Wydarzenia


Ekipa forum
Wioska Whalley
AutorWiadomość
Wioska Whalley [odnośnik]28.02.21 13:05
First topic message reminder :

Wioska Whalley

Położona nad rzeką Calder wieś słynie z wybudowanego w latach 1846 - 1850 ceglanego wiaduktu kolejowego, który niczym ogromny monument wyrasta ponad niską, wiejską zabudowę, górując także nad drzewami. Wioska Whalley, na przestrzeni lat rozrastająca się się wokół średniowiecznego klasztoru, dziś otula już tylko jego ruiny, zasiedlone głównie przez szczury i złośliwe poltergeisty. Zamieszkała zarówno przez czarodziejów jak i nieświadomych niczego mugoli, przyzwyczajonych jednak do dziwacznie ubranych mieszkańców o nietypowych manierach pojawiających się na targu, stanowi żywy przykład symbiozy między dwoma światami. Okolice wioski zachwycają pięknem przyrody, rozległymi lasami, wzgórzami i wrzosowiskami.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wioska Whalley - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wioska Whalley [odnośnik]21.09.21 15:35
Nie wiedziałem, że lubisz rysować – odpowiedziałem z nutą zdziwienia, znów nie prezentując się z tej najbardziej błyskotliwej strony; bo przecież skąd miałbym o tym wiedzieć? Nie znaliśmy się, widywałem ją tylko na scenie Piórka Feniksa. Dopiero dziś, w trakcie tego przypadkowego spotkania, zobaczyłem Demelzę z nieco innej perspektywy. Jako młodą, młodziutką nawet, krawcową o zaskakująco płochliwej naturze. – Coś na pewno przykułoby twoją uwagę na dłużej. Choć przyznaję, że nie są to najlepsze czasy na samotne wędrówki – dodałem jeszcze z krzywym uśmiechem; o ile ja znałem okoliczne ziemie jak własną kieszeń i nie wątpiłem w to, że poradziłbym sobie, choćbym musiał szukać schronienia wśród lasów i borów, o tyle nie życzyłbym takich przygód mojej rozmówczyni. Nie chciałem bawić się we wróżbitę, oceniać jej możliwości bojowych na podstawie aparycji czy wejrzenia, wciąż jednak – rozsądniej byłoby trzymać się znajomych traktów i miejsc, a przynajmniej dopóki wojenna zawierucha trwała w najlepsze, ba, wciąż przybierała na sile. Miałem nadzieję, że Ollivanderowie zrobią wszystko, co tylko w ich mocy, by zadbać o swe hrabstwa, odstraszyć szmalcowników i wszelkie inne gnidy, które w krzywdzie innych upatrywały okazji, by się wzbogacić. Nie byłem jednak naiwny, już nie; nie mogli kontrolować wszystkiego, upilnować każdego zakątka Lancashire. Nawet tutaj, w swoim domu, musiałem być ostrożny.
Z pewnością tak jest – przytaknąłem z łagodniejszym, przyjemniejszym uśmiechem, wodząc wzrokiem od twarzy czarownicy do wyłożonych przed nami materiałów. – Dziękuję, będę o tym pamiętać. – Skinąłem jej krótko głową, na moment odpływając myślami w kierunku skór, których nie miałem, a których posiadanie mogłoby mi ułatwić wywiązywanie się ze swych obowiązków. A przynajmniej części z nich. Dobrze, że Despenser specjalizowała się w skrzydlatych koniach, a nie smokach czy sklątkach tylnowybuchowych; wtedy nie miałbym większego wyboru, musiałbym zaopatrzyć się w taki kubrak lub zginąć marnie, spopielony w okamgnieniu. Na kolejną uwagę nie odpowiedziałem już nic. Czy każdy powinien zabłysnąć? Nie, nie sądziłem. Niektórzy, tacy jak ja, lepiej czuli się w cieniu, z dala od nachalnych spojrzeń innych. Nie miałem jednak zamiaru polemizować z podszytym lekkością stwierdzeniem towarzyszki; psucie jej humoru moim niekiedy dochodzącym do głosu malkontenctwem było zbędne.
Nie byłem pewien, jak doszło do tego, że tak bardzo rozminęliśmy się w trakcie krótkiej, pozornie niegroźnej rozmowy. Demelza spąsowiała, wyraźnie spięta, zawstydzona; wprawiłem ją w dyskomfort? Próbowałem być względnie taktowny, a przynajmniej na tyle, na ile potrafiłem; nigdy nie byłem dobry w te klocki. – Nic się nie stało. Naprawdę. Weź kilka głębokich wdechów, nie chcę cię mieć na sumieniu. Dobrze? – próbowałem zabrzmieć żartobliwie, nie wiedziałem tylko, czy w ten sposób nie skrępuję jej jeszcze bardziej. Nie miałem doświadczenia w rozładowywaniu napiętej atmosfery, w rozplątywaniu takich niezręczności. Z ratunkiem przybył nam jednak Jarvis, nasza uwaga skupiła się na marcepanie – i dobrze. I ja nie lubiłem o tym rozmawiać, o tym, gdzie podziewała się matka mojego syna. Jej wspomnienie na krótką chwilę wybiło mnie z równowagi, sprawiło, że przez twarz przemknął cień nostalgii i czegoś twardszego, nieprzyjemnego. Złości? Goryczy? Lekko podrzuciłem Jarvisa w górę, by poprawić go sobie na biodrze, czemu towarzyszyła salwa stłumionego śmiechu. Nieważna była przeszłość, kiedy miałem jego. – Och, wiem, co to pasmanteria. Mam dwie siostry – mruknąłem w formie wyjaśnienia; obie krnąbrne i dzikie, oczywiście, jednak od obu nauczyłem się kilku ciekawych rzeczy. Chociażby takiego detalu. – To nie kłopot. Skóry poczekają aż zdołam na nie zarobić – dodałem jeszcze, uśmiechając się do niej półgębkiem. Materiały, choć kusiły obietnicą odporności na ogień, nie były mi niezbędnie potrzebne. Poprosiłem ją, by trzymała się blisko, po czym ruszyłem przed siebie, w kierunku, gdzie powinno znajdować się odpowiednie stanowisko. Niektórzy kulturalnie schodzili mi z drogi, innych musiałem przepychać siłą, uważając przy tym nie tylko na idącą moim śladem Demelzę, ale i trzymanego w ramionach Jarvisa. Gdyby nie ten tłum, dotarlibyśmy do celu w dwie minuty; zamiast tego przedzieraliśmy się przez kolejne zastępy czarodziejów dłużej, za długo. Sapnąłem cicho, gdy w końcu doprowadziłem ją aż do niewielkiego, wciśniętego między dwa budynki straganu. – Myślisz, że znajdziesz tu to, czego potrzebujesz? – Uniosłem wyżej brwi, spoglądając przez ramię ku tancerce; przepuściłem ją, by mogła przyjrzeć się towarom, które miała do zaoferowania podstarzała sprzedawczyni. Poprawiłem pasek zsuwającego się z ramienia plecaka, czując, że wciśnięte do niego zakupy zaczynają mi ciążyć. – Jeśli tak, to będziemy się zbierać. Najwyższa pora, żeby coś zjeść. Coś, co nie jest marcepanem, hm? – Posłałem dziecku wymowne spojrzenie, czas na drugie śniadanie, nie słodycze, po czym znów powróciłem wzrokiem do twarzy czarownicy. – Tylko uważaj na siebie – dodałem na koniec, zaskakująco poważnie.
Everett Sykes
Everett Sykes
Zawód : wagabunda
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I'm a free animal, free animal
My heart pitter-patters to the broken sound
You're the only one that can calm me down
OPCM : 12+1
UROKI : 6
ALCHEMIA : 16 +4
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10 +3
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9528-everett-sykes#289810 https://www.morsmordre.net/t9569-freya#291015 https://www.morsmordre.net/t12306-everett-sykes#378173 https://www.morsmordre.net/f356-lancashire-forest-of-bowland-gawra https://www.morsmordre.net/t9570-skrytka-bankowa-nr-2189#291016 https://www.morsmordre.net/t9530-jareth-everett-sykes#289896
Re: Wioska Whalley [odnośnik]12.10.21 13:10
Demelza uśmiechnęła się lekko, kącikiem ust, jakby zadowolona, że zdołała swego rozmówcę znów zaskoczyć.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - odparła enigmatycznym tonem, sugerując, że tajemnice te warte są odkrycia. Rzeczywistość była jednak nieco inna. Poza Piórkiem Feniksa sprawiała wrażenie porządnej i niemalże pensjonarskiej, tymczasem reputację miała zszarganą przez plotki, w których niestety tkwiło wiele prawdy. Sykes mógł ich nie słyszeć, nie sądziła, by interesował się modą, nie mieli też wspólnych znajomych, dzieliła ich za duża różnica wieku. Skąd mógłby też wiedzieć, że lubiła rysować? Poniekąd łączyło się to jednak z krawiectwem. Aby tworzyć nowe projekty szat, musiała umieć je naszkicować. Na tym jednak zamiłowanie do rysunku się nie kończyło. W wolnych chwilach lubiła uwieczniać na papierze, czy płótnie wszystko, co wydawało jej się piękne. Lancastershire, jak wynikało z opowieści Everetta, właśnie takie było. - To prawda, dlatego ostatnimi czasy ich unikam... czego bardzo żałuję - odpowiedziała i westchnęła przy tym ciężko. Była zbyt lękliwa, płocha, by włóczyć się teraz po obcych hrabstwach w poszukiwaniu doznań estetycznych. Miała też za dużo pracy. Nie spodziewała się tego, lecz zleceń krawieckich wciąż przybywało, a jej czas wolny nieustannie się kurczył.
W samym Whalley też nie pojawiła się z powodu kaprysu, czy zachcianki, a przez zawodowe obowiązki. Potrzebowała kupić więcej materiałów i pasmanterii; nie spodziewała się, że spotka tu swojego ulubionego widza, a jeszcze bardziej tego, że ich rozmowa potoczy się tak niezręcznie... Wyłącznie z winy Demelzy, która coś sobie ubzdurała w swojej niemądrej główce i nie mówiła wprost o co jej chodzi, tylko kręciła się naokoło, zbyt nieśmiała, by postawić na szczerość. Zgodnie z sugestią Everretta wzięła kilka głębszych oddechów i starała się uśmiechnąć, wciąż jednak wydawała się zawstydzona własną głupotą. Demelza miała wrażenie, że to koniec, że odtąd będzie już ciągle myślał o niej jak o namolnej idiotce. Dobrze więc, że rozmowa zeszła na marcepan i skupiła się na chłopcu. Był uroczy, naprawdę. Panna Fancourt miała wyjątkowo miękkie serce, jeśli chodziło o dzieci. Zazdrościła koleżankom i znajomym ze szkoły, które miały już własne.
- O widzisz. Zazdroszczę ci. Ja nie mam ani siostry, ani brata - odpowiedziała, podchwyciwszy temat; tego również żałowała, bycia jedynaczką. Zawsze chciała mieć siostrę albo brata. Kogoś bliskiego, z kim łączyłyby ją więzy krwi, kogoś, kto zawsze by się za nią wstawił i przy niej trwał - był najlepszym przyjacielem. Ciekawa była, czy podobne relacje łączyły Everetta z rodzeństwem. A może miała mylne wyobrażenie o jego posiadaniu? Myliła się ostatnimi czasy wyjątkowo często. Niestety.
Czarownica podążyła śladem Everetta, lawirując między innymi klientami targowiska, aby podejść do stoiska z pasmanterią.
- Dziękuję ci bardzo. Pewnie tak, a jeśli nie, to znam jeszcze kilka miejsc. Tylko w innym hrabstwie - odpowiedziała z uśmiechem. To miłe, że go to zainteresowało. Pokiwała też głową ze zrozumieniem, kiedy oznajmił, że muszą się zbierać. W pełni to rozumiała. - Rozumiem. Życzę wam zatem smacznego i miłego popołudnia, wam obu - wyrzekła, odwracając się ku nim, zanim jeszcze odeszli. Chłopiec w tym wieku rzeczywiście nie powinien jeść samych słodyczy, a zbliżała się pora obiadowa. Demelzę nieco zaskoczyła powaga w głosie Everetta, kiedy przestrzegł ją, by na siebie uważała. - Uważam. Wy również uważajcie. No to... do widzenia - powiedziała z zawahaniem. Chciała powiedzieć do zobaczenia, lecz czarne myśli o tym co Everett pewnie teraz o niej sądzi podpowiadały Fancourt, że będzie wolał jednak jej unikać. Znów wyrzucając sobie głupotę w myślach odwróciła się do handlarki i wdała z nią w rozmowę o tym, czego potrzebowała; nie patrzyła już jak Everett i jego syn znikają w tłumie.

| zt x 2


Let me see you

Stripped down to the bone

Demelza Fancourt
Demelza Fancourt
Zawód : tancerka w Piórku Feniksa, wschodząca gwiazdka burleski
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I have to believe that sin
can make a better man


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9417-demelza-fancourt#286301 https://www.morsmordre.net/t9592-belle#291686 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f355-brighton-whitehawk-way-389 https://www.morsmordre.net/t9591-skrytka-bankowa-nr-2177#291683 https://www.morsmordre.net/t9593-demelza-e-fancourt#291728
Re: Wioska Whalley [odnośnik]21.10.21 12:09
2 stycznia 1958

Godzina była zbyt wczesna – jeszcze ciemno było, kiedy podnosiła się ze swojego miejsca, czując, że głowa jej ciąży. Ze względu na bliskość wybrała nocowanie w zajeździe, ostatecznie kładąc się i tak później niż zamierzała, lądując też w łóżku dość późno, samej podnosząc się ledwie kiedy tylko musiała, chociaż ledwie widziała zarys okolicy we wpadającym przez okno świetle księżyca. Podniosła się, parskając w niezadowoleniu kiedy stopy dotknęły zimnej podłogi, zaraz też jednak sięgnęła po ubrania, zarzuciła co mogła na swój grzbiet, schodząc na dół – nie miała nawet ochoty aby zjeść cokolwiek, zabierając ze sobą szalik i czapkę, które ciocia wynalazła gdzieś dla niej, tylko jak obiecała, zamierzała oddać je od razu, kiedy tylko wrócą.
Nie wiedziała nawet, czemu tak bardzo zależy mu na tym, aby jednak iść w tę ciemność i mróz, ale odpowiedź była dla niej dość jasna, nawet jeżeli jej zaprzeczała – chciała spędzić czas z ojcem. Brzmiało to momentami absurdalnie, bo przecież oczywiste było to, że jako dorośli ludzie mieli swoje własne życia. A jednak, kiedy teraz tak znajdowali się w jednym kraju i ona miała nieco czasu….a Thalia chciała jakoś pokazać Sebastianowi, że zależy jej na ich wspólnej relacji. Nawet jak była dość oszczędna we wszystkich swoich działaniach. Nie zawsze czuła, że da sobie z tym rade, ale…starała się, a to już coś, prawda?
Teraz szli (czy w wypadku Thalii bardziej wlekli się) przez zaśnieżoną okolicę, gdzie było tak cicho, jakby cały świat zatrzymał się dookoła nich. Wydawało się, że nic z tego nie było prawdą, bo w końcu las nie milczał na zawołanie, teraz jednak miała wrażenie, że mało co znajduje się tutaj oprócz nich. Każdy kolejny krok wybrzmiewał niczym wystrzał, nawet jeżeli starała się iść najciszej, jak potrafiła. Nie mogła jednak powstrzymać coraz to nowszych pociągnięć nosem, przez zimno ciągle czując, jakby miała zatkany nos. To dlatego przez większość drogi milczała, nawet nie do końca rozumiejąc, gdzie zmierzają, ale nie widziała problemu aby dać prowadzić się ojcu.
- W ogóle… - zaczęła cicho, tak aby nie spłoszyć zwierzyny albo nie oznajmiać ich nadejścia -...to jak się czujesz? Wiem, że masz ciocię, ale może potrzebna ci pomoc jakoś po pełni? – Nie umiała wyczuć, jakie problemy napotkać mógł, które ona by mogła rozwiązać, ale przechodził przez ciężki czas i jeżeli mogłaby pomóc…to chciała. – Właśnie, tato, bo ja…znam jednego wilkołaka. I on chciałby się z tobą spotkać i porozmawiać. Znaczy nie zna twoich danych osobowych, ale chciałam abyś go spotkał.– O czym mogli dokładnie rozmawiać, tego nie umiała mu powiedzieć.

Ekwipunek: różdżka, szata, miotła, kryształ teleportujący, świstoklik (koralik w kształcie kotwicy), dobrze wyważony nóż (+10 do obrażeń ciętych).
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wioska Whalley [odnośnik]28.10.21 22:24
W dzień polowania niezależnie od pory roku szedł spać tuż po kolacji. Lubił wychodzić bardzo wcześnie, nawet jeśli było absolutnie ciemno. Było to uwarunkowane tym, że w czasie, kiedy panowały coraz ostrzejsze mrozy robił znacznie więcej niż tylko polował. Dokarmiał zwierzęta i starał się umożliwić im przetrwanie tego trudnego czasu. Teraz było to koniecznością. Tuż po spożyciu śniadania, także przez wzgląd na to, że jego jedyna córka nie zdołała przełknąć ani kęsa, spakował bochenek razowego chleba i wędzonego okonia oraz bezdenną piersiówkę pełną domowego bimbru. To ostatnie na rozgrzanie.
Po wyjściu z domu wręczył wyraźnie rozespanej Lavinii jeden z dwóch worów siana. Sam nie uniesie obu i to było coś, w czym musiała mu pomóc. Bez słowa skargi zarzucił na swoje plecy drugi worek. Przyzwyczajony do takiego marszu, utrzymywał wyuczone tempo. Nawet pod podeszwami myśliwskich butów Sebastiana z każdym stawianym przez niego krokiem śnieg trzeszczał niemiłosiernie, że miał wrażenie, że przepłoszy całą zwierzynę i do domu wrócą z pustymi rękami. Dostrzegał to, że jego jedyna córka nie tylko nie dotrzymywała mu kroku, ale utrzymywała tempo konia pociągowego zaprzęgniętego do wozu pełnego drewna. To siano nie było takie ciężkie. Słyszał również jak ona pociąga nosem. Jego nos również zaczerwienił się od zimna i też lekko pociągał nosem. Zastanawiał się, dlaczego zechciała z nim iść. To nie była jedyna forma spędzania czasu z nim, z której mogli korzystać.
Zmierzali w stronę rzeki Calder i leżącego w jej pobliżu lasu, by tam zostawić paszę dla zwierząt oraz zapolować. Jeżeli im szczęście dopisze. Miał na to nadzieję. Inaczej stracą tylko czas, który mógłby spędzić razem z córką w ich kwaterach ogrzewanych ciepłem kominka zamiast brnąć przez śnieg.
Obecnie dobrze. Po pełni potrzebuję roku snu i nowego ciała. Pomocy potrzebuje Cynthia. W prowadzeniu zajazdu zanim stanę na nogi — Odrzekł poważnie, z przypominającym warknięcie pomrukiem niezadowolenia związanego z poczuciem bezczynności. Bezpośrednio po pełni księżyca był osłabiony i przez co najmniej dwa dni nie opuszczał pokoju i nie wychodził z łóżka dalej niż do łazienki. Nie schodził na dół na posiłki, a więc te przychodziły do niego. Mile widziane było towarzystwo. Lavinia zawsze mogła do niego przyjść. To wystarczało. — Zawsze możesz przyjść do mnie — Dodał cicho, z mniejszą już pewnością. Od czterech lat żyje ze świadomością, że ma córkę, dla której starał się być ojcem. Wychodziło mu różnie. Ominęło go tak wiele chwil z jej życia i tego już nie odzyska. Do dzisiaj nie potrafił zrozumieć postępowania jej matki.
Skąd znasz tego wilkołaka? Powiedział ci to, że chciałby się spotkać i porozmawiać? Czy ty chciałaś? O czym miałbym z nim pogadać? — Zaczął wypytywać córkę o tego wilkołaka. Nie wydawał się przekonany do tego całego rozmawiania na temat likantropii z innymi wilkołakami, ale coś mu mówiło, że Lavinii na tym zależy. Inaczej by nie poruszała tego tematu. Zastanowi się nad tym.
Sebastian Bartius
Sebastian Bartius
Zawód : Myśliwy, taksydermista
Wiek : 50
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don’t shake me
Don’t make me bear my teeth
You really don’t wanna meet that guy

OPCM : 14 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10002-sebastian-bartius#302437 https://www.morsmordre.net/t10691-beowulf#324295 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10693-szuflada-sebastiana#324304 https://www.morsmordre.net/t10692-sebastian-bartius#324298
Re: Wioska Whalley [odnośnik]28.10.21 22:24
The member 'Sebastian Bartius' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Wioska Whalley - Page 2 TDvoXmr
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wioska Whalley - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wioska Whalley [odnośnik]30.10.21 23:09
Były lepsze sposoby na spędzanie czasu z Sebastianem – ojcem, o którego istnieniu wiedziała dopiero od czterech lat. Na pewno wiedziała, bardzo dobrze, że mogli teraz posiedzieć i porozmawiać. A jednak w tym momencie Thalia chciała coś zrozumieć, zrozumieć to, co fascynowało Sebastiana i jak zarabiał na życie. Poznać coś z jego zainteresowań, tak jak robili to ludzie którzy chcieli się jakoś zaprzyjaźnić. Może i brzmiało to dziwnie, to poznawanie własnego ojca, bo gdyby nie matka wcale nie musiałaby tego robić, ale chciała spróbować. Nie była najłatwiejszym człowiekiem do współpracy, zdawała sobie z tego sprawę – bywała uparta, nie słuchała się innych, a z zasadami bywała na bakier. Dlatego tak bardzo chciała chociaż trochę się postarać. Pokazać mu, że córka nie chce uważać go za obcego. Ale dla niej też była to nowa sytuacja.
Może gdyby nie musiała wstawać z rana, tak czułaby się bardziej na siłach, aby nieść wszystko ze sobą, bo chodzenie z jednego miejsca na drugie z ciężkim towarem nie było dla niej szczególnie nowością. Teraz jednak najchętniej znów zaległaby pod kocami, nie chcąc jednak narzekać, starając się najlepiej jak mogła. Miała nadzieję, że nie była dla niego obciążeniem i chyba właśnie tym zaczęła się martwić, kiedy tak na nią spojrzał. Zarzuciła worek na plecy starając się podążać za nim jeszcze szybciej zanim nie zwróci jej na to uwagi. Naprawdę, nie chciała być zbędna.
- Pomogę jej, jeżeli będzie potrzeba. Ale też chciałabym tobie jakoś pomóc. I jeżeli mogę wtedy przyjść, to przyjdę. Nie wiem, czy będziesz chciał, ale dostałam książkę, mogę ci ją wtedy poczytać, ale to pytanie, czy to nie zbyt dziwne? Czasem mieliśmy czytanie na głos, ale to przeważnie była dziwna literatura i nigdy nie przepadałam, bo była bardzo nudna i męcząca i nie mogliśmy iść spać bez przeczytania, dlatego nigdy nie przepadałam. Znaczy też często zdarzało mi się omijać, bo byłam niegrzeczna, ale to w sumie nie takie najgorsze… - Chociaż biorąc pod uwagę to, gdzie lądowała w zamian, być może powinna jednak wybierać literaturę.
Przez chwilę myślała, że był zły na nią za zadanie takiego pytania, ale po chwili zrozumiała, że bardziej był zły na stan, w jaki to go stawiało. Najpewniej nie chciał aby ktoś teraz się nad nim litował i klepał go po plecach. A może chciał?
Zastanawiała się, jak opisać Michaela aby nie zdradzić o nim zbyt wiele – w końcu jeszcze nie wiedziała, co ojciec miał do powiedzenia na ten temat, ale starała się najlepiej, aby mógł jakoś przebrnąć przez wilkołactwo. Nie umiała wczuć się w fakt, że twoje ciało nie było już twoim własnym, ale miała w tym momencie inne doświadczenia. I w końcu Tonks sam o to poprosił.
- Znamy się tak, że uratował mi życie jedenaście lat temu. – Nie zamierzała tego ukrywać, a może chociaż ten fakt jakoś przekona Sebastiana do rozmowy na ten temat. – Powiedziałam mu, że znam wilkołaka, bez szczegółów, sam poprosił czy mogłabym go przedstawić. Wiesz, że nie zrobię nic jeżeli nie chcesz, ale zależy mi na tym. On tak dużo robi dla innych, często do momentu kiedy zapomina o sobie. A to dla niego coś nowego. – Chyba. Dokładnie nigdy jej nie powiedział nic więcej.
- To dla mnie ważne. – Zmęczony ale delikatny, posłała uśmiech w jego kierunku i w tym momencie, zanim jednak zdążyła coś jeszcze powiedzieć, usłyszała w tle gdzieś hałas. Taki, którego zdecydowanie nie dało się przegapić i taki, którego dawno nie słyszała – wyprostowała się jak struna, gotowa udać się w kierunku, w którym potrzebowała. Nie do końca umiała powiedzieć, skąd dochodził, dlatego odruchowo skierowała się w stronę o której wiedziała, że powinna być tam droga.
- Chodźmy! - Nabrała większego tempa, narzucając sobie forsowny marsz, o wiele szybszy niż poprzednio.
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wioska Whalley [odnośnik]02.11.21 3:18
Ojcostwo było trudne, zwłaszcza dla osoby w jego wieku. Niektórzy na to mają całe życie. W tej kwestii polegał na Cynthii, której pomoc była nieoceniona. O ile postanowił ją posłuchać. Bywał uparty jak osioł. Starał się wychodzić naprzeciw zainteresowaniom córki, jednak podczas podróży do Stanów Zjednoczonych przekonał się, że źle znosi długie podróże drogą morską. Zawsze z ulgą witał stały ląd pod nogami.
Lavinia przypominała mu kobietę, którą niegdyś kochał i jedyną, którą chciał poślubić. Po nim miała oczy i zdawać by się mogło, że była do niego podobna z charakteru albo została tak ukształtowana przez życie, które wiodła. On był samotnikiem, jednak nie odrzucał tego, że chciała z nim spędzać czas. Sam od czterech lat chciał widywać się z córką. Był to pewien postęp, którego dokonał przez ten czas.
Opieszałość nie była wskazana w obecnej sytuacji. Takie wypady potrafiły zająć cały dzień. Uważał, że gdyby jego córka zjadła śniadanie to by miała siłę do działania pomimo nieprzyzwoicie wczesnej pory. On zawsze zjadał śniadanie. Na drugi raz nie wypuści jej z domu bez tego posiłku. Gdyby była dla niego obciążeniem to nie zabrałby jej ze sobą. Powinna o tym wiedzieć.
Doceni to. Możesz mi poczytać. Nie będzie dziwne. Tak sądzę. W domu mamy całkiem pokaźną bibliotekę, z której możesz korzystać bez ograniczeń. To musiała być bardzo kształcąca forma spędzania czasu — Przystał na tę propozycję, uznając ją za wyjątkowo komfortową dla niego. Uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Prawdopodobnie będzie dziwnie. Może i Lavinia jest jego jedyną córką, jednak nie wpłynęło to na zmianę jego poglądu na temat surowego wychowania. Było wskazane niezależnie od płci dziecka.
Nigdy od nikogo nie chciał litości oraz klepania go po plecach. Dawno minął czas, w którym użalał się nad sobą z powodu tego, co miało miejsce. Początkowo sam uważał się za potwora. Z czasem zaczął postrzegać to inaczej i zaakceptował w pełni swoją naturę drapieżnika, kierującego się pierwotnymi prawami natury. Było to niestandardowe podejście, które dla niektórych byłoby nie do zaakceptowania.
W co się wpakowałaś, że musiał cię ratować? — Poruszył kwestię, która w tym momencie wydawała mu się znacznie ważniejsza. Nie wydawał się być przekonany co do tego pomysłu, jednak musiał podjąć jakąś decyzję. — Przyprowadź go. Spróbuję z nim porozmawiać, chociaż nie obiecuję, że coś z tego wyjdzie. Nie mów, że nie uprzedzałem — Przystał na to, robiąc to z dwóch powodów. Dla świętego spokoju i dla córki. Widać było, że zależy jej na tym. Co też zakomunikowała. Donośny warkot przykuł jego uwagę. Nie brzmiało to jak ryk jakiegoś niemagicznego stworzenia. Ten odgłos nie brzmiał również jak ryk jakiegoś magicznego stworzenia. Błędny osąd mógł ich drogo kosztować.
Lavinio, stój! Nie mamy co innego do zrobienia, niż sprawdzanie każdego dźwięku, który usłyszysz — Zaprotestował. Trudno powiedzieć, czy córka go słyszała. Sapnął z niezadowoleniem i ostatecznie podążył za nią. Po dotarciu na miejsce, jego oczom ukazała się przedziwna maszyna na czterech wielkich kołach, z niewielką kabiną na przedzie i ogromną skrzynią z tyłu.
Gdybyśmy byli już podczas polowania to ten jazgot przepłoszyłby wszystkie zwierzęta w okolicy. Co to za ustrojstwo? Na Merlina. Zobaczyliśmy tę dziwaczną maszynę to możemy wracać — Zagrzmiał niezadowolony. Nie było to, żadną tajemnicą, że obecna sytuacja na świecie niewiele go interesowała. Postrzegał to jako szopkę, którą czarodzieje rozpoczęli. Było to coś, w co lepiej było się nie angażować. Altruizm nie popłacał. Oznaczało to tylko kłopoty. Obecna sytuacja pozostawała w sprzeczności z tym, co wyznawał.
Sebastian Bartius
Sebastian Bartius
Zawód : Myśliwy, taksydermista
Wiek : 50
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don’t shake me
Don’t make me bear my teeth
You really don’t wanna meet that guy

OPCM : 14 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10002-sebastian-bartius#302437 https://www.morsmordre.net/t10691-beowulf#324295 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10693-szuflada-sebastiana#324304 https://www.morsmordre.net/t10692-sebastian-bartius#324298
Re: Wioska Whalley [odnośnik]04.11.21 20:44
Nikt jej nie nauczył, jak powinna się zachowywać przez te wszystkie lata i ostatnie, co można było powiedzieć to to, że była przyzwyczajona do posiadania rodziny. Niczym zagrożone zwierzę, potrafiła się rzucać i robić cokolwiek, co przychodziło jej na myśl, jeżeli dzięki temu miała wierzyć, że uda jej się przetrwać. Kiedy odkryła, że jej ojciec żyje – a to raczej on odkrył ją w tym wypadku – i odnajdując ją potrafił rzucić nieco więcej światła na to, kim była i co się zadziało przed jej narodzinami. Czuła po tym, że potrzebuje chwili dla siebie, bo zrodziło się w niej nowe przeświadczenie – czyżby była powodem, przez który związek jej rodziców nie wyszedł? Miała nadzieję, że nie.
A teraz…czy potrafiła być dobrą córką? Wciąż się nad tym zastanawiała, wiedząc, że jeżeli potrafiła iść na jakieś ustępstwa, to zdecydowanie w wypadku Sebastiana, z drugiej strony absolutnie nie zamierzając zmieniać się całkowicie pod jego dyktando. Musieli wypracować jakąś metodę komunikacji, a jednocześnie poznać się nawzajem. Mimo wszystko…lubiła to drobne podobieństwo w oczach. Cieszyło ją w ten nie do końca zrozumiały sposób.
Wątpliwe było, aby i w przyszłości miała się jakkolwiek cieszyć apetytem przy tak wczesnym wstawaniu, zadecydować więc mogła jedynie o tym, czy jeszcze kiedyś wybierze się na taką wyprawę. Nie miała pojęcia i jeżeli to polowanie się powiedzie…cóż, nie wykluczała tego. Ojca nie chciała zaciągać na morze, nie tylko ze względu na jego niechęć i warunki niesprzyjające do długiej podróży, ale też przez kwestię samego podejścia załogi. Jeszcze tego brakowało aby widział, jak się do niej odnoszą.
- Dostałam książkę, nie czytałam jej jeszcze, ale to wydawało się…ciekawe. Podobno historia jest o piratach i skarbach i to książka z innego świata, brzmi to ciekawie. Wiele rzeczy mam do nadrobienia z takich książek, ale jestem ciekawa, jak to wszystko może wyglądać. Posiedzę wtedy i ci poczytam, jakbyś chciał, a jak nie, to coś innego się znajdzie. – Wyciągnęła już ostatecznie chusteczkę, łapiąc za jej kraniec aby wytrzeć jakoś swój nos. Nienawidziła szczerze tej pogody i miała nadzieję, że zima będzie tak łagodna jak zawsze była. To męczące, od tak siedzieć w zimie i czekać tylko aż się skończy. Czy też raczej w deszczu, bo to on głównie królował.
- To nie jest ważne – mruknęła cicho na to pytanie o to, co się tam stało, wiedząc, że nie musiała dawać więcej świadectw dla swojej głupoty. Kiedy jednak powiedział, że postara się porozmawiać z Michaelem, uśmiechnęła się szeroko i rzuciła się Sebastianowi na szyję, trzymając go blisko zanim nie odsunęła się, posyłając mu szeroki uśmiech. – Dziękuję. Wiem, że może nic nie wyjdzie, ale i tak dziękuję, że chcesz to zrobić.
Uwaga jej jednoznacznie zagubiona już była, kiedy tylko usłyszała ciężarówkę, ciężko więc było powiedzieć, czy nawet nie usłyszała, co Sebastian do niej mówił. Ruszyła o wiele szybciej, niż poprzednio, docierając do…maszyny. Niesamowitej i solidnej, wyglądającej jak to, co czasem widziała na ulicach miasta, ale co dokładnie to robiło? Nie miała pojęcia. Wbrew słowom ojca brnęła przed siebie, oglądając piękno same w sobie, podchodząc do kabiny…dopiero wtedy dostrzegła mężczyznę, który siedział w środku, bijąc w kierownicę i przeklinając pod nosem. Zapukała w szybę, na co mężczyzna podskoczył, patrząc na nią z zaskoczeniem. Patrzył przez chwile na uśmiechniętą kobietę, ostrożnie otwierając drzwi.
- Przepraszam, ale…nie wiem, co pani potrzeba, nie pomogę. Skończyła się benzyna, a bez tego…
- Benzyna? – Pytanie Thalii przerwało rozmowę, kiedy sama już stawiała stopę w środku, podnosząc się aby spojrzeć na cały panel i obserwować wszystko z zaciekawieniem, starając się dociec do tego, jak może to działać.
- Tak, zasila całe auto. – Mężczyzna dopiero sobie zdawał sprawę, że nie ma do czynienia z osobą mugolskiego pochodzenia. Obserwował ją uważnie, dłoń wsuwając do schowka, tak jakby oczekiwał, że może go zaatakować i szykował się na obronę. – Bez niej nic nie pojedzie.
- Tato, mamy może benzynę? – Thalia wyłoniła swoją rudą głowę z pojazdu, spoglądając pytająco w stronę Bartiusa.
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wioska Whalley [odnośnik]15.11.21 20:15
Sebastian był przyzwyczajony do posiadania dużej rodziny, ale nie postrzegał się jako odpowiedni materiał na ojca. Jednak wyniknęło coś dobrego z jego nieudanego związku z Lenore. Tak właśnie postrzegał swoją już dorosłą córkę. Wszystkie jego ułomności tego nie zmienią.
Zgodził się zabrać ją ze sobą na to polowanie, ale też chciałby towarzyszyć jej podczas pracy w porcie, o ile tak to można nazwać żeglugę. Niezbyt dobrze znosił podróże drogą morską, ale tak dotarł do Ameryki. Wymagało to kilku postojów przez wzgląd na kalendarz księżycowy. Jednak zdołał temu podołać.
Zapowiada się ciekawie, więc tym bardziej chcę byś mi poczytała. Tylko... co znaczy, że książka jest z innego świata? — Widział, że jego córka starała się i robił to, co radziła mu Cynthia, również się starał i jakoś do tej pory to działało. Jeszcze kilka pociągnięć nosem i naprawdę zacznie rozważać powrót do domu.
Wolałbym dowiedzieć się tego od ciebie, niż od twojego znajomego — Starał się zasugerować córce, że zapyta o to samo jej znajomego, gdy już go pozna. Nie spodziewał się tego, że sama chęć porozmawiania z tym mężczyzną sprawi, że córka rzuci mu się na szyję. Musiała minąć krótka chwila, zanim objął córkę ramieniem. Dotąd powściągliwy w okazywaniu emocji, otwierał się przy niej. Uśmiechnął się pod nosem.
Tylko mnie uprzedź o jego wizycie — To było coś, do czego musiał się przygotować. Chociaż w małym stopniu, bo coś mu mówiło, że naprawdę to nie było możliwe. Robił to jednak dla niej.
Dotknął okrytymi rękawicami dwoma palcami, kciukiem i palcem wskazującym mostka nosa. Wydawał się być rozczarowany, ale też załamany. Córka nie tylko zignorowała jego słowa, nie posłuchała go, ale też zdawała się stracić zainteresowanie polowaniem, w którym miała mu towarzyszyć. Nie pochwalał tego i nie rozumiał zachowania swojej jedynej córki.
Nie można powiedzieć by był skłonny do pomagania każdej napotkanej osobie. Panująca wojna tego nie zmieniała. Nie wydawał się też tym zainteresowany i wolał trzymać się z dala od tego typu działań. On nie oczekiwał pomocy od obcych ludzi i nie był zbytnio chętny do jej przyjmowania.
Nie wydaje mi się, byśmy coś takiego mieli — Odrzekł bez zbytniego namysłu. Nie posiadali takich maszyn.
Sebastian Bartius
Sebastian Bartius
Zawód : Myśliwy, taksydermista
Wiek : 50
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don’t shake me
Don’t make me bear my teeth
You really don’t wanna meet that guy

OPCM : 14 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10002-sebastian-bartius#302437 https://www.morsmordre.net/t10691-beowulf#324295 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10693-szuflada-sebastiana#324304 https://www.morsmordre.net/t10692-sebastian-bartius#324298
Re: Wioska Whalley [odnośnik]19.11.21 23:09
Thalia była przyzwyczajona, że gdzie nie poszła, tak szykowały się na nią zarówno kłopoty jak i dobre dusze. Pamiętała, jak mała dziewczyna w jednej z maltańskich wiosek nazwała ją orlą panią przez towarzystwo Kymopolei, która tego dnia była wyjątkowo pieszczotliwa (nawet dała się pogłaskać), i wtedy zrozumiała, że dzieci wychowane w dobrych domach mają takie ciepło, którego ona nigdy mieć nie będzie wobec innych. Po śmierci Elenki obiecała sobie, że będzie za wszelką cenę chronić dzieci, samej jednak nie umiejąc się do końca przyzwyczaić do obecności dorosłych. Zawsze były jakieś pretensje, zawsze były jakieś problemy…nigdy nic nie udawało się gładko. Takie myśli zawsze pojawiały się w jej głowie i martwiła się, kiedy myślała w tej perspektywie o swojej relacji z Sebastianem. Czy kiedyś doprowadzi ojca do takiej irytacji swoim zachowaniem, że i on ją odepchnie? Nie chciała tego, dlatego starała się być bardziej ugodowa. Nie była gotowa na stracenie tej relacji, nawet jeżeli nie rozwinęli jej jeszcze tak blisko.
- Z tego co rozumiem, to autor nie znał magii. Chociaż jakby się tak zastanowić…to w sumie każdy z nas żyje w nieco innym świecie. – Dla Thalii w końcu nigdy nie liczyło się to, czy było się osobą z magicznym rodowodem (chyba, że mowa tu była o szlachcie, bo tą gardziła nieprzerwanie poza Weasleyami), czy jednak żyło się od lat wśród mugoli. Liczyło się najbardziej kim się było jako człowiek.
Westchnęła lekko kiedy Sebastian dalej drążył temat. W sumie nie do końca wiedziała, co Michael mógłby powiedzieć o tym, co ona by nie powiedziała, ale prawda była taka, że nawet niezbyt marzyła aby musieć przekazywać informację o tym, jak prawie umarła. Naprawdę, nie było co drążyć – żyła, miała bliznę, żadna z tamtych osób raczej nie dojdzie do tego, kim była, a jeżeli by spróbowała, to na razie odgoni ich perspektywa…w sumie nie wiedziała do końca czego, ale na pewno coś by ich odgoniła. Dla nich zresztą była Olivierem.
- Możesz go w takim razie zapytać jak chcesz – prychnęła lekko, uznając temat za bardziej niż zakończony. A niech nawet nie próbuje wyciągać argumentu, że jest jej ojcem, bo to nie miało zadziałać w żaden sposób. Uśmiechnęła się za to szerzej na to objęcie, jeszcze przez chwilę pozwalając się sobie cieszyć ramionami dookoła jej sylwetki.
- Sami się dogadacie, ja tam nie muszę wam robić za skrybę. – Potrząsnęła lekko głową, odwracając się w stronę drogi. Zostało im jeszcze trochę do przejścia i lepiej było to załatwić wcześniej niż później. Nie spodziewała się, że ze wszystkich wydarzeń tak dziwnie to miało się pojawić. Nie zamierzała odpuścić, niezależnie od tego, ile wywróceń oczyma albo ile razy westchnąć miał Sebastian, nawet nie planowała zmienić zdania. Jednak kiedy Sebastian poinformował, że nie kojarzy czegoś takiego jak benzyna, w Thalii obudziła się drobna żyłka detektywa i sprawiła, że spojrzała uważnie na Sebastiana, marszcząc lekko brwi.
- Poczekaj, ja wrócę zaraz… - Bez dłuższej odpowiedzi, Thalia zniknęła z trzaskiem, deportując się w inne miejsce i nie mówiąc nic więcej. Kierowca ciężarówki za to lekko spiął się, nie wiedząc co miałby zrobić, spoglądając teraz na Sebastiana, który pozostał bez towarzystwa. Westchnął lekko, przesuwając się i pozwalając mu na wejście do środka.
- Chce pan usiąść? Zimno na stanie tak na zewnątrz.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wioska Whalley [odnośnik]21.11.21 20:46
Od czterech lat córka była obecna w jego życiu, a nawet nie nosiła jego nazwiska. To powinno się zmienić. Może była na to pora. Musieli w końcu odbyć tę rozmowę i podjąć stosowne decyzje w tej kwestii. Tę konkretną podjął już jakiś czas temu.
Nie wydaje mi się, by to go dyskwalifikowało. Nie zastanawiałem się nad tym — Przyznał. Od zawsze przynależał wyłącznie do świata czarodziejów. Poza jego rodziną i kilkoma znajomymi nie wykazywał zainteresowania innymi osobami. W dzisiejszych czasach czyniło to go krótkowzrocznym człowiekiem.
Zapytam — Zakomunikował swojej córce. Zamruczał z niezadowoleniem. Bo to ona powinna opowiedzieć mu o tym wszystkim. Oby ten młodzieniec był bardziej rozmowny od jego córki i powiedział mu wszystko to, co chciał usłyszeć. Liczył na uprzejmość przyjaciela córki. Potrafił być nad wyraz przekonujący, kiedy wymagała tego sytuacja. nie zawdzięczał tego faktycznej perswazji.
Nie będziesz obecna podczas tej rozmowy? — Zadał córce kolejne ważne pytanie. Jeszcze nie zdecydował o tym, czy jej ewentualna obecność okaże się pomocna czy będzie jednak przeszkodą. To spotkanie mogło pójść różnie. Zainteresowanie córki tym zdarzeniem powodowało, że tracili cenny czas, który mogli i powinni przeznaczyć na polowanie. Ono stanowiło dla niego niego główny cel przybycia tutaj.
Nie każ mi długo czekać — Powiedział cicho bardziej do siebie, niźli do niej. Nie wiedział też, gdzie ona się wybrała i po co dokładnie. Chyba nie to po tę całą benzynę. Spojrzał na przyglądającego mu się mężczyznę, który siedział we wnętrzu tej pokracznej maszyny. Zaskoczył go, o czym świadczyła uniesiona przez niego brew. Zawahał się z udzieleniem odpowiedzi na to pytanie. Obrzucił raz jeszcze nieufnym spojrzeniem maszynę.
Wydaje się to rozsądne... Z tym się zgodzę — Powiedział zbliżając się do tej maszyny, do której kabiny nieudolnie się wcisnął, zostawiając tuż obok niej wór pełen siana. Wydawała mu się zbyt mała na niego. Miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu oraz był ubrany naprawdę ciepło i grubo. Do tego miał kuszę i kołczan pełen bełtów oraz torbę z jedzeniem.
Ma pan jakiś kubek? — Zapytał wydobywając z wewnętrznej kieszeni płaszcza bezdenną piersiówkę z bimbrem domowej roboty. Zdecydowanie można wypić coś na rozgrzanie.
Sebastian Bartius
Sebastian Bartius
Zawód : Myśliwy, taksydermista
Wiek : 50
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don’t shake me
Don’t make me bear my teeth
You really don’t wanna meet that guy

OPCM : 14 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10002-sebastian-bartius#302437 https://www.morsmordre.net/t10691-beowulf#324295 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10693-szuflada-sebastiana#324304 https://www.morsmordre.net/t10692-sebastian-bartius#324298
Re: Wioska Whalley [odnośnik]22.11.21 1:09
Nie nosiła jego nazwiska nie przez swoją upartość (nie w pełnym znaczeniu tego słowa, rzecz jasna), uważając to za jakieś naruszenie jej godności, kierując się raczej podejściem, które wypracowała jeszcze w czasach wojny. Gdyby wydało się nagle, że Sebastian posiada nieślubne dziecko, czekałby go kolejny skandal, co z pewnością odbiłoby się na jego reputacji i na klientach w zajeździe, jeżeli wszyscy by powiązali to wszystko. Przybranie nazwiska mężczyzny, który nie przejmował się czymkolwiek, nie mogąc mieć jako marynarz gorszej reputacji, który pochodził z rodziny znanej z adopcji…to wszystko wydawało się po prostu logiczne, aby rozegrać to w ten sposób. Jak to miało wyglądać teraz? Nad tym musieliby jeszcze pomyśleć.
- Wydaje mi się, że wiele rzeczy jest warte zauważenia, jeżeli mogą zmienić nasze życie na lepsze, niezależnie od tego, czy zajmował się tym mugol czy może czarodziej. Zresztą w sumie…to takie dziwaczne. Wszyscy jesteśmy ludźmi, a nazywamy się tak, jakbyśmy byli jakimiś gatunkami. Jesteśmy po prostu ludźmi, po prostu mamy różny zestaw umiejętności. – Wzruszyła lekko ramionami, przekonana, że wiele osób z nią by się nie zgodziło, ale na ten moment nie przejmowała się tym nawet w najmniejszy sposób.
Wywróciła jedynie oczyma na ten jego pomruk, kierując się przed siebie. Czy Tonks opowie jej ojcu, co się konkretnie wydarzyło, tego nie miała jak rozważyć, ale wiedziała że to była przeszłość i sensu nie było jej roztrząsać. Zwłaszcza, że to zupełnie nie miało związku z wilkołactwem, a więc i przy kontekście rozmowy nie była tam potrzebna jako jakiś dodatek, jak te zabawki wyskakujące z pudełka co kiedyś widziała na wystawie jednego ze sklepów.
- Yyyyy….wiesz, może po prostu będę w okolicy, aby w razie czego można by mnie zawołać? Marny ze mnie doradca, a także nie znam się za bardzo na klątwie i na byciu wilkołakiem. Nie przeczę, że staram się to zrozumieć, ale nie postawię się w tej sytuacji. Tak jak ty pewnie byś nie do końca zrozumiał, jak to jest być mną, prawda? Metamorfomag w końcu by umarł, gdyby go ugryzł wilkołak, my się nie zmieniamy pod tym względem. – Stety albo niestety, taka była prawda i nic nie mogła na to poradzić. Mimo to dziwacznie i wbrew logice pchała się w takie towarzystwo z własnej woli, co chyba oznaczało, że potrafiła napytać sobie więcej biedy niż powinna.
- Będzie dobrze, nie nastawiaj się tak źle – mruknęła jeszcze w stronę ojca zanim nie zniknęła. Nie chciała powiedzieć, kto był bardziej przerażony, ona czy Cillian kiedy w środku nocy z workiem siana postanowiła go nawiedzić, stukając w drzwi i wpadając niemal do mieszkania z zapytaniem o benzynę. Wszystko wydawało się irytujące i denerwujące, kiedy wyrywało się kogoś z łóżka, ale miała naprawdę ważne powody. Próbowała zrozumieć, co takiego jest tą benzyną i wiedziała już co dalej. Najpierw odwiedziła jednego znajomego z przemytu, aby i jego wykopać z łóżka, miała jednak szczęście, że szybkie przeprosiny i sporo obietnic później udało im się obskoczyć kolejne miasta, a i ostatecznie uzyskać kanister benzyny. Miała szczerą nadzieję, że tyle wystarczy, bo jeżeli nie…no cóż, w takim razie wymyśli się coś jeszcze.
- Proszę, nie ma sensu aby pan zmarzł. – Mężczyzna przesunął się, pozwalając Sebastianowi usiąść obok niego i zaraz też zamykając drzwi. Chociaż urządzenie wciąż było nagrzane, ciepło dość szybko uciekało ze środka, co sprawiało, że para z ust wydawała się osiadać na ustach i brodzie. Szperając przez chwilę w schowku (co nie było łatwym zadaniem, biorąc pod uwagę rozmiary siedzącego obok niego człowieka), ostatecznie wyjmując kubek i podstawiając go w stronę Bartiusa. – Pan na polowaniu z…panią? – Palnął pierwsze, co przyszło mu do głowy, ale nie wiedział, co ma powiedzieć. Konwersacje z takimi osobami jak Sebastian nie były jego mocną stroną.
Thalia za to powróciła, wyczerpana i zziajana, tak jakby była dziwacznego rodzaju roznoszącym prezenty starszym panem (chociaż kojarzyła go bardziej z opowieści pań w sierocińcu, ale on jej chyba nie lubił, bo zawsze albo ja pomijał, albo przynosił jej węgiel). Godzina jej nieobecności wydawała się wiecznością, dlatego od razu zabrała się do pracy z kierowcą, wsiadając do środka i spoglądając z zaciekawieniem na maszynę.
- Dobrze, to teraz proszę nauczyć mnie, jak to prowadzić! – oświadczyła z dumą, gotowa zerknąć na to, co miał powiedzieć jej mężczyzna, łapiąc za kierownicę. Było ciasno, tłoczno i osoba, która nigdy w życiu nie prowadziła auta, właśnie miała to robić, co najpewniej oznaczało, że Sebastian mógł jedynie bać się tej podróży.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wioska Whalley [odnośnik]24.11.21 0:24
Westchnął ciężko, słysząc ten potok rozważań z ust córki. Dotarł do niego jednym uchem i wypadł drugim nie pozostawiając zbytniego śladu. Nie było tak, że tak naprawdę nie chciał jej słuchać. Po prostu nie odnajdywał się w tego typu rozmowach. Za nimi też nie przepadał. Jest prostym człowiekiem i lubi proste przyjemności. Mugole pozostają dla niego obojętni.
Ten podział istnieje i będzie istnieć. Mam dobre życie. Nie odpowiada ci to, które wiedziesz? Cynthia miałaby więcej do powiedzenia w tej kwestii — Odrzekł zgodnie z tym, jak został wychowany. Od zawsze przynależał do świata czarodziejów i nigdy tego nie kwestionował. Ten inny zestaw umiejętności czynił ich bardzo odmiennymi od mugoli. Nie miał takich doświadczeń z nimi, jak jego córka, ale nie był do nich wrogo nastawiony. Oni chcieli żyć w spokoju, podobnie jak on. Być może to również i to miała na myśli jego córka.
W razie czego cię zawołam. Nie wiedziałbym. Powiedziałbym, że powinnaś trzymać się z dala od wilkołaków, ale to też mówiłbym o sobie — Przystał na to, będąc przekonanym, że prędzej czy później będzie skłonny zawołać córkę. Nawet teraz tego za bardzo nie wiedział. Chciał mieć z nią kontakt. Niejednorodnie powtarzał, że podczas pełni powinna pozostać w domu, tym bardziej, że zimą wcześniej zachodzi słońce. Nie wiedział, co w tym czasie robiła jego córka, ale nie sądził, by wróciła tak szybko jak zapewniła. Tego trudno oczekiwać od kobiet. Podejrzewał, że Lavinia nie tylko pytała kogoś tam o tę benzynę, ale teraz próbowała ją zdobyć.
Nie sądzę, by miała prędko wrócić — Powiedział, kiedy z niemałym trudem, ciężko uwalił się na siedzeniu obok kierowcy. A gdy mężczyzna wyciągnął ku niemu dzierżącą kubek dłoń, napełnił połowę naczynia bimbrem domowej roboty. Pociągnął pierwszy spory łyk tego jakże wyszukanego trunku prosto z piersiówki. Alkohol zapiekł go w gardle. Nie zakręcił piersiówki. Nie zamierzał też jej chować i to nie tylko dlatego, że zaoferował kierowcy alkohol.
Tak. Będę uczyć moją córkę polować — Wyjaśnił mężczyźni, z którym nie tylko rozmawiał, ale również pił alkohol. Gdy powróciła Lavinia, minęła dobra godzina. To zdecydowanie nie było zaraz. To była wieczność.
Już siedząc razem tylko z kierowcą było ciasno, we trójkę to już w ogóle. Nie był w stanie się względnie swobodnie ruszyć w tej i tak ciasnej kabinie. Nie był zadowolony z tego faktu, najgorsze jednak miało dopiero nadejść. W pierwszej chwili miał wrażenie, że zwyczajnie się przesłyszał. Postawa jego córki upewniła go w tym, że ona mówiła poważnie.
Lavinio, pomogłaś temu panu znajdując tę całą benzynę. To wystarczy. Mamy polować. Pan już sobie poradzi. Nie będziemy zajmować więcej czasu. Wysiadamy — Przypomniał jej o tym, po co tutaj przyszli i co mieli robić. Nie okazywał tego, ale bał się tego. Nie umieli kierować takimi pojazdami i nie powinni tego próbować. Napił się po raz kolejny. Na trzeźwo tego nie zniesie.
Sebastian Bartius
Sebastian Bartius
Zawód : Myśliwy, taksydermista
Wiek : 50
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don’t shake me
Don’t make me bear my teeth
You really don’t wanna meet that guy

OPCM : 14 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10002-sebastian-bartius#302437 https://www.morsmordre.net/t10691-beowulf#324295 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10693-szuflada-sebastiana#324304 https://www.morsmordre.net/t10692-sebastian-bartius#324298
Re: Wioska Whalley [odnośnik]24.11.21 19:31
Kiedy czuła się zagrożona albo po prostu niepewnie, milczała albo ważyła każde słowo, tak jakby to było każdym kolejnym niebezpieczeństwem, a ona sama miała teraz śledzić drugą osobę, tak jak orzeł spoglądał za swoją ofiarą. Kiedy zaś czuła się przy kimś swobodnie, pozwalała słowom płynąć, tak jak robiła to teraz. Sebastian mógł jej nie słuchać w pełni albo mógł też nie skupiać się na jej słowach, ale jak dla niej najważniejsze było, aby jednak coś z tej rozmowy wyniósł.
- Ten podział jest stworzony sztucznie, bo parę wieków temu ktoś stwierdził, że coś się nie zgadza. Nie, nie żyje mi się dobrze w świecie, gdzie mężczyzna może zadecydować, czy będę żyć czy umrę i w ogóle będę mogła podjąć zawód, bo akurat mężczyznom nie spodobało się, abym po prostu robiła moje obowiązki równie dobrze, co inni. Świat już dawno nie działa, ale nikt o to nie walczy, bo ludzie nie mają tendencji do zmiany świata, który im pasuje, nawet jeżeli jest tak bardzo krzywdzący dla innych. – Przetarła policzki dłonią, mając wrażenie, że powinna chyba powstrzymać się z mówieniem tego, ale ostatecznie jednak dochodząc do wniosku, że mleko się już wylało, a ona nie miała co chować swoich poglądów przed własnym ojcem. Dowie się o nich prędzej czy później.
- To w razie czego wołaj, ale nawet nie próbuj wpakować mnie w dziwną sytuację. A co do trzymania się z daleka od was…nie jesteś w końcu bezmyślnymi zwierzętami, tylko ludźmi, na których ciąży klątwa znacząco utrudniająca życie. Jeżeli zaczniecie to jakoś na mnie wyżywać, postawię granicę, ale nie mam powodów aby traktować was inaczej od innych osób. Zresztą, nie wiem czy mam co się obawiać o krzywdę z waszej strony, skoro mam o wiele większą szansę na zranienie podczas pracy na statku albo rejsu. – Wzruszyła ramionami, nie wiedząc, czemu niby miała się o to obawiać. Nie była zupełnym idiotą, nie wychodziła podczas pełni do lasu, a na najbliższy czas planując połów, co miało oznaczać, że noc spędzi na statku. Bezpieczniej się nie dało jeżeli mowa była o wypłynięcie na pełne morze.
- Oh…to miłe. Polowanie jest bardzo użyteczne w tych czasach, ale nigdy się nie nauczyłem. Kuzyn kiedyś się tym interesował, ale ostatecznie…zginął podczas pogromów w Durham. Pan jest z tych okolic? – Mugol widocznie nie wiedział, jak ma prowadzić rozmowę, dlatego starał się jakąś wybrnąć. Niestety, nie przystosował się do rozmów z nieznajomymi, zwłaszcza czarodziejami, jak na te czasy, dlatego czuł, że brzmi nico dziwacznie. Nie powinien również pić prowadząc, ale godzina była wczesna, a pogoda dość męcząca, dlatego ostatecznie przyjął trunek, upijając lekko i krzywiąc się od razu, ale nie odmawiając sobie kolejnej dawki. – Spędzanie czasu z córką, ile ma lat? Moja dopiero skończy pięć lat w tym roku.
Thalia nie chciała się opóźniać, ale załatwianie spraw i tachanie ze sobą worka pełnego siana nie będzie najłatwiejsze. Dopiero kiedy wsiadła do auta, zmęczenie złapało ją na nowo, ale właśnie miała dłonie na kierownicy, nie było więc mowy, aby teraz odpuściła, co to to nie! Rzuciła jeszcze spojrzenie w stronę Sebastiana, przywołując na twarzy lekki uśmiech, zanim nie położyła dłoni na skrzyni biegów, a stopy na sprzęgle, tak jak powiedział jej mężczyzna. Niestety, Bartius miał rację – nie było to możliwe, aby to przebrnęło gładko, a Thalia nie była cudownym kierowcą: ruszała już parę razy, co jakiś czas dławiąc samochód, szarpała a kiedy w końcu udało jej się jechać, ciężarówką trzęsło niemiłosiernie.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Wioska Whalley [odnośnik]27.12.21 2:37
Nawet, jeśli jego jedyna i wciąż niezamężna córka cieszyła się sporą swobodą również z jego strony, to on nie zdoła zmienić praw rządzących tym światem. Może tylko rozłożyć bezradnie ręce i to też uczynił w tym momencie, ciężko wzdychając.
Jednak jesteś tutaj. Żywa. Gdy ktoś próbuje cię zabić, walczysz. Wszyscy możemy robić tylko swoje, na przekór wszystkim i jeszcze możesz coś zmienić — Była to najlepsza rada, jaką mogła otrzymać od niego. Należał do grona tych ludzi, którym w gruncie rzeczy odpowiadał ten świat, tak długo jak tylko miał względny spokój. Ona jednak mogła coś zmienić. Albo przynajmniej próbować.
Nikt nie będzie próbować cię wpakować w taką sytuację. Zwierzęta nie są bezmyślne, mają instynkt. Ma ona swoje zalety. Ja nie zacznę. Czasami wolałbym, byś trzymała się stałego lądu — Zapewnił. Przez długi czas obserwował zwierzęta, zwłaszcza drapieżniki. Od tych ostatnich dużo się nauczył. Tego, że odbierając życie swojej ofierze, nie czyniły tego dla zabawy. Tego, że likantropia uczyniła go drapieżnikiem, dla którego ludzie stanowią zdobycz i dlatego nie czułby żalu, gdyby dowiedział się po wszystkim, że kogoś zaatakował podczas pełni. Zwłaszcza, że to nie byłaby jego najbliższa rodzina. Jej członkowie wiedzieli, że w tym czasie musieli siedzieć w domu. Ta klątwa naprawdę miała zalety. Była to tak naprawdę kwestia perspektywy. Wypadki na łodziach się zdarzały, ale potencjalne utonięcie było o wiele większym zagrożeniem.
Użyteczne, fakt. Cholerna zima wpływa na stan i liczebność zwierzyny łownej. To marny los. Tak. Pomagam prowadzić rodzinny interes — Zagrzmiał niezadowolony, gdy alkohol po raz kolejny spłynął w dół jego gardła. Polowanie pozwalało mu zapełnić spiżarnię zajazdu na długie miesiące, z czym teraz było znacznie trudniej. Poklepał mugola po ramieniu. Była to najlepsza forma wsparcia, na jaką ten mężczyzna mógł liczyć z jego strony. Nie mówiąc o tym, że podzielił się z nim tym jakże zacnym trunkiem. — Dwadzieścia dziewięć. Innych dzieci nie mam — Przemilczał to, że Lavinia jest jego nieślubną córką. Nie dlatego, że tego się wstydził. Uczynił to z prostej przyczyny. Nie była to jego ani nikogo innego sprawa. Gdyby miał syna to uczyłby go tego, czego nauczył go ojciec. Może jedynie przekazać je córce, zwiększając jej szanse na przetrwanie. Jeśli go zabraknie, będzie mogła wykorzystywać to do pomocy Cynthii. Nie dało się żyć samymi rybami.
Ostatni łyk alkoholu przed ruszeniem w dalszą drogę. Niewiele to zmieniało. Pozwolenie jego córce na prowadzenie tego pojazdu było błędem. Widać było brak wprawy u jego córki, o czym świadczyło rzężenie samochodu, niemiłosiernie szarpanie i dokładnie siedem uderzeń w pobliskie obiekty. Nie zdziwiłby się, gdyby uderzyli w jakąś zbłąkaną sarnę czy jelenia. Chyba tylko cudem nie rozbili się o jakieś drzewo i zdołali rozwieźć część towarów wskazanych przez kierowcę miejsc. Ostatecznie on miał ich dosyć i kazał im opuścić ciężarówkę.
Sebastian uczynił go chętnie, wysiadając chwiejnie z pojazdu. Od całej tej szaleńczej jazdy rozbolał go brzuch i tak jak przez chwilę stał w miarę pewnie na nogach, tak w następnej wylądował na kolanach obok wora z sianem, wspierając się na rękach i wymiotując na pobliską zaspę. — Niech to szlag... — Zaklął ocierając usta wierzchem dłoni. Zdołał stanąć na nogach i chwycił wór z sianem. — Idziemy, straciliśmy zbyt dużo czasu na to szaleństwo — Polecił chrapliwie i gwałtownie wysforował na przód. Zostawili całe to siano w paśniku i skierowali się w stronę zamarzniętej rzeki.
Trochę teorii przed praktyką. Zwierzynę możemy znaleźć po tropach i śladach. Tropy to odciski łap, ślady stanowią oznaki żerowania... na przykład odchody, pozostawiona sierść, pióra, poroże, Przydatna bywa również znajomość charakterystycznych odgłosów, zapachów i wiedzy o bytowaniu zwierzyny. To nie tylko żerowiska, ale również legowiska czy kąpieliska. Wszystkiego będę cię uczyć. Także tego jak podejść do zwierzyny. Strzelania z kuszy późniejszym czasie. Zacznijmy od rozejrzenia się, czy będziemy mieć na co polować — Wytłumaczył w kilku krótkich, treściwych zdaniach. Był też skłonny odpowiedzieć na pytania z jej strony. Nie zmieni zdania na temat strzelania z kuszy. Zwierzyna łowna nie stanowi żywej tarczy. Nie chciał też zostać trafiony bełtem prosto w tyłek lub inną część ciała. Nie mówiąc o tym, że mogła wymierzyć do kolejnego mugola, który mógł wyleźć z lasu.

Rzut k100 na tropienie zwierzyny (ST 40) + spostrzegawczość III (+60)
Sebastian Bartius
Sebastian Bartius
Zawód : Myśliwy, taksydermista
Wiek : 50
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don’t shake me
Don’t make me bear my teeth
You really don’t wanna meet that guy

OPCM : 14 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10002-sebastian-bartius#302437 https://www.morsmordre.net/t10691-beowulf#324295 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10693-szuflada-sebastiana#324304 https://www.morsmordre.net/t10692-sebastian-bartius#324298

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Wioska Whalley
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach