Pogrzeb: powóz czwarty
AutorWiadomość
Jest to jedna z najbardziej urokliwych, zamożnie oprawionych karet; może przywodzić na myśl pojazdy wyjęte prosto z uliczek dawnego Wersalu, z arystokratycznych, królewskich zasobów. Wskazuje na to bladoniebieski kolor tapicerki, gładkość tkanin, po których można wodzić palcem w celu stworzenia ciemniejszych wzorów własnego autorstwa - tylko po to, by później znów je zamazać. Na ściankach bryczki znajdują się prostokątne lustra, które ponoć upiększają każdego, kto w nie spojrzy - lecz czy jest to prawdą, cóż, to pozostaje poddać ocenie tym, którzy goszczą w środku.
Szafka zniknięć
[bylobrzydkobedzieladnie]
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 25.02.21 23:53, w całości zmieniany 2 razy
Unosząc brzeg czarnej spódnicy z łatwością pokonała stopień, tylko na krótką chwilę wspierając sznurowany po kostkę błyszczący trzewik i wspomagając się użyczoną pomocnie dłonią. Zajęła środkowe miejsce na obitych błękitem siedzeniach, składając na kolanach splecione ze sobą dłonie. Chciała być jak najdalej od okien, nie ryzykując żadnego kontaktu wzrokowego, który musiałaby podtrzymać. Już idąc ulicą dostrzegła kilka sylwetek, z którymi wiedziała, że musi porozmawiać, lecz nie tu, nie tak pospiesznie. Choćby Ares, który dziś wsiadł do jednego powozu z Primrose Burke, przed którą Evandra zataiła swój spór z kuzynem. Przed paroma dniami tak wzburzył w niej krew, że nieomal posłała mu wyjca, jaki z pewnością przekreśliłby wszelkie szanse na ich dalszą przyjaźń.
Mimo uniesionej wciąż brody spojrzenie błękitnych oczu utkwione było nieobecnie we własnych, obleczonych w skórzane rękawiczki dłoniach.
Mimo uniesionej wciąż brody spojrzenie błękitnych oczu utkwione było nieobecnie we własnych, obleczonych w skórzane rękawiczki dłoniach.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Wszedł do powozu za Evandrą, zajmując miejsce obok niej - w ciszy i bez słowa, uroczystości pogrzebowe wymagały odpowiedniej oprawy, której nie zamierzał przełamywać, ale jego skupienie wynikało też z innych przyczyn, to było jego pierwsze publiczne wyjście od tamtej chwili, odkąd jego cieniem zostało niechciane towarzystwo. Walczył - walczył cały czas - starając się co sił wyzbyć się jej obecności, obecności, która ściskała jego duszę, przeniknęła do serca i ni myślała je opuścić. Była przy nim, z nim, teraz już zawsze. Koncentrował myśli, wyczulając się na jakiekolwiek sygnały, chcąc usłyszeć jej głos od razu, by móc wystrzec się go w porę. - Weź ją - poprosił szeptem, gdy jeszcze byli w powozie sami, nieśpiesznym gestem przekazując Evandrze swoją różdżkę. Nie powinien nosić jej teraz przy sobie, lecz szaleństwem było też wychodzenie bez niej - którego ryzyka obawiał się dzisiaj bardziej? Wtem gwałtownie odwrócił głowę w kierunku bocznego lustra - czy mu się wydało, czy kątem oka dostrzegł, jak jego odbicie przyćmiła szkarłatna poświata? A może doprowadziły go tam tylko złudzenia wiedzione niezrozumiałym opętaniem?
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Nie upewniała się czy przemyślał tę decyzję, nie był to pierwszy raz, gdy w jej towarzystwie pozbywał się różdżki. Przeprowadzona poprzedniego dnia rozmowa rzuciła nowe światło na zachowanie Tristana, sprawiając że nie potrzebowała dodatkowych wyjaśnień i bez słowa wsunęła jego różdżkę do wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza.
Zaskoczona gwałtownym ruchem, zaraz za nim powiodła wzrokiem w kierunku lustra. W pierwszej chwili odniosła wrażenie, iż to jest zwyczajnie brudne. Spędzała wiele czasu przed zwierciadłem, dokładnie znała każdy cal własnej twarzy i gdyby tylko znalazło się na niej coś niepasującego, zaraz pozbyłaby się elementy zaburzającego perfekcję. Zastane odbicie nie było zbyt wyraźne, jakby w świecie lustrzanym panowała gęsta mgła. I mogłaby spędzić całą podróż do krypty na analizie twórczości szklarza - wiedząc, że to musi być inwencja artysty, a nie niedopuszczalne zaniedbanie ze strony służby Blacków - gdyby nie dostrzegła szkarłatnej poświaty skupionej wokół odbicia Tristana. Pospiesznie zerknęła na profil męża, upewniając się, że nie postradała zmysłów. - Czy to... - Urwany szept nie zdradził domysłów Evandry w obawie, iż wypowiedziane na głos zyskają na mocy.
Zaskoczona gwałtownym ruchem, zaraz za nim powiodła wzrokiem w kierunku lustra. W pierwszej chwili odniosła wrażenie, iż to jest zwyczajnie brudne. Spędzała wiele czasu przed zwierciadłem, dokładnie znała każdy cal własnej twarzy i gdyby tylko znalazło się na niej coś niepasującego, zaraz pozbyłaby się elementy zaburzającego perfekcję. Zastane odbicie nie było zbyt wyraźne, jakby w świecie lustrzanym panowała gęsta mgła. I mogłaby spędzić całą podróż do krypty na analizie twórczości szklarza - wiedząc, że to musi być inwencja artysty, a nie niedopuszczalne zaniedbanie ze strony służby Blacków - gdyby nie dostrzegła szkarłatnej poświaty skupionej wokół odbicia Tristana. Pospiesznie zerknęła na profil męża, upewniając się, że nie postradała zmysłów. - Czy to... - Urwany szept nie zdradził domysłów Evandry w obawie, iż wypowiedziane na głos zyskają na mocy.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Źle czuł się bez różdżki - nago, obnażony w swoich słabościach - ale nie mógł jej przy sobie mieć. Nie mógł utracić kontroli, nie tu, nie teraz, nie w taki sposób.
Odjął spojrzenie od lustra na jej twarz, słysząc jej słowa, wkrótce pojmując, że wrażenie nie było tylko ułudą, że widziała je i ona - pośpiesznie dotknął dłońmi twarzy, jakby spodziewając się natrafić palcami na zmiany. Zatrzymał spojrzenie na jej profilu, jakby obawiając się, że gdy prześlizgnie się nim choć o cal, dostrzeże ją w pełni, równie wyraźnie, co wtedy w podziemiach. Ze do niego przemówi, że zacznie szeptać, syczeć, zdradliwie podpowiadać, podłużna zmarszczka przecięła jego czoło, napięte mięśnie powstrzymywały ruch jego ciała. Ale - może ona czegoś chciała? Może kiedy to dostanie - zostawi go w spokoju? Ich właściwie - najmniej chodziło przecież teraz o niego.
- Odejdź - wyszeptał, ze zniecierpliwieniem, spode łba unosząc wzrok na lustro raz jeszcze; jego twarz pozostała jego, w zwierciadle jego oczy mieniły się krwistym szkarłatem, rysy twarzy zafalowały, nabierając kobiecej łagodności, pełniejsze usta wykrzywiły się w złośliwym uśmiechu, który nie odnajdywał odzwierciedla na jego twarzy; zamknął oczy, zamknął umysł, zgiń, przepadnij; wsparte na kolanach łokcie sięgnęły skroni, mocno ściskając czaszkę.
Odjął spojrzenie od lustra na jej twarz, słysząc jej słowa, wkrótce pojmując, że wrażenie nie było tylko ułudą, że widziała je i ona - pośpiesznie dotknął dłońmi twarzy, jakby spodziewając się natrafić palcami na zmiany. Zatrzymał spojrzenie na jej profilu, jakby obawiając się, że gdy prześlizgnie się nim choć o cal, dostrzeże ją w pełni, równie wyraźnie, co wtedy w podziemiach. Ze do niego przemówi, że zacznie szeptać, syczeć, zdradliwie podpowiadać, podłużna zmarszczka przecięła jego czoło, napięte mięśnie powstrzymywały ruch jego ciała. Ale - może ona czegoś chciała? Może kiedy to dostanie - zostawi go w spokoju? Ich właściwie - najmniej chodziło przecież teraz o niego.
- Odejdź - wyszeptał, ze zniecierpliwieniem, spode łba unosząc wzrok na lustro raz jeszcze; jego twarz pozostała jego, w zwierciadle jego oczy mieniły się krwistym szkarłatem, rysy twarzy zafalowały, nabierając kobiecej łagodności, pełniejsze usta wykrzywiły się w złośliwym uśmiechu, który nie odnajdywał odzwierciedla na jego twarzy; zamknął oczy, zamknął umysł, zgiń, przepadnij; wsparte na kolanach łokcie sięgnęły skroni, mocno ściskając czaszkę.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Znalazłszy się w powozie, który wcześniej został wskazany Evandrze i pani matce przez służbę Blacków, Fantine poczuła ulgę. Na zewnątrz było okropnie zimno jak na początek października. A może to materiał jej sukienki okazał się zbyt cienki.
Spodziewała się ponurego, ciemnego wnętrza, który odzwierciedlałby ich rodowe kolory, tymczasem znaleźli się w eleganckiej karocy przywodzącej na myśl Wersalowe wnętrza. Całkiem ładnie, pomyślała z zadowoleniem Fantine, gdy zajęła już miejsce obok pani matki i dłonią powiodła po niebieskim aksamicie siedzenia. Kątem oka dostrzegła jak Tristan oddaje różdżkę swej małżonce, nie skomentowała tego jednak ani jednym słowem.
Podniósłszy wzrok skupiła go na własnym odbiciu w lustrze. Wyglądała dokładnie tak samo jak we własnym. W oczy rzucała się jedynie czerwień ust.
- Kto ma odejść? - spytała delikatnie, spoglądając na Tristana, słysząc jego szept.
Spodziewała się ponurego, ciemnego wnętrza, który odzwierciedlałby ich rodowe kolory, tymczasem znaleźli się w eleganckiej karocy przywodzącej na myśl Wersalowe wnętrza. Całkiem ładnie, pomyślała z zadowoleniem Fantine, gdy zajęła już miejsce obok pani matki i dłonią powiodła po niebieskim aksamicie siedzenia. Kątem oka dostrzegła jak Tristan oddaje różdżkę swej małżonce, nie skomentowała tego jednak ani jednym słowem.
Podniósłszy wzrok skupiła go na własnym odbiciu w lustrze. Wyglądała dokładnie tak samo jak we własnym. W oczy rzucała się jedynie czerwień ust.
- Kto ma odejść? - spytała delikatnie, spoglądając na Tristana, słysząc jego szept.
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Wystraszyła ją ta paniczna potrzeba sprawdzenia, upewnienia się, że to tylko ułuda. Nie, tylko nie teraz! odezwał się rozpaczliwy głos w jej głowie, zlękniony że dojdzie do dalszej eskalacji. Pochyliła się ku niemu i wzięła głęboki wdech, to był zły moment na odsłanianie własnych słabości. Nie mogła zrozumieć czy to moc przeklętych artefaktów wzbierała na sile i zamierzała właśnie pokrzyżować im wszystkim plany uroczystości pogrzebowych czy też ktoś zamknął tajemną magię w pozowych zwierciadłach. Czując jak momentalnie traci grunt, spięła się i powstrzymała drżenie własnych dłonie, kładąc jedną z nich na ramieniu ramieniu męża. Czy mogła zrobić coś więcej, by go uspokoić?
- Tylko spokojnie, spójrz na mnie i posłuchaj, Tristanie. Nikomu nie stanie się krzywda, ona nie ma nad tobą władzy - mówiła pospiesznie ściszonym głosem, nie chcąc dopuścić do tego, by ktoś jeszcze zaniepokoił się jego stanem. Uniosła wzrok na Fantine, oszczędzając jej komentarza i słów wyjaśnień, licząc na to, że niedyspozycja Tristana była wyłącznie chwilowa.
| urok wili +24
- Tylko spokojnie, spójrz na mnie i posłuchaj, Tristanie. Nikomu nie stanie się krzywda, ona nie ma nad tobą władzy - mówiła pospiesznie ściszonym głosem, nie chcąc dopuścić do tego, by ktoś jeszcze zaniepokoił się jego stanem. Uniosła wzrok na Fantine, oszczędzając jej komentarza i słów wyjaśnień, licząc na to, że niedyspozycja Tristana była wyłącznie chwilowa.
| urok wili +24
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
Bez najmniejszego problemu znalazł wóz, który był przeznaczony dla nich. Matka dotrzymywała mu kroku, idąc w milczeniu i miał wrażenie, że obserwowała go bacznie w ostatnim czasie. Wiedziała doskonale co robił, czym się zajmował i zapewne nie popierała jego działań w strachu o utratę ostatniej osoby, jaka jej została. Niemniej jednak, milczała, bo i tak nie mogła wyrazić sprzeciwu wobec jego stanowiska wiernego ideałom i konserwatywnej postawie. Bądź co bądź, Mathieu walczył o lepszy świat, pozbawiony problemów i brudu, który przynosili ze sobą oni. To samo robił Alphard, jednak jego heroiczna droga dobiegła już końca.
Tristan i Evandra znaleźli się w powozie, dołączyła do nich Fantine, a on sam przepuścił matkę i Callistę, aż sam zajął przeznaczone mu miejsce. Takie uroczystości jak ta były dla niego odpowiednie. Bez głośnych rozmów, żartów, debat... w zupełnej ciszy. Przebiegł wzrokiem po kuzynie, zauważył zmiany w jego zachowaniu i domyślał się czym były spowodowane, ale Mathieu nie zapytałby jako pierwszy o problem, który dręczył go lub mógł dręczyć. Dlatego zapewne milczenie w dniu dzisiejszym było dla niego zbawienne i nie musiał się przejmować swoim nieprzystępnym zachowaniem.
Tristan i Evandra znaleźli się w powozie, dołączyła do nich Fantine, a on sam przepuścił matkę i Callistę, aż sam zajął przeznaczone mu miejsce. Takie uroczystości jak ta były dla niego odpowiednie. Bez głośnych rozmów, żartów, debat... w zupełnej ciszy. Przebiegł wzrokiem po kuzynie, zauważył zmiany w jego zachowaniu i domyślał się czym były spowodowane, ale Mathieu nie zapytałby jako pierwszy o problem, który dręczył go lub mógł dręczyć. Dlatego zapewne milczenie w dniu dzisiejszym było dla niego zbawienne i nie musiał się przejmować swoim nieprzystępnym zachowaniem.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Paraliżującego lęku nie wywoływał widok jej twarzy, a konsekwencje, jakie ta mogła przynieść - znał już jej moc, rozpoznawał jej szepty i syki, był świadom jej przebudzenia, czy czuł je teraz, czy tylko otwarcie śmiała mu się w twarz? Jego oddech stał się cięższy, spojrzenie nabrało nieznanego mu zagubienia, próbował koncentrować myśli, skupiając je na wyparciu z głowy nieznanego bytu, przegnania go myślami, zamknięcia dla niego umysłu - ale jej szept wciąż mącił, słyszał go, czy tylko mu się tak wydawało? Szeptała gorzkie prawdy, szeptała o gorzkich porażkach, szeptała o rozlanej krwi, która miała zrosić ziemię ku czci nowego porządku, słyszał te szepty, czy tylko je pamiętał? Przejmowała nad nim kontrolę, czy wmawiała mu, że ofiara była konieczna tak długo, aż zaczynał w to wierzyć? Była z nim cały czas, czasem milcząco znacząc swą obecność, z wolna zatruwając swoim żarem, czasem subtelnie jak zbudzona ze snu niedźwiedzica szarżując do ataku, szarpiąc nim niby marionetką zawieszoną na lichych sznurkach. Słyszał szept Fantine, spojrzał na nią ze złowrogą iskrą w oczach, odwracając się jednak w kierunku Evandry, gdy złożyła dłoń na jego ramieniu, podążając wzrokiem za jej twarzą.
Kształtem ust, linii rzęs, błyskiem w źrenicy i okalającym ją błękitem, oprószonych policzkach, łagodności wypowiadanych słów, które zajęły go bez reszty, pozwalając odegnać złudne myśli w dal. Mimowolnie - na ułamek chwili - przechylił się w jej stronę mocniej, smakując zapachu jej odurzających perfum. Mięśnie twarzy, rąk, rozluźniły się pod wpływem uroku - szepty przybierały na sile, coraz bardziej zajadłe i coraz bardziej wściekłe, aż w końcu wrzasnęły i ucichły. Poniosły klęskę, dziś nie mierzył się z nimi sam. Nieco otumanione spojrzenie przeniosło się na lustro naprzeciw, odnajdując jej portret, piękniejszy jeszcze niż co dzień - szkarłatna poświata zniknęła, zła mara też. Odnalazło Fantine, wciąż nie odpowiadając na jej słowa. Nieistotne, Fantine.
Mżawka przybierała na sile, o szyby, o dach, zaczynały dzwonić krople deszczu, a powozy ruszyły żałobnym korowodem, odprowadzając Alpharda ten ostatni raz. Teraz, teraz o nim nie myślał, teraz pragnął tylko spojrzenia odbitego w lustrze naprzeciw niego. Przecząco pokręcił głową, miała rację, nie posiadała nad nim żadnej mocy. Ona nie.
- Nikomu - powtórzył za nią w bezrefleksyjnym odurzeniu, nikomu miała nie stać się dzisiaj krzywda. Odwrócił się w jej stronę, korzystając z dzielącej ich bliskości, przesuwając twarz bliżej jej twarzy, nic nie robiąc sobie - a może nie słysząc nawet - chrząknięcia zniecierpliwionej pani matki, nie poczynił jednak śmielszego gestu powstrzymany strzępami świadomości opisjącymi okoliczności tej chwili.
Kształtem ust, linii rzęs, błyskiem w źrenicy i okalającym ją błękitem, oprószonych policzkach, łagodności wypowiadanych słów, które zajęły go bez reszty, pozwalając odegnać złudne myśli w dal. Mimowolnie - na ułamek chwili - przechylił się w jej stronę mocniej, smakując zapachu jej odurzających perfum. Mięśnie twarzy, rąk, rozluźniły się pod wpływem uroku - szepty przybierały na sile, coraz bardziej zajadłe i coraz bardziej wściekłe, aż w końcu wrzasnęły i ucichły. Poniosły klęskę, dziś nie mierzył się z nimi sam. Nieco otumanione spojrzenie przeniosło się na lustro naprzeciw, odnajdując jej portret, piękniejszy jeszcze niż co dzień - szkarłatna poświata zniknęła, zła mara też. Odnalazło Fantine, wciąż nie odpowiadając na jej słowa. Nieistotne, Fantine.
Mżawka przybierała na sile, o szyby, o dach, zaczynały dzwonić krople deszczu, a powozy ruszyły żałobnym korowodem, odprowadzając Alpharda ten ostatni raz. Teraz, teraz o nim nie myślał, teraz pragnął tylko spojrzenia odbitego w lustrze naprzeciw niego. Przecząco pokręcił głową, miała rację, nie posiadała nad nim żadnej mocy. Ona nie.
- Nikomu - powtórzył za nią w bezrefleksyjnym odurzeniu, nikomu miała nie stać się dzisiaj krzywda. Odwrócił się w jej stronę, korzystając z dzielącej ich bliskości, przesuwając twarz bliżej jej twarzy, nic nie robiąc sobie - a może nie słysząc nawet - chrząknięcia zniecierpliwionej pani matki, nie poczynił jednak śmielszego gestu powstrzymany strzępami świadomości opisjącymi okoliczności tej chwili.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Zadane pytanie, kierowane do Tristana, wynikało jedynie z troski Fantine o starszego brata. Odkąd zdradził im, że przez zdradę Francisa, zmuszony był dotknąć potężnego artefaktu, być może przeklętego, martwiła się nieustannie, czy nie odbije się to na nim poważnie - choć wierzyła, że jest na tyle silny, by to przezwyciężyć.
Kiedy spojrzał na nią, ostro, ze złowrogą iskrą w oczach, poczuła lęk. Zapadła się głębiej w fotel i zachowała milczenie. Fanny czuła, że kolejne słowa mogłyby jedynie Tristana rozdrażnić. Sytuację w swe dłonie wzięła Evandra, która zaczęła przemawiać do męża - i Róża przypuszczała, że może korzysta w tej chwili z genów po swych wilich przodkiniach. Tristan jakby spotulniał.
Fantine poczuła jednocześnie, jakby stała się świadkiem czegoś niesamowicie intymnego. Trochę tak jakby weszła do ich sypialni w nieodpowiednim momencie. Zmieszana i odrobinę skrępowana zaczęła przyglądać się własnym paznokciom z nagłym, dużym zainteresowaniem.
- Przepiękny wieniec wybrałaś, pani matko - odezwała się do Cedriny, by odciągnąć jej uwagę od syna i jego małżonki.
Kiedy spojrzał na nią, ostro, ze złowrogą iskrą w oczach, poczuła lęk. Zapadła się głębiej w fotel i zachowała milczenie. Fanny czuła, że kolejne słowa mogłyby jedynie Tristana rozdrażnić. Sytuację w swe dłonie wzięła Evandra, która zaczęła przemawiać do męża - i Róża przypuszczała, że może korzysta w tej chwili z genów po swych wilich przodkiniach. Tristan jakby spotulniał.
Fantine poczuła jednocześnie, jakby stała się świadkiem czegoś niesamowicie intymnego. Trochę tak jakby weszła do ich sypialni w nieodpowiednim momencie. Zmieszana i odrobinę skrępowana zaczęła przyglądać się własnym paznokciom z nagłym, dużym zainteresowaniem.
- Przepiękny wieniec wybrałaś, pani matko - odezwała się do Cedriny, by odciągnąć jej uwagę od syna i jego małżonki.
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Postawiła wszystko na jedną kartę, zaryzykowała włączenie się w walkę z nieznanym sobie bytem, nie mając pojęcia jak zareaguje i czy urok w ogóle zadziała. Swoją mocą mogła tylko pogorszyć sprawę, tym samym ryzykując bezpieczeństwo najbliższych.
Deszcz wzbierał na sile, a uderzające ciężko o dach krople uderzając odliczały szybko upływający czas, ale ta chwila niepewności zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Czując biegnący wzdłuż pleców dreszcz zamarła ze wstrzymanym oddechem, nawet na moment nie odrywając od niego wzroku.
Napięcie nagle ustąpiło, Evandra pozwoliła sobie na spokojniejszy oddech, ciesząc się w duchu, że choć na chwilę kryzys został zażegnany zanim zdążył rozgościć się w powozie na dobre. Ignorując wymowny wzrok swojej teściowej, przywitała spojrzenie Tristana ciepłym uśmiechem i zsuwając rękę z ramienia ujęła jego dłoń.
- Wiązanki są piękne, lecz żadne kwiaty nie oddadzą naszego bólu po tej stracie - odezwała się w nawiązaniu do słów Fantine. - Nasze drogi wciąż splatały się ze sobą i trudno uwierzyć, że to już przeszłość. - Choć planowała odbyć tą krótką podróż w milczeniu, liczyła że w ten sposób pomoże w przywróceniu rozmowy na odpowiednie tory.
Deszcz wzbierał na sile, a uderzające ciężko o dach krople uderzając odliczały szybko upływający czas, ale ta chwila niepewności zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Czując biegnący wzdłuż pleców dreszcz zamarła ze wstrzymanym oddechem, nawet na moment nie odrywając od niego wzroku.
Napięcie nagle ustąpiło, Evandra pozwoliła sobie na spokojniejszy oddech, ciesząc się w duchu, że choć na chwilę kryzys został zażegnany zanim zdążył rozgościć się w powozie na dobre. Ignorując wymowny wzrok swojej teściowej, przywitała spojrzenie Tristana ciepłym uśmiechem i zsuwając rękę z ramienia ujęła jego dłoń.
- Wiązanki są piękne, lecz żadne kwiaty nie oddadzą naszego bólu po tej stracie - odezwała się w nawiązaniu do słów Fantine. - Nasze drogi wciąż splatały się ze sobą i trudno uwierzyć, że to już przeszłość. - Choć planowała odbyć tą krótką podróż w milczeniu, liczyła że w ten sposób pomoże w przywróceniu rozmowy na odpowiednie tory.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Pogrzeb: powóz czwarty
Szybka odpowiedź