Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój dzienny
AutorWiadomość
Pokój dzienny [odnośnik]25.02.21 13:35

Pokój dzienny

Stanowiący przejściowe pomieszczenie między salonem a jadalnią. Nieduży, utrzymany w ciepłej choć ciemnej kolorystyce, wypełniony zewsząd wonią papierosowego dymu. Nieco mniej zagracony, z etażerką na alkohol i wygodnymi fotelami, pozornie idealny do przyjmowania gości (maksymalnie dwóch, z uwagi na rozmiar pomieszczenia) i prowadzenia długich rozmów.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Pokój dzienny [odnośnik]24.08.21 19:32
03.01

Po Sabacie długo bolała ją głowa i nie miała większych wątpliwości, że nie odpowiada za to ilość wypitego alkoholu. Miała dużą wytrzymałość i bogate doświadczenia z kacem, potrafiła odróżnić zwykłe przejawy upojnie spędzonego wieczoru od postępującej, zatruwającej życie migreny. Wykonywała swoje obowiązki jak każdego dnia, odwiedzając pacjentów, w nocy zaś schodząc do chłodnej kostnicy. Ubierała się normalnie, może nawet porządniej niż zazwyczaj, więcej uwagi przykładając do tego, czy jej włosy układają się nienagannie, a powieki są przyprószone minimalną ilością kremowego pudru. Eliksirami maskowała podkrążone z przepracowania oczy, wmawiała sobie, że nie zaciska zębów aż do bólu żuchwy, gdy widziała porozrzucane na stole w salonie wszystkie listy, które kiedykolwiek od niego dostała. Niech go szlag. Niech go piekło pochłonie. Niech sczeźnie.
Picie w pojedynkę było nudne, więc gdy trzeciego stycznia wzięła wolne, od razu zdecydowała, że nie zamierza spędzać tego wieczoru w domu. Odpadały kluby i puby, odpadały misje, obowiązki, odpadały głupie, samotne spacery. Ze szkatułki z dna szafy wyciągnęła niewielką saszetę szarobrązowego proszku, związała włosy wysoko, podkreśliła oczy większą ilością czernidła niż zwykle, wyciągnęła też z szafy swoje najwyższe obcasy. Nie były szczególnie imponujące, czuła przecież niechęć do niewygodnych butów. Na Nokturnie zjawiła się, gdy było już ciemno, niewzruszona mroźnym powietrzem i czającymi się w zaułkach podejrzanymi typami. Ile razy już trafiła na tę ulicę? Ile z nich wiedziało już, że potrafi sobie doskonale poradzić sama? Nigdy nie prosiła się o niczyją pomoc, niczyją protekcję. Niemal całe życie spędziła nie potrzebując nikogo - dlaczego więc, do cholery, dawała się tak łatwo omamiać iluzji, że teraz jest inaczej?
Wbiegła po schodach pod mieszkanie Dolohov, niemal tracąc oddech. Do drzwi zapukała mocno, nie dopuszczając do siebie myśli, możliwości, że Tatiany może o tej godzinie nie być - choć byłoby to przecież całkiem do niej podobne. Tym razem jej się poszczęściło. A jednak nie zawsze los robił ją w chuja. Gdy znajoma Rosjanka stanęła na progu, Elvira bez powitania przepchnęła się do środka.
- Masz wolny wieczór? - Zsunęła z ramion ciepły, czarny płaszcz, rzucając go na kanapę. - Teraz już nie masz. Przyniosłam coś ciekawego do wypróbowania - Rozsiadła się wygodnie jak u siebie, zakładając nogę na nogę tak, że krótka jak na standardy sukienka podwinęła jej się niestosownie. - Nie stój tak jak kretyn, masz coś do picia? - zapytała znacząco, wyciągając z naramiennej torby woreczek z Widłami i rzucając go na stolik.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Pokój dzienny [odnośnik]24.08.21 21:31
Ludzie lubili mówić.
Paplać, pieprzyć, snuć farmazony; trajkotać o nowym roku, o nowych planach, o szczęśliwości, życzeniach i nadziei – dla Tatiany Dolohov zmieniona w kalendarzu cyferka tak naprawdę nie oznaczała niczego nowego. Jedynym jasnym punktem, który miał jedynie wzrastać siłę wraz z kolejnymi dniami pięćdziesiątego ósmego roku, była czystość. Rześkość, dobrobyt – bo świat tutaj w końcu wracał na dobre tory. Odradzał się z popiołów, a londyńskie szarugi nie miały już w sobie tak niebotycznych ilości wdzierającego się w nozdrza szlamu. Było to faktycznie miłe, choć nie zamierzała grzać tutaj miejsca przez dłuższy czas; Nokturn zaczynał ją nużyć. Zaczynał robić się smętny, przestawał wystarczać, a wrzaski i pijackie okrzyki, do których rzekomo nawykła, robiły się po prostu nudne. Nierozwojowe; ile miał jeszcze do zaoferowania, w swoim brudzie, tajemnicach i czarnej magii?
Dlatego widziała i dla siebie noworoczny plan; ładny dworek, ładne pieniążki, ładną swobodę – brak ojca na angielskich włościach pozwalał jej poczuć się faktycznie lepiej, choć głównym powodem dla którego starała się zepchnąć na bok zwyczajowe rozeźlenie, były spotkania z Corneliusem.
Te, do których wracała wspomnieniami i które nierzadko nawiedzały ją w snach; bo śniła, coraz częściej i śmielej o potędze, która miała spłynąć w jej dłonie. Którą miała dzierżyć, po tylu latach nieśmiałego spoglądania na ryciny i legendy.
Być może dlatego też druga noc po sylwestrowym przyjęciu u samej Ady Nott była przezeń wykorzystana dość... niecodziennie. Bo nie było walających się butelek, ni zaplamionych wyrazistą wódką blatów; Dolohov zrezygnowała też ze snucia się po mrokach Nokturnu, zamiast tego pochylając głowę nad świecą i opasłym tomiszczem.
Zakurzone strony mówiły o magii umysłu, o ścianach i barierach – tych, które pamiętała z nauk w murach Durmstrangu. Niedługo miała się przekonać jak jest po drugiej stronie całego widowiska.
Przykładna uczennica pochylająca się nad przykładnym zadaniem – ów obrazek wyglądał niemalże karykaturalnie, nie licząc skąpego odzienia, które faktycznie kontrastowało z godnym takiego scenariusza odzieniem. Ale tym zdawała się w ogóle nie przejmować; nie przejmowała się także czasem, bo kiedy zagrzmiało dobijanie do drzwi, podniosła się leniwie, narzucając na nagie plecy długi szlafrok. Pojawienie się we framudze panny Multon, która nawet nie raczyła wysnuć przywitania, nim nie przecisnęła się do wnętrza, znalazło odpowiedź w krótkim uśmiechu i uniesieniu brwi w wykonaniu Tatiany.
– Też się cieszę, że cię widzę, słodziutka – odrobinę zachrypnięty głos mógł zdradzać zmęczenie; mógł też zdradzać niewyspanie, morze alkoholu czy po prostu naturalny ton głosu Dolohov, gdy nie starała się brzmieć grzecznie Dla mnie się tak wystroiłaś? – jedna z brwi drgnęła w górę, kiedy Elvira rozłożyła się na kanapie, prezentując swój strój nieświadomie i dość wymownie. W kąciku ust zadrżał uśmiech, który jedynie zyskał na intensywności, kiedy stalowe ślepia prędko wyłapały jednoznaczny woreczek.
– To spóźniony prezent na święta? Ależ jesteś urocza – z rozbawieniem podniosła spojrzenie na blondynkę, nie każąc jej czekać długo; w kilku krokach przeszła w kierunku kuchni, wracając jednak nader szybko do swojego gościa, stawiając na stole, obok cudownego podarku, butelkę Quintinu i dwa kieliszki – Coś się stało? Coś na poważnie czy jednak tęsknota przemówiła przez ciebie aż nadto? – zastanawiał ją nagły powód wizyty panny Multon; mogło chodzić albo o faktyczną chęć zabawy albo coś związanego z rycerskością.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Pokój dzienny [odnośnik]28.08.21 12:35
Nie spodziewała się po Tatianie niczego innego niż szlafroka zarzuconego na półnagie ciało, braku najmniejszego protestu przy wtargnięciu bez zapowiedzi oraz lubieżnego uśmiechu na widok niewielkiej paczuszki. To właśnie lubiła i szanowała w niej najbardziej; dziewczyna nie miała skrupułów, była szczera do bólu i nie unosiła się fałszywą grzecznością. Do nikogo innego nie zawitałaby w ten sposób; co najwyżej do Wren, gdyby nie dzieląca je od miesięcy zadra. Czy za nią tęskniła? Cholernie, ale była zbyt dumna, aby szukać uwagi kogoś, kto sam rozkazał jej odejść. Zbyt dumna lub zbyt... Zacisnęła zęby. Czuła, że od miesiąca znów zaczyna tracić rozum, tak jak przez pierwsze tygodnie po misji w Locus Nihil. Sypała się, część po części i nie wiedziała, jak złożyć te kawałki w lepszą, silniejszą całość.
Rzuciła płaszcz i usiadła wygodnie, mimowolnie zakładając nogę na nogę. Była ubrana nieskromnie, grzesznie, w czarną, zwiewną sukienkę do kolan, z krótkimi rękawami i niskim dekoltem, w której zwykle chodziła jedynie po własnym mieszkaniu. Aksamitne włosy rozpuściła i zmierzwiła palcami gdy tylko weszła do pokoju, aby lepiej układały się na bladych obojczykach. Błękitne oczy podkreślała czarna obwódka, przygryzione usta błyszczały naturalną czerwienią. Pod sukienką miała pończochy, które kończyły się obcasami. Dziw, że dotarła na Nokturn, nie skręcając kostek na krzywym, spękanym bruku.
- Tylko dla ciebie, słodziutka - odpowiedziała, zadzierając wyzywająco nos. Brzmiała inaczej niż zwykle, mniej złośliwie, a bardziej szorstko; niecierpliwa, zachłanna, sfrustrowana czymś gorzkim i niewypowiedzianym. Jeszcze nie. - Proszek takiej jakości mogłabym wziąć tylko z tobą. Proszę bardzo, masz prawo się chełpić. - Sięgnęła po kryształowy kieliszek, gdy tylko pojawił się w zasięgu jej rąk. Rozlała Quintina szczodrze sobie i Tatianie, a potem stuknęła się z nią w pośpiechu i wypiła wszystko do dna. Zaraz też zebrała na serdeczny palec kropelkę, która zatrzymała się w kąciku ust towarzyszki. - Masz - rzuciła tonem wahającym się między frywolnością a rozkazem, wkładając Tatianie palec do ust i dając jej zlizać pozostałość. Porządny człowiek nie marnował alkoholu.
Kobieta pytała, czy sprawa jest poważna i wystarczyło jedno spojrzenie w jej oczy, aby zrozumieć, co miała na myśli. Elvira westchnęła i sięgnęła do torby, aby wyciągnąć z niej strzykawkę ze sterylną, zamkniętą igłą, szkiełko zegarkowe i trochę soku z cytryny w fiolce dla lepszego rozpuszczenia proszku. Lewitacją zawiesiła szkiełko nad odpaloną świeczką i wsypała na nie część Wideł, dokładnie odmierzając dawkę i ze skupieniem zakrapiając ją sokiem.
- Poważnie - mruknęła wreszcie, spoglądając na Tatianę z ukosa. - Tati, zadam ci pytanie, ale jak się zaśmiejesz, to dostaniesz w pysk - Jak dokładnie powinno brzmieć? Czy kiedyś...? Czy myślisz...? Czy czułaś...? - Miałaś tak kiedyś, że... - Urwała, mieszając grzejącą się na szkiełku mieszankę czystą wykałaczką. - Był mężczyzna, o którym myślałaś częściej niż byś chciała? Któremu nie mogłabyś odmówić? Który ci się śnił? - Przygryzła wargę. - Nie boisz się igieł, prawda? - zapytała, nagle zmieniając temat.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Pokój dzienny [odnośnik]01.09.21 15:27
W dziwacznym paradoksie to z tymi, z którymi łączyły ją sprawy zawodowe, pozwalała sobie na największą swobodę. Na schowanie na bok maski pozowanej damy, na zostawienie wystawnych kreacji gdzieś w dole szafy, w końcu na bezpretensjonalne moczenie warg w mocnym alkoholu. Ale nie spajały ich tylko rozluźnione zasady, porzucenie gorsetów brytyjskich konwenansów i wspólna chęć odetchnięcia – dawne rany i blizny pozostawione dzięki sprawie, której zdecydowały się służyć były momentami ważniejsze niż więzy krwi czy czcze słowa.
Odchodziły jednak na bok, kiedy wśród wygodnych kanap, lekkich ubrań i stukoczących słodko kieliszków wymieniały się prostymi słówkami, zabarwionymi humorem i przekornością. W chwilach takich jak ta, czy te spędzane z Rookwood, chyba wracała jej nuta wiary w angielską nację.
– Jestem zaszczycona, panno Multon – błysk w oku zdawał się przybrać na sile, kiedy pochylała się nad blatem stołu, dokładnie i niemalże z lubieżnością lustrując woreczek; nie omieszkała długo czekać, dość sprawnie pochwytując między palce miękki materiał, by rozwinąć jego płowy i z ciekawością niemal dziecka zajrzeć do środka. Kiedy szkło napełniło się alkoholem, cierpliwie odłożyła cudowności z powrotem na blat, podnosząc spojrzenie na Elvirę.
Ciekawiło ją – powód, cel, przyczyna, podszepty, które skierowały kroki dziewczyny w tym kierunku; wciąż jednak z beztroską spisaną na drobnym uśmiechu przyglądała się jej bez zbędnych pytań. Wychylony kieliszek i prędko opróżnione wnętrze mówiło samo za siebie.
Palec przysunięty do ust przyjęła z zadowoleniem, oplatając opuszek językiem i pozbywając się z niego alkoholu, pomrukując przy tym cicho. Zaraz potem sięgnęła po własne naczynie, wychylając z niego połowę nalanego Quintinu.
– Mężczyzna – powtórzyła po niej krótko, marszcząc odrobinę brwi; ładny widok w dłoniach Multon nieco odwracał uwagę od głównego tematu, ale wcale nie musiała koncentrować się na tyle mocno, by sprawnie do niego powrócić – kolejne słowa blondynki dość prędko pozwoliły Tatianie zwizualizować wewnątrz własnej głowy twarz Grahama. A może Ramseya? W niepewności tkwili przez moment, rozmywając się i płynnie przechodząc w kolejną osobę; żołnierz, z którym rozmawiał ojciec gdy wróciła do domu na ostatnie wakacje miał w sobie całe pokłady dziwnej siły, która wyzwalała w niej zwyczajną niemoc odmowy.
Pytanie o igły zignorowała krótkim spojrzeniem, które bezpośrednio mówiło nie.
– Nie będę pytać kto to, Multon. Sama powiesz mi w swoim czasie – stwierdziła, przytakując głową, ograniczając także chęć uśmiechu – Elvira Multon przejmująca się jakimś – jakimkolwiek – mężczyzną?
– Miałam, odrobinę, kiedyś. Dawno temu – czyżby? Wyznała jednak, wzruszając odrobinę ramionami – Mów dalej.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Pokój dzienny [odnośnik]08.09.21 17:38
Powinna być zaszczycona. Nie pozwoliłaby sobie na swobodę z byle kim, a miesiące znajomości miały tu znacznie mniejsze znaczenie od tego, w jaki sposób przebiegały poprzednie spotkania. Tatianę znała zaledwie od września, a czuła, że mogłaby powiedzieć jej więcej niż Rycerzom, z którymi łączył ją dłuższy staż. Być może nie zasłużyła sobie jeszcze na najsłodsze, najgłębiej skrywane tajemnice, ale jeżeli istniał w chwili obecnej ktoś, komu nie wstydziłaby się powiedzieć czegokolwiek - czegokolwiek uczynić, zgorszyć, zgrzeszyć - to właśnie ta fascynująca rosyjska czarownica.
- Głębiej - mruknęła bez zastanowienia, podświadomie pozwalając sobie na więcej, przesuwając opuszką palca po ciepłym języku i muskając paznokciem wargi, gdy wycofywała dłoń. Potem uśmiechnęła się drapieżnie, z obnażeniem zębów, szukając spojrzenia kobiety na krótką, ulotną chwilę.
Ale były ważniejsze sprawy. Najbardziej doskwierające, bolesne, ściskające żołądek, wzniecające ogień w klatce piersiowej, w lędźwiach. I pustkę w głowie.
Sięgnęła po Quintin, nalała więcej do swojej szklanki, jeszcze po nią nie sięgając. Widły szykowały się na szkiełku, proszek rozpuszczał bezdźwięcznie, pozostawiając miedziany płyn, zbyt ciepły, aby od razu z niego skorzystać. Zabrała szkiełko, wyciągnęła strzykawkę i udawała, że nie słucha odpowiedzi Tatiany, gdy ściągała zawleczkę z igły. W rzeczywistości słuchała bardzo uważnie, każde słowo zapamiętując, choć przecież nie było ich wiele.
- Takaś pewna? - spojrzała na dziewczynę z ironicznie uniesioną brwią. W tym momencie nie była, nie czuła się gotowa, aby wspominać jakikolwiek, najmniejszy nawet fakt, który mógłby naprowadzić Tatianę na to, kto tak perfidnie ją psychicznie sponiewierał. - Dawno temu? Ile masz lat, przypomnij mi? - zapytała, mrużąc powieki. Czasem zapominała, że nie było standardem, by kobiety swoje pierwsze doświadczenia z mężczyznami zaczynały ledwo przed trzydziestką. Zapominała o tym, że jest starą panną. - Słowa za słowa. Mam w chuj do powiedzenia, ale nie chcę być sama. Daj mi też czegoś posłuchać - mruknęła wreszcie.
Płyn ostygł, mogła nabrać go do strzykawki, niewielką, dokładnie odmierzoną ilość. Była uzdrowicielem, wiedziała, ile trzeba, wiedziała też, co dzieje się, gdy użyje się więcej. To ona przyniosła narkotyk, więc dała sobie prawo do pierwszego strzału. Dłoń nawet jej nie zadrżała, gdy wyprostowała rękę i wyczuła sprężystą żyłę w zgięciu łokcia. Była łatwa, lekko niebieskawa, nie musiała nawet zakładać stazy, aby w nią trafić. Weszła gładko, pod płaskim kątem, z ukłucia nie wyciekła ani kropla. Po naciśnięciu tłoczka nie musiała długo czekać na euforię; spadła na nią z mocą bombardy, pierwsze kilka sekund spędziła oparta o kanapę z odchyloną w tył głową, lekko rozchylonymi ustami. Potem niedbałym ruchem zerwała użytą igłę ze strzykawki i podała Tatianie resztę płynu razem z czystą, nieodpakowaną. Po uzdrowicielsku, sterylnie.
- Jest wspaniale - powiedziała, podwijając sukienkę wyżej; w pokoju zrobiło się gorąco, czuła pot na karku pod białymi włosami. - Perfe-kurwa-cyjnie. - Zacisnęła zęby na czerwonej wardze, a potem uśmiechnęła się do Tatiany z satysfakcją, choć w kącikach oczu już piekły ją łzy. - A tak miałaś, że myślałaś o facecie cały czas, a on o tobie nie? Bo popełniłaś błąd, bo jesteś zbyt... - Machnęła ręką z rezygnacją, widocznie nie będąc w stanie znaleźć słowa na to jaka zbyt była. - Że byłaś przy nim, kurwa, zawsze, a potem go zobaczyłaś z inną? Na Sabacie?
- Zacisnęła palce na sukience i zmięła materiał, aż zabolały ją paznokcie. Zapędzała się, wiedziała, że ani ona ani Tatiana nie były na balu nigdy wcześniej. - Co robisz w takiej sytuacji? Mordujesz? Bo mogłabym. Jakbym wiedziała, kim jest, wyszłabym w tej chwili. Różdżka mi niepotrzebna, wystarczy skalpel. Wzięłabym kąpiel w gorącej krwi tak jak przed Sabatem - Paradoksalnie, z każdym słowem mówiła coraz spokojniej, coraz bardziej swobodnie, w ostatnim zdaniu pozwalając sobie na cichy śmiech. Uniosła kieliszek do toastu, zbijając się szkłem z Tatianą i znów wypijając wszystko, łyk za łykiem, aż pieczenie gardła stało się silniejsze niż pieczenie oczu.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Pokój dzienny [odnośnik]08.09.21 18:01
Dziwne były te brytyjskie zależności; jeszcze dziwniejsze te, które w misternych sieciach łączyły ze sobą rycerską brać. Choć Tatiana dużej części z nich nie znała, doświadczanie częstego towarzystwa kogoś takiego jak Multon czy Rookwood, wystarczało jej całkowicie. Dołożyć do tego absurdalny fakt, że na przedramieniu Ramseya wił się śmierciożerczy symbol – naprawdę nie wiedziała kiedy to wszystko zaczęło wyglądać tak.
Cichy pomruk wydostał się z jej ust, kiedy usłyszała polecenie Elviry – i wykonała je bez zawahania, odpowiadając drapieżnością na tą, która tliła się w jej spojrzeniu. Ponoć natrętne myśli i bolące serce najlepiej było leczyć zabawą; a to właśnie zamierzały robić tego wieczora, czyż nie?
Rozsiadając się wygodnie na swoim miejscu, obserwowała jak blondwłosa z niemal misterną precyzją zajmuje się przygotowaniem Wideł; gdzieś w tyle gardła, wydawało jej się, że czuje suchość, pobudzenie w dole żołądka, ekscytację w postaci szumu w uszach.
Potrzebowały tego. Obie.
– To ponoć niegrzeczne pytać kobietę o wiek... – mruknęła, nawet nie starając się brzmieć poważnie; z nutą rozbawienia pokręciła głową i podniosła spojrzenie na twarz Multon – Dwadzieścia trzy – mało, dużo, średnio? Punkt widzenia zależał od punktu siedzenia, i choć na twarzy Tatiany nie pojawił się nawet cień najlichszej zmarszczki, kobieta czuła się dość dojrzała; nawet z całą gamą nieodpowiedzialnych decyzji i idiotycznych błędów – sposób w jaki została wychowana, fakt, że pozostawiono ją samej sobie, uczył życia. Tym bardziej w tak brzydkim i nieprzyjaznym miejscu.
Jasne oczy świdrowały każdy kolejny ruch Elviry; patrzyła na to wszystko z należytą uwaga, niemalże jakby podziwiała prawdziwy spektakl, nie kolejne władowania w siebie działki; palce dziewczyny były sprawne, spokojne. Sama nie wiedziała, czy mimo doświadczenia, potrafiła to robić tak idealnie.
Uśmiech prędko wykwitł na jej twarzy, gdy panna Multon odchyliła głowę z błogością. Obserwowała ją jeszcze chwilę, nie czekając jednak nadmiernie długo z założeniem kolejnej igły. Posiadanie takiego towarzystwo przy takich aktywnościach było niebywale przydatne; przynajmniej nie nabawią się żadnego syfu.
Słuchając kolejnych słów Elviry, przygotowywała swoją część przyjemności.
– Zazdrość nie jest w moim stylu, moja droga – rzuciła wprost, choć język niemal piekł ją od potrzeby powiedzenia czegoś więcej, momentalnie gdy usłyszała słowo Sabat; za kim wzrok blondynki podążał na przyjęciu starej Nott?
– Monogamia jest przereklamowana, a wierność nudna – skwitowała wprost; wierność związkowa, bo braku lojalności na wyższym, niemal duchowym poziomie, Tatiana nie była w stanie znieść.
Zmarszczyła nieco brwi, skupiając się na słowach Elviry ale też na własnej ręce i odpowiednim zgięciu, zaraz potem na kącie pod którym wsuwała igłę pod skórę, aż znalazła się w fioletowej żyle. Substancja spłynęła, mieszając się z krwią, zaraz potem czyniąc prawdziwe cuda. Przez moment wydawało jej się nawet, że nie zdoła wyjąć z miejsca wkłucia strzykawki, ale finalnie ta spoczęła na blacie stolika, kiedy Dolohov zmrużyła powieki, wypuszczając ciężki, gardłowy pomruk z gardła.
Było perfe-kurwa-cyjnie, istotnie.
Potrzebowała kilkunastu, sekund, a może całej wieczności, nim nie odezwała się ponownie, podnosząc szkło do toastu.
– Pierdolić jakąś inną i ten sabat; co zrobił poza tym? Bo chyba nie zamierzasz rozpętać piekła tylko dlatego, że okręcił w tańcu jakąś pannę? – mruknęła z nutą uśmiechu i ciężkimi powiekami – Kto to jest, Elvira? Nie mów tylko, że grzejesz łoże jakiemuś paniczkowi z arystokracji... – a takich było przecież wielu na Sabacie.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Pokój dzienny [odnośnik]12.09.21 18:41
Widły były narkotykiem o jednym z najszybszych wpływów na organizm; i ciężko się dziwić, biorąc pod uwagę, że omijało się układ pokarmowy, oddechowy i aplikowało go bezpośrednio do krwiobiegu. Kilka lat temu Elvira-dumna-uzdrowicielka nie poważyłaby się na ten krok, nie pozwoliłaby sobie rozluźnić sztywnej, samotnej, w głębi ducha nieszczęśliwej persony. Trawiła ją niechęć do wszystkiego, co mogło mieć wpływ na świadomość, poza tym pewnie obawiałaby się o życie. Czasy tchórzostwa minęły - osiągnęła nareszcie wystarczającą pewność siebie, aby potrafić odmierzyć narkotyk, zbadać jego czystość, zareagować, jeżeli coś pójdzie nie tak. Nie miała też najmniejszej wątpliwości, że naćpana, czy nie, będzie w stanie zachować nad sobą kontrolę. A jeśli nawet wydarzy się coś nieoczekiwanego - doświadczenia były tym, co budowało wytrzymałość człowieka, czyniły życie interesującym i wartym przeżycia.
- Oj już przestań - mruknęła, przyglądając się pełnym, wilgotnym ustom Tatiany. - W porównaniu do mnie jesteś dzieciakiem. Za parę dni kończę dwadzieścia dziewięć, dasz wiarę? - Roześmiała się głucho, odchylając głowę i rozkoszując ciepłem rozchodzącym się wzdłuż żył, tętnic, kości. Pulsowanie w skroniach najpierw przybrało na sile, a potem zanikło. Musiała podwinąć sukienkę i pociągnąć za kołnierz, odczuwając skutki rosnącej temperatury ciała. W euforycznym widzie ani trochę się tym nie przejęła; czuła, że znalazła się w piekle, piekle, do którego weszła z własnej woli, aby nim zawładnąć.
Milczenie nie trwało długo, było tylko rozkosznym preludium, chwilą ciszy ofiarowaną własnym doznaniom. Spojrzeniem wgłąb siebie.
- Nie jestem zazdrosna - wysyczała, ale nie miała w sobie dość ognia, aby poderwać się i złapać Tatianę ostrzegawczo za łokieć. Czuła się lekka, nieco nierzeczywista. Zamilkła, analizując przez chwilę słowa czarownicy. Monogamia była przereklamowana, a idea wierności do tej pory pozostawała Elvirze obca, ponieważ była wierna wyłącznie samej sobie. Próbowała znaleźć jakikolwiek argument przemawiający wbrew Tatianie, ale im bardziej się wysilała, tym większy miała mętlik w głowie. - Jestem wierna sobie. Nie chcę tylko... - urwała, odstawiła pustą szklankę po Quintinie z głośnym, drażniącym brzdękiem. Nie chcę, żeby wolał inną ode mnie. Nie chcę, żeby o niej myślał, kiedy z nim rozmawiam. Żeby o niej śnił. Żeby troszczył się o nią tak, jak ja troszczę się o niego. - Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa! - podniosła głos przy ostatnim słowie, a potem wsunęła palce we włosy, mierzwiąc je i ciągnąc za blond pukle. - Ja pierdolę, Tati, to nie był tylko taniec, myślisz, że mnie obchodzi jakiś taniec? - mówiła z opuszczoną głową, chowając przed dziewczyną zarumienioną twarz. - On nie jest arystokratą, to facet z Nokturnu - żachnęła się. - Ale może ona jest. Może pierdoli się z nią dla pieniędzy, może chce się wkraść w nestorowskie łaski. Nie wiem - wmawiała sobie, wiedząc doskonale, że nie byłoby to w jego stylu. Na tyle, na ile go znała. Czy w ogóle go znała? - Ja pierdolę, Tati, co jest we mnie nieidealnego? Jestem piękna, jestem wykształcona, jestem pierdolonym Rycerzem. - Spojrzała w górę na sufit i opadła na kanapę wiotka jak kukła z odciętymi sznurkami. - Ja z nim nawet dziewictwo straciłam. Wtedy byłam wkurwiona, ale teraz... - Westchnęła. - Może to dlatego? - zadała sobie retoryczne pytanie, a potem przyciągnęła do siebie kolana i ułożyła się na boku, nie odrywając spojrzenia od twarzy Tatiany. - No i chuj - skwitowała głucho, muskając kolano dziewczyny dłonią i przesuwając palcami wzdłuż jej uda. - Gorąco mi, rozbierz mnie - powiedziała nagle tonem żądania. Narkotyk rozłożył ją na łopatki, było jej dobrze na tej kanapie, lecz parszywa temperatura malowała czerwone rumieńce na bladej skórze ramion, nóg i piersi.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Pokój dzienny [odnośnik]13.09.21 11:58
Wilgotne języki ciepła żarłocznie pożerały ciało, kiedy odrętwienie mieszało się z euforią; czuła, jak cierpną jej palce, jak na karku skraplają się drobniutkie ślady potu, jak przez żołądek przepływa coś na kształt fali ciepła, w końcu sięgając serca i je obejmując niewzmożonym gorącem.
Ona nie myślała o czymś takim jak odpowiedzialność. Nie myślała także o tym, kim byłaby w oczach kogokolwiek, kto ujrzałby ją w tym stanie. Nie myślała o skutkach, ani pobudkach – w ciągu kilku oddechów, kilku ruchów, kilku najprostszych decyzji, świat kurczył się tylko do obecnej chwili, jak gdyby ona była centrum całego wszechświata. Panowała nad nim, trzymała w garści, czuła się bezpiecznie.
Zmrużone powieki trwały przez dłużej niż chwilę, a reakcją na wiek panny Multon był długi pomruk oznaczający, że przyjęła ten nieco dziwny fakt do wiadomości; być może powinna była faktycznie się zdziwić, że Elvira zdecydowała się na staropanieństwo, ale Dolohov była ostatnią osobą, której imponowało małżeństwo. Chyba, że takie dla ogromnych pieniędzy. Dla takowego sama mogłaby oddać nerkę. Poniekąd miała. Poniekąd.
– A jaka jesteś? Nazwij to uczucie – wciąż z zamkniętymi oczyma analizowała jej słowa; balansowały na krawędzi świadomości razem z nią, a ona czuła jak niebotyczna czujność i świadomość miesza się nieustannym stanem odrealnienia.
Nie drgnęła, kiedy po pomieszczeniu poniósł się podniesiony głos; jedynie uchylona powieka zdradzała jej obecność w tym miejscu, słuchanie słów blondwłosej; patrzyła na nią ze spokojem, niemalże zastygłym na bladej twarzy, teraz muśniętej drobnym różem w okolicach kości jarzmowych.
– Z Nokturnu? Co ty pierdolisz... – wyrzuciła od razu, marszcząc lekko brwi; w przeciwieństwie do Elviry nie miała w sobie tego ognia, nie objawiał się nawet w rysach twarzy i gwałtownych grymasach, choć nowiny, które przedstawiała przed nią kobieta, zdecydowanie takowych niemal wymagały.
– Nawet w to nie wierzysz – mruknęła krótko, gdy zaczęła mówić coś o nestorowskich łaskach, prędko odgarniając od siebie dziwne poczucie lustrzanego odbicia. Otworzyła oczy szerzej, wciąż nieruchoma na wielkim fotelu, spoglądając na Multon – Po chuj doszukujesz się problemu w sobie? Kobieto, weź się w garść – dlaczego wciąż to robiły? Dlaczego to w sobie szukały nieideału, braku urody czy polotu? Kobiety naprawdę momentami ją zaskakiwały, a już na pewno zaskoczył ją ktoś taki jak Elvira Multon, owiany dozą niepewności.
– Kto to jest? Mam mu coś zrobić? – nie do końca świadoma własnych słów faktycznie mogła przecież zająć się tą sprawą, tym bardziej jeśli dotyczyła Nokturnu. Widły podpowiadały emocjonalne działanie, i takiego podjęła się też wtedy, gdy kobieta zażądała kolejnego. Tatiana poderwała się z fotela, niedługo później przyklękując przy kanapie, kładąc kolana na miękkim dywanie. Dłonie poderwały się na łydki, później kolana, potem uda; podnosiła sukienkę w górę, jakby w zwolnionym tempie, chcąc finalnie zdjąć ją z ciała kobiety.
– Jesteś za dobra na jakiegoś patałacha. Cyka blyat, kiedy wy to w końcu, głupie baby, zrozumiecie?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Pokój dzienny [odnośnik]22.09.21 16:37
Nie wstydziła się staropanieństwa, nigdy dotąd nie uznawała wartości ślubu i związania się z mężczyzną za coś, co wpłynęłoby na jej życie jakkolwiek pozytywnie. Z natury była wszak samotnikiem, indywidualistą, jak kot podążając własnymi ścieżkami, ceniąc sobie sanktuarium spokoju, jakie gwarantowało jej niewielkie mieszkanie. Czy cokolwiek w tej kwestii uległo zmianie, nie była w stanie stwierdzić - dawno już pogubiła się w splotach swoich żądz i fantazji, dawno zapomniała o tym, kim była, tracąc gdzieś po drodze fragment za fragmentem swojej dawnej persony i przeobrażając w kobietę zupełnie nową, nieznaną nawet jej samej. Czy to był właściwy moment na to, aby spróbować się rozszyfrować? Dreszcze ciepłej rozkoszy rozchodzące się wzdłuż nerwów i kości sugerowały naiwnie, że tak, jak najbardziej, teraz przecież nie znajdzie w sobie dość sił, aby wybuchnąć gniewem. Magia szalała w jej umyśle, zmieniała żal w euforię, zawiść w obojętność.
Tatiana oczekiwała od niej sprecyzowania targających nią od dawna uczuć, jednak Elvira w tym momencie nie była nawet pewna, czy już śpi, czy jeszcze siedzi na tej miękkiej kanapie, sunie palcami po kolanie towarzyszki i zachłystuje się ciężkim zapachem jej perfum. Szukała słowa, słów, definicji, ale im więcej ich pojawiało się na czubku języka, tym bardziej dochodziła do wniosku, że słowami nie dało się tego wyjaśnić. Zazdrość. Złość. Żal. Szok. Zdrada. Rozczarowanie.
- Bezradna. Czuję, że tracę kontrolę, bo nie jest tak, jak chcę, żeby było... I nie wiem, co mam z tym zrobić - wymamrotała w końcu, na tyle cicho, że Tatiana musiała się do niej przychylić, aby usłyszeć.
Elvira otworzyła szerzej zmrużone oczy, gdy dobiegł ją wulgarny okrzyk. Spojrzała na towarzyszkę krytycznie, jakby wyrwała ją z poważnych rozmyślań, z czegoś ważnego, choć w rzeczywistości pewnie uratowała ją przed kolejnym koszmarem.
- Tak, z Nokturnu. I wiesz, co jeszcze? Znasz go. Dlatego ci nie powiem - stwierdziła nieco ostrzej niż dotychczas, wyciągając ramię i zarzucając je na oparcie kanapy. Durna, durna dziewczyna. Prychnęła na sugestię, że jej domysły nie są prawdopodobne nawet dla niej, choć pod tym dźwiękiem i pogardliwym przewróceniem oczami chciała skryć narastające wątpliwości i drżenie wargi, którą musiała przygryźć do krwi, aby zapanować nad sobą. Nawet tego nie poczuła. Widły znieczulały na ból, a w każdym razie na ten, który znosiła lepiej od kłucia w głowie. - Nie jestem problemem - powtórzyła niemrawo po Tatianie, a potem z rezygnacją zacisnęła paznokcie na nasadzie nosa. - Jestem tylko sobą. I to chyba wystarcza - Owinęła się ramionami w pasie, gdyż cała zaczynała płonąć; choć może było to jedynie fałszywe wrażenie indukowane narkotykiem?
Najpierw zatrzęsły się jej barki, potem nie mogła stłumić gorzkiego chichotu, który wyrwał się z jej krtani, gdy Tati zaoferowała brutalną pomoc.
- Nie, Tati. Nie dasz rady... - wyszeptała, przecierając policzek wierzchem dłoni, aby pozbyć się śladów wilgoci po łzach, które wyciekły z jej oczu wraz ze śmiechem. - Wolałabym pozbyć się tej baby. Dowiedzieć kim jest, wyśledzić ją i pozbyć tak, żeby to wyglądało na wypadek - dodała gorączkowo, sięgając własnymi palcami do palców Tatiany, gdy te powolnym ruchem unosiły brzegi jej sukienki. Przerzucając miękki materiał przez głowę natychmiast odczuła ulgę wywołaną muśnięciami powietrza na zarumienionej, spoconej skórze. Uśmiechnęła się krzywo, patrząc na towarzyszkę z góry. Na kolanach wyglądała doskonale, zwłaszcza, gdy unosiła się solidarną złością. - Tak myślisz? Tak czujesz? - Oparła dłonie na ramionach Tatiany, a potem zsunęła je, aby sięgnąć do krawędzi jej szlafroka. Pociągnęła za nią subtelnie i zachęcająco, dając wybór, czy zechce podążyć jej śladem. - Ten patałach zmącił mi we łbie, ale wiesz co? - Zlizała krew z kącika własnej wargi. - Ja też potrafię mącić. Myślę, że jestem wariatką, Tati - powiedziała bez zastanowienia, ustępując gorącej emocjonalności i skłonności do zwierzeń, jakie wzbudził w niej narkotyk. - Jestem socjopatką. Jestem mordercą. Jestem zaborcza. - Pochyliła się w dół, aż ich nosy niemal się ze sobą zetknęły, a gorące oddechy zmieszały - Jestem wiedźmą.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Pokój dzienny [odnośnik]25.09.21 14:18
Widły rozpływały się żarem wzdłuż krtani, parząc, raniąc i kojąc jednocześnie; miała wrażenie, że wrą jej żyły, że substancja wciśnięta przez igłę do krwioobiegu spaceruje po splocie słonecznym a później odwiedza każdy odcinek kręgosłupa; że tańczy w nogach, rozsiada się w żołądku, igra z umysłem i stopuje serce. Bo choć biło zdecydowanie zbyt szybko, Tatiana miała wrażenie, że zwyczajnie się zatrzymało.
Że już go nie potrzebuje, że mogłaby wstać i wyrwać je sobie własnoręcznie, spoglądając w lustro z nutą uśmiechu drżącą na wargach, że po wszystkim nie poczułaby nawet skrawka bólu; jedynie euforię i przejmującą władzę – nad samą sobą; tylko tyle i aż tyle.
– To ktoś nasz...? – zapytała niemal od razu, marszcząc nieco brwi i na dłużej niż chwilę zatrzymując się na słowie kontrola; obracała je w myślach jak gdyby było żywe, prawdziwe, żyjące – jak bardzo sama pragnęła momentami poczucia jej pełni?
– Jesteś tylko i aż sobą – podsumowała krótko, choć zajęło jej to – zebranie i wypowiedzenie słów poza własną głową – odrobinę długo.
Znów przymknęła oczy, znów odchyliła głowę, zatapiając się w fotelu co najmniej tak, jak gdyby chciała wsiąknąć w miękkie odbicie; jak gdyby miał przyjąć ją z otwartymi ramionami i zaprowadzić spokój. Sinusoida doświadczeń spowodowała drobne wzdrygnięcie, ale poruszyła ramionami i znów zamknęła oczy, rozchylając usta by tkwić dalej w niewypowiedzianym amoku przyjemności.
Otrząsnęła się po czasie, kiedy dźwięczny śmiech Elviry dotarł do jej uszu w zwolnionym tempie.
– Nie dam rady? A bo co? – rzuciła, choć nie agresywnie, unosząc brew ku górze faktycznie zdziwiona wyznaniem dziewczyny – No a ta baba to niby kto? No i czekaj, czekaj, bo ja się chyba odrobinę gubię – wyznała, podnosząc się z miejsca – Ona ci go zabrała? On tobą wzgardził? O co tu tak naprawdę chodzi? – wymamrotała, kręcąc głową.
Kolana przyjęły miękką fakturę dywanu, powieki znów spadły i uniosły się, kiedy z pomocą Multon pozbyła się jej odzienia; obdarzyła jej ciało rozbieganym spojrzeniem, zakładając za uszy własne kosmyki ciemnych włosów.
Niemal nie zauważyła gestu jej dłoni, która rozchyliła szlafrok; teraz skupiła spojrzenie na tym należącym do Elviry, obserwując jak kobieta zlizuje krople krwi z własnej wargi, jak w jasnych ślepiach płonie żar, jak zbliża się do niej i stapia własny oddech z tym należącym do niej samej.
– Chcesz się zemścić? – wyszeptała ciężko, niemal dotykając wargami ust Elviry – Tak, żebyś poczuła znów, że to ty...ty masz kontrolę? – w zgłoski wkradła się nuta zadowolenia; Dolohov wiedziała, że nic nie zaspokaja głodu, nie koi myśli, nie tuli satysfakcją, tak jak zemsta.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Pokój dzienny [odnośnik]07.10.21 11:23
Czy tak właśnie czuły się smoki, wzbijając pod niebiosa i siejąc zniszczenie wszędzie tam, gdzie sięgnął ich płomień? Słabo znała się na czarodziejskich stworzeniach, nawet tak słynnych i niebezpiecznych, działanie Wideł sugerowało jednak fałszywe oświecenie, logikę z dna świadomości, która z prawdziwą logiką miała niewiele wspólnego. Potrzebowała tego jednak, fałszywego poczucia smoczej mocy, by choć na jeden wieczór zapomnieć o tym, jak głupia stała się kilka dni wcześniej, jak trwała w tej głupocie, pozwalając, by odbierała jej zmysły, odwodziła od tego, co istotne.
Oparła dłoń na miękkiej kanapie za swoimi plecami, podparła się na niej i odchyliła w tył, beznamiętną pozą próbując nadrobić skrzące się na powierzchni tęczówek drobiny wilgoci, brwi zmarszczone w karykaturalnym wyrazie i trudność, z jaką przychodziło jej wypowiadanie kolejnych słów.
- Owszem. Tak. Na szczęście. Niestety - splątała się, palcami drugiej dłoni przecierając powieki i wciskając paznokcie w kąciki własnych oczu, aby powstrzymać się przed czymś, od czego mogłaby już nie być w stanie się wykręcić; garść rozsądku w całym morzu szaleństwa. - To nie Muciber - podkreśliła jednak głosem wystarczająco twardym, aby nie pozostawić żadnych wątpliwości. Spowity narkotyczną mgiełką umysł uznał za ważne, żeby to zaznaczyć. Bo ostatnim, czego by chciała, to pozwolić komukolwiek uwierzyć, że łasiłaby się do stóp aroganckiego skurwysyna, który kiedyś odrąbał jej rękę.
Tak jakby Drew nigdy nie zrobił jej krzywdy.
Chciała zachichotać, gdy Tatiana ją skomplementowała, ale dźwięk urwał się szybciej niż pozwoliłaby mu naprawdę wybrzmieć. Obserwowała towarzyszkę przez silnie zmrużone powieki, zwężone źrenice, szukając sensu tam, gdzie i ona i Tatiana pieprzyły od rzeczy.
- Bo jest potężny, Tati - odparła tonem najoczywistszej oczywistości, w ostatnim momencie przygryzając język, zanim wypaplałaby, że jej obsesja jest śmierciożercą. - Jest jednym z nas, potężniejszy niż ty i ja. Poza tym nie chcę, żeby umarł - Owinęła się ramionami wokół talii, przysunęła do krawędzi kanapy i rozchyliła kolana, wpuszczając Tatianę pomiędzy nogi, gdy dziewczyna zsunęła się z fotela i zbliżyła do niej na klęczkach. - Ta dziwka nie jest nasza - powiedziała z całkowitą pewnością, naiwnie ufając własnym wspomnieniom, temu, że by ją rozpoznała mimo maski i sukni. - Można ją zabić. Trzeba ją zabić - Delikatnym, pieszczotliwym wręcz gestem schwyciła Tatianę za brodę, rozpaczliwie pragnąc, aby zrozumiała. - Też chciałabym wiedzieć... - odpowiedziała szeptem na ostatnie pytanie. Przyspieszony oddech zmieniał się w westchnienia, było jej gorąco, coraz goręcej, nawet kiedy pozbyła się szaty i odsłoniła zarumienioną skórę, w kilku miejscach poznaczoną bliznami. Tatianie pokazała dwie; bliznę na łydce i bliznę na wewnętrznej stronie ramienia. - To od niego. To jest moja miłość - powiedziała szybko, nie dostrzegając nawet, że rozgorączkowanym ustom uciekło słowo, które poprzysięgła sobie nigdy nie wypowiadać. - Ona dostaje pocałunki, ja dostaję blizny. Ale nie narzekam, blizny są trwalsze. - Ciepły materiał szlafroka Tatiany zsuwał się ze skóry wraz z jej subtelnym dotykiem. W pewnym momencie łagodność ustąpiła miejsca zaborczości. Przestała muskać palcami szyję kobiety, zamiast tego zacisnęła szpony na jej ramionach i przyciągnęła ją do siebie bliżej, aż zetknęły się nosami.
Chwilę zastanowiła się nad zadanym pytaniem. Czy chciała się zemścić? Czy chciała puścić ten ból z dymem, w cudzej krwi i cierpieniu?
Tak. Zemsta brzmiała dobrze.
- Tak, tego właśnie chcę. Wiedziałam, że zrozumiesz - wymruczała, przesuwając kciukiem po brodzie Tatiany i zaczepiając paznokciem o jej czerwone wargi. - Nie wiem jeszcze... - na kim - ...jak. Ale ten moment przyjdzie i przyjdzie szybko. A kiedy się zemszczę, zostawię po sobie tylko zgliszcza. - Jak ten pieprzony, bezlitosny smok.
Była senna, euforyczna, smak oddechu i alkoholu wzbudzał w niej niezdrową fascynację i ściągał w dół, wprost w ramiona prymitywnych pragnień. Zaczęło się od jednej gwałtownej decyzji, kilku dodatkowych cali, schwycenia ust Tatiany własnymi zębami. Potem były już tylko dłonie łapczywie wpijające się w biodra, słodki zapach dymu, skóry i perfum, miękka kanapa, miękki dywan, miękka podłoga. Noga owinięta wokół nogi. Ból, rozkosz, krew. Płomień.

/zt x 2?


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Pokój dzienny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach