Wydarzenia


Ekipa forum
Pułapka na szczury
AutorWiadomość
Pułapka na szczury [odnośnik]02.02.21 20:09
Animagia była jak narkotyk. Steffen zachłysnął się marzeniem o zwierzęcych eskapadach gdy tylko usłyszał o tej możliwości i pozwolił sobie na snucie śmiałych planów. W całej młodzieńczej arogancji, nie spodziewał się, że opanuje trudną sztukę już na siódmym roku w Hogwarcie. Podobno zajmowała długie lata, bla, bla, bla. Najwyraźniej nie komuś, kto ćwiczył codziennie od trzynastego roku życia, odkąd powziął ambitne postanowienie po lekcji transmutacji.
Nic dziwnego, że woda sodowa uderzyła mu do głowy.
Jak już pogodził się ze szczurzą postacią, oczywiście. W swoich marzeniach był w końcu zawsze niedźwiedziem, wilkiem, orłem, łabędziem, owczarkiem, albo chociaż słodką szynszylą, głaskaną przez rozchichotane panienki. Zrozumienie, że jest mu przeznaczona rola gryzonia, było początkowo ciężkie do przełknięcia.
A potem odkrył wszystkie możliwości i zalety szczurzej postaci. Był niewielki, zwinny, umiał się ukrywać i wszyscy go ignorowali. Mógł pójść do Zakazanego Lasu. Mógł pójść do Działu Ksiąg Zakazanych. Mógł pójść do dormitorium Gryfonek. I Krukonek. I Puchonek. I Ślizgonek. Mógł podglądać na błoniach jakąś jasnowłosą szlachciankę, która potajemnie ćwiczyła tam latanie na miotle. Nigdy nie podejrzewałby o takie szaleństwa lady Selwyn, ale każdy miał swoje tajemnice.
A jego tajemnica była najlepsza ze wszystkich. Nikt go o to nie podejrzewał, nie siedemnastolatka. Zadba o to, by nikt nigdy go nie podejrzewał. Nie zamierzał się rejestrować, anonimowe hasanie po świecie było zbyt uzależniające. W Święta nastraszył nawet dziewczynę Willa, wyskakując spod łóżka, gdy brat był w łazience. Bała się szczurów, co za pech.
Nie wiedział, kiedy stracił czujność. W pierwszych tygodniach stycznia, upojony strojeniem psikusów nieświadomemu bratu? A może już wcześniej, gdy regularnie zaczął czekać pod dziewczęcym dormitorium na okazję do dyskretnego wśliźgnięcia się do środka?
W każdym razie, teraz plułby sobie w brodę (a tak naprawdę piszczał cichutko i żałośnie), kręcąc się nerwowo w sowiej klatce. Uwięziony w klatce na sowy - żałosne! Schwytany przez Marcela i Jamesa! Czemu oni w ogóle zainteresowali się jakimś gryzoniem? Przez upiorne kilka chwil obawiał się, że zechcą nim nakarmić jakiegoś kota, ale po prostu zostawili go w więzieniu i poszli spać.
Bezradny i rozgoryczony, postanowił to po prostu przeczekać. Nie zamierzał zdradzać nikomu swojego sekretu, nie po kilku miesiącach pilnowania tej tajemnicy. Miał pozostać anonimowym szczurem aż do końca życia i triumfalnie wyznać Willricowi prawdę w testamencie. O ile starszy brat pożyje dłużej od niego.
W końcu go wypuszczą, prawda?
PRAWDA?
Dormitorium zalało się już promieniami słońca. Powoli pustoszało, Steff obserwował czujnie wszystkich gryfonów. Ale Marcel i James spali. I spali. I spali.
Na pewno wszyscy jedzą już śniadanie.
Pisnął żałośnie, chcąc obudzić kolegów.
-Piiip! - śniadanie wam przepadnie!
Nic.
Nerwowo zamachał ogonkiem. Po śniadaniu miał przecież lekcję starożytnych run.
Nie mógł przegapić lekcji starożytnych run!
Dzisiaj mieli kontynuować temat klątw!
Cały weekend siedział nad zadaniem domowym - za dnia, oczywiście, bo nocą oddawał się zwiedzaniu zamku w postaci gryzonia.
Nie mógł... zwagarować!
-Pipi? - śpicie?
Chyba spali.
Zdesperowany, zamknął oczy i postanowił wziąć własny los w swoje ręce. To głupia klatka na sowy, człowiek na pewno rozsadzi ją od środka. Czy coś. Spali twardo, chyba. Jakoś ich okłamie.
BUM!
Kilka drutów pękło, a Steff zachwiał się na nogach i omal nie upadł na łóżko Marcela.
-AUA! - rozwalił dno klatki, ale miał teraz...
...klatkę na głowie?


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Pułapka na szczury [odnośnik]09.02.21 1:27
Parszywego szczura biegającego od dormitorium chłopców do dormitorium dziewcząt nocą, kiedy wszyscy byli — a raczej powinni być w swoich łóżkach — dostrzegli już wcześniej i choć zarzekał się, że to on go wypatrzył zapewne była to zasługa Marcela. On miał jakiś naturalny talent do rejestrowania dziwnych zjawisk, zupełnie jakby życie obdarzyło go ukrytą parą uszu i oczu pod tą bujną czupryną, zwierzęcym instynktem do wykrywania innych zwierząt. A może tak naprawdę ukrywał przed całym światem mroczną tajemnicę i został wychowany przez zwierzęta, ale mama skutecznie tłumiła w nim mroczne instynkty w obawie, że inni wzięliby go za dziwaka. Nawet gdyby nim był, pewnie kochałby go tak samo, jak własnego brata, pomimo tych wszystkich natręctw i pomysłów, na które niespodziewanie wpadał nad szklanką dyniowego oku. Pomył ze schwytaniem szczura był ambitny, żaden z nich przecież nie zakładał, że mała gadzina mogłaby być szybsza od nich, zwinniejsza o tysiąckroć i sprytniejsza w omijaniu zagrożenia, nie wspominając o jakimś wyczulonym słuchu lub węchu. Ich ego zostało połechtane, gdy okazało się, że z refleksem najprawdziwszych drapieżników gołymi rękami (i różdżkami) po prostu dopadli skurczybyka. James ani przez chwilę nie rozważał, by wina leżała w zbyt ociężałym lub skoncentrowanym na ludzkich potrzebach gryzoniu, byli po prostu najlepsi i musieli to udowodnić na każdym kroku — nawet szczury nie miały z nimi szans. Wpakowali go więc do klatki po sowie, która stała pusta — musiała. Mała płomykówka Jima nie była tym faktem zachwycona, ale jako jedyna ze wszystkich sów nie miała szans połknąć szczura w całości. Wyeksmitowana do sowiej poczty na noc musiała znieść gorzki zawód (długo po tym jeszcze pluł sobie w brodę, że tak brzydko ją potraktował).
Nie wiedział, kiedy poszli spać. Musieli usnąć pomiędzy jednym planem, a drugim, rozważając, co zrobią ze zdobyczą. Wątpił, by dało się go wytresować, ale pomysł z wykorzystaniem go do przenoszenia tajnych informacji po Hogwarcie albo serwowania odpowiedzi na testach z historii magii tak, by nikt nie zauważył był dość kuszący. Na tyle, by nie zdołali go skończyć przed świtem.
Śniło mu się zwycięstwo. Śnił mu się tryumf tak wielki, że żadne dźwięki z dormitorium do niego nie docierały; skutecznie zagłuszały je wiwaty kibiców, piiiip-pii-sk starszych dziewcząt, które z podziwem i uwielbieniem patrzyły w ich stronę. W jego nieskromną stronę. Wygrany sezon, gwiazdorska obsada, przepustka na kolejny rok i wakacje pełne rozemocjonowanej korespondencji. Niestety i w śnie dopadła go ponura rzeczywistość, która przypomniała mu o tym, że przegrali wczorajszy mecz z kretesem i wszystko przez akrobatę, który pomylił drążek do podciągania z miotłą. Możliwe, że to rosnący poziom frustracji zaczął wybudzać go z tego nieprzyjemnego już snu, który zrobił się dziwny w chwili, gdy zamiast wykrzyczeć przyjacielowi wszystkie jego przewiny zaczął piszczeć jak dziewczyna. Piiip Piii Piiip. A on nic z tego nie rozumiał. Kompletnie nic.
Przewrócił się na drugi bok, ale pierwsze, co zobaczył to wygięta pod dziwnym kątem stopa Marcella na sąsiednim łóżku. Nim zdążył analizować ze zmarszczonymi brwiami sensowność tego obrazka widok Steffena stojącego nad Marcelem go co najmniej zdumiał. Tym bardziej, że miał klatkę na głowie. Albo raczej głowę w klatce, dziwnie powyginanej. Powoli usiadł prosto patrząc bez słowa na młodego Cattermole'a.
— Testujesz nowy patent na kask przeciwko tłuczkom?— zmarszczył brwi mocniej, szybko dochodząc do wniosku, że Marcelowi by się taki przydał. Przestałby latać w końcu wokół niego by je odbijać. — Czekaj, czy to moja klatka? Czekaj! — Nagle go otrzeźwiło. — Czy ty zjadłeś naszego szczura?!
W dormitorium nikogo już nie było, jedyną osobą, którą mógł zbudzić krzyk był Marcel, ale ten się tylko przewracał z boku na bok.
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Pułapka na szczury [odnośnik]11.04.21 23:56
To była sprawa honoru - nie mogli przecież przejść obojętnie obok lęku, jaki regularnie padał cieniem na twarzach dziewcząt przerażonych myślą wdzierającego się do ich sypialni kłopotliwego szczura; było w tym coś zaskakującego, bo zaczarowany zamek raczej stronił od pasożytów, ale ten przerośnięty gryzoń zaczął pojawiać się regularnie, raz po razie, budząc trwogę, strach i popłoch. Naturalnym rozwiązaniem wydawało się pójść zrobić z tym porządek - zwłaszcza, że chodziło przecież o Eve. Wydawał mu się dziwny sposób, w jaki o nim mówiła, tak dziwnie ludzki, że kiedyś zapatrzył się na nią w czasie porannej toalety, ale im bardziej niepokojące wydawały się te wszystkie rewelacje, tym bardziej wydawało mu się, że właściwym byłoby go pochwycić, najlepiej jak najszybciej. I rzeczywiście im się to udało, gryzoń wpadł w zmyślnie zastawioną zasadzkę, wkrótce lądując w klatce ofiarowanej przez Jamesa. Marcel nie miał swojej sowy, czasem pisał do mamy korzystając z tej, którą miał jego przyjaciel - i przez to chyba odczuwał do niej sympatię jak do własnej, było mu nieco głupio za tę chwilową eksmisję wiernego ptasiego towarzysza. Dlatego tez przekonywał Jamesa, że może po prostu powinni dać tego szczura jego sowie, prędzej czy później poradzi sobie z jego rozkawałkowaniem, a taki przysmak nie zdarza się przecież sowie codziennie. Tak na przeprosiny, no przecież wypadało. Ale decyzja została odłożona do rana, a nocą spał - i śnił, jak zwykle, o lataniu. Takim bez miotły i skrzydeł, o własnych siłach, między ptakami, gdzieś ponad ludzkimi troskami, ponad prozą życia i ponad tym, co nudne i przyziemne. Płynął gdzieś pomiędzy obłokami, kiedy dobiegał go szczurzy pisk.
- Mówiłem, żeby dać go sowie. Byłaby cisza - mruknął przez sen, w półśnie, przewalając się z boku na bok, nie będąc pewnym, czy James go w ogóle słyszał, czy spał; zwykle spał z nogami złożonymi na jednej z drewnianych kolumienek łoża okrytego baldachem, stopy osunęły się ciężko na materac, kiedy schował głowę pod kołdrę, chcąc wygłuszyć te dźwięki. Chciało mu się spać, było jeszcze wcześnie, a poza tym zimno, a niedługo miała się zacząć historia magii, na którą się nie wybierał. Sama wizja siedzenia w dusznej sali z wyjątkowo ponurym duchem zdawała się go przerażać. Ale te piski nie cichły, wciąż je słyszał. - Daj mi spokój - odpowiedział Jamesowi, kiedy pytał coś o patencie na tłuczki, zakrywając głowę poduszką; mocno przywarł ją do materaca, mając nadzieję, że w ten sposób wygłuszy te hałasy. Naprawdę zamykały mu się jeszcze oczy, przecież a popołudniu miał trening i musiał być w pełni sił. Ostatnio nie poszło mu najlepiej, bo trochę się zagapił, ale przecież znicz nie pojawiał się przez chyba kwadrans, każdy na jego miejscu zachowałby się podobnie. No może oprócz szukającego Ślizgonów, który zachował się jednak inaczej i po prostu złapał tego głupiego znicza - miał farta i tyle. Wyściubił nos spod poduszki, dostrzegając, że hałasy nie cichły, co więcej, ktoś pochylał się nad nim - i co, i może chciał go ściągnąć z łóżka siłą? Słabe żarty.
- Porąbało cię? Spływaj stąd! - zawołał, zasadzając solidnego kopniaka owej tajemniczej sylwetce, wiedział, że to nie był James, nigdy nie ściągałby go z łóżka tylko po to, żeby iść na historię magii, ale nie spali w tym dormitorium tylko we dwójkę. Niechętnie podniósł się wreszcie, kudłaty, bez przekonania opierając się o ścianę za łóżkiem. Błękitna piżamka była pomięta, rękawy podciągnięte do łokci, a kołnierz rozchełstany, nigdy nie spał spokojnie. - Steffen? Co on tu robi, Jamie? - Przetarł dłonią oczy, wydrapując z nich nocny piasek. - Steffen zeżarł szczura? - powtórzył po nim półprzytomnie. - Steffen, na Merlina, to pora śniadania, mogłeś po prostu zejść do wielkiej sali. -  W jego głosie wyraźnie wybrzmiewał wyrzut. - Nie wolno ci tak wchodzić ludziom do pokoju i zjadać, co ci się żywnie podoba, wypluj go teraz - zażądał z niezadowoleniem, wszystko miało jakieś granice.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Pułapka na szczury [odnośnik]07.06.21 23:31
-Co...?
Powiódł po młodszych kolegach błędnym wzrokiem, wciąż oszołomiony swoją upiorną przygodą. Przez całą noc nie zmrużył oka, no bo jak miał spać - tak brutalnie pojmany? Musiał czuwać, jeszcze oddaliby go na pożarcie kotom, czy coś! Nabierał w animagii coraz większej wprawy, ale po tak długim czasie w ciele szczura był nieco nieswój. Za kilka lat dojdzie do takiej biegłości, że nie będzie odczuwał żadnych efektów ubocznych na psychice i zdoła nawet zaprzyjaźnić się z innymi gryzoniami - na razie jednak był wciąż nastolatkiem, nielegalnie eksperymentującym ze sprawami, o których pojęcie miał jedynie teoretyczne. Teraz, w praktyce, przekonał się zaś, że po spędzeniu całej nocy w zwierzęcym ciele ma się gorszego kaca niż po podsuniętym mu przez Willrica piwie. Nie, nie kaca. Sam nie potrafił określić, jak się czuje. Był bardzo przestraszony, bardzo głodny i miał straszną ochotę na ser. Umysł nie mógł się zaś przyzwyczaić z powrotem do ludzkich zmysłów i koledzy zdawali mu się gigantyczni, ich słowa nadmiernie głośne, a klatka na głowie - przerażająca.
-Hej, pomóżcie mi z tym... - niezdarnie zacisnął palce na prętach, usiłując zdjąć ustrojstwo przez głowę. Ugrzęzło? A może to on miał zakwasy (chyba miał, wszystko go bolało! Mięśnie aż drżały, bo przez całą noc był trzęsącym się ze strachu gryzoniem) albo skurcz i nie mógł unieść jej dostatecznie wysoko? Nie wiedział, nie wiedział, trudno było mu się skupić na czymkolwiek innym poza paraliżującym strachem.
Tym razem nie bał się tego, że rzucą go na pożarcie kotom, ale tego, że jego sekret się wyda. Nie po to spędził nad nauką animagii k a ż d ą wolną chwilę, żeby tak gwałtownie urwać profity czerpane ze swojego talentu! Jeszcze wszystkim rozgadają i będzie musiał się zarejestrować i poddawać opresyjnym kontrolom albo obiecać Ministerstwu, że nie będzie przemieniał się w szczura aż do ukończenia szkoły... a przecież uzależnił się już od tych przemian i przecież nie uczył się tak długo, by dobrowolnie wyrzec się możliwości podsłuchiwania kolegów i szpiegowania koleżanek! To, co w animagii najciekawsze, było - tak sądził, ponieważ nawet nie chciał się w to wgłębiać - zakazane, a on miał siedemnaście lat i duszę anarchisty (o ile nie chodziło o wykłady z ukochanych przedmiotów, na które zaraz się spóźni!).
Wtem uderzyło go jeszcze coś innego. Animagia musiała zostać zgłoszona Ministerstwu, tak. Tyle, że... on już posługiwał się tą umiejętnością, nielegalnie. A Marcel i James mieli na to dowód, przed swoimi oczyma. A za nielegalne korzystanie z animagii groził A z k a b a n, tak pisało we wszystkich książkach. Po plecach przebiegł mu lodowaty dreszcz. Z jednej strony pragnął wierzyć, że nikt nie wtrąciłby do Azkabanu ciekawskiego nastolatka za niewinne bieganie po korytarzach Hogwartu, ale z drugiej...
...co jeśli tak?
Zaparło mu dech w piersiach, a w oczach stanęły łzy. Zawsze miał bujną wyobraźnię i właśnie wyobraził sobie pocałunek dementora. Wyobrażenie splotło się z ilustracją prawdziwego francuskiego pocałunku z jednego z czytanych ostatnio harlequinów. Obrzydliwe. Steffenowi nagle zrobiło się niedobrze - na tyle niedobrze, by dostać odruchu wymiotnego.
-Ja... - nerwowo przełknął ślinę, usiłując się nie porzygać na samą myśl o całującym z języczkiem dementorze (nie miał pojęcia, jak naprawdę wygląda pocałunek dementora, ale własne wyobrażenie było dostatecznie okropne!). Nudności sprawiły jednak, że na moment przestał myśleć i dramatyzować i dotarły do niego pytania Jamesa i Marcela.
Oraz jedyne logiczne wyjście z sytuacji.
-...tak! Zjadłem waszego szczura. - przyznał, wydymając z obrzydzeniem policzki. Był już trochę zielonkawy na twarzy i pobladły z osłabienia, może w to uwierzą?
-Przepraszam! Ale... to w ogóle był wasz szczur? Nigdy żadnego nie mieliście! Nie wiedziałem, że jest wasz! Nie jadłbym go, gdybym wiedział jak ohydnie smakuje. Pomożecie mi? Spóźnię się na runy! Proszę! - paplał, ochrypłym głosem, ale odzyskując nieco rezon.
Był animagiem, był uczniem ostatniego roku na Hogwarcie, był od nich starszy - na pewno zdoła ich przegadać, prawda? James był młodszym bratem Thomasa, więc Steffen przezornie unikał z nim kontaktu wzrokowego, bo starszego Doe zawsze trudno było okłamać. Utkwił za to błagalne spojrzenie w Marcelu, który co prawda był niezdrowo poirytowany, ale wydawał się mieć dobre serce.

kłamstwo I (teraz mam II, ale młody byłem


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Pułapka na szczury [odnośnik]10.09.21 13:17
Powieki kleiły się wciąż do siebie, kiedy pocierał dłońmi oczy, próbując je rozkleić i zmusić nie tylko do patrzenia przed siebie, ale i odbierania tego, co widział i przetwarzania tego gdzieś potem, w głowie. Zmarszczył brwi, kiedy przyjaciel się odezwał. Sowie? Zanim Buła by go naprawdę zjadła rozbabrałaby wszędzie jego bebechy, a ostatnie na co miał ochotę w łóżku to szczurzy łeb. Doceniał przywileje, które spadły mu z nieba, jak się okazało, z magią we krwi odziedziczoną po matce. Możliwość bycia tu, w Hogwarcie; nie licząc paru lub parunastu momentów, w których na złość sobie próbował udowodnić, że się nie nadaje i rzucić to wszystko w cholerę; zawsze doceniał. Duże łóżko, olbrzymią sypialnię dzieloną z chłopakami z roku, bieżącą wodę, jedzenie w ilości, której nie był w stanie przejeść — to było coś, czego nie znał. No i czysta pościel, której nie chciał zbrudzić zwierzęcą krwią. Poza tym to mógł być czyjś pupil. Bułeczkę traktował jak własne zwierzę, całe życie wszystko mieli z bratem i siostrą wspólnie. Lubił ją, choć czasem zdawała się nieco zagubiona z przyjemnością przemycał dla niej smakołyki z wielkiej sali. Takie, którymi z pewnością nie powinien jej karmić. Co jeśli ten szczur w klatce był takim samym zwierzakiem dla któregoś z innych dzieciaków tutaj?
Powoli spojrzał na Marcello, gdy ten zakrywał głowę poduszką i pociągnął za sobą nogi, by opuścić je z łóżka. Podłoga była chłodna, ale to uczucie nie było nieprzyjemne. Otworzył usta ziewając mocno i skrzywił się, wciąż wpatrując nieprzytomnie w Steffena. Co on tu robił, dobre pytanie. Podrapał się po głowie, włosy sterczały mu w różne strony niesfornie. Nie ruszył się, by pomóc Steffenowi z klatką. Zamiast tego odchylił do tyłu na rękach i popatrzył spod byka.
— Masz za dużą głowę. Jakbyś nie czytał tyle książek to pewnie klatka by już dawno zeszła, a tak… — Spojrzał na swoją dłoń, opierając się już tylko na jednej i z nonszalancją rozprostował palce, by przyjrzeć się paznokciom w teatralnym geście. — Jak popsujesz klatkę to Thomas cię znajdzie i zobaczysz co ci zrobi — dodał cierpko, unosząc ciemne oczy na kolegę. Nie wspomniał mu o tym, że jeśli wyrwie pręty, wbiją mu się w głowę i przebiją mózg, a cała wiedza i wszystko, czego się do tej pory nauczył wypłynie na zewnątrz. Może czuł lekkie ukłucie satysfakcji, że tak się stanie. Steffen był mądrzejszy, nauka szła mu łatwo, w przeciwieństwie do niego, nie musiał się z nią męczyć i, o zgrozo, lubił ją nawet. Ale Steffen drżał, trząsł się i był dziwnie wystraszony. Z każdą chwilą zaczynał odczuwać coraz większe wyrzuty sumienia. — Bez sensu— burknął pod nosem, pusząc się i wbijając niezadowolony wzrok w podłogę. Może nie planował rzucić szczura od razu sowie na pożarcie, ale mógł im się jakoś przydać. Może mogli go wytresować i nauczyć jakiś sztuczek? Przynoszenia piłeczki? A tak, kiedy Cattermole wyznał, że już go zjadł, było po nim. — Teraz ci niedobrze, co? — spytał złośliwie, zaciskając usta i mierząc go surowym spojrzeniem. Oczy Steffena zaszły łzami, więc spiął usta jeszcze mocniej i zerknął na Marcela. Nie, stary, powinnismy być nieugięci, zjadł nam szczura. — Nasz, czy nie nasz, co za różnica. Po prostu go zjadłeś. Mam nadzieję, że będziesz bekał nim cały dzień — dodał uszczypliwie, a potem zsunął się z łóżka, żeby mu się przyjrzeć. Pochylił się nad klatką i zmrużył oczy, patrząc mu w oczy. — Poza tym, co ty właściwie tutaj robisz, poza konsumowaniem cudzych szczurów, co? Był w klatce całą noc, nikt nie wiedział, że go złapaliśmy. — Przyjrzał mu się podejrzliwie, nie kiwając nawet palcem w stronę uwolnienia go z klatki. — Myszkowałeś w naszych rzeczach, Cattermole?



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Pułapka na szczury
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach