Odetta Parkinson
AutorWiadomość
Wartość żywotności postaci: 232
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 187 - 208 |
71-80% | brak | -10 | 164 - 186 |
61-70% | brak | -15 | 141 - 163 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 118 - 140 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 95 - 117 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 71 - 94 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 48 - 70 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 47 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Odetta Parkinson dnia 22.11.21 16:51, w całości zmieniany 2 razy
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Cillian Moore | Największy koszmar Odetty
To była jakaś gra? Jak miał to ciągnąć? Czy liczyła na to, że obudzi się w nim jakiś nieistniejący komik? Jeżeli chciała bawić się w taki sposób, to mogła wyjść za pisarza, co jej go wybrał ojciec, a nie pracownika tartaku. Tamten by jej zapewnił lepsze życie, bo był przecież człowiekiem wykształconym. On... nie miał tyle szczęścia. Młodzieńcza kreatywność, którą tryskał niegdyś już dawno wygasła pod płachtą niespełnionych ambicji. Nie mógł pozwolić sobie na dłuższą edukację - musiał iść do pracy. Odetta zawsze mówiła, że jej to nie przeszkadza. Wybrała go i wiedziała, na co się pisze, ale w Cillianie wciąż żyło irracjonalne poczucie wstydu, przez które czuł się gorszym i reagował na takie sytuacje olbrzymim zmieszaniem.
9 października | Edward Parkinson | Pracownie projektantów
Dotarcie do pracowni Edwarda nie było czymś trudnym, bo wiedziała doskonale, gdzie w tym miejscu można było znaleźć jej brata. Delikatnie zastukała do drzwi, czekając ostrożnie aż mężczyzna otworzy. Dopiero teraz pomyślała, że mogła mu przynieść jakieś czekoladki czy coś do jedzenia, albo może jakąś filiżankę herbaty. Oczywiście pomógłby jej skrzat, nie, że powinna zrobić to sama, ale przecież o brata dbać należało. Teraz jednak zostało jej czekanie pod drzwiami i zastanowienie, czy mogła jeszcze coś zrobić dla członka własnej rodziny.
8 listopada | Cressida Fawley | Salon aukcyjny
Poszła we wskazanym przez damę kierunku, zadowolona z jej towarzystwa. To była przecież dobra okazja, by lepiej poznać młodą lady w podobnym jej wieku, zwłaszcza że według Williama nie powinna się zamykać tylko w gronie nielicznych koleżanek z czasów Beauxbatons, a powinna szukać też innych relacji i walczyć ze swoją wrodzoną nieśmiałością i niepewnością siebie. Odetta odrobinę ją onieśmielała; była bardzo ładna, jej uroda zdawała się nie odbiegać od kanonów piękna i na pewno podobała się wielu mężczyznom.
Zakończone: Do rozliczenia
Zakończone: Do rozliczenia
15 listopada | Wydarzenie | Palarnia opium
W końcu nadszedł ten dzień. 15 listopada był dniem, na który rodzina Burke czekała. O dziwo dzień był wyjątkowo pogodny jak na tę porę roku. Chmury oczywiście wisiały na niebie, ale ostatnie promienie słońca za wszelką cenę próbowały się przez nie przedostać, a wiatr lekko powiewał, ale nie na tyle mocno by nie daj Merlinie zrobić krzywdę fryzurom dam i ich sukniom. Był to idealny wieczór na rozrywkę, którą miał być koncert. Zwłaszcza, że był to nie byle jaki koncert, wszelkie datki jakie miały być podczas niego zebrane planowano wykorzystać na poczet pomocy osobą najbardziej potrzebującym.
20 listopada | Deidre Mericourt | Podwodna scena
Spokojna aura niewymuszonej elegancji, jaką emanowała Odetta, dawała nadzieję na to, że obędzie się bez histerii rozkapryszonej arystokratki. Miła odmiana po utrzymywaniu w miarę naturalnego, skruszonego oraz zatroskanego uśmiechu podczas wysłuchiwania dramatycznych skarg panienek z bogatych rodów, narzekających, że światło w loży uwypukla ich nieistniejące zmarszczki. Lady Parkinson wydawała się dużo dojrzalsza, wręcz stateczna, a jej duże oczy w kolorze ujmującego, ciepłego brązu, od razu wzbudzały sympatię. Deirdre potrafiła coraz lepiej rozpoznawać prawdziwą naturę ludzi, także kobiet; im dłużej pracowała w La Fantasmagorii, tym łatwiej przychodziło jej wyczuwanie nastroju, ale również wiodących cech charakteru.
Zakończone: Do rozliczenia
Zakończone: Do rozliczenia
21 listopada | Octavia Lestrange | Strefa prezentacji
Zjawiła się, jak należy, kilka minut przed czasem, prezentując się raczej skromnie w długiej, czekoladowej sukni o dopasowanej talii i luźnych rękawach oraz płaszczu w tym samym odcieniu. Tym razem, jak przystało, była zakryta od nadgarstków po same kostki. Raz, ze w obecnych okolicznościach nie było sensu zakładać bardziej buntowniczy strój, a dwa, że zapewne mocno by zmarzła, a jednak ponad wszystko ceniła sobie praktyczność.
Powitana przez obsługę i zaprowadzona do odpowiedniego pomieszczenia czekała na gospodynię ledwie parę chwil. Na jej widok uśmiechnęła się promiennie, tym bardziej biorąc pod uwagę jej strój.
Powitana przez obsługę i zaprowadzona do odpowiedniego pomieszczenia czekała na gospodynię ledwie parę chwil. Na jej widok uśmiechnęła się promiennie, tym bardziej biorąc pod uwagę jej strój.
27 listopada | Maghnus Bulstrode | Konfekcja dziecięca
Zjawili się w Domu Mody w okolicach południa, a lord Bulstrode od wejścia oznajmił witającej ich sprzedawczyni, że lady Parkinson ich oczekuje, zgodnie z wcześniej wymienioną korespondencją. Młoda dziewczyna skinęła usłużnie głową i odprowadziła ich do Konfekcji Dziecięcej, jednocześnie wysyłając inną z pracownic, poprawiającą ustawienie odzianych w wystawne, zapewne świąteczne szaty manekinów, by poinformowała lady Odette o przybyciu klientów. Szaty, choć należałoby raczej powiedzieć szatki, prezentowane w długich rzędach mieniły się feerią barw, z miejsca przyciągając uwagę Laisreana, który zdawał się zapomnieć o początkowym onieśmieleniu i odstąpił od boku Maghnusa, by z zaciekawieniem przyglądać się mnogości materiałów.
Zakończone: Do rozliczenia
Zakończone: Do rozliczenia
1 grudnia | Xavier Burke | Restauracja z tarasem
Fakt, że Lady Parkinson zgodziła się z nim spotkać bardzo go ucieszył. Przeważnie organizował prezenty świąteczne już w listopadzie, jednak w tym roku listopad obfitował w kilka sytuacji, które sprawiły, że po prostu nie miał do tego głowy. Dlatego też, kiedy tylko zobaczył piękną kreację Lady Odetty podczas koncertu w Palarni wiedział, że w kwestii prezentu dla żony powinien zgłosić się do niej. Sam totalnie nie znał się na modzie damskiej, ale mimo wszystko potrafił docenić piękną suknie. Osobiście jednak był wielkim fanem garniturów i było powszechnie wiadomo, że Xavier Burke nie w garniturze, to bardzo niecodzienny widok. Nawet kiedy wraz z kuzynką wybrał się na wizje lokalną w hrabstwie konno, to miał na sobie garnitur, ale specjalnie do jazdy konnej. Z resztą sam kupował garnitury w Domu Mody Parkinsonów, więc gdzie indziej miałby się udać, skoro w jego mniemaniu to właśnie tutaj mógł znaleźć najlepszej jakości tkaniny i wzory? Odpowiedź była jedna.
Zakończone: Do rozliczenia
Zakończone: Do rozliczenia
8 grudnia | Perseus Black | Zaczarowny młyn
Przez swoje łagodne usposobienie zawsze kojarzyła mu się z pliszką; drobnym wróbelkiem poświęconym Afrodycie, kojarzonym z miłością i urokami, zwiastującym zakochanie i szczęście. Do tej pory trzymał wszystkie liściki i wciśnięte pomiędzy nie kwiatki, które dostał od lady Parkinson w trakcie nauki; niektóre z roślin groziły rozsypaniem, jeżeli tylko się je dotknie, z innych już pozostał jedynie proch. Nie był jej dłużny i w miarę możliwości odwdzięczał się drobnymi upominkami wybieranymi z pomocą sióstr; ze wszystkich podarków najznamienitszym była chyba złota broszka z prawdziwym szmaragdem, zamykająca się w barwach rodowych Parkinsonów, którą wręczył młodej damie opuszczając już na zawsze mury Hogwartu.
8 grudnia | Silke Multon | Promenada nad Tamizą
Myśli i potrzeby Silke skupiały się na podziwianiu innego piękna. Chciała z nim obcować na wiele sposobów, chociaż nie wypadało nawet myśleć o czymś tak ordynarnym i chorym. Możliwe, że gdyby Lady Parkinson wiedziała o obrzydliwych myślach, które nachodziły Multon od otrzymania listu z zaproszeniem na wspólne oglądanie obrazów wystawionych na zimowym jarmarku, to nigdy nie zdecydowałaby się na spotkanie. Przynajmniej tak jej się wydawało, bo tę część siebie uważała za wyjątkowo wstydliwą i godną pogardy. Ale nawet jeżeli dusiła w sobie ten ogień i obgryzała za każdym razem kiedy jej myśli nawiedzała Odetta, Silke nie potrafiła uwolnić się od potrzeby zobaczenia jej na żywo. Odesłała sowę ze zgodą błyskawicznie. Po namyśle mogła trochę poczekać. Poudawać, że się zastanawia. Zapytać szefa, czy na pewno nie będzie tego dnia potrzebna. Ostatecznie jednak... któż potrafił się jej oprzeć? Lady Parkinson była jeszcze niezamężna. Była najpiękniejszym kwiatem na łące. Absolutnie zachwycająca, nieskalana i do bólu niedostępna dla kogoś takiego jak Silke. Kolejna perfekcyjna ofiara dla kogoś, kto łatwo wpadał w obsesję na czyimś punkcie.
16 grudnia | Primrose Burke | Sklep z magicznymi wonnościami
Przed nią stały w ilościach kolorowe buteleczki różnych rozmiarów i kształtów mieniąc się w niczym najprawdziwsze skarby. Gama zapachów była tak intensywna, że aż kręciła w nosie powodując drażniące łaskotanie. Musiała wykazać się dość dużą siłą woli aby nie kichnąć. Zamiast tego wzięła głęboki oddech i sięgnęła po jedną z buteleczek, smukłą i malowaną w srebrno - białych kolorach, zaś zapach z niej się wydobywający przywodził na myśl ciepłe piaski Egiptu. Lady Burke rozmarzyła się delikatnie, na wspomnienie wyprawy z bratem, tej jedynej, w której uczestniczyła zaraz po ukończeniu szkoły. Zapach otulał miękką nutą i koił zmysły, ale czy był odpowiedni dla żony nestora rodu. Zdecydowanie nie. Prim szukała czegoś kwiatowego, może nawet trochę chłodnego zapachu, ale nie słodkiego i uroczego. Nagle okazało się, że dobór szala był o wiele łatwiejszym zadaniem. Szarozielone spojrzenie utkwiła w osobie Odetty i uśmiechnęła się delikatnie.
19 grudnia | Elvira Multon | Restauracja z tarasem
Nie znała dobrze Odetty, ponieważ nie istniał żaden wystarczająco istotny powód, aby ich ścieżki życiowe miały się dawniej przeplatać. Wiekowo dzieliła ich przepaść, choć zadufana w sobie Elvira nie lubiła przypominać sobie tego faktu ani roztrząsać przybywających lat, czy nieuniknionego upływu czasu. Wkraczając w dorosłość, zajmowały się dziedzinami zupełnie innymi - z tego tylko powodu mogła też wnioskować, że były inne, miały różne priorytety, różne zapatrywanie na kobiecość czy samodoskonalenie. Łączyła ich w zasadzie wyłącznie krew. Ojciec Odetty był równocześnie wujkiem Elviry. Miriam Multon była natomiast ciotką Odetty, jak jednak należało się spodziewać, przedstawiono je sobie, gdy Odetta była zbyt mała, aby to zapamiętać i od tamtej pory ich kontakt systematycznie słabł, aż wreszcie zupełnie się urwał.
19 grudnia | Melisande Rosier | Hol wejściowy
Czasem prosiła o pomoc Fantine, ta zdawała się wręcz mknąć przez materiały, fasony, wybierając te, które miały sprawdzić się dla niej najlepiej. Ostateczną ocenę zostawiała zawsze jej - i od kiedy się pojawiła - Evandrze. Rzadko kiedy kazały jej zmienić wybraną suknię, ale i to się zdarzało. Fantine ufała w tej kwesti bezgranicznie, Evandrze zaufała z czasem. Odetta natomiast miała być nieocenioną pomocą. Ród zajmujący się od pokoleń modą. Nie mogła trafić lepiej? Zwłaszcza, że ta była ku niej nastawiona przychylnie. Nic nie mogło pójść źle. A okazja przecież, nie była byle jaka.
Ostatnio zmieniony przez Odetta Parkinson dnia 17.01.22 0:06, w całości zmieniany 1 raz
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
31 grudnia | Sabat | Mniejsza sala balowa
Póki co sabat wybrzmiewał idealnie – bawiła się całkiem dobrze, bez problemów, bez większych przeszkód, bez większych zmartwień, które mogłyby przytłoczyć ją w jakikolwiek sposób. Korzystała z sabatu i całej jego atmosfery, chociaż zostało jej jeszcze nieco miejsc do odwiedzenia i atrakcji do skorzystania. Musiała też skorzystać z okazji do odnalezienia Edwarda, wiedząc, że obiecała mu powrót do niego. Czy miałby teraz dla niej czas, czy może też zajął się czymś innym. Kochała też cały wystrój tego miejsca, poświęcony wszystkiemu co najlepsze w noc zabawy. Tańce, zabawy…wszystko, co miłe, co pozwalało oderwać się od codzienności i zmartwień. I co jej zdecydowanie nie przeszkadzało.
31 grudnia | Rigel Black | Zachodnie ogrody
Sabat trwał w najlepsze, zabawa w gabinecie zakończyła się niemal tak szybko, jak się zaczęła (Odetta bardzo żałowała, że nie udało jej się zatańczyć więcej niż jednego tańca w sali. W kwestii zabaw nigdy nie odmawiała i zawsze się cieszyła, kiedy po prostu mogła wziąć udział. Oczywiście, zawsze był jakiś smutek jeżeli musiała myśleć na tematy związane z wygrywaniem, bo w końcu była człowiekiem i jak każdy, chciała być w czymś najlepsza. Wcześniej nie udało jej się wylicytować pozytywki, teraz zaś w labiryntach sal poszło jej pół na pół…ale nic to, przecież liczyła się też zabawa. No i to, że osoby, które nawet lubiła były zadowolone.
Do ustalenia | Rigel Black | Restauracja z tarasem
Nie sądziła, że tak szybko będzie mogła poprosić Rigela o to, aby się z nią spotkał, ale jego propozycja co do mundurków wręcz nie dawała jej spać – czasem zdarzało jej się do późnej godziny siedzieć nad projektem i ostrożnie rysować mundurki wedle jej wyobrażenia. Niejedna kartka wylądowała gdzieś daleko w koszu, nie jedna skończyła zgnieciona w jej dłoniach kiedy irytacja sięgała zenitu. Miała wrażenie, że tak wiele pomysłów które miała nie do końca udało się przelać na papier. Mimo to, na dzień spotkania z Rigelem obiecała sobie przygotować parę projektów i rzeczywiście, towarzysząca jej teczka zawierała parę pergaminów na których z pomocą jednej z projektantek, z którą przez ostatnie tygodnie ćwiczyła rysowanie, przelała na papier parę propozycji. Poprosiła ja również aby towarzyszyła im w dzisiejszym spotkaniu, tak aby dało się szybko nanieść ewentualne poprawki.
2 stycznia | Oriana Burke | Komnaty Odetty
Choć wzrastała w surowych i raczej nieskłonnych do zdradzania rodowych tajemnic murach Durham, wiele było w Orianie krwi rodu jej matki. Gdy dorośnie i spojrzy na swe dzieciństwo z odpowiedniej perspektywy lat minionych, pewnie złapie się za głowę; przestanie dziwić się własnemu ojcu, który spoglądał na nią często z wyrazem głębokiego zamyślenia, czasem nawet troski, którą maskował swym ograniczonym, męskim zrozumieniem emocjonalności. To Crouchowie bowiem słynęli ze swych złotych języków, umiejętności czarowania salonowych gości i tym właśnie błyszczała mała lady Oriana. Choć nie brakowało jej przymiotów, które — jeżeli wierzyć pani Peadbody, starej niani, która wychowywała także poprzednie pokolenie panów Durham — w latach dzieciństwa przejawiał również jej pan ojciec, to właśnie naturalna zdolność do przyciągania uwagi i wrodzona grzeczność sprawiały, że Oriana była idealną małą lady do podejmowania w niemalże dorosłej gościnie, nawet jak na standardy Broadway Tower.
7 stycznia | Valerie Vanity | Galeria nowości
Równie ciepły, jasny uśmiech wygiął wargi śpiewaczki, gdy pozwoliła sobie na ostrożne wzniesienie oczu na wysokość twarzy szlachcianki. Przyglądała się jej nienachalnie, raczej w sposób przemykający — jakby przypadkiem, gdy lawirowała spojrzeniem pomiędzy jedną kreacją a drugą. Lady Parkinson była od niej wyraźnie wyższa, ubrania leżały na niej nienagannie. Valerie była kobietą filigranową, zarówno pod względem wzrostu jak i wagi, lecz doświadczenia nabyte w przeciągu małżeństwa z człowiekiem o wiecznie wypchanej sakiewce pozwoliły jej myśleć, że odpowiednia zapłata powinna rozwiać wszelkie piętrzące się w jej głowie wątpliwości.
10 stycznia | Elvira Multon | Przedsionek
Nie była przekonana do idei zapraszania Odetty do własnego mieszkania na ich obiecane i starannie zaplanowane zajęcia z anatomii. Do samego końca wierzyła w to, że kuzynka rozmyśli się i zrezygnuje z tej nagłej nieodpartej chęci odwiedzenia Elviry na Pokątnej i zamiast tego spotkają się w ich pałacu, w Domu Mody albo przynajmniej w Londyńskiej Bibliotece. Mieszkanie zapewniało co prawda więcej prywatności, kameralną atmosferę i komfort, ale nie chciała obnażać przed Odettą rzeczywistości swojego dalekiego od ubóstwa, ale jednak przeciętnego poziomu życia. W porównaniu do choćby siedziby Selwynów w Boreham, w której Elvira spędziła parne, bajeczne lato, kawalerka na poddaszu kamienicy nie miała sobą do zaprezentowania nic przykuwającego oko. Wąska klatka schodowa, nieco wytarte dywaniki, drżące w lampionach świece. Jedynym, czym wyróżniały się drzwi numer cztery, był wyczuwalny w ich okolicy lekki zapach lawendy.
14 stycznia | Calypso Carrow | Kącik kawiarniany
- Zanim jednak zaczniemy, chciałabym się napić herbaty i wysłuchać tego, co najbardziej cię interesuje. Czy próbowałaś już kiedyś rysować lub malować? No i czy interesują cię jedynie stroje technicznie, czy np. chciałabyś tworzyć szkice wraz z modelkami. - Ubrania bowiem to jedno, natomiast narysowanie ciała pod nimi, to już zupełnie inna kwestia, bo należy mocno skupiać się na proporcjach. Natomiast rysowanie ubrań opiera się o rozbudowaną wyobraźnię, która pozwoli stworzyć projekt w rzutach, czyli z przodu, boku i z tyłu.
15 stycznia | Rigel Black | Pracownia twórcy perfum
Cieszyła się na kontakt od Rigela, czując się zawsze o wiele swobodniej w jego towarzystwie niż w wypadku wielu innych mężczyzn. Już w szkole mogła o tym powiedzieć, zwłaszcza, że mieli podobne upodobania, w Hogwarcie spędzając czas na eliksirach i ciesząc się za każdym razem, kiedy mogli porozmawiać na rozmaite tematy. Czasem przynosiła mu Czarownicę do przeczytania, oficjalnie prosząc o „męskie spojrzenie”, wiedząc, że cieszył się czytaniem tego równie mocno tak jak ona. Teraz kiedy otrzymała list cieszyła się z niego jeszcze bardziej, zwłaszcza, że dawno nie mieli czasu pobyć we dwoje i porozmawiać, bez większego zwracania na siebie uwagi. Teraz zaś mieli jeszcze wypróbować coś nowego, a chociaż nie wiedziała, jakie będą tego efekty, chciała wypróbować możliwości, ufając, że Rigel nie naraziłby ją na niebezpieczeństwo.
16 stycznia | Eve Doe | Wejście do rezerwatu
Stojąc tak przed młodą kobietą, z pewnym opóźnieniem dotarł do niej spokój, jaki odczuwała od pewnej chwili, jakby wcale nie była w całkowicie obcej jej okolicy. Sytuacja była nietypowa, niekomfortowa dla obu, a mimo to nie czuła narastającej paniki. Już nie. Nie wiedziała skąd się to brało, czyżby wyczerpała wszelkie pokłady emocji, które dotąd nosiła w sobie? Towarzyszący jej od ponad tygodnia smutek i niepokój, zdawały się osłabnąć i nie przeszkadzać. Zerknęła na dziewczynę stojącą parę kroków dalej, czy może to jej towarzystwo? Były tak skrajnie inne, więc to chyba niemożliwe. Może wytłumaczeniem było towarzystwo źrebaka, tego do bólu uroczego stworzenia.
17 stycznia | Cressida Fawley | Szklarnia
Londyn podobno był bezpieczny, tak przynajmniej jej mówiono, choć i tak rzecz jasna nie mogła wyprawiać się do stolicy zupełnie samotnie. Towarzyszyła jej wierna służka, czuwając zarówno nad bezpieczeństwem, jak i czcią swojej pani. Choć z Odettą chciała się spotkać już od pewnego czasu, to w grudniu i początkiem stycznia jakoś nie nadarzyła się stosowna okazja. Cressie nie czuła się wówczas najlepiej, doskwierały jej regularne mdłości i większość czasu spędzała w dworku. Jedyną ważną uroczystością, w której uczestniczyła ostatnimi czasy, był noworoczny sabat. Kiedy więc szła w kierunku szklarni, otulona materiałem ciepłego, chroniącego przed styczniowym zimnem płaszcza, służka kroczyła tuż za nią, obserwując ją bacznie gotowa zareagować, gdyby dziewczątko znowu poczuło się gorzej. Cressida miała jednak nadzieję, że nie wydarzy się nic, co mogłoby negatywnie rzutować na spotkanie z Odettą. Lady Parkinson wydawała się miłą damą, z którą warto było się lepiej poznać.
20 stycznia | Edward Parkinson | Konfekcja dziecięca
Śniadanie w towarzystwie drogiej i ukochanej siostry, pięknej Odetty, Edward jadł z prawdziwą przyjemnością. Wiele razy bił się w piersi, że nie miał dla niej tyle czasu, ile mieć powinien, toteż cieszył się każdą niezmąconą chwilą, którą mógł jej poświęcić, zajmując się tylko i wyłącznie nią. Życia zmarłej siostrze przywrócić nie mógł, a jego ostatnia radość w postaci ślicznej damy towarzyszącej we wspólnym śniadaniu musiała trwać. Nie mógł jej stracić. Tak jak ostatniego kęsa, którym prawie zadławił się, gdy na oparciu wolnego krzesełka (przecież kazał je stąd usunąć!) usiadła sowa z listem zaadresowanym do niego.
21 stycznia | Mannannan Travers | Skwerek
Uwielbiała jarmark, a chociaż ostatnia wizyta na nim nie przebiegła dość pozytywnie, nie miała problemu z tym, aby powrócić w to miejsce. Miała oczywiście nadzieję, że tym razem nikt na nią nie wpadnie, nikt nie postanowi jej uszkodzić ani też nie zadzieję się kolejna niewypowiedziana rzecz, która stanie pomiędzy nią a możliwością zakupu kolejnego obrazu z jednorożcem. Chyba specjalnie do tego wzięła ze sobą rodowego skrzata, wiedząc, że najnowsze zakupy wymagały sporej koordynacji pomiędzy przenoszeniem wszystkiego a powrotem na szybko, aby odebrać kolejną rzecz którą Odetta swoim sprawnym okiem wyłowiła gdzieś z grona wystawionych dla ciekawskich rzeczy. Sama też postarała się nie wydawać tak wielu rzeczy, ale jej ostatnia ciężka praca dla domu mody powinna zostać nagrodzona, bez większego zastanawiania się, czy powinna oszczędzać.
22 stycznia | Rodachan Travers | Lodowisko
Problem w tym, że lord Travers niespecjalnie potrafił jeździć na łyżwach. Owszem, był osobą ponadprzeciętnie sprawną fizycznie, ale balans nie był jego mocną stroną i gdyby nie fakt, że łyżwy były zaczarowane, z początku pewnie nie jeden raz by się przewrócił. Być może to dlatego zaczepiony przez śliczną damę Parkinson spostrzegł, ze z jego kieszeni umknęła gdzieś sakiewka, która musiała wypaść w trakcie jednego z nieudolnych piruetów na lodzie.
2 lutego | Xavier Burke | Dom aukcyjny Bonhams
Był naprawdę ciekawy o czym takim chciała rozmawiać Lady Odetta. Podczas spotkania w zeszłym roku nie nakreśliła mu tematu. Wspomniała tylko, że chodzi o artefakty, a Xavier jako człowiek, który całe swoje dorosłe życie zajmował się artefaktami, nie mógł i nie chciał odmówić pomocy. Zwłaszcza, że lady Parkinson pomogła mu z wyborem suknie dla małżonki, czuł się więc zobligowany do podzielenia się z nią swoją wiedzą, jednocześnie wiedząc, że i jemu sprawi to radość. Jeśli chodziło o artefakty to był czasami jak dziecko.
3 lutego | Evandra Rosier | Hol
OPISWizyty w Kent były dla niej pewnego rodzaju przygodą. Za każdym razem, kiedy przechodziła się po miejscu, które należało do jej kuzynów, miała wrażenie, że odkrywa coś nowego. Zamiłowanie do róż, a przez to i do piękna sprawiało, że chociaż przeważnie była bardziej kłębkiem nerwów, nie wiedząc, jak dokładnie radzić sobie w świecie, ale przynajmniej umiejąc się z tym kryć. Ale tutaj raczej czuła, że wszystko jest w porządku i nie musi się martwić. Trochę jak w towarzystwie Edwarda. Tylko tutaj przenosiło się to na całe miejsce.
6 lutego | Olivia Wayne | Perfumeria
Już na pierwszy rzut oka mogła powiedzieć, że ma do czynienia z kobietą bardzo elegancką, z taką, które wie co z czym się je i musiała przyznać, że spodobało jej się to. Rzadko spotykała kobiety, które wiedziały jak łączyć ze sobą dodatki tak by nie przesadzić. Ona sama, pomimo swojego zamiłowania do bransoletek i pierścionków, zawsze starała się dobrać strój i wszystkie dodatki tak by nie było tego za dużo, a wszystko prezentowało się elegancko. Dzisiaj na przykład miała na sobie długą szarą spódnice w szeroką żółto-niebieską kratę, a do tego ciemną koszulę na długi rękaw z kokardą z przodu. Wszystko ładnie podkreślało jej kobiecą sylwetkę.
13 lutego | Deirdre Mericourt | Konfekcja damska
Uspokajający ton głosu Odetty miał w sobie taką siłę, że zdołał przebić się przez opary - absurdu? - narkotycznego uniesienia, łagodząc nieco pretensjonalne zachowanie księżniczki Deirdre. Ta lekko spokorniała, nadąsana mina została zastąpiona nieco łagodniejszą wersją, a skośne oczy tylko raz wywróciły się w niewerbalnym przekazie zniecierpliwienia. Tak, lady Parkinson bez wątpienia posiadała dar normowania skrajnych nastrojów, a także dopasowywania swego zachowania nawet do nieprzewidzianych atrakcji, co z pewnością zaimponowałoby madame Mericourt...gdyby tylko pozostawała przy zdrowych zmysłach lub obserwowała całe zajście z wygodnej pozycji gościa Domu Mody, oburzonego groteskowym zachowaniem tej obcej dziewuchy, dającej upust swym urojeniom.
15 lutego | Sympozjum naukowe | Pałac zimowy
Wydawało się, że powinna być ostatnią osobą, która miałaby zjawić się w takim miejscu, gromadzącym przecież umysły ścisłe i skupiające się na osiągnięciach akademickich, jednak nierozważnie byłoby stwierdzić, że za próżnością Parkinsonów stałoby jedynie piękno. Ich rodzina składała się z wynalazców i twórców magicznych przedmiotów, czym dziwnym byłoby więc towarzystwo kolejnego przedstawiciela tego rodu na sympozjum naukowym? Oczywiście miała szczerą nadzieję, że przy okazji wizyty tutaj usłyszy coś na temat eliksirów albo znajdzie się inna osoba, gotowa o tym pokonwersować po zakończonych wykładach. Musiała również zaznaczyć obecność Parkinsonów, wiedząc, że jej rodzina miała nieco inne obowiązki, a jednocześnie jej ród miał uczestniczyć w życiu i społecznych wydarzeniach. Nie byli dziwakami na odludziu.
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
1 kwietnia | Xavier Burke | Portret Wenus
W końcu jednak przeprosił swoich towarzyszy rozmów i oddalił się. Socjalizowanie się wymagało od niego sporo energii, która powoli zaczynała się wyczerpywać, należało dać sobie więc chwilę odpocząć. Postanowił więc przejść się po tym przybytku. Nie bywał tutaj a często, w zasadzie to nie pamiętał kiedy jego noga po stanęła tu ostatnio. Jednak nie zmieniało to faktu, że warto było się przyjrzeć otoczeniu, coby nie mówić, pod pewnym względem była to konkurencja dla jego interesu. Obserwując wszystko uważnie, starając się jednocześnie zapamiętać jak najwięcej, jego uwagę przykuła samotnie stojąca kobieta przy portrecie Wenus. Po sukni doskonale wiedział kim jest owa dama. Uśmiechnął się łagodnie, po czym biorąc od kelnera szklankę napełniona rdzawym płynem, ruszył w jej kierunku.
3 kwietnia | Lucien Cassidy | British Museum
Kierując się korytarzami muzeum w kierunku restauracji, Lucien specjalnie poprowadził Lady Parkinson tak by mogła chociaż przez chwilę popodziwiać zbiory. Sam znał muzeum jak własna kieszeń, każdy jego zakamarek, każdy kąt, był w stanie powiedzieć jaki eksponat znajduje się w której sali, jak również był w stanie coś o nim opowiedzieć. Kochał sztukę, była jego życiem, jego kochanką, jego sensem istnienia. Chciałby aby ludzie postrzegali ją tak jak on ją widział, jako niekończące się natchnienie, jako wieczną opowieść, a przede wszystkim jako zbiór symboli, który mówił, że nie wszystko jest do końca takie jak myślimy. Każde dzieło wyrażało swojego autora, każdy autor wsadzał w swoje dzieło kawałek siebie. Było to wieczne połączenie dwóch istnień.
16 kwietnia | MG | Szwalnie
Mathilde Parkinson była kobietą pełną klasy. Jej nadejście zwiastowała cisza, jakie nagle przeszła przez kolejne pokoje pracowników, ubrana dziś w codzienną suknię barwy butelkowej zieleni, z wysokimi mankietami haftowanymi w bardzo precyzyjne kwiatowe wzory. Krój wydłużał jej sylwetkę, a szerokie bufiaste rękawy i wysoki kołnierz zakrywały mankamenty związane ze starczym wiekiem. Doskonale go maskowała, choć kwestia tego, ile rzeczywiście mogła mieć lat, była bezwzględną tajemnicą nawet wśród rodziny. Jeden z dalszych wujków Odetty po kilku kieliszkach wina zwykł opowiadać historię o chłopcu wydziedziczonym przed laty za złożenie podobnego zapytania, nikt inny jednak nigdy tego tematu nie podejmował, a sam wujek bywał zawsze niezbyt grzecznie uciszany przez żonę. I choć Mathilde kochała piękno, nie miała w sobie nigdy zazdrości wobec najbliższych. Kolejne pokolenia młodych panien traktowała jak perły, z surowością, która je oszlifuje, ale i ciepłem, które miało pozwolić im dojrzeć. Do Odetty zaś słabość miała szczególną, bo i była szczególnie śliczna, a przy tym posłuszna.
16 kwietnia | Maximillian Crabbe | Opera Dagoneta
Sam spektakl nie absorbował mojej uwagi tak bardzo, jak dyskretne interakcje między ludźmi, którzy obnażali tu swoją prawdziwą naturę. W drobnych, subtelnych, niedostrzegalnych niemal gestach, można było wywiedzieć się wiele na ich temat; choćby poprzez obserwację nienachalnego dotyku określić nieśmiałą intymność ludzi, którzy w innych miejscach nie chcieliby, aby ich relacja ujrzała światło dzienne. Wiele na ich temat zdradzały też szepty przerywające nienaganną ciszę na sali, która winna ustępować miejsca wyłącznie występowi na scenie. Najciekawsze w tym wszystkim było, że będąc wprawnym obserwatorem, można było to wszystko wywnioskować — a wszystkim wydawało się, że dobór odpowiedniej maski i kreacji zdawał wzbraniał kogokolwiek przed odczytaniem, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Niewiele osób chyba zdawało sobie sprawę, że to tylko iluzja.
21 kwietnia | Primrose Burke | Biblioteka
-Pracownia, stajnie, ogrody. - Wymieniła bez wahania miejsca, w których lubiła się zaszywać. Jeszcze jakiś czas temu odpowiedziałaby, że biblioteka i nie byłoby w tych słowach kłamstwa, ale sporo się zmieniło. Czarownica zaangażowała się w działania społeczne, coraz więcej czasu poświęcała na praktykę a nie tylko studiowanie ksiąg i starych zapisków, a to sprawiało, że inne pomieszczenia w Durham stały się tymi ulubionymi. Gdy w głowie kłębiło się zbyt dużo myśli wskakiwała w siodło i pędziła po wzgórzach Durham ciesząc się jak wiatr smaga twarz, czuła się wtedy jakby unosiła się na skrzydłach tuż nad ziemią. Ogrody dawały wyciszenie i ucieczkę gdy zmęczona natłokiem spraw chciała na chwilę zniknąć ze świata, a pracownia była jej królestwem, w którym potrafiła spędzać całe godziny tworząc kolejne amulety, eksperymentując ze składnikami czy badając artefakty i ich działanie.
2 czerwca | Tatiana Dolohov | Komnaty Odetty
Miękkie włosie szczotki splatało się z pokręconymi pasmami włosów; zniszczona fryzura przestała przypominać nieokiełznany nieład, i jakiś czas później ciemna tafla płynęła gładko wzdłuż pleców Tatiany wraz z subtelnymi ruchami dłoni Odetty. Czuła w tym coś relaksującego, choć wciąż nie mogła się nadziwić, jak bardzo nierealistyczna była to wizja; spoglądała na nią z lustra, jakby właśnie to wszystko działo się za granicą jego tafli – półnaga lady Parkinson rozczesująca jej włosy, decydująca się na delikatne upięcia i inne zabiegi pozwalające jej przywrócić rezon naruszonej urody.
7 czerwca | Timothee Lestrange | Skwerek
Grzechem byłoby nie skorzystać z krótkiej przerwy od fatalnej pogody jaka przewalała się przez Wielką Brytanię. Młody Lord Lestrange nie zastanawiał się długo tylko ruszył poznawać Londyn. Nie był typem człowieka, który mógłby siedzieć w czterech ścianach. No a poza tym wszystko wskazywało na to, że przyjdzie mu spędzić trochę czasu na Wyspach. Kto wie? Może nawet zostanie tutaj na stałe i tylko będzie raz na czas odwiedzać Francję? To wcale nie było takie mało prawdopodobne. Chociaż gdyby go ktoś zapytał to bez wahania odparłby, że wolałby jednak zamieszkiwać tereny swojej ukochanej Prowansji. Na razie jednak był tutaj, w zasadzie to ledwie parę dni temu przybył do Wielkiej Brytanii. Trochę chyba za wcześnie, żeby tęsknić za domem, czyż nie? Poza tym wierzył, że Londyn będzie miał sporo do zaoferowania. Trzeba było tylko chcieć po te tajemnice sięgnąć by je odkryć.
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Odetta Parkinson
Szybka odpowiedź