Octavia Lestrange
Nazwisko matki: Crouch
Miejsce zamieszkania: Thorness Manor
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: Konsultant artystyczny w rodzinnej operze
Wzrost: 170
Waga: 52
Kolor włosów: Ciemny brąz
Kolor oczu: Błękitne
Znaki szczególne: Chód pełen gracji i energii, krwistoczerwona szminka na ustach
11 Sztywna cali Drewno z morza Łuska widłowęża
Slytherin
Brak
Ślubny kobierzec a przy nim jakiś stary, obleśny mugol
Morska bryza oraz aromat starych ksiąg
Ona sama niczym nieograniczona, zajmująca się bez krępacji sztuką i pogłębianiem wiedzy
Historia magii, wiolonczela, śpiew
Nie kibicuje
Pływanie
Klasyczna
Kaya Scodelario
Nie było burzy, błyskawic, tęczy czy żadnych innych pamiętnych znaków. Octavia przyszła na świat tak po prostu, bez fanfarów i wielkiego zamieszania. Ot, zwyczajne dziecko, zwyczajny dzień. Niektórzy mogliby się sprzeczać co do tej zwyczajności, w końcu nawet jeśli boczna linia, to wciąż rodzina Lestrange coś znaczyła, w tamtej akurat chwili płaczącemu niemowlęciu jego nazwisko doprawdy nie robiło różnicy. Ona za to stanowiła różnicę dla dwójki ludzi, którzy, cóż by tu ukrywać, woleliby jednak syna zamiast córki. Zwłaszcza, że matka Octavii swoje lata już miała i większość osób wiedziała, że z kolejnym potomkiem raczej już nie zdąży przed przekwitaniem. Mimo pewnego zawodu dziewczynkę powitano jednak z radością, w końcu lepsze takie dziecko niż żadne, a z biegiem lat państwo Lestrange z ręką na sercu mogli już przyznać, że płeć dziecka nie ma takiego znaczenia.
Octavia dorastając w rodzinnym dworze od małego otoczona była sztuką pod każdą jej postacią. Gdzie się nie obrócić ktoś śpiewał, grał, malował czy rzeźbił, z każdej strony napływały zachęty, by spróbować znaleźć coś dla siebie. Była w końcu arystokratką, musiała dawać z siebie więcej, umieć więcej, być kimś więcej. Oprócz przekazania podstawowej wiedzy od najmłodszych lat wpajano jej jak się zachować, gdzie być i z kim rozmawiać. Uzyskała podstawowe informacje z każdej dziedziny sztuki, nie zaniedbano również jej aktywności fizycznej. Fakt bycia przez nią całkowicie zdrową był kolejną zasługą, która nieco udobruchał jej rodziców i ułatwiła pokochanie córki, nie każdy jej krewny mógł bowiem się tym pochwalić. Kolejnym elementem przyczyniającym się do bycia chcianą było oczekiwane zamiłowanie do sztuki, zwłaszcza do muzyki. Z początku odbierała lekcje śpiewu, później dołączyła również gra na wiolonczeli, której niższe od skrzypiec dźwięki Octavia od zawsze uważała za bardziej subtelne i przyjemne dla ucha. W młodszych latach to nie muzyka zajmowała jednak większą część jej serca, a pływanie. Kiedy tylko miała możliwość biegła spędzić czas w wodze, gdzie zaprzyjaźniła się z niektórymi syrenami, które uważała zresztą za lepsze nauczycielki śpiewu niż wynajęci do tego ludzie. To właśnie w wodzie odnajdywała całkowitą wolność, mogła porzucić wbijane do głowy konwenanse, a czas tracił na znaczeniu. W tamtym okresie najchętniej nie wychodziłaby na suchy ląd, a brak zważania na temperaturę zamiast przysporzyć jej chorób wręcz ją zahartował. Był to też zawsze pretekst do zrzucenia ładnych acz nie zawsze wygodnych sukienek, za którymi, delikatnie mówiąc, nie przepadała.
Nie można jednak całego życia spędzić w wodzie czy przy wiolonczeli, szczególnie, kiedy ciążą na tobie konkretne oczekiwania. Kiedy przybył list z Hogwartu Octavia czuła bardziej smutek niż radość. Kochała swój dom i swoje życie, podróż do obcego miejsca nie napawała ją ekscytacją. Niewiele miała jednak do powiedzenia i wraz z nadejściem września jej walizka była już spakowana, a ona sama przygotowana na spędzenie najbliższych miesięcy daleko od swojego raju na ziemi. Mimo, że sytuacja była jej nie w smak, chciała patrzeć na wszystko optymistycznie i wyciągnąć z tego coś dla siebie. Coś poza nauką oczywiście, bo co do tego nie miała akurat zbytniego wyboru. Jej przydział do Slytherinu nie dziwił nikogo, a ze swoim nazwiskiem od razu poznała osoby, które chciały się z nią przyjaźnić, chociaż przyjaźń to duże słowo. Już pod koniec pierwszego roku odebrała pierwszą lekcję o ludzkiej lojalności i przekonała się, jak wielu ludzi będzie w stanie kłamać i manipulować tylko z racji jej nazwiska. Od tego czasu zdecydowanie staranniej dobiera ludzi, z którymi się zadaje, nie oznacza to jednak, że stroni od towarzystwa, a wręcz przeciwnie.
Z biegiem lat poczuła się coraz pewniej i co do swojego miejsca w szkole i co do siebie samej. Mimo kręcenia nosem rodziców przez część przedmiotów prześlizgiwała się aby tylko je zdać i nie mieć kłopotów. Dzięki temu więcej czasu miała na życie towarzyskie oraz to, co naprawdę ją interesowało, transmutację. Od pierwszej lekcji zapałała do tej dziedziny bezgraniczną miłością, a od ksiąg z tego tematu trudno było ją oderwać. Co ciekawe, a dla niektórych wręcz podejrzane, równie często w jej dłoniach znaleźć można było księgi zajmujące się historią, zwłaszcza historią magii i czarodziejów. Wizja dziewczęcia, które rozpiera wręcz energia i wszędzie jej pełno postawiona obok godzin spędzonych w bibliotece wręcz się z tym gryzła, w każdym jednak znaleźć można było jakieś sprzeczności.
Żadne lekcje i żadne książki nie równały się jednak zachwytowi, gdy po raz pierwszy zobaczyła animaga korzystającego ze swych zdolności. Ten dzień ze szczegółami mogłaby opisać pewnie i na łożu śmierci. Była wtedy na trzecim roku, większość uczniów korzystała z pięknej pogody i oblegała błonia, a starsze roczniki wiodły prym w zapewnianiu wszystkim atrakcji. To właśnie wtedy jeden z uczniów zamienił się w wyżła i popędził biegiem do zamku, przy okazji uciekając z ukradzioną przed chwilą znajomemu różdżką. Ten pokaz tak trudnej przecież sztuki wykonanej niemal od niechcenia rozbudziła w niej ambicję, by kiedyś również dokonać podobnego wyczynu i pobiec przez błonia na czterech łapach. Albo w sumie polecieć. Popłynąć? To akurat jeszcze musiała ustalić i chociaż starała się wielce, a na studiowanie nie tylko samej animagii, ale ogólnie transmutacji poświęciła całe miesiące, do końca szkoły nie udało jej się osiągnąć zamierzonego celu.
Tak jak na początku buntowała się przed podróżą do Hogwartu tak na koniec nauki buntowała się, by szkolne mury opuścić. Przy gwarnej i pełnej ludzi szkole dom wydawał się smutny i pusty, a znani jej ludzie mieli być daleko od niej. Znowu jednak nie miała wiele do powiedzenia i wylądowała w znanych sobie ścianach kompletnie bez pomysłu co dalej z sobą począć. Znów chodziła pływać, grała i śpiewała, do tych czynności dołączyły teraz również książki, ale tak jak kiedyś było to wszystko, czego potrzebowała do szczęścia, tak teraz odczuwała wyraźny brak. Brak celu, motywacji, jak zwał tak zwał, nie miała jednak tego czegoś, co sprawiłoby, aby z radością wyskakiwała z łóżka czekając co przyniesie kolejny dzień. Od czasu do czasu zdarzało się mniejsze czy większe przyjęcie, przybywali goście, czy też ich gdzieś zapraszano, wciąż jednak wszystko wydawało jej się tak bardzo monotonne i bez sensu. Wtedy też jej matka wpadła na pomysł najgorszy w swoim dotychczasowym życiu, by poszukać swej córce kandydata na męża. Octavia posłusznie chodziła na bale, poznawała nowych konkurentów i uśmiechała się kokieteryjnie, ale z każdym poznanym płytkim i zapatrzonym w siebie mężczyzną coś w niej pękało, by rozlecieć się na kawałki po wysłuchaniu peanów na swoją cześć paniczyka beztalencia, który niemal pewny jej ręki stwierdził, że wiolonczeli w domu nie zniesie, bo nic nie będzie mu skrzypiało przy uchu. Następnego dnia państwo Lestrange usłyszeli prosto i dobitnie, że albo sama pozna odpowiedniego kandydata na męża, albo przed ślubny kobierzec zaciągną ją smokami, jednak na kolejne spotkania zapoznawcze udawać się nie ma zamiaru. Był to i dotąd zresztą jest, jedyny jej bunt wobec rodziców w całym jej życiu, trzyma się jednak swojego postanowienia jak niczego innego. Wybuch ten pozwolił też na uporządkowanie w głowie kilku spraw i wyznaczenie nowego kierunku działań. Za zgodą rodziny zaangażowała się w działalność rodowej opery, zajmując się jej artystyczną stroną działania. W związku z tym śledzi najnowsze trendy w dziedzinie kultury i sztuki, często też przybywa do Londynu, by odwiedzać tamtejsze przybytki i czerpać inspiracje. Nie powie, by nie sprawiało jej to niemałej przyjemności, jednak nie ma raczej niczego złego w czerpaniu radości z wykonywanej pracy. W ten też sposób pojawiały się pomysły na motywy przewodnie na całe miesiące występów, powstawały projekty nowych aranżacji wnętrz, nie raz i nie dwa panna Lestrange angażowała się w pozyskiwanie nowych artystów, śpiewaków, muzyków czy twórców, dzięki którym wystawiane sztuki byłyby na najwyższym poziomie, a przedstawiane dzieła poszczycić się mogły mianem oryginalności. Ona sama angażowała się czasem w proces tworzenia nowych dzieł, acz bardziej jako źródło inspiracji i pomysłów będąc świadomą, że sam proces kreacji nie był jej najmocniejszą stroną.
Wróciła tez do porzuconego od końca szkoły marzenia o zostaniu animagiem. Mimo obiecujących postępów zostało jej jeszcze wiele do nauki, nie poddaje się jednak i nie zważa na niepowodzenia. Nie była w tym zresztą osamotniona. Jak się okazało o podobnym wyczynie marzyła również jej kuzynka Evandra. Będąc we dwie motywacja rosła, a wymiana wiedzy i doświadczeń mogla działać jedynie na ich korzyść. Wiele więc razy zamiast na obiecywanej herbatce spotykały się w rodzinnych ogrodach, by niczym nieskrępowane spróbować odkryć swoje wewnętrzne zwierze i przybrać jego formę. Mimo wszystko istniała jakaś minimalna szansa, że któraś z nich przybierze zdecydowanie większe gabaryty i lepiej było wtedy nie znajdować się w zamkniętych pomieszczeniach.
Wraz z własnym rozwojem odzyskała dawną energię i pogodę ducha, znów wszędzie jej pełno, a żadna plotka nie umknie jej uszom. Powrócił jej chód pełen energii ale również gracji, zaczęła też większą uwagę zwracać na swój strój. Chociaż zawsze na poziomie i odpowiedni dla kogoś jej pochodzenia teraz stał się bardziej osobisty, zawierał jakieś osobiste dodatki, był też nieco odważniejszy niż to, na co wskazywały konwenanse, jednak zawsze na styk mieści się niebudzącej zgorszenia normie. Jej znakiem rozpoznawczym stała się również czerwona szminka, która znika wyłącznie, gdy przychodzi sen oraz kiedy zmywa ją woda podczas kolejnej wizyty u syren. I chociaż na zewnątrz ujrzeć można jedynie dumną i pewną siebie przedstawicielkę arystokracji dumną ze swej szlachetnej krwi wnętrze nie jest już tak jednoznaczne. Octavia nie zastanawiała się przez większość życia nad słusznością podziału z racji na krew czy pochodzenie, było to dla niej coś oczywistego i wpajanego od urodzenia, a podstaw zazwyczaj się nie narusza, by całość budowli nie runęła. Im jednak goręcej było na wyspach a krew lała się częściej tym bardziej, chcąc czy nie chcąc, zaczynała na te tematy rozmyślać. I chociaż wciąż uważa czystą krew za powód do dumy i wiąże z nią predyspozycje do większych rzeczy nie do końca potrafi pogodzić się z panującą przemocą. W Hogwarcie poznała wielu ludzi krwi mieszanej, nawet mugolaków i nie potrafiła tak całkowicie odebrać im podmiotowości i praw. Nawet jeśli byli niżej to wciąż byli użyteczni, a przede wszystkim mieli rozum i uczucia. Po dwóch wielkich wojnach ciężko było się jednak nie zgodzić, że mugole nie mogli dalej pozostawać bez nadzoru, a jeżeli stawiali opór przy słusznym przejmowaniu władzy... Czarny Pan nie był może idealny, ale dla czarodziejów, prawdziwych czarodziejów, był obietnicą lepszego i bezpieczniejszego jutra, póki więc sama nie musiała uczestniczyć w aktach przemocy była gotowa je tolerować.
Panna Lestrange wchodzi powoli w wiek, gdzie przed słowem panna wielu chce już dodać słowo "stara", jej rodzice coraz bardziej naciskają więc, by nieco uważniej rozejrzeć się za jakiś adoratorem, a ona sama z lekką obawą szykuje się, że ktoś jednak w końcu zostanie jej przedstawiony choćby i siłą, a przed dworem rzeczywiście pojawią się wspominane przez nią smoki. Była to dla niej sytuacja nie do zaakceptowania i zaczynała rozważać, czy z dwojga złego nie będzie lepiej samemu znaleźć sobie kogoś, kto byłby chociaż akceptowalny.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 4 | 0 |
Uroki: | 10 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 21 | 5 (rożdżka) |
Eliksiry: | 0 | 0 |
Sprawność: | 6 | Brak |
Zwinność: | 9 | Brak |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Angielski | II | 0 |
Francuski | II | 2 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia Magii | II | 10 |
Kokieteria | II | 10 |
Numerologia | I | 2 |
ONMS | I | 2 |
Starożytne Runy | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Savoir-vivre | II | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | II | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Malarstwo (wiedza) | I | 0.5 |
Muzyka (Śpiew) | II | 7 |
Muzyka (wiedza) | II | 7 |
Rzeźba (wiedza) | I | 0.5 |
Gra na wiolonczeli | II | 7 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Pływanie | II | 7 |
Taniec balowy | II | 7 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 3 |
Ostatnio zmieniony przez Octavia Lestrange dnia 29.04.21 21:38, w całości zmieniany 2 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Deirdre
[24.05.21] Październik/grudzień
[12.08.21] Styczeń/marzec
[23.07.21] Spokojnie jak na wojnie: +7 PD
[08.08.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień): +60 PD