Wydarzenia


Ekipa forum
Park rzeźb
AutorWiadomość
Park rzeźb [odnośnik]26.04.21 21:53
First topic message reminder :

Park rzeźb

Nikt właściwie nie wie, kto zapoczątkował park rzeźb, położony w okolicach Farnham, po okolicy krąży jedynie plotka, iż park został założony przez wyzwolonego domowego skrzata pasjonującego się w rzeźbiarstwie. Tajemnicą pozostaje również to, kto opiekuje się tym miejscem, rzeźby jednak regularnie są czyszczone oraz naprawiane, a trzy razy do roku zmienia się wystrój parku. Znajdują się tu rzeźby nie tylko zwierząt ale i magicznych stworzeń, czasem w odrobinę abstrakcyjnych przedstawieniach. Położony na dwóch sąsiadujących ze sobą polanach otoczonych niewielkim laskiem park jest idealnym miejscem na popołudniowy spacer. Rzeźby są zaczarowane, ożywają w różnych, przypadkowych sekwencjach, przy każdej wizycie pozwalając odkryć coś nowego.

Aby sprawdzić, jaka rzeźba ożyła podczas twojej wizyty, rzuć kością k6:
1- Zza drzew dobiega do twoich uszu głośne wycie wilków. Niepokój przeszywa twoje ciało, słyszysz, jak gałęzie pękają pod czymś niezwykle ciężkim, aż zza jednego z krzaków wyłania się kamienna wilczyca. Ożywiony posąg przygląda ci się, przez chwilę uważnie, by finalnie podejść do ciebie i kamiennym językiem polizać twoją dłoń. Zza jednego z krzaków wyłaniają się dwa, kamienne szczenięta, łaszące się do ciebie prosząc o chwilę wspólnej zabawy.
2 - Krocząc jedną z alejek zauważasz grupę wyrzeźbionych szkieletów stojących w kółku i trzymających się za ręce. Gdy tylko znajdziesz się w pobliżu szkieletów rozpoczną swój makabryczny taniec, po chwili wyciągając ku Tobie jasne paliczki, zapraszając abyś do nich dołączył - jeśli to zrobisz i dasz radę za nimi nadążyć pożegnają cię głośnymi oklaskami. Jeśli grzecznie im odmówisz, zawiedzione szkielety wrócą do tańca, pozwalając ci w spokoju oglądać przedstawienie.
3 - Droga prowadzi cię koło niewielkiej, sztucznej sadzawki na której brzegu siedzi rzeźbiona w drewnie syrena. Gdy tylko jej spojrzenie napotka na twoją sylwetkę uśmiechnie się, po czym przyjemnym głosem rozpocznie śpiewać "kociołek pełny gorącej miłości" autorstwa Celestyny Warbeck.
4 - Tuż przy wejściu do parku zauważasz statuę majestatycznego jelenia wykonaną z brązu. Gdy tylko do niego podejdziesz ten skłoni się w szlachetnym geście, by przysiąść na ziemi. Możesz wsiąść na jego grzbiet by oprowadził cię przez park bądź zignorować go - wtedy zwierzę pocznie za tobą podążać, by w każdej chwili wskazać ci drogę powrotną.
5 - Droga prowadzi cię do niewielkiego zakątka, po którym rozsiane są niewielkie, szklane statuetki małych wróżek. Gdy tylko postawisz stopę na miękkim mchu, szklane figurki ożywają wznosząc się w powietrze. Niewielkie, szklane skrzydełka rzucają kolorowe cienie na otoczenie, a ożywione wróżki obsypują wszystko wokół kolorowym brokatem.
6 - Podczas podróży przez park rzeźb natrafiasz na wyrzeźbionego w kamieniu śpiącego smoka. Gdy tylko się do niego zbliżysz ten leniwie wybudzi się ze snu. W kolejnych chwilach ostrożnie podniesie się z ziemi, rozejrzy po okolicy po czym rozłoży szeroko skrzydła by zionąć niczym prawdziwy smok. Miast ognia z jego pyska wydobędą się kolorowe fajerwerki rozświetlające niebo niesamowitymi barwami oraz kształtami.

Lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Park rzeźb - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Park rzeźb [odnośnik]01.03.23 10:43
Niepokój zadomowił się w trzewiach, nie dając o sobie zapomnieć.
Nie ufał jej.
Mimo słów wypowiedzianych, mimo tego ile razy znajdowali się sam na sam pomiędzy duszącymi wręcz ścianami obskurnego pokoju - takiego, skrojonego na miarę ich romantyzmu. Wojna zmieniała ludzi, a i przed nią nie miał pewności, czy Kina nie posłużyłaby się nim, gdyby było jej to zwyczajnie na rękę. Tłumaczył sobie jednak, że znalazł się w sytuacji podbramkowej i zwyczajnie musiał zwrócić się o pomoc do kogoś, kto mógł swobodniej poruszać się po Londynie i za którego pośrednictwem szanse na dostanie się w łapy szmalcowników są mniejsze. A Kina miała zasięg w nieco innych kręgach niżeli Michael. Nie mógł pozwalać sobie dłużej na przypadek. Hazel, Oliver i Lawrence wrócili do domu szczęśliwie, ale Alfie wiedział, że kiedyś ten zapas szczęścia miał im się skończyć.
Czy chciał ją zobaczyć? Czy się martwił? Czy wciąż czuł jej usta na swoich wargach? Nie wiedział i może nie chciał wiedzieć? Czasem ta niepewność potrafiła być męcząca, a to napięcie wycieńczająco wzdrygało mięśniami.
Z oddali myślał, że to gdzież zbłąkane pasmo włosów, narzucone na jej twarz przez wiatr, który co jakiś czas przebiegła wśród alejek parku. Im bliżej podchodziła, opaska bardziej kłuła swoją obecnością w oczy. Ściągnął delikatnie brwi do środka, co wytworzyło na jego twarzy sieć mimicznych zmarszczek. Bez namysłu sięgnął po jej dłoń i krótko uścisnął. Chociaż musiał przyznać, że miał wrażenie iż ten gest był trochę nienaturalny. Tyle, że żaden w ich sytuacji naturalnym być nie mógł. Próbował dławić chęć zapytania się o stan jej oka, ignorując czarną opaskę, która aż prosiła się o reakcję z jego strony. - Bywało gorzej - odparł zgodnie z prawdą. Długo nie utrzymał jednak słów za zaciśniętymi szczękami, które pewną linią odznaczały się na jego twarzy. - Co się stało? - nie próbował ubierać swojego pytania w jakieś zawoalowane pozorem domniemania. Prosto skierował pytanie w jej stronę, przecież zawsze był człowiekiem na wskroś prostym. Bez dżentelmeńskich manier, wysublimowanego gustu, czy imponującego zasobu słownictwa. Odchrząknął jednak - w końcu byli tu tylko w interesach. - Szukam dwóch osób. Ostatni raz widziane były w Londynie rok temu. Straciłem z nimi kontakt z trzydziestego pierwszego marca na pierwszego kwietnia - nakreślił pokrótce czego od niej oczekuje. - Przyda się cokolwiek potwierdzenie, że z tego Londynu uciekli, z kim rozmawiali - odparł. Czy nie za bardzo ryzykował? Czy nie pchał ich właśnie w objęcia podstępnego węża? - Ile będzie mnie kosztowała twoja usługa? - nie nazywał tego pomocą, przecież nie robiła tego bezinteresownie. Przez chwilę czuł, że świat odzyskał swoją równowagę - płacił jej za coś czego potrzebował.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Park rzeźb [odnośnik]05.03.23 19:07
Gdy przychodziło co do czego, sama by sobie nie zaufała. Najlepiej ze wszystkich ludzi znała swoją perfidną naturę, całe lata krzywd i porażek, które ostatecznie ukształtowały ją w jednostkę całkowicie samolubną. Zdarzyło się już, i to nie jeden raz, że zdradziła czyjeś zaufanie, pozwoliła na to, by ktoś zawierzył jej swoje sekrety, a potem wykorzystała je dla własnych korzyści. Nie robiła tego jednak z czystej złośliwości, nie - nie miała na takie rzeczy ochoty ani czasu. Chodziło wyłącznie o przetrwanie i o to co mogło pomóc jej przeżyć kolejny dzień w nieco lepszych warunkach niż poprzedni.
Była londyńskim szczurem i jako taki musiała sobie radzić, nawet jeśli przy okazji przynosiła innym jakąś jebaną zarazę.
Może z Alfiem będzie inaczej, ale wątpiła. Ani wspomnienie ciepłych dłoni ani słodkie pocałunki, ani nawet niespodziewana szczerość nie mogły zmienić faktu, że byli od siebie oddaleni o mile - setki mil, jeśli wziąć pod uwagę odległość codzienności. I on i ona próbowali tylko jakoś przeżyć, z tą może różnicą, że Alfie miał pewnie jakichś bliskich.
Ona nie miała nawet tego na usprawiedliwienie.
Wyciągając rękę, uśmiechała się wyzywająco, czekała na pytania. Tarcie skóry o skórę pozostawiło jej dłoń nieprzyjemnie mrowiącą i lekko mokrą. A może to był jej własny pot? Czyżby się denerwowała? Przecież nie miała podstaw, nie ufała mu dokładnie tak samo jak on jej, ale potrafiła dobijać targu. Większość jej zleceniodawców nie była dobrymi ludźmi.
Nie chciała, żeby byli. Brud najgorzej wygląda na tle białej szaty.
- Wiedziałam, że spytasz. Z troski, czy z ciekawości? - rzuciła mu wyzwanie i przez chwilę milczała, podpierając dłonie na biodrach. W końcu jednak dała za wygraną. - Wypadek przy pracy. Obcy na Nokturnie, jakaś czarna magia. Nie wiem. Zwykle zasługuję na wpierdol, ale to - to było bez żadnej przyczyny. Taki jest Londyn. Czasami się dostaje po pysku. - Starała się mówić lekkim tonem, jakby w ogóle nie przejęła się utratą tak cennego narządu jak oko. Wyparcie i bagatelizowanie były jej najczęstszymi mechanizmami obronnymi, ale gdy ich próbowała, nie mogła patrzeć Alfiemu w twarz, bo złamałaby się i spochmurniała, może nawet zaskrzypiałby jej głos. Nie zamierzała na to pozwalać, więc zamiast tego obserwowało drzewo ponad jego ramieniem.
Skupiła się na nim na nowo dopiero, gdy wysunął ofertę. Musiała się nad tym zastanowić na spokojnie, a jego przystojna w swoim zmęczeniu twarz przeszkadzała.
- Przejdźmy się - zadecydowała. Dyskutowanie, stojąc w miejscu, przyciągało uwagę. To nie było im potrzebne, mogli udawać parę na spacerze. - Trudność tego zadania zależy od tego ilu informacji mi udzielisz - podjęła, gdy przeszli już parę kroków. Ich łokcie ocierały się o siebie, ale ani myślała dać mu się złapać jak damulka. - Nie tylko wygląd, ale też co robili w Londynie, gdzie pracowali, mieszkali, takie rzeczy. Bez większych szczegółów mogę też sobie poradzić, ale to dłużej potrwa. I będzie droższe - Uniosła dłoń do ust, przygryzła paznokieć kciuka. - Jak rozumiem masz na myśli kwiecień zeszłego roku. Po Bezksiężycowej Nocy masa ludzi szukała zaginionych krewnych. Przychodzisz trochę późno. - Westchnęła i wzruszyła ramieniem. - Ale dobra, niech będzie. Im więcej mi powiesz, tym mniej cię to wyniesie. Ale jeśli okaże się w trakcie, że są poszukiwanymi szl... - ugryzła się w język, mocno, odkaszlnęła, ale i tak nie mogła już udać, że chciała powiedzieć co innego. - mugolakami albo mugolami, to wezmę za to dodatek, bo będę musiała zadawać takie pytania, żeby nie dać się wrobić w jakieś ideologiczne gówno. Dość mi Tower na resztę życia. - Nie uśmiechała się, po prawdzie było jej trochę niedobrze.
Czy naprawdę będzie szukać krewnych Summersa?
A może jego byłej?
Obecnej?


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508
Re: Park rzeźb [odnośnik]09.04.23 0:05
Pieprzyć jego naiwność - życie raz po raz wymierzało mu baty, naznaczając zmęczoną dusze kolejnymi bliznami, a on dalej z oślim wręcz uporem nie przyswajał lekcji. Jego największym aktem samolubności było zamknięcie się na obecnie trwający konflikt. Nie przykładanie ręki do obalenia obecnej władzy - a mimo to nie uciekał od pomocy. Owszem, odwracał się plecami od krzyków, nie umiejąc złapać w garść demonów dręczących jego duszę, ale nie oznaczało to, że mieszkańcy Doliny obeszli się bez pomocy z jego strony. Bez mięsa upolowanego w czasie wielkiego głodu, bez leków i maści przygotowywanych przez jego matkę, bez asysty w coraz częściej mającym miejsce handlu wymiennym.
Brwi w dalszym ciągu ściągnięte były do środka w geście, który można nawet było uznać za troskę. Może, gdyby mu pozwoliła to on mógłby być tym, przed kim usprawiedliwiać mogła swoją samolubność. Może - zbyt wiele niewypowiedzianych myśli, zbyt wiele nieodkrytych ścieżek prowadzących do tego co mogłoby być, a nie do tego co już było.
- Czy to ważne? - mruknął. To nie było istotne, prawda? Nie musiał jednak ciągnąć jej za język. Nie powiedział nic, chociaż szczęka poruszyła się niespokojnie i widocznie na szczupłej twarzy. Londyn wciąż trzymał w swojej garści osoby drogie jego sercu. Nie miał zamiaru jej żałować, Kina nie była osobą, której się żałuje i która ten żal przyjęłaby chętnie.
Bez słowa więc przystał na jej propozycję spaceru i ruszył alejkami parku. Słuchał uważnie każdego jej słowa, wciąż bijąc się z myślami. Jak wiele powinien jej powiedzieć, czy zwracając się do niej nie skazywał siebie i swojej rodziny na większe nieszczęście? I jeżeli miał wątpliwości to zwiększyły się one w skutek słowa niedopowiedzianego. Szlama.
Ostatni rok sprawił, że stawał się coraz kruchszy w swojej konstrukcji i nawet najmniejszy dźwięk albo nieodpowiednie słowo były w stanie zburzyć równowagę, o którą walczył każdego ranka. Raptownie złapał ją za ramię, nie do końca kontrolując siłę swojego uścisku. Szarpnął jej sylwetką, zwracając ją w swoim kierunku. - Dokończ - głos balansował na granicy warkoty i chrapliwego szeptu. Twarz natężała w napięciu podkreślała jedynie złość w jego spojrzeniu - jakby na jej oczach tama zaczynała pękać, fasada apatii i obojętności, która najczęściej chroniła go podczas ich spotkań. Nadchodziły zmiany w jego życiu, a wraz z nimi rozbudziły się dawne demony, które od skrajnej apatii pchały go w ramiona furii. Zawsze bał się człowieka, którym się stał podczas wojny. Człowieka, który bez mrugnięcia okiem podejmował decyzję o zakończeniu czyjegoś życia, który posuwał się do czynów, z których nie mógł być dumny. I w tym momencie ta wersja Alfreda dochodziła do głosu, kiedy pojawił się chociażby cień szansy na to, że Kina stałaby się zagrożeniem dla jego rodziny. Nachylił się w jej kierunku. - Daj mi powód, żebym uwierzył, że skrzywdzisz moje rodzeństwo, a obcy z Nokturnu będą twoim najmniejszym problemem - warknął. Tu nie chodziło o niego - zapewne niewiele by obeszło go wpędzenie do Tower, wydanie w ręce władzy, cokolwiek co robiono teraz z osobami jego pochodzenia. Nie - on umarł już dawno temu. Ale póki wciąż były osoby, które miały po co żyć, póki musiał zapewnić im bezpieczeństwo miał oddychać. Ostatecznie jakby ocknął się z tego nagłego aktu gniewu, puścił jej ramię i odsunął się na krok.
- Jodie Summers i Jacob Summers. W kopercie masz wszystkie informacje na ich temat. Płacę trzydzieści procent teraz, reszta, jak powiesz mi coś przydatnego - głos stał się szorstki, jakby nie chciał dać po sobie poznać jak czuł się w wyniku swojego momentu słabości. Wiedział, że późno prosił o pomoc, ale nie miał zamiaru jej się spowiadać. Już nie.
Głupiś był jeżeli sądziłeś, że możesz jej ufać.
Kiedyś uciekał chętnie w ramiona ich relacji, czując, że może zrzucić z siebie ciężar i wrócić do swojej codzienności, nie obarczając nim bliskich.
Nadzieja na odbudowanie tego prysła.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Park rzeźb [odnośnik]10.04.23 16:30
Pewnie miał rację, dociekanie tego, czy jeszcze o niej myśli, czy w jego sercu kiełkują czasem zmartwienia, nie miało większego sensu. Była tylko jego byłą dziwką, nie przyjaciółką, nawet jeśli w świetle dnia, w upalny lipiec, ciężko było o tym pamiętać. Napisał do niej tylko dlatego, że miał sprawę, zlecenie, które miała zrealizować. Transakcja, tak jak przed laty. Może czułaby żal, gdyby nie fakt, że sama mu zasugerowała, że powinien do niej pisać tylko w takich przypadkach. Nie miała czasu na koleżeńskie pogawędki, wspominanie przeszłości. Nie było czego wspominać, skończyła z tym bajzlem na Crimson Street, skończyła z klientami, a więc z nim też. Teraz był już tylko zleceniodawcą. Nie będzie go oglądać nago, nie posmakuje jego słonej skóry, pocałunków pełnych tytoniu i krwi z przygryzanych warg. Tak było lepiej, przywiązywanie się do kogokolwiek nigdy nie kończyło się dla niej dobrze.
Do niego prawie się przywiązała. Ale zdążył odejść, ulotnić się z dnia na dzień, zanim by do tego doszło. Musiała sobie powtarzać, że to był przejaw szczęścia, na które nie mogła znowu tak często liczyć.
Skinęła więc głową, gdy zadał pytanie, milczała, dając mu czas, żeby odpowiedział sobie sam. Potem przeszli już do biznesu, do tego co miało być, więc nic dziwnego, że zaskoczył ją, gdy nagle złapał ją za ramię. Źrenice momentalnie przesłoniły jej tęczówki, oddech przyspieszył, ręce zapiekły gęsią skórką. Szarpał ją, nie boleśnie, ale jednak. Wiedział jak bardzo tego nienawidzi. Chyba on jeden, do kurwy nędzy.
Instynktownie wyszarpnęła drugą dłonią sztylet z kieszeni, swój wierny nóż i oparła ostrze na jego piersi. Nie na tyle mocno, by to odczuł, pewnie nawet nie rozcięła mu koszuli. Ale ostrzegała. Przez chwilę milczała, oddychając szybko przez usta.
- Puść mnie. Ale już - powiedziała bardzo cicho, ale dobitnie akcentując każdą głoskę. - Puść mnie albo nie zdążysz wyjąć różdżki. - Choć była roztrzęsiona, sztylet w jej dłoni nie drżał, za dużą miała już wprawę.
Kiedy się nad nią nachylił i wyjawił swoje intencje, obnażyła wściekle zęby i zadarła brodę do góry, żeby choć trochę zrównać się z nim spojrzeniem.
- Szlama - powiedziała wyraźnie. - To tylko jebane słowo, Summers. Takie same jak kurwa i dziwka. A spróbuj tylko powiedzieć, że bycie kurwą to wybór, a dostaniesz w ryj. Pokaż mi jedną osobę, która chce nią być. Wiesz czego się nauczyłam zanim skończyłam osiemnaście lat? - Powstrzymała drżenie wargi, przygryzła ją do krwi. - Że jeśli ludzie się uprą na nazywanie cię kurwą, to albo się z tym pogodzisz i spluniesz im tym w twarz, albo będziesz całe życie grał ofiarę. Więc tak, jesteś szlamą, Summers. Może nie mówiłeś, ale przecież wiem. - Roześmiała się śmiechem, który zabrzmiał jak szczeknięcie. - I co, myślisz, że mnie to obchodzi? Że cię teraz zmieszam z błotem? Wolałabym być szlamą niż kurwą. Ale nie jestem i trudno - W końcu wyrwała rękę z jego uścisku, z siłą, która pewnie pozostawi na jej skórze siniaki. Zabrała nóż i zatknęła go w futerał, w którym wcześniej go ukryła, obok różdżki. Ale po sztylet zawsze sięgała chętniej, jak prawdziwy bandyta. Ciekawe, że jeszcze się nie domyślił, że nim jest.
- W dupie mam twoje rodzeństwo. Jeśli mi zapłacisz za ich znalezienie to ich znajdę i dam namiary tylko tobie, nikomu więcej. Jakbym nie była lojalna zleceniodawcom, to bym dawno wypadła z obiegu. A to kim są i co zrobili mnie już mało interesuje. - Gwałtowny ruchem przetarła miejsce, w którym ją trzymał, jakby chciała zedrzeć razem ze skórą ślad jego palców. Czuła się brudna. Każdego innego by za to kopnęła, dźgnęła, ugryzła. Miał cholerne szczęście. Po odejściu z Crimson obiecała sobie, że żaden mężczyzna nie będzie już traktował jej jak lalkę, którą mógł rzucać i ciągnąć za włosy.
Przyjęła kopertę, ale jeszcze do niej nie zajrzała. Patrzyła mu wyzywająco w oczy, czekając aż odwróci się pierwszy.
- Jedyne co powiedziałam, i co dalej podtrzymuję, to że mogę trzymać gębę na kłódkę, ale nie zamierzam się za nikogo dać wsadzić do Tower. Więc jeśli coś się posypie, w pierwszej kolejności będę ratować siebie. Nie jestem altruistą, Summers, robię to dla złota, żeby przeżyć. - Jeśli nie był głupi, powinien się domyślić, że odzyskanie oka będzie ją kosztować majątek. - Jesteś facetem, więc pewnie tego nie wiesz, to pozwól, że cię uświadomię - Nigdy jeszcze nie mówiła do niego tak nienawistnie, cedząc słowa jakby chciała je wypluć. - Kobieta bez rodziny, bez pieniędzy i znajomości w Tower zawsze jest kurwą. Jedyna różnica jest taka, że strażników nie obchodzi, kiedy jest gotowa i nie zwykli za to płacić. Nie trafię tam więcej, choćbym miała się wpierw zabić - Zacisnęła dłonie w pięści, prawie gniotąc kopertę, a potem, po namyśle schowała ją do kieszeni. - Więc módl się do Merlina, żebym siostrzyczki nie znalazła właśnie tam. Moje szczury mogłyby ją wyciągnąć, ale nie poskładać z powrotem - Nikt tego nie potrafił, nie gdy chodziło o drugiego człowieka. Siebie składała sama i tylko dlatego, że potrafiła to robić, bo nauczył ją tego ojciec.
Wcześniej myślała, że poczuje ulgę, gdy zrozumie, że Alfred nie będzie tak bezczelny, by kazać jej szukać swojej ukochanej, jakiejś księżniczki w potrzebie. A jednak wyszło na to, że nic jej to nie obeszło.
- 100 galeonów. 150, jeśli będą w Tower albo w Azkabanie. - Zmieniła ton głosu i wyraz twarzy na te, które zwykle używała przy transakcjach. W kwestii pieniędzy była nieugięta. - 35 galeonów teraz. To 5 to dodatek za bycie cholernym sukinsynem. - Przechyliła głowę, prowokując go do tego, by się z tym kłócił.
Niech spróbuje.


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508
Re: Park rzeźb [odnośnik]02.07.23 14:15
Jeżeli ona choć trochę znała jego to powinna wiedzieć, że słowa nie mają dla niego większego znaczenia, jeżeli wymierzone były w niego. Sam widział się w dużo gorszych kategoriach niż szlama. Jednakże te wymierzone w jego rodzinę? Ich bezpieczeństwo stało ponad wszystkim, krew gotowała się, gdy zagrożenie pojawiało się w zasięgu wzroku, a kontrolę przejmował instynkt. A ten kazał atakować. Bo chociaż bardziej przypominał ranne zwierzę, to szczerzył kły i atakował zacieklej, gdy drażniło się jego czuły punkt. A nieobecność Jodie i Jake'a była właśnie takim czułym punktem, niezabliźnioną raną.
Nie upierał się, uścisk zelżał niemalże od razu. A w jego spojrzenie ponownie było takie jak zawsze - cholernie puste. Może tym razem nieco chłodniejsze. Jedynie lekko rozszerzone nozdrza, mocniej zarysowaną szczękę. Nie zamierzał przepraszać - to słowo wkomponowane w ich relacje brzmiałoby jak dysonans. - Nie nazwałem cię kurwą - nie teraz, nie nigdy. Naprawdę nie rozumiał skąd ten jej wybuch, wykład, którego on nie chciał i nie miał czasu słuchać. Przecież przyszli tu w określonym celu i jeżeli miał jakiegokolwiek nadzieje związane z tym spotkaniem Kina skutecznie przypomniała mu kim była i kim on był dla niej. Kolejnym zleceniem. Pokazała jedynie, że faktycznie cokolwiek ich połączyło w dusznych ścianach obskurnego pokoju w jednym z burdeli było jedynie ułudą kupioną za galeony zostawione na obszarpanym drewnianym blacie. - Już? Nagadałaś się? - warknął mieląc niewypowiedziane słowa między zębami. Nie chciał przyznać się do tego, że objawienie, którego nagle doznał, ten moment, w którym iluzja rozbija się niczym tłuczone szkło miało być mu solą w oku. - Nazywaj mnie sobie jak chcesz, nie mogłoby mi to bardziej wisieć. Ale w stosunku do mojej rodziny lepiej waż je uważniej - zabijał przecież za mniej, prawda? Czy to groźba? Bardziej uprzejme ostrzeżenie starego przyjaciela. Pluł sobie w brodę - po co do niej pisał? Łudził się, że jakieś strzępki zaufania pozostały, może pewien sentyment względem przeszłości. Teraz jednak walczył z nieodzowną chęcią wyładowania swojej frustracji. Po co to robiła? Zbędnymi słowami pchając go na granicę, z której nie będzie wcale tak łatwo zawrócić. Nie wiedział jak miałby jej powiedzieć. - A teraz oczekujesz ode mnie czego? Współczucia, pogłaskania po głowie? - Jeszcze chwilę temu na pewno by jej współczuł doświadczeń Tower, teraz jednak ta część jego charakteru została stłamszona przez irytację wciąż rozchodzącą się do każdego skrawka jego ciała.
- Dziesięć za fatygę i uznaj zlecenie za niebyłe - mruknął w końcu, zabierając z jej dłoni przygotowaną kopertę. Nie miał zamiaru ryzykować. Znajdzie inny sposób, musiał znaleźć inną drogę. - Gratulacje stracenia stu galeonów - koperta wylądowała z powrotem w kieszeni. Wyciągnął z sakiewki dokładnie tyle, ile zaproponował. Te drzwi były już zamknięte. Bo byłby głupcem, gdyby teraz jej zaufał, postawił na szali życie swojego młodszego rodzeństwa. To było ryzyko, którego nie umiał podjąć.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Park rzeźb [odnośnik]20.07.23 17:43
Z każdym innym nie czekałaby na wyjaśnienia, nie dała okazji do tego, by przekonał ją i samego siebie, że popełnił błąd. Skończyła z przyjmowaniem bólu jak bezwolna marionetka wtedy, gdy raz na zawsze opuściła burdel - teraz każdy, kto wyskakiwał do niej z łapami, każdy, kto ją szarpał, kto wchodził w jej przestrzeń z brutalnością, zarabiał nóż pod żebra. Nie była morderczynią, ale była samotną kobietą funkcjonującą na pół gwizdka z przestępczych zleceń w londyńskim półświatku - jeśli sama o siebie nie zadba, nie zrobi tego nikt inny.
Nie powinna była wcale straszyć go sztyletem na koszulce jak jakiś szczyl na tyłach kamienicy. Powinna była rozciąć mu wzdłuż tę rękę, którą ją złapał. Nie chciała tego robić ze względu na historię, która ich łączyła. A parszywy skurwysyn jeszcze to wykorzystywał, jej zawahanie, jej sympatię.
Nie miała rodziny, którą mogłaby kochać, od własnej uciekła już jako nastolatka, bo kojarzyła jej się wyłącznie z cierpieniem. Z tego też powodu nie mogła zrozumieć gwałtowności jego reakcji. Wszystko co powiedziała, wszystkie te ostrzeżenia i zastrzeżenia, były właściwie przejawem jej szczerości. Brała zlecenia, rozwiązywała tajemnice, ale nie nadstawiała dla nikogo karku. Każdy kto choć przez chwilę musiał utrzymać się na powierzchni w tym chorym mieście, jakim stał się Londyn po Bezksiężycowej Nocy, z pewnością by to zrozumiał.
- Dzięki ci za tę łaskę - wycedziła, kiedy już się wyrwała, kiedy nabrała dystansu potrzebnego do tego, by uspokoiła się jej akcja serca, by na powrót mogła złapać pełen oddech. Ten odruch był bezwarunkowy, nie cierpiała, gdy ludzie dotykali ją nagle, niespodziewanie, bez żadnego ostrzeżenia. Może i nigdy wprost nie nazwał ją kurwą, ale przecież ją kupował. Mógł przynajmniej nie udawać, że jest ponad wszystko i wszystkich, skoro był dokładnie tak samo zepsuty. - Jesteś bezczelny. Bezczelny i głupi. Myślisz, że dybię na twoją zasraną rodzinę? Myślisz, że o to chodzi? Czy może zabolało cię, że nie okazałam się słodką bohaterką? Och tak, Alfie, przyjmę te złoto i przysięgam ci, że nie pozwolę, by ktokolwiek ich skrzywdził. Obronię ich własną piersią, dla ciebie. W jakim ty świecie żyjesz? - Słodki, trujący sarkazm i przedrzeźnianie były jej najlepszą tarczą. Już wszak zamykała się w sobie, już czuła jak w miejsce tej nienaturalnej łączącej ich dotąd sympatii zalęga się dobrze znana nienawiść i wzgarda. - A mnie kto obroni, kiedy mnie zamkną w Tower? Interesuje cię to w ogóle? Pewnie, że nie. A ta rodzina - co zrobiłeś, żeby ich stracić? Myślisz, że po takim czasie będą cię jeszcze pamiętać? Że będą cię chcieli z powrotem? - Parsknęła cynicznym śmiechem. Wsunęła nóż do pokrowca, przełożyła jego wymiętą kopertę do drugiej ręki, żeby móc sięgnąć po różdżkę. Nie celowała w niego, ale miała ją w pogotowiu. W którym momencie stał się w jej świadomości realnym zagrożeniem? Ale to się przecież zawsze tak kończyło. - Nie potrzebuję twojego współczucia.
Chciał jej zabrać kopertę, ale jeśli myślał, że po tym wszystkim co powiedział, po tym wszystkim co zrobił, teraz tak łatwo na nią splunie i odejdzie, to był w błędzie. Może i był silniejszy, ale ona była szybsza. Wywinęła się, kiedy spróbował odebrać jej kopertę z ręki. Odskoczyła jeden krok w tył, potem drugi, uniosła różdżkę wyżej.
- Nie. Jeśli chcesz to z powrotem, to będzie cię kosztować pięćdziesiąt galeonów. - Pogardliwie machnęła dłonią. - Ile łącznie wydałeś na mnie? Za te wszystkie noce? Chyba więcej, co? Dziwka chyba nie jest ważniejsza od rodziny? - Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak głęboko ją dzisiaj zranił, jak niezmiernie łatwo było ją poruszyć, gdy już pozwoliła sobie, naiwnie, na to by kogoś polubić. Większość jej relacji opartych było na wzajemnej przydatności. I nie powinna była tego nigdy zmieniać.


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Park rzeźb
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach