Dolores Dunn
Nazwisko matki: Grey
Miejsce zamieszkania: Trull, Somerset
Status majątkowy: nędzny
Zawód: Mechnik, ale łapie co popadnie, wieczorami prowadząc działania partyzanckie przeciwko czarodziejom
Wzrost: 170 cm
Waga: 50 kg
Kolor włosów: Jasny brąz
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne: Długie włosy rozwiane w nieładzie, kilka niewielkich blin - to tu, to tam, plamy smaru nie raz zdobiące jasną skórę bądź materiał ubrania.
Postać w czarnej szacie z kawałkiem patyka w dłoni z którego ulatuje wiązka zielonego światła
Placek wiśniowy, smar, benzyna, świeżo ścięty świerk
Ojciec stojący obok nowiutkiego Jaguara XK120, obok niego stojącą mamę i młodego, ciemnowłosego mężczyznę wyciągającego ku niej dłonie.
Mechanika, przyroda, krzyżówki, logistyka i strategia
Grzebie w czym się da, rozwiązuje krzyżówki, uprzykrza życie i próbuje przetrwać.
Rock'n'roll
Adela Stenberg
Wszystko zaczęło się na jednej z uliczek Londynu, gdy Maggie Grey ubrana w czerwoniutką sukienkę wracała do domu, z siatką pełną świeżych, zielonych jabłek. Skutek zbiegów okoliczności sprawił, że owoce rozsypały się po bruku, a drobna dłoń Maggie spotkała się z dłonią pewnego mężczyzny imieniem Paul Dunn. Tak to się wszystko zaczęło - od zwykłego przypadku, zbiegu okoliczności oraz kaprysu losu, który skutkował szczęśliwym małżeństwem oraz narodzinami małej Dolores. Dzieciństwo kobiety, a przynajmniej pierwsze jego lata, minęły spokojnie. W swojej pamięci odnajduje jedynie zapach oraz smak domowego placka ze świeżymi wiśniami jaki zwykła piec mama, większość wspomnień bazując na rodzinnym albumie. A ten zawiera dziesiątki zdjęć ze świąt, wspólnych wyjazdów czy obiadów, również w towarzystwie rodziny mamy. Tę jednak Dolores widywała rzadko, mimo iż ciocia Hattie zawsze miała specjalne miejsce w dziecięcym serduszku. Powodem tego była tajemnica jej matki, która nigdy nie ujrzała światła dziennego - Maggie Grey była charłakiem. Członkiem magicznego społeczeństwa pozbawionym zdolności, który zdecydował żyć w mugolskim świecie w przekonaniu, iż tam czeka lepsze życie. Maggie Grey wiedziała, że nie może nikomu wyjawić swojej tajemnicy, za jej prośbą więc najbliższa rodzina podczas kilku spotkań w roku udawała, iż nie posiadają magicznego talentu.
Z rodziną ojca było inaczej. Dunnowie zawsze byli niezwykle rodzinni, pomocni oraz... głośni. Spotkania z rodziną Paul'a przepełnione były dyskusjami, sprzeczkami o niezwykle nieistotne detale, śmiechem oraz dobrym jedzeniem. W pełni mugolska rodzina nie nosiła żadnych tajemnic, chętnie celebrując każde, nawet najmniejsze osiągnięcia oraz wydarzenia, obdarzając ciepłem każdego jej członka czy przyjaciela.
Spokój rodziny zburzyła wojna. Dolores doskonale pamięta niepokój jaki wdarł się w codzienność, zmartwione twarze rodziców oraz monotonne powtarzanie, co powinna zrobić gdy usłyszy odpowiednie komunikaty. Pamięta swój strach, budynki w ruinie, zapach tynku oraz kurzu unoszący się w powietrzu, pamiętała huk wybuchów, docierający wcale nie tak z daleka. Mama była pielęgniarką z prawdziwego zdarzenia. Przepełniona empatią oraz chęcią pomocy nie potrafiła przejść obojętnie koło potrzebujących, a tych w tamtym okresie bywało niezwykle wielu. Dolores pamiętała, jak nie raz telefon dzwonił w środku nocy, a mama pospiesznie opuszczała mieszkanie, by służyć pomocnymi dłońmi w szpitalu. Dolly nigdy nie lubiła tam z nią chodzić, przytłoczona ostrym szpitalnym zapachem oraz widokiem ludzi pozbawionych kończyn. Pan Dunn zaś, był mechanikiem. I to nie byle jakim, plotka głosiła iż był w stanie naprawić wszystko, niezależnie czy chodziło o lodówkę czy wojskowy samolot. Pracował w jednej z fabryk produkujących sprzęt wojskowy, mimo ciężkich czasów odnajdując odrobinę szczęścia w swojej pracy. Dolores zawsze lubiła odwiedzać go w fabryce, pełnej najróżniejszych przedmiotów oraz narzędzi, czując się niezwykle potrzebną, gdy mogła podać śrubokręt bądź nakrętkę.
Dorastanie w wojennej codzienności nie należało ani do łatwych ani przyjemnych. Dolores uparcie unika wspomnień, mimo iż ciągle nawiedzają ją w sennych koszmarach wybudzając ze snu. Z tamtego okresu jej życia pamięta tylko jedno, wspomnienie które nie było wymalowane jedynie strachem, choć od strachu się rozpoczyna. Kolejne bomby spadały na Londyn, a ona wraz z rodzicami udała się do jednego z publicznych schronów - ojciec nie chciał słyszeć o innej możliwości. Siedzieli tam, wsłuchując się w głos kolejnych wybuchów, gdy obok niej pojawił się pewien chłopiec. O posturze równie drobnej co jej, ciemnych kędziorkach i wystraszonych, brązowych oczach. Ziemia zdawała się drżeć, a może to przez strach wywoływał to wrażenie? Nie wiedziała. Kolejny huk wybrzmiał doleciał do jej uszu, a chłopiec przysiadł koło niej, nerwowo miąć w palcach kawałek brudnego swetra. Zapytała go czy był tutaj sam, on odpowiedział, że jego rodzice zginęli w zeszłym tygodniu. Poczęstowała go niewielkim kawałkiem czekolady, a mama słysząc jego słowa zaproponowała, by przeczekał w ich towarzystwie. Tej nocy nie zmrużyli oka, opowiadając sobie kolejne historyjki, byleby tylko odciągnąć myśli od paskudnych wydarzeń oraz wybuchów. Tej nocy obiecali sobie, że jeśli przetrwają ten atak, już zawsze będą się wspierać. Od tamtej pory byli nierozłączni. Roger trafił pod opiekę babci, mieszkającej w tej samej dzielnicy, co Dunnowie. Razem jedli obiady, razem przeszukiwali gruzy jego domu w poszukiwaniu rodzinnych pamiątek, razem ukrywali się przed kolejnymi niebezpieczeństwami. Gdzie była Dolores, tam był i Roger, nierozłączny para dzieciaków dorastających w podłych czasach, wspierając się w sposób, w jaki potrafiły wspierać się dzieci.
Ponoć wojna sprawia, że dorasta się szybciej. Dolly do tej pory nie wie, czy jest to prawdą, szybko jednak uznali z Rogerem, że nie chcą jedynie próbować przetrwać. Chcieli pomagać, nawet jeśli ich możliwości były niewielkie. Odwiedzali wiec sąsiadów sprawdzając jak się mają i pomagając w niewielkich pracach domowych. Chodzili na gruzowiska, by wśród cegieł oraz pokruszonego tynku pomóc odnajdywać co cenniejsze przedmioty poszkodowanych rodzin, zawsze wszystko zwracając. Czasem pojawiali się w fabryce w której pracował jej ojciec, to roznosząc jedzenie, to podając potrzebne przedmioty. Czasem roznosili leki bądź krótkie, zwykle mało ważne wiadomości, zawsze jednak zachowując się, jakby przenosili informacje najwyższej wagi. Odwiedzali szpital w którym pracowała jej mama, by pobawić się z przebywającymi tam dziećmi, czy zwyczajnie zapytać jak mają się ci, do których nikt nie przychodził, czasem podając Maggie i jej koleżankom potrzebne przedmioty.
Zawsze nierozłączni. Zawsze razem.
Nawet gdy pewnego dnia jej mama nie wróciła z pracy. Niepokój zapanował w rodzinie Dunnów i mimo wszelkich starań, losy Maggie poznali dopiero po kilku długich dniach. Ponoć jej ciało nie przypominało jej, lecz worek wypełniony połamanymi kośćmi. Zignorowała ostrzeżenie, wróciła do jednego z budynków by pomóc uciec dwójce pięciolatków zagubionej w rozgardiaszu. Zginęła pod gruzami. Dolores nadal jest pewna, iż gdyby nie pomoc Rogera który sam przeszedł przez podobną tragedię, z pewnością nie przetrwałaby smutku oraz rozpaczy, jaka ją zalała.
Po wojnie przeprowadzili się ze stolicy do niewielkiej wioski Trull w hrabstwie Somerset. Paul Dunn nadal pracował jako mechanik, nie raz wyjeżdżając na kilka dni, gdy nie mógł wykonywać pracy we własnym warsztacie, który otworzył tuż obok niewielkiego domku w jakim zamieszkali. Ojciec Dolores był osobą o wysokiej niezręczności emocjonalnej. Nie wiedział, jak poradzić sobie ze śmiercią żony oraz wychowaniem nastoletniej córki, zagubiony w nowej rzeczywistości pozbawionej obecności jego żony. I Dolores nie potrafiła odnaleźć się w nowej codzienności. Nie wiedziała, jak powinna rozmawiać z ojcem, jak zacząć normalnie funkcjonować... Rozwiązanie zdawał się podsunąć jej sam los. Pewnego wieczoru gdy nie mogła zasnąć wiedziona dziwnym przeczuciem zeszła do warsztatu, w którym ojciec naprawiał traktor, należący do jednego z sąsiadów. Bez słowa usiadła na jednej ze skrzynek przyglądając się jego pracy. Podała mu jeden z kluczy. Zapytała o jakąś prostą i niezwykle oczywistą rzecz, nawet nie zauważając, kiedy nawiązała się między nimi zagubiona nic porozumienia. Wspólne grzebanie w silnikach oraz najróżniejszych maszynach zdawało się przełamywać mury i mimo iż nigdy nie poruszyli tematu śmierci matki, wspólne zajęcie leczyło rany przynosząc ukojenie. Dolores niezwykle szybko załapała mechanicznego bakcyla, chyba zwyczajnie mając to we krwi. Rodzina ojca nie raz wyrażała sprzeciw, głośno negując to, iż Paul uczy fachu swoją córkę, która powinna znaleźć męża oraz założyć rodzinę miast babrać się w smarze, ojciec Dolores zdawał się jednak tego nie słuchać, egoistycznie uznając wspólne majsterkowanie za coś, czego oboje potrzebowali. Sama Dolores, mimo ciągłej krytyki, nie chciała porzucać jedynej rzeczy, która zbliżała ją do ojca.
Zdawać by się mogło, że koniec wojny zapowiadał piękne, spokojne czasy. Roger zawsze lubił przyrodę. Piesze i rowerowe wycieczki, spacery po polach i lasach czy biwaki, przy których całe noce spędzało się w blasku ogniska... Dolores nie dziwiło więc, gdy pewnego dnia przeprowadził się w te same okolice, ledwie kilka domów dalej. Młodą Dunn prześladowały koszmary wojennych wydarzeń, za każdym razem gdy wybudzały ją ze snu uciekając z domu, by wspiąć się po rynnie wprost do pokoju Rogera. Siadali w tedy na podłodze pod wielkim, dębowym biurkiem by jak za dawnych czasów opowiadać sobie różne historie, nawet jeśli niektóre z nich znali na pamięć.
Roger był elementem, którego nie mogło zabraknąć w domu Dunnów. Pomagał przy budowie schronu tuż koło ich domu na który uparł się Paul. "Ot tak, na wszelki wypadek" powtarzał pewien, że losy mugolskiego świata mogą potoczyć się w różne strony. Roger był obowiązkowym gościem podczas wszelkich świąt czy rodzinnych imprez, uważając ich małą umowę za nadal obowiązującą, nawet jeśli najgorszy czas zdawał się być już za nimi. Wspólnie jeździli po zakupy, chodzili na długie spacery podczas których ten opowiadał jej o roślinach, wspólnie założyli nawet ogródek, w którym sadzili proste warzywa oraz mniej wymagające kwiaty. Razem jeździli na wycieczki pod namiot podczas których nauczył ją pływać w jednym z jezior, razem uczyli się jeździć konno u jednego z jej wujków. Nierozłączni jak zawsze, wspólnie próbowali odnaleźć się w nowej codzienności, razem nawiedzani przez paskudne wspomnienia, nie potrafiąc zapomnieć o wydarzeniach z dzieciństwa.
Pewnego zimowego popołudnia gdy wybrali się do lasu w poszukiwaniu choinki, Roger zwyczajnie, jak gdyby nigdy nic, poprosił ją o rękę. A ona nie potrafiła odmówić. Wszystko powoli zdawało się układać tak, jakby tragedie z przeszłości nie miały miejsca - pracowała z ojcem w warsztacie który dobrze prosperował, wkrótce mając zostać żoną jedynej osoby na tym świecie, której w pełni ufała. Los jednak przygotował im kolejną, paskudną niespodziankę.
Roger miał wyjechać na krótko. Ledwie kilka dni spędzonych w Londynie na przełomie marca oraz kwietnia, celem załatwienia kilku spraw powiązanych z ich ślubem. A ona... ona od początku miała złe przeczucia. Prosiła, żeby nie jechał. Tłumaczyła, że nie potrzebują nic więcej po za swoją obecnością, Roger jednak nie słuchał, zbywając obawy młodej narzeczonej. Informacja o jego śmierci dotarła do niej trzeciego kwietnia, a złość oraz rozpacz ponownie przepełniły jej umysł, jednocześnie rozrywając serce. Nie mogła w to uwierzyć, nie potrafiła zrozumieć jak do tego doszło, jakim cudem Roger nie wywinął się z niebezpieczeństwa, w końcu... zawsze był tym, który miał głowę na karku. Trwała w dziwnym poczuciu, iż śni niezwykle paskudny koszmar, nie potrafiąc inaczej wytłumaczyć sobie informacji, jakie do niej dotarły. Nie wierzyła w magię, zawsze będąc przekonaną, iż jest jedynie wymysłem wyobraźni zaczerpniętym wprost z dziecięcych książek. Coraz więcej informacji do niej napływało, jedynie pogłębiając dziwne pogłoski brzmiące niczym szaleńcze majaki. I w tym wszystkim, ci którzy wypowiedzieli wojnę ludziom, nie różnili się niczym od paskudnych nazistów. Pochowała Rogera pod ich ulubioną jabłonią, w niewielkim lasku za jej domem poprzysiągając mu, iż nie podda się bez walki; że spróbuje pomścić jego śmierć.
Dolores wiedziała, że nie może się poddać. Wiedziona rozpaczą oraz zwykłą, czystą złością postanowiła przygotować się na to, co miało nastąpić. I w tym wszystkim nie była sama - Pan Dunn ponoć od dawna czuł w kościach, że świat ponownie stanie się miejscem niespokojnym. Znieśli do wybudowanego schronu najpotrzebniejsze przedmioty, kilkukrotnie upewniając się, iż wejście do niego pozostanie po za zasięgiem niechcianych oczu. Zgromadzili tyle zapasów, ile im się udało, nie tylko w kwestii jedzenia - naszykowali agregatory, tyle części mechanicznych, ile tylko się dało, wiatrówki, śrut oraz całą masę innych przedmiotów, które mogłyby im się przydać podczas normalnej wojny - tylko taka była im znana. Nie znali magii. Nie rozumieli jej, nie znali praw, według których funkcjonowała - nie zamierzali jednak poddać się bez żadnej, choćby najmniejszej walki. W czasie przygotowań poczęli również rozpytywać znajomych, sąsiadów bądź klientów warsztatu o to, co dokładnie działo się w Anglii. Słuchali opowieści o wiązkach światła uciekających z patyków, postaciach w czarnych pelerynach wybuchach pozbawionych bomb bądź granatów bądź ludziach padających bez życia jedynie za sprawą kilku słów. Szukali wzoru, jakichś wskazówek które pomogłyby im odnaleźć wzorce bądź jakiekolwiek wskazówki podpowiadające, w jaki sposób mogliby chronić się przed nowym zagrożeniem.
A gdy konflikt począł rozlewać się coraz bardziej po ojczyźnie, Dolores Dunn zaczęła działać. Z początku wraz z ojcem, w miarę czasu znajdując kolejnych, chętnych do przeciwstawieniu się najeźdźcy. Obserwowali, dokonywali kradzieży głównie zaopatrzenia, czasem również innych przedmiotów, podpapali domy należące do czarodziejów bądź atakowali z zaskoczenia, zwykle czymś ciężkim w głowę, by pozbawić ich przytomności, łamiąc noszone przez nich różdżki. Jednocześnie rozpowszechniali propagandę przeciwmagiczną, namawiając ludzi do działania, oraz rozpowszechniając informacje mając nadzieję, że tym sposobem zginie mniej osób. Podrywała do buntu, zachęcała do działań, nawet jeśli zdawali się być z góry na przegranej pozycji. Jak w końcu walczyć z czymś, czego się nie zna? Jeszcze nie wiedziała, miała jednak nadzieję iż odnajdzie odpowiedź na to pytanie. Napędzana złością, nienawiścią oraz chęcią przetrwania miała zamiar walczyć, póki starczy jej sił. Jeśli chcieli aby spłonęła, musieli spłonąć razem z nią.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
Sprawność: | 6 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Kłamstwo | I | 2 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Skradanie | I | 2 |
Zielarstwo | I | 2 |
Zręczne ręce | I | 2 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Mugoloznawstwo | II | 0 |
Wytrzymałość Fizyczna | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Mechanika | II | 7 |
Majsterkowanie | II | 7 |
Gotowanie | I | 0.5 |
Rzeźba w drewnie | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec współczesny | I | 0.5 |
Walka wręcz | I | 0.5 |
jazda na rowerze | I | 0.5 |
jeździectwo | I | 0.5 |
łyżwiarstwo | I | 0.5 |
Reszta: 0 |
[bylobrzydkobedzieladnie]
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber