jednak jest miła i kulturalna, ma w sobie sporo szacunku dla osób starszych. Ma w sobie dużo uroku, momentalnie potrafi zjednywać sobie ludźmi. Oczywiście wyłącznie, gdy ma na to ochotę, bo jak już mówiłam jest dosyć wybredna jeśli chodzi o towarzystwo. Dobre wychowanie od najmłodszych lat skutkuje tym, iż wyrasta z niej prawdziwie wzorowy przedstawiciel czarodziejskiej arystokracji. Pozostaje mieć nadzieję, że z biegiem lat jej zalety będą się wyostrzać, a wady blaknąć…
Kot, dziecięca miotełka