Gabinet
AutorWiadomość
Gabinet
Kolejne zagracone pomieszczenie, w domyśle należące do pana domu. Niedużych rozmiarów, otoczone regałami i zniszczonymi bibelotami, z dębowym, dużym biurkiem w centralnej części, które zwykle obarczone jest stosikami różnych papierów. Gdzieniegdzie walają się wielkie skrzynie zamknięte na klucz i załadowane przeróżnymi przedmiotami kartony.
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
3 I 1958
Cicho skrzypiąca podłoga dała popis całości swoich umiejętności ledwo tylko mosiężny ciężar spoczął na biurku; zniesiony ze strychu kociołek, naznaczony już przemijającym czasem, zadudnił głucho. Nie do końca pewna co tak naprawdę kierowało jej działaniami – może jakaś głupia, dziecięca chęć naruszenia jego strefy? Wygoda? Dostęp do spisanych na pergaminie ingrediencji – tak czy siak, panna Dolohov zdecydowała się znów spróbować własnych sił w dziedzinie alchemii, niezbyt przezeń lubianej. Panna Potter przepadła jednak jak kamień w wodę, i choć Tatianie dość obojętny był los dziewczątka, problemem był brak podręcznych eliksirów; a te faktycznie przydawały się coraz częściej.
Nęcona więc niedawnym sukcesem nad buchającym parą sprzętem, który opiła wraz z drogą sąsiadką Raskolnikową, nie zastanawiała się zbyt długo. Spoczywające w dłoniach fiolki ze składnikami ułożyła na blacie biurka; gdzieniegdzie walały się dokumenty, zapewne szalenie ważne, ale to Tatiany nie interesowało; umowy, podpisane kontrakty – nic takiego nie mogło się stać, a nawet jeśli, potraktowane żrącą substancją papierzyska nie były już jej problemem.
Buńczuczna złośliwość podjudzana nutą alkoholu wciąż tańczącą na języku dyktowała śmiałe ruchy; pierw napełniła wodą, z pomocą różdżki, kociołek, pod całą konstrukcję wkrótce po tym podkładając ogień.
Kiedy kociołek powoli zwiększał temperaturę swojej zawartości, sięgnęła po pierwsze fiolki; roślinne specyfiki zdecydowała się pierw wysypać na otwartą dłoń, wymieszać je ze sobą – coś co zaczynało przypominać zielonkawy proszek, faktycznie stanowiło rozmaryn, nagietek i miętę; papkę wrzuciła do metalowego naczynia, ruchem różdżki falując gotującą się leniwie substancją. Para zaczęła unosić się nad kociołkiem, specyficzny, przyjemny dla nozdrzy zapach rozniósł się po pomieszczeniu; wydawał jej się nawet kojący, niemal zbawienny; pożerał smród stęchlizny i wszechobecną mieszaninę dymu papierosowego i alkoholu. Zaprowadzał spokój.
Kiedy barwa mikstury zmieniła się na zieloną, sięgnęła po puzderko – nieduże, metalowe, kryjące w sobie esencję całego eliksiru, według receptury znalezionej wśród starych notatek. Płatki ciemiernika dołączyły do wnętrza ciepłej cieczy. Kolejne kilka ruchów w jedną, później drugą stronę; wraz z uśmiechem na ustach – nie była pewna, czy spowodowanym alkoholem, czy faktyczną zabawą z tych prawie-że-szkolnych czynności – sięgnęła po maleńką fiolkę zwieńczoną zakraplaczem – kilka kropel zawartości szkła, piżmo, dołączyło do trawiastego eliksiru.
Ciepłe opary wciąż wyglądały chyba dobrze; zachęcona sprawnością, z jaką przychodziło jej to wszystko, sięgnęła po następny składnik – pojedyncze, jasne nitki, elfie włosy, dopełniły mieszaną ostrożnie substancję.
Póki nic nie wybuchało, chyba było dobrze?
Przyglądała się zawartości uważnie, kontrolując ruchy dłonią jak i płomień pod kociołkiem aż do samego końca.
warzę eliksir przeciwbólowy, st 45
jeśli się uda, to zt
Cicho skrzypiąca podłoga dała popis całości swoich umiejętności ledwo tylko mosiężny ciężar spoczął na biurku; zniesiony ze strychu kociołek, naznaczony już przemijającym czasem, zadudnił głucho. Nie do końca pewna co tak naprawdę kierowało jej działaniami – może jakaś głupia, dziecięca chęć naruszenia jego strefy? Wygoda? Dostęp do spisanych na pergaminie ingrediencji – tak czy siak, panna Dolohov zdecydowała się znów spróbować własnych sił w dziedzinie alchemii, niezbyt przezeń lubianej. Panna Potter przepadła jednak jak kamień w wodę, i choć Tatianie dość obojętny był los dziewczątka, problemem był brak podręcznych eliksirów; a te faktycznie przydawały się coraz częściej.
Nęcona więc niedawnym sukcesem nad buchającym parą sprzętem, który opiła wraz z drogą sąsiadką Raskolnikową, nie zastanawiała się zbyt długo. Spoczywające w dłoniach fiolki ze składnikami ułożyła na blacie biurka; gdzieniegdzie walały się dokumenty, zapewne szalenie ważne, ale to Tatiany nie interesowało; umowy, podpisane kontrakty – nic takiego nie mogło się stać, a nawet jeśli, potraktowane żrącą substancją papierzyska nie były już jej problemem.
Buńczuczna złośliwość podjudzana nutą alkoholu wciąż tańczącą na języku dyktowała śmiałe ruchy; pierw napełniła wodą, z pomocą różdżki, kociołek, pod całą konstrukcję wkrótce po tym podkładając ogień.
Kiedy kociołek powoli zwiększał temperaturę swojej zawartości, sięgnęła po pierwsze fiolki; roślinne specyfiki zdecydowała się pierw wysypać na otwartą dłoń, wymieszać je ze sobą – coś co zaczynało przypominać zielonkawy proszek, faktycznie stanowiło rozmaryn, nagietek i miętę; papkę wrzuciła do metalowego naczynia, ruchem różdżki falując gotującą się leniwie substancją. Para zaczęła unosić się nad kociołkiem, specyficzny, przyjemny dla nozdrzy zapach rozniósł się po pomieszczeniu; wydawał jej się nawet kojący, niemal zbawienny; pożerał smród stęchlizny i wszechobecną mieszaninę dymu papierosowego i alkoholu. Zaprowadzał spokój.
Kiedy barwa mikstury zmieniła się na zieloną, sięgnęła po puzderko – nieduże, metalowe, kryjące w sobie esencję całego eliksiru, według receptury znalezionej wśród starych notatek. Płatki ciemiernika dołączyły do wnętrza ciepłej cieczy. Kolejne kilka ruchów w jedną, później drugą stronę; wraz z uśmiechem na ustach – nie była pewna, czy spowodowanym alkoholem, czy faktyczną zabawą z tych prawie-że-szkolnych czynności – sięgnęła po maleńką fiolkę zwieńczoną zakraplaczem – kilka kropel zawartości szkła, piżmo, dołączyło do trawiastego eliksiru.
Ciepłe opary wciąż wyglądały chyba dobrze; zachęcona sprawnością, z jaką przychodziło jej to wszystko, sięgnęła po następny składnik – pojedyncze, jasne nitki, elfie włosy, dopełniły mieszaną ostrożnie substancję.
Póki nic nie wybuchało, chyba było dobrze?
Przyglądała się zawartości uważnie, kontrolując ruchy dłonią jak i płomień pod kociołkiem aż do samego końca.
warzę eliksir przeciwbólowy, st 45
jeśli się uda, to zt
Ostatnio zmieniony przez Tatiana Dolohov dnia 25.08.21 16:25, w całości zmieniany 1 raz
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Tatiana Dolohov' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 47
'k100' : 47
Gabinet
Szybka odpowiedź