Wydarzenia


Ekipa forum
Pracownia numerologiczna
AutorWiadomość
Pracownia numerologiczna [odnośnik]02.02.21 23:51

Pracownia numerologiczna

Jest to osobny budynek niewielkich rozmiarów, do którego prowadzi ścieżka na prawo od wejścia do domu. Jednoizbowa przestrzeń wyróżnia się wiecznym bałagan i wydaje się, że jedynie Stevie potrafi się w niej odnaleźć. Pod prawą ścianą pomieszczenia stoi wielki drewniany stół z kamienną ladą, na której leżą bliżej niezidentyfikowane maszyny oraz wielki zbiór na pozór niepotrzebnych przedmiotów, które właściciel transmutuje w świstokliki. Dookoła leżą papiery z notatkami, które czasem przesuwa wpadający przez otwarte okiennice wiatr. Mały piecyk w rogu pokoju daje ciepło w chłodniejsze dni, a także służy za idealny podgrzewacz do kubka zbożowej kawy. Na małym stole przy którym Stevie zwykł jeść kanapki w przerwie od pracy, stoi czarna skrzyneczka, zwykle zamknięta.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Stevie Beckett dnia 09.09.21 23:35, w całości zmieniany 4 razy
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]03.02.21 23:23
7 XI
Stevie siedział w tych samych goglach co zawsze, w dokładnie tym samym fartuchu co zawsze i w ręce ściskał różdżkę, którą aktualnie drapał się po czole. Obok leżała sterta papierów, na wszystkich znajdywały się zapisane drobnym drukiem liczby w bardzo dziwnej kolejności, której zapewne nie mógłby rozszyfrować nikt oprócz Becketta. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Sapnął ciężko i zeskakując ze stołka, podszedł to jednej z wielkich szaf, która przy otworzeniu wydała z siebie skrzypnięcie. Panował tam kompletny nieład, ale w tym nieładzie można było znaleźć jakąś logikę. Starta śmieci powoli wysypywała się z szafy, ale Stevie zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Pogrzebał trochę w starych kaloszach i wyciągnął z jednego z nich wszystko, co zdołało tam wpaść. Kawałki gazet, zeschnięte chrupki, widelec, a także kieszonkowy zegarek. Pochwycił ten ostatni i niemal biegnąc, wrócił do swojego biurka, ściskając mocniej w dłoni różdżkę.
Robił to już wiele razy, ale zawsze ta drobna ekscytacja przy rzucaniu czaru mu towarzyszyła. Teraz był w stanie robić świstokliki masowo, ale to nie oznaczało, że za każdym razem musiały się udać. Miał jeszcze całkiem dobry zapas księżycowego pyłu, jego mu nie było aż tak szkoda. Od dawna też nic nie wybuchło w pracowni, chociaż to przy świstoklikach się nie zdarzało, częściej przy wynalazkach, których też w pobliżu stała masa. Stare gramofony, potem się nimi zajmie. Te nie nadawały się na świstoklik, za ciężkie, nie było jak tego cholerstwa przenieść. Skupił myśli i wycelował różdżką w stary złoty kieszonkowy zegarek, oprószony księżycowym pyłem. Gdyby Mary Jo miała przy sobie świstoklik, może uchyliłaby się od potwornej śmierci, która ją spotkała, chociaż okoliczności dalej pozostawały tajemnicą, po tylu latach. Ponownie skupił myśli na pracy, nie mógł się teraz rozpraszać.
- Portus - wypowiedział mocnym głosem.
Musiało się udać, świstoklik miał być dla sam nie wiedział kogo, zawsze mógł go dać przyjacielowi albo użyć samodzielnie, w końcu prowadzić będzie wprost do jego pracowni.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]03.02.21 23:23
The member 'Stevie Beckett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia numerologiczna Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]05.02.21 4:04
Nie wszystko zawsze szło tak, jak to sobie zaplanowano, a to, co z założenia miało się udać, wcale nie musiało poddać się woli czarodzieja.
Stevie pracował w warsztacie jak zwykle, pogrążony w zapiskach numerologicznych i całkowicie skupiony na swojej pracy. Niestety, przypadki chodziły po ludziach i czasami brakowało tylko odrobiny szczęścia aby wszystko skończyło się dobrze. Ledwo miesiąc wcześniej Beckett padł ofiarą okrutnego przypadku, a teraz los ponownie postanowił sobie z niego zadrwić.
Stary kieszonkowy zegarek był uosobieniem złośliwości rzeczy martwych. Beckett zaklinał przedmiot najlepiej, jak potrafił i najprawdopodobniej włożył w to odrobinę za dużo serca: miedziane elementy we wnętrzu niewielkiego mechanizmu potrafiły być okropnie reaktywne przy zbyt dużej dawce magii i choć w teorii szanse na skutek uboczny były niewielkie to w praktyce nawet przy niewielkich szansach w nieodpowiednim czasie w niewłaściwym miejscu mogło stać się coś nieprzewidzianego. Stevie znów poczuł, jak magia wręcz wsysa go w zegarek, kiedy ten z kliknięciem zębatych kółek aktywował się przedwcześnie, nawet nie będąc ukończonym. Beckett zniknął z pracowni, a wraz z nim zegarek: pojawili się ponownie na targanej gwałtownymi falami rybackiej łódce, na której dwóch śmiałych mugoli próbowało złowić coś na obiad.

| Jest to interwencja Mistrza Gry w związku z wyrzuceniem krytycznej jedynki. Odpisujesz we wskazanej lokacji. Musisz przekonać mugoli, że nie zrobisz im krzywdy: jeżeli będziesz dostatecznie wiarygodny to nie wyrzucą cię za burtę w formie samoobrony. Możesz rozegrać to samodzielnie lub zaprosić do gry Ain Eingarp. Do Doliny, ze względu na nagłe załamanie pogody na morzu i utrudniony powrót na brzeg wrócisz dopiero kolejnego dnia.
Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia numerologiczna Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]03.03.21 2:50
stąd

Czas płynął coraz wolniej, a przynajmniej tak wydawało się gdy serce kołatało Beckettowi jak oszalałe. Po kolejnej deportacji wpadł do domu niczym torpeda, tuż po tym gdy jeszcze przed chwilą był w Leśnej Lecznicy, prosząc Farleya o pomoc. Dzisiejszy dzień był kompletnie nieoczekiwany, a Stevie zdecydowanie bardziej wolał spokój, niż taką bieganinę. Zjawiając się w pustym już domu po rodzicach, nie sądził, że znajdzie tam list, który mógł poinformować go, że ma... córkę. Kolejną córkę. Oczywiście, ten list mógłby być pułapką, tylko po to by go tam sprowadzić, jednak data nadania była znacznie wcześniejsza. Najbardziej logicznym rozwiązaniem rzeczywiście było to najmniej prawdopodobne. Fakt, że mógł mieć córkę. Pearl nie napisała w liście nic więcej, jedynie poprosiła o wizytę, jednak gdy się tam zjawił, jej tam nie było. Dom był niemal doszczętnie spalony, a w ruinach stał nie kto inny jak Cornelius Sallow, który nie wiadomo co tam robił. I jeszcze to zdjęcie... Zdjęcie Layli. Musiał przyjrzeć się mu, upewnić czy znajdowała się na nim Pearl z małym zawiniątkiem, czy był to ktoś inny. I co, do jasnej cholery, robił tam Cornelius? Czemu tak bardzo chciał tego zdjęcia? Nie mogła być to zwykła ludzka złośliwość, w końcu wiedział kto jest na tym zdjęciu, a po wypowiedzianej inkantacji - pofrunęło do niego, umykając z palców Steviego.
Nie było jednak czasu by teraz o tym rozmyślać. Teraz musiał działać.
Chwycił pozostawiony mu przez V.R. świstoklik, ten sam który przygotował gdy Steffen wysłał mu list, z którego na tamten moment nic nie zrozumiał. Zabrał szpulkę czarnej nici z warsztatu. Wolał nie ryzykować, że cokolwiek pójdzie nie po jego myśli i nie zdąży się deportować. Beckett i tak był na siebie wściekły, że mógł pomyśleć, że gdziekolwiek poza własnym domem jest bezpieczny. Prawda była jaka była, a on zbyt długo odpychał tę myśl od siebie. Potrzeba działania mieszała się ze zwątpieniem we własne siły. Coś jednak musiał zrobić. Zbyt długo tkwił w bezczynności.
Własnej roboty świstoklik schował do kieszeni marynarki i wybiegł przed dom, skąd deportował się pod adres Pearl, licząc, że wszystko pójdzie gładko i zgodnie z nakreślonym w głowie w ciągu 3 sekund planem. Oby tylko Trixie nie była zła.

dotąd


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]05.05.21 0:44
21. listopada 1957 r.
Dziś był kolejny pracowity dzień w lecznicy i Alexander po raz kolejny musiał pogodzić się z faktem, że jego plany nie zawsze wychodziły. Dzień wcześniej umówił się z panem Backettem, że wpadnie w okolicy obiadu po świstoklik. Musiał oczywiście wymówić się od zaproszenia na obiad, bowiem nie chciał objadać z zapasów swojego sąsiada, który przecież dołączył się do organizacji przyjęcia weselnego, które się nie odbyło. Udało się jednak ustalić, że bez obiadu, ale w towarzystwie jakiegoś ciepłego napoju Farley przybędzie do Warsztatu i odbierze drewniany grzebyk, który krył w sobie magiczną moc przenoszenia ludzi przez przestrzeń. Alexander znał podstawy działania świstoklików i umiał je aktywować, jednakże to jak powstawały wciąż pozostawało dla niego fascynującą zagadką. Nie wątpił, że pan Beckett odpowiedziałby na jego wszelkie pytania, jeśli takowe by się młodemu uzdrowicielowi nasunęły, lecz niestety nie było to Alexandrowi dane.
Przez nały nawał pracy w lecznicy okolice godziny czternastej zaczęły zamieniać się w szesnastą, a ta z kolei w osiemnastą. Alexander nie był w stanie wyrwać się z lecznicy, bowiem po raz kolejny w leśnym przybytku w Dolinie złapało ich asystowanie przy porodzie. Porodzie długim i męczącym dla ich pacjentki, ale również i dla medyków, którzy musieli dopilnować tego, aby ostatecznie dziecko na świat przyszło. Im dłużej poród trwał tym większe zagrożenia się tworzyły, a Alexander próbował dosłownie każdej metody, o której mówiły podręczniki, które w swoim życiu pochłaniał wręcz na wyścigi. Nie wiedział co ostatecznie zaważyło na całej sytuacji, lecz punktualnie o godzinie dziewiątej wieczorem w niewielkiej chatce rozległ się płacz noworodka. Farley jednak nie zostawił swojej załogi tak od razu, nadzorując jeszcze odpowiednie zaopiekowanie się matką i jej nowo narodzonym dzieckiem i dopiero po tym w miarę zadbał o swoją prezencję i w te pędy ruszył do domu Beckettów. Już od progu zaczął przepraszać pana Becketta za swoje spóźnienie, jednak wszystko zostało mu wybaczone, a świstoklik ostatecznie znalazł się w posiadaniu Alexandra, spoczywając bezpiecznie w jego kieszeni gdy Farley wracał później do Kurnika.

| Odbieram od Steviego drewniany grzebyk (świstoklik typu I), zt.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Pracownia numerologiczna 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]11.06.21 20:33
10 X 1957

W tle grał gramofon, którego obecność w pracowni, wydawała się tak samo naturalna, jak fakt, że na starym krześle, obitym lichą skórą, siedział pan Beckett. Nieśmiertelne gogle, które zdobiły jego głowę, zdążyły go dziś ochronić już raz przed małym wybuchem. Zbyt wiele razy podpalił już sobie brwi i rzęsy, aby dalej ryzykować. Bezpieczeństwo i higiena pracy stanowiły podstawę zdrowego dnia, i tylko czasem odrobina opiłków żelaza, albo jedna czy dwie śrubki wleciały mu do kubka kawy, który jak zwykle zdobił biurko. Odłożony niedbale śrubokręt właśnie staczał się z niego powoli, gdy Stevie skupiony był jednie na swojej pracy. Cichy stukot i uderzenie narzędzia o podłogę również nic nie zmieniło, bo liczyło się tylko urządzenie, które właśnie powstawało w jego rękach. Rozgrzebany stary akumulator zdawał się być kompletnie bezużytecznym urządzeniem, ale naukowiec widział w nim potencjał, który nie pozwalał na wyrzucenie takiego cennego skarbu prosto do śmieci. Czasy były trudne, a o mugolskie technologie i sprzęt, wiec należało je szczególnie szanować, aby przypadkiem nie zostały zapomniane. Takie cudeńka zaś wspierane mogły być magią, o czym mugolom się nie śniło. Beckett miał to szczęście, że urodził się pomiędzy nimi, dostając jednak w swoje ręce moc. Teraz potrafił używać jednocześnie śrubokręta i różdżki, patrząc jak wiele lat nauki i doświadczenia się opłaca. Wtem znajome stukanie we framugę drzwi do warsztatu, a potem dzwonek, dały znać, że zbliżał się klient. Beatrix, by nie pukała, tylko weszła do pomieszczenia. Wypuścił głośniej powietrze, niechętnie odrywając się od roboty. Interesant jednak był cenny, czasy były ciężkie, a każdy szkieł zdawał się być na wagę złota. Wciąż z goglami na nosie i nieco rozwianym włosem, wstał więc od biurka, podchodząc do drzwi, które natychmiast otworzył. Stała w nich starsza kobieta, nieco zbyt zatroskana, aby można było mówić o jej radości, to też Steviemu też od razu zrzedła nieco mina, aby dopasować się do sytuacji i atmosfery. - Tak, pani z zamówieniem? - spytał tylko, otwierając drzwi nieco szerzej, aby wpuścić ją do środka. Byli w podobnym wieku, niemal równi wzrostem i kolorem włosów. Być może nawet dusze mieli podobne, jednak teraz nie było tego widać. Kobieta rozejrzała się tylko po środku pomieszczenia, szczególną uwagę zwracając na stojące w kącie dziwne aluminiowe pojemniki. Stevie mógłby nawet chcieć wyjaśnić jej czym dokładnie są, co się w nich przechowuje, a także do czego służą, ale... nie miał na ten temat pojęcia. Wysłuchał więc kolejnych jej słów ze skupieniem, uznając, że tak będzie lepiej, niż wyjaśniać pochodzenie przedmiotów w jego pracowni. - Potrzebuję zamówić trzy świstokliki, panie Beckett - zaczęła, błękitnym spojrzeniem zaglądając pod szklane gogle. Numerolog nawet nie zdziwił się, gdy ta poznała jego nazwisko, miał pewną renomę, zwłaszcza w Dolinie Godryka. W końcu, nie był świeżakiem w tym biznesie, robił świstokliki od dziesiątek lat, pamiętał jak rodziły się dzieci sąsiadów, a teraz te dzieci miały swoje dzieci. Świat nie potrafił stać w miejscu. Zsunął z nosa chroniące go gogle, a na nosie i wokół oczu pozostał odciśnięty ślad, który ewidentnie wyraźnie speszył kobietę. - Dwa tutaj, do Doliny. Najlepiej gdzieś w boczną uliczkę, a jeden do Londynu. Potrafiłby pan? - oczywiście, że by potrafił. To nie kwestia potrafienia... Świstoklik do Doliny Godryka, był zaledwie formalnością, problem zaczynał się przy drugim miejscu, o którym wspomniała. W Londynie nie był od kiedy Malfoy przejął Ministerstwo, zbyt mocno bojąc się o własne życie, był w końcu mugolakiem. - Wie pani... Dwa świstokliki do Doliny są możliwe - zaczął łagodnie, zastanawiając się w jaki sposób najlepiej wyjaśnić tę drugą, o wiele trudniejszą kwestię. - Ale Londyn obciążony jest potężną magią, która nie do końca pozwala na manipulacje... Obawiam się, że nie będę w stanie tego zrobić - wypowiedział, niepewien reakcji kobiety. Tej, niestety, zgodnie z przewidywaniem, do oczu napłynęły łzy. Widział jak szklą się, nie pozostawiając wątpliwości, że w mieście był ktoś ważny, ktoś kogo nie potrafiła tam zostawić, a właśnie traciła nadzieję. - Ale może - zaczął, zaraz potem gryząc się w język. Nie było już odwrotu, chociaż nie miał pomysłu w jaki sposób mogłoby się to dać zrealizować. No do jasnej ciasnej. - może okolice Londynu wchodziłyby w grę? - szczery uśmiech spłynął twarz mężczyzny, usiłował udobruchać kobietę, która niedługo później pokiwała głową, wciskając mu do ręki zapłatę. Gdy wyszła stał jeszcze przez chwilę w ciszy. Wyprawa w okolice Londynu wcale nie wydawała się być dobrym pomysłem, ale termin oddania świstoklików, był na tyle odległy, że mógł to jeszcze przemyśleć. Zawsze mógł poprosić o ochronę, która udałaby się z nim, zawsze mógł poprosić Trixie o pelerynę niewidkę. Opcji było sporo, chociaż żadna z nich nie wydawała się być bezpieczna. Z powrotem założył jednak gogle i zamknął za kobietą drzwi. Skutecznie, tak aby juz mu nikt dzisiaj nie przeszkadzał. Tabliczka przed wejściem i tak sugerowała, że zakład jest czynny jedynie między 8, a 16, chociaż światło paliło się w nim niemal przez cały czas. Z wielkiego regału na końcu pomieszczenia wyciągnął potężną drewnianą skrzynkę, z której aż wysypywały się śmieci. Beckett nie widział ich tak, dla niego były to przedmioty, które odpowiednio użyte mogły przynieść wiele korzyści. Ktoś mógłby nazwać go zbieraczem, gdy to starannie przeglądał kolejny pęknięty kubek, albo starą srebrną łyżkę, albo drewnianą lalkę, i przekładał je w nowe miejsca. To wszystko nie wynikało jednak z potrzeby posiadania tych rzeczy, mógł je oddać z pstryknięciem palca. Po prostu to wszystko mogło się kiedyś przydać w jakimś wyższym celu. Takim właśnie jaki pojawił się dzisiaj. Tego typu przedmioty doskonale przewodziły magie, pozwalając, aby jej obecność w nich godziła się na teleportacje czarodzieja, nawet w kryzysowej sytuacji. Wyciągnął więc trzy śmieci. Starą broszkę, przypinaną do kołnierzyka, zardzewiały klucz, Merlin jeden raczy wiedzieć co otwierający oraz żółtą spinkę do włosów, prawdopodobnie jakąś której w dzieciństwie przyszło używać Beatrix. Zabierając odpowiednie pyły i ingrediencje, przeniósł potrzebne przedmioty na odpowiednie stanowisko, na którym przyszło mu tworzyć podobne rzeczy. Nie stresował się, obecnie nie miał czym. Chociaż magia potrafiła płatać mu różne figle i nie raz już wyrzuciła go daleko poza Dolinę Godryka, Stevie coraz bardziej godził się już z postępującym wiekiem, wiedząc dobrze, że nie jest już tak światły jak kiedyś. Czarodzieje dożywali przecież sędziwego wieku, teoretycznie był dopiero na półmetku, ale przecież pochodził z mugolskiej rodziny. Geny nie były w nim tak silne i kto wie, czy na pewno będzie chciał żyć jako dziadek, poruszając się o lasce, z wiecznie bolącym krzyżem i niemożliwością tańczenia, tak jak mu dusza gra? Przedmioty i fiolki zapakował do wewnętrznej kieszeni marynarki, po czym wyszedł z Warsztatu, spacerem udając się gdzieś kilka uliczek dalej. Odpowiednio daleko od domu, by nie być powiązanym z ewentualnymi problematycznymi przybyszami, a wystarczająco blisko, aby nie chodzić zbyt daleko. Oczywiście, mógł wziąć rower, ale wolał nie zwracać na siebie dzisiaj szczególnej uwagi. Pieszo znał go każdy, a na rowerze niemal nikt. Miejsce musiało być odpowiednie, ukryte, ale łatwe do dostania się. Mógł wybrać środek lasu, ale kobieta wyraźnie zaznaczyła, że interesują ją transport na boczną uliczkę Doliny Godryka. Dokładny adres dostanie przy odbiorze zamówienia, zaś Steviemu zostało jeszcze zaaranżowanie wycieczki w okolice Londynu, co mogło okazać się wyjątkowo niebezpieczne. Ostatnie czasy pozostawiały wiele do życzenia w tej kwestii, ale za coś trzeba było żyć. Jakoś trzeba było również pomagać, Merlin jeden wiedział jak wiele osób utknęło w stolicy bez możliwości wyjścia z niej. Na karku poczuł pierwszą kroplę deszczu, więc dość było zwlekania, musiał stworzyć świstokliki zanim rozpada się na dobre. Wyciągnął więc różdżkę i zabrał się do działania, a deszcz jaki stopniowo zaczynał kapać z nieba, chłodził głowę, pozwalając umysłowi pozostać jasnym i bystrym.

1226 zt


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]12.06.21 10:16
16 X 1957

Chociaż nałożone wczoraj piaski Duny obejmowały wejście do warsztatu, a Cave Inimicum poinformowałoby go, gdyby koło wejścia do pracowni znalazł się ktoś niepowołany, tak jednak Stevie wolał zabezpieczyć się bardziej, w nadziei, że to nigdy się nie przyda. On sam nie był osobą przerażającą, a nawet wręcz przeciwnie. O wiele bardziej wolał kryć się gdzieś z tyłu. Znał jednak swoje możliwości intelektualne i wiedział, że któregoś dnia mogą po niego przyjść. - Proszę, nie! - wypowiadał słowa, nakreślając w powietrzu swoje odbicie. Odpowiednio skupiona energia była w stanie zatrzymać w swoich cząsteczkach obraz właściciela posesji. - Nie krzywdź mnie - znów powiedział głośniej, tak, aby tworzona iluzja zapamiętała nie tylko jego słowa, ale także sposób ich wypowiedzenia. - Wszystko czego szukasz jest na stoliku, w tamtym czarnym pudełku - powiedział po raz ostatni, gdy mgliste powietrze zaczynało kłębować się, co dostrzec mogło sprawne oko. Nie był przerażający, był jednak sprytyny i liczył na to, że zbudowane w ten sposób zabezpieczenie Widzimisię przyniesie rezultaty, pozostawiając potencjalnego intruza w szoku, że napotkał na właściciela domu. Przemierzył więc cały warsztat wzdłuż i wszerz, upewniając się, że kreowana właśnie przez niego iluzja, pozostanie aktywną gdy zajdzie taka potrzeba. Teraz, gdy wykonał pierwszą część powierzonego sobie samodzielnie zadania, mógł zadbać się za dokańczanie planu. Na stole w warsztacie leżała czarna skrzynka, w środku zupełnie pusta, ale... Stevie wskazał na nią krańcem różdżki, wymrukując pod nosem zaklęcia potrzebne, aby z puzderka, gdy tylko nastąpi taka konieczność, wyskoczył wielki kokon, oplątując swoją ofiarę. Ta akcja nie wymagała chodzenia, za to należało pozostawać całkowicie skupionym, i tak też miał zamiar się zachowywać Beckett. Kokon, który właśnie zaklinał, miał wystrzelić w odpowiednim momencie, ale wymagało to wiedzy z transmutacji. Na szczęście naukowiec mógł się popisać zarówno nią, jak i znajomością najtrudniejszych zagadnień numerologii. Należało to wykorzystać. Na logikę, jeśli ktoś włamywałby się do niego, aby ukraść coś cennego - dotknąłby wskazanej skrzyneczki, nawet jedynie z ciekawości. Jeśli zaś ktoś napadłby na niego, ze względu na pochodzenie, bez obaw mógłby chwycić za pudełko, licząc, że znajdzie tam coś godnego uwagi. Te dwa zabezpieczenia, a do tego Duna przed wejściem, powinny zdać egzamin, przynajmniej częściowo, przynajmniej na jakiś czas. Drapiąc się po brodzie Stevie podszedł jeszcze do drzwi frontowych pracowni, wskazując na nie różdżką. Ponownie, tak samo jak w domu, zaczął zaklinać każdy ich centymetr, aby, gdy zajdzie taka potrzeba, okazały mu intruza, który zbliżył się do drzwi. Szklane domy nie zabezpieczały przed włamaniem, ale mogły łatwo zaoszczędzić czas, lub odpowiednio wcześniej ostrzec, aby właściciel zdążył zbiec. Gdy w końcu cząsteczki magii wnikały we framugę, poprawił jeszcze siwego wąsa, dumny ze swojej pracy. Chyba się udało.

zt


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]16.06.21 19:09
17.11

Steffen nerwowo obracał kałamarz w dłoniach, ale ostatecznie zdecydował, że pójdzie z Floreanem do Kumbrii uzbrojony jedynie w miotły. Świstoklik mógłby się przydać, ale zabieranie ze sobą czegoś prowadzącego do domu wujka było zbyt dużym ryzykiem. Poza tym, powinien oddać ten świstoklik już dawno temu. Zapukał gorączkowo do drzwi pracowni. Zawsze był mile widziany w Warsztacie wujka Steviego, więc pułapkami się nie przejmował - a drzwi posłusznie uchyliły się pod ciężarem jego dłoni.
Wujka nigdzie nie było, więc Steff ostrożnie wszedł do pracowni, by niczego nie dotykać. Świstokliki bywały nieprzewidywalne, a Cattermole czuł się tutaj odrobinkę nieswojo, nawet znając się na transmutacji i podstawach numerologii. Tak po namyśle, to powinien znaleźć więcej czasu na rozmowy z wujkiem. Numerologia przydałaby mu się w pracy, gobliny wciąż spoglądały na niego z pewną wyższością i były taaakie wykształcone, ale to nic dziwnego, wszystkie są przecież stare.
Hamując typowy dla siebie słowotok we własnych myślach, położył ostrożnie kałamarz na wolnym rogu stołu.
Wyjął z kieszeni pomiętą karteczkę i skreślił kilka słów do wujka.
"Oddaję - poratowałeś mnie, tym wujku, ale może teraz Tobie albo komuś innemu bardziej się przyda! Dziękuję raz jeszcze! Nie wiem, gdzie jesteś, ale wpadnę na herbatę kiedy indziej.
Chcesz może wpaść do mnie z Trixie na obiad, na gęś? Znalazłem trzy gęsi. Nie pytaj gdzie, nie transmutowałem nikogo w gęś, po prostu się znalazły! Gęsi są trochę straszne, nie uważasz?
Pogadamy o tym na żywo lub sowami, kartka mi się kończy.
Steff."

Zadowolony, wyszedł. W brzuchu mu burczało, mógłby się nauczyć jak lepiej przyrządzać tą gęsinę. W duchu cieszył się na spotkanie z Trixie i Steviem, zbyt dawno ich nie widział. Po akcji ewakuacji zaszył się w końcu ze wstydem w domu, ale obecność Isabelli i wczorajsze spotkanie Zakonu podniosły go wreszcie na duchu, a ryby z Floreanem zaowocowały planami na rozsądną inicjatywę.
Dobrze mieć przyjaciół. Wszystko będzie dobrze.


/zt, przekazuję Steviemu świstoklik typu I z mojego ekwipunku.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]23.06.21 20:58
| 1 grudnia

Wraz z początkiem grudnia nadszedł pierwszy śnieg. Padająca w nocy mżawka zamarzła, zamieniając chodniki w śmiertelne pułapki, a zalegający na lodzie puch tylko utrudniał nawigowanie po niezwykle śliskiej nawierzchni. Było ciemno, buro, nieprzyjemnie, do tego Roland wygodnie umościł się na jej podołku, miaucząc z wyrzutem przy każdej próbie zmiany pozycji. Nic nie zachęcało do opuszczania względnie przytulnego domu – nie miała jednak zamiaru zamykać się w czterech ścianach. List od pana Becketta zastał ją o zbyt późnej godzinie, by mogła odebrać świstoklik jeszcze poprzedniego dnia. I choć dzisiaj mieli niedzielę, to łudziła się, że zastanie go w jego pracowni. Nie była pewna, kiedy może potrzebować stworzonego przez niego środka transportu, wolała jednak dmuchać na zimne. Coraz częściej bywała w terenie, jeśli nie po to, by walczyć ze szmalcownikami, to w poszukiwaniu nowych informatorów. Weryfikowała spływające do niej z najróżniejszych źródeł informacje, powoli łącząc ze sobą kolejne kropki. I wciąż drżała na myśl o Londynie – tym, który niemalże przyniósł im zgubę, a w którym ufortyfikował się nowy minister, marionetka w rękach fanatyków.
Musiała być gotowa. Z tego też powodu, kiedy tylko uwolniła się spod ciężaru kociego towarzysza i zjadła dwa jabłka w formie szybkiego śniadania, bezzwłocznie przyszykowała się do drogi, zabierając ze sobą spisany ręką Becketta list. Kwadrans później aportowała się na obrzeżach Doliny Godryka. Potrzebowała chwili, by odnaleźć właściwy adres, a przy tym nie wywinąć spektakularnego orła na oblodzonych ścieżkach opustoszałej Doliny. W końcu jednak jej oczom ukazał się właściwy dom, a obok niego – niewielki budyneczek, w którym musiał znajdować się wspomniany w wiadomości warsztat.
Pan Beckett? Miło mi pana poznać, Maeve –  przedstawiła się krótko, kiedy już stanęła przed wąsatym czarodziejem o czujnym wejrzeniu. Okazała mu otrzymany od niego pergamin, by rozwiać wszelkie wątpliwości, które mógł mieć względem jej osoby. Po krótkiej wymianie zdań odebrała od niego zaczarowaną łyżeczkę, raz jeszcze dziękując za udzieloną pomoc. Nie chciała zajmować mu więcej czasu, ani przebywać w Dolinie dłużej niż to potrzebne.

| odbieram od pana Becketta świstoklik, o którym napisał mi tutaj


my body is a cage
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/f434-szkocja-easter-balmoral-gajowka https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]04.08.21 18:21
1.12.1957

Gdy kobieta, która miała odebrać świstoklik, opuściła jego pracownie, Stevie wrócił do pracy nad urządzeniem, które wymyślił. Rozpisane na kawałkach pergaminu notatki pomagały, ale nie odpowiadały za wszystko. Dziesiątki liczb, tak czy siak potrafiły tworzyć problemy, a nawet najbardziej dopracowany w teorii projekt, mógł rozburzyć się na każdym etapie działania. Teraz cel był prosty - stworzenie małego urządzenia, które zaaplikowane do odbiornika, pozwoliłoby korzystać z dobrodziejstw radiostacji. Musieli działać po cichu. Oczywiście w jego własnej pracowni nic mu nie zagrażało, ale na wszelki wypadek nie dzielił się tymi planami z córką, a wszelkie notatki potem doszczętnie niszczył, tak, aby mechanika działania tego urządzenia, była znana jedynie jemu. Trzymał w rękach małe urządzenie, coś w rodzaju kulki pokrytej srebrnym materiałem, która drgała. Jej wibracje miały mieć znaczący wpływ na formę jej działania, chociaż to leżało w dalszych planach. Kulka wielkości dużego paznokcia posiadała parę nóżek, którymi jednak teraz nie wierzgała. Na początku musiał stworzyć ją, tak sam jak stworzył, by ją mugol, z pomocą dłoni i techniki. Wszelkie mechanizmy dopiero miały zostać zaklęte, ale to wszystko należało do późniejszych etapów. Beckett kręcił więc śrubokrętem, tam, gdzie była na to potrzeba, upewniając się, że każdy procesor w środku jest odpowiednio przytwierdzony. Ich wynalezienie zajęło mu kilka długich dni, które spędzał głównie z nosem w książkach, również tych mogolskich, co by upewnić się, że korzysta z każdego dobrodziejstwa tego świata. Teraz gdy znał już dokładną specyfikę sprzętu, który leżał sobie spokojnie w zabezpieczonym miejscu, mógł swobodnie dopracować wszelkie szczegóły. Skupiona mina nie przysłuchiwała się niczemu dookoła, liczyło się jedynie to, aby jak najszybciej wykonać prototyp urządzenia. Było wystarczająco małe, aby schować je w kieszeni. Z pomocą szczypiec, które tam zamontował, a przypominały nóżki, miało być też łatwe do wkładania i wyciągania z odpowiedniego otworu. Wszelki mechanizm odpowiadający za wibracje nie funkcjonował jeszcze, tak jak powinien, ale działał. Stevie zabrał z szafki mały pędzelek, nawet nie patrząc w jego stronę, zbyt przyzwyczajony i doświadczony w swojej pracy. Włosiem odgonił opiłki metalu, które pokrywały plus pluskwę, po czym chwycił za drobny nożyk i otworzył ją w pół, niczym kieszonkowy zegarek. W środku kilka małych zębatek zaklekotało, a lekkie popchnięcie ich igłą wprawiło w ruch. Pędzelkiem strzepał stamtąd każdy paproch, wszystko przecież musiało być nienaruszone i działające. Chwytając za śrubokręt i kolejną zębatkę, umiejscowił ją tuż nad pierwszą. Była to drobna robota, wymagająca naprawdę wytężonego wzroku i przede wszystkim zręcznych i stabilnych dłoni. Te czasem bolały, ale przecież wtedy odpoczywał. Zahaczając o drobną śrubkę, a także wystający spomiędzy miedzianych części sznurek i zahaczył go w odpowiednim miejscu. Dokręcona kolejna część pasowała tam jak ulał, tak więc po upewnieniu się, że wszystko działa tak, jak powinno, ponownie zamknął pluskwę, przyglądając jej się, gdy trzymał ją w palcach. Była prosta do ukrycia, a nawet do połknięcia, jeśli ktoś musiałby posunąć się do tego ruchu, chociaż z pewnością nie była zbyt smaczna. Starał się stworzyć to urządzenie jak najbardziej wodoodpornym, postanawiając, że i tak postara się je dodatkowo zabezpieczyć magią. Na razie musiało to wystarczyć. Odkładając kulkę na jej miejsce w koszyczku warsztatu, popił jeszcze całe to zamieszanie i pracę wodą. Wszystko trwało, a praca umysłowa bywała nawet cięższa od tej fizycznej. Kilka godzin spędzonych w lekko zgarbionej pozycji, na krześle w warsztacie, nie mogło wpływać na niego zbyt dobrze, to też wyprostował plecy, obserwując kolejny raz drgania. Tak naprawdę dopiero testy były w stanie wykazać, czy z owym urządzeniem wszystko będzie w porządku. Zarówno te manualne, które był w stanie wykonać teraz, jak i te, do których będzie potrzebował kolejnych obliczeń.

zt, zręczne ręce (II) - st 100


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]04.08.21 18:21
The member 'Stevie Beckett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia numerologiczna Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]04.08.21 18:39
2.12.1957

Na szczęście zdołał się przespać, choć wciąż coś zaprzątało stary umysł. Wstał jednak skoro świt i od razu pobiegł do warsztatu, aby sprawdzić jedną rzecz, z którą zresztą męczył się od kilku godzin. Nie było sensu wiercić się i obracać z boku na bok, skoro przy stole czekało tak wiele pracy. Ubrał więc okulary i usiadł ponownie na tym samym wyrobionym krześle, na którym pracował od wielu lat. Skóra już dawno popękała, będzie musiał poprosić córkę o naprawienie tego sprzętu. Do tej pory jednak korzystał z tego co miał, bo przecież nie miało to szczególnego znaczenia. Chodziło przede wszystkim o to, by pracować, a nie o to, by pracować komfortowo. Niestety przypuszczenia okazały się prawdziwe. Stevie rozkręcił kulkę wielkości paznokcia i chwycił za pergamin, aby naszkicować na nim, to co miał w pamięci. Brakowało w urządzeniu przynajmniej dwóch mikroskopijnych części. Wpychając je niemal pod lupę, chwycił za pęsetę, delikatnie chwytając za sznureczek, który umieszczony był w środku. Zazębione ze sobą śrubki, powoli odskoczyły w górę, a miedź, która tworzyła tam swoisty procesor, odpowiedziała drobną wibracją. Stevie chwycił za kawałek długiej tępej igły, tak, aby przepiąć jeden z miedzianych drucików w inny punkt. W sposób, w jaki stworzył to wcześniej, urządzenie mogłoby być narażone na uszkodzenia, a przecież nie mógł dopuścić, aby ktoś wciąż przynosił je do naprawy. Oczywiście, i to mogło się zdarzyć i nie było w tym nic niezwykłego, ale należało unikać podobnych sytuacji, bo przecież czasy były niepewne. Raz włożona pluskwa powinna działać nieprzerwania przez cały czas, gdy będzie potrzebna. Naprawiając wnętrze kolistego kształtu, Stevie nie rozmyślał nad własnymi błędami, do tych zresztą się przyzwyczaił. Teraz interesował go wynik, nawet jeśli spał zaledwie parę godzin, a plecy bolały niemiłosiernie. Skręcił z powrotem cały mechanizm, szczególną uwagę przywiązując jednak do uchwytu, do swoistych nóżek. Były zdecydowanie zbyt cienkie i zbyt ostre. Co też sobie myślał? Pęsetą wyciągnął jedną z odnóg, a drapiąc po brodzie, przyglądał się jej, aby wymyślić coś nowego. Rzeczywiście, niedługo potem nastała eureka. Odłożył kawałek drutu na bok, o wiele bardziej zainteresowany tym, który dalej znajdował się w kulce. Zakręcił go, wpychając we wcześniejszą dziurkę, przez co powstało coś na rodzaj półkola, litery U, która wystawała z kulki. Odpowiednie przytwierdzenie go tam nie zajęło długo, musiał go tylko mocno wkręcić, tak, aby siłą nie dało się go wyrwać. Chwycone w ten sposób, nikogo nie porani, dodatkowo dobrze zaczepi się o sprzęt w radio, gdy do niego wskoczy. Wypolerował delikatnie krańce, tak, aby były delikatne i półokrągłe. Obawiał się tego, że testy wykażą problemy, ale z drugiej strony, takie było przeznaczenie podobnych przedmiotów i nie było w tym nic innego. Kwestie obliczeń to jedno, a wykonanie to drugie. Fakt jak dobrze znał się na numerologii, nie ustępował talentowi do majsterkowania, zapewne ktoś o wiele mniej doświadczony robiłby to wszystko dłużej. Roboty było jeszcze sporo, tak więc przyglądanie się urządzeniu musiał sobie zostawić na inną okazję. Adrenalina, jaka skakała za każdym razem gdy chwytał do ręki różdżkę lub śrubokręt, nie ustępowała nowym technologiom, jakie starał się wprowadzać do swoich wynalazków. Słońce powoli wstawało, świecąc mu prosto w oczy, ale nie miało to teraz znaczenia. Planował przecież odwiedzić dom rodziców, więc zaraz musiał się zbierać. Nie było zresztą zbyt wiele czasu, aby tak po prostu sobie siedzieć. Odłożył więc ponownie urządzenie do wiklinowego koszyczka, obiecując sobie, że jeśli po kolejnych testach coś będzie nie tak, to usiądzie do niego z jeszcze świeższym umysłem, aby bez problemu dopiąć swego.

zt, zręczne ręce (II) - st 68


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]04.08.21 18:39
The member 'Stevie Beckett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 93
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia numerologiczna Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]04.08.21 20:17
3.12.1957

Wczorajszy dzień postanowił wiele do życzenia. Wciąż plując sobie w brodę i kręcąc głową, przeszedł z domu do pracowni, nawet nie ubierając płaszcza. W środku było przecież ciepło. Dzisiejszy dzień potrzebował spędzić sam, pracując nad projektem, który ważny był dla niego już nie tylko ze względu na kwestie techniczne i potrzebę własnego rozwoju, a przede wszystkim ze względu na dobro, jakie mogło z niego spłynąć i pomoc, jaką mogło nieść. Odpowiednie zabezpieczenia były jednak kluczem do wszystkiego, co też Stevie doskonale rozumiał. Usiadł więc przy biurku z notatnikiem, zupełnie zresztą pustym. Dzisiaj miał pracować przede wszystkim z kartką. Praca typowo koncepcyjna, przede wszystkim oparta na logice, a także języku, jaki stanowił potęgę i podstawę tego świata, na liczbach. Zaczął od zapisania na górze odpowiedniego wzoru, który odpowiadał za wibracje stworzonego wcześniej prototypu pluskwy, ten zresztą leżał niedaleko, w małym wiklinowym koszyczku, tak, aby na pewno nie sturlał się i nie poleciał w dół, chociaż jego odnogi powinny to skutecznie zatrzymać. Otworzył czyste kartki, chwytając do rąk pióro, myśli miał przecież skupione, i rozpoczął proces twórczy. W swoim założeniu sam pomysł był prosty. Musiał utworzyć kod, który odpowiadałby za zmienną częstotliwość oraz jej skoki. Amplituda powinna być niemożliwa do złamania, zwłaszcza w przypadku krótkich skoków, ale wystarczająco zautomatyzowana, aby przeciętny użytkownik radia bez najmniejszego problemu potrafił z niej skorzystać. Całość zresztą powinna dziać się poza jego zasięgiem z prostym zastrzeżeniem, że ewentualne złamanie takiej amplitudy powinno graniczyć z niemalże niemożliwym. Nie po to zresztą całe swoje życie poświęcił na zgłębianie nauk numerologicznych, na zgłębianie idei i magii liczb, aby teraz nie wiedział jak się za to zabrać. Sposobów było kilka, jednak najbardziej logicznym wydawał się... szum. Stevie zapisał na kartce swoje przemyślenia, ale zrobił to pod postacią odpowiednich cyfr, które układały się we wzór. Przekształcone podstawowe równanie, zakładające działanie wibrującej odpowiednio pluskwy, musiało zostać odpowiednio przemyślane. Podstawiając odpowiednie liczby, kontrolował to, co miało wydarzyć się na tej kartce papieru. W istocie szum wydawał się najodpowiedniejszy. Znając podstawowe wartości dźwięku, dokonywał symulacji na papierze, a wszystko tam się zgadzało. W takim wypadku celem pozostawało nagranie odpowiedniego szumu, tak, aby dostosowany był do pluskwy, oraz, co najważniejsze nałożenie owego kodu na urządzenia, co zresztą nie zajmie wcale tak krótko. Stevie musiał dostosować działanie pluskwy, do stworzonego przez siebie wzoru, tak więc formułując go w odpowiednie inkantacje i procesy, pisał właściwie pełną instrukcję działania, którą oczywiście zamierzał od razu zniszczyć. Nie kwestionował nawet własnego umysłu, gdy pochłonięty pracą powoli wstawał z krzesła, aby teraz stać nad biurkiem, schylając się w dół, z dalej obolałymi plecami. Musiał przecież czymś zająć głowę. Zdawało się, że samo urządzenie było wystarczająco rozbudowane, aby pochwycić kwestie amplitudy i dostosować swoje zębatki to odpowiedniego przekręcania odbiornika. Nawet jeśli ktoś ukradłby to sprytne urządzenie, to przecież Stevie Beckett szykował dla nich o wiele więcej niespodzianek, które nieprzyjemniejszy człowiek zwykłby nazywać pułapkami. Nie mógł przecież dopuścić, aby tak skomplikowany system, aby tak potężny wynalazek, nad którym spędzał teraz całe dnie, mógł ot tak po prostu zostać odszyfrowany. Skomplikowane wzory, rozpisane teraz zresztą na kilka stron pergaminu, miały swoje przełożenie na skuteczność działania. Wzdychał ciężko, zadowolony z własnej pracy. Oczywiście przeprowadzić jeszcze musiał odpowiednie testy, ale na pierwszy rzut oka wydawało się, że zrobił dzisiaj postęp.

zt, numerologia (IV) - st 100


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Pracownia numerologiczna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach