Wydarzenia


Ekipa forum
Warsztat krawiecki
AutorWiadomość
Warsztat krawiecki [odnośnik]09.05.21 14:48

Warsztat krawiecki

Warsztat znajduje się zaraz za główną częścią skepu - mieszkanie znajduje się na górze, a miejsce na szycie pozostawiono jednak na parterze, gdzie właścicielka spędza również czas poza pracą. Dostęp tam jest możliwy w każdym momencie dla każdej krawcowej, zwłaszcza jeżeli chcą poćwiczyć szycie, a salon akurat nie jest dostępny. Możliwe jest skorzystanie ze wszystkich przyborów jak igły, nitki, tasiemki czy guziki, potrzebne są jednak rozwaga i zarejestrowanie wszystkich wykorzystywanych produktów. Znajdują się tutaj również część materiałów jak i manekiny, niezbędne do układania strojów, które mają trafić już na damską sylwetkę.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]09.05.21 15:36
20 listopada 1957

Zamówienie zostało złożone, wybrano odpowiednie materiały, wzory ustalono i rozrysowano. Ronja chciała połączyć delikatność i zwiewność chińskiego hanfu ze współczesnymi standardami. Wskazując na swoje pochodzenie i korzenie, ale jednocześnie nie zatrzymując się w tradycji, która mogłaby wydać się współczesnej modzie przestarzała. Wiedziała, że zdjęcie poglądowe było cenną pamiątką dla panny Fancourt, dlatego starała się obchodzić z nim jak najbardziej delikatnie, kiedy pomagała na jego podstawie rozrysowywać projekty z Adelaidą. Przygotowały też parę próbek materiałów dla klientki, pozwalając sobie zaprezentować wszystko Ronji, pozwalając jej na dotknięcie tkanin i przyzwalając na wybranie jej odpowiedniego projektu. Zaproponowała parę rozwiązań, które wraz z Adelą uznały za rozsądniejsze i tańsze pod względem ceny, wciąż jednak prezentując sobą klasę.
Przygotowały sobie cały dzień na projekt, rozpoczynając od rozstawienia manekinu, na którym miały zadbać o wszystkie detale. Przypilnowała, aby miały pod ręką wszystkie niezbędne rzeczy, od nici aż po zestaw igieł. Przygotowały samodzielnie wykroje, już wcześniejszego dnia wykrawając odpowiednie fragmenty i pilnując, aby na pewno pasowały przy końcowym efekcie. Zdjęte wcześniej wymiary pozwalały im na złożenie całości i zobaczenie, jak będzie to wyglądało w świetle, jak również na wstępne przymiarki na Sheili. Odczucie materiału nie powinno być nieprzyjemne, dlatego nawet jeżeli w dotyku było to wyjątkowe, tak trzeba jeszcze było się upewnić, że nie drażniło tego noszenie jej. Na szczęście szyły już z tego coś wcześniej, tak więc przynajmniej mogła zapewnić, że kolor nie będzie się spierał ani nie będzie matowieć czy mechacić się.
Na tkaninę wybrały Indian Heap, nieco cięższą bawełnę, która w dotyku przypominała jednak bardziej len. Wydawała się  idealna, nie gniotąc się tak mocno, ani nie poddając się tak wpływowi temperatury. Wytrzymała, idealna do stroju codziennego, nie kosztująca tak wiele, a i łatwa do wymiany, gdyby którykolwiek z elementów uległ zniszczeniu, a co więcej, wyszywało się na niej dość łatwo. Na dolną część, spódnicę na bazie koła, krawcowe wykorzystały czarną bawełnę, na pas łączący obydwa elementy szarą, a na bluzkę głęboką czerwień. Spódnica sięgała za kostki, nie włócząc się jednak po ziemi, co miało pomóc w uniknięciu dodatkowych zabrudzeń. Sheila i Adelaida zszyły ją tak, aby leżała swobodnie na talii, nie uciskając – efekt ten uzyskać można było pasem, tak aby wszystkie elementy leżały w sposób dopasowany – a jednocześnie pozostawiając spódnicę rozkloszowaną. Naszyły też na nią złotą nicią wzory pionowe, ciągnące się od pasa aż ku dołowi, kończąc się pięć centymetrów przed końcem spódnicy, tak końcówka spódnicy miała postawioną przestrzeń. Wzór powtarzał się regularnie, nie był jednak zbyt skomplikowany, tak aby zdobić spódnicę ale nie robić z niej głównej atrakcji całości. Nie, chciały aby wszystko ze sobą współpracowało.
Najbardziej zdobnym, ale jednocześnie najmniejszym elementem całości był pas. Szara bawełna była nieco jaśniejsza, niż czerń spódnicy, wciąż jednak wpisywała się w podobną gamę kolorystyczną. To ten pas miał największe zdobienia – Sheila spędziła nad nim najwięcej czasu, podczas gdy Adelaida szykowała inne elementy. Przetykając kolejny raz nicią w kolorze złota (który to kolor zyskiwała głównie dzięki odpowiednim zaklęciom), panna Doe pilnowała, aby wszystko było odpowiednie, tylko od czasu do czasu zmieniając lekko całość, czy spruwając poprzedni fragment gdy tylko coś wyglądało nieodpowiednio. Parę razy skorzystała jeszcze z pomocy Adelaidy, podpytując, jak wykonać konkretny element albo najlepiej pociągnąć igłę w tym miejscu. Starała się zebrać jak najwięcej informacji na temat nowych możliwości. Co jakiś czas podsuwała swoje dzieło na sprawdzenie starszej krawcowej, zmieniając coś jeżeli było to potrzebne.
Ostatnim elementem była czerwona bluzka. Sheila i Adelaida zrezygnowały z szerokich, wielowarstwowych rękawów, które były typowe dla tego rodzaju stroju i pociągały eterycznością, jednocześnie nie sprawdzając się absolutnie w życiu codziennymi. Co prawda można by było w nich chować rozmaite przedmioty, jednak zwracało to na siebie uwagę albo sprawiało, że człowiek zaczepiał tym o otoczenie. Może sprawdzało się to na bale, ale podczas pracy to nie mogło być zbyt wygodne. Sheila zdecydowała więc, że najlepsze będą dłuższe rękawy, kończące się jednak niedaleko za łokciem. Dawało to przestrzeń na założenie rękawiczek i wciąż wyglądnie swobodnie, a jednocześnie przypominało rękawy z eleganckich strojów obecnych mieszczanek. Dekolt przyjęła na wzór tego, które miało hanfu matki Ronji. Na pewno starała się odwzorować go lekko, decydując się jednocześnie na umieszczeniu pasa (a więc i spódnicy) wyżej w talii, ale niżej niż w tradycyjnym hanfu. Kolejnym elementem do wyszywania, na którym się skupiła, były okolice dekoltu. Przy ramionach skupiła się na dwóch smokach, starając się odwzorować jak najlepiej te, które przedstawiono na fotografii.
Już wcześniej rozrysowywały z Adelaidą, jak powinny wyglądać, przygotowując nieco inne wersje, decydując się też, która z nich mogła wyglądać najlepiej. Był to jeden z najważniejszych elementów, bo przyciągał spojrzenie, jednocześnie nie mogąc być zbyt wyzywającym albo pstrokatym, bo przecież ostatnie, czego mogła chcieć nosząca strój kobieta, to to, żeby przechodzące obok osoby wpatrywały się w jej dekolt. Palce zaczynały ją boleć już dawno temu i musiała zdecydowanie zrobić przerwę już na początku wyszywania, starając się odpocząć, między innymi wsadzając dłoń do ciepłej wody. Skorzystała jeszcze z chwili aby zjeść kromki chleba, pochłonięta pracą na tyle, że w zasadzie nie odczuwała głodu.
Przerwa pozwoliła jej na odpoczynek, niestety jednak – a może na szczęście – ujawniła również istniejący problem, którym musiały się zająć jak najszybciej. Rękaw okazał się zbyt luźny, rozpruwając się dość szybko. Na początku obydwie spodziewały się, że była to wina ścieku, jednak tylko sekundy dzieliły ich od tego, żeby pominąć rozpruwający się rękaw. Reszta bluzki wyglądała dobrze po zbadaniu, musiały więc przypuszczać, że albo popsuło się to w trakcie przygotowywania, a mogłaby też być to wina samego materiału. Po chwili ostatecznie zdecydowały się na wymianę rękawa, wycinając nowy z innej partii materiału – Sheila się tym zajęła, na początku sięgając po odpowiedni wykrój tylko po to, aby potem móc zszyć razem bluzkę i rękaw, kiedy Adelaida wykańczała obydwa smoki po obydwu stronach przy ramionach. Ostatnim wzorem były kwiaty tuż nad biustem – po pewnych konsultacjach z panną Fancourt, jako podstawę wybrano kwiaty śliwy, dodając też drobne listki oraz zawiasy przy końcach. Wszystko, co wyszyte było na czerwonej bluzce, zrobione było za pomocą czarnej nici, nieco grubszej niż ta na spódnicy, tak aby było bardziej wytrzymałe i aby wybijało się na jaśniejszej powierzchni, delikatność i zwiewność pozostawiając wzorom na pasie i spódnicy.
Wspólnie z Adelaidą wykończyły cały strój, nanosząc ostatnie poprawki oraz przeszywając wzory, które wymagały więcej uwagi. Upewniły się, że żadna z nici nie wystaje ani nie będzie kłóć osoby noszącej strój, jednocześnie nie prując się zbyt łatwo. Kiedy wszystko było w porządku i kiedy ostatnie prace zostały zakończone, cały strój został jeszcze przymierzony przez osobę, która miała wymiary całkiem podobne do panny Fancourt. Wszystko leżało całkiem dobrze, dlatego całość stroju została odpowiednio wyprana i wysuszona, tak aby była w jak najlepszym stanie kiedy strój trafi do klientki. Sama Sheila miała nadzieję, że całodniowy wysiłek opłaci się i Ronja zdecydowanie będzie zadowolona, bo na obecną chwilę, bolało ją niemal wszystko – nogi od stania przy manekinie, dłonie niemal płonęły przez to całe wyszywanie drobnych elementów, plecy w sumie też coraz bardziej ją bolały. Tego wieczora miała zdecydowanie zasnąć dość szybko, zmęczona kładąc się gdzieś przypadkowo, nie wiedząc, czy czasem nie będzie przeszkadzać któremukolwiek z członków rodziny. Chociaż nie, będzie musiała jeszcze przygotować obiad i posprzątać nieco w domu. Może jednak też nie zacznie tak szybko, jakby chciała.
Pomogła ostrożnie zapakować cały strój. Dopisała też list, mając nadzieję, że panna Fancourt zadowolona będzie z całości i strój przypadnie do gustu. Źle by się poczuła, gdyby cała praca miałaby pójść na marne. Zapakowane w pudełko całość Adelaida dostarczyła klientce przy okazji sprawunków na mieście, a Sheila wróciła do mieszkania Jamesa w towarzystwie, z poczuciem, że wykonała dziś sporo dobrej pracy. I miała nadzieję, że jej efekty zadowolą samą zainteresowaną.

| zt, 1297 słów


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]22.05.21 9:03
29 listopada 1957

Życie ostatnimi czasy było dość monotonne i chyba tego najbardziej jej brakowało – aby nie było żadnych gwałtownych zmian i wszystko mogło być w porządku – oczywiście na tyle, na ile pozwalała jej obecnie panująca sytuacja. Na ten moment, mogła pochwalić się stałą, w miarę spokojną pracą, rodziną, której zajmowała się domem oraz jakimś gronem na którym mogła polegać. Co prawda czekała ją jeszcze regularne wizyty w Ministerstwie, niestety, kiedy próbowała odzyskać swoją różdżkę, musiała więc przyzwyczaić się do tego, że na ten moment wszędzie chodziła z „obstawą”, a i częściej niż normalnie przemykała przez ulice, starając się udawać, że wcale nie ma obawy za każdym razem, kiedy ktoś zmierza w jej kierunku nieco zbyt szybko, albo nagle wychodzi zza rogu. Nie, żeby normalnie nie miała takich odruchów, teraz jednak czasy uczyły, że każdy może spróbować cię dorwać, a kiedy nagle nie patrzysz, te szanse się zwiększają.
Wydawało się jednak, że w większości wypadków jej problemy nie działają tak mocno, kiedy nie skupia się na otoczeniu, a jedynie na materiałach, igłach, niciach…wszystko ciągnęło się przed nią, wszystko miało jakiś sens, jej myśli wędrowały raczej do tego jak zacerować rozdartą bluzkę, naprawić zniszczony rękaw, wymyć i odplamić tkaninę. Zadania, które wydawały się sztampowe – a jednocześnie jakimś cudem trudniła się tym chyba połowa społeczeństwa – dla niej były pewnym sposobem ucieczki od zmartwień. Dodatkowo nie narzekała na możliwość zarobku na czymś, co po prostu lubiła robić. Oczywiście nie była jeszcze mistrzem, ale mimo wszystko starała się jak najlepiej, aby klientki wyszły zadowolone.
Dziś miała podjąć kolejną klientkę, dlatego zadbała o to, aby przestrzeń dookoła była czysta i uporządkowana – resztki tkanin zostały zamiecione i posegregowane, nici odpowiednio posegregowało, tkaniny odpowiednio oznaczono. Manekiny lekko przesunęła gdzieś na ubocze, tak aby nie musiał się nikt o nie potykać. Zrobiła to od rana, tak aby nie było problemu ze sprzątaniem, kiedy przyszłyby już klientki. Teraz za to zaprosiła właśnie jedną z nich do warsztatu, oferując jej możliwość zajęcia miejsca jeżeli chciała.
- Dzień dobry, zapraszam! W czym mogę dzisiaj pani pomóc?


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]04.06.21 19:36
Trudniąc się pracą w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, należało pamiętać o tym, że choć bywały dni spędzona na ministerialnych korytarzach, tak również pracowano w terenie, gdzie styczność ze zwierzętami często skutkowała… destrukcją odzienia. Panna Crabbe nigdy nie trwoniła własnego czasu na zabawę z igłą i nitką, a skrojenie poprawnie materiału, aby leżał należycie, było dalekie od jej zainteresowań. Skoro ktoś parał się tym zawodowo, nauczona doświadczeniem, wolała zwrócić się właśnie do zaufanej krawcowej. Dziarskim krokiem wybyła z domu, kierując się do znanego warsztatu, gdzie mogła w spokoju liczyć na odpowiednią pomoc.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się pogodnie, przechodząc między tkaninami, a dłoń mimowolnie powędrowała między te przyjemniejsze faktury. Lubiła dotykać i badać materiały, nim zdecydowała się na wybór i kupno, zresztą… tak było nie tylko z tkaninami. Przeciągnęła na ladę torbę, z której wyjęła złożoną spódnicę. – Panno Doe… Będzie pani mną załamana – westchnęła, rozprasowując materiał i opierając się łokciem ladę. – Niewybredna wywerna i jej ostra paszcza – podsumowała, wskazując na liczne rozdarcia pokrywające spódnicę, plamki i przetarcia. Spruty materiał być może nadawał się do zacerowania, ale w gruncie rzeczy Forsythia nie miała dokładnie pojęcia, co dało się zrobić jeszcze z ubraniem. – Ja naprawdę staram się uważać, ale ile można… Spódnice są tak… tak… niepraktyczne w użytkowaniu podczas działań w terenie – przewróciła oczami, wyciągając z torby tym razem koszulę z odprutym kawałkiem rękawa. Natomiast cała reszta materiału wydawała się poplamiona czymś ewidentnie lepkim, co zdążyło zaschnąć i zmienić się w dosyć miękką, lecz bądź co bądź, skorupę. Zupełnie jakby panna Crabbe mierzyła się z gigantycznym ślimakiem. – A to wina dorosłego marmita – wskazała, rozsuwając i zsuwając materiał dłońmi, wreszcie przez przypadek prując go jeszcze bardziej. Ciemne spojrzenie zastygło na kawałkach nitki, a potem przeniosło się na krawcową, by pąs wreszcie zakwitł na porcelanowych policzkach. – Ja może już lepiej nie będę tego dotykała… – mruknęła, podsuwając koszulę bliżej panny Doe. – Da się coś z tym zrobić? – zapytała, ściągając torbę z blatu i przerzucając ją na pobliskie krzesło. Zaraz potem zdjęła swój kobaltowy płaszcz, a potem ułożyła go delikatnie na torbie. – Chciałam również zapytać się co z zamówioną przeze mnie suknią. Wie pani, tą świąteczną – dodała, uśmiechając się pogodnie, a jej wzrok wędrował po manekinach i okolicznych wieszakach, jakby liczyła, że jednak na którymś znajdzie swoją gotową kreację. Nie miała na tyle pieniędzy, aby ubierać się w domu mody Parkinsonów, jak jej kuzynka, zresztą nawet gdyby próbowałaby uzbierać, na którąś z sukni, to jednocześnie wiązałoby się to z ogromnymi wyrzutami sumienia, bo przecież pieniądze można było spożytkować w lepszy sposób. W dodatku wolała wspierać mniejsze przedsiębiorstwa, niżeli wielkie domy mody, należące do i tak już przebrzydle bogatej szlachty.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]05.06.21 21:04
Przychodziły tutaj najrozmaitsze osoby – takie, którym brakowało wiele do szczęścia, a więc i fortuny. Możliwości finansowe wielu panien były dość wąskie, dlatego nic dziwnego, że na wybieranie się do najsławniejszych przybytków stać było jedynie nieliczne. Sama Sheila jednak musiała powiedzieć, że to docenia – musiała jakoś zarabiać na życie, aby potem pieniądze mogły wędrować do brata i tak, by ostatecznie to on zajmował się dbaniem o rodzinę i poświęcał jej czas. Marzyła o dniu, kiedy w końcu znów ruszą w świat swoimi własnymi wozami i powrócą do poprzednich tradycji, na które jej pozwalano. Teraz jednak musiała się zadowolić siedzeniem w jednym miejscu, przynajmniej dopóki wraz z rodziną nie zbiorą odpowiedniej sumy. Albo nie wykorzystają swoich innych talentów, kto wie.
Teraz jednak miała klientkę, wymagającą o tyle, że to, co trafiło pod jej dłonie…cóż. Patrząc na spódnicę wydawało się, że najprostszym działaniem byłoby po prostu zużycie jej na jakieś szmatki do czyszczenia. Zastanawiała się, czy było to odpowiednie do skomentowania, musiała jednak postawić sprawę jasno. Przyglądała się uważnie wszystkim rozdarciom, zastanawiając się, jak najlepiej można było wykrzesać jeszcze odrobinę życia z tej sztuki odzieży.
- Dzień dobry, panno Crabbe. Wie panienka, że nie mogę być panną załamana! Wykonuje pani odpowiedzialną pracę! – Uśmiechnęła się do niej, materiał rozkładając na stole i oceniając jeszcze raz zniszczenia. – Wie panna, staram się uratować co mogę, ale przy takiej ilości dzikich wywiern, potrzebować będzie panna też nowej garderoby. Jeżeli chodzi o ratunek w tym wypadku, sugerowałabym nie tylko zszycie rozdarć ale i zabarwić cały materiał na nowo, najlepiej na czerń. Wygotowanie go może go zniszczyć. Przetarcia można by wzmocnić materiałem od spodu i sprytnie zakryć je delikatnym wzorem wyszyć. Może to być niecodzienne, ale wzmocni całość. Albo możemy uszyć nową od początku. – Nie miała przecież takiego problemu, zarówno z jednym jak i z drugim zadaniem. W końcu jej wypłata i tak do niej dotrze.
- Zgadzam się, te stroje są rzeczywiście dość niepraktyczne do ciężkiej pracy.  Czy Ministerstwo Magii nie zapewnia jakiegoś stroju terenowego? – Pytanie nie było złośliwe ani podburzające, chciała po prostu była ciekawa, czemu w sumie nie pozwalano jej założyć czegoś bardziej praktycznego. Porządna odzież bardziej pasowałaby do takich zadań. Spojrzenie powędrowało na koszulę i zaśmiała się lekko, ostrożnie odbierając ją od Forsythi.
- To już zdecydowanie można wygotować. Przeszyję rękawy podwójnie aby tak sprawnie nie odpadały, powinno to starczyć na dłużej. Obiecuję, wyjdzie z tego w całości! – Zaśmiała się lekko, pozwalając sobie na ostrożne przełożenie rzeczy gdzieś na ubocze, co pozwalałoby im zdecydowanie przejść do innej kwestii. Kierując się w stronę dalszej części, uśmiechnęła się lekko do Forsycji i przysunęła bliżej jeden z manekinów. Znajdująca się na nim suknia prezentowała się zgodnie z najnowszymi trendami na salonach „wyższej klasy”, wzorując się na klasyce obecnej mody. Kobaltowy aksamit dawał przyjemne odczucia, zasłaniając nogi i ramiona jak wypadało damom, a jednocześnie w stałej modzie podkreślając talię. Miała nadzieję, że klientka będzie zachwycona, ale gotowa była na wszelkie poprawki.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]20.07.21 16:56
Czujne oczy wędrowały po sylwetce panny Doe, rozważając, jakie myśli mogły kryć się w głowie krawcowej, na widok tak przytyranego pracą materiału. Prawda była taka, że gdyby tylko magizoolog zdołała powstrzymać swój temperament i chęć brania wszystkiego we własne ręce w przypadku magicznych stworzeń, to wiele z jej ubrań wcale nie przypłaciłoby tych sytuacji swoim stanem.
Wykonuje pani odpowiedzialną pracę – gdyby tylko mogła usłyszeć takie słowa z ust swojego rodziciela, który pomimo lat wciąż krzywo spoglądał na zainteresowanie młodej kobiety. Mogła być nawet najlepsza w swoim fachu, a i tak nie zadowoliłaby go, chociaż w małym calu. Skinęła głową z wdzięcznością, a zaraz potem spróbowała wsłuchać się w propozycje pod względem tego, co panna Doe mogła zrobić ze spódnicą. Uszycie wszystkiego od początku mogło wiązać się z marnotrawstwem materiału, a chociaż o skąpstwo posądzić jej nie było można, tak widząc dzieci biegające po porcie w łachmanach, ani myślała wyrzucać spódnicy, którą wciąż można było ratować. – Ufam pannie w zupełności, więc jeśli zabarwienie na czarno i stworzenie wzorów uratuje spódnicę, to proszę spróbować – odpowiedziała, opierając się jeszcze chwilę o blat. Na kolejne pytanie uniosła lekko brew i spojrzała wymownie na młodszą kobietę, a zaraz potem uśmiechnęła się z lekkim przekąsem. – Jesteśmy kobietami, mamy być ozdobą, więc stroje terenowe są… cóż… – zerknęła w bok, próbując odnaleźć słowo, jakie nie będzie stanowiło obrazy dla konwenansów. – Niezbyt mile widziane. Przynajmniej dla takich jak ja – westchnęła. Przeklęte brzemię rodziny wiązało jej dłonie i stopy w formalne kokardy adekwatnego zachowania. Wygotowanie, przeszycie – te nazwy były tak… swoiście enigmatycznie i chociaż czarownica mogła mieć pewien obraz tego, jak wyglądał taki proces, najpewniej gdyby postawić ją przed przyrządami, poczyniłaby materiałowi straszliwą krzywdę. Roześmiała się delikatnie, oddając koszulę, a potem już mogła odnaleźć adekwatnego manekina za wskazówkami panny Doe. Ciemne oczy opadły na kobaltowy aksamit, sycąc spojrzenie dogłębnie poruszającym duszę kolorem. Lubiła tonąć w wyobrażeniu niebieskiej barwy, zalewającej każdy zmysł – niczym woda, gdy znikało się pod jej taflą. Niezdrowa potrzeba zatapiania się w czymś tak niebezpiecznym, tliła się w niej od zawsze, więc nie broniła się, zaledwie pozwalając, by pożądanie wodziło ją za nos w tym intrygującym tańcu. Chociaż tańczyć w sukni na wigilii nie zamierzała. – Czy… mogę przymierzyć? – zapytała, zerkając na krawcową z błyskiem w oczach. Cieszył ją widok nowego odzienia i naprawdę można było wyczytać to z jej twarz, lecz gdzieś wewnątrz ukłuło ją parszywe poczucie beznadziejności swojego zachowania. Czy naprawdę, aż tak bardzo potrzebowała nowej kreacji, podczas gdy niektórzy zamarzali na ulicach z powodu biedy? Nawet nie tylko na ulicach, a w całej reszcie Anglii. Radość zmieniła się w blady uśmiech, a ciężkie powietrze z ust opuściło płuca ze zrezygnowaniem. Niedługo zbliżał się również noworoczny sabat, a to zaplątało myśli, przypominając, jak wiele szlachetnych dam roztrwoni pieniądze na kreacje z domu Parkinsonów, zapełniając sakiewkę tych, którzy mieli już dostatecznie dużo pieniędzy. – Jest piękna, panno Doe. Ten talent winien być rozsławiony pośród londyńskich kobiet – melancholijne słowa rozbrzmiały, a dłoń powędrowała na materiał, sunąc powoli po śliskiej powierzchni. Chciała mieć na sobie ten kolor...


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]22.07.21 10:07
Praca w terenie wydawała się Sheili równie odległa jak wylot na księżyc i przejście po jego powierzchni. Nie dlatego, że była całkowicie pozbawiona ikry – chociaż ostrożności było w niej więcej niż bezpodstawnej brawury – ale raczej takie rzeczy nigdy nie były przeznaczone dla cygańskich dziewcząt, a i ona sama nie czuła potrzeby wyrywania się ze swojej kultury zwłaszcza teraz, kiedy nie musiała się martwić swoją rodziną. Spoglądając na Forkę, wydawać by się mogło, że widzi przed sobą kobietę, którą niejako podziwiała, ale którą sama nigdy nie będzie. Nic dziwnego, że postrzegała ją w kategoriach, w których nigdy by nie pomyślała o innych cygankach. I nie uznawała tego za złe.
Szkoda tylko, że rodzina panny Crabbe nie mogła być z niej dumna, z drugiej strony, Sheila szyła i naprawiała ubrania, a wnikanie w życie rodzinne jej klientów było niczym zupełnie nietaktownym i nieodpowiednim, przynajmniej dopóki sami nie zaczęli o tym opowiadać – a nawet wtedy ktoś szukał po prostu miejsca, w którym mógłby wygadać się i nie zwracać uwagi na to, czy polepszy to jego sytuację czy nie. Skupiła się więc na materiałach, naprawie i tym, co zasadniczo znała, tak więc kiedy tylko mogła, ostrożnie napisała ołówkiem następne kroki aby przypiąć pergamin do spódnicy i odłożyć ją na bok.
- Obawiam się, że tego dowiemy się dopiero kiedy będziemy próbować to naprawić. Będę jednak informować o postępach, bo przecież nie chcę, aby poniosła pani koszty naprawy czegoś, co finalnie nawet spódnicą nie będzie. – Byłoby to nieuczciwe wobec klientów, nawet jeżeli ona spędzi nad tym czas. Kiedy padło stwierdzenie o kobietach, uśmiechnęła się do niej ze wsparciem, nie wiedząc, czy powinna się wypowiadać a ten temat, ostrożnie jednak przeszła zza lady i podeszła do kobiety, prowadząc ją za sobą.
- Przyznam, że nie miałam okazji, aby jakoś interesować się tym, jak wyglądają prace w Ministerstwie albo grupach badawczych, ale to bardzo przykre. W końcu…odpowiedni strój to też na pewno wsparcie do bezpieczeństwa  i działań, bo w końcu nie wszystkie zadania prosto wykonać w spódnicy. – Te cygańskie były nieco inne, pozwalając na szerokie rozpostarcie nóg pod niewidocznym materiałem, podejrzewała jednak, że nawet i one nie sprawdziłyby się w wypadku groźnej szarży. Nie miała jednak na celu Sheila wojować z Ministerstwem, stąd i po prostu przeszła już do sprawy sukienki.
Nie wiedziała, jakie ma w sobie przemyślenia teraz, liczyła więc, że to nagłe przygaśnięcie materiału nie oznaczało, że nagle wpadło jej w oko coś, co przekreślało szanse sukienki. Prawda była taka, że ludzi na wiele rzeczy było nie stać i to biedni zawsze stanowili większy problem tego świata, więc tym bardziej doceniała to, że Forsythia przychodziła tutaj. Dzięki temu Sheila mogła dokładać się do domowego budżetu i pomagać wszystkim im w codziennych ciepłych posiłkach czy dodatkowych monetach na odzież czy drobne potrzeby.
- Proszę śmiało, w tylnej części mamy też możliwość przymierzenia w garderobie! – Gotowa była zaprowadzić tam klientkę, ostrożnie zdejmując suknię z manekina i podsuwając ją jeszcze zainteresowanej, aby mogła poczuć materiał pod palcami. Zarumieniła się nieco na następny komplement, uśmiechając się równie ciepło co niedawno. – Taki komplement to miód na serce, ale wiele pracy z tego zawdzięczamy właścicielce tego miejsca, więc to jej przekażę tę pochwałę.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]26.07.21 18:01
Za każdą pracę należne było wynagrodzenie, materiały drożały i na takie zapewnienia o ile mogli pozwolić sobie Parkinsonowie, tak Crabbe nie chciała wierzyć, by poniesione koszta za naprawę spódnicy mógł ponieść „zakład”, nawet jeśli miałoby nic nie wyjść z naprawy odzienia. - Panno Doe, to są materiały i koszta panny pracy, oczywiście, że za to zapłacę – zapewniła ją, nieco poważniejszym tonem.
Uśmiech powrócił na stwierdzenie o niełatwym wykonywaniu zadań w spódnicy. W istocie zdarzyło się czarownicy ubierać spodnie, lecz były to sytuacje, o których nie miała odwagi mówić w Londynie. To, co wydarzyło się w podróży, winno tam też pozostać, innym sposobem mogłaby narazić nawet przez to posadę swojego przełożonego, który jej na takie – jakby nie było – bezeceństwa pozwalał za granicą. – Nie wszystkie – powtórzyła za młodszą kobietą, uśmiechając się nieco szerzej. – Ale taki już nasz los – wzruszyła ramionami, nie chcąc zbytnio precyzować swoich poglądów w tej kwestii, i tak już dostatecznie za dużo powiedziała.
Uniosła lekko brew, słysząc, że to właścicielka wiodła prym w pracy, ale zaraz potem uśmiechnęła się pogodnie i kiwnęła głową w podzięce. Ruszyła w kierunku garderoby, gdzie usytuowała się za parawanem, powoli sięgając dłońmi do spódnicy, a raczej drobnych guziczków spinających jej talię po lewej stronie. Kiedy każdy rozchodził się, wówczas biała, ministerialna koszula wypełzała spod kobaltowej kamizelki, do której panna Crabbe doszła dopiero po uporaniu się z dołem garderoby. Grubszych rajstop nie chciała zdejmować, chociaż warsztacie krawieckim wydawało się ciepło, nie czuła ku temu potrzeby. Kilkoma sprytnymi ruchami pozbyła się trzewików ze stóp, a zaraz potem zarzuciła na jeden z haczyków kamizelkę oraz koszulę, pozostają w samej bieliźnie. Gdzieniegdzie na ramionach zarysowywały się siniaki, po spotkaniach z magicznych stworzeniami oraz nieliczne zadrapania. Ostrożnie przejęła materiał sukni i zwracając uwagę na swój każdy ruch, naciągnęła siebie sukienkę, która, chociaż w pierwszej chwili wydawała się być problematyczną w biodrach, po paru przesunięciach materiału przestała krępować nadto ruchy. – Pomoże mi panna? – zwróciła się do krawcowej, starając się zapiąć tył sama, chociaż ta czynność graniczyła raczej z cudem. Zmierzwione kosmki, opuściły koka, opadając na czoło czarownicy, łaskocząc skórę nieznacznie. Chociaż nie była zapięta do końca, wydawało jej się, że materiał układał się nieodpowiednio w okolicy ramion i pach, sprawiając wrażenie za dużego. Zerknęła w swój dekolt,  zastanawiając się, czy nie ubyło jej przypadkiem kilku kilogramów od zbierania jej wymiarów, niemniej jednak przecież jej rodzinie nie brakowało, aż tak wiele. Fakt, faktem przez ostatnie okoliczności organizm był wycieńczony, czuła to zmęczenie wspinające się po skórze, ścisk żołądka z każdym wydarzeniem plądrującym nadzieję na powrót dawnego ładu, ale sądziła, że przytyła, a nie schudła. – Wydaje mi się, że coś tutaj nie leży tak, jak powinno… – mruknęła, podnosząc spojrzenie i analizując materiał w odbiciu lustra. Spróbowała zebrać materiał najpierw pod pachami, a potem gdzieś na dekolcie, nie znała się na tym gdzie należało wnieść poprawki, więc zaraz zerknęła na pannę Doe, licząc, że ta zaraz poradzi coś na ten drobny problem. Bezradnie westchnęła, widząc raczej problem w sobie, niż sukience.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]28.07.21 11:07
Nie znała mody, którą promowali Parkinsonowie – znaczy znała, z daleka. Widziała czasem wystawy, widziała, jak katalogi pełne są panien kroczących z godnością wśród tłumu, ubranych tak, iż ich piękno podkreślane było przez strój, a one same raczej wydawały się boginiami niż prawdziwymi kobietami. Wiele jej klientek wzdychało do takich rzeczy, ale prawda była taka, że mało kto mógł sobie na to pozwolić. Takie mniejsze zakłady niekoniecznie mogły konkurować, dlatego mimo starań, Sheila i tak dwoiła się i troiła, aby wyciągać jakiś zysk na przyzwoitym poziomie. Jedzenie samo się nie kupi.
- Dziękuję, panno Crabbe. – Zdecydowanie uśmiechnęła się, teraz już odkładając wszystko. Późniejsze zadania czekały ją na pewno, ale nie teraz miały się na tym skupiać, zwłaszcza że Forsythia na pewno całego dnia nie miała całego dnia, aby spędzić go w zakładzie krawieckim, dlatego trzeba było przejść do sedna, wyciągając na wierzch rozmowy suknię. Uśmiechnęła się jeszcze pokrzepiająco na słowa o spódnicy, ale w ramach tych wydarzeń nie kontynuowała już ich rozmowy. Wiedziała, że takie rozważania mogły być jedynie narzekaniami, bo ani moda, ani podejście mężczyzn do tych zagadnień nie miało się zmienić w najbliższym czasie.
Kiedy Forsythia spokojnie nakładała na siebie sukienkę, Sheila skupiła się na zapisywaniu ewentualnego podsumowania cenowego pracy, zaraz też odkładając je na bok i ostrożnie odkładając wszystkie powyciągane materiały. W ciągu dnia nie zdarzało się zbyt wiele leniwych przerw albo wolnych chwil, dlatego chwytała się każdego momentu kiedy mogłaby sobie pozwolić na odetchnięcie i zajęcie się porządkami. Potem i tak wszystko było do poprawy, ale przynajmniej człowiek nie potykał się przed klientem, ani też, co najważniejsze, sam klient nie miał problemu, aby poruszać się po miejscu. No i żeby to jakoś schludnie wyglądało.
Poproszona o pomoc skierowała się za zasłonę, starając się skupiać jedynie na sukni, aby nie wydawało się, że zerka na Forsythię dziwacznie, zwłaszcza że w wypadku sińców czy zadrapań te niemal automatycznie przyciągały wzrok. Ostrożnie zapięła suknię do końca, zaraz też zerkając na materiał, który rzeczywiście nie do końca układał się tak, jak powinien. Zniknęła na moment za zasłoną, zaraz też wracając z miarką i na nowo ściągając wymiary, dość sprawnie i szybko zapisując nowe liczby, dla pewności też jeszcze mierząc pozostałe miary – ale na długość czy szerokość w pasie wydawała się całkiem dobra.
- Nie wiem, co tu się stało, być może materiał się nieco rozciągnąć. Poprawimy to odpowiednio, na razie zepnę to tylko agrafkami, aby mogła panna zobaczyć poprawny efekt. – Ostrożnie sięgnęła, aby spiąć materiał, robiąc to jak najostrożniej i najdelikatniej, tak aby nie ukłuć klientki ani jej nie zranić. Dopiero kiedy odpowiednio zebrała wszystko, odsunęła się, aby teraz mogła zobaczyć się Forka przed lustrem.
- I jak?


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]28.07.21 15:38
śpioszek3 stycznia
Zgodnie z prośbą wystosowaną przez swojego pana profesora Jaydena Vane Śpioszek po zakończeniu niespiesznego sprzątania w pokoju przeznaczonym dla ducha szanownej przodkini pana profesora Jaydena Vane, poprawił jeszcze wiszący o pół centymetra obraz Jana Heweliusza i rozmył się w powietrzu, przenosząc się w miejsce, gdzie już się kiedyś pojawiał. Wiedział kogo i gdzie szukać. Panienka Doe musiała być istotną postacią dla czarodzieja, skoro wspominał, iż sytuacja jest pilna. Martwił się. Śpioszek słyszał to w głosie profesora, ale nic nie powiedział. Mężczyzna i tak był zajętym człowiekiem i chociaż chciał, nie mógł być we wszystkich miejscach jednocześnie. A Śpioszek był oddanym skrzatem domowym i nie zamierzał się sprzeciwiać w żaden sposób. Wręcz przeciwnie — czuł się potrzebny i ważny dzięki tym wszystkim powierzonym mu zadaniom. Nawet najdrobniejszym. Ba! Był jedynym skrzatem w domu profesora! Nie to, co te przygłupawe gamonie z kuchni w Hogwarcie... Tym razem musiał spotkać się twarzą w twarz z młodą czarownicą, o której opowiadał astronom. Śpioszek nie miał żadnego problemu, żeby znaleźć ją pochyloną nad jakimś suknem. Odchrząknął delikatnie, aby zwrócić na siebie uwagę i zanim się spostrzegła, wdrapał się na stołek obok niej, by ich twarze znalazły się na jednej wysokości. - Dzień dobry, panienko - powiedział grzecznie, chociaż widać było po nim, że gdyby nie prośba profesora, niekoniecznie trzymałby się zasad dobrego wychowania tak uważnie. Śpioszek po prostu nie przepadał za dziećmi. - Pan profesor mnie przysyła. Chodzi o ten list - wyjaśnił, wyciągając zza przywdziewanej przez siebie starej poszewki kopertę i chcąc przekazać ją dziewczynie. - Wysłał do panienki wczoraj wiadomość, ale odpowiedź go zaniepokoiła. Powiedział, że to nie brzmi jak pisane przez panienkę i pismo też inne, chociaż sowa ta sama... - Urwał na moment, wpatrując się dużymi oczami w postać przed sobą. Co widział w niej profesor Vane, że tak się o nią troszczył? Cóż... Jego pan troszczył się przesadnie aż o wszystkich i Śpioszek wiedział o tym nie od dziś... - Profesor chciał się upewnić, że to odpowiedź panienki. Jeśli nie, mam przekazać treść oryginalnego listu. - Co też uczynił, widząc rosnące zdumienie na twarzy młodej czarownicy. A więc profesor miał rację. Śpioszek skończył mówić o wyjeździe do Genewy, będąc już przekonanym, że panienka słyszała o tym pierwszy raz. Nie musiała odpowiadać teraz na pytanie o wspólnej wyprawie. Mieli jeszcze trochę czasu. Skrzat zeskoczył ze stołka i podreptał w kierunku drzwi wyjściowych. Zanim za nimi zniknął, odwrócił się jeszcze i zerknął przez ramię. - Odpisując, prosił, abyś w treści listu wspomniała o tym, co piliście, gdy spotkaliście się pierwszy raz. Tak na wszelki wypadek. - Dość oszustw. Już Śpioszek miał o to zadbać...

|zt


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Warsztat krawiecki 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]29.07.21 21:43
Uniosła odpowiednio dłonie, by krawcowej łatwiej było zdjąć miarę i wysłuchała wyjaśnienia panny Doe, kiwając głową, chociaż powątpiewała wciąż, aby była to wina materiału. Wodziła wzrokiem za palcami młodszej czarownicy, bynajmniej pilnując jej pracy, a raczej z ciekawości obserwując, jak wprawnie i ostrożnie zgarniała materiał. Wtedy też do głowy przyszła jej pewna myśl, jednak zawahała się ze słowami, które cisnęły jej się na usta. A bo to pierwszy raz chciała zapytać o znajomości z Hogwartu? Czasy szkolne były jej zbyt miłe i bliskie, aby śmiała zapomnieć o poznanych tam ludziach. Prędzej oni zapominali o niej, niż ona o innych, przeklęty los sprowadzający w myśli zbyt wiele pytań. Cóż działo się ze Steffenem, który chociaż obiecał, tak wciąż nie nadesłał żadnego listu? A martwiła się, tylko czy był sens zapełniać jego parapet listami, na które miałby nie odpisać? – Teraz… – zawahała się, zerkając w lustro. Było idealnie, a przynajmniej na jej oko, chociaż pewnie kuzynka dopatrzyłaby się jakichś nieścisłości. – Perfekcyjnie, dziękuję – odetchnęła, a zaraz potem przygładziła materiał, oglądając się jeszcze w lustrze. Chwilę potem zaczęła zdejmować powoli z siebie ubranie, ostrożnie, aby nie zniszczyć w żaden sposób spiętego materiału. – Panno Doe? – rzuciła, zerkając na nią z uśmiechem. – Jest panna siostrą, Thomasa Doe, prawda? – rzuciła niezobowiązująco, oddając suknię w dłonie krawcowej. Młody Doe jeszcze w Hogwarcie rzucał czasem słowa o swojej siostrze, a Sythia była zbyt otwarta na rozmowy, by nie uciąć sobie krótkiej pogawędki, gdy wkładała na siebie powrotem spódnicę i koszulę. – Proszę go pozdrowić, cwaniak był, ale zawsze dobrze o pannie mówił. Nie dziwię mu się – plotła, dopinając białe guziki i wychylając się w kierunku krawcowej. Sama straciła brata, dlatego tak cenna zawsze była dla niej więź, której już sama mieć nie mogła. – Mam nadzieję, że wszystko u niego w porządku – dodała, a chociaż na szczycie wypowiedzi chciała zapleść kokardę o tym, jak ciężkie czasy nastały, po prostu się powstrzymała i skryła się jeszcze na chwilę za zasłoną, by przywdziać niebieską kamizelkę. Gdy wreszcie zawiązała trzewiki, wyszła z przymierzalni i powędrowała do panny Doe. – Naszła mnie jeszcze jedna myśl – stwierdziła, zmieniając temat ponownie. – Jak panna widzi w spódnicach zawsze mam wszyte kieszenie, głównie na różdżkę, ale zastanawiałam się… czy istniałaby opcja wszycia w tę kieszeń, hm… kolejnej kieszeni? Ale ukrytej, rzecz oczywista, na… powiedzmy cenne drobiazgi, o których powinnam wiedzieć tylko ja? – zamyśliła się, wsadzając dłonie w kieszenie spódnicy. Płaszcz mogła zgubić, kamizelkę też, jednak spódnica zawsze zostawała na swoim miejscu – no, chyba że zaklęcia zawodziły i pozostawiały ją nagą na środku Durham, lecz na szczęście ten jednorazowy wypadek już na zawsze miał zostać tylko między nią, a Primrose.      


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]01.08.21 13:11
Spokojnie pozwalała na przemyślenia Forsythi, nie chcąc wybijać jej z rytmu i pozwalając jej na odpoczynek. W końcu zależało jej aby klientka była zadowolona, a mogło to oznaczać, że musiała zarówno zagadywać jak i pomagać. Gdyby zapytała o Steffena…pewnie by jej nie odpowiedziała. Nie przez wzgląd bycia złośliwą, ale ze względu na to że ostatnie rozmowy ze Steffkiem…były dość emocjonalne pod względem informacji i miał ich łączyć jeden sekret. Dlatego wolała chyba nie mówić o czymś niż zaplątać się w słowach które potem mogły być brzemienne w skutkach. Dlatego kręciła się ostrożnie dookoła niej, nie chcąc w żadnej sposób jej nakłóć ani też zrobić coś co byłoby problemem.
Spoglądała ostrożnie na jej reakcje i kiedy panna Crabbe uśmiechnęła się na dzieło ostateczne, Sheila wewnętrznie odetchnęła z ulgą. Nie chciała aby cały projekt zniknął w odmętach szafy jakiejś panny która dostałaby go z drugiej ręki bo Forsythia jednak zmieniła zdanie, chociaż biorąc pod uwagę, że gotowa i skłonna była zapłacić za spódnicę, raczej nie odrzuciła by od tak gotowej sukienki którą wcześniej się zachwycała.
- Zrobimy tak, że po tych poprawkach wyślę suknię pannie i jeżeli coś jeszcze będzie nie tak, to przyjdę i pomogę uporać się z tym osobiście. – W końcu nie chciała też zostawiać Forki w sytuacji ze złym strojem tuż przed spotkaniem z rodziną. Była dla niej miła i może to tylko wrażenie, ale miała też Sheila wrażenie, że gubiła się nieco w życiu i nie do końca wiedziała, jak się odnaleźć. Ale wiele rodzin było surowych, z tego co rozumiała panna Doe z wychowania osób spoza kultury cygańskiej – w taborze zasady były jasne, poza nim…poza nim wszystko było dzikością.
Pozostawiła na chwilę Forkę samą by ta mogła się ubrać, marszcząc brwi na wspomnienie o Thomasie. Kolejny gadź który w jakiś sposób rozpoznawał jej brata…czy ten nie do końca rozumiał, że powinien być z tym o wiele bardziej ostrożniejszy? Już nie chodziło o samą pannę Crabbe, tylko o jego zachowanie. Zwłaszcza, że zniknął i od ponad tygodnia nie miała z nim kontaktu. Tym bardziej słuchać w jej ustach nieco ją stresowała.
- Tak, Thomas to mój brat, pozdrowię go z pewnością! – Nie powiedziała, że nawet nie miała pojęcia, gdzie obecnie był, ale pilnowała dokładnie wszystkich informacji które wychodziły. W końcu gdyby Forka wiedziała gdzie był, raczej nie kazałby go pozdrawiać. Szybko odegnała te myśli, ze stresu chcąc skupić się na czymś zupełnie innym, niż rozmyślania na temat zaginionego brata.
- Kieszeń w kieszeni…byłoby to możliwe. Albo mogą być tez kieszenie po wewnętrznej stronie stroju. Na przykład taka kieszonka na piersi, tak aby łatwo było do niej sięgnąć. Chyba, że konkretnie miałaby jednak być w spódnicy, to też nie problem. Pytanie jakiej wielkości miały by to być rzeczy, bo zależy też wielkość kieszeni. – Wszystko dało się wykonać, pytanie tylko, co trzeba było schować do takiej kieszeni.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]01.08.21 15:31
Pokiwała głową krótko, zgadzając się na taki układ, jednak zakładała, że po zebraniu nowych wymiarów i wprowadzonych poprawkach suknia będzie leżeć w punkt. Ciężko jej było rozstawać się z materiałem i tęskno łypała za nim okiem, gdy już ciało zostało pozbawione dotyku gładkiej faktury. Miała nadzieję, że nie tylko jej suknia przypadnie do gustu, ale również ojciec nie wyrazi żadnej dezaprobaty, zaś cioteczki zachwycą się nad umiejętnościami krawcowej.
Czyli się nie pomyliła, to była ta siostra. Nie wnikała nigdy ile rodzeństwa dokładnie miał Doe, zresztą ich znajomość nie była, aż tak zażyła, szczególnie po znamiennych wydarzeniach z Johnatanem, jakie odgrodziły Crabbe od wielu przyjaciół o nieczystej krwi. Czy wszystko pozostało u Thomasa w porządku? Brak potwierdzenia nieco ją zaniepokoił, jednak z drugiej strony być może powiedziała to za cicho lub krawcowa po prostu nie chciała dzielić się swoim prywatnym życiem. Nie winiła jej za to, co więcej poczuła się nawet sama ze sobą odrobinę głupio. Jak sama zareagowałaby na pytanie o swojego brata? Właściwie dokładnie mogła sobie przypomnieć te chwile, równo pół roku temu, gdy wiele osób z przeszłości nie miało pojęcia co u niego, a pytało. Na szczęście od smutku, odegnały ją rozważania względem własnego pytania. Słuchała uważnie i być może faktycznie kieszeń na piersi byłaby rozwiązaniem, tylko czy nie byłoby to wszystko zbyt widoczne? - Drobiazgi… małe puzderka, eliksiry… osobiste przedmioty - wymieniała, nie bardzo potrafiąc ubrać dokładnie w słowa to, o co jej chodziło. Nie mogła przecież ot tak powiedzieć, że miało to służyć ukryciu tego, co mogłoby być podejrzane podczas teoretycznego przeszukania. Nawet jeśli nie przebywała w towarzystwie ministerialnych żmij i innych szlacheckich węży, wolała w Londynie uważać na każde słowo, mogące prowadzić do domysłów ściągających kłopoty. Przywdziała płaszcz, otrzepując go uprzednio za paproszków, które musiały się najwyraźniej zapodziać. Zapinając, nie mówiła już wiele, zaczęła rozważać, czy odpowiednia w jej przypadku nie byłaby kieszeń ze skóry wsiąkiewki, bo znała dokładnie właściwości, którymi charakteryzowało się magiczne stworzenie. Niemniej jednak nie przedstawiła propozycji, być może zrobi to następnym razem. - Dziękuję, panno Doe. Miłego dnia i do zobaczenia! – pożegnała się ostatecznie, zabierając torbę i kierując się do drzwi wyjściowych. Miała jeszcze tego dnia wiele do zrobienia.  

| ztx2


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]26.08.21 13:06
3 stycznia

Kiedy mu napisała, że zostaje z czarownicą i wróci do domu tylko po psa wiedział już, że nic i nikt nie będzie go w stanie powstrzymać przed rozmówieniem się z Vanem. Jeszcze doprowadził do tego, że była na niego zła. Za co? Za to, że próbował ją chronić? Bronić przed mężczyznami? Sam nim był, wiedział, jak to działa. I wiedział, że z pewnymi rzeczami nie należało ryzykować. Powinna mu być wdzięczna za to, że wyręczył ją z odpowiedzią, psia mąć. Jaydenie Vane, niech cię terremotio pochłonie!
List, który od niego dostał po ich spotkaniu czytał kilkukrotnie. Łamał się. Przypominał mu dawne czasy. Przypominał mu przyjaciela, którego dostrzegał w nie tak dużo starszym od niego profesorze. Przypomniał mu człowieka, który mógłby być dla niego wzorem, kiedy był dzieckiem. Kimś, za kim zagubione dzieci mogłyby podążać. Kiedy zobaczył jego ptaka na parapecie podejrzewał, że kolejny list może być zaadresowany właśnie do niego — ale nie był, był do Sheili. Nie wiedział co do tknęło, że postanowił go otworzyć, ale przestał mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia, gdy tylko zapoznał się z jego treścią. Kanalia. Drań. Cholerny cwaniak. W emocjach zgubił się w treści, musiał zaczynać jeszcze raz, nim tak naprawdę dotarł do niego sens jego słów. Rzadko podejmował się głębokich analiz, działał szybko, pod wpływem emocji. Odpisał mu, nim ktokolwiek zdołał mu wybić ten pomysł z głowy. A teraz kończył papierosa, kolejnego już dzisiaj, podchodząc pod zakład krawiecki, w którym miała na niego czekać. Miał nadzieję, że pomimo nerwów i babskich fochów nie zrobiła mu na złość, nie wyszła nigdzie sama i kiedy skończy prace po prostu wyjdzie przed zakład, żeby mógł ją zabrać do domu.
Gotowało się w nim na samą myśl. Kiedy tylko pomyślał, że Vane mógłby ją zabrać na ten wspólny wyjazd. Nie był sam wzorem moralności. Miał wiele za uszami, ale nie potrafił zaakceptować faktu, że ten dużo starszy od niej mężczyzna, czarodziej, ktgry przez tyle lat obdarzał ją — jak mu się zdawało — zupełnie bezinteresowną, przyjacielską opieką, zaczął wyciągać ręce po więcej. Nie dopuszczał do siebie innej myśli. Dziewczyny z roku wzdychały na lekcjach astronomii, zapisując się na zajęcia wyłącznie po to, by móc podziwiać obiekt swoich westchnień. Wtedy miał to gdzieś. Wtedy dostrzegał w profesorze więcej. Wierzył w jego intencje. A teraz? Nawet jeśli to mogło się zmienić — Sheila była przecież już kobietą, do tego piękną, choć trudno mu było w ten sposób spojrzeć na siostrę, gotową do otwarcia nowych rozdziałów w swoim życiu — jak mógł sobie pozwolić na tak niemoralne propozycje. On.
Stanął przed zakładem i wyrzucił niedopałek, który zaraz zgasł w iskrzącym się śniegu.



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Warsztat krawiecki [odnośnik]28.08.21 1:18
Cała ta sytuacja była dla niej wyjątkowo…niesmaczna. Już nawet nie chodziło o sytuację pomiędzy Jaydenem i Jamesem, której chyba tak naprawdę nie rozważała. Nie z braku poczucia odpowiedzialności za brata albo ignorowania jego uczuć, ale w momencie, kiedy zaczynał przekraczać pewne granice, robiło się nieprzyjemnie. Była gotowa rozmawiać z bratem o wszystkim – każdym swoim problemie, każdych wątpliwościach, radosnych kwestiach czy nawet o sympatycznych sytuacjach, zauroczeniach, radosnych wydarzeniach… O wszystkim, bo przecież nie miała przed nim tajemnic, a jedyne, o co prosiła, to zostawienie jej jakiegoś skrawka prywatności, normalnego przecież w ich wcześniejszym życiu. Pozostanie jej jakiegoś miejsca dla siebie i przestrzeni, bo stawiała ich więcej w swoim życiu niż normalna rodzina. Teraz zaś James postanowił złamać jej zaufanie, nie tylko czytając list skierowany do niej. O nie, jeszcze na niego odpowiedział.
Zirytowało ją to i list do Jamesa wysłała pod wpływem emocji. Oczywiście, najczęściej mowa była o niej jedynie w kontekście prac domowych…myślała, że po tej nieobecności zaczął widzieć nią nieco inaczej. Niekoniecznie jakoś niesamowicie, jako wybitnie dzielną osobę, ale…czy naprawdę przedstawiał ją obcym tylko jako kurę domową. Nie mógł mówić o jej charakterze, że jest miła? Albo…albo…albo o czymkolwiek innym? Nie wiedziała, kiedy stała się próżna i czy to na pewno była dobre rozmyślanie teraz…po prostu teraz była tak zmęczona, że nawet już nie wiedziała, czym się załamywać. Przed sylwestrem cieszyłaby się na dostanie kosmetyków z okazji nowego roku, ale teraz patrzyła na ten skromny (ale od serca!) zestaw i nawet nauczyła się nieco, jak się umalować, ale tego dnia uciekła jej z tego radość.
Tak jak obiecała, chciała iść tylko po Marsa, a praca się przeciągnęła, więc zanim się obejrzała, zegar wybijał godzinę o której zazwyczaj przychodził ktoś, aby ją odprowadzić. Zmarszczyła brwi, wciskając na dłonie rękawiczki i owijając szalik ostrożnie dookoła szyi zanim nie opuściła zakładu, ostrożnie zamykając drzwi. Zmarszczyła brwi na widok brata i zacisnęła usta w wąską linię, schodząc ze stopni i mijając go bez słowa. Była dalej zła i zdenerwowana i nie chciała z nim o tym rozmawiać! Wychodziła tylko po Marsa, a przynajmniej tak sobie chciała tłumaczyć…


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Warsztat krawiecki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach