Leander Hector Nott
Nazwisko matki: Carrow
Miejsce zamieszkania: Ashfield Manor
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: mecenas sztuki, handlarz dziełami sztuki
Wzrost: 185 cm
Waga: 74 kg
Kolor włosów: szatyn o półdługich włosach opadających w nieładzie na oczy
Kolor oczu: jasnoniebieskie
Znaki szczególne: wysoki; mocno wyczuwalna woń tytoniu z palonych nałogowo papierosów; długa, poszarpana blizna na wnętrzu lewego uda biegnąca pionowo w dół od pachwiny
13 cali Cis Łuska Kappy
Slytherin
brak
zwłoki matki
intensywnie bzem unoszącym się w ciepłym, wiosennym powietrzu
siebie samego, własnoręcznie zabijającego ojca
sztuką kłamstwa i manipulacji, kobietami, okazjonalnie hazardem
Srokom z Montrose
piszę poezję, biegam, oglądam się za arystokratkami
muzyki klasycznej i jazzu
Lucas Bravo
andros (gr.) — „człowiek”
Pierwsze dziecko. Męski potomek, dziedzic i naturalne przedłużenie rodowego nazwiska o szlachetnej krwi magicznej. Lwiątko. Lord.
Urodzony w dworze rodowym Nottów, wciąż jeszcze ciepłego wieczora pomimo nadchodzącej wielkimi krokami zimy. Tego samego dnia, wraz z zachodzącym słońcem, odpowiedzialność przygniotła wątłe ramiona niemowlęcia; w momencie pierwszego samodzielnego wdechu, pierwszego krzyku, zawodzącego płaczu i otworzenia sklejonych powiek wciąż jeszcze niewidzących oczu. Tytuły zsypały się lawiną na kruchą, nieświadomą istotę, jednocześnie wciskając na jego łysą główkę koronę, a w drżące z zimna rączki zdobne berło. Oto przyszła na ten plugawy, brutalny świat istota bezgranicznie zależna od innych, zupełnie bezbronna, niewyobrażalnie słaba – i natychmiast przyjęła ciężar oczekiwań przerastających pojęcie niejednego człowieka dorosłego.
Z ów ciężarem przyszło mu się wychowywać i żyć, a w pierwszych latach istnienia starać się od tego życia wyszarpać tyle przyjemności, zabawy i śmiechu, ile tylko się dało. Zamiast na nauce, Leander czas zdecydowanie chętniej spędzał na świeżym powietrzu; na miotle, jeździe konnej, na bieganiu po ogrodach i daleko poza nimi, zapuszczając się głęboko w lasy, na ukrywaniu się przed wychodzącymi ze skóry guwernantkami tudzież opiekunkami. I tylko później, kiedy przychodziło mu stanąć przed odpowiedzialnością spersonifikowaną w postaci surowego ojca, gdzieś ta dziecięca radość się ulatniała, a położone po sobie uszy i wzrok uparcie wbity w podłogę tuż pod stopami lorda Notta wyraźnie świadczyły o trawiącym chłopca poczuciu winy. Nawet łagodne słowa kochającej, eterycznej matki szeptane na uspokojenie po zasłużonej burze i ojcowskiej karze nie przynosiły pociechy.
Lady Elisabeth Carrow, subtelna piękność o delikatnych rysach i wątłym ciele, młodo wyszła za mąż za starszego od siebie mężczyznę. Pobłogosławiła ich związek brzemiennością dopiero kilka lat później, nie należało jednak wątpić, iż było to małżeństwo o tyle szczęśliwe i pełne, o ile dało się osiągnąć w takich okolicznościach, wynikających z racjonalności, a nie miłości. Elisabeth była ostoją spokoju, bezpiecznym portem i zgodną, posłuszną żoną popierającą wszelkie decyzje lorda Notta. Zaszczepiła w pierwszym synu miłość do koni, do których z racji pochodzenia miała ogromny sentyment i pokłady uwielbienia, popychała go też wyjątkowo subtelnie w stronę aktywności fizycznych takich jak szermierka. Przyzwyczaiła swoją matczyną, nienachalną obecnością oraz cichym wsparciem do myśli, że tak będzie już zawsze. I tylko w bardzo rzadkich przebłyskach można było dostrzec rysy oraz paskudne szramy na tym pięknym dziele sztuki; skrywane przed światem zaburzenia depresyjne, które mogłyby stać się nie tylko powodem do kpin, ale i pogardy w kręgach arystokracji, gdyby udało się im dotrzeć do opinii publicznej. Leander był jednak zbyt młody, zbyt niedoświadczony i zbyt naiwny, żeby zrozumieć pewne kwestie, wyłapać drobne niuanse i zgrzyty w zachowaniu. Żeby choć na kilka chwil poddać w jakąkolwiek wątpliwość nieśmiertelność rodzicielki; że mogła umrzeć zwyczajnie, niczym pierwsza lepsza, brudna szlama mijana na ulicy.
Dorastał więc niczym zwyczajny arystokrata, a los dzielił z wieloma mu podobnymi pierworodnymi wywodzącymi się z rodzin o czystej, szlachetnej krwi wypełniającej siatkę żył. Choć wychowywany twardą ręką i nieznający ojcowskiej litości względem najdrobniejszego przewinienia, choć pod potężną presją psychiczną, w gruncie rzeczy młody Leander wiódł dobre, pełne przepychu, wygodne życie aż do siódmego roku życia. Z dala od zawieruch politycznych, czających się widm brutalnych przywódców wiedzionych wzniosłymi ideologiami i przemianami na świecie, nigdy nie musząc troszczyć się o dobra materialne. Pierwsze poważniejsze zachwianie nastąpiło dopiero w momencie narodzin drugiego dziecka państwa Nottów – potomka, który skradł część adoracji dotychczas przysługującej wyłącznie rozpieszczanemu Leandrowi i który stał się kolejnym pretendentem do tytułu nestora; a więc rywalem. Wzniecił zazdrość tak silną, jakiej nie powinno doświadczać dziecko, szalejący w ciele pożar, którego nie potrafiły zagasić nawet najsurowsze kary stosowane przez ojca. Ale czy Leander mógł być zwykłym chłopczykiem choćby na jeden dzień przy całej schedzie nałożonej mu na ramiona?
Magia była dlań czymś oczywistym i naturalnym, wyjątkowo bliskim sercu, na równo z wpajanymi od młodości poglądami na temat własnej wyjątkowości. U Leandra zdolności magiczne objawiły się w okresie typowym dla dziecka szlachetnie urodzonego, pomiędzy trzecim a czwartym rokiem życia i pozostały blisko niego, skrzętnie, choć nie bez wysiłku rozwijane od najmłodszych lat.
Byli tacy, którzy uważali, że prawda ich wyzwoli. Ci pragnący logicznych wyjaśnień dla wydarzeń, słów oraz zbiegów okoliczności niewytłumaczalnych, niemożliwych do zracjonalizowania, nieustępliwie drapiących w tył głowy i brzęczących uporczywie w zapadającej nagle głuchej ciszy. Dociekający do źródeł i szukający odpowiedzi na odwieczne pytanie: ”Dlaczego?” Ale Leander Nott przekonał się, że prawda nie czyni życia łatwiejszym, a odpowiedzi na pytania, których nikt nie waży się wypowiedzieć choćby złamanym szeptem pośrodku najciemniejszych z bezksiężycowych nocy, nie zawsze ustawiają w porządku alfabetycznym rozdziały życia. Ba, wyjątkowo rzadko przynoszą ukojenie – o wiele zaś częściej otwierają puszkę Pandory i rozdrapują rany do żywego mięsa.
Drugie zachwianie, znacznie potężniejsze, całkowicie zmieniło życie młodego lorda. Spaczyło charakter i wypłukało z kości wszelkie przejawy bezinteresownego dobra oraz nawiną nadzieję.
Leander miał siedem lat, kiedy matka ujęła jego dłoń w swoją i poprowadziła na jedną z wież rodowej rezydencji. Pozostały mgliste wspomnienia tego, jak ukucnęła obok niego i długo szeptała mu do ucha słowa słodsze niż miód, wtłaczała w jego umysł idee oraz obrazy, a w każdej z nich miał stać się wielkim lordem, reformatorem, władcą. Jak tłumaczyła swoją decyzję, brak miejsca w tym świecie i brak dobra, który zmusza ją do takich działań. Wszystko to jednak zawsze niknie w pamięci Leandra, przytłoczone obrazem jej pięknej twarzy, woalki loków i delikatnego uśmiechu, z którym kontrastowały łzy rozmazujące czernidło do rzęs i tworzące upiorne ścieżki na policzkach w momencie, w którym lady Elisabeth odwróciła się przez ramię, żeby ostatni raz spojrzeć na struchlałego syna. A później wypadła z okna.
To on, biegnąc na złamanie karku w dół i przeskakując w szaleńczym pędzie po kilka schodków naraz, gnany przerażeniem siedmiolatek, po raz pierwszy zobaczył to, co zostało z ukochanej matki. Powykręcane kończyny, trupia biel kości kontrastująca ze szkarłatem krwi. Wrzask przerodził się w zawodzenie, drżenie rąk zmieniło się w dygotanie całego ciała przypominające niekontrolowany atak padaczki, a błędne spojrzenie uciekło w bok, choć obraz ten miał z nim pozostać już na resztę życia. Cofnął się o krok, później kolejny – aż zdał sobie sprawę, że biegnie. Niewiele zostało w pamięci mężczyzny z tego biegu ani następujących po nim wydarzeń. Ale tak jak ostatni wyraz twarzy matki, Leander zapamiętał twarz ojca, którego w napadzie paniki, wrzaskiem i płaczem, zmusił do oderwania się od pracy, żeby przyprowadzić go na miejsce niewyobrażalnego dramatu. Tą zastygłą, stężałą minę mężczyzny. Zacięcie i czerń, bezdenną czerń oczu – zupełnie jakby źrenice wypaliły kolor tęczówek ojca – której młody lord nie doświadczył nigdy wcześniej ani nie zobaczył już później. Oraz kilka słów, które wryły się w świadomości.
„Słabi pozostaną tylko pożałowania godnym wspomnieniem”, powiedział wtedy lord Nott cichym, rzeczowym tonem głosu, z irracjonalną obojętnością potęgującą traumę dziecka. „Wspomnij moje słowa, synu, zanim następnym razem się rozpłaczesz.”
Wiele razy później budził się oblany potem, z zamierającym na ustach krzykiem, który nie mógł opuścić gardła i z przemożnym wrażeniem, że to on spada w nieskończoną, czarną otchłań. A z każdym kolejnym jedynie coraz mocniej żałował tego, że wie. Prawda o własnych rodzicach zamykała go w swoich szponach, więziła w ciele i nie pozwalała dać się wygnać z umysłu. Tylko on widział jego wyrafinowane, nieoczywiste bestialstwo. Brzemienia tego nigdy nie złożył na ramionach nie tylko własnego rodzeństwa, ale też jakiejkolwiek istoty żywej.
którego najbardziej powinnaś się bać.
Pogrzeb obył się kilka dni później, kiedy całą śmietankę towarzyską obiegła wieść o śmierci lady Nott. Był należycie wystawny, perfekcyjnie przygnębiający i ciężki od milczenia. Wypełniały go tylko wzniosłe słowa o pozostawionym przez szlachciankę dziedzictwie i pogrążonym w rozpaczy mężu – ale Leander był w zbyt słabym stanie psychicznym, żeby cokolwiek z tej uroczystości zrozumieć, a tym bardziej starać się przerwać ten potok wierutnych kłamstw. Tego dnia cała rezydencja pogrążyła się na wiele miesięcy w żałobie czarnej jak kir okrywający szczątki i nienaturalnej ciszy; a wraz z nią Leander.
Ogrom tragedii spowodował niemożliwą do wyładowania wściekłość i żal, wzbudził słabo skrywane okrucieństwo młodego arystokraty. Nie mógł płakać ani użalać się nad sobą – zwyczajnie się bał, nie potrafiąc wyrzucić z umysłu słów ojca. Dlatego już jako siedmiolatek dotkliwie karał służbę i skrzaty, celowo narażając ich na gniew lorda Notta i z chorą satysfakcją przyglądając się skutkom swoich działań. Im bardziej cierpieli, tym większa, niezrozumiała radość rozrywała jego klatkę piersiową. Skoro sam tyle stracił, żadne inne nieszczęście nie mogło się równać z tym doświadczonym przez niego – ale mógł zginąć, próbując go doścignąć w chorym przeświadczeniu o sprawiedliwości.
Po odbyciu stosownej żałoby i dopełnieniu wszelkich konwenansów, lord Nott ponownie się ożenił, ulegając wpływowi pięknej wili. Leander nie zdobył się na publiczną pogardę takiego postępowania, zrobił więc jedyne, co mogło i umiało dziecko – zamknął emocje w szczelnej klatce, trując się ich jadem. A choć skrycie gardził macochą, nie potrafił znienawidzić jej córki, narodzonej niedługo później; jasnowłosego żywiołu, tętniącego wulkanu życia, istoty nieziemsko pięknej od samych narodzin. Nawet jeśli wiele razy naprawdę próbował.
Po śmierci matki nigdy więcej nie jeździł konno. Przestał biegać i sprawiać kłopoty, a zamiast tego skupił się na nauce, zasadach savoir-vivre’u i szeroko pojętej kulturze, na której znajomość naciskał ojciec. Przyłożył się do szkolenia się w zawiłej sztuce krasomówstwa, subtelnej manipulacji i ordynarnego kłamstwa. W przeciągu kilku lat z wrzaskliwego dziecka przeobraził się w skoncentrowanego na sobie młodego dorosłego i podjął pierwsze próby uniesienia odpowiedzialności, z którą przyszło mu się mierzyć jako arystokracie. Choć wysiłki te nie podniosły znacząco chłodnej temperatury w relacji z ojcem – która siłą rzeczy stała się bardziej złożona – to pomogły lepiej przygotować się do nauki w Hogwarcie. Wygadany, subtelnie naginający zasady etyki i układający je pod swoje aktualne potrzeby, Leander dostał idealną okazję do dopracowywania zręczności manipulacji na swoich rówieśnikach i nauczycielach. Szczególne zamiłowanie przejawiał zaś do wykorzystywania podludzi, mieszanej, brudnej krwi, którą gardził i od której czuł się lepszy.
Tiara przydzieliła go do Slytherinu, tym samym przynosząc dumę nazwisku Nott. Cóż mogło być w tym dziwnego? Nasączony do szpiku kości przekonaniem o własnej wyższości, Leander swoją postawą perfekcyjnie odzwierciedlał wszystkie wzniosłe ideały przekazywane w arystokracji z pokolenia na pokolenie od niepamiętnych czasów. Trafił pod skrzydła nowego opiekuna domu – Horacego Slughorna; swojego kuzyna i autorytetu młodzieńczych lat – Percivala; a następnie w zupełnie naturalny sposób Toma Riddle’a, który pociągał swoją charyzmą niemal wszystkie dzieci. Lgnęli do niego, spijali każde słowo z ust, chcieli być jak najbliżej, podświadomie wiedzeni przekonaniem o wielkich rzeczach, które przyjdzie mu dokonać. Nie ominęło to również Leandra. Młody Riddle stał się jego niedoścignionym wzorem, ideałem, w którego był zapatrzony. Pod jego wpływem Leander przyłożył się do nauki nie tylko związanej z kulturą, ale też uroków, Obrony Przed Czarną Magią – i samej czarnej magii, która odzwierciedlała najskrytsze pragnienia Notta. Nigdy nie był dobry w eliksirach ani transmutacji, nie interesowały go też magiczne zwierzęta i opieka nad nimi, nie znał się zupełnie na magii leczniczej.
Komnata Tajemnic została otwarta po raz pierwszy podczas jego edukacji i wzbudziła w jego sadystycznym sercu ekscytację, a panika, która wybuchła tego dnia, była niczym woda na młyn. Obserwował, słuchał i uczył się, choć niejednokrotnie potykał się w tej nauce. Zaaferowany wyłącznie życiem magicznym i dumnie ignorujący jakiekolwiek wieści spoza niego, kompletnie przegapił mugolskie wojny i ich zawirowania polityczne.
Wreszcie skończył Hogwart i stanął u progu dorosłości, a także przed nurtującym pytaniem: „Co dalej?”. Nie nadawał się na artystę – z resztą nigdy nie chciał nim być, miał przecież większe aspiracje. Zawsze pragnął więcej. Szybko stało się jasne, że talentu malarskiego nie ma za grosz, próby pisania wierszy kończyły się wyłącznie gwałtownymi wybuchami irytacji i mnóstwem makulatury, nie wspominając o prozie.
Ale potrafił kłamać. I to zdawało się wystarczać.
Najpierw, przy pomocy rodzinnych wpływów, pracował jako początkujący mecenas z polecenia ojca, ale wiedza na temat kultury w połączeniu ze srebrnymi ustami stanowiły ścieżkę do pozyskiwania własnych znajomości. W końcu trafił do galerii sztuki, gdzie zamierza wspiąć się na sam szczyt i wyszarpać od życia wszystko, co tylko się da. To tutaj pojawiali się najznamienitsi czarodzieje, tutaj można było nawiązywać prawdziwie znaczące kontakty – i usłyszeć więcej, niż tylko udawany zachwyt bufonów w całym swoim zadufaniu uważających, że znają się cokolwiek na dziełach sztuki. Zajął się sprowadzaniem eksponatów i bezpośrednim pozyskiwaniem oraz wyłuskiwaniem talentów artystycznych; aż wreszcie zorientował się, że o wiele lepszą cenę dostanie za sprzedanie wyjątkowych dzieł na specjalne zamówienie, bez pośrednictwa galerii sztuki. Bez celników i opłat, gdyż często ściągał je zza granicy, oraz coraz bardziej nagminnie – z pominięciem zgody mugoli na ich rekwirowanie.
Nieustannie się kształcił, nie zapominając przy tym o własnych zamiłowaniach i ideach, o kiełkującym od dzieciństwa okrucieństwie i potrzebie wyładowywania go. Idąc w ślady kuzyna i z jego pomocą przystąpił do Rycerzy Walpurgii jako sojusznik; wszak byli oni uosobieniem jego własnego światopoglądu, realnym wpływem na otaczający go świat, w którym Leander pragnął mieć swój osobisty udział.
Czarujący, z tysiącem najróżniejszych uśmiechów skrojonych na każdą okazję i godnym pozazdroszczenia zasobem słów, którymi był w stanie nakłonić ludzi do spełniania własnych zachcianek; tylko głęboko na samym dnie duszy Leander skrywał mroczne sekrety, degenerację i zgniliznę toczącą serce.
Są piękne, gdy się na nie patrzy, czasem też miło ich posłuchać,
ale przez większość czasu są po prostu niewygodne.
Kochał destruktywnie, zaborczo, namiętnie. Z pełnym oddaniem, lecz krótko. Zazwyczaj toksycznie, bo ostatecznie nie potrafił kochać nikogo poza sobą. Ranił kobiety, na których najbardziej mu zależało. Ale ich zjednywanie od zawsze było przyjemnością, a im większe wyzwanie mu stawiano – tym mocniej pragnął. Nie starał się wzniecać skandali ani obnosić swoimi podbojami. Miał z resztą ten potężny przywilej, że był mężczyzną, więc nawet ojciec przymykał oczy na drobne miłostki; dopóki nie interesował się szlamami, a tego nie zrobił nigdy.
Jego oficjalne zaręczyny ogłoszono dopiero początkiem 1956 roku, ale do ślubu nigdy nie doszło. Zostały one gwałtownie zerwane po tragicznym w skutkach wiecu w Stonehenge, podczas którego jego bliski przyjaciel, jego rodzina, jego krew, wsparcie i dawny mentor pomagający stawiać pierwsze kroki na jedynej słusznej ścieżce postanowił sprzeniewierzyć się wszelkim ideałom, którym fanatyczny hołd oddawał Leander. To był cios, którego się nie spodziewał – podwójny cios, biorąc pod uwagę naruszone relacje z Carrowami, a potrójny, jeżeli liczyć przekreślone szanse na lukratywny ożenek mający przynieść korzyść rodzinie. Ale kurz zdążył opaść i choć w czarnym sercu Leandra nie było zbyt wiele miejsca na przebaczenie, ponownie podjął próby znalezienia odpowiedniej żony, która godna była stanąć u jego boku.
bardziej właściwy przez to, że postąpił niewłaściwie.
Pewnego dnia zdał sobie wreszcie sprawę, że jest dokładnie taki, jak on. Stal w spojrzeniu ojca tamtej nocy, gdy przyglądał się roztrzaskanemu na posadzce ciału matki krytycznym wzrokiem nie noszącym śladu emocji i okrutne słowa, które wyryły się niczym niemożliwy do spolerowania grawer w umyśle dziecka. Jednak było coś bardziej zgrzytliwego niż ewidentne podobieństwo do własnego najgorszego koszmaru dręczącego umysł nastolatka przez długie lata.
A mianowicie fakt, że Leandrowi zupełnie to nie przeszkadzało.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 8 | +2 (rożdżka) |
Uroki: | 5 | 0 |
Czarna magia: | 14 | +3 (rożdżka) |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Eliksiry: | 0 | 0 |
Sprawność: | 5 | Brak |
Zwinność: | 6 | Brak |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Język ojczysty: angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | II | 10 |
Kokieteria | II | 10 |
Perswazja | II | 10 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zręczne ręce | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Ekonomia | II | 10 |
Wytrzymałość Fizyczna | I | 2 |
Savoir-vivre | II | 0 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | 0 | 0 |
Rozpoznawalność (arystokrata) | II | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (tworzenie poezji) | I | 0.5 |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Malarstwo (wiedza) | III | 25 |
Muzyka (wiedza) | I | 0.5 |
Rzeźba (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Taniec balowy | I | 0.5 |
Taniec współczesny | I | 0.5 |
Szermierka | I | 0.5 |
Jazda konna | I | 0.5 |
Polowanie | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 0 |
Ostatnio zmieniony przez Leander Nott dnia 03.05.21 18:32, w całości zmieniany 1 raz
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: William Moore