Thomas Doe
Nazwisko ojca: Smith
Miejsce zamieszkania: okolice Londynu
Czystość krwi: Półkrwi
Status majątkowy: nędzny
Zawód: złodziej chwytający się różnych dodatkowych prac
Wzrost: 177cm
Waga: 62kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: cienka blizna na wnętrzu prawej dłoni,poza kilkoma bliznami na jego ciele, zazwyczaj ciężko jest go spotkać bez zawadiackiego uśmiechu czy bijącej od niego zbyt dużej pewności siebie.
10 cali Araukaria Pazur wilkołaka
Gryffindor
Kruk
Zbiorniki wodne
zimowy poranek, siano i ziołowe lekarstwo
Posiadanie zmieniacza czasu
Ludźmi i wymyślaniem bajek
Chluba Portree
Grywam na harmonijce
Jazz, rock'n'roll, folk
Deaken Bluman
But that’s not how the story goes
Rodząc się w ubogiej rodzinie na starcie był przez wielu spisany na straty. Nie pamiętał momentu, w którym pojawił się w ich domu młodszy brat czy siostra, ale wszystkie najstarsze wspomnienia już ich obejmowały. Nigdy nie był najlepszym przykładem, czy najbardziej odpowiedzialnym członkiem rodziny. Najstarszy, powinien brać odpowiedzialność za Jamesa i Shelię, zapewniać im bezpieczeństwo w momentach, w których rodzice się kłócili i w domu zaczynały latać przedmioty, jednak był zbyt przerażony. Uciekał, zawsze starał się uciekać, nie patrząc najczęściej czy młodsi za nim podążają, czy nie. Bał się, był tchórzem od najmłodszych lat, mimo że poza domem potrafił się postawić i wcale nie migał się od pracy, to w domu w stosunku do rodziców, coś go paraliżowało. A może był to wstyd w pokazywaniu słabości przed młodszym rodzeństwem? Bał się, że gdyby zobaczyli, że on sobie nie radzi z tym wszystkim to odbiłoby się na nich. Powinien być dla nich przykładem, a nie pozwalać sobie na słabości. Wiedział, że coś było nie tak, że nie tak powinny wyglądać ich relacje w domu. Nie powinno być tak źle. Byli rodziną, a widział na podwórku po innych, że oni nie bali się aż tak, że często nie dochodziło do takich kłótni. Zapytując niektórych, nikt nie wspominał o talerzach latających, o otwierających się samych z siebie szafkach, a takie historie wcale nie przysporzyły mu popularności, więc już wtedy zaczął opowiadać i wymyślać bajki, próbując tym samym wmówić sobie, że to wszystko mu się wydawało i że nie miał się tak naprawdę czym martwić. Ich ojciec był pod kontrolą złych duchów, a ich matka za każdym razem uzyskiwała moce od bogini, aby nad nim zapanować, prawda? A to, że ojciec kończył w taki stanie... To były skutki wygonienia tego demona, prawda?
We’re the one who’ll help you find the way
Ucieczka nie była prosta, a w głowie Thomasa było mnóstwo wątpliwości. Czy podoła, czy uda mu się doprowadzić młodsze rodzeństwo, jednak nie miał możliwości na odpoczynek czy pozwolenie sobie na moment słabości. Nie, nie i nie! Nie było takiej opcji, że miałby ich zawieść, prawda? Nie mógł... Bo już i tak to zrobił wielokrotnie, pozwalając żeby sami zostawali w domu podczas kłótni ich rodziców. Matka powierzyła jemu pieniądze, wskazówki, rodzeństwo - i jak miało się okazać na koniec tej wędrówki, nadzieję na dom. Tabor, w którym znaleźli rzeczywiście miejsce dla siebie, i w którym już wkrótce mieli się dowiedzieć nieco większej ilości sekretów.
Nie ma powodów do łez
Ten czas, który mogli spędzić wolni od zmartwień, ucząc się tańców, muzyki, jak sobie radzić na ulicy i w podróży, jak oszukiwać czy zagadywać innych - to było coś, co z pewnością sprawiało mu przyjemność i w czym czuł się dobrze. Czasem musieli uciekać, czasem zostali z bratem pobici. Chociaż ponownie, było coś o czym nie mógł powiedzieć ani Jamesowi, ani Sheili - o liście z zaproszeniem do szkoły, który dostał w dniu urodzin. Ich babcia poleciła mu, aby nie informował młodszego rodzeństwa, bo chciała sama to wszystko przekazać, a Thomas nie dyskutował z takim zarządzeniem. Zatajenie tej informacji, wyjazdu czy chociażby smutku przez przymus opuszczenia na trochę rodziny przyszło mu z niepokojącą łatwością. Uczył się jak ukrywać takie rzeczy, emocje i swoje zmartwienia, uznając że jako ten starszy, nie powinien obarczać nimi innych.
I’m a boy- no, I’m a man
Hogwart był dla niego niesamowity już od pierwszych chwil. Nie dało się ukryć, że takiego przepychu jak na zamku nie widział w życiu wiele, nie wspominając już zupełnie o nauce. Przydzielony do Gryffindoru, nie miewał problemów z nawiązywaniem relacji z innymi uczniami. Rozmawiał, chętnie zagadywał, a przede wszystkim uczył się, choć nie miał zbyt wybitnych możliwości w tych kwestiach. Przepaść między nim a niektórymi czarodziejami czystej krwi była ogromna, bo w końcu on musiał od nowa uczyć się chociażby czytania czy pisania, co szło mu koślawo. Chyba to było głównym powodem, przez który nie wysyłał do swojego rodzeństwa listów. Z jednej strony wiedział, że powinien był się do nich odzywać, a nie zostawić tak bez słowa w ciągu roku szkolnego... Jednak nie potrafił się zmusić do tak prostej czynności przez pierwszy semestr.
Poprawił się w wysyłaniu listów do rodziny, przynajmniej do czasu, w którym jego młodszy brat nie otrzymał swojego listu i nie zaczął sam uczęszczać do szkoły. W międzyczasie był zajęty poznawaniem czarodziejskiego świata. Nie był orłem w czarach, chociaż wszystkie zwyczaje go interesowały, sama możliwość nauki, jakkolwiek sprawiała mu problemy i wymagała ogrom dodatkowego wysiłku, sprawiała mu ogrom satysfakcji. Również to właśnie w pierwszych latach Hogwartu rozwinął się w kwestii kontaktów z innymi. Starał się rozmawiać i poznawać innych, chociaż stanowczo najwięcej zawdzięczał tej jednej pannie z Ravenclawu. Pomagała mu z nauką czytania i pisania, tłumaczyła wiele rzeczy i wydawała się być w pełni odporna na jego szczeniackie podboje serc, które w wypadku innych panien głośno komentowała. Uczyła go podstaw rzeczy, które mogły mu się przydać w życiu w kontaktach z tymi wyżej urodzonymi, ale i których ciężko byłoby mu się dowiedzieć w taborze, takich jak savoir-vivre czy taniec balowy, a także dzieliła się z nim szkocką kulturą, gdzie i on się odwdzięczał zapoznając ją z rumską, jakże obcą dla córki szkockiego kupca.
Lata w Hogwarcie mijały beztrosko, szczególnie w porównaniu do poprzedni lat ich życia, bo czym są zaczepki z racji na bycie szlamą, kiedy podobnych prześladowań już wcześniej zdarzało mu się doświadczyć przez fakt podróżowania z taborem. Nie było to coś, z czym nie nauczył się sobie radzić. Kiedy tylko James, a później i Sheila zaczęli uczęszczać do szkoły, chętnie pokazywał im zakamarki, a na to że brat skończyć w Gryffindorze podobnie do niego, cieszył się jeszcze bardziej. Wspólnie spędzali czas na znajdowaniu kłopotów, na uciekaniu przed bójkami czy przegrywaniu w takich, ale też i na nauce. Thomas starał się być ich mentorem, chciał żeby rodzeństwo było w stanie na nim polegać, nawet jeśli różnica w wieku i w materiale jaki mieli do opanowania nie zawsze pozwalała na wygospodowanie większej ilości czasu dla rodzeństwa. Stanwoczo lwią część tego, tym bardziej tuż przed egzaminami, spędzał z Krukonką. Jednak ani siostrze, ani bratu nie odmawiał swojego czasu i uwagi, kiedy tylko się do niego o takie zwracali.
We thought we’d be happy together
Ostatnie dwa lata Hogwartu były dla niego jednymi z ważniejszych. Egzaminy były czymś, na czym zależało mu żeby zdać dobrze - tym bardziej, kiedy otrzymywał taką pomoc od Jeanie, Krukonki z którą coraz bardziej przez te wszystkie lata mieli się ku sobie i ostatecznie na szóstym roku się zeszli. Już w wakacje postanowił zaprosić ją do Taboru, wiedząc że bez wcześniejszego wprowadzenia jej i zapoznania ich związek mógłby być niemożliwy. Oboje chcieli w końcu ze sobą być, a ostatecznie dziewczyna została zaakceptowana jako jedna z nich, choć wciąż miała sporo nauki przed sobą co do ich kultury. Ostatecznie po siódmym roku, Thomas wtedy już z Jeanie dołączył do taboru, wcale nie decydując się na rezygnację ze szczeniackich wyskoków, których nie jedna osoba mogłaby mu odradzać. Chociaż zawsze miał więcej szczęścia niż rozumu. Szybko stał się prowodyrem kłopotów i tylko jedna osoba namawiała go skutecznie do ostrożności, i była to właśnie Jeanie. Chociaż w końcu przyszedł ten jeden raz, kiedy nie posłuchał się nawet jej.
Kiedy rodzeństwo wróciło na wakacje, on był już w trakcie realizacji swojego planu, który miał doprowadzić do łatwego wzbogacenia się. Nie chciał ich oczywiście bezpośrednio angażować, bo ryzyko które podejmował, było dość spore. Tym bardziej nie chciał mówić na głos, dlaczego potrzebował takiej sumy, jaką ukradł. Poza urządzeniem głośnego wesela dla niego i Jeanie, chciał się ustatkować. Podróżowanie z karawaną było świetne, jednak nie chciał żeby jego dzieci dorastały w ten sposób - marzyła mu się Szkocja, może gdzieś bardziej na północ w górach. Nie chwalił się takimi życzeniami, wiedząc, że byłyby raczej potępione, ale nie mógł przecież być obwiniany za chęć czegoś innego w życiu, prawda?
Po kradzieży, po wyrządzeniu wesela za skradzione dobra, dość szybko dotarły do niego wieści o tym, że jest poszukiwany. Wiedział, że to mógł być ogromny problem, ale mimo to nie chciał się po prostu poddać. Wiedział, że ci ludzie, którzy dawali im dom przez tyle lat mogli być w niebezpieczeństwie, dlatego właśnie to z bratem chciał porozmawiać o ich ucieczce. Próbował go przekonać o zabraniu żon, o zabraniu siostry i ruszeniu gdzieś dalej w świat, może nawet w końcu osiedleniu się gdzieś daleko? Jednak to wszystko skończyło się kłótnią i bójką. Nie rozmawiał z Jamesem od tamtego momentu i to stało się jedną z rzeczy, które wciąż mu ciążą. Upartość, brak umiejętności przyznania się, że popełnił błąd.
And she’s cold in her grave forever
Przyszli po niego w nocy, ale tabor nie chciał go oddać. Pomimo takiego postawienia się ze strony Cyganów, on nie potrafił myśleć o ratunku dziadków, wujków czy innych, tym bardziej o stanięciu do walki. Od zawsze był tchórzem, który tym bardziej w tym momencie myślał na pierwszym miejscu o ucieczce, choć tym razem nie samotnej. Rozglądał się za Sheilą, za żoną brata i za samym Jamesem - mimo kłótni z nim przecież byli rodziną! Nie chciał ich zostawić. Prawdopodobnie pierwszy raz w życiu był w stanie zostać w miejscu niebezpieczeństwa, tylko po to żeby upewnić się, że to jego rodzeństwo było bezpieczne, choć z pewnością ogromną rolę w tym odegrała świadomość, że była to jego wina.
Gdyby nie Jeanie, która teleportowała się z nim poza obszar obozowiska po tym jak stracił przytomność prawdopodobnie uderzony czymś, z pewnością tamtej nocy by zginął. Pamiętał wszystko jak przez mgłę. Nie wiedział czy James uciekł, czy Sheila przeżyła, czy Eve jakimś cudem się uratowała. Nie potrafił sobie przypomnieć szczegółów obrazów, które widział tamtej nocy... I chyba nie chciał.
Obudził się dopiero nad ranem, w lesie, w jakichś krzakach. Słyszał strumień gdzieś w oddali, śpiew ptaków, jednak to co zmroziło najbardziej było jej sztywne ciało. Do dzisiaj nie jest pewny czy to teleportacja zawiodła, czy dziewczyna przyjęła obrażenia jeszcze z obozowiska. Świadomość tego, że to co się wydarzyło było jego winą, paraliżowała go. Myśli o tym, że bezpośrednio przyczynił się do śmierci swojego rodzeństwa, że mógł temu zapobiec, gdyby tylko posłuchał się Jeanie, Jamesa, albo kogokolwiek, kto odradzał mu wtedy zadzieranie z tymi czarodziejami, którzy okazali się ich zgubą. Byłby w stanie oddać wiele za to, aby cofnąć czas... Chociaż o kilka czy kilkanaście godzin. Może gdyby przed wieczorem poddał się, może gdyby wyszedł przed resztę wtedy, wszyscy rzeczywiście by żyli? I tylko on by poniósł konsekwencje. Na myśl o tym wszystkim chciał krzyczeć i płakać z bezsilności, ale nie miał na to siły, skupiając się na pochowaniu ukochanej. Myśl jak wiele mógłby oddać za cofnięcie czasu - przy jednoczesnym nie posiadaniu niczego, była jeszcze bardziej dręczącą. Tamtej nocy stracił wszystko. Nie szukał innych, nie próbował, bo nawet jeśli ktoś przeżył, on sam nie potrafiłby spojrzeć im w oczy. Nie potrafiłby wybaczyć sobie.
What if I lose it all?
Wiedząc, ze sam sprowadził na siebie i rodzinę tę tragedię, szukał ucieczki przed poczuciem winy. Nie chciał o tym wszystkim myśleć, a tym bardziej narażać innych; chciał znaleźć miejsce, w którym mógłby odpocząć i skupić się... na właściwie czymkolwiek. Nie mając miejsca, w którym mógłby się podziać czy wstydząc się odezwać do ludzi, których poznał wcześniej w trakcie swojego życia, postanowił spróbować znaleźć miejsce dla siebie w Szkocji. Polityka, mimo że nigdy nie poświęcał jej tak wiele czasu i zainteresowań jak teoretycznie powinien, odbijała się na nim codziennie. Podróżując z taborem, często byli tylko gośćmi w jakimś miejscu. Byli w grupie, a w grupie była siła, co innego w wypadku samotnego chłopaka, który podróżował. Problemy z innymi ludźmi, prześladowania za bycie szlamą. W końcu uznał za bezpieczniejsze, aby podawać różne imiona i nazwiska, szczególnie rozmawiając z kimś obcym. Łatwiej było uniknąć problemów w ten sposób, szczególnie w mniejszych wioskach, i zniknąć gdzieś bez śladu.
Przez kilka miesięcy pierw podróżował od Dumfries, przez Ayr, ostatecznie zostając na nieco dłużej w Glasgow i znajdując pracę w stoczni, w której nigdy nie brakowało rąk do pracy, a że był młody i silny, a do tego i znał gaelicki, dość szybko zaskarbił sobie sympatię innych pracowników i szefów. Możliwe, że tylko to mu pozwoliło zostać w tym mieście na nieco dłużej. Chociaż prędzej czy później, również i z każdego z poprzednich miast musiał się ulotnić. Nie mając już niczego do stracenia, swoje występki traktował jako pewnego rodzaju ucieczkę o wydarzeniach w taborze. W swoisty sposób wręcz podświadomie sabotował swoje próby osiedlenia się w kraju, który przecież tak kochał - jednak to nie było tak proste bez osoby, którą kochał.
Podróżując samotnie dość często pakował się w kłopoty, chociaż nie mógł nikogo za to winić poza sobą. To on decydował się na próby spoufalania się z paniami, drobne kradzieże, może czasem dość ryzykowne próby okradania co bogatszych dam. Czasem mu się udawało, ale równie często był czy to pobity, czy potrzebował czym prędzej zniknąć z aktualnego miejsca przebywania. Nie można było się dziwić więc, że nie zajęło mu dłużej niż rok, żeby ulotnić się również i z Glasgow. Wyruszył wtedy z powrotem na południe, do Anglii głównie przez dwa powody: pobyt w ukochanej Szkocji jednak nie odbijał się lepiej na nim oraz znów miał kłopoty, tym razem z jedną kobietą, z którą przez dłuższy moment spędził nieco więcej czasu, ale wyraźnie jej mąż wyraźnie nie podzielał jej sympatii względem niego. Całe szczęście, w tym wypadku również postarał się nie podawać prawdziwego imienia, co stanowczo ułatwiło mu ucieczkę, jednak tym razem już bezpośrednio do Anglii, początkowo jednak bez żadnego planu. Z jednej strony wiedział jak zła sytuacja polityczna była na całych wyspach dla czarodziejów, a także wszystkie anomalnie nie uciekły jego uwadze, jednak on nie mógłby się mniej tym wszystkim przejmować. Chociaż jeśli sprowadzał na siebie kłopoty, był jedynym muszącym je znosić. Nie miał czym ryzykować, nie miał niczego do stracenia.
Chciał spróbować zawitać w rodzinnym Birmingham, później pomyślał o tym, że może stolica pomogłaby mu zapomnieć w jakikolwiek sposób to, co miało miejsce dwa lata wcześniej... Lub zawsze mógł spróbować zapoznać się z Walią. Kilkukrotnie podczas swojej włóczęgi też rozważał zemstę na ludziach, którzy przyszli wtedy do taboru, choć nie był pewien czy dokładnie pamiętał ich wszystkich.
Hey sister, do you still believe in love I wonder?
Zatrzymał się w okolicach Londynu, chcąc zorientować się jak wygląda sytuacja w stolicy i odnowić swoje znajomości zarówno z Hogwartu, jak i te z dwuletniej podróży po wyspach. Szuka możliwości do zarobku zarówno w drobnych kradzieżach, jak i bardziej legalnej pracy wcale nie wybrzydzając w tym, co jest mu proponowane. Wciąż nie wie czy ktoś z jego taboru przeżył, nie spotykając żadnych dawnych członków w trakcie swoich podróży - tym bardziej nie chcąc ich szukać, trawiony przez poczucie winy co do wydarzeń, które miały miejsce.
Przywołując patronusa wraca do wspomnień z piątego roku Hogwartu, tuż przed świętami, kiedy to śnieg jeszcze nie spadł. Wybrali się z Jeanie na spacer do Hogsmeade, i to wtedy zaczął sobie uświadamiać, że czuje do dziewczyny coś więcej, a jak się później dowiedział od niej, było to odwzajemnione i z czasem oboje postanowili to uznać za swoją pierwszą randkę. Wciąż wtedy jeszcze beztroski i uczący się Thomas czuł się po prostu dobrze, nie muszą niczym martwić i móc zadbać o kogoś, na kim mu zależało.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 5 | 0 |
Uroki: | 0 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Uzdrawianie: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 12 | +5 (różdżka) |
Alchemia: | 0 | 0 |
Sprawność: | 10 | Brak |
Zwinność: | 20 | Brak |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
angielski | II | 0 |
romski | II | 2 |
gaelicki | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Kłamstwo | II | 10 |
Kokieteria | II | 10 |
Perswazja | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Skradanie | I | 2 |
Zręczne ręce | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Mugoloznawstwo | I | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | 1 |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (tworzenie Prozy) | I | 0.5 |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (Harmonijka) | II | 7 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Pływanie | II | 7 |
Taniec balowy | I | 0.5 |
Taniec współczesny | I | 0.5 |
Walka wręcz | II | 7 |
Pozostałe | Wartość | Wydane punkty |
Gargulki | I | 0.5 |
Kościany poker | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 14 |
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Thomas Doe dnia 10.07.22 0:41, w całości zmieniany 8 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: William Moore
Jagody z jemioły,
kamień słoneczny;
żądło mantykory x2
[10.06.21] Październik/grudzień
[31.07.21] Styczeń/marzec
[27.03.22] Kwiecień/czerwiec
[20.07.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień); + 3 PB
[07.10.21] Wsiąkiewka (styczeń-marzec); +3 PB
[01.02.22] Zapomnienie biegłości: Szczęście +5 PB; Zakup +2 PB
[08.06.21] Zakupy: kot, -10 PD
[28.06.21] Zakupy: sowa:- 50 PD
[21.06.21] Osiągnięcia (Złoty myśliciel): +30 PD
[22.06.21] Rejestracja różdżki
[20.07.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień); + 120 PD
[22.07.21] Wykonywanie zawodu (październik-grudzień): +20 PD
[23.07.21] Spokojnie jak na wojnie: +32 PD, +1 PB organizacji
[02.08.21] Zdobycie osiągnięcia: Babysitter, Księżniczka na wieży; +60 PD
[14.08.21] Osiągnięcia (Obieżyświat, Wór pełen ziół): + 60 PD
[15.08.21] [G] Zakup magicznych wytrychów: -100 PM
[16.08.21] Spokojnie jak na wojnie: +15 PD
[17.08.21] Osiągnięcia (Lekką ręką): +60 PD
[18.08.21] Osiągnięcia (Wielki głód): +30 PD
[06.10.21] Rozwój postaci: +2 Transmutacja; -160 PD
[07.10.21] Wsiąkiewka (styczeń-marzec); +120 PD
[18.10.21] Lusterko: +7 PD
[24.11.21] Zakup: 2x pnącze diabelskiego sidła; - 80 PD
[01.02.22] Zakup: 2PB; -100 PD
[17.03.22] Organizacja wydarzenia: Gdy wybije północ +30PD
[20.03.22] Spokojnie jak na wojnie: +50 PD; +1 PB organizacji
[30.03.22] Osiągnięcia (Do wyboru, do koloru, Rodzinny portret, Ostrożny sprzymierzeniec); +90 PD;
[11.04.22] Wykonywanie zawodu (styczeń-marzec) I, +15 PD;
[11.04.22] Wykonywanie zawodu (styczeń-marzec) II, +15 PD;
[28.04.22] Osiągnięcia (Weteran); +100 PD
[09.07.23] Przywrócenie rangi po nieaktywności
[13.07.23] Zdobycie osiągnięć: Syn marnotrawny, Dojrzały Mors I, Dojrzały Mors II, +95 PD