Wydarzenia


Ekipa forum
Przedpokój
AutorWiadomość
Przedpokój [odnośnik]07.05.21 2:03
First topic message reminder :

Przedpokój

W przedpokoju Steffen ustawił dwie ciężkie półki, obarczone równie cięzkimi słownikami run. Nikt nie musi wiedzieć, że to nie tylko wizytówka gospodarza, co pułapka. Poza tym, wśród słowników całkiem miło się drzemie (szczurom).

Pułapki: Cave Inimicum (cała posesja) Duna (przed domem), Lepkie Ręce (wejście), Zemsta Płomyka (za drzwiami wejściowymi, na ciężkie słowniki run), Abscondens (ściana w salonie i w kuchni), Nigdziebądź (na cały parter) 


intellectual, journalist
little spy



Ostatnio zmieniony przez Steffen Cattermole dnia 07.04.22 0:26, w całości zmieniany 3 razy
Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen

Re: Przedpokój [odnośnik]05.03.23 21:16
W teorii spodziewał się Liddy i w teorii ustawił wszystkie pułapki tak, by nie reagowały na członków jego rodziny. W praktyce nazywał wyjątki imiennie i dużo eksperymentował - niektóre zabezpieczenia nałożył jeszcze przed ślubem w zbyt dużym pośpiechu, inne z kolei nieustannie modyfikował, trochę dla zabawy i sprawdzenia własnych granic, a trochę dla udoskonalenia lub z nudów. W rezultacie zatarło mu się trochę, która pułapka działa jak - pilnował, by te w ogrodzie nie były niebezpieczne, ale podczas ostatniej imprezy Duna odrobinkę wciągnęła jego kolegów, więc nie zawsze mu wychodziło. Naprawił potem Dunę, ale zaniedbał nieco pułapki przy drzwiach. Ostatnio nie miał jakoś serca przy nich ślęczeć i stabilizować magii, bo przeważnie kończyło się to destabilizacją. Obojętnie patrzył na zaniedbany ogród i zastanawiał się, czy żona odeszła, bo gleba wyglądała trochę brzydko przez te pułapki.
Chciał tutaj zaprosić Olivera, żeby trochę pomógł tym z ogrodem - gdy będzie spokojniej, gdy przyjdzie lato (nie znał się na ogrodnictwie i przegapił fakt, że powinien to zrobić wiosną, bo wiosną lało) i będzie lepsza pogoda. Chciał zrobić niespodziankę żonie. Ale potem się wyprowadziła i już mu się nie chciało. I kontrolować pułapek też mu się trochę nie chciało, w końcu nie miał już kogo bronić w tym domu. Tylko siebie, a czasami było mu niepokojąco-wszystko-jedno. Zabezpieczył tą twierdzę dla niej.
Czasami miewał lepsze dni, smutek mieszał się wtedy z gniewem i upartym postanowieniem, że ułoży sobie życie od nowa, tak jak chciała. Tak, jak powinien.
A czasami, nawet po kilku lepszych dniach, chandra wracała. Jak dzisiaj. Nie mógł spać w nocy, więc nie mógł się skupić na lekturze książki naukowej o runach i w końcu przysnął na kanapie w salonie. Krzyk Liddy nie obudził go od razu, zrobiły to dopiero powtórne słowa, dźwięk otwieranych drzwi.
Szczur Pimpuś, przycupnięty pod kanapą, zapiszczał alarmująco - ale i bez niego Steff zerwałby się sam, owładnięty wojenną paranoją pomimo pozornej obojętności.
Wiedział, że nikt groźny tu nie wejdzie, nie tak po prostu - ale rozespany umysł i tak podpowiadał mu swoje.
-Co... kto tam?! - zerwał się z kanapy.

Liddy poczuła zaś, że dłoń, którą otwarła drzwi - przykleiła się do klamki. Stanęła w progu, z miotłą w jednej ręce i klamką przylepioną do drugiej. Choćby chciała cofnąć rękę, nie była w stanie, magiczny klej trzymał zbyt mocno.
Zrobił się przeciąg, a w pokoju pojawił się rozespany Steff.
-Jesteś! - na twarz wpełzło coś pomiędzy ulgą, a nieśmiałym uśmiechem. Zwykle uśmiechał się szerzej, mówił więcej, kipiał entuzjazmem. Teraz był jakiś nieswój, jak od miesiąca, a pod oczyma miał ciemne cienie.
-Chodź, zjesz coś? I opowiedz mi o tych listach! - zagaił, bo nie zauważył jeszcze, że przykleiła się do klamki i nie rozumiał, czemu stoi w jego przedpokoju jak słup soli.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Przedpokój [odnośnik]06.03.23 12:47
Wreszcie usłyszała jakiś szmer i głos kuzyna i odetchnęła z ulgą. Czyli był i żył i wszystko grało i... choć chciała zaraz za sobą zamknąć drzwi, nagle zdała sobie sprawę z tego, że jej dłoń najwyraźniej ma inne plany i za nic nie chce puścić klamki.
Co jest? - przemknęło jej przez myśl, kiedy marszcząc brwi walczyła z przyklejonymi do klamki palcami.
- Hej, hej - przywitała się jednak ze Steffenem, który w końcu pojawił się w przedpokoju i nawet uśmiechnęła do niego lekko, przy okazji szybko lustrując go od czubka głowy. Nie prezentował się za dobrze, tak szczerze mówiąc. Liddy nie była pewna czy widziała go kiedyś w gorszym stanie. Rozczochrane włosy, podkrążone oczy i to nie do końca przytomne spojrzenie. Ewidentnie był zgaszony. Już przecież po liście od niego wiedziała, że może być kiepsko, ale... teraz to też widziała.
- Jak się trzy... - zapomniawszy o tym, że nie może puścić klamki, spróbowała ruszyć w jego stronę, ale drzwi zatrzymały ją w pół kroku - ...masz? - szarpnięcie wydusiło z niej ostatnią sylabę.
Odwróciła się zaraz z powrotem do drzwi i spojrzała ze złością na zaciśniętą na klamce dłoń. Na zaproszenie Steffka pokiwała głową.
- Bardzo chętnie bym weszła, ale... nie zaczarowałeś przypadkiem jakoś drzwi? - zapytała opierając swoją miotłę o najbliższą powierzchnię pionową (zapewne ścianę), żeby wolną już, lewą ręką spróbować sięgnąć po różdżkę przypiętą do paska po prawej stronie. Co gorsza nie wiedziała, czy nawet jak jej się to uda, to czy cokolwiek zdziała lewą ręką. W magicznym sensie. Raczej nie.
A już tak dobrze szło i myślała, że nie wpadnie w żadną pułapkę...
- Zaraz, zaraz... Steff? - nagle dotarł do niej sens dalszych słów kuzyna i aż ją zmroziło. Przyklejona do klamki dłoń w jednej chwili przestała mieć znaczenie.
Przecież nie mógł wiedzieć, no bo skąd? Wbiła w kuzyna świdrujące spojrzenie.
- Skąd. Wiesz. O. Listach? - zapytała powoli z naciskiem na ostatnie słowo, marszcząc brwi jeszcze bardziej.
Była pewna, że nie wspominała o anonimach w korespondencji ze Steffenem. Ba, nikomu się nie przyznała i nie miała takiego zamiaru, że wczorajszego dnia po powrocie od Neali na parapecie sama też znalazła podejrzany list "miłosny". To było ściśle tajne, więc jakim cudem jej kuzyn mógł o tym wiedzieć...? Chyba, że sam maczał w tym wszystkim swoje szczurze palce...?
Jej spojrzenie w jednej chwili stało się złowróżbne i może to nawet dobrze dla Steffena, że była uwięziona przy drzwiach.
Czy to naprawdę możliwe, żeby to właśnie Steffen postanowił sobie zażartować i rozesłać listy miłosne do niej i do Neali? Tylko... w jakim niby celu? No i... Steff? W takim stanie...? A może on tylko o wszystkim wiedział, a wykonawcą całego przedsięwzięcia był ktoś inny? Marcel? Albo Ian? A może jednak Jim, którego tak łatwo uniewinniły?
Z tego wszystkiego nie przyszło jej nawet do głowy, że Steffen mógł się po prostu domyślić, że chodzi o listy, skoro pytała go o interpretację odręcznego pisma.


OK, so now what?

we'll fight

Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138
Re: Przedpokój [odnośnik]10.03.23 17:28
Zauważył jej nadmiernie czujne spojrzenie i trochę go zaalarmowało - zwłaszcza w połączeniu z późniejszym pytaniem. Jak się trzymał? Świetnie, po prostu świetnie. A nawet jeśli nie, to nie powinien martwić tym rodziny, szczególnie Liddy. Pożałował, że przysnął i nie przygotował się jakoś na ich spotkanie. Przecież się zapowiedziała, nie miał nic na swoje usprawiedliwienie. Cieni pod oczyma nie transmutuje, ale może mógłby spróbować?! Uśmiechnął się nerwowo i odruchowo uniósł dłoń, by przeczesać palcami rozczochrane włosy, ale i tak było za późno. Zamiast szczerze odpowiedzieć jak się ma (bo choć był dobrym kłamcą to nie byłby w stanie okłamać Liddy, chyba), postanowił ją jakoś rozproszyć, ale rozproszenie znalazło się samo.
-O nie, przykleiłaś się do drzwi! - stwierdził oczywiste. Pośpiech chyba był wskazany i chyba mógł puścić jej pierwsze pytanie mimo uszu, prawda? -Wybacz, to Lepkie Ręce, już cię odczarowuję... nie powinny działać na ciebie, nic cię nie boli, nic ci nie jest? - paplał, bo to doskonała strategia na zmianę tematu. Wiedział, że o ile się nie szarpała to nie stanie się jej żadna krzywda, ale i tak było mu głupio i zarumienił się po czubki uszu. Co się z nim działo?! Przecież kontrolował te pułapki, własnym zdaniem... I co, jakby wpadła w coś gorszego, w Orcumortem albo w Dunę?!
Wieczorem będzie musiał wszystko jeszcze raz sprawdzić. Albo w nocy. To doskonałe zajęcie na bezsenną noc.
Zauważył, że Liddy jakoś się nastroszyła, ale w roztargnieniu nie połączył jej minki z pytaniem o listy. Musiała być wściekła za to, że wpadła w Lepkie Ręce - i nie dziwił się jej! To logiczny powód do rozzłoszczenia się, nawet dla Liddy.
-Przepraszam, przepraszam, już to zdejmuję! - machnął różdżką, Finite Incantatem, prędko dezaktywował własne zaklęcie. W lepszy dzień zażartowałby, że inaczej spędziłaby kwadrans przyklejona do jego drzwi, ale może lepiej jej o tym nie informować.
-No opowiedz o sprawie z twoich listów, pisałaś mi jakieś zagadkowe rzeczy i mówiłaś że rozwiniesz osobiście! - właściwie nie mówiła, po prostu powiedziała, że wpadnie, ale to chyba było oczywiste. -A jak analizujesz czyjeś próbki pisma to z listów, tak? "Czarownica" polecała ten sposób. Czy ukradłaś czyiś pamiętnik? - uśmiechnął się łobuzersko, bo sam by to zrobił. Uwielbiał cudze pamiętniki, choć od dawna nie miał żadnego w rękach. Te z dormitorium Ślizgonów były wspaniałe, choć szczurom trudno otwierać takie rzeczy! -To nie takie proste jak pisze "Czarownica", Liddy, raz próbowałem analizować korespondencję przy łamaniu klątwy i bez wielu próbek nic by z tego nie wyszło. - pochwalił się, prawie mimochodem. Akurat łamaniem klątw lubił się chwalić (jeśli wychodziło), a tamtą zdjął z samego nestora Prewetta. -W ogóle, uważasz co bierzesz w ręce? - zmarszczył podejrzliwie brwi. -Wtedy znalazłem przeklęte runy ukryte w liście, a strach pomyśleć, jak ludzie zabezpieczają swoje pamiętniki. No, w każdym razie skąd masz tą próbkę pisania i co to za projekt badawczy?! - możliwe, że poczuła się nieco zagubiona jego potokiem słów, ale on był dziś równie roztargniony i zagubiony, więc byli kwita.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Przedpokój [odnośnik]12.03.23 13:49
Tak, tak właśnie było - Liddy Moore przykleiła się do drzwi, ale nie działa jej się żadna krzywda. Zresztą takie wypadki przy pułapkach mogą się zdarzyć każdemu. Tak sądziła.
Jej kuzyn za to trochę za bardzo się tym wszystkim przejął. Zamiast obrócić to w żart, przepraszał i nawijał farmazony.
Przez chwilę przyglądała mu się ze zdziwieniem, po czym uniosła lekko wolną od pułapki rękę.
- Steff - przerwała tą jego nerwową tyradę, siląc się na maksymalnie łagodny ton głosu. - Spokojnie, tak? Ja dosłownie przykleiłam się do drzwi. Nic się nie dzieje - zapewniła go, licząc na to, że faktycznie trochę wyluzuje.
Gorzej, że w międzyczasie to jej się podniosło ciśnienie na wspomnienie tych nieszczęsnych listów. Steffen jednak nie wyglądał na wielce przejętego jej nagle ostrzejszym tonem i jak gdyby nigdy nic przeszedł do tematu analizy czyjegoś rękopisu.
Przyglądała mu się bacznie jeszcze chwilę jakby szukając w jego słowach, mimice czy zachowaniu oznaki fałszu. Wyglądał na zupełnie nie zaniepokojonego jej reakcją i jakby faktycznie nie miał na myśli tych listów. Pytanie tylko czy nie maskował wszystkiego sprytnym aktorstwem? Jak dobry mógł w tym być?
Odchrząknęła w końcu i spojrzała na wnętrze uwolnionej już dłoni, jakby spodziewała się tam ujrzeć jakieś ślady po zaklęciu. Oczywiście nic takiego nie było.
- Dzięki - odezwała się i choć wciąż zerkała na niego badawczo, to spuściła z poprzedniego, może faktycznie zbyt ostrego tonu. Może źle to zrozumiała... a może nie? W każdym razie nie było sensu się złościć, dopóki nie miała dowodów, że to właśnie on stał za całą sprawą zagadkowych anonimów, prawda? Niemniej jednak zamierzała się pilnować z tym co mu mówi i uważać też na jego zachowanie i słowa.
- Tak jak ci pisałam: to tylko teoretyczne rozważania - odpowiedziała w końcu. - Nie mam niczyjego pamiętnika - zaznaczyła uśmiechając się na tą myśl. - Chodźmy stąd zanim znów się do czegoś przykleję i powiem ci o co chodzi - dodała i zatrzasnąwszy za sobą drzwi (na wszelki wypadek nie łapała już za klamkę) ruszyła w głąb domostwa. - A! A gdybyś miał na coś ochotę, to możesz mnie wykorzystać do gotowania. Jestem w tym coraz lepsza, wiesz? - pochwaliła się pogodnie.
Domyślała się, że po odejściu żony Steffenowi mogło być ciężko także i w tym aspekcie. Faceci rzadko garnęli się do garów i Liddy sądziła, że dlatego statystycznie wcześniej umierali - jak nie miał im kto gotować, to mieli przekichane. Jeśli o nią chodzi, to może nie było to jej ulubione zajęcie, ale zdecydowanie się przydawało w życiu. A że Steff przechodził trudne chwile, to uznała, że może mu choć tyle od siebie zaoferować. Jeśli będzie chciał oczywiście.
- A z tym pismem... wiesz, po prostu ostatnio się zaczęłam zastanawiać czy nasze cechy charakteru mogą się uwidaczniać jak coś piszemy czy jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Czy coś łączy osoby, które bazgrzą jak hipogryf pazurem, czy to zupełnie losowa cecha. Skąd to się bierze, że wolimy tą samą literę zapisać w różny sposób? Kwestia wyuczenia, czy czegoś innego? - rozmyślała na głos. - A potem przypomniałam sobie, że przecież już kiedyś o czymś takim czytałam...! No i chciałam zweryfikować czy wszystko w tym artykule było wyssane z palca czy jednak kryje się w nim ziarno prawdy - zakończyła wzruszeniem ramionami. - Z ciekawości - podsumowała. - A znam sporo osób na tyle dobrze, że wydaje mi się, że mogłabym to sprawdzić. Na przykład taka Emilia Stainwright, Krukonka, zamiast kropek stawiała serduszka. Do tej pory nie rozumiem czemu - potrząsnęła głową. Właściwie to w Hogwarcie przyuważyła, że sporo dziewczyn tak robi, co stanowiło dla Lydii absolutną zagadkę.


OK, so now what?

we'll fight

Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138
Re: Przedpokój [odnośnik]30.03.23 18:07
-No właśnie, dosłownie przykleiłaś się do drzwi. - powtórzył po niej trochę tępo. Bo z jednej strony to dobra wiadomość, że nic jej nie jest, bo nie chciał żeby Liddy zdarła sobie skórę z dłoni przyklejając się do jego drzwi... ale z drugiej strony to znaczyło, że jeśli kiedyś wpadnie tutaj jakiś złodziej albo szmalcownik albo policjant to też nic mu nie będzie. I że nakładał pułapkę przez kilka godzin trochę po nic.
Wziął głęboki wdech. Jeszcze kilka tygodni temu nie miał takich przemyśleń, nie wiedział co się z nim działo. Zdołał jakoś uśpić lęki po pojedynkach w Londynie i śmierci Bertiego - ale po zniknięciu żony, strach i nerwowość wróciły z podwójną mocą.
Liddy przypatrywała mu się jakoś bardzo uważnie, więc postarał się uspokoić - zawstydzony tym, że mogłaby zobaczyć jego niepewność i smutek i ogółem lekką rozsypkę. Był przecież jej starszym kuzynem, musiał się przy niej jakoś trzymać. Spróbował uśmiechnąć się uspokajająco, zupełnie nieświadom, że martwiło ją coś zupełnie innego.
-Mhm, czysto teoretyczne. A czysto teoretycznie, chciałabyś przeczytać czyiś pamiętnik? - przechylił lekko głowę, odwzajemniając jej uśmiech. Przez ostatnie tygodnie zapomniał, jaką zabawą było poznawanie cudzych sekretów, ale Liddy nieświadomie przypomniała mu o tej drobnej radości życia. Czysto teoretycznie mógłby jej w tym pewnie pomóc.
-Umm... - gotowanie. Jedzenie. Zamrugał, trochę roztargniony. Właściwie to o tym zapomniał, jadł jakieś marne kanapki w podrzędnych lokalach w Londynie, a w domu zimną owsiankę i marchew, bo nie miał energii na gotowanie. -Nie no, potrafię sobie poradzić. - skłamał i nawet nie starał się, by zabrzmiało to przekonująco. -Ale - desperacko szukał sposobu na to, by kuzynka faktycznie mu coś ugotowała, ale by nie było to zanadto upokarzające i żeby nie czuła się wykorzystana ani nic. W przeciwieństwie do wszystkich rozsądnych mężczyzn uważał wszak, że miejsce kobiety wcale nie jest w kuchni. I był w tym postępowym przekonaniu tak wytrwały, że ożenił się z dziewczyną, która gotowała kiepsko (bo gotowała za nią służba) i w końcu go zostawiła. -ale ostatnio na targu jakaś przekupka wmówiła mi, że z kwiatów czarnego bzu można coś ugotować. No i je kupiłem, bo była naprawdę stara i miała dziecko i było mi jej żal, ale to chyba jakaś bzdura, jak można jeść kwiaty? Z kaszą? Mam jeszcze kaszę. - nie chciał jeść kwiatów, fuj, ale sprytnie (własnym zdaniem...) wplótł w monolog podtekst o tym, że byłby wdzięczny gdyby Liddy ugotowała mu kaszę. Też umiał ugotować kaszę, ale nie umiał jej przyprawić i to był prawdziwy problem. W sumie to nie miał czym jej przyprawić i na to chyba nawet Liddy nic nie zaradzi, ale kto wie? Może faktycznie tym bzem, a w szafce miał zapomniany woreczek suszonych przypraw ziołowych.
-O, to już znajdę ten artykuł! A ty rozgość się w kuchni, zrób sobie herbaty, chyba mam trochę herbaty... - i bałaganu. -Przepraszam za bałagan! - powiedziałby, że nie zdążył posprzątać, ale w sumie to ona przyszła nagle.
-Dziewczyny stawiają serduszka jak chcą kogoś poderwać! Kto się podobał Erin? - zapytał tonem eksperta, choć ekspertem nie był. -Chyba że stawiała je wszędzie, to może jakaś wada ręki... - dodał, lekko zafrapowany. Przeszedł do salonu, do sterty papierów upchniętych w jedno pudło i pomiędzy książki, szperał w nich chwilę, aż wreszcie znalazł triumfalnie odpowiedni numer - z wprawą kogoś, kto orientuje się we własnym chaosie.
-Mam! Chcesz go pożyczyć? Przeczytać wspólnie? O patrz, tutaj piszą, że jeśli mężczyzna bazgroli to świadczy to o wysokim intelekcie i wrażliwości. - wyrecytował, udając, że zerka na papier. Pamiętał to zdanie, bo sam podsunął je Joyce gdy pisała ten artykuł - i sam bazgrolił.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Przedpokój [odnośnik]30.06.23 15:12
Na kolejne pytanie Steffena, Lidka początkowo tylko uniosła jedną brew, a potem jakby go nieświadomie naśladując przekrzywiła lekko głowę. Czy chciałaby przeczytać czyiś pamiętnik? Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek wpadło jej to do głowy, nawet jak była dzieciakiem w szkole.
- Nie - odpowiedziała z rezerwą, ale i pewnością pobrzmiewającą w głosie, przyglądając mu się intensywnie. Czytanie czyichś prywatnych zapisków wydawało jej się nie dość, że nieodpowiednie, to po prostu... nudne. Cóż tam mogło być ciekawego?
- A ty chciałbyś przeczytać czyiś pamiętnik? - odbiła piłeczkę. Właściwie to nawet nie wiedziała co w czymś takim pisać i przede wszystkim po co. Sama nigdy żadnego nie prowadziła, a cudzego też nie czytała. Pisze się w nim ważne rzeczy? Jakieś poważne i bolesne? Szczęśliwe? Jakoś na samą myśl, budził się w niej sprzeciw, bo przecież wystarczyłoby, żeby ten pamiętnik trafił w czyjeś lepkie łapska i znałby wszystkie jej słabości. To głupie się tak wystawiać. A co się z tego miało, że się to zapisało? Jeszcze nie miała problemów z pamięcią, żeby musieć istotne wydarzenia zapisywać. Znowuż pisanie o głupotach typu: "Wypiłam dziś herbatę z mlekiem, ale mleko się zsiadło", było w jej odczuciu kompletną stratą czasu.
Może gdyby ktoś miał super przygodowe życie, to jasne, można by to zapisać, a potem stworzyć z tego książkę, ale... umówmy się: mało było takich ludzi, a jeśli już, to zapewne nie mieli czasu na opisywanie tego w jakichś notatnikach. W każdym razie: nie, pamiętniki, nieważne czyje by były, nie wchodziły zupełnie w jej zakres zainteresowań. Zaintrygowało ją jednak, że Steff o to zapytał.
- Widziałeś czyiś pamiętnik czy prowadzisz swój? - zapytała jeszcze zaciekawiona. Ponoć ludzie mierzą innych swoją miarą, więc... może? Może umiałby jej wtedy wyjaśnić jaką funkcję miały spełniać.
Potrafił sobie poradzić. No, w teorii tak, wciąż tu przed nią stał, a nie zwijał się z głodu na podłodze, więc sobie radził, Lidka w to nie wątpiła... przynajmniej do momentu aż nie zaczął mówić o kobiecie, która wcisnęła mu kwiatki niby do jedzenia. Liddy zastygła w bezruchu na chwilę patrząc na niego z niedowierzaniem. Wprawdzie jak dodał, że zrobił to z litości, to sama trochę zmiękła, ale... kwiaty czarnego bzu? Do jedzenia? Pierwsze słyszała. Z drugiej strony... nie była wybitną kucharką, może faktycznie był na to jakiś przepis?
Odchrząknęła i zebrała się szybko do kupy, żeby Steffek nie pomyślał, że całkiem straciła wiarę w niego.
- Widocznie nie znam tego przepisu - zreflektowała się. - Ale wiem, że z kwiatów czarnego bzu można zrobić syrop, jak się je zasypie cukrem. Mama nam taki dawniej robiła... - Liddy zamyśliła się na moment. - ale pewnie nie masz cukru, co? - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Nie przejmuj się, wymyślę coś do tej kaszy - dodała już ruszając do kuchni. Na jego przeprosiny za bałagan, tylko machnęła ręką. Żeby jej pokój kiedyś zobaczył...
Zatrzymało ją jeszcze w pół kroku pytanie o to kto podobał się Erin. Znaczy Emilii.
- Emilii - poprawiła go, ale nie przywiązując do tego żadnej wagi - nie wiem - odparła markotnie, bo wychodziło jednak na to, że nie znała jej wystarczająco dobrze, żeby robić jakąś analizę pisma i jej osobowości. - Ale w ten sposób zapisywała notatki z historii magii - rzuciła jakby od niechcenia i dopiero jak to powiedziała na głos, to do niej dotarło. Odwróciła się na pięcie i wybałuszyła oczy na Steffka.
- Czekaj... CHCIAŁA PODERWAĆ BINNSA?! DUCHA?! - niemal wykrzyknęła w absolutnym szoku. Podrywanie starszych od siebie to jedno, podrywanie profesora w szkole to drugie, ale podrywanie pewnie stuletniego, martwego profesora to już przesada i Lidka nie powstrzymała grymasu obrzydzenia, który pojawił się na jej twarzy na samo wspomnienie małego, pomarszczonego, rozwlekle mówiącego ducha.
- Oby jednak miała wadę ręki, bo... Ugh! - aż się otrzepała na wizję Emilii i Binnsa. Razem. Stop! Dość! Nie chciała mieć tego w swojej głowie. Kasza! Trzeba zająć się kaszą!
Wciąż z lekkim niesmakiem i wzdrygając się parę razy szybko przeszła do kuchni, kiedy Steffen ruszył do salonu w poszukiwaniu artykułu.
Faktycznie, w kuchni miał syf i to delikatnie mówiąc, ale Lidka nie przejęła się tym zbytnio. Przyjrzała się tylko bałaganowi, żeby zlokalizować jakieś przydatne jej rzeczy, po czym resztę brudnych naczyń i innych szpejów, przesunęła na bok robiąc sobie trochę miejsca na blacie. Będzie dobrze. Zaraz potem rozpoczęła akcję "buszowanie po szafkach", żeby zobaczyć co gdzie jest. Kaszę jęczmienną zlokalizowała wyjątkowo szybko, ale żeby z czeluści jednej z szafek wyłowić słój jakiegoś tłuszczu, potrzebowała już trochę więcej czasu. Właśnie wspinała się po blacie, żeby zajrzeć na najwyższą kuchenną półkę, kiedy Steff krzyknął, że znalazł gazetę.
- Zwycięstwo! - uśmiechnęła się do kuzyna tryumfalnie, kiedy z Czarownicą stanął na progu kuchni. - W sumie... coś w tym jest. Uzdrowiciele słyną z tego, że bazgrzą, nie? A z reguły są mądrzy i empatyczni - pokiwała głową. - Możesz czytać co tam jest, a ja się zajmę obiadem, w porządku? - zaproponowała na nowo się odwracając, żeby wciąż stojąc na blacie przeczesać ostatnie półki. W kącie jednej z nich wprawdzie zakurzony i ewidentnie zapomniany przez czarodziejski świat ulokowany był słoiczek z przyprawami.
- Ha! - krzyknęła znów tryumfalnie i ze zdobyczą zeskoczyła z blatu na podłogę. Z kaszą za wiele nie było do roboty. Przepłukać ją wodą, zalać i nastawić. Łatwizna. Kiedy to zrobiła znów zaczęła szperać gdzie się dało licząc na to, że coś do tej kaszy się objawi. Coś innego niż bez w każdym razie. Ale jednocześnie słuchała co tam Steffek czytał.


OK, so now what?

we'll fight

Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138
Re: Przedpokój [odnośnik]14.08.23 16:54
-Jasne, że bym chciał! - wypalił bez namysłu, no bo Liddy to Liddy, nie mieli przed sobą sekretów. Na ogół. -Muszą tam być ciekawe rzeczy! Ale nie da się ich za bardzo otworzyć jako szczur, a poza tym wolniej się wtedy czyta, a tak to nie ma okazji. - wytłumaczył kuzynce. -Najchętniej to przeczytałbym pamiętnik jakiejś szlach- - urwał, zamrugał, szlachcianka, Bella, ślub, koniec, miał o tym nie myśleć -ważnej osoby żeby mieć nie wiem, haki, albo wgląd w inne życie, ale pamiętnik kogoś kogo lubię mógłbym ot tak, z ciekawości. Lepiej zrozumiałbym wtedy kobiety i w ogóle. - jak łatwo mogła poznać z jego odpowiedzi, nigdy żadnego nie widział. -Nie widziałem, no i nie prowadzę, bo po pierwsze nie mam czasu, a po drugie to dla dziewczyn. - zawyrokował z całą pewnością. -Chłopcy wyrzucają z siebie takie przemyślenia jak chodzą na piwo. - wyjaśnił uprzejmie. Temat był zresztą przyjemniejszy niż kwestie kulinarne. Umknął wzrokiem, mając nadzieję, że Liddy nie patrzy na niego z litością. Może i nie umiał gotować, szczególnie kwiatów, ale przecież sobie radził, naprawdę. Zwiędłe kwiaty odrosną zanim mama wróci z Niemiec (czy mama kiedykolwiek wróci...? Czy wojna kiedykolwiek się skończy...?), kiedyś przeczyta książkę kucharską i kiedyś na pewno posprząta. Kiedyś. Jak odpocznie. Ostatnio ciągle był zmęczony, nie wiedział dlaczego. Bezsenne noce, spędzone na roztrząsaniu każdej trudnej chwili własnego małżeństwa, z pewnością nie miały z tym nic wspólnego...
-Uhm, cukier jest chyba za cenny żeby go mieszać z kwiatami... bo nie zrobi się z nich alkoholu, nie? - nie miał cukru, ale gdyby miał kilogram to pewnie oddałby go chłopakom na domowy bimber. To zdawało się cenniejsze niż jakiś syrop, ale nie miał serca powiedzieć tego Liddy, nie gdy wspomniała ciocię. Od jej śmierci minęło już tyle lat i nadal nie wiedział czasem jak się zachować, poza tym, że zawsze miał ochotę przytulić Liddy gdy o tym myślał.
-Dziękuję! - bąknął zamiast przytulenia, bo Lidds zachowywała się dziś tak dorośle - ratując tą kaszę i w ogóle. -Możesz brać wszystko ze spiżarni, jest w miarę świeże... - tam też nie sprzątał, ale przynajmniej jadł jedzenie zanim się zepsuło.
Emilia lub Erin nie była wystarczająco ładna, by ją zapamiętał - trudno mu było w szkole interesować się dziewczynami w wieku małej Liddy - ale krzyk Liddy i wizja Binnsa sprawiły, że pożałował, że nie pamięta tej dziewczyny.
-Umm... - próbował powiedzieć coś dyplomatycznego i uspokoić kuzynkę, ale na usta uparcie cisnął się kiepski dowcip: -Każdy ma własny typ, nie? - wypalił i parsknął śmiechem. Pierwszy raz od dawna śmiał się tak zupełnie na trzeźwo. -Możeeeee ujęło ją jak fascynująco opowiadał o historii magii... - tak fascynująco, że Steff przesypiał tamte lekcje i musiał douczyć się sam w bibliotece, gdy Joyce z "Czarownicy" ochrzaniła go za nierozróżnianie Shackleboltów od Slughornów. Na szczęście nadrobił już część braków, zmotywowany praktycznym zastosowaniem mitów w poszukiwaniu żył magicznych. Dlaczego Binns nigdy nie mówił im o żyłach? A może mówił i to też Steff przespał? -...albo jego głos działał na nią relaksująco... - droczyłby się z Liddy dalej, ale zlitował się, gdy uciekła do kuchni. Podążył za nią i rozsiadł się wygodnie z wydaniem gazety, usiłując stłumić w sobie wstyd za bałagan. Miał się czym zająć, więc z tym tłumieniem poszło nawet łatwo.
-"Co mówi o tobie charakter pisma?" - rozpoczął od nagłówka. -Potem piszą, że to podświadome i bardzo ważne i że charakteru pisma nie da się zmienić, tak samo jak własnego charakteru, blabla, przejdę do konkretów. Pismo przechylone w prawo świadczy o silnym charakterze, skłonnościach przywódczych oraz uczuciowej namiętności. Pismo pochylone w lewo znaczy, że autor jest przekorny wobec otoczenia, lubi się wymądrzać i podkreślać własną oryginalność. Chyba, że osoba jest leworęczna, to wtedy interpretacja jest całkiem inna i oznacza konformizm oraz nieśmiałość! Pismo proste świadczy o spokojnym charakterze, ale zarazem niestałości w uczuciach. - wyrecytował, zupełnie jakby znał artykuł na pamięć albo samemu go kiedyś zmyślił napisał.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Przedpokój
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach