Wydarzenia


Ekipa forum
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester
AutorWiadomość
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]25.03.21 12:14

Nad rzeką Itchen, Winchester

Połacie zielonego terenu przylegającego do koryta rzeki Itchen to okolice miasta Winchester położonego w dystrykcie o tej samej nazwie, będącego ośrodkiem administracyjnym hrabstwa Hampshire. Pośród zalesionych nizin można odnaleźć kilka pojedynczych posiadłości, które kiedyś świeciły przykładem zadbania i elegancji, dziś jednak przypominają zapomniane przez czas posiadłości, w których panowanie na nowo objęła przyroda; jedynie pewna część mniejszych domostw wciąż wydaje się zamieszkana, zapewne ze względu na malowniczy klimat, który towarzyszy nadbrzeżu przez większą część roku - nawet zima wygląda tu olśniewająco, spokojnie. Akwen skrywa w swoich odmętach też wiele ryb zdatnych do połowu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]25.04.21 20:25
20 listopada

Trixie nie wspominała ojcu gdzie wybierała się tego wieczora. Właściwie na blacie kuchennego stołu pozostawiła po sobie jedynie w biegu spisaną kartkę zapewniającą, że niedługo wróci - bo jakie licho śmiałoby ją tknąć w towarzystwie kogoś tak bojowo doświadczonego jak pan Dearborn? Jego pomoc była nieoceniona. O wiele lepiej wiedział jak nawigować skąpane w półmroku tereny zielone graniczące z miastem Winchester, do którego Beckett była zmuszona udać się przy użyciu miotły. Nie mogła deportować się pod wskazany przez Justine Tonks adres, nie znała go z własnej ekspertyzy, w życiu nie widziała na oczy, dlatego podróż musiała przebiec inaczej. Wolniej, zdecydowanie ostrożniej, z pomocą uważnego spojrzenia lustrującego mijane okolice; wspomagały ich przygotowane przez nią ciemne szaty o dość głębokim kapturze oraz kobaltowe narzuty na miotły, mające zakamuflować obecność dwójki czarodziejów na pozbawionym gwiazd niebie. Wyruszyli co prawda jeszcze przed zmierzchem, ale do Winchester dotarli późno po zmroku. Miasteczko wyglądało na przynajmniej w połowie opustoszałe, ale to nie ono było w centrum zainteresowania. Adres prowadził na jego zdziczałe przedmieścia, w dół leśnej drogi, aż na sam brzeg sennej rzeki, która szumiała w uszach i zacierała dźwięki kroków stawianych na zziębniętej trawie.
- Justine przestrzegała przed pułapkami - Trix zwróciła się cicho do Cedrica. Podczas lotu nie mieli okazji wymienić zbyt wielu słów, dlatego zdecydowaną większość szczegółów przekazała mu jeszcze przed wyruszeniem w drogę. Mieli za zadanie odnaleźć porzucone przez uciekiniera materiały, które mogły wspomóc mieszkańców Oazy w przetrwaniu zbliżającej się zimy. Pozornie prostą misję komplikował jednak fakt znajdowania się na wrogich terenach i potencjalnego zainteresowania psów gończych Malfoya, którzy łapy lubili kłaść na wszystkim, co miało jakąkolwiek wartość. Musieli być ostrożni. Na pobliskim horyzoncie malował się już dom porzucony przez sympatyka Zakonu wygnanego z tych terytoriów. Otaczały go drzewa, a jakieś dziesięć metrów dalej po prawej stronie znajdowało się koryto rzeki, do którego przylegał mały chyboczący się pomost. Od miasta dzielił ich spory dystans, w oknach nie paliło się światło; Beckett przycisnęła miotłę do swojego boku i wydobyła różdżkę z kieszeni szaty, unosząc ją przed siebie. - Nie wiadomo, w którym pomieszczeniu zostawili materiały. Będziemy musieli przeszukać dom - rzuciła szeptem do Dearborna i wymierzyła drewnem z bzu w posiadłość. Przed wparadowaniem do środka należało się upewnić, że byli sami, a po drodze nie czekały na nich niespodzianki. - Homenum revelio - zainkantowała czarownica.


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]25.04.21 20:25
The member 'Trixie Beckett' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 8

--------------------------------

#2 'Zdarzenia' :
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester CdzGjcQ
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]23.05.21 18:59
Tego ranka trudno było mi się podnieść z łóżka, choć i tak było lepiej, niż choćby jeszcze dwa dni wcześniej. Znów niemal całą noc nie spałem, przewracałem się z boku na bok, dręczony przez gorączkę i uporczywy kaszel, drżałem z zimna, a jednocześnie czułem, że podkoszulek mam cały mokry. Wstanie, ubranie się i przyszykowanie śniadania złożonego z suchego chleba i pasty z białej fasoli - górnolotnie zwanej pastą, bo była to po prostu rozgotowana i rozdrobniona widelcem fasola - było dziś dla mnie nie lada wyczynem. Nie przypuszczałem, że tak urządzi mnie spotkanie z czarnoksiężnikami w Dorset. Miałem wrażenie, że prędzej uzdrowiciel wyleczyłby mi rany kłute, czy cięte, niż uporam się z paskudnym przeziębieniem, które mnie dopadło przez przemoczenie i przemarznięcie. Debbie nie omieszkała naigrywać się z mojego czerwonego nosa, a ja nie miałem nawet siły, by jej odpowiadać, tak mocno pulsowały mi bólem skronie przez zatkany nos. Z ulgą odprowadziłem ją do Lizzie; najchętniej wróciłbym do naszej chatki i położył się do łóżka, lecz wzywały mnie obowiązki.
Nie potrafiłem odmówić towarzyszenia Trixie. Córce człowieka, który był przyjacielem mojego ojca i właściwie moim także. Beckettowie mieszkali naprzeciwko nas, ona zaś była niemal w wieku mojej młodszej siostry - patrzyłem na to jak się wychowują w Dolinie Godryka. Jeśli miała coś do załatwienia w imieniu Zakonu Feniksa, wolałem jej towarzyszyć i upewnić się, że będzie przy tym bezpieczna, choć w duchu trochę kręciłem na to nosem. Zajmowała się krawiectwem, z tego co było mi wiadomo, nie powinna była pakować się w kłopoty. Z tego co zrozumiałem ojciec o tym nie wiedział, ja zaś czułem, że powinienem był mu o tym powiedzieć. A jeśli nie, to chociaż dopilnować, by nic się Trixie nie stało. Nie znałem szczegółów, lecz z jej pokrętnego kodu w listach domyślałem się, że będzie potrzebowała ochrony - i nie myliłem się. Gdy spotkaliśmy się w Winchester wysłuchałem czarownicy w milczeniu, z rękoma splecionymi na piersi, bo w tej pozycji łatwiej było mi zachować ciepło, starając się przy tym nie pociągać nosem zbyt często. Musiałem wziąć się w garść. Zapewniłem ją, że sobie poradzimy, jeśli nie spotkamy nikogo na swojej drodze - inaczej będziemy musieli się wycofać. Nie czułem, aby Trixie była gotowa, by stanąć oko w oko z wrogiem.
Oboje wznieśliśmy się na miotłach, a ja pogratulowałem sobie w myślach wzięcia skórzanych rękawiczek. Dłonie przynajmniej mi nie marzły, gdy zaciskałem ja na trzonku miotły. Podążałem za czarownicą, starając się zachować czujność, choć nie było to łatwe, gdy człowieka wciąż dręczy gorączka.
- Od wykrywania pułapek jest inne zaklęcie - odpowiedziałem z powątpiewaniem, gdy Trixie rzuciła zaklęcie. Spodziewałem się, że najpierw rzuci Carpiene, skoro Justine przestrzegała ją przed pułapkami. Nie byłem pewien, czy je pomyliła, czy w trakcie zmieniła zdanie. - Widzisz kogoś? - spytałem ją cicho. Uzyskawszy odpowiedź przeczącą sam wysunąłem różdżkę z rękawa, aby się upewnić. - Homenum revelio.
Rzeczywiście zaklęcie nie wykryło nikogo. Dom stał pusty, lecz nie mieliśmy pewności, że nie chroniły go żadne zabezpieczenia.
- Sprawdzisz pułapki? - zaproponowałem. To była dobra okazja, by przećwiczyć ten czar w praktyce.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]23.05.21 19:36
Nie bez powodu nie zdecydowała się na rzucenie carpiene od razu; Trixie niewiele wspólnego miała z pułapkami, wiedziała tyle, ile podczas przymiarek szaty zdążył opowiedzieć jej Michael Tonks, dlatego kiedy kątem oka spojrzała na Cedrica i zaoferowała mu krótkie skinienie, nie była pewna tego, jak zaklęcie w ogóle będzie działać. Nigdy wcześniej nie stosowała go w terenie, może co najwyżej raz, z czystej ciekawości, podczas praktyk obrony przed czarną magią. Nie wiedziała czy będzie zdołała rozróżnić nałożone na dom pułapki, jeżeli uda jej się z sukcesem rzucić czar, czy nie pośle ich na minę, w nieznane...
- Wiem. Od tego jest carpiene - odpowiedziała krótko, rzeczowo. Jej homenum revelio także nie okazało się spektakularne. Być może w wyniku narastającego zdenerwowania wiązka czaru rozprysła się zaledwie kilka cali nad szpicem różdżki, nie ujawniając w okolicy żywej duszy. Magia przepływająca przez jej dłoń sugerowała, że to nie wina opustoszałej posiadłości, a nieudanego zaklęcia; czarownica nabrała do płuc więcej powietrza, czując, że jej policzki czerwienieją, by kolorytem zjednać się z czubkiem nosa pana Dearborna. Kiedy opuszczała Warsztat, podekscytowana i narwana, spodziewała się, że pójdzie jej lepiej, tymczasem wychodziła na magiczną łamagę, cudownie. Teraz była zażenowana swoimi brakami. - Nikogo - jej głos niósł się cicho, naznaczony coraz mniejszą pewnością. Nie przyznała się do tego, że czar nie przyniósł skutku; ktoś tak doświadczony jak Cedric z pewnością zdążył to zauważyć bez jej dodatkowych wyjaśnień, ona natomiast nie chciała się pogrążać jeszcze bardziej. Trzeba było zostać przy transmutacji.
- Nigdy nie używałam tego zaklęcia w takiej praktyce - wyjaśniła szeptem, kiedy były auror zaproponował, by spróbowała swoich sił w wykrywaniu pułapek. Praktyce, czyli sytuacji potencjalnie niebezpiecznej, bo to, że nikogo nie było w pobliżu wcale nie oznaczało, że teren zachęcał niezagrożoną otwartością. A mimo to zdecydowała się spróbować. Przywołując w pamięci szczątkowe wspomnienia opisu zaklęcia, Trixie odchrząknęła cicho i skierowała różdżkę na stojący nieopodal dom. Starała się skupić, jednak od środka pochłaniało ją zaniepokojenie. - Carpiene...


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]26.05.21 15:01
Panna Beckett nie miała wielkiego doświadczenia w terenie, o czym dzisiaj miała się dosadnie przekonać. Z początku nieudane zaklęcie Homenum revelio, zostało szybko rzucone jeszcze raz przez wprawnego aurora, a zaklęcie rzeczywiście nie wykryło nikogo. Gdy ten zaproponował młodej czarownicy, by spróbowała swoich sił w wykryciu pułapek. Wyjątkowy pech i źle skupiona energia w trakcie rzucania zaklęcia, miała przynieść jednak więcej szkody, niż pożytku. Dziewczyna mogła być przekonana, że zaklęcie się powiodło. W okno coś stuknęło, a zaraz potem coś szurnęło, jakby ktoś leniwie odsunął od stołu krzesło. Stara firanka w oknie poruszyła się, co dostrzec w ciemności mógł jedynie Cedric. Ze środka wydobyły się głośne kroki, jakby ktoś podbiegł do drzwi. Te natychmiast się rozchyliły. Z domu zaczęła wynurzać się sylwetka. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest drobna i wyjątkowo niska. Podniosła wyżej ręce, a te okazały się być kompletnie zdeformowane. Wyglądały, jakby ktoś wyjątkowo nieporadnie i niestarannie uderzał w nie siekierą, odcinając każdy palec na różnej długości. Były suche, pozacinane i oszpecone i brudne. Wciąż ciekła z nich krew, która jednak po upadku na ziemię nie zostawiała na niej śladów, co bez problemów mógł dostrzec Dearborn. On pierwszy zauważył również, że sylwetka, która się do nich zbliża, ma twarz jego towarzyszki. Dopiero chwilę potem, gdy ta pokonała kolejny krok i wyszła z cienia, zobaczyć to mogła sama Beckett. Jej niemal idealna kopia wyciągnęła ku oryginalnej Trixie pozbawione palców dłonie i kroczyła dalej w jej stronę, wylewając łzy, które ciekły po policzkach. Jej usta otwierały się, jakby chciała krzyknąć, jednak nie wydobywał się z nich żaden dźwięk.

Jest to ingerencja Mistrza Gry, w związku z wyrzuceniem przez Trixie krytycznej jedynki. Nieudane Carpiene poskutkowało aktywacją pułapki Strach na gremliny.

Trixie, przez kolejny tydzień fabularny będą dręczyć Cię koszmary. Dodatkowo przez ten czas, w każdym wątku musisz rzucić na początku kością k3.
k1 - gdy patrzysz na swoje ręce, wydaje Ci się, że zostały niedawno pozbawione palców. Aby rozpoznać, że jest to jedynie przywidzenie, ktoś będzie musiał Ci to uświadomić.
k2-k3 - nic się nie dzieje.

Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]27.05.21 22:18
Skinąłem tylko głową, kiedy Trixie potwierdziła, że znała w teorii działanie obu zaklęć. Myślałem, po prostu, że skoro wspomina o pułapkach, w pierwszej kolejności zechce je wykryć. Musiała jednak zmienić zdanie, może od początku miała taki plan. To nie było już takie istotne. Mogliśmy czuć się spokojniejsi, bo ja miałem pewność, że w budynku nikogo nie było. Zanim jednak mogliśmy się do niego zbliżyć, należało sprawdzić, czy rzeczywiście nie trafimy na jakąś pułapkę.
- Nie ma jednak innego sposoby, aby się go nauczyć, jeśli nie w takiej praktyce - odpowiedziałem cicho, spoglądając na Beckettównę spod uniesionej brwi; nie musiała się tłumaczyć, wyjaśniać dlaczego nie potrafi go użyć poprawnie, bądź idzie jej to jeszcze kiepsko. Sama teoria nigdy nie wystarczy. Jeśli człowiek chce się czegoś porządnie nauczyć, musi to praktykować. Tylko trening czynił mistrza. Od samego czytania ksiąg nikt jeszcze nie został mistrzem żadnej magicznej dziedziny. Trixie nie musiała się też martwić, że oczekuję od niej wiele - tak nie było. Wiedziałem przecież czym się zajmuje. Była krawcową, szyła szaty, może też i magiczne. Rzemiosło to niełatwa, wymagająca talentu i cierpliwości sztuka, daleka jednak od białej magii.
Może Trixie mnie zaskoczy? Trochę w to powątpiewałem, bo pamiętałem, że jej ojciec specjalizował się w całkiem innej dziedzinie magii, w Hogwarcie zaś nie nauczano podobnych zaklęć, przydających się podczas walki z czarnoksiężnikami i tropieniu ludzi. Nie bardzo wiedziałem gdzie mogłaby się się tego nauczyć. Życzyłem sobie, bym się mylił, abym nie miał racji.
- Skup się. Nikogo tam nie ma, więc nie musisz się śpieszyć - poradziłem jej cicho.
Niestety rację jednak miałem.
W pierwszej chwili wszystko wydawało się w porządku, szybko jednak dostrzegłem kątem oka ruch firanki w oknie, co wzbudziło we mnie podejrzenia. Nie wyczułem niczyjej obecności, zaś Carpiene rzucone z takiej odległości nie powinno aktywować czaru ochronnego - poczułem więc niepokój. Uniosłem różdżkę i wysunąłem się lekko do przodu, aby w razie potrzeby przejąć inicjatywę i osłonić Beckett. Z cienia prędko wyłoniła się jakaś sylwetka. Ludzka, dziewczęca, co przeczyło temu, co wykryłem zaklęciem. W świetle księżyca oboje dostrzegliśmy... twarz Trixie. Trixie pozbawionej palców. Wiedziałem już co się święci i byłem pewien, że to nie jest prawdziwe.
- To tylko zjawa, Trixie. Nie jest realna, nie zrobi ci krzywdy. Spróbuj Riddiculus - zwróciłem się do niej, nie oglądając się jednak na Beckett; to nie była sugestia, a polecenie.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]28.05.21 0:05
Pierwszą reakcją Trixie było odetchnięcie w przypływie ulgi. Zaklęcie wydawało się udane, nie ujawniło przy tym żadnej pułapki nałożonej na teren uciekiniera, a zatem nic nie stało im na przeszkodzie; dziewczyna lekkim ruchem głowy skinęła Cedricowi na znak możliwości ruszenia do przodu, jednak kiedy tylko przekroczyli kilka pierwszych kroków... Coś było nie tak. Firanka okienna poruszyła się niby pchnięta niespokojną ręką, a drzwi skrzypnęły prędko uchylone tuż po tym, jak ze środka do ich uszu dobiegł donośny dźwięk kroków. Beckettówna zastygła z uniesioną przed sobą różdżką. Gotowa do ataku? Być może, choć to, co pojawiło się przed jej oczyma, odebrało jej wszelką wolę walki.
Monstrum ciągnęło w ich kierunku spowite ciemnością późnego wieczoru, lecz każdy krok ujawniał jego okrutną tajemnicę, ukazywał znajome oblicze i... Dłonie pozbawione palców. Serce pozbawione przyszłości. Jedyny talent odebrany wyraźną przemocą. Krew skapywała na trawę i wydawała się w niej niknąć; Beckett nie mogła nie zauważyć, że było to jedynie iluzją, a nie prawdziwą makabrą mającą na celu ją zniszczyć. Palce były obcięte nierówno. Były chore, suche, rany uzdrowicielsko niezaleczone, absolutnie przerażające. Ten widok odebrał jej dech, a ciało przeszyły dreszcze tak impulsywne, że niemal zgięła się w pół, w ostatniej chwili hamując nadciągające do gardła wymioty; przerażenie, które ogarnęło Trix, było tak przejmujące, że dziewczyna cofnęła się gwałtownie i wręcz zawyła, czując jak do oczu napływają gorące łzy. To jej przyszłość? Spojrzenie w zwierciadło ukazujące dni, których jeszcze nie znała?
- Nie... - szepnęła, zaraz powtarzając to słowo w przeciągającym się cyklu, coraz głośniej i głośniej. To tylko zjawa, Trixie. Nie. Spoglądała na nią osądzająco, z wyrzutem, zupełnie jakby to Beckett wzięła do ręki siekierę i odrąbała palce, samą siebie skazując w przyszłości na całkowitą bezużyteczność. Niezdolna do pracy nie jesteś nawet Beckettem, Trixie. Co będzie z twoimi marzeniami o własnym domu mody, Trixie? Czym teraz się zajmiesz, Trixie? Możesz co najwyżej położyć się na podłodze i zdechnąć, Trixie, do niczego innego się nie nadajesz. Spróbuj riddiculus.
- Nie ram rady, panie Dearborn, nie dam... Riddiculus - a jednak za moment powtórzyła po aurorze nazwę czaru bez przekonania, bez siły, ogarnięta zwątpieniem, różdżka natomiast wyczuła niepewność zarówno w tej, jak i w następnej inkantacji, odmawiając posłuszeństwa. Nie jest realna, nie zrobi ci krzywdy. Czy mogła uwierzyć panu Dearbornowi? Człowiekowi, który patrzył zza płotu jak rosła, prawemu i honorowemu? Przeniosła na niego przejęte spojrzenie, wciąż oddychając ciężko, po czym zebrała w sobie całą siłę, jaką tylko miała i zmusiła się do przyjrzenia się zjawie, jednocześnie uspokoiwszy myśli na tyle, na ile mogła. Musiała to zrobić. Była tu z ramienia Zakonu, z polecenia Justine. Nie zawiedzie ich. - Riddiculus! - spróbowała ponownie, trochę pewniej, w myślach nakazując stworzeniu przemienić się w Trixie, która zamiast palców miała smakowite, pieczone kiełbaski, czyli pierwsze, co przyszło jej do głowy. Może nie pomagał fakt, że jej głos przyćmiewał chrapliwy, wariujący oddech - ale nigdy wcześniej nie miała do czynienia z... Z czymś takim.
Jeśli skutecznie przegnała bogina, dom rzeczywiście stanąłby przed nimi otworem, gotowy do przeszukania. W pokoju na piętrze znajdowała się porzucona pracownia krawiecka, gdzie informator zostawił szafy i regały wypełnione materiałami, po które dziś tu przyszli.

/ edytowane za zgodą MG


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.


Ostatnio zmieniony przez Trixie Beckett dnia 28.05.21 1:16, w całości zmieniany 2 razy
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]28.05.21 0:05
The member 'Trixie Beckett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 50
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]15.06.21 23:08
Zaklęcie Riddicullus nie było czarem trudnym, uczono go na trzecim roku obrony przed czarną magią w Hogwarcie, Trixie miała ten etap nauki już dawno za sobą - musiała sprostać temu zadaniu, choć spojrzenie w oczy na swoje największe lęki nigdy nie mogło być proste. Nie do końca rozumiałem dlaczego pojawiła się ona sama bez palców, czy najbardziej lękała się niemożliwości uprawiania magicznego rzemiosła? Szycia szat? To nie był czas i miejsce, by się nad tym zastanawiać, aby to oceniać. Zjawa zbliżała się
- Dasz radę. Dasz, bo musisz dać radę - odpowiedziałem natychmiast, a w moim głosie zabrzmiała twarda nuta. - Spróbuj raz jeszcze. Jeszcze raz - dodałem, a właściwie nakazałem to Trixie. Miałem różdżkę w pogotowiu, na wypadek, gdyby zjawa zdążyła się zbliżyć aż za bardzo, chciałem jednak, aby Beckett podjęła próbę - próbę pokonania strachu, przezwyciężenia własnej słabości. Musiała to zrobić, jeśli naprawdę chciała pomóc Zakonowi Feniksa. Bogin to zaledwie śmiechu warta przeszkoda. To nic. Jeśli teraz by się poddała, sam napisałbym do pozostałych członków Zakonu Feniksa, aby nie powierzać jej podobnych zadań - dla bezpieczeństwa i dobra zarówno organizacji, jak i samej Trixie. - Jestem obok - zapewniłem ją, zanim jeszcze podjęła trzecia próbę - tym razem skuteczną. Promień czaru pomknął ku nieprawdziwej, nierealnej Trixie Beckett pozbawionej palców, zmieniając ją w coś innego. W miejsce palców urosły rurki ze słodkim kremem, zaś cała sylwetka rzekomej krawcowej przemieniła się w imitację dziewczynki z piernika. Zdezorientowany bogin rozglądał się w popłochu, po czym zniknął - musiał, w swojej pełnej słodyczy odsłonie nie wzbudzał już przerażenia, a jedynie politowanie.
- Bardzo dobrze - podsumowałem cicho, kiedy bogin już zniknął i mogliśmy ruszyć przed siebie. - To był Strach na gremliny. Proste zabezpieczenie, które przywołuje bogina, by nastraszyć włamywacza. Musisz być na to przygotowana. To mogło być coś o wiele gorszego.. Wejdźmy do środka.
Nie zamierzałem przed Trixie ukrywać, że to w moich oczach to nie był nie lada wyczyn. Bogin to pestka. Mogliśmy trafić na szmalcowników, Rycerzy Walpurgii, ich sojuszników... lub po prostu zwykłych włamywaczy, złodziejów chcących ugrać cos na cudzym nieszczęściu. Wystarczyłoby, aby było ich więcej niż jeden byśmy mieli kłopoty.
Na miotle ruszyłem pierwszy, z uniesioną różdżką, bo choć sprawdziłem zaklęciem, że dom jest pusty, a pułapka została rozbrojona przez nieplanowaną aktywację, to lepiej zawsze zachować ostrożność.
- Bądź czujna - pouczyłem Trixie, schodząc z miotły i przekładając jej pas przez ramię, by nigdzie jej nie zostawić. Nacisnąłem klamkę, drzwi okazały się zamknięte, lecz proste Alohomora rozwiązało tę przeszkodę. Światło Lumos rozproszyło ciemność w cichym korytarzu. - Wiesz gdzie szukać? Lepiej się nie rozdzielajmy - zaproponowałem, krocząc powoli holem i zaglądając do kolejnych pomieszczeń. W kuchni raczej nie szukałbym materiałów krawieckich o których wspominała Beckett. Tylko gdzie mogła być pracownia? Rozdzielenie się byłoby oszczędnością czasu, lecz mieliśmy go właściwie sporo i wolałem, by Trixie była blisko - tak na wszelki wypadek. Wciąż wydawała się rozedrgana po spotkaniu z boginem.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]25.06.21 21:54
Gdy tylko bogin zniknął Trixie spojrzała na Cedrica z wdzięcznością, powoli uspokajając oddech. Nie chciała wyjść na słabeusza, na kogoś, kto potrzebuje wiecznej protekcji w każdym machnięciu różdżką, ale tym razem nie uniknęła konieczności skorzystania z jego obecności. Ze świadomości tego, że był obok. Mówił do niej w sposób wyważony, niemal jak doświadczony nauczyciel na widok niepewnego uczniaka zabierającego się za pozornie trudne zadanie. Na szczęście nikt nie ucierpiał na jej - czym właściwie? Nieuwadze?
- To przez moje carpiene? - spytała, pragnąc się upewnić. Nie bez powodu obawiała się zaklęcia z dziedziny obrony przed czarną magią, którego do tej pory nie miała okazji rzucać w warunkach polowych; chrzest okazał się konieczny. - Nie wyszło, prawda? Ta pułapka, to ją aktywowało. A stworzenie musiało wyczuć to z domu i wykorzystało okazję... Przepraszam, nie powinnam tak tracić głowy - zwróciła się do aurora z wręcz nienaturalną jak na siebie powagą, po czym poprawiła uchwyt na rękojeści różdżki i razem z Dearbornem ruszyła w stronę posiadłości.
Weszła za mężczyzną do środka i zainkantowała w myślach lumos, by samej sobie także rozświetlić drogę. Wnętrze nie było opuszczone od dawna. Na podłodze nie zdążył zalęgnąć się kilkumilimetrowy kurz, meble wyglądały na zadbane, chociaż podniszczone prędkim pakowaniem, o którym wspominała Justine. Zwolennik Zakonu Feniksa ewakuował się stąd błyskawicznie, zmuszony okolicznością, a jedynym śladem jego obecności były szkielety opustoszałych komód, stołów i krzeseł.
- Nie mam na ten temat informacji - odpowiedziała cicho, na wszelki wypadek. Homenum revelio Cedrica nie wykazało na włościach innej obecności, ale po sytuacji z udziałem bogina Trixie wolała dmuchać na zimne. - To będą duże ilości materiałów, zbyt duże na sypialnię, musimy znaleźć pracownię tego człowieka. Pracownię, składzik - zaczęli zatem od dolnego piętra, jednak każde z odwiedzanych pomieszczeń świeciło pustkami, zapomniane i smutne, obdarte z rodzinnych wspomnień. Dopiero na piętrze mieli więcej szczęścia; drzwi do jednego z pokojów były zamknięte na klucz, ale sprawnie rzucona alohomora rozbroiła zamek i pozwoliła im zajrzeć do środka. W centrum czegoś, co przypominało garderobę, na podłodze, odnaleźli płachty materiałów. Beckettówna pochyliła się i przejrzała je naprędce, by mieć pewność, że o to właśnie chodziło Justine. - Mamy to - obwieściła później. - Powinno wystarczyć na wiele par zimowych ubrań dla potrzebujących. Znajdą się i koce. Wezmę to wszystko do siebie i przerobię, odświeżę ile dam radę, a potem dostarczę do naszej znajomej - spojrzała na aurora przez ramię oczyma pełnymi zadowolenia. Informator nie kłamał, naprawdę zostawił tu taką żyłę złota! To był dobry dzień dla Oazy. Czarownica skierowała różdżkę z dzikiego bzu na stertę tkanin i wypowiedziała o wiele już pewniej, - Reducio. - Transmutacja była jej niczym chleb powszedni dzięki skrupulatnym naukom nie tylko w Hogwarcie, co i pod skrzydłem jej ojca, więc nic dziwnego, że zaklęcie zadziałało za pierwszym razem tak jak powinno i pomniejszyło krawieckie zapasy do takich wymiarów, że bez trudu mogła zmieścić je w głębokich kieszeniach czarnego płaszcza.
Następne spojrzenie posłane Cedricowi wskazywało na to, że mogli udać się w drogę powrotną... Gdyby nie fakt, że na starych deskach drewnianej podłogi nagle coś zachrobotało, a przez drzwi spojrzał na nich leciwy psidwak, niezadowolony i burkliwy, na grzbiecie niosąc bystro spoglądającego na Dearborna i Trixie kuguchara. Kotowate stworzenie prychnęło na nich donośnie. - A wy nie powinniście się gonić nawzajem? - Czarownica zmarszczyła brwi; zwierzęta nie wydawały się zachwycone ich naruszeniem znajomego terenu, a ona nie chciała robić im krzywdy, instynktownie dobierając znajome zaklęcie. - Animal somni - spróbowała, ale kuguchar jedynie podskoczył do góry i rzucił się nagle w ich kierunku, nieczuły także na następną próbę ponowienia inkantacji. To ewidentnie nie był jej dzień...

prywatna kostka tego, co dzieje się dalej:
k1: rozgniewany kuguchar wdrapuje się po nogawce Cedrica i wbija pazury w obszar tuż nad jego kolanem, dodatkowo wgryzając się w materiał spodni. rany nie są głębokie, ale profilaktycznie należałoby je odkazić.
k2: psidwak szczeka i rzuca się w pogoń za kugucharem, jakby próbował go utemperować. czarodziejom nie dzieje się żadna krzywda.
k3: rozgniewany kuguchar wdrapuje się po nogawce Trixie i wbija pazury w jej udo, dodatkowo wgryzając się w skórę. rany nie są głębokie, ale profilaktycznie należałoby je odkazić.
k4: raban budzi bandę niuchaczy, które wyczuwają, że zabrano im pozłacane koraliki przyczepione do którejś z tkanin. za wszelką cenę próbują je odzyskać.
k5: kuguchar dopada Cedrica, ale zamiast go atakować - zdaje się po prostu przymilać. przekupiony jakikolwiek smakołykiem wskaże przejście w ścianie prowadzące do ukrytego pokoju, gdzie dodatkowo znajdują się dziecięce zabawki.
k6: kuguchar dopada Trixie, ale zamiast ją atakować - zdaje się po prostu przymilać. odprowadza dwójkę czarodziejów do wyjścia, w towarzystwie zaspanego, markotnego psidwaka.


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]25.06.21 21:54
The member 'Trixie Beckett' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]04.07.21 14:49
Bogin nie uczyniłby nam dużej krzywdy, poza wzbudzaniem strachu, nie mógł nic więcej. Strach jednak paraliżował. Powstrzymywał przed działaniem. Zwłaszcza młode, niedoświadczone dziewczęta, które nie potrafiły nad nimi zapanować - a głęboko wątpiłem, aby ktoś taki jak Trixie, młodziutka krawcowa, zachowała zimną krew podczas spotkania z tym, co przerażało ją najbardziej ciemną nocą, pośrodku niczego, gdy nieopodal mogli czaić się dużo gorsi, bardziej niebezpieczni wrogowie. Na całe szczęście zaklęcie rzuciła poprawnie, lecz czy uczyniłaby to, gdybym nie był obok, nie powtarzał, że ma to zrobić? Nie byłem tego taki pewien.
- Prawdopodobnie. Mogłaś źle rzucić zaklęcie i niechcący aktywować zabezpieczenie. Podejrzewam, że tak się właśnie stało - przyznałem szczerze, nie zamierzając ukrywać przed Beckett prawdy, nie po to, aby ją zganić, lecz po to, by następnym razem uważała i postarała się po prostu bardziej. - Nie ma jednak innej rady na to, aby opanować to zaklęcie jak go używać. Ta wpadka nie może sprawić, że będziesz się go bać. Nie masz za co przepraszać.
Błędy zdarzały się wszak każdemu. Zwłaszcza na początku. Trixie zajmowała się czymś innym, nie miałem więc do niej żalu, nie czułem zawodu tym błędem. Miałem nadzieję, że da to jedynie krawcowej nauczkę na przyszłość i wyciągnie z tego lekcję.
Wnętrzne domu, do którego weszliśmy, okazało się nie tak zaniedbane jak się spodziewałem. Ktoś wyraźnie opuszczał go jednak w pośpiechu. Całkiem niedawno. Mimo że było ciemno, a mrok rozganiało jedynie światło Lumos, to widziałem, że kurz jeszcze nie zdołał osiąść na meblach. Skinąłem głową, przyjmując do wiadomości, że nie pozostaje nam nic innego jak tylko przeszukiwanie każdego pokoju po kolei dopóki nie znajdziemy pracowni i magazynu czarodzieja, który tu mieszkał. Tak jak powiedziałem - nie rozdzielaliśmy się. Przechodziliśmy z pokoju do pokoju, aż wreszcie natrafiliśmy na zamknięte drzwi - nie bez przyczyny jak się okazało.
Tyle dobrego, że nie przybyliśmy nad rzekę Itchen na darmo. Krawiec zostawił tu wiele materiałów, które mogliśmy wykorzystać - właściwie to Trixie mogła, bo ja o krawiectwie wiedziałem mniej więcej tyle, co o roślinach. Sam bym sobie guzika nie przyszył.
- Dobry plan - odparłem cicho na słowa Beckettówny, gdy oświadczyła co zamierza z tym wszystkim zrobić. Nie miałem nic więcej do dodania, nie znałem się na tym, to Trixie najlepiej będzie wiedziała jak zrobić z tego użytek. Zamiast gadać po prostu wziąłem się do roboty - pomogłem zapakować do worka wszystkie te tkaniny i koce, który później Trixie magicznie pomniejszyła. Wspomnieniami wróciłem do dnia w Highlands, kiedy pomniejszenie podobnego, lecz o wiele cięższego wora z narzędziami, zajęło mi kilka nieudolnych prób. Musiałem zdecydowanie popracować nad transmutacją. - Mam coś zabrać? - upewniłem się, patrząc jak dziewczyna upycha materiały po kieszeniach płaszcza,
Poderwałem różdżkę do góry, słysząc dziwny dźwięk, moje zaklęcie nie wykazało niczyjej obecności, ale może ktoś wdarł się do domu w trakcie naszych poszukiwań? W progu pracowni pojawił się jednak nie czarnoksiężnik, a psidwak z kugucharem na grzbiecie, na co zareagowałem uniesieniem brwi. Właściciel je porzucił?
- Sio stąd. Wynoście się - mruknąłem podirytowany. Ani psidwak, ani kuguchar nie wyglądały groźnie, lecz nie miałem ochoty na kolejne podrapania, czy ugryzienia. Miałem nadzieję, że zaklęcie Trixie pozbawi nas tej nieproszonej, zwierzęcej obecności, kuguchar jednak zwinnie umknął przed promieniem i skoczył w moją stronę. Landrynka należąca do Debbie zdecydowanie za mną nie przepadała, więc zdziwiłem się kiedy ten sierściuch zaczął mi się ocierać o kostki. Próbowałem odegnać go butem. - Idź sobie - warknąłem. Nie lubiłem kotów. - Wracamy? - spytałem, unosząc spojrzenie na Beckett.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]11.07.21 15:27
Choć zwykle zarzekała się, że to, co wynikało z jej winy winą jej wcale nie było, tak teraz nie była w stanie zasłaniać się wymówkami. Pan Dearborn pomógł jej zbyt mocno, nauczył jak opanować strach, by zaczęła karmić go nastoletnim fałszem. Trixie skinęła więc głową, w ciszy przyjmując wyjaśnienia aurora. Jeden błąd mógł kosztować ich o wiele więcej niż jedynie aktywację pułapki uwalniającej bogina - na szczęście jednak los postanowił się do nich uśmiechnąć, bijąc zaledwie linijką po dłoniach.
- Dziękuję - powtórzyła więc z zażenowaniem, skoro przepraszać podobno nie było za co, natomiast duże, ciemne oczy deklarowały już w ciszy, że zrozumiała swój błąd i wyciągnęła z niego lekcję; szkoda tylko, że musiało się to stać w trakcie wykonywania zadania zleconego przez Justine. Poniekąd liczyła na to, że nie rozczaruje swoimi magicznymi umiejętnościami towarzysza, a tu taka klapa już na starcie… Trix przełknęła jednak to gorzkie rozczarowanie samą sobą i z uniesioną głową przygotowała się na wszystko to, co jeszcze mogło się czaić w opuszczonym domu.
Szczęśliwie poszukiwania okazały się owocne. Ba, nawet więcej niż owocne! Jeśli postaraliby się razem z panem Dearbornem, mogliby wyłożyć się na opuszczonych materiałach jak królowie.
- Cudownie - wyszeptała z nieukrywanym zachwytem, podczas gdy razem z aurorem pakowali wszystko do toreb. - To dobry dzień dla mieszkańców bezpiecznego miejsca. Starczy tego dla dorosłych, dzieci, ha, jeszcze dużo zostanie na zimowe wyposażenie chatek - Beckettówna ciągnęła z radością, celowo nie używając nazw kojarzonych z Zakonem, na wszelki wypadek. Nie przywoływała imienia Justine, nie wspominała Oazy jako takiej. Tata powtarzał, że przezorny zawsze ubezpieczony, w tym wypadku czarownica wzięła to sobie poważnie do serca. Nie mogła już więcej niczego sknocić. - Nie trzeba, zmieści mi się to w kieszeniach - odparła jeszcze na pytanie Cedrica, na dowód czego pomniejszone transmutacją torby wsuwając do głębokich wnęk w czarnym płaszczu. Będą tam bezpieczne, nie powinny wypaść w trakcie lotu. - Możemy już wra… - krawcowa urwała w pół słowa na dziwny dźwięk, jaki zaraz zmaterializował w drzwiach dwa stworzenia, których raczej nie spodziewała się tu spotkać. Kolejna pułapka? Trixie zamarła na chwilę, jedynie obserwując zwierzęta, a gdy kuguchar skoczył do aurora, umykając przed czarem, i począł ocierać się o męską kostkę - zgłupiała doszczętnie. Czyżby zwierzęta zostały tu porzucone? A może jedynie znalazły sobie ciepłą kryjówkę na listopadowe noce? Tak czy inaczej kotowate stworzenie prychnęło wściekle na próby odgonienia go od siebie przez Dearborna i razem z psidwakiem czmychnęło gdzieś na korytarz, znikając w ciszy opuszczonego domu; Beckett pokręciła z niedowierzaniem głową i spojrzała na zirytowanego mężczyznę, skinąwszy mu lekko. - Wracajmy. Dziękuję za pomoc - podkreśliła jeszcze raz. Bez Cedrica na pewno by sobie nie poradziła, szczególnie biorąc pod uwagę bogina, którego w warunkach niekontrolowanych spotkała pierwszy raz w życiu. - Wstąpi pan do nas na kolację? Chciałabym się jakoś odwdzięczyć, zrobię dobre kanapki - zadeklarowała czarownica gdy razem zmierzali do wyjścia, przygotowując miotły do odlotu. Byle tylko nie mówił jej ojcu o tym, co miało tu miejsce… Wtedy będzie idealnie.

zt :pwease:


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Tereny nad rzeką Itchen, Winchester [odnośnik]13.07.21 22:15
Mimo ciemności wieczoru dobrze widziałem zażenowanie na twarzy Trixie, zawstydzenie popełnionym błędem, którego ja nie miałem jej za złe, lecz ona sobie na pewno czyniła w duchu wyrzuty. Za długo znałem tę dziewczynę, by sądzić, że jest inaczej. Była ambitna jak swój ojciec. To się ceniło, to było ważne. Musiała jednak wiedzieć, że nauka to sukcesy i porażki. Nie dało się uniknąć błędów. Każdy czasami się mylił, zwłaszcza na początku, szczególnie, kiedy sięgał po dziedzinę, z którą dotychczas nie miał wiele do czynienia. Sam mógłbym to powiedzieć o transmutacji. Zaledwie kilka dni wcześniej czułem podobny wstyd nie mogąc zmniejszyć skrzyń przy Maeve Clearwater, aby przetransportować je do Oazy. Jedyną radą, której zdążyłem udzielić już Trixie Beckett - była tylko praktyka. Należało ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Z każdego błędu, szczególnie tego opłakanego w skutkach, wyciągnąć jakąś lekcję. Wiedziałem, że to mądra dziewczyna i to pojmie, że przy następnej próbie rzucania Carpiene będzie już zdecydowanie ostrożniejsza. Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.
- Dobrze to słyszeć, że nie przyszliśmy tu na darmo... - mruknąłem i uśmiechnąłem się blado do Trixie, gdy radośnie obwieściła, że wszystkich tych materiałów, które udało nam się znaleźć zdoła zrobić naprawdę dobry użytek. Zaledwie miesiąc wcześniej udało mi się samemu przetransportować sporo narzędzi i materiałów budowlanych do ocieplania chat, budowania nowych na zimę. Przygotowania na jeszcze chłodniejsze dni szły pełną parą. - Cieszę się, że pomagacie nam z ojcem - powiedziałem do Trixie, kładąc dłoń na jej wątłym ramieniu; oboje byli utalentowanymi czarodziejami, posiadali umiejętności, które mogły przydać się Zakonowi Feniksa. Potrzebowaliśmy zarówno świstoklików, jak i bardziej przyziemnych rzeczy - jak szaty i inne tekstylia. W Oazie potrzebujących wciąż przybywało i musieliśmy zapewnić im jakiś byt.
Udało mi się przegonić kuguchara, choć może to był błąd, czego pozostałem nieświadomy. Niechęć do tego gatunku wywołana przez Landrynkę należącą do Debbie okazała się jednak silniejsza.
- Nie masz za co dziękować, Trixie. Musimy działać - odparłem, wychodząc z pracowni krawieckiej pierwszy, na wszelki wypadek ze wciąż uniesioną różdżką. - Odprowadzę cię do Doliny Godryka, ale powinienem... - wracać. Do Oazy, do Debbie. Było już późno, a ja za kilka dni miałem wyruszyć w daleką podróż. Mało kto jednak robił tak dobre kanapki jak Trixie. - Przekonałaś mnie. wstąpię na chwilę - zgodziłem się jeszcze zanim opuściliśmy dom porzucony przez właściciela na pastwę losu z całym dobrodziejstwem inwentarza. - Powiedziałaś ojcu o wszystkim? - spytałem jeszcze. Nie chciałem niczego ukrywać przed Steviem. Czułem jednocześnie, że to sprawa pomiędzy ojcem, a córką.
Zacisnąwszy usta w wąską kreskę wsiadłem na miotłę i razem z Beckett odlecieliśmy w stronę Doliny Godryka.

zt


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny nad rzeką Itchen, Winchester Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Tereny nad rzeką Itchen, Winchester
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach