Augustus Rookwood
Nazwisko matki: Borgin
Miejsce zamieszkania: Harrogate
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Niezależna jednostka badawcza
Wzrost: 186
Waga: 70
Kolor włosów: Ciemny blond
Kolor oczu: Niebieskozielone
Znaki szczególne: Blizna na żebrach po lewej stronie, gdy zbiera się na niepogodę lub przeforsuje się zbytnio, boli go lewe kolano przez co nieznacznie kuleje
9 cali Cis Łuska skorpeny
Hogwart, Slytherin
brak
ja, przemieniający się w wilkołaka
tytoń, róża, świeżo zapisany atramentem pergamin
Siebie, strażnika największych tajemnic ludzkości
Wszelkiego rodzaju łamigłówki, myślistwo
Harpie z Holyhead
jazda konna
klasycznej
Mathias Lauridsen
Po pierwszym oddechu, rozbrzmiał płacz. Kwilenie, które zwiastowało przyjście na świat trzeciego syna pana i pani Rookwood. Dziecko było silne i nad wyraz żywe, a jego pojawienie się spotkało z zadowoleniem ojca, który mógł chwalić się kolejnym męskim potomkiem, a także powoli wiązać z nim plany na przyszłość.
Przyszłość, która malowała się w znanych dla Rookwoodów barwach. Było w niej pełno stworzeń, łowieckiej gonitwy i mimowolnych nawiązań do rodowej schedy, a on, jakby mimowolnie, zaakceptował ten fakt. Nawet gdyby chciał, nie miał jednak jak się sprzeciwić - był dzieckiem. Masą plastyczną niczym świeża glina, gotową do uformowania we wskazany przez rzemieślnika obiekt. I faktycznie - słowa ojca wykonywały kolejne wgłębienia, znaczące spojrzenia tworzyły zarysy człowieka, którym miał się stać w przyszłości, a gesty zabraniały odkształcić się w niewłaściwym kierunku. Augustus wyrastał na chłopaka pewnego siebie, który zdawał się mieć niezachwianą świadomość swojej wartości, doprawioną odpowiednią dozą czystokrwistej arogancji.
Był lepszy, a tych którzy byli gorsi, ciężko było objąć spojrzeniem. W jego głowie, nawet jego rodzeństwo, często nie było w stanie dorównać, pod jakimkolwiek absurdalnym względem, który sobie właśnie wymyślił. Był poważniejszy od swoich starszych braci; oczywiście, można było znaleźć go w ich towarzystwie, bawiącego się we wszelakie wątpliwe gry, jednak o wiele częściej towarzyszyła mu książka, wysunięta z którejś ze starych biblioteczek. Nie był też bliźniakami, które przyszły na świat po nim, a które wyssały życie z jego matki, za co ojciec niepodzielnie obwiniał młodszą z dwójki, Sigrun.
Był lepszy, bo wszelkie aktywności starał się wspierać mądrościami, które kryły się między kartami ksiąg, a wszelkie niedociągnięcia i uchybienia naprostowywało zderzenie z rzeczywistością lub ciężka ręka ojca. Siniaki, zadrapania i obicia, uczyły go tak samo efektownie jak słowa. Wchodził na najwyższe drzewa, w ramach przerw między kolejnymi rozdziałami. Pływał w chłodnych sadzawkach, a także uczył się oporządzać i dosiadać podarowane im przez ojca kuce. Kiedy też ojciec wreszcie pozwolił mu na wzięcie udziału w pierwszym polowaniu, z radością na nie ruszył.
Szkoła była czymś wyczekiwanym. Obiecanym światem, który nieubłaganie zbliżał się wraz z upływem lat. Ekscytacja wiążąca się z wizją otrzymania upragnionego listu, z wiekiem słabła, ustępując miejsca spokojowi który zwykł towarzyszyć oczekiwaniu na pewne. Bo nie miał wątpliwości, że ruszy w ślady ojca i braci. Że dokona potrzebnych zakupów na Pokątnej, otrzyma własną różdżkę, a także wreszcie wsiądzie do pociągu, który będzie stał na Peronie 9 i 3/4. Był pewien, że kiedy usiądzie na stołku, a tiara opadnie na jego czoło, zostanie mu przydzielony jedyny właściwy dom.
Nie miał wątpliwości.
Ignorował więc lekkie wahanie, z jakim Tiara przydziału zdawała się zastanawiać nad tym, którą nazwę domu powinna wykrzyczeć. Ostateczna jej decyzja była przecież przez niego przewidywana i też najistotniejsza - Slytherin. Ta decyzja całkowicie niwelowała wszelkie wątpliwości i puszczała w niepamięć chwilę ciszy jaka zapadła, kiedy siedział na taborecie w Wielkiej Sali.
Miał wrażenie, że część nauczycieli żywiła w stosunku do niego pewien niepokój. Niepokój, który wyrobili w nich przez lata swojej nauki jego starsi bracia, a który też okazał się zupełnie nieprawidłowy w jego kontekście. Nie miał ich zapału i zacięcia do uprzykrzania innym życia. Był arogancki i ambitny, na ich podobieństwo - owszem, ale w inny, swoisty dla siebie sposób. W swoim wyższy m mniemaniu o sobie, potrafił być też nad wyraz przyjemny i grzeczny dla ludzi, którzy go otaczali. Było to jednak zachowanie wyuczone, obleczone jakby w teatralne gesty, które świadczyły o braku pokory. Jego doskonałe osiągnięcia w nauce były wynikiem głębokiego uczucia, jakim darzył książki. Wiedza sama gnieździła mu się w głowie, a on z ochotą pochłaniał kolejne tomy. Jeśli nie korzystał ze szkolnej biblioteki, wysuwał księgi z domowej biblioteczki, która pokazywała mu inny, zakazany świat. Świat, który był jedną z tych rzeczy, które Rookwoodowie sobie upodobali i który szanowali. Czarna magia przecież szła w parze z ich czystą krwią, którą chełpili się z wyraźną dumą. Ten pierwszy aspekt jednak, był jedną z ich tajemnic, które zamykali za szczelnie zamkniętymi drzwiami rezydencji.
Ambicja, jakim karmił go nie tylko ojciec, ale także on sam, rozkwitła w nim z czasem, w swojej formie rozrastając się poza tylko dobre oceny i bardzo dobre zachowanie. Nauczyciele docenili jego starania, chociaż może niekoniecznie pochwalali sztuczny uśmiech, wystudiowane gesty czy emocjonalną pustkę, jaką zdawał się w sobie nosić. Jego osoba zdawała się być w pewien sposób jakby wymierzona od linijki i starannie wykalkulowana, a mimo to na piątym roku, na jego piersi zawisła plakietka z nazwą prefekta, by wraz z ostatnim rokiem nauki przerodzić się w tę z dopiskiem 'naczelny'.
Pobyt w szkole w pewien sposób ograniczył jego aktywność fizyczną - w stajni nie stały konie gotowe do osiodłania i udania się na przejażdżkę, jego uwaga zatem została częściowo przesunięta w kierunku miotły, która okazała się też całkiem ciekawym sposobem na spędzanie czasu. Chwilowym oddechem od zapisanych na kartach ksiąg i pergaminów słów, który pozwalał dbać o ciało, którego dobre samopoczucie sprzyjało przecież pracy umysłu. Na czwartym roku doceniono jego umiejętności i starania, przez co znalazł się w drużynie ślizgonów na pozycji szukającego, którą piastował do ukończenie nauki w szkole. Po wypadku, nie zaprzestał grania w drużynie - nie chciał, by ktokolwiek wiedział, że zostaje w tyle. Był lepszy, chciał być lepszy, a chociaż pół kroku za resztą byłoby dla niego osobistą porażką. Na szczęście dla niego, mimo że quidditch bywał sportem brutalnym i kontuzyjnym, nie nadwyrężał jego kulawej nogi tak jak inne aktywności, nie mówiąc o tym, że to ślizgoni zwykle pokonywali przeciwników brutalną siłą, a nie na odwrót. Ambicja pchała go do przodu i przed szereg, by w końcu na ostatnim roku został nagrodzony funkcją kapitana.
Ciężko było powiedzieć, że interesowało go zawiązywanie bliższych relacji z otaczającymi go uczniami. Ich ambicje sięgały wysoko, ale niekoniecznie pokrywały się z fascynacjami samego Rookwooda lub jego preferencjami co do charakteru towarzyszy. Towarzystwo odnajdywał głównie w swoim rodzeństwie i to na dłuższą metę zdawało mu się starczyć, pomijając parę osób, które mógł zliczyć na palcach jednej ręki. Niektóre jednostki w szkole jednak, same przyciągały do siebie swoim charakterem. Tom Riddle był jednym z nich i podobnie jak jego siostra czy Christopher, Augustus również odnalazł jego towarzystwo jako ciekawe i pożądane. Dzielił się z Riddlem swoimi przemyśleniami i wymieniał wiedzą, którą kryły stare książki jego ojca, jednak jego towarzysz zawsze wydawał mu się o wiele bardziej zaangażowany i otwarty. Jakby pozbawiony bariery, którą posiadał sam Augustus i której nie był w stanie zidentyfikować. Sympatia ta do kolegi z domu, a także wspólne z nim zainteresowania i znajdowanie się w kręgu najbliższych mu osób za czasów szkolnych, w późniejszym życiu zaowocowały trwającym poparciem dla Rycerzy Walpurgii. Augustus jednak, ukończywszy naukę rok wcześniej od Riddla, zdawał się dryfować w pewnym stanie zawieszenia. Żeby go przełamać, zaczął wymieniać z Tomem korespondencje, w której dywagował głównie na temat ciemnej strony magii. Przynajmniej do momentu kiedy jego rozmówca nie zniknął - jego strata sprawiła, że Rookwood poczuł się nieco zagubiony, jednak jakiś czas po tym zaczął na nowo utrzymywać kontakt z osobami, które za czasów szkolnych krążyły wokół Riddla, a które nazywały siebie Rycerzami Walpurgii. Angażował się w ich sprawę, która jakby nie patrzeć była też jego własną i dzięki temu przynajmniej częściowo rekompensował sobie utratę tak charyzmatycznej osoby jaką był ich dawny prowodyr.
Było coś magicznego w pędzie na końskim grzbiecie. W powietrzu, które gwałtownie owiewało twarz i rozmytych od prędkości pejzażach. Znał to - cwał po padokach niby nie różnił się niczym szczególnym, jednak on sam miał wrażenie, że tak na prawdę podczas polowania wszystko było czymś zupełnie nowym. Pogoń i chęć pochwycenia zwierzyny, podekscytowane ujadanie psów, tętent nie jednego, a wielu koni - to wszystko sprawiało, że włoski na karku podnosiły się w podekscytowaniu.
Jeździł od lat, a wypady na polowania były regułą - zawsze kiedy wracali do domu na przerwy wakacyjne, wszyscy wyprawiali się na nie, a on ze szczególną ochotą. Dla pościgu, dla atmosfery pogoni, popędzając konia coraz szybciej i szybciej. Knieja była jednak zdradliwa, a koń stworzeniem płochliwym. Nawet jeśli niektóre z nich były wyszkolone do tego, by mało co było w stanie je przestraszyć - tym razem czas spędzony na tresurze nie spełnił swojego zadania. Zwierzę stanęło dęba, przed powalonym pniem, który wydawał się przeszkodą łatwą i wręcz banalną. Kopyta zatańczyły po omszonej ścieżce i chyba przez wilgoć dróżki, wierzchowiec w końcu runął na bok. Jeździec nie zdążył wyciągnąć nóg ze strzemion, podczas upadku dodatkowo uderzając bokiem o pień, a kiedy zwierzę finalnie runęło na ziemię, dodatkowo przygniotło lewą nogę Augustusa.
Przez pewien czas, często zastanawiał się, co tak właściwie spłoszyło jego konia. Obrazy zachowane w pamięci, nie chciały jednak podpowiedzieć mu niczego konkretnego. Wydawały się zasnute mgłą, którą zdawały się tworzyć towarzyszące całej pogoni emocje. Ekscytacja, zaskoczenie i ból mieszały się, tworząc nieprzeniknioną barierę. Obity o pień bok, skrywał połamane żebra, które zrosły się co prawda, ale skóra nad nimi nosiła bliznę wypadku. Z nogą było gorzej - ojciec nie szczędził pieniędzy na uzdrowicieli, którzy się nim zajmowali. Ci robili co mogli i prawdę powiedziawszy, w znaczącym stopniu ich praca zakończyła się sukcesem. Czasem jednak tylko, szczególnie kiedy zbiera się na brzydką pogodę lub przy znaczącym nadwyrężeniu stawu, kolano pulsuje przypominającym o wypadku bólem, który może powodować kulenie. Augustus jednak usilnie próbuje w takich momentach zachować dobrą minę i na pokaz ignorować natrętne uczucie.
Samo zdarzenie nie byłoby niczym poważnym, gdyby nie fakt, że mimo wszystko Augustus wiązał swój przyszły zawód z łowiectwem. Adrenalina, chęć pochwycenia ofiary - te rzeczy wydawały mu się niezwykle obiecujące i zachęcały do obrania tej właśnie ścieżki. Teraz jednak, na dwa lata przed ukończeniem szkoły, musiał znaleźć sobie nowy kierunek, który mógłby obrać w życiu.
Był rozgoryczony - tym jak łatwo jego plany zostały zniweczone. Tym, że wreszcie nie był lepszy pod względem, pod którym chciał przewyższać swoje nieznośne rodzeństwo. Jeśli nie mógł być od nich lepszy, to chciał chociaż dorównywać im kroku, jednak to też było niemożliwe, bo pulsujący ból skutecznie hamował jego zapędy. Jedyne co mu zostało to książki, które teraz zaczęły się piętrzyć na biurkach i przy łóżku w jeszcze większej ilości. One pozwoliły mu wybrać nowy kierunek i cel. Zdał egzaminy wręcz wybitnie, by dostać się na teoretyczny staż w Departamencie Tajemnic.
Chyba tylko wspomnienie rozgoryczenia, jakie przeżywał po wypadku, sprawiły że praktyka w Departamencie na początku nie sprawiała mu przyjemności. Jego umysł był bystry i ostry: nauczyciele powtarzali mu to w szkole nie raz, a dodatkowo świadczyły o tym oceny. Ojciec natomiast nie traktował go jak ostatniego skarania boskiego, co też zdawało się wystarczająco dobrze świadczyć. Myśli z łatwością i zażartością zagłębiały się w meandry tajemnic, jakie kryły się za drzwiami znajdujących się w Ministerstwie komnat. Szybko też zrozumiał, niechętnie jakby i z niezadowoleniem, że właśnie tego typu praca sprawiała mu wybitną przyjemność i satysfakcję. Uświadomił sobie, że najpewniej gdyby wybrał ścieżkę życia, którą wypatrzył sobie za dzieciaka, nie czułby tego typu spełnienia. Nigdy się do tego nie przyznawał, nawet przed samym sobą, ale za drzwiami Departamentu Tajemnic nie czekały na niego tylko kwestie wymagające zbadania i zgłębienia, ale też szczęście i zadowolenie, towarzyszące samemu procesowi badawczemu. Zabawne, biorąc pod uwagę jak czarny miał umysł od magii, a palce wprawione w rzucaniu zaklęć znalezionych w zamkniętej biblioteczce księgach. Kiedy jednak przyszedł moment ukończenia stażu, Augustus odstąpił od natychmiastowego podjęcia pracy, co mogło się wydawać naturalnym następstwem nauki w tym miejscu. Ucząc się w Ministerstwie, i tylko tam, zdobywał wiedzę na równi z innymi praktykantami, a przecież nie na tym mu zależało. Chciał być przecież lepszy.
Rozpoczął więc prowadzenie własnych badań, które oscylowały dookoła tematyki ludzkiego ciała i duszy, a także tego, jakie zmiany zachodzą w nich po śmierci. W związku z nimi, stał się bywalcem Munga, a także prosektorium w Ministerstwie, gdzie zasięgał języka i poszerzał swoją wiedzę dotyczącą zagadnienia. Szpital i Ministerstwo były tymi oficjalnymi i prestiżowymi źródłami, ale prawda była taka, że Augustus informacji i inspiracji szukał gdzie tylko mógł, z zaciekawieniem wręcz dziecięcym chcąc zgłębić to, co niezgłębione. Na przestrzeni lat publikował więc artykuły i badania naukowe, dotyczące wspomnianego tematu.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 9 | +2 (różdżka) |
Uroki: | 6 | 0 |
Czarna magia: | 15 | +3 (różdżka) |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 0 | 0 |
Eliksiry: | 0 | 0 |
Sprawność: | 5 | Brak |
Zwinność: | 10 | Brak |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Angielski | II | 0 |
Łacina | I | 1 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | II | 10 |
Astronomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | I | 2 |
Kokieteria | I | 2 |
Numerologia | III | 25 |
ONMS | I | 2 |
Perswazja | I | 2 |
Starożytne Runy | I | 2 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Zastraszanie | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Wytrzymałość Fizyczna | I | 2 |
Savoir-vivre | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rycerze Walpurgii | - | 1 |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (wiedza) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Pływanie | I | 0.5 |
Jeździectwo | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | (+0) |
Reszta: 1 |
Ostatnio zmieniony przez Augustus Rookwood dnia 27.05.21 1:06, w całości zmieniany 8 razy
Silent, secretive feeling
Of fearsome hatred that reaches the skies
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Tristan
[10.06.21] Październik/grudzień
[22.07.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień); + 1 PB
[08.07.21] Rejestracja różdżki
[22.07.21] Wsiąkiewka (październik-grudzień); +60 PD
[23.07.21] Spokojnie jak na wojnie: +42 PD, +1 PB organizacji